one more time plz but harder

JEONGGUK

Zbliżałem się do końca układania ubrań. Przeciągałem to ile mogłem, poprawiałem koszule, potem od nowa segregowałem spodnie i nawet zmieniłem bokserki, by leżały w drugą stronę. Ale w końcu stanąłem twarzą do Jimina i zamknąłem za sobą szafę. Posłał mi uśmiech, który starałem się odwzajemnić. Utrudniało mi to szalejące w klatce piersiowej serce i chaos w głowie. Starszy wyciągnął do mnie rękę, którą szybko złapałem. Przyciągnął mnie do siebie. Chciał, bym usiadł na nim okrakiem, co też niechętnie uczyniłem. Objął moją talię i przytulił się do mojego ciała. Położyłem ręce na jego barkach. Przytulanie to nie trwało długo, bo po chwili odsunął się i położył plecami na łóżku. Wziął sobie pod głowę poduszkę i przeniósł ręce na moje biodra. Palił mnie jego wzrok. Zrobiło mi się trochę słabo, gdy usłyszałem jego słowa.

- Miałeś się czegoś nauczyć wczoraj od Taehyunga, prawda?

Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem co. Coraz bardziej się denerwowałem i walczyłem z chęcią ucieczki. Bądź grzeczny to będzie dobrze, powtarzałem z trudem.

- Widziałeś co robił, gdy na mnie siedział? - zapytał rudowłosy i mocniej chwytając moje biodra poruszył nimi do przodu. - Widziałeś króliczku?

Kiwnąłem głową, ale to chyba mu się nie spodobało, bo zacmokał.

- Słowa - rzucił, a ja odetchnąłem ostrożnie.

- Widziałem trochę Panie.

- A czemu tylko trochę?

- Bo się wstydziłem - przyznałem i poczułem, jak twarz oblewa mi fala gorąca. Wspomnienie pół nagiego ciała tancerza na Jiminie powodowało u mnie nie tylko ten wstyd, ale i lekką złość.

- Siebie, czy jego?

- Obu nas Panie.

- A co jakbyś miał się rozebrać przy mnie? Już cie widziałem nago. - Przełknąłem ślinę i odwróciłem wzrok w bok. Proszę tylko nie każ mi... - To co? Może jakiś mały pokaz? - Zadrżałem i omal nie spadłem z jego bioder. - Wstawaj i rozbierz się dla mnie. I pamiętaj. O czym?

- Bądź grzeczny - powtórzyłem trochę już płaczliwym głosem i zszedłem z niego. Pamiętałem jaki miły był ostatnio, gdy zachowywałem się jak chciał. A co było, gdy się zdenerwował? Wolałbym tego nie przypominać. Stanąłem więc koło szafy, a Jimin podniósł się do siadu.

Złapałem za kant mojej koszulki i ściągnąłem ją przez głowę. Położyłem ją na fotelu obok. Starałem się nie patrzeć na mężczyznę przede mną, bo to tylko powodowało moje szybsze bicie serca. Wystarczająco się już denerwowałem. Odpiąłem guzik i rozporek. Zadrżały mi dłonie, gdy zdejmowałem z siebie dżinsy. Odrzuciłem je na bok. Odważyłem się na moment spojrzeć w twarz Jiminowi. Wtedy się odezwał.

- Bokserki zostaw na razie. Chodź.

Podszedłem krok do przodu. Stałem nad nim, a on siedział. Przyciągnął mnie bliżej i pocałował tuż nad pępkiem. Potem cmoknął bardziej z lewej strony. Zjechał pocałunkami do linii bielizny i złapał mnie za pośladki. Ugniatał je przez materiał i całował moją skórę. Robił to jakiś czas, a potem gwałtownie mnie odwrócił i ściągnął majtki. Złączyłem maksymalnie nogi i cicho pisnąłem zaskoczony. Nadal trzymał moje biodra, wiec nie mogłem się odsunąć. Pocałował mój tyłek, a mnie oblał pot. Ręce trzymałem zaciśnięte w pięści blisko twarzy. Oddychałem nierówno. Jimin złapał oba moje pośladki i powoli je rozszerzył. Spiąłem się natychmiastowo, lecz wiedziałem, że zaraz będzie kazał mi się rozluźnić. Starałem się więc. Jimin cierpliwie czekał, aż trochę opanuje emocje. Najbardziej zawstydzający był fakt, że ogląda mnie w miejscach, do których jeszcze nikt nigdy nie miał dostępu. Pozwalał sobie na co chciał, aż w końcu poczułem jego język na dole pleców tuż nad krągłościami, w dołeczkach. Wydałem z siebie nieoczekiwane jęknięcie. Jimin nic sobie z niego nie zrobił, zjechał językiem na chwilę na pośladek, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło. Trzymał mnie tak i dociskał do siebie, że byłem zmuszony lekko się pochylić. Jednak szybko kazał mi uklęknąć. Zrobiłem to szybko, bo też trudno było mi ustać prosto, gdy lizał moją skórę. Złapał moją twarz w dłonie i podniósł.

- Podobał ci się dzisiejszy dzień? - zapytał. Oddychałem nierówno i nadal cały się czerwieniłem.

- Tak Panie - odparłem, patrząc mu w oczy. Widziałem jak podniósł do góry jeden z kącików ust.

- Tak? Lubisz ubrania, prawda króliczku? We wszystkich wyglądałeś tak ładnie.

- Dziękuję Panie.

- A jak ci się podoba teraz?

Nie za bardzo wiedziałem co odpowiedzieć i Jimin o tym wiedział, jednak nadal czekał. Spuściłem wzrok, ale wtedy podniósł moją twarz wyżej.

- Nie wiem Panie.

- Chciałbyś sprawić mi trochę przyjemności?

W mojej głowie pojawiła się myśl o ucieczce. Zacząłem rozmyślać wszystkie możliwe sposoby na przekonanie go, że to nie jest dobry pomysł. Rozpłacz się. Zacznij krzyczeć. Uderz go. Błagaj. Udawaj atak padaczki. Cokolwiek. Tętno podskoczyło mi już dawno do miliona, a ciało trzęsło się niekontrolowanie. Modliłem się do wszystkich znanych mi bogów. W głowie miałem jedno, ale ostatecznie zrobiłem coś absolutnie innego. Nie wykorzystałem żadnego z moich beznadziejnych pomysłów, tylko z lekką chrypką odparłem dość nerwowo:

- Jeśli tylko sobie tego życzysz Panie.

Czułem się źle. Fatalnie. Gorzej niż najmniejszy robak, kawałek papieru, który ktoś zarysował, pogniótł i wyrzucił do kosza. Moja wola, potrzeby i pragnienia przestały się liczyć w momencie, gdy uświadomiłem sobie czym się stałem dla tego człowieka. Czym jestem i czym będę. A to wszystko jakby nie patrzeć na własne życzenie. Jimin mówił o sprzedaniu mnie, czy "posłaniu na rurę", co było w ich slangu dość częstym powiedzeniem. Nie chciałem tego. Poddałem się wyjątkowo szybko. Choć w moim sercu kłębiła się niedorzeczna myśl, że ja zwyczajnie chciałem z nim zostać z jakiś nie do końca znanych mi powodów. Zamiast walczyć, uciekać gdzie pieprz rośnie aż do skutku, klęczałem przed nim i wykonywałem jego pieprzone rozkazy, jak jakiś kurwa pies. Jak jego własność.

A w tym wszystkim najgorzej mi było z myślą, że nie potrafiłem go nienawidzić, choć powinno być to tak bardzo oczywiste. Samo zabranie mnie z rodzinnej miejscowości bez mojej zgody (choć specjale się nie wyrywałem, ba szedłem krok za nim bez słowa) zaliczało się do raczej rzeczy haniebnych, by nie powiedzieć wprost skurwysyńskich. A to, że dziś poczułem co to znaczy mieć sponsora to nie znaczyło, że do końca mu się sprzedałem, prawda? No właśnie nie. Strach i niechęć wynikała z mojego niedoświadczenia, z poczucia bycia kimś zależnym, a nie z samej nienawiści. Nie lubiłem go, dlatego że mnie uderzył, że kazał mi spać na zimnych panelach, nago, pierwszej nocy w tym domu, że zastraszał mnie i zmusił do zaspokojenia siebie. Ale samo "nie lubiłem" było chyba w tym przypadku czymś zbyt łagodnym. Nic gorszego jednak mi do głowy nie przychodziło. Nie mogłem myśleć o nim i życzyć mu śmierci. Nie mogłem. Jedynie chciałem, by traktował mnie jak człowieka. A do tego potrzebowałem jednego. Uległości w stosunku do niego. Cóż za paradoks.

Zamknąłem oczy i niezbyt szeroko otworzyłem usta. Czułem jego delikatny dotyk na moim policzku. Westchnął i założy mi pasmo włosów za ucho. Usta mi drżały, a oczu nie chciałem na razie otwierać. Czekałem na jego ruch. I znowu przekonałem się o tym, że Jimin był osobą zadziwiającą. Nie wydarzyło się nic strasznego. Nie zerwał z siebie spodni i nie wepchnął mi do gardła penisa. Nie obrócił na brzuch i nie wypieprzył na podłodze. Jedynie uklęknął obok mnie i objął moje ciało rękoma. Dopiero po jakimś czasie uchyliłem powieki i zamknąłem usta. Niepewnie położyłem ręce na jego plecach. Odsunął się ode mnie po paru minutach. Kazał usiąść na łóżku, koło siebie. Gdy już tak siedzieliśmy, narzucił mi na barki pościel, która leżała zwinięta koło zagłówków. Okryłem się szczelnie i zasłoniłem goliznę. Patrzyłem na niego zaciekawiony i zdezorientowany.

- Co masz taką minę? - zapytał z uśmiechem.

- Bo... Bo nic nie...

- Nic ci nie zrobiłem? Oj wiedziałem, że ta pierwsza noc popsuje nam początek tej pięknej znajomości - westchnął i usiadł po turecku. - Dostałeś karę za złe zachowanie, ale w moich oczach poprawiłeś się. Albo tak dobrze udajesz. - Spojrzał na mnie z jakąś dziwną iskierką w oku. - Potem był mały test, który przeszedłeś. I potem była nagroda. Chce ci pokazać, że nie zależy mi na krzywdzeniu cię. Już ci to mówiłem, ale się powtórzę. Uchylę ci kawałek nieba, jeśli dostanę to, o co proszę. Od twojego stosunku do mnie będzie zależała nasza cała relacja. Od tego jak bardzo pyskaty potrafisz być. Źle zaczęliśmy, ale powiedz mi czy wtedy w wannie nie pomyślałeś, że może wcale nie jestem taki zły? - Nie odpowiedziałem, tylko spojrzałem na swoje nogi wystające spod pościeli. - Byłeś pewny, że tej nocy wylądujemy w łóżku. Wylądowaliśmy, ale nie pod tym kontem, którego się spodziewałeś. I w jakimś stopniu rozumiem też twoją próbę ucieczki, ale jednak mam nadzieję, że to był ostatni raz.

- Ostatni - odparłem, a Jimin posłał mi lekki uśmiech.

- No dobrze, to może teraz obejrzymy jakiś film jeszcze przed pracą? - Jimin podniósł się z łóżka i skierowało drzwi. Zatrzymał go dźwięk mojego głosu.

- Mogę o coś zapytać? Panie? - Starszy kiwnął głową. - To kiedy zamierzasz... mnie ten? Zrobić to ze mną?

- Kiedy będziesz gotowy.

- To może potrwać.

- Miałem na myśli tak na poważnie jakiś tydzień. Trochę jestem w stanie poczekać, ale pamiętaj, że mam swoją cierpliwość - odparł i poszedł do salonu.

Obejrzeliśmy jakiś odcinek serii o detektywach, a potem zaczęliśmy się szykować na wieczór. Byłem co prawda trochę zmęczony zakupami, ale Jimin zrobił mi lekką kawę z mlekiem i cukrem. Postawiła mnie trochę na nogi. Do klubu Jimin szedł ubrany, jak na właściciela przystało - elegancko. Miał jasną koszulę, dopasowane spodnie i marynarkę. Włosy zaczesał do tyłu i wypsikał się moim zdaniem za mocną perfumom. Dla barmanów i mnie, czyli kelnera obowiązywał strój składający się z muchy, szelek i dziurawych spodni opinających tyłek. Wszystko było czarne. Oprócz tego Jimin wymyślił sobie, że mam chodzić w króliczych uszkach, jak u Krimera, bo według niego dodawały mi one niewinności. Gdy byliśmy już na miejscu, weszliśmy od zaplecza, od razu korytarzem udając się do garderoby. Siedział w niej V i jeszcze dwóch innych młodych chłopaków. Jeden z nich miał niebieskie włosy i kolczyk w nosie, a drugi wyglądał na bardziej "grzecznego chłopca", bo miał zapięty pod szyję mundurek i jasne ulizane włoski. Widząc Jimina cała trójka wstała i rzuciła "dzień dobry". Taehyung był w trakcie malowania oczu, które podkreślił grafitowym cieniem. Ubrany był w wyjątkowo odważny strój; stringi, gorset bez stanika i pończochy. Na nogach miał wysokie, białe buty na platformie. Reszta outfitu była podroworóżowa.

- Dlaczego nie jesteś na scenie Abel? - zapytał blondyna Jimin, a wtedy ten biegiem wrócił do pracy, potykając się o własne nogi. - A ty? - zwrócił się do niebieskowłosego.

- Za dziesięć minut mam klienta, a zapłacił ekstra za strój pokojówki, zboczony świr i musze się przebrać - rzucił z jadem w głosie i założył nogę na nogę.

- V?

- O dwudziestej mam swój debiut - powiedział wesoło i wrócił do malowania twarzy.

- Powodzenia. A jak pokój?

- Mój ukochany Daddy Hoseok wywalczył dla mnie oddzielną kwaterkę - odparł pokazując swój kwadratowy uśmiech i złapał różową szminkę.

- Daddy Hoseok? - parsknął Jimin i objął mnie ramieniem. - A co powiesz na jakiegoś innego tatusia? - zapytał, a wtedy Taehyung odwrócił się do nas i podniósł wyżej brew, widocznie zainteresowany.

- Jeśli mówisz o sobie to odpowiedź jest chyba oczywista - powiedział i bezczelnie rozszerzył nogi, ukazując swoje koronkowe majtki, a we mnie zawrzała krew.

Jimin nic nie odpowiedział, tylko złapał mnie za rękę i wychodząc z garderoby przejechał palcem po ramieniu tancerza. Zacisnąłem zęby. Już wiem dlaczego Yoongi go tak nie lubił. Choć Min akurat miał prawo być zazdrosnym o swojego chłopaka, a dla mnie Jimin był... no cóż. Panem.

W klubie była masa ludzi. Ubrani byli schludnie, ale nie wszyscy odpicowali się w garniaki. Niektórzy stawiali jednak na luźniejsze koszule, albo polówki. Średnia wieku gości mieściła się mniej więcej w zakresie od trzydziesty pięciu do pięćdziesięciu lat ku mojemu zdziwieniu. Spodziewałem się raczej większości dziadków z piwnymi brzuchami, z wąsem i łysiną na środku głowy. A na ponad stu gości, którzy siedzieli obecnie w lokalu zauważyłem takich dwóch. Była rzesza młodych facetów koło trzydziestki. Były grupki mężczyzn, którzy pili piwo i co jakiś czas zerkali na scenę. Byli ci typowi biznesmeni, którzy sączyli powoli Martini i wypatrywali ciekawego kąska. Było wielu przystojnych mężczyzn, ale to nie znaczy, że nie było też tych mniej atrakcyjnych. Jimin zapewniał, że mają wielu stałych gości i ich imiona i twarze są znane ochronie. Nic nie wywiną. Ci którzy zamawiali specjalne usługi mieli oddzielną listę. Nowych zawsze się kontrolowało, sprawdzało tożsamość i uważniej śledziło na kamerach. Miałem być tu bezpieczny mimo tłumu gapiów, napalonych samców alfa i dewiantów. Scena była opanowana przez nikogo innego jak Kisumiego, który kręcił tyłkiem ku uciesze widowni najbliżej jego rury. Miał na sobie tylko czerwone bokserki i tego samego koloru długie, koronkowe rękawiczki, którymi dotykał swojej dobrze wyrzeźbionej klaty. Mężczyźni rzucali mu na scenę banknoty, albo wsuwali za materiał bokserek, gdy podchodził bliżej. Tańczył do zmysłowej, spokojnej muzyki i co jakiś czas klepał się w pośladki. Był niezły. Lepiej niż niezły. Nic dziwnego, że miał tak wielu fanów.

Jimin zaprowadził mnie do baru, za którym latało obecnie trzech chłopaków ubranych tak samo jak ja, nie licząc uszek. Park zatrzymał jednego z nich, a wtedy ten przeprosił i się przywitał. Wyszliśmy na zaplecze.

- To jest Jin - odezwał się rudy. - Barman. A to Kookie, nasz pierwszy i długo wyczekiwany kelner.

Specjalnie przyjrzałem się Jinowi, ignorując ksywkę, jaką nadał mi Jimin. Był cholernie przystojny. Miał prawie tak samo duże usta, co rudowłosy, spore oczy, mały nos i jasne włosy. Nie miał zrobionej klatki, ale za to świetne barki i ramiona. Były szerokie i cholernie męskie co kontrastowało z jego dość delikatną urodą. Uśmiechnął się i podaliśmy sobie ręce.

- Ach tak, Romeo mi wspominał, że dziś ktoś nowy będzie. I w dodatku jest nowy tancerz, nie?

- Tak, V niedługo wychodzi - wyjaśnił Jimin i poprawił moje przekrzywione królicze uszy. - Pokażesz mu wszystko? Jakby co to wiesz, gdzie mnie szukać. Nie zostaje do końca zmiany, więc sprzątanie zostawiam wam. Przyjdę po niego za niecałe trzy godziny.

- Jasne szefie - rzucił Jin. Jimin cmoknął mnie w czoło i szepnął "powodzenia", a wtedy zostałem z barmanem sam na sam. - No to co? Powiem ci, które stoliki zbierać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top