sometimes i wear nothing


YOONGI

Nie odezwałem się ani słowem. Jak gdyby nigdy nic, rozsiedliśmy się w loży, którą zajmowały już cztery osoby. Jeon patrzył na mnie ukradkiem co jakiś czas, jakby sprawdzał, czy to na pewno ja. Tak, to ja. A ty? Pieprzony Jeon Jeongguk. Jedyny chłopak, z którym jako tako miałem coś na sumieniu. W końcu zrobiłem mu trochę na złość. Trochę. Pożyczył pieniądze, nie chciał oddać. A akurat klub przechodził kryzys. A skoro już wcześniej myślałem, że ojciec pośle mnie na scenę, to musiałem znaleźć sobie zastępstwo, prawda? Czarnowłosy mógł w ten sposób trochę zarobić. Ale nie o to się bałem. Jego pretensje i urażoną dumę miałem gdzieś. Problem polegał na tym, że jakiś czas temu mieliśmy bliższy kontakt i niestety było to już po moim oficjalnym związaniu się z Hoseokiem. I co prawda przez jakiś czas nie mogłem patrzeć z tego powodu w lustro, a jakoś potem zagłuszyłem sumienie. Powtarzałem sobie, że to Jung zaczął. Że to on mnie zdenerwował. Nie musiał pozwalać tancerce siadać sobie na kolanach podczas wizyty w klubie (niby w celach biznesowych). Nie musiała kręcić tyłkiem przed jego twarzą, a on nie musiał dotykać jej bioder. Nic więcej między nimi nie zaszło, ale mimo to widok Hoseoka z jakąś dziwką bardzo mnie zabolał. Potrzebowałem się delikatnie odegrać, a poza tym to miałem kurewską ochotę. No a Jeongguk się napatoczył. W dodatku niczego nie można było mu zarzucić jeśli chodzi o wygląd. O umiejętności trzepania już tak, ale to nieważne. Głupio mi było z samym sobą i nie chciałem by dowiedział się o tym incydencie Hoseok. Zależało mi na nim i bałem się, że mi nie wybaczy. A poza tym to gdyby wyrzucił mnie z mieszkania to nie miałbym gdzie pójść. No i wtedy na pewno bzyknąłby Taehyunga, a tego bym nie przeżył.

- Przedstawisz nam swoich towarzyszy Hoseok? - zapytał rudowłosy, któremu Jeongguk siedział na kolanach.

- To jest Yoongi, mój chłopak, a ten to Taehyung. Będzie tu tańczył. - Mówiąc to Jung objął mnie ramieniem.

- Yoongi? - zdziwił się chłopak i popatrzył na młodszego czarnowłosego. - Nie wiedziałem, że masz kogoś Hobi. I w ogóle skąd jesteś Yoongi? - zwrócił się do mnie. Przełknąłem ślinę. Już miałem sprzedawać jakąś ściemę, ale wtedy odezwał się łysy mężczyzna.

- Ja cie kojarzę. Jesteś synem Krimera.

- Tak - odpowiedział za mnie Hoseok. - Ale już u niego nie mieszka.

- Będą przez to problemy - powiedział rudowłosy. - Więc lepiej znajdź sobie lepsze imię młody. A ty? - spojrzał na Taehyunga. - Też jesteś stamtąd. Będziesz tylko tańczył czy...

- Czy - odparł Tae i uśmiechnął się do mężczyzny. - A co? Chcesz mnie osobiście przeszkolić?

Jeongguk posłał szarowłosemu karcące spojrzenie, a jego kochaś się zaśmiał.

- Może - odparł tylko i podał Jeonowi drugiego drinka ze stolika.

- A ten twój? - zapytał Hoseok. W tym czasie łysy mężczyzna zaczął przeglądać zawartość jakiejś teczki z innym facetem, który do tej pory się nie odezwał.

- Osobisty, ale może pośle go na rurę. Prawda? Króliczku?

Jeon skulił się w sobie i popatrzył na rudego ze strachem w oczach. Pokręcił lekko głową na nie i przysunął się na kolanach starszego bliżej jego torsu.

- Nie chcesz? - dopytywał, a Jeon wydawał się coraz bardziej złościć i smucić. Złapałem rękę Hoseoka, a ten pogłaskał mnie kciukiem. Położyłem mu głowę na ramieniu. Widziałem jak Tae krzyżuje ręce na piersi. - Króliczku? Może pokaże ci jak wygląda klub? Chodź, wstawaj. Taehyung, ty też chodź.

No i wyszli. Jeongguk ciągle trzymał się blisko rudowłosego, jakby bał się oddalić o krok. Hoseok obgadał z pozostałymi mężczyznami kilka spraw, a ja w tym czasie się nudziłem. Gdy minęło więcej niż pół godziny, zrobiłem sobie mały spacer po klubie. Poszedłem na zaplecze. Starałem się znaleźć Jeona. Chciałem poprosić go, by zatrzymał dla siebie historię o tym, jak kazałem mu sobie zrobić dobrze. Znalazłem całą trójkę w garderobie. Taehyung siedział okrakiem na rudym, odziany jednie w prześwitującą, damską koszulę nocną w seledynowym kolorze. Szpilki sprawiały, że jego nogi miały jakieś półtora metra. Oblizywał się i sugestywnie poruszał. Starszy siedział z założonymi rękoma i delikatnym uśmiechem. Nie zwrócił na mnie żadnej uwagi. Jeon stał w kącie, w podobnym ubraniu tylko, że fioletowym i zasłaniał swoje przyrodzenie. Miał głowę spuszczoną na dół, ale mimo to obserwował spod byka to, co wyczynia Taehyung. Podszedłem do niego i zapytałem, czy możemy chwilę porozmawiać. Wtedy odezwał się najstarszy z nich.

- Ty jesteś ten Min, prawda? To ten króliczku? - Oboje spojrzeliśmy na czarnowłosego w kącie. - Wisi ci jakąś kasę? - zapytał mnie.

- W sumie to tak, ale to już nieważne - odparłem, bo tak było najbezpieczniej.

- A o czym chciałeś pomówić z moim króliczkiem?

Spojrzałem na czarnowłosego, który nadal patrzył w dół. Jimin kazał Taehyungowi zejść i podszedł do niego. Objął ramieniem, a wtedy ten spojrzał mu w oczy.

- Chcesz z nim porozmawiać? - zapytał, a Jeongguk kiwnął niepewnie głową. - To pośpiesz się. Będę już w loży. Chodź V.

I wyszli. Nie chcąc tracić niepotrzebnie czasu, zapytałem czy powiedział komuś co było między nami. Odparł, że nie.

- A mógłbyś nie mówić?

- Dlaczego?

- Nie chce by Hoseok się dowiedział.

- No dobrze - odparł cicho, a mi skapał kamień z serca. Chciałem już wychodzić. Krótka piłka, dwa zdania i po robocie, ale coś mnie tchnęło. Jakoś tak głupio się zmartwiłem.

- A jak ten facet?

- Jimin? A no chyba dobrze.

- Bije cie?

- Co? - zapytał zaskoczony i spojrzał na mnie tymi wielkimi i przerażonymi oczami. Zapytałem, bo wiedziałem jak czasami ludzie z bandy Junga traktowali takich chłopaczków. - On jest w porządku.

- A wyglądasz jakbyś się go bał.

- Nie chce mu podpaść.

- Ale na pewno wszystko...

- Tak Yoongi - przerwał mi zdenerwowany i zrobił krok do przodu.

- Ale...

- Yoongi o co ci chodzi?

- No do trochę się martwię. Nie chce żeby cie wykorzystywał, czy coś.

- Martwisz się? - parsknął. - Nie wykorzystuje mnie.

- No ale kim on w ogóle dla ciebie jest?

Jeongguk spojrzał na mnie zły i pełen obaw. Otworzył buzię i przygryzł wargę. Ruszył w kierunku wyjścia, a mijając mnie odpowiedział: Panem.

JIMIN

Oczywiście, że zostałem i podsłuchiwałem. Co gdyby Min zaproponował Jeonggukowi jakąś ucieczkę? Albo kazałby mu jednak spłacić dług? Cholera go wie. A kiedy Yoongi zapytał się czy go bije, zdziwiłem się z odpowiedzi. Prawdą było to, że go uderzyłem. Że kazałem mu spać na podłodze. Że dosłał lanie. Że go wykorzystałem. Ale nie powiedział złego słowa. Nie chciał mi "podpaść". Gdy Jeongguk wyleciał z pokoju, złapałem go za ramiona. Przestraszył się i pisnął. Przytuliłem go i pogłaskałem po włosach. Wybiegł w stroju, który przedtem wybrał dla niego Taehyung. Sam tancerz chciał pokazać mi kilka swoich sztuczek i akurat wtedy przyszedł Min. Kookie stał obok. Miał się czegoś nauczyć, ale chyba był zbyt onieśmielony nagością swoją i tancerza. Tamten nie miał z nią żadnych problemów. Był seksowny, pewny siebie, a ruchy bioder opanował do perfekcji. Gdy wróciliśmy do loży, siedział już koło Hoseoka i tulił się do jego ręki, którą swoją drogą kład sobie co jakiś czas na udzie. Po niedługiej chwili wrócił także Yoongi. Zajął miejsce koło Junga i strzepnął rękę szarowłosego. Na loży był też już Sahun, nas specjalista od wynajdywania nowych problemów. Zajęliśmy się więc biznesem. Znowu coś nie grało na barze, a nasza damska wersja Inferno straciła dwóch ważnych klientów. Trzeba było zatrudnić nową barmankę i wybrać tancerkę. No i znaleźć dla nowego kwaterę. Podczas, gdy omawialiśmy każdą z tych rzeczy, kazałem Kookiemu zająć się sobą wraz z Taehyungiem. Miałem nadzieję, że ten da mu jakąś lekcję i że zrozumie aluzję, gdy mówiłem "pobawcie się razem". Nie chciałem, by osoby postronne były obecne przy omawianiu tak ważnych spraw, więc posłałem Hoseokowi wymowne spojrzenie, by zrobił coś ze swoją przylepą. Min niechętnie dołączył do tamtej dwójki. I byłem pewny, że pierwsze co zaraz zrobi Jeon będzie przebranie się.

JEONGGUK

Taehyung powoli zaczynał mnie denerwować, bo kleił się do Jimina. Hoseoka też, ale to miałem w głębokim poważaniu. Nie żebym był zazdrosny. Po prostu bałem się, ze Jimin zamieni mnie na niego i ja będę musiał dawać starym prykom w klubie, a on będzie sobie siedział w salonie Parka i martwił się tylko o jego humor.

Gdy wyszliśmy z powrotem na zaplecze, od razu zmieniłem ubranie, czemu przyglądał się niezbyt subtelnie szarowłosy. Chciałem go trochę podpytać o kilka rzeczy, które pomogłyby mi ugłaskać Jimina, ale gdy wszedł do garderoby Min, od razu zaczęli się kłócić.

- Odpierdol się od mojego faceta - krzyknął blondyn i tak się zaczęło.

Gdy mieli już lecieć do siebie z łapami, wkroczyłem do akcji rozdzielając ich. Min usiadł obrażony na krześle, a Taehyung powędrował do wieszaków. Zaczął przeglądać akcesoria. Przekląłem się w duchu, wziąłem kilka głębokich wdechów i podszedłem do niego niepewnie. Od czego zacząć?

- Hej Taehyung...

- Jeśli chcesz bym nauczył cie, jak zadowolić tego rudego, to zapomnij.

I tyle było z mojej rozumowy z nim. Już nawet nie pytałem dlaczego. Usiadłem zrezygnowany na krześle i rozglądałem się po pokoju. Po jakimś czasie tancerz wyszedł bez słowa, a Min włożył słuchawki w uszy. Ja nie miałem nawet telefonu, wiec zwyczajnie siedziałem koło lustra, dopóki nie przyszedł po mnie Jimin. Gdyby Yoongi nie miał tej przeklętej muzyki to może i bym porozmawiał z nim, choć trochę się bałem. W końcu niedawno jeszcze byliśmy wrogami. A teraz prosił mnie o to bym zatrzymał dla siebie ten upokarzający mnie fakt. Nie miałem zamiaru się nim nikomu chwalić, ale zacząłem się zastanawiać, czy nie opłacałoby mi się odegrać na nim. Minęła chyba godzina i do garderoby wpadł jakiś chłopak. Miał włosy w dziwnym różówo-pomarańczowym odcieniu i kilka tatuaży na ręce. Był dość drobny, ale za to wysoki. Widząc nas, niemało się zdziwił i podszedł najpierw do Mina, który siedział bliżej i podał mu rękę, a potem do mnie. Z uwagi na to, że blondyn nawet nie raczył się wyjąć słuchawek, to nie przedstawiał się. Dopiero mi dane było usłyszeć jego imię. Brzmiało ono Kisumi i było typowo japońskie. Sam Kisumi był też z Osaki, ale mieszkał w Seulu ze względu na studia, na które zarabiał właśnie w klubie jako striptizer. Pochwalił się, że jest tu najlepiej zarabiającym chłopakiem i wtedy zapytał co ja tu robię. Opowiedziałem w skrócie, że czekam na Jimina, bo jestem jego osobistym. Chyba.

- Osobistym? Nieźle. Do tej pory Jimin miał tylko jednego osobistego. Musisz być wyjątkowy.

- A czemu już nie ma?

- Wysłał go do Ranee.

- Tam też mają klub?

- Oj tak - zaśmiał się Kisumi i odłożył swoją sportową torbę koło toaletki. - To ten najgorszy. Jak już trafisz do Ranee to tak jakbyś trafił do piekła. Wszyscy cie tylko tanio ruchają, a ty nie masz nic do powiedzenia.

- A czemu ten chłopak tam trafił?

Kisumi popatrzył na mnie z delikatnym uśmiechem i westchnął. Poprawił w lustrze niesforne kosmyki.

- Był niegrzeczny - odparł po chwili.

Jak na zawołanie, w pokoju pojawił się właśnie Jimin. Rzucił chłopakowi "cześć" i wystawił do mnie rękę. Pożegnałem się i wyszedłem, a zaraz za mną kroczył Min. Wyszliśmy z klubu. Tak jak Park obiecał, zabrał mnie na jedzenie. Od godziny burczało mi w brzuchu, w dodatku wynudziłem się, więc ucieszyłem się na widok restauracji. Była to nie knajpka, ale też nie jakiś super ekskluzywny lokal. Było to jednak miejsce wyjątkowe, bowiem wszędzie dookoła były akwaria, a w nich tysiące małych rybek. Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy dania z wołowiną. Nie czkaliśmy długo. Kelnerka przyniosła jedzenie i napoje. Podczas posiłku Jimin opowiadał mi o klubie. Oprócz Kisumiego i V pracowało tam jeszcze pięciu takich, którzy oferują usługi specjalne. I trzech chłopaków, którzy tylko tańczyli. Był jeszcze barman, który "obsługiwał" tylko jednego klienta na jego życzenie, ale innych nie dotykał, a nawet nie tańczył no i dwóch innych ludzi typowo od alkoholu. Dziś wyjątkowego barmana nie było, ale Jimin powiedział, że na pewno go poznam, bo od jutra zaczynam pracę, jako kelner. Podobno w weekendy było tak dużo ludzi, że nie wyrabiali się ze znoszeniem naczyń z sali i to będzie moje zajęcie.

- W klubie jest ochrona, z resztą zazwyczaj jest ktoś z naszej piątki, więc gdyby coś było nie tak to nas szukaj. Hoseoka na pewno już kojarzysz, tak samo jak Romea. Ten Amerykanin to John, a piąty ma na imię Sahun. Nic ci nie będzie, a jutro na pewno będę cię obserwował. Ale pamiętaj, że masz być grzeczny.

Będę, obiecałem sobie. Jimin wraz z przyjaciółmi miał jeszcze kilka klubów. Sieć Inferno miała także ofertę dla heteroseksualnych mężczyzn i dla kobiet. W samym Seulu były wszystkie trzy rodzaje klubu. Oprócz tych było jeszcze sześć gejowskich w całej Korei i jeden w Tokio. Inferno, w którym tańczyły kobiety było w dwóch miejscach poza stolicą. Jedynym klubem mieszanym był ten Krimera, ale był to też ten klub, który przynosił jedynie straty. Dlatego też szybko pozbyli się problemu. Bałem się pytać o jakiekolwiek względy prawne, takie jak prostytucja, czy zmuszanie pracowników do niej, a Jimin wydawał się omijać temat. Zapewnił jednak, że akurat w tym Inferno wszyscy pracują na swoich warunkach.

- Nauczyłeś się czegoś od tego chłopak? Taehyunga?

- Nie Panie - odparłem, kończąc swoje danie. - Nie chciał rozmawiać i szybko sobie gdzieś poszedł.

- Okey. A Min? Był w porządku?

- Tak Panie. A mogę się o coś zapytać?

- Słucham.

Jimin również skończył swój posiłek i zawołał kelnerkę.

- Dlaczego podsłuchiwałeś?

- Bałem się o ciebie.

- Dlaczego?

- Jesteś mój. Może i wczoraj ci tego nie pokazałem, ale potrafię o kogoś zadbać. Tylko, że wymagam. Czego wymagam?

- Posłuszeństwa.

- Dokładnie króliczku. Jak tylko będziesz grzeczny to uchylę ci kawałek nieba. Obiecuje. Ale jak powtórzysz swój durnowaty wybryk to będzie z tobą krucho.

- Czy to znaczy, że ci zależy na mnie? - zapytałem i po chwili szybko dodałem - Panie?

- Czy zależy to się jeszcze okaże. Ale nie targałbym cie tyle kilometrów ze sobą, gdybyś był tylko dziurą do posuwania.

- Romantyk z ciebie Panie - powiedziałem, a wtedy przyszedł rachunek. Jimin zaśmiał się i zapłacił.

Gdy wróciliśmy do domu było po osiemnastej. Nie za bardzo wiedziałem, co będziemy robić, ale miałem w głowie jedną bardzo ważną rzecz. Zapytałem więc, czy mogę napisać list do babci. Jimin zgodził się pod warunkiem, że potem dam mu go przeczytać. Napisałem więc. Zajęło mi to dobrą godzinę, bo rozklejałem się co kilka wersów, ale ostatecznie skończyłem podpisem i zapewnieniem, że mam się dobrze i że niedługo wrócę. Jimin nie skomentował moich słów. Wyszukał kopertę i obiecał, że jutro pójdziemy z tym na pocztę. Gdy zobaczył moje mokre policzki, podszedł, by mnie przytulić, a ja nie protestowałem. Objął mnie szczelnie i pozwolił zamoczyć swój t-shirt. Potem zaprowadził mnie do salonu i ułożył koło siebie na kanapie. Siedzieliśmy wygodnie rozłożeni i oglądaliśmy wiadomości, chociaż niedługo.

- Jakie filmy lubisz? - zapytał starszy, a ja podniosłem wzrok na niego.

- O super bohaterach i te straszne.

- To mi się trafiło - zaśmiał się i włączył w telewizorze wyszukiwarkę filmów. Pozwolił mi wybrać między Iron Manem, a Wonder Woman.

Obejrzeliśmy ostatecznie losy Starka. Pod koniec przysypiałem. Byłem zmęczony ciągłym płaczem i emocjami. Choć podczas filmu było mi miło, bo Jimin głaskał moją dłoń i przykrył mnie kocem, to jednak miałem już ochotę iść do łóżka. Poszedłem, zapominając nawet o myciu zębów i twarzy, czego normalnie nie mógłbym przeżyć. Jimin położył się chwilę po mnie. Zasnęliśmy w pozycji na łyżeczkę. Było mi ciepło, a oczy same zamykały się pod wpływem swojego ciężaru, więc zasnąłem bardzo szybko. Nie oznaczało to jednak, że przestałem się bać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top