Rozdział 28

Louis niesamowicie się pocił. Cudem było to, że na jego garniturze nie było jeszcze żadnych plam. Jedyną rzeczą, a właściwie osobą, którą powstrzymywała go od zwariowania był Harry po drugiej stronie altanki. Loczek uśmiechał się do niego w swój czuły sposób. Louis słyszał bicie serca w swoich uszach i nie był pewien czy od tych nerwów nie dostanie czasem zawału. Jego dłonie się trzęsły, nie był pewien czy jest w stanie utrzymać obrączki.

Harry zachichotał, oczywiście cieszył się z jego cierpienia. Wiedział jak szatyn źle znosi publiczne wystąpienia. Tak długo się przygotowywali do tego dnia, ile razy się kłócili, aby tutaj dotrzeć, a teraz Louis dodatkowo martwił się o to czy wszystkiego nie zrujnuje.

- Wszyscy wstać, para młoda nadchodzi!

Odwrócili się do Nialla i Ethana idących po środku. Obydwoje mieli na sobie białe garnitury, a Niall dodatkowo był czerwony jak pomidor, słońce spaliło biedaka.

"Dlaczego dzisiaj jest najsłoneczniejszy dzień w tym deszczowym kraju? Czy to jakiś żart?" Zawołał wcześniej Harry do Louisa, panikując przy Niallu.

Louis by się zaśmiał, gdyby istniała jakakolwiek szansa na to żeby się uspokoił. Ethan miał swoje własne załamanie i obwiniał za to szatyna. Pewnego wieczora miał wspaniały pomysł, kiedy on, Harry i reszta wyszli na drinki i karaoke. Na jego obronę, wszyscy byli niesamowicie pijani, kiedy zasugerował zaproszenie ojca Ethana. Wszyscy całkowicie o tym zapomnieli, więc kiedy mężczyzna się pokazał, Ethan był w czystym szoku. Nic nie mówił przez całe 10 minut, Louis kazał mu wrócić do jego pokoju i pozwolił, by przyjaciele Ethana zajęli się facetem.

Kiedy jednak przemówił, krzyczał w niebogłosy. Na Louisa. Z śliną na swojej buzi i w ogóle. Louis nigdy nie bał się żadnego swojego szefa, ale w tym momencie był szczerze przerażony. Głównie matki Ethana, która patrzyła na niego ze swojego miejsca na kanapie, gdzie popijała coś o wiele mocniejszego niż szampan. Wyszedł żeby porozmawiać z mężczyzną, w nonszalancki sposób poprosić go żeby wyszedł. Został. Wydawał się być cichy, zagubiony i samotny. Nawet teraz siedział z tyłu sali, kiedy jego syn szedł wzdłuż alejki z mężczyzną pod ręką.

- Droga rodzino i drodzy przyjaciele - zaczął prowadzący, a Louis spojrzał na Harry'ego wielkimi oczami.

Młodszy mężczyzna z bukietem w swoich dłoniach też się na niego patrzył. Był drużbą. Wieczór kawalerski i to wszystko. I słodki Boże ten mężczyzna wiedział jak imprezować, Louis znowu był zaskoczony. Jednak teraz słońce zachodziło i Harry ze swoimi lokami wyglądał niczym anioł, a jego zielone oczy świeciły jasno z powodu łez radości.

- Możemy prosić obrączki? - Zapytał spokojnym głosem prowadzący, przywracając Louisa do porządku.

- Tak. - Skinął, kręcąc małym pudełeczkiem, której ani na chwilę nie spuszczał z wzroku, odkąd Ethan dał mu je miesiąc temu.

Podszedł do altanki i wręczył złote obrączki, mając nadzieję, że dobrze usłyszał mężczyzną i nie zrobił z siebie głupca.

- Niall, czy bierzesz sobie Ethana za męża, na dobre i złe, w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć was nie rozłączy?

- Tak. - Powiedział Niall i trzęsącymi się dłońmi włożył obrączkę na odpowiednie miejsce.

- Ethan, czy bierzesz sobie Nialla za męża, na dobre i złe, w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć was nie rozłączy?

-Tak.

Louis w końcu odetchnął, kiedy ostatnia obrączka została złożona na odpowiednim palcu. Był gościem od obrączek i jego praca została zakończona. Uśmiechnął się dumnie, kiedy Harry lekko skinął do niego głową.

- ... ogłaszam was mężem i mężem. Możecie się teraz pocałować.

Tłum zaczął klaskać, kiedy Ethan i Niall w końcu się pocałowali i przytulili. Shaun, drużba Ethana, poklepał Louis po ramieniu, Harry zagwizdał, a każdy wstał, śmiał się bądź uśmiechał, kiedy Niall próbował unieść Ethana, prawie upadając przy tym na tyłek.

Od tego czasu wieczór minął szybko. Ethan i Niall byli praktycznie cali podrapani od ryżu rzucanego im w twarzy, Harry był dotykalski, przysuwając się do Louisa podczas ich drogi od kaplicy. Louis prawie skręcił w jakąś boczną uliczkę, by Harry miał go dla siebie, ale potem zauważył, że Zayn i Gigi szli za nimi. Harry chichotał jak dziecko, którym był, a Louis już wiedział, że dużo jeszcze przed nim.

Zayn i Gigi teraz też byli zaręczeni. Louis też będzie miał swoją kolej na bycie drużbą, będzie to dla niego wyzwaniem, ale Zayn cieszył się z patrzenia na jego męki. Nic nowego, odkąd Louis powoli pozwolił Liamowi zrozumieć, że nie był poza linią, tylko musiał odzyskać jego zaufanie. Liam i Zayn zaczęli w pewien sposób konkurować o pozycję najlepszego przyjaciela Louisa. Byli jak dzieci ze szkolnym crushem. Dla obydwojga to było żenujące, dlatego szatyn dalej to ciągnął. Kiedy Liam usłyszał, że Zayn mianował Louisa swoim drużbą, zadzwonił do Zayna z wyrzutami. To było 'nieczyste zagranie' tak powiedział. Louis kochał każdą sekundę tego. A przede wszystkim głęboko w środku dobrze wiedział, że kiedy ten dzień nadejdzie to Liam będzie stał przy jego boku.

I był przekonany, że ten dzień nadejdzie prędzej niż później. Z Harry podróżującym wszędzie, aby poznać tych wszystkich muzyków, Louis czuł potrzebę zaobrączkowania bruneta, by każdy facet czy dziewczyna wiedzieli, że jest jego. Stawał się oczywisty z tym jak zdobił szyję Harry'ego przed każdym 'spotkaniem z ludźmi z wytwórni', które wyglądały bardziej jak amerykańskie imprezy, które Louis wiedział na filmach. Harry nosił to z dumą, ale Louis chciał być ponownie ludzki, a nie zachowywać się jak zwierzę. To część, której nie znał w sobie przed Harrym.

- Grosik za twoje myśli - wyszeptał Harry do jego ucha.

Louis zmarszczył brwi, odwracając się do swojego chłopaka, widząc że trzymał w dłoniach małą miskę makaronu.

- Nie zrobiłeś tego - powiedział, by ukryć swój głupi uśmiech.

- Sprowokowałeś to! - Zaśmiał się Harry.

- A wiedziałem?

Młodszy mężczyzna nawinął sobie trochę makaronu na widelec i przysunął go w stronę Louisa.

- Stałeś tutaj, cały zamyślony - wyszeptał, zbierając swoim kciukiem trochę sosu z kącika ust Louisa i zlizując to. - Taki poważny i taki seksowny w swoim garniturze.

Louis miał nadzieję, że jego policzki były już czerwone od słońca, Harry znał wystarczająco wiele sposobów, by go torturować.

- Właściwie to coś mi chodzi po głowie - powiedział powoli Louis, przygryzając swoją wargę. - Tylko pytanie.

- Co to takiego? - Zapytał Harry, żując.

Louis stanął na palcach, by wyszeptać Harry'emu do ucha. - Masz na sobie te majtki, które kupiliśmy w zeszłym tygodniu czy te białe z koronką?

Harry zakrztusił się, rozszerzając oczy. Louis był dobry w tą grę. Harry grał ją samotnie przez tak długo, ale Louis już się nauczył paru sztuczek. Po spojrzeniu bruneta, dochodził do perfekcji.

- Oczywiście, że te białe - odpowiedział, z szorstkością w głosie. - To dzień ślubu. Nie doceniasz mnie, kochanie.

I teraz Louis był cały zarumieniony. Gracz został ograny.

- A swoją drogą, dlaczego pytasz? Och, tak, nie zaczynaj czegoś czego nie będziesz w stanie dokończyć, Lou - powiedział z dozą zwycięstwa.

Louis pokręcił głową, uśmiechając się.

- Zaczynam sądzić, że nikt dzisiaj nie skończy.

Harry odwrócił się do niego z szalonym wzrokiem.

- Jesteś szalony? To ślub! Po ślubie trzeba uprawiać seks! - Powiedział niczym dziecko, któremu zabrano obiecane ciasto.

Ludzie patrzyli się na nich, ale Louis nie czuł się niekomfortowo, kiedy był z Harrym. Brunet był pewnego rodzaju tarczą dla szatyna i jego społecznych niezręczności. Sprawiał, że wszystko było takie proste, jakby nikogo nie było obok.

- Myślę, że ktoś cię wprowadził błąd, słoneczko - zachichotał. - Świeżo poślubieni uprawiają seks w swoją noc poślubną. Dla innych to opcjonalne tak jak w każdy inny dzień.

Młodszy mężczyzna wydął wargi, patrząc na Nialla i Ethana, którzy byli otoczeni gośćmi.

- Szczęśliwy głupcy, którzy są chociaż pewni jednego w swoim życiu.

Louis prawie wypluł swojego szampana z powrotem do kieliszka. Jak miał nie być zakochany w tym mężczyźnie? Misja niemożliwa. I całkowicie niepotrzebna. Harry sprawiał, że jego życie było lepsze, był jedyną osobą, z którą Louis chciał się dzielić dobrymi i złymi wieściami. Był jedynym, do którego Louis chciał wracać do domu. Harry był jego domem w każdym tego słowa znaczeniu.

- Czy myślisz, że którykolwiek z nich ma dzisiaj na sobie fikuśną bieliznę? - Zapytał młodszy, nie przejmując się świate.

Louis widział jak jakiś starszy, mijający ich pan, zachichotał. Dzięki Bogu, że nie byli już w kościele.

- Naprawdę nie chcę wiedzieć - powiedział Louis.

- Niall raz ukradł mi majtki - powiedział Harry, mrugając. - Powiedział mi, że suszarka je zjadła, ale wiedziałem je później w jego koszu na pranie.

Louis dokończył swój kieliszek i wziął kolejne dwa od przechodzącego kelnera.

- Kochanie, granice - wymamrotał. - Są tutaj z jakiegoś powodu.

- Powiedz o tym Niallowi, ukradł moje majtki.

- Chcę zapytać? - Gemma pojawiła się przed nimi z Ronem w swoich ramionach.

- Nie, proszę nie! - Błagał Louis, dając Harry'emu szampana i zabierając chłopca od jego matki. - Tutaj jest mój ulubiony chłopiec! - Uśmiechnął się, kiedy Ron dał mu buziaka w usta.

To był jego nowy nawyk. Musiał widzieć jak Harry całuje Louisa i próbował go skopiować.

- Trzymaj swojego syna w ryzach - powiedział Harry pod nosem.

- Ma crusha, Harry. To minie. - Gemma przewróciła oczami, pijąc swoją mrożoną herbatę.

- Mam nadzieję, że nie - zagruchał Llouis. - W ten sposób będę mógł wymienić jednego Stylesa na drugiego, kiedy ten pierwszy zardzewieje.

- Oddaj mi mojego syna, ty perwersie. - Gemma zaśmiała się w szoku. - H, co ty mu robisz?

- Nie miałem pojęcia co mu chodzi po głowie - wymamrotał Harry, unosząc swoje brwi na Louisa. - Wymienić na nowy? Naprawdę?

Louis zakrył swoje czerwone policzki, przytulając się do Rona, a chłopiec na to zachichotał.

- Przekupujesz mnie, Styles.

- Od teraz, jestem dla ciebie pan Styles.

Harry dokończył oba kieliszki i mrugnął do Louisa, nim poszedł do baru. Louis patrzył na jego plecy, kiedy szedł i był prawie w stanie dostrzec prześwity bielizny.

- A teraz obczajasz mojego brata tuż przede mną. - Gemma przewróciła oczami. - Miej jakąś godność.

- Przepraszam - zachichotał Louis, odwracając się do niej. - Gdzie jest Mickle?

- Rozmawia z jakimś facetem z agencji, nie chcę tego słuchać.

- Ja też nie. - Louis pokręcił głową. - Nie wierzę, że Harry zabronił mi kupić prawa do twojej książki. Jest taka dobra.

- Och, przestań mi słodzić, cieniasie. Nawet jej nie przeczytałeś.

Ron położył swoją głowę na ramieniu Louisa, widać że był zmartwiony.

- Przeczytałem pierwszy rozdział, który mi wysłałeś - przygryzł swoją wargę. - Mogę po jednym rozdziale sprawdzić czy książka jest dobra.

- Co za słodziak - wymamrotała Gemma, patrząc na swojego syna. - Myślisz, że możemy znaleźć dla niego miejsce na drzemkę.

Louis rozejrzał się po hotelu, w którym się znajdowali.

- Właściwie to sądzę, że zostajemy w tym hotelu. Możesz zapytać managera. Jeśli nie to zapłacę później za pokój, po prostu weź jeden.

- Jesteś poważny? To wygląda tak dobrze, myślałam że to mały ślub.

Louis pomyślał o budżecie na ten ślub i zachichotał.

- Idź sprawdź, zobaczymy się później.

- Trzymaj proszę oko na mojego brata. Coś bardzo się dzisiaj kręci.

Louis zmarszczył brwi, oddając Rona jego matce i patrząc prosto na bar, gdzie Harry opierał się o ladę, w swoim perfekcyjnie skrojonym garniturze i z włosami zaczesanymi w perfekcyjny nieład. Pomyślał jeszcze raz o tym obrazku i poczuł nutkę nostalgii. Harry wciąż wyglądał niczym sen, a Louis musiał się upewnić, że nim nie był.

~*~

- Więc stąd cię znam. - Barman uśmiechnął się. - Dobrze cię znowu widzieć.

- Tak. - Harry skinął głową. - Ciebie też. Minęło tyle czasu, masz dobrą pamięć.

- Masz przystojną twarz - zachichotał mężczyzna. - I nie tylko twarz, jeśli ten facet za tobą też jest do oceny.

Harry zerknął w lustro na tyłach baru. Świetny nawyk, który miał po latach pracy. Jego uśmiech powiększył się.

- W samą porę - wyszeptał. - Założę się, że będzie próbował kupić drinka z otwartego baru?

Barman Jeremy zachichotał. - Stoi.

Harry poczuł zapach Louisa, nim go zobaczył. Jego palce wykręciły się w potrzebie dotyku, ale utrzymał swoją posturę i swój wzrok na ladzie barmańskiej.

- Hej, piękny. Mogę kupić ci drinka?

Harry widział jak Jeremy kręci głową i uśmiecha się.

- Możesz, ale to nie będzie nic znaczyło.

Odwrócił swoją głowę w stronę Louisa, by zobaczyć jak jego palec znajduje się obok jego dłoni.

- To tylko drink - powiedział mężczyzna z uśmiechem w głosie. - Jak miałoby to cokolwiek oznaczać?

Dźwięk jego głosu był jak płynny karmel, a Harry upijał się jedynie od niego. Przygryzł swoją wargę, by nie uśmiechać się zbyt mocno, ale jego głupi dołeczek na pewno go zdradzał.

- W takim razie chodź, kup mi tego nic nie znaczącego drinka - powiedział w końcu patrząc Louisowi w oczy i czując ogień w swoim żołądku.

Louis uśmiechał się tak jasno, zmarszczki przy jego oczach pogłębiły się tak jak w dniu, kiedy się poznali. Widział jak Louis trzęsącymi się dłońmi wyciąga swój portfel i przekazuje pieniądze barmanowi z skinięciem na whiskey z tonikiem Harry'ego.

- Proszę pana to otwarty bar - powiedział Jeremy szybko zerkając w stronę bruneta.

Uśmiech Louisa jedynie się powiększył.

- Musisz sobie ze mnie żartować - wyszeptał, sprawiając że Harry zachichotał w swój kieliszek. - W takim razie to zatrzymaj. I daj naszej dwójce cokolwiek on ma.

- Oczywiście.

Harry chichotał mocniej, kiedy Jeremy odszedł na drugą stronę baru i odwrócił się prawidłowo do Louisa.

- To było zabawne - powiedział, kładąc swoją dłoń na tej Louisa. - Cieszę się, że pamiętasz jak to wyglądało. To oznacza, że demencja jeszcze nie przejmuje nad tobą całkowitej kontroli.

- Ha, ha, ha. - Louis przewrócił oczami, podchodząc bliżej i szczypiąc lekko talię Harry'ego. - Naprawdę jesteś zły przez to co powiedziałem o Ronie?

Harry wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, powoli liżąc swoje wargi.

- Jeżeli mówimy o tym, że chcesz molestować mojego siostrzeńca to nie wiem. Ty mi powiedz.

- To był głupi żart. Wiesz, że jestem w tym beznadziejny.

Harry przejechał swoim placem po serdecznym palcu Louisa i przygryzł swoją wargę.

- Jest dobrze, nie zadręczaj się tym.

- Więc to nie jest część żartu, tak?

Przewrócił oczami.

- Nie boję się o to, że znajdziesz kogoś młodszego. - Louis uniósł brew. - Mam na myśli, nie jesteś Leo DiCaprio, prawda?

Szczęka Louisa opadła na to co Harry kpiącym tonem zasugerował, ale niczego nie powiedział, ponieważ ich drinki zostały położone na ladzie obok ich złączonych dłoni.

- Proszę bardzo, panowie.

Louis zerknął na drinka Harry'ego, pod którym znajdował się banknot.

- Czy to twoja cena? - Zmarszczył brwi. - Bardzo subtelnie.

Młodszy mężczyzna zabrał banknot spod drinka i włożył go do słoika na napiwki.

- To była moja wygrana za zakład z Jeremym.

- Co za zakład? - Louis zachichotał, patrząc jak barman obsługuje dwie panie po drugiej stronie baru.

- Że będziesz próbował zapłacić za drinki. Właściwie to była część gry.

- Część... czekaj! Robiłeś to wcześniej? Tej pierwszej nocy?

Harry uśmiechnął się, odwracając wzrok i pijąc nonszalancko swojego drinka.

- Może.

Louis po prostu pokręcił głową. - Jesteś niemożliwy. Skąd wiedziałeś?

To było takie zabawne, że Louisa nawet śmieszyła myśl o niewiedzy Harry'ego.

- Ponieważ wiedziałem co próbujesz zrobić - wzruszył ramionami. - Myślisz, że mężczyzna kupuje drinki, by zyskać kogoś uwagę? Tu wszystko chodzi o pieniądze i o małą ścieżkę, by to pokazać. - To sprawiło, że Louis zmarszczył brwi i wziął długiego łyka.

- Więc to właśnie robiłem? Pokazywałem ci, że mam pieniądze.

Harry uśmiechnął się nieśmiało. - Nie mam pojęcia co tam robiłeś, Lou. Wydawałeś się być taki poza grą.

- Przepraszam bardzo - uniósł brew. - Jeśli dobrze pamiętam to powiedziałeś, że jestem obiecujący.

- Nie, wcale tego nie miałem na myśli. - Harry pokręcił głową, patrząc jak Louis przygryza w zamyśleniu swoją wargę.

Powiedział Louisowi, że jest obiecujący, ponieważ widział ilość pieniędzy w jego portfelu i jego słodki uśmiech, nie było tam żadnego romansu. Prosta matematyka. Słodki gość z pieniędzmi jest lepszy niż stary perwers z pieniędzmi. Nauczyciel Harry'ego ze szkoły średniej powinien być z niego dumny. Louis jednak nie musiał tego wiedzieć.

- Więc co miałeś na myśli? - Mężczyzna oczywiście musiał zapytać.

Harry wzruszył ramionami. - Że byłeś dobrym towarzystwem.

- Nie próbowałem być fajny, kochanie.

- Och, ale byłeś. - Zachichotał na wspomnienie. - Powiedziałeś, że przyszedłeś ocalić mnie przed nudą czy coś takiego. Mój rycerz w lśniącej zbroi - przygryzł swoją wargę, udając niewinność.

Louis przewrócił oczami, biorąc kolejnego łyka. - Gdybym był dramatyczny to dlatego, bo nie pozostawiłeś mi żadnego innego powodu. Byłeś taki intrygujący i pełen sekretów. Trochę za bardzo, moim skromnym zdaniem.

- Ponieważ byłem łatwy, Lou. Ale musiałem ci dać jakieś wyzwanie, prawda? Wciąż byłeś zbyt ślepy żeby to zrozumieć. Musiałem cię wyciągnać na zewnątrz i zostawić samego.

Mężczyzna przygryzł swoją wargę, odwracając na chwilę wzrok.

- Więc to wszystko było grą?

Uśmiech Harry'ego się skrzywił. - Nie wszystko, naprawdę mi się podobało droczenie.

- To ci zostało - skinął głową.

- I - Harry uśmiechnął się, łapiąc Louisa za podbródek, tak by patrzyli sobie w oczy. - Byłem zdeterminowany, by się do ciebie dostać, więc mogłem naciskać zbyt mocno. Trochę na końcu przesadziłem, prawda?

- Tak jak wciąż to robisz. - Louis uśmiechnął, przewracając oczami.

Harry puścił podbródek Louisa, klikając swoim językiem. - Widzisz, a myślałem, że tylko cię zasmucam i jesteś tutaj tylko po to żeby się ze mną pieprzyć.

- Chciałbyś. - Louis uśmiechnął się, machając do kogoś.

I miał całkowitą rację. Harry naprawdę chciałby teraz pieprzyć Louisa. I w każdej innej chwili.

- Więc masz tutaj jakąś kryjówkę? - Zapytał Harry, kręcąc w dłoni swoim drinkiem.

- Nie, jestem tutaj pierwszy raz. Ale zawsze możemy coś znaleźć. To będzie nasza nowa kryjówka. - To sprawiło, że młodszy mężczyzna poczuł się ciepło. Nasza. Dzielili teraz wiele rzeczy.

- Zawsze jest łazienka - powiedział Harry, by patrzeć jak Louis wykrzywia twarz.

- Wiesz jaki mam stosunek do łazienki. Nie dostaniesz nic czego tak naprawdę chcesz.

I tak jak Harry lubił jak Louis mu odmawiał, jak musiał podążać za jego rozkazami, naprawdę chciał szatyna dla siebie. Może coś na skraju, ale wystarczająco, by Louis poczuł się bezpiecznie. - Porozglądajmy się zatem.

To zajęło trochę czasu, głównie dlatego, bo obydwoje zostawali zatrzymywani przez prawie każdą grupkę ludzi po drodze. Harry rozmawiał ze swoimi muzycznymi znajomymi, a Louis z tymi biznesowymi wymieniał uściski dłoni. W końcu po pół godzinie udało im się dojść na zewnątrz, gdzie słońce już zaszło, a światła były przygaszone, by mogły się rozpocząć tańce.

- Gdzie wasz dwójka się wybiera? - Usłyszeli mocny Irlandzki akcent i zatrzymali się.

- Cholera - wymamrotał Harry, odwracając siebie i Louisa.

To była bardzo strategiczna pozycja, ponieważ Harry miał na sobie swoje ciasne spodnie i już był twardy przez samą myśl o tym co mógł zrobić z Louisem z taką liczbą osób wokół. Może miał też coś do seksu na zewnątrz. Musiał to odkryć, a teraz Niall zastawił mu drogę.

- Nigdzie, po prostu chcieliśmy znaleźć jakieś ciche miejsce, by zadzwonić do Gem na temat Rona - wypalił Harry, nie będąc pewnym czy to było wiarygodne.

- Widzę. - Niall skinął głową, był jedyną osobą tak dobrą w kłamaniu jak Harry. - Powiedz jej żeby wzięła Mickle'a i przyszła tutaj. Chciałbym tu zatańczyć.

- Tak zrobimy. - Louis uśmiechnął się, machając do Nialla.

Spojrzeli na siebie, kiedy Niall wykrzyczał ostatnie słowa.

- Macie pokój, wiecie!

Harry zachichotał, zauważając rumieniec Louisa, nawet przy tym przyciemnionym świetle.

- Byliśmy niegrzeczni - wyszeptał, odwracając się tyłem do Louisa i przenosząc ich za budynek w pustynną część ogrodu.

- Ktoś tutaj za bardzo się z tego cieszy.

- Winny. - Harry przejechał nosem po szyi Louisa. - Jaka będzie moja kara?

Usłyszał jak Louis przełyka. Harry kochał oddawać siłę, ale w tych małych momentach jak wcześniej i później bardzo dobrze się czuł, wiedząc że posiada pełną kontrolę. Jego słowa sprawiły, że serce Louisa zabiło szybciej, jego palce i wargi przeszedł dreszcz. Harry nigdy nie czuł takiego rodzaju siły przed szatynem. Był dobry w kierowaniu, ale z Louisem zawsze było coś więcej.

- Właściwie to mam dla ciebie prezent - wyszeptał Harry do ucha Louisa.

- Sądzę, że się z niego ucieszę, jeśli musimy się zakopać głęboko w krzakach. - Louis uśmiechnął się w cieniu.

Harry zdjął swoją marynarkę i wyciągnął z niej małe pudełeczko, bardzo podobne do tego, które Louis miał na pierścionki. Szatyn uniósł brew.

- Co to jest? - Zapytał, ściągaj swoją marynarkę i zarzucając ją na gałąź wierzby, pod którą się obecnie znajdowali.

Było perfekcyjnie. Liście były grube i nikt z zewnątrz nie mógł ich widzieć w tej ciemności.

- Zapal światło na swoim telefonie - zasugerował Harry.

- Lubię tą ciemność - wyszeptał Louis, idąc za bruneta i przytulając się do niego blisko.

Harry złapał za jedną z dłoni szatyna i otworzył ją, by położyć tam pudełeczko. Louis mruczał, całując szyję bruneta.

- Myślę, że wiem co tu masz - jego głos przerwał dreszcze na skórze Harry'ego.

- W mojej kieszeni jest lubrykant - powiedział, wieszając swoją marynarkę obok tej Louisa i pochylił się, sprawiając że jego tyłek otarł się o kutasa szatyna. Najlepsze uczucie na świecie. Zaraz obok Louisa w nim.

- Ktoś tu jest chętny - zachichotał mężczyzna.

- Jak zawsze - powiedział Harry, machając swoim tyłkiem przy Louisie.

- Chcesz żebym już teraz w ciebie wszedł?

-Tak, proszę.

Louis położył swoją dłoń na przodzie spodni bruneta, odpiął jego pasek i ściągnął materiał w dół, by uwolnić tyłek Harry'ego.

- Skoro tak ładnie prosisz - wymamrotał Louis, masując pośladki bruneta. - Chciałbym zobaczyć tą śliczną koronkę.

- W takim razie włącz światło. - Harry przewrócił oczami, częściowo dlatego, bo Louis ocierał się o jego udo, a częściowo dlatego, bo mówił już Louisowi by to zrobił.

Nie oczekiwał klapsa. Jednak było to miłą niespodzianką.

- Nie pamiętam żebym pytał cię o opinię, Harry.

Młodszy mężczyzna kochał swoje imię wychodzące z ust Louisa. Jednak w tego typu momentach wiedział, że to nie było 'dobry chłopiec' albo 'kochanie' ani jego ulubione 'słodka istoto'. Harry musiał popracować nad skalą.

- Przepraszam, panie.

Louis ponownie pomasował jego tyłek, nim przesunął jego majtki na bok i poprowadził swój wskazujący palec wokół jego wejścia. Wszystkie jego zmysły były wyostrzone, ponieważ nic nie wiedział i wciąż był świadomy tego, że w każdej chwili ktoś mógł na nich wpaść.

- Rozłóż dla mnie swoje nogi - rozkazał Louis swoim powolnym głosem, sprawiając że Harry'emu ugięły się kolana.

Brunet zrobił tak jak mu powiedziano i usłyszał jak Louis rozrywa torebkę lubrykantu.

- Otworzę cię teraz - powiedział. - Musisz być cicho i musisz być grzeczny. Możesz to zrobić? - Harry skinął głową, ale został nagrodzony jedynie ostrym klapsem w tyłek. - Słowa.

- Tak, panie! - Jęknął, dostając kolejnego klapsa.

- Wiesz w ogóle co oznacza cisza?

- Tak, pa-panie - powiedział Harry o wiele ciszej, teraz dostrzegając głupawy uśmiech, którego Louis nie mógł dostrzec. Tego teraz potrzebował - być Louisa. Mieć go w taki sposób w jaki tylko on mógł go mieć. Harry miał ciężki dzień. A właściwie ciężki miesiąc. Nawet jeśli on i Louis rozmawiali o przywiązaniu do siebie na wyższym poziomie, Harry zachowywał się jak najlepiej. Odpowiadał na pytania Louisa, zapraszał przyjaciół i pozwalał szatynowi na zobaczenie jego prawdziwego życia. Zdał sobie sprawę z tego, że próbował je przed nim ukryć, podświadomie ukrywał to przed Louisem. Jego problemy nigdy nie odeszły, a szatyn był zraniony, więc teraz Harry był tak szczery, że go to przerażało.

Ślub nie pomagał. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie jest zazdrosny. Chciał, by Louis był jego, chciał przestać się martwić o to, że mężczyzna ucieknie. Dlatego też, gdy dowiedział się, że Zayn i Gigi się zaręczyli, był bardzo ostrożny ze swoją reakcją. Ich dwójka spotykała się od roku, więc Harry zapytał Louisa czy sądzi, że się spieszą ze ślubem. Szatyn wydawał się być zaskoczony pytaniem. 'Jeśli wiesz to wiesz'. Harry wiedział i naprawdę chciał, by Louis był po tej samej stronie.

- Przestań się kręcić albo sprawię, że będzie to trwało bardzo długo - warknął Louis, sprawiając że dreszcze przeszły przez skórę Harry'ego. - Mógłbym być już w tobie, gdybyś był stabilny.

Harry zamarł w miejscu. Nawet nie wiedział, że 'wewnątrz' było opcją.

- Tak, kochanie, chcę cię tutaj pieprzyć - powiedział Louis, wprowadzając trzeci palec do innych, sprawiając że brunet przygryzł swoje ramię. - Wypełnię cię i założę zatyczkę na swoje miejsce, więc będziesz mógł chodzić wypełniony. To tego chcesz, słodka istoto?

Harry'ego fascynowało to jak Louis nauczył się do niego sprośnie mówić. Szatyn przez większość czasu był bardzo cichy. Jednak w ostatnim czasie dostawał najlepsze sprośne gadki podczas normalnych czynności i stawało się jedynie lepiej. Ponieważ Harry znał naturalną nieśmiałość Louisa, ale jako jedyny poznał tę jego inną stronę.

- Tak! - Jęknął Harry. - Tak, Lou, proszę.

Louis wykręcił swoje palce przy słodkim miejscu Harry'ego, a słowa bruneta stały się cichym krzykiem. - Właśnie to zamierzam zrobić.

Wyciągnął swoje palce, sprawiając że Harry jęknął na nagłą pustkę, ale to nie trwało długo. Brunet był tak zamyślony 'LouisLouisLouis', że całkowicie przegapił moment, w którym szatyn rozpiął swoje spodnie. Kiedy więc Louis wszedł w niego jednym płynnym ruchem, Harry krzyknął i opuścił swoją głowę na dłonie.

- Kurwa - jęknął Louis, o wiele ciszej niż Harry.

Nie dał mu chwili na przyzwyczajenie się, nim zaczął się w niego wbijać w szybkim tempie. Harry nie wiedział czy to drzewa się ruszały czy świat wokół niego.

- Mój słodki chłopiec - powiedział Louis, łapiąc za sutek Harry'ego i szczypiąc go tak, by ból przyjemnie powędrował do jego penisa. - Zawsze taki dobry dla mnie. Dajesz mi prezenty, mimo że sam jesteś prezentem.

Harry nie był pewien dlaczego jęczał, pod wpływem słów Louisa czy od tego jak z każdym ruchem uderzał w jego prostatę.

- Twój - powiedział. - Cały twój.

- Mój - potwierdził Louis, przejeżdżając swoją dłonią po erekcji Harry'ego. - W pięknej, białej koronce niczym panna młoda w dniu ślubu.

- Tak - zajęczał Harry.

- Jaką śliczną panną młodą byś był.

- Kurwa, Lou! - Harry przewrócił oczami, będąc tym wszystkim przytłoczony. Louis pocierał jego penisa w tym samym rytmie, w którym go pieprzył, a Harry był tak blisko.

Trochę czasu zajęło mu to, by dać Louisowi pełną siłę do robienia wszystkiego samemu, Harry był zawsze gotowy do przejęcia inicjatywy, ale oddanie jej sprawiało, że był taki delikatny i wrażliwy. Mógł się teraz w pełni zrelaksować. I okazało się, że zrelaksowany Harry mógł dojść prawie na zawołanie. Szczególnie bez tych ohydnych tabletek. Brunet ich nienawidził. Był przekonany, że niektórym ludziom pomagały, ale każda sytuacja była inna.

- Jesteś blisko, kochanie - powiedział Louis, nie zmieniając swojego tempa. - Jesteś gotowy, by być wypełnionym, prawda?

- Och, kurwa, kurwa, ku... - Harry doszedł tak szybko, że jego ciało było gotowe do upadku. Jednak Louis go szybko przytrzymał.

- Chryste! - Jęknął Harry, ponieważ wciąż dochodził i teraz Louis był nawet głębiej.

- Mój dobry chłopiec, moja słodka istota, ach...

Uczucie dochodzącego Louisa nigdy mu się nie zestarzeje. Harry był dziwką dla spermy Louisa i to było oczywiste. Kiedy szatyn się wysunął, brunet zacisnął swoje pośladki, by żadna kropla nie wyleciała.

- Zrelaksuj się, kochanie. Pozwól założyć mi zatyczkę - Louis zachichotał, masując jego wrażliwy tyłek.

Harry zrobił wydech i jęknął, czując zatyczkę blisko swojej wrażliwej prostaty. Nie zbyt blisko, aby go powstrzymać przed chodzeniem, ale zdecydowanie wystarczająco blisko, by powstrzymać go przed siedzeniem.

- Proszę bardzo. - Louis pochylił się, by poprawić koronkę i pocałował pośladek bruneta. - Cały mój, w środku i na zewnątrz.

Harry czuł się dokładnie w ten sposób. To było niebiańskie. Louis pocałował jego włosy, jego ramię, czekał aż Harry wróci do zmysłów.

- Weź papierosa - powiedział, nie będąc w stanie teraz wstać. - Potrzebuję chwili.

Louis zachichotał obok niego i stanął pod dużym drzewem, pociągając swoją koszulkę z powrotem na miejsce.

- Myślę, że rzuciłem - powiedział nonszalancko.

- Co? - Harry zabrał sobie włosy z twarzy i zerknął w górę, gdzie Louis sprawdzał swój telefon.

Mężczyzna wzruszył ramionami. - Chcę być dłużej obecny. To była długa droga, ale i tak musiałbym rzucić, kiedy będziemy mieć dziecko.

Dziecko?

- Dziecko - krzyknął Harry. - Będziemy mieli dziecko?

Louis spojrzał na Harry'ego z tym połowicznym uśmiechem, który oznaczał same dobre rzeczy.

- Z pewnością jakieś będziemy mieć, jeśli będziemy się starać - uśmiechnął się. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że to trzeci raz w ciągu 24 godzin, kiedy się pieprzymy?

Harry zmarszczył brwi, licząc. Jeden raz wczoraj przed pójściem spać, wszystko było ciche i intymne, ponieważ Gemma, Mickle i Ron spali w pokoju obok. Drugi raz rano w samochodzie, kiedy Louis udawał, że czegoś zapomniał, więc on i Harry mogli się wślizgnąć na parking i zrobić to na tylnych siedzeniach. Użyli prezerwatywy, by zminimalizować czyszczenie, a Harry się dąsał przez całą drogę powrotną do sklepu.

Louis miał rację, jeśli w jakiś sposób mieli oszukać matkę naturę to na pewno, by to odkryli.

- Noc jest młoda. - Harry wzruszył ramionami.

- Cóż, ale ja nie. - Louis pokręcił głową. - Jeśli chcesz jeszcze coś dzisiaj ode mnie dostać to lepiej zrób to sam.

Harry uśmiechnął się, podejmując wyzwanie.

Harry'emu wciąż nie było mało wszechstronności Louisa. Młodszy kochał być na dole, ale z drugiej strony tyłek szatyna wołał go od pierwszego dnia.

Widział tego dnia Louisa na scenie i grał małego szpiega, chodząc za mężczyzną tylko po to, by podziwiać widoki. A co to jest za widok, gdy patrzysz na niego z boku. Dopasowany garnitur, który idealnie na nim leżał. Harry był tak wdzięczny nieznanej sile, która sprawiła, że mężczyzna zdjął swoją marynarkę, ponieważ jego tyłek wyglądał apetycznie i wspaniale.

Harry jadł Louisa, kiedy tylko mógł, ale bycie w jego wnętrzu, uczucie i widok tego jak jego pośladki podskakują pod wpływem jego pchnięć, to było coś nie do opisania. Tak jak wiele rzeczy w ich związku to nie przychodziło z łatwością. Tak jak wiele rzeczy w ich związku by mogło. Gdyby rozmawiali.

Zamiast tego Harry zaczął zostawiać małe wskazówki i jedynie zmieszał Louisa. Na przykład wkładał w niego palec, kiedy Louis go pieprzył. Otrzymał wtedy zmarszczenie na twarzy szatyna i związane rękę. Albo pieprzył Louisa swoim językiem i nalał lubrykantu tylko po to żeby 'posmakować'. Louis za każdym razem przed seksem zaczął brać prysznic. Harry obawiał się, że jego skóra się wysuszy.

Więc kiedy jednej nocy Harry w końcu zapytał Louisa czy lubi być na dole był zaskoczony słysząc śmiech i zdecydowane 'och, tak'. Musiał włączyć lampę, by szatyn widział jego zmieszanie. Okazało się, że podczas swoich poprzednich związków Louis prawie zawsze był na dole. Co w przeciągu chwili sprawiło, że Harry poczuł się zazdrosny. Pieprzył szatyna tej nocy i następnego poranka. Mężczyzna wyraźnie kulał i brunet nie mógł mieć tego dość. Przyniósł Louisowi do pracy poduszkę, sprawiając że Zayn chichotał całą drogę do biura.

- Widzę, że kochasz ten pomysł - powiedział Louis, pomagając Harry'emu wstać i poprawił jego jeansy z pomocą światła z jego ekranu. - Możesz sobie wyobrazić jak cię pieprzę, kiedy masz w sobie zatyczkę?

Oczy Harry'ego się rozszerzyły. Dlaczego o tym nie pomyślał?

- Robię się twardy - powiedział, sprawiając że Louis pokręcił głową.

- Zachowaj to. Musimy wrócić i być dobrymi chłopcami. - Louis podszedł bliżej, dając Harry'emu buziaka.

Harry nie dostał dzisiaj wielu buziaków, to tak, jakby byli zbyt zajęci pieprzeniem, aby się całować. Dlatego też przytulił mężczyznę do swojej klatki piersiowej i pocałował go głęboko, szybko, by włożyć swój język do jego ust i posmakować whiskey.

- Harry! - Usłyszeli z niewielkiej odległości. - Louis! Niall powiedział, że jesteście gdzieś... Och, tu jesteście! - Mickle wszedł do środka z ciasnym uśmiechem. - Przerwałem w czymś?

Harry podniósł palec do rogu swoich ust. - Nie, jest w porządku.

Louis zachichotał, był uwięziony między gałęzią a torsem Harry'ego.

- Drużbowie potrzebują cię do... czegoś - Mickle wymamrotał ostatnią część. - Więc jeśli możecie...

- Za chwilę będzięmy. - Louis skinął głową, patrząc jak mężczyzna odchodzi. - Niall jest kutasem za wysłanie tego biednego chłopaka na rychłą śmierć.

- Pewnie, że jest. - Harry przewrócił oczami. - Czego on ode mnie chce? Myślałem, że ceremonia się skończyła. Nawet zrobiliśmy już wszystkie zdjęcia.

- Nie wiem. - Louis wzruszył ramionami. - Może coś na ostatnią chwilę.

Harry jęknął, ściągając swoją marynarkę i ruszył do wyjścia z ich słodkiego niebo.

- Czekaj, twój pasek. - Louis zatrzymał go obok budynku.

Harry spuścił wzrok, by dostrzec swój rozpięty pasek i przygryzł swoją wargę, patrząc na Louisa przed sobą, który poprawiał to za niego.

- To na pewno będzie niezręczne - wymamrotał, poprawiając włosy Louisa. Mężczyzna trzymał swoją wargę między swoim zębami, był bardzo skoncentrowany na swoim zadaniu. - Wszystko w porządku?

- Ze mną? Tak - zachichotał. - Po prostu czuję się wykończony.

Harry uśmiechnął się. - Pamiętaj, że mówisz do matki swojego dziecka.

Louis przewrócił oczami. - W pierwszej chwili zadzwonimy do naukowców. Idź przekazać dobre wieści, Niallowi.

Harry polizał swoje wargi, przenosząc się w stronę dźwięków imprezy. Ku jego zaskoczeniu ludzie wciąż tańczyli.

Nawet Gemma kręciła Rona, który miał na sobie wielkie, puchate słuchawki. Niall trzymał gitarę, a Harry przewrócił oczami.

- Tutaj jesteś, gwiazdo rocka - powiedział pan młody. - Twoje włosy to istny bałagan.

- Haha, czego potrzebujesz żartownisiu. Niczego nie zagram. Na litość boską, zapłaciłeś za zespół.

Niall przewrócił oczami. - Ojj, co z ciebie za kolega. Nie wiem co Louis sobie myśli. - Zabrał gitarę i odłożył ją na haku. - Zamierzamy rzucić bukietem.

Harry zmarszczył bwi. - Już go zgubiłeś?

Niall odwrócił się do niego z wielkim głupim uśmiechem na swojej twarzy. - Jest tutaj. - Wskazał na namiot muzyków zaraz obok sceny. - Mógłbyś dla nas po niego pójść?

Harry uniósł brew. - Jaka z ciebie księżniczka.

Podszedł do namiotu, dostrzegając że muzyka przestała grać i kilkoro ludzi podeszło do sceny. Harry nawet nie wiedział dlaczego Niall chciał rzucać bukietem. To była głupia tradycja, zważając na to, że jedynie połowa gości była hetero. To się zamieni w rzeź. Szedł, przeklinając pod nosem i poprawiając kwiaty, kiedy zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje.

Było tak cicho.

Uniósł wzrok, by dostrzec każdą osobę, która patrzyła w jego stronę. Przywarła do niego myśl, że coś musiało być na jego koszuli albo nawet marynarce. Gemma patrzyła na niego z pieprzonymi łzami w oczach, a Niall to filmował. Przyłożył bukiet jeszcze bliżej swojej twarzy, próbując znaleźć Louisa i zasygnalizować mu 'pomocy', ale potem ktoś tuż przed nim kaszlnął. Harry podskoczył, patrząc rozszerzonymi oczami na Louisa. Na jednym kolanie. Z pierścionkiem w swojej dłoni.

- Harry Edwardzie Styles! - Zaczął z pięknym rumieńcem na swoich policzkach. - Czy...

- O mój Boże! Co do kurwy? - Krzyknął Harry, rozglądając się.

Ludzie zaczęli się śmiać, Niall upuścił swój telefon, a tuż za nim Ethan obgryzał swoje paznokcie. Gemma uderzyła się w twarz, a Ron próbował zrobić to samo, papugując swoją mamę.

- Lou - wyszeptał Harry, podchodząc bliżej i trzymając kwiaty bliżej swojej klatki piersiowej. - Czy ty mi się oświadczasz?

Louis mrugał na niego, a jego ramiona były napiętę. - Tak, jeśli dasz mi dokończyć.

To brzmiało niczym pytanie i kiedy Harry się tak w niego wpatrywał to widział lęk w jego oczach. Nagle zdał sobie sprawę jakie to musiało być dla niego przerażające. Każda osoba na ślubie patrzyła teraz na niego. Harry kochał uwagę, ale Louis się przed nią ukrywał. A teraz robił to w ten sposób, by było to jak najlepsze dla Harry'ego. Sama myśl sprawiła, że brunet zrobił ostatni krok w jego stronę i upadł na kolana przed mężczyzną.

-Przepraszam - powiedział, dotykając trzęsącej się dłoni szatyna. - Proszę, kontynuuj.

Louis zamknął oczy, kiedy dostrzegł uśmiech Harry'ego. Zachichotał nerwowo i zrobił głęboki wydech.

- Harry Edwardzie Styles, kocham cię całym swoim sercem. Nie mogę się doczekać aż zacznę z tobą swoje życie, ponieważ jesteś jedyną osobą, która sprawia, że to życie jest coś warte. - Przygryzł swoją wargę, jego wzrok był nieśmiały, a policzki zaciśnięte w nerwowym uśmiechu. - Czy sprawisz, że będę najszczęśliwszym mężczyzną na Ziemi i wyjdziesz za mnie?

Harry mrugał, sprawiając że jego oczy tylko bardziej łzawiły. Był przekonany, że to sen. Jednak trzęsąca się dłoń Louisa pod jego własną była tak prawdziwa, a jego wzrok był pełen obaw, Harry był w stanie przeczytać każdą jego myśl.

- Uszczypnij mnie - wyszeptał.

- Co? - Louis zmarszczył brwi.

- Powiedziałem, uszczypnij mnie. Muszę wiedzieć, że to jest prawdziwe. - Harry zachichotał.

Louis uśmiechnął się i odwrócił dłoń Harry'ego, by wślizgnąć palce pod jego marynarkę i uszczypnął skórę. Ból był słodki. Brunet zamknął swoje oczy, uśmiechając się.

- Więc? - Louis przechylił swoją głowę.

Harry ponownie na niego spojrzał i skinął głową.

- Cholera tak - wyszeptał. - Wyjdę za ciebie.

Wyraz twarzy Louisa w przeciągu chwili zmienił się z pewnego obaw na czyste szczęście. Złapał twarz Harry'ego i pocałował go. To był pocałunek pełen łez, gdyż obydwoje płakali, ale brunet nie chciałby tego w żaden inny sposób. Tłum zaczął wiwatować i klaskać, sprawiając że Louis oprzytomniał wystarczająco, by przerwać żarłoczny pocałunek i wrócił do spraw.

- Daj mi swoją dłoń, muszę założyć pierścionek.

- Czekaj, pozwól mi. - Harry ściągnął pierścionek ze swojego serdecznego palca i dał go Louisowi, tylko po to, by ściągnąć wszystkie inne pierścionki. - Przepraszam, przepraszam.

Louis zaśmiał się. - Jest dobrze słodka istoto.

Szatyn założył mu pierścionek, a Harry zdecydowanie nie był gotowy na to, by przestać płakać.

- O mój Boże, jest wielki! - Gemma już znajdowała się obok nich. - Nie mogę uwierzyć w to, że weźmiesz ślub, H. I Ron będzie miał teraz dwóch wujków!

Przytuliła ich śmiertelnie mocno, gdy Mickle podszedł do nich z Ronem w swoich ramionach. A za nim jeszcze kilka osób, więc Harry i Louis wstali, otrzymując od nich gratulacje.

- Więc. - Zayn klepnął Louisa po ramieniu. - Zróbmy podwójny ślub. - Gigi i Harry spojrzeli na niego zszokowani. - Jezu, tylko żartowałem! - Pomachał dłonią. - Chociaż moje konto bankowe doceniłoby ten humor.

Gigi skrzyżowała swoje ramiona. - W takim razie spróbuj je poślubić.

Niall i Ethan podeszli do nich, by im pogratulować. Niall pocałował Louisa w obydwa policzki, sprawiając że Harry poczuł konieczność ataku.

- Przestań, on jest prawie zamężny!

Niall zacichotał. - Przepraszam, nie widziałem obrączki na jego palcu, księżniczko.

To się nie zmniejszyło póki zespół nie zaczął znów grać i każdy ruszył na parkiet. Jednak nawet wtedy Harry nie był w stanie prześlizgnąć się z Louisem do ich pokoju.

- To czas na wolny taniec. Zróbmy miejsce dla naszej pary młodej i dla tych co niedługo się pobiorą - powiedział piosenkarz do mikrofonu.

Harry przewrócił oczami, ale Louis uśmiechnął się obok niego. W jakiś sposób czuł się komfortowo z tą całą uwagą.

- Nie mogę uwierzyć, że powiedziałeś 'tak' - wyszeptał, kiedy poruszali się w powolny rytm piosenki. - Tak się denerwowałem, że uznasz mnie za szalonego.

Harry zmarszczył brwi, całując ucho Louisa. - Dlaczego tak sądzisz?

Mężczyzna wzruszył ramionami. - Nie wiem. Może to była twoja reakcja na Zayna i Gigi. Myślałeś, że się spieszą. A my jesteśmy razem zaledwie pół roku.

- Powiedziałem to tylko po to, gdybyś tak myślał. - Harry pokręcił głową. - Poślubiłbym cię w ciągu sekundy.

Louis spojrzał na niego, jego wzrok był jasny i szczęśliwy. - Naprawdę?

- Myślę, że już powiedziałem 'tak', głupku. - Harry uśmiechnął się. - Wciąż nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to w taki sposób.

- Masz na myśli tłum? Niall stwierdził, że to pokochasz.

- Och, uwierz mi, że tak. Nie to miałem na myśli.

- W takim razie co? - Zapytał Louis unosząc brew do uśmiechniętego Harry'ego.

Brunet patrzył na zmarszczki przy jego oczach i na to jak pod wpływem światła zmieniły kolor z niebieskiego na zielony. Ponownie pocałował Louisa tylko dlatego, bo mógł. Muzyka, tłum, wszystko to nie miało znaczenia, jeśli Harry miał szatyna w swoich ramionach. Nie był w stanie przestać wpatrywać się w jego śliczną twarz. Następnie przytulił go i wyszeptał do jego ucha. - Nie wierzę, że zaręczyliśmy się w dniu, w którym mam w sobie zatyczkę na ślubie.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

PS Pierwszy rozdział części drugiej pojawi się 6 kwietnia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top