Rozdział 15

Louis zwykł nienawidził piątków. Był świadomy tego, że to bardzo kontrowersyjna opinia, to dlatego trzymał ją dla siebie. Piątki go irytowały, to przez ludzi w pracy i jego własne niekompletne zadania. Każdy był zbyt zrelaksowany i wszystko kończyło przesunięte na następny tydzień, a Louis lubił mieć wszystko zrobione. Nie był w stanie odpoczywać wiedząc z iloma problemami będzie musiał się zmierzyć w poniedziałek. Każda osoba była więc beztroska i radosna z powodu weekendu. To było jednocześnie powodem jego niedzielnych bólów głowy. I był nie do wytrzymania w biurze z tego powodu.

Jednak dzisiaj popołudniu był jednym z najbardziej podekscytowanych wyjściem.

- Zadzwonił? - Zapytał Louis w chwili, kiedy jego sekretarka była w zasięgu słuchu, więc praktycznie krzyczał na cały korytarz.

- Nie - odpowiedziała Liza, tak samo jak dwa razy wcześniej.

- Powiedział, że skończy za jakąś godzinę, a minęło jakieś...

- Półtorej godziny. - Udało jej się nie unieść wzroku znad monitora.

- Dokładnie! - Louis zatrzymał się przy jej biurku. - Nie jesteś podekscytowana na weekend?

Zdanie właściwie sprawiło, że spojrzała na niego z niedowierzaniem i rozdrażnieniem.

- Dobra - uniósł swoje dłonie. - Będę w swoim gabinecie, jeśli zadzwoni to...

- Przekażę go do ciebie, łapię.

- Wiesz co, naprawdę ciężko pracujesz. - Louis oparł się o jej biurko.

- W takim razie daj jej podwyżkę - krzyknął Zayn ze swojego biura.

- Och, wciąż tu jesteś? - Wszedł do środka, dostrzegając, że sekretarka Zayna już wyszła.

- Tak, zdecydowałem się skończyć parę rzeczy zanim zostawię cię na następny weekend.

- Racja, jak miło z twojej strony.

- Wiem, jestem najlepszym partnerem jakiego mogłeś mieć.

Zayn wyjeżdżał na tydzień, by poznać rodziców Gigi. Jego wyjazd był przedyskutowany tygodnie temu, ponieważ Louis nie miał absolutnie nic przeciwko, a Zayn w to nie dowierzał.

- Jesteś pewien, że nie muszę zostać? - Ponownie spojrzał zdeterminowany na Louisa. - Mogę wrócić po weekendzie, wiesz?

- Nonsens, kiedy ostatnio miałeś płatny urlop? Korzystaj z tego, Zi.

Mężczyzna patrzył jak Louis opada na krzesło przed swoim biurkiem, niczym się nie martwiąc.

- Zachowujesz się jak szaleniec.

- Wcale nie! - Louis zaśmiał się. - Dlaczego ciągle to powtarzasz?

- Ponieważ jest piątek, a ty nie masz załamania na środku biura na temat przeciągania terminów. - Pochylił się na krześle, wyliczając na swoich palcach. - Albo o tym, że zapomnieliśmy zadzwonić do Paula w sprawie scenariusza, zanim rozpoczął swój dwunastogodzinny lot albo o tym jak Liam dzwoni teraz do twojej sekretarki, aby spotkać się z drużyną.

- Jaki to ma związek z Liamem? - Zapytał Louis, odwracając wzrok.

- Ty mi powiedz. - Zayn przysunął do siebie jakieś dokumenty do przejrzenia. - Przesłał nam szorstki zarys programu, a ty dałeś go mi - pokazał Louisowi papier. - Następnie poprosił nas o tą nową nowelę i znowu - pomachał kolejnym dokumentem. - Przekierowałeś go do mnie!

- Liza to zrobiła - powiedział Louis.

- Ponieważ kazałeś jej to zrobić! - Zayn upuścił papiery i ponownie spojrzał na swojego przyjaciela. - Chodzi o to, że wasza dwójka musi porozmawiać.

- Rozmawialiśmy miesiąc temu, kiedy przypomniałem mu, że jestem z Harrym. - Louis zmarszczył brwi. - To on zaczął przezywać mojego chłopaka.

- Cóż, jeśli dobrze odczytuję jego pokręcony kod 'profesjonalnych emaili' to próbuje przeprosić.

Louis zachichotał. - Jeśli to prawda to może mi to powiedzieć prosto w twarz. Nie jesteśmy już nastolatkami.

- To prawda! Porozmawiaj z nim albo nigdzie nie wyjeżdżam.

Louis uniósł swoje brwi. - Przemyśl to, ponieważ naprawdę mnie to nie obchodzi.

Zayn wydął wargi, ale potem usłyszał pukanie. Głowy ich obydwu odwróciły się w stronę otwartych drzwi gdzie stał Harry z nieśmiałym uśmiechem na ustach.

- Hej - włożył swoje obie dłonie do kieszeni jeansów. - Przeszkadzam w czymś?

- Nie, H. - Zayn uśmiechnął się przyjaźnie. - Zabierz go już do domu, działa mi na nerwy.

Louis wstał i już znajdował się przed Harrym, sprawiając że Zayn zachichotał.

- Jak poszło? - Zapytał, zbyt podekscytowany.

- Tobie też dzień dobry. - Harry uśmiechnął się, pochylając się, by dotknąć warg Louisa.

Te małe rzeczy były teraz dla Louisa najcenniejsze. Harry przychodzący do jego biura, Harry całujący go przed jego przyjaciółmi, Harry śmiejący się z jego podekscytowania.

- Cześć - powiedział powoli Louis, nieco się uspokajając. - Chodźmy do mojego biura.

Harry skinął głową i życzył Zaynowi udanej wycieczki, zanim Louis złapał go za dłoń i przeciągnął go przez krótki dystans do swojego gabinetu.

- Liza miała zły pomysł - zachichotał, siadając na ramieniu kanapy.

- Ona ma jedynie dobre pomysły i to jest nasz problem. - Louis uśmiechnął się. Usadowił się między długimi nogami Harry'ego i pocałował go.

Harry smakował jak karmel i jaśmin, a Louis jęknął, sprawiając że brunet uśmiechnął się podczas pocałunku.

- Więc? - Louis uniósł brew.

- Więc? - Harry oddał uśmiech.

- Powiedz to w końcu. - Louis pacnął go w ramię.

Harry zachichotał, a Louis nie mógł nawet udawać, że był zdenerwowany jego zachowaniem.

- Powiedział, że musi najpierw porozmawiać ze swoimi szefami - powiedział Harry swoim długim, ochrypłym głosem.

- I?

- I, że lista ich pisarzy już jest długa i pełna.

- Ale? - Louis przejechał dłonią po ramieniu Harry'ego.

- Ale jest twoim przyjacielem i z tego powodu da mi szansę. - Harry uśmiechnął się nieśmiało i przewrócił oczami.

Uśmiech Louisa zadrżał.

- Nie z mojego powodu, Haz, nie zrobiłby tego, gdyby twoja praca by mu się nie podobała.

- Jest w porządku. Jestem wdzięczny, Lou. Szczerze mówiąc to wspaniale jest mieć taką możliwość.

Louis wyszedł do przodu i opadł na kanapę, wciąż dotykając kolana Harry'ego i patrząc na niego z dołu.

- Proszę, chociaż raz mi uwierz, kochanie. Czytałem twój tekst, jest piękny. - Louis pokręcił głową, luzując swój krawat.

Harry patrzył na niego z małym uśmiechem na twarzy.

- Wyglądasz na zmęczonego - powiedział.

- Cóż, jest koniec tygodnia.

- Ale nie byłeś zmęczony, kiedy tutaj przyszedłem. - Wstał tylko po to, by stanąć przed Louisem, obejmując jego twarz. - Nie chcę abyś żałował tego, że mi pomagasz. To co zrobiłeś było wspaniałe.

- Ale nie było to trochę poniżające? - Louis westchnął. - Zadzwoniłem w parę miejsc przed tobą. Chciałbym powiedzieć, że chcę po prostu twojego sukcesu, ale nic nie mogę na to poradzić, że próbuję ci także zaimponować.

Spojrzał na niego, by znaleźć w zielonych oczach iskierkę. Ta iskierka wydawała się być jaśniejsza niż w dniu, kiedy się poznali. Louis wtedy był pod wrażeniem. Teraz był zakochany.

- Jesteś słodki, kiedy próbujesz kupić moje uwielbienie, dając mi pieniądze - zachichotał Harry.

- Nie jestem taki cyniczny.

- Ale ja jestem.

- Przeciwieństwa się przyciągają.

Harry przewrócił oczami i usiadł na kolanach Louisa. Miał tendencję do zapominania o przestrzeni osobistej, ale Louis zdążył się już do tego przyzwyczaić, więc po prostu położył dłonie na jego udach.

- Nie musisz mi imponować - wyszeptał Harry, przejeżdżając swoim palcami po grzywce Louisa. - Praktycznie żyję na twoich kolanach od prawie dwóch miesięcy.

To sprawiło, że Louis się uśmiechnął. Przez ostatnie dwa miesiące po tym jak porozmawiali i przedyskutowali swoją taktykę, przeżył to co myślał, że nigdy nie będzie mu dane. Harry nie mieszkał z nim, ale miał swoje własne miejsce w jego garderobie oraz własną półkę w łazience. Młodszy mężczyzna przyznał, że w mieszkaniu szatyna czuł się bezpiecznie, a Louis przyznał, że towarzystwo bruneta było komfortowe.

W tych dniach przyznawał się do wielu rzeczy. Louis przedstawił Harry'ego Fizz przez telefon, mieszkała teraz w Doncaster, ale miała zamiar przyjechać i odwiedzić ich w następnym miesiącu. Pomogła Harry'emu znaleźć terapeutkę, Louis wciąż starał się z tym nie obnosić, ale brunet nie był taki pełen sekretów. Przez większość czasu to działało.

Ta część, która nie działała to ta intymna. Louis był onieśmielony. Wiedział, że spanie z Harrym to nie było talent show, ale po prostu nie mógł nie myśleć o swoim braku praktyki i o imponujących rekordach bruneta. Czuł się, jakby był ponownie w college'u. Logiczna część jego mózgu mówiła mu o jakości, a nie o ilości, jednak inna część, ta bardziej nastoletnia, wciąż była niepewna i zawstydzona.

To nie tak, że nie robili nic. Wciąż byli seksualni, ale w bardziej niewinny sposób. Okazjonalnie Harry inicjował coś więcej, ale Louis był ostrożny z tym, by nie zapędzać się dalej niż blowjob. Jeśli młodszy mężczyzna miał z tym jakiś problem to nic nie mówił.

- Przypomnij mi jeszcze raz dlaczego nie chcesz zostać piosenkarzem? Zajebiście ci poszło na karaoke w ostatni weekend.

Kręconowłosy przewrócił oczami. Cóż, nie kręciły się już tak bardzo i Louis fizycznie tęsknił za włosami Harry'ego. Wydawało się, że brunet też.

- Możemy iść do domu, zamówić jedzenie i odcisnąć nasze tyłki na kanapie?

Louis zaśmiał się, odrzucając głowę do tyłu i całując z Harry'ego ten uśmiech.

- Tak, możemy. Pozwól mi tylko zakończyć to połączenie na Skype z nowojorskim biurem.

- Nie wiedziałem, że macie biuro w Nowym Jorku. - Harry uniósł brew. - Imponujące.

- To nie moje biuro. - Poprawił go Louis, klepiąc bruneta w pupę, aby się poruszył. - To biuro jednego z naszych klientów. Dokładniej to agencji. Chociaż dużo z nami pracują.

Podszedł do stołu, a Harry usiadł na kanapę.

- Więc pracują dla ciebie? - Otworzył swój telefon, sprawdzając wiadomości.

- Nie, pracują na procentowość naszej sprzedaży.

- Och. - Harry przewinął coś na swoim telefonie, a Louis otworzył swój laptop. - Czyli pracują dla ciebie?

To powinno być denerwujące, ale Louis kochał to jak Harry czasami wpadał. To motywowało go do szybszej pracy. Czasami podczas połączenia Liza pukała i Harry zamieniał z nią kilka słów. Wskazywał Louisowi, że powinien już ją puścić do domu. Na początku Louis był zmieszany, dlaczego Harry wtrącał się w sprawy jego pracowników? I dlaczego jego pracownicy brali rady od Harry'ego? Jednak potem brunet powoli wstał z kanapy i podszedł do Louisa, siadając na skraju jego biurka.

- Co jest? - Wyszeptał Louis, wyciszając swój mikrofon.

- Dlaczego szepczesz, skoro jest wyciszony? - Wyszeptał Harry z chichotem.

- Nie wiem. - Louis uśmiechnął się. - Jesteś zmęczony? Cały czas mówią, mam nadzieję, że ich prezentacja nie jest tak długo jak mi się wydaje.

- Nie jestem zmęczony... bardziej znudzony. A ty?

Powoli ściągnąć swoją kurtkę i położył ją na biurku obok siebie.

- Co robisz? - Zapytał Louis z dozą paniki w swoim głosie, kiedy Harry rozszerzył nogi.

- Zabawiam cię, szefie. - Uśmiechnął się powoli, odsuwając krzesło Louisa od stołu.

- Zobaczą - syknął Louis.

-Wyłącz kamerę.

- Nie mogę! - Wyszeptał wysokim głosem.

- W takim razie powiedz mi żebym przestał.

Harry przechylił swoją głowę z niewinnym wyraz na swojej twarzy, pomimo tego, że w tym momencie klęczał między nogami Louisa pod stołem. Szatyn przygryzł swoją wargę.

- Uniosę kamerę - powiedział powoli. - Ale musisz być cicho.

Harry uśmiechnął się słodko. - Moje usta będą bardzo zajęte.

W taki sposób Louis włączył mikrofon i zgodził się nie tylko na nowy koncept nadchodzącej noweli, ale również na to, by Harry robił mu loda podczas spotkania. Przepadł dla tego mężczyzny.

Wyłączył mikrofon w chwili, kiedy Harry rozpinał jego spodnie i pochylił się, by przejechać swoim ustami po długości Louisa przez jego bokserki.

- Zabijesz mnie - powiedział Louis, mając nadzieję, że wyraz jego twarzy pozostał neutralny.

Słyszał mały chichot spod stołu, który był jedynym ostrzeżeniem, nim ściągnął z niego bokserki. Louis próbował oddychać, ale cała jego krew spłynęła na dół i kręciło mu się w głowie. Czuł bardzo delikatni liźnięcie na główce, a całe jego ciało przeszedł dreszcz.

Nie było łatwo siedzieć prosto w ciszy. Musiał również coś powiedzieć od czasu do czasu, ale to nie było w tej chwili jego największym problemem.

Harry się z nim drażnił. To było oczywiste po sposobie w jakim trzymał jego penisa w swojej dłoni, lizał jedynie końcówkę i składał delikatne pocałunki. Oddychał gorąco, kręcąc swoim perfekcyjnym językiem po główce, ale nie biorąc go do ust. Celowo doprowadzał Louisa do szaleństwa, czekając aż się załamie.

Czasami tak robił, taka była z niego wredota. Drażnił się, a potem zachowywał niewinni, czekając aż Louis się wścieknie i przejmie stery. To był jego sposób, by szatyn nadmiernie wszystkiego nie analizował. Więc Harry upewniał się, że Louis zapomniał o swoich niepewnościach i oddał się swojemu pożądaniu. To działało jak szwajcarski zegarek.

- Jeśli dalej będziesz tak robił to ci pomogę - jęknął Louis pod nosem, tracąc cierpliwość.

Zaskakująco Harry pozostał cicho, ale potem Louis przypomniał sobie, że mu tak kazał. Tak się drażni, ale jest taki posłuszny. Włożył swoją dłoń pod stół i złapał za krótkie loki Harry'ego, sprawiając że mężczyzna lekko jęknął.

- Otwórz - wyszeptał, nie odwracając wzroku od monitora.

Harry posłuchał i w końcu włożył Louisa między swoje wargi. Wciąż to było dla szatyna bardzo powolne, więc pchnął głowę bruneta, prawie wywijając oczami z przyjemności, kiedy Harry przełknął, nawet się nie dławiąc. Wiadomość dotarła do bruneta i teraz brał szatyna w całości niemal za każdym razem, ssał jakby to była dla niego jakaś nagroda. Louis miał problem z utrzymaniem pokerowego wyrazu twarzy.

- Poczekamy na waszą ofertę - powiedział stanowczym głosem, kiedy dotarła do niego cisza na drugim końcu połączenia.

- Oczywiście, proszę pana. Czy ma pan jeszcze chwilę, aby omówić innego naszego klienta? - Zapytała podenerwowana kobieta.

- Tak, jeszcze nie skończyłem. - Uśmiechnął się, kiedy Harry zakrztusił się jego penisem pod wpływem tego komentarza i wyłączył swój mikrofon. - Masz jeszcze pięć minut, więc dobrze je wykorzystaj - wyszeptał, opierając się o fotel.

To było błędem, ponieważ w ten sposób mógł widzieć Harry'ego. Młodszy patrzył na niego z załzawionymi oczami i szkarłatnymi policzkami, które zaciągał za każdy razem, sprawiając że ciało Louisa się trzęsło. Szatyn szybko usiadł, ale brunet ścisnął jego biodro, jakby prosząc, aby został w ten sposób. Chciał widzieć Louisa.

Ciężko było ignorować Harry'ego, kiedy był w stanie widzieć ruch jego głowy w chętnych ruchach dokładnie pod stołem, ale Louis był zdeterminowany, aby wpatrywać się w ekran na nudną prezentację jakiegoś romansidła. Jednak z każdą sekundą, w której nie zwracał uwagi na Harry'ego, rzeczy stawały się coraz bardziej interesujące. Mężczyzna rozpalał się, by Louis pokazał jakikolwiek znak tego, że na niego wpływa.

- Robisz bałagan. - Zauważył Louis neutralnym tonem.

Ku jego zaskoczeniu to sprawiło, że Harry jęknął wokół niego, przyspieszając swoje tempo, kiedy czyścił szatyna. Louis umrze na tym krześle.

- Widzę twój punkt widzenia, ale główna idea nie jest czymś czym bylibyśmy zainteresowani - powiedział Louis, włączając mikrofon. - To nie jest tak głębokie jak powinno.

W chwili, kiedy Louis ponownie wyłączył mikrofon, walczył z jękami, kiedy jego uścisk na włosach bruneta stał się bardziej stanowczy, w chwili, kiedy Harry zniżył się tak bardzo, że jego nos dotknął włosów łonowych Louisa. Dźwięki, które wydawał były obsceniczne.

- Kurwa, pozwól mi... daj mi chwilę - jęknął Louis, zamykając na chwilę swoje oczy, by powstrzymać się od dojścia w tym momencie. - Stephany, dziękuję ci bardzo, kochanie. - Zacisnął swoją szczękę, kiedy Harry przejechał swoimi zębami po skórze Louisa, mały, zazdrosny dupek. - Pomyślę o tym i skontaktuję się z tobą w poniedziałek.

- Miłego weekendu, panie Tomlinson. - Jej głos rozdzwonił się po pokoju.

- Dzięki, tobie też, pa.

Zamknął swój komputer tak szybko jak to było możliwe i przewrócił woje krzesło, sprawiając że Harry prawie upadł na podłogę. Przytrzymał się krzesła dla stabilności.

- Jesteś z siebie zadowolony? - Louis uniósł brew, jęcząc, kiedy zauważył ścieżkę śliny łączącą usta Harry'ego z jego penisem. - Kurewsko się drażniłeś i teraz musimy jechać do domu - powiedział prawie rozczarowująco.

Harry mrugnął na jego słowa i przyspieszył tempo swojej dłoni, przygryzając obscenicznie swoje mokre wargi. Łzy pojawiały się w jego oczach, a Louis był przekonany, że ta pozycja nie była komfortowa dla jego kolan.

- Dokończysz to co zacząłeś? - Zapytał Louis, przechylając swoją głowę na bok, czekając aż Harry ochoczo skinie głową. - Dobry chłopiec - jęknął, kiedy brunet zniżył się, by ssać go z większą determinacją.

Louis odchylił się, robiąc długi wydech, który zamienił się w jęk, kiedy Harry doszedł do jego jąder, w tym samym czasie mu obciągając. Następnie zassał główkę, jakby bał się, że Louis nie dojdzie mu do ust.

- Tak dobrze sobie radzisz, kochanie - powiedział Louis, kiedy Harry przejechał językiem po jego długości.

Harry jęknął ucieszony, a Louis doszedł pod wpływem tego dźwięku oraz widoku bruneta, dotykającego się przez jeansy.

- Kurwa - przeklął, tracąc pole widzenia na kilka sekund.

Harry obciągał mu podczas orgazmu i zlizał go do czysta, wciąż będąc zdeterminowanym do tego, by zachowywać się jak najlepiej.

- Chodź tutaj - powiedział Louis, patrząc na Harry'ego.

Mężczyzna był bałaganem śliny i łez, a Louis czułby się bardziej zatroskany, gdyby nie wielki uśmiech na twarzy Harry'ego. Wstał na trzęsących się nogach, które były zmęczone od jego pozycji. Louis pocałował go ze szczęśliwym uśmiechem, zanim Harry usiadł na rogu biurka pomiędzy jego nogami.

- Lou - jęknął Harry, kiedy Louis odpinał jego pasek.

- Mam cię - wyszeptał szatyn pomiędzy pocałunkami.

Harry teraz nad nim górował, ale Louis nigdy wcześniej nie czuł większej kontroli. Harry robił mu to niemal za każdym razem. A mężczyzna oczywiście to kochał, ponieważ kiedy Louis rozpinał jeansy Harry'ego, na jego bokserkach znajdowała się mokra strużka preejakulatu.

- Kochasz to, prawda? - Zapytał Louis z rozbawieniem. - Kochasz dawać mi całą kontrolę, sprawiać że jesteś dla mnie brudny.

- Lou - zabrzmiał tak potrzebująco i bezbronnie, że Louis chciał trzymać go w dole na zawsze.

- Mój słodziak - wyszeptał nieobecnie, ściągając Harry'emu bokserki i pochylając się, by pocałować jego główkę.

Harry jęknął i złapał za stół tak mocno, że jego knykcie pobielały. Louis uniósł wzrok, kiedy włożył Harry'ego między swoje usta. Mężczyzna był dziełem, jego włosy były perfekcyjnym bałaganem, a większość jego guzików była odpięta. Motylki na jego klatce piersiowej trzepały swoim skrzydłami w szybkim tempie. Louis wykorzystał swoją dłoń do części, której jego usta nie mogły objąć i zassał tak jak wiedział, że Harry lubił.

Harry doszedł na jego język zaledwie po minucie i gardłowy jęk opuścił jego wargi. Louis ssał go przez cały czas, aż usłyszał syk bruneta.

- Wszystko w porządku, kochanie? - Zapytał, wycierając swoje usta tyłem dłoni.

Harry wciąż uśmiechał się, opierając się o biurko.

- Chyba mój tyłek znajduje się na jakiś ważnych dokumentach - zachichotał, wciąż dochodząc do siebie po swoim orgaźmie.

- Nie ma teraz nic ważniejszego, niż ty na tym stole - zachichotał Louis, ciągnąc za sobą Harry'ego i zapinając swoje spodnie.

- To zbyt ckliwe jak na to co przed chwilą zrobiliśmy, nie sądzisz? - Zapytał Harry z pięknym rumieńcem na swoich policzkach.

Louis mógł na niego patrzeć w każdej minucie dnia.

- Myślę, że jesteśmy ckliwi - uśmiechnął się. - Lubię być z tobą ckliwy.

Oddychali przez minutę, jedynie się na siebie wpatrując. Louis chciał to powiedzieć ponownie, aby Harry to wiedział, na wypadek gdyby nie zrozumiał za pierwszym razem. Jednak potem przypomniał sobie reakcję Harry'ego, nagłe przyspieszenie pracy jego serca. Brunet wiedział, że szatyn wyznał mu miłość. Może słowa po prostu nie były dla niego wystarczające. Dla Louisa to było w porządku, był w stanie to zobaczyć, to jak wciąż zaszklone oczy Harry'ego wciąż go obserwowały, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jakby Louis nie był świadomy tego, że przypatrywał mu się z takiej odległości.

- Ja też - odpowiedział młodszy po chwili. - Sądzę, że kocham być z tobą ckliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top