Kiss me, im an asshole

JEONGGUK

Jego dłonie błądziły coraz odważniej po moim ciele. Zahaczał paznokciami o moje sutki i przygryzał szyję. Zasysał się w wielu miejscach, przez co moja skóra stawała się sina. Całował mnie cały czas, bawił się moim językiem, a ja kipiałem od nadmiaru emocji. Sprzecznych emocji. Z jednej strony był to mój pierwszy bliższy kontakt z kimkolwiek i czułem rosnące podekscytowanie, ale i strach. Bałem się nie tylko stosunku, ale i samego Jimina. Nie wiedziałem o nim nic, poza tym, jak miał na imię i ile miał lat. A i te rzeczy mogłyby być zmyślone. W moich oczach zebrały się łzy, gdy uświadomiłem sobie co robię. Liżę się z obcym facetem, w jego mieście, w jego mieszkaniu, w jego wannie. Byłem zdany na jego łaskę. Jeśli chciałby mnie po wszystkim zabić, zapewne by to zrobił. Przerażająca była też myśl chodząca mi non stop po głowie, że albo zostanę jego dziwką, albo zwykłą dziwką. I nie wiedziałem doprawdy co gorsze. Podświadomość podpowiadała, że bezpieczniej byłoby zostać z nim, spełniać jego zachcianki i być "grzecznym", jak o to prosił, ale serio nie była to sytuacja, w której chciałem się znaleźć.

Gdy Jimin poczuł moje łzy, odsunął się trochę i popatrzył na mnie. Był autentycznie zdziwiony i nawet trochę zatroskany, wiec pogłaskał mnie uspokajająco po plechach, a ja odwróciłem się do niego przodem, choć z trudem i przylgnąłem do jego rozgrzanego torsu. Rozpłakałem się na dobre. Nie chciałem tu być, nie chciałem tego wszystkiego i chyba pierwszy raz w życiu byłem tak przestraszony. I ku mojemu zaskoczeniu Jimin nie zdenerwował się na mnie, nie wytargał za włosy i nie przerżnął brutalnie na podłodze za karę, tylko głaskał mnie tak długo aż się nie uspokoiłem. Potem starł moje łzy i ucałował bardzo lekko moje opuchnięte wargi. Przemył wodą moją czerwoną twarz i kazał mi wyjść z wanny. Wytarł mnie, jakbym był dzieckiem, ale wtedy nie narzekałem. Potem zawinął mnie w ręcznik i sam osuszył się swoim. Przewiązał go w biodrach.

- Chodź do sypialni - powiedział i przepuścił mnie przodem. W pokoju zdjął ze mnie ręcznik i zaczął wycierać dokładniej moje włosy, a potem rozwiesił go razem ze swoim na kaloryferze pod ścianą. By nie stać przed nim nago, wskoczyłem pod czarną kołdrę i owinąłem się szczelnie. Poczułem, jak łóżko ugina się pod jego ciężarem. Wszedł pod kołdrę i obrócił mnie w swoją stronę. Przytulił mocno, a palce zanurzył w moich włosach. Z bijącym sercem też go objąłem, ale tylko dlatego, że bałem się konsekwencji bierności. - Dlaczego płakałeś króliczku? - zapytał cicho, a ja zadrżałem.

Przez chwilę nic nie odpowiadałem. Nie wiedziałem co. Głupio było przyznać się do strachu. W końcu wypowiedział za mnie:

- Bałeś się? - Kiwnąłem głową. - Ale to dlatego, że to twój pierwszy raz, czy to dlatego, że to ja?

- Chyba oba trochę - odparłem i przełknąłem głośno ślinę. Czułem jego nagie ciało dotykające moje i było mi nieswojo. Gdy się odezwałem, jedna z dłoni rudego mężczyzny wylądowała na moich barkach i zaczęła je gładzić.

- Oj króliczku, byłbym delikatny - powiedział wesoło.

- Dlaczego mnie nie zmusiłeś?

- Seks powinien być przyjemny dla nas obu, nie sądzisz?

- Ale specjalnie zabrałeś mnie z domu, by mnie przelecieć.

- Nie zrezygnowałem z tego - powiedział, powodując kolejny przypływ moich łez. - Ale zrobimy to, gdy już może trochę ochłoniesz. Przyzwyczaisz się do sytuacji. Jutro pokażę ci Inferno, nasz klub. Może będziesz tam tańczył? Zobaczymy jeszcze. I nie myśl sobie, że zawszę będę dla ciebie taki milusi. Coś za coś. Ale spodobałeś mi się u Krimera, więc trochę mogę ci odpuścić. O ile będziesz grzeczny.

Spałem tej nocy bardzo źle. Budziłem się co chwila i odkrywałem, bo było mi za gorąco. Jimin zazwyczaj też wtedy się budził i przekręcał na drugi bok. Śniłem koszmary, których do końca nie pamiętałem i płakałem, jak mała dziewczynka. Było mi tak cholernie niedobrze. I wtedy przyszła do mnie niebezpieczna myśl, że mu ucieknę. Po prostu wyjdę stąd, zapukam do domu obok i tam mi pomogą. Na pewno. Wstałem więc bardzo cicho. Chwyciłem ubrania przewieszone przez krzesło i ubrałem je w pośpiechu w salonie. Olałem buty. Najwyżej trochę zmarznę, pomyślałem. W głowie miałem pustkę, a wszystkie czynności udawało mi się wykonywać tylko dzięki adrenalinie krążącej w moich żyłach. Gdy stanąłem przed drzwiami, zapaliło się światło. Zesztywniałem, odwróciłem się w stronę stojącego w drzwiach sypialni Jimina i zamarłem.

- Dokąd się kurwa wybierasz, króliczku? - zapytał widocznie zły i w ekspresowym tempie podszedł do mnie. Złapał mocno moje czarne włosy i odchylił mi boleśnie głowę do tyłu tak, że żeby nie skręcić sobie karku, zmuszony byłem upaść na kolana. Krzyknąłem, czując łzy na policzkach. - Uciekać chciałeś, kochanie? Uciekać ode mnie? Ty głupi króliku, nawet nie wiesz jak sobie przejebałeś - powiedział i mocniej szarpnął mną. Za włosy wyciągnął mnie z salonu. Próbowałem się wyrwać, lub chociaż stanąć na kolanach, by tak nie bolało, ale jego uścisk był zdecydowanie zbyt silny. Postawił mnie na nogi dopiero przed łóżkiem po czym popchnął na nie. Dosłownie na kilka sekund podszedł do szuflady i wyjął z niej krawat w grochy i czarny, skórzany pas. I już wiedziałem, że nie żartował z tym "przejebaniem sobie".

- Nie... proszę - powiedziałem, a wtedy uderzył mnie z paska. Dostałem w udo i krzyknąłem podciągając nogi do brody. Drugi raz wycelował w moje palce, przez co zapłakałem jeszcze głośniej. Został na nich czerwony ślad, który za niedługo miał zniknąć. Wdrapał się na łóżko i pociągnął za rękę. Wyrywałem się, dopóki nie oberwałem z liścia w twarz. Mocno. Zamroczyło mnie na moment i uspokoiłem swoje ruchy pod wpływem jego głosu.

- Uspokój się kurwa, bo cię zajebie zaraz. Jak nie chcesz, bym cię tu zerżnął to siedź spokojnie.

- P-przepraszam - wyjęczałem i zasłoniłem oczy dłońmi. Szybko jednak zabrał je ode mnie. Kazał wystawić przed siebie, co też uczyniłem, choć niechętnie. Nadgarstki związał. Znów popchnął mnie, bym wylądował na pościeli plecami. Zdarł koszulkę, którą miałem na sobie. Musiał mieć dużo siły, bo materiał wydawał się dość gruby. Potem ściągnął spodnie i rzucił wszystko w kąt. Pociągnął mnie za nogę. Wylądowałem kolanami na podłodze, w pozycji klęczącej, podczas gdy mój tors nadal oparty był o łóżko. Nogi trzymałem ciasno ściśnięte, jednak Jimin postanowił to zmienić. Klęknął za mną, przyjrzał się moim nagim pośladkom, a nawet ucałował jeden z nich, a potem chwycił moje uda i nakazał stanąć szerzej.

- Szerzej - powtórzył, gdy nie zauważył mojego ruchu. - Szerzej kurwa, bo stracę cierpliwość.

W końcu, gdy stwierdził, że nie będzie tyle czekał, rozstawił mi je sam. Gdy chciałem wrócić nimi do poprzedniej pozycji, szarpnął moje włosy. Przyglądał mi się chwilę, chyba tylko po to by mnie jeszcze bardziej upokorzyć. Poczułem jego palce między moimi pośladkami i odruchowo złączyłem nogi.

- Mają wrócić na miejsce - polecił. Nie było odzewu z mojej strony, więc uszczypnął mnie. - Ostatni raz cię ostrzegam, że masz być kurwa grzeczny, bo inaczej serio skończy się moja cierpliwość. Nogi.

Rozszerzyłem je, jak kazał. Wyprostował się.

- Licz - nakazał i uderzył w mój tyłek tak mocno, że aż zawyłem. Uda mi drżały. - Jak nie będziesz liczył, to będę cię tłukł, póki się nie nauczysz, ile to dziesięć.

Jeszcze więcej łez wydostało się z moich oczu, gdy usłyszałem, tą liczbę. Otworzyłem usta i jęknąłem głośno, gdy poczułem kolejne uderzenie.

- D-dwa - wyjąkałem i podniosłem trochę głowę do góry.

- Nie dwa. Kurwa jeden. Tamtego nie policzyłeś, więc nie było go - zaśmiał się i znowu uderzył w ten sam pośladek. Mocniej. Krzyknąłem. Zacisnąłem pięści na tyle na ile pozwalał krawat.

- Proszę przestań - wykrzyczałem i poczułem kolejne uderzenia. Trzy pod rząd. Po trzecim mój tułów zsunął się z łóżka i opadłem na podłogę. Miejsca, które dosięgnął pas piekły niemiłosiernie. Ból był ogromny. - J-jimin proszę - wyszeptałem, a wtedy pochylił się nade mną. Złapał mnie pod pachami i położył w tej samej pozycji na łóżku. - Nie - poprosiłem przez łzy. Znowu mnie uderzył. Z trudem wyszeptałem liczbę: jeden. Oddychałem coraz głośniej, drżałem ze strachu i bólu. Dostałem kolejne trzy uderzenia, których wręcz nie nadążałem liczyć. Wykrzykiwałem słowa, które chciał słyszeć i płakałem coraz żałośniej. Gdy doliczyłem do pięciu, rozwiązał moje nadgarstki. Pasek powędrował znów do szafy, a zamiast niego pojawiły się przed moimi oczami kajdanki.

- Normalnie ich nie używam, bo nie lubię, wole krawaty, ale tu akurat się przydadzą, nie sądzisz króliczku?

Kajdanki wylądowały na mojej prawej ręce i na nodze od łóżka. Leżałem więc na podłodze, obolały i nagi, a Jimin spał w najlepsze na górze. Było mi zimno, niewygodnie, wszystko mnie bolało i byłem brudny. Zrozumiałem przez tę noc jedną, ale bardzo ważną rzecz. Mianowicie to, że przy tym facecie trzeba być posłusznym. Jeszcze wieczorem w wannie był dla mnie miły, głaskał mnie, rozmawiał ze mną, interesował się. Zwyczajnie opłacało mi się robić to, co chce. Nie będę cierpiał, powtarzałem jak mantrę. Nie będę, jeśli będę grzeczny. Z resztą dokąd ja w ogóle chciałem uciec? Na policję? Co by zrobili? Zabrali by mnie do babci, gdzie znowu żyłbym licząc na zbawienie, musiałbym i tak pracować na dług Mina i być sam. Czekałbym tam tylko aż Jimin znowu mnie znajdzie i w akcie zemsty zabije, czy coś. Co ja powinienem w ogóle zrobić? Płakałem do rana, dopóki telefon nie obudził mężczyzny. Porozmawiał chwilę i przyszedł do mnie, by odpiąć kajdanki. Potem bez słowa ruszył do kuchni. Rozmasowałem bolące kości i podbiegłem do niego. Spojrzał na moje nagie ciało i oparł się o blat. Zebrało mi się na łzy, wiec nie powstrzymywałem ich. Rzuciłem mu się na szyję. Ten objął moje plecy, ale bardzo delikatnie.

- Przepraszam - wyszeptałem i klęknąłem przed nim. Tuliłem jego nogę i przepraszałem, dopóki nie kazał mi wstać. Podniósł mnie na moment i posadził na blacie. Moje zsiniałe pośladki spotkały się z zimnem i syknąłem, ale starszy nie zwrócił na to większej uwagi. - Naprawdę przepraszam. Przepraszam. Już nie będę. Będę grzeczny.

- Będziesz króliczku?

- Tak, będę - obiecałem i starłem łzy.

- Przemyślałeś swoje zachowanie?

- Tak.

- Wiesz, że jest już za późno? Dziś sprzedam cię i tak, więc nie musisz udawać, że ci przykro.

- Nie! - krzyknąłem przerażony i rzuciłem się, by go objąć, wybłagać, by nie robił tego. Widziałem już tych brudnych, śliniących się mężczyzn, którzy ze swoimi tłustym paluchami dotykają każdy centymetr mojego ciała. Chciało mi się rzygać. - Proszę nie, proszę proszę! Jimin proszę!

- Od kiedy jesteśmy na "ty" króliczku?

- Proszę pana, błagam nie - zapłakałem, a ten posłał mi krótki, ale cwany uśmiech. - Niech mnie pan nie sprzedaje, błagam...

- Musisz mnie jakoś przekonać - rzucił i poszedł do salonu. Usiadł na fotelu. Podążyłem za nim. Stanąłem koło ławy. Zakrywałem swoje przyrodzenie rękoma, ale gdy ten widząc mnie tak podniósł do góry brwi, wziąłem je za siebie. - Nie chcesz być sprzedany? Hm... Więc deklarujesz się być tylko mój? - pytał powoli, co jakiś czas przenosząc spojrzenie z mojej zapłakanej twarzy na moje krocze. Kiwnąłem głową. - A co jak każe ci tańczyć w klubie? Wypinać dupę ku uciesze tych wszystkich szumowin? Pozwolisz im dotykać swojego króliczego tyłeczka?

- Nie - wyszeptałem, wlepiając swój wzrok w podłogę. - Nie będą mnie dotykać, bo będę twój.

- Może ja już cie nie chce? - zapytał i parsknął śmiechem. - Jesteś prawiczkiem, więc trzeba cie sporo nauczyć, a w nocy udowodniłeś, że nie lubisz, gdy ktoś dyktuje ci co masz robić.

- Będę robił co chcesz - powiedziałem i znowu się rozpłakałem. Ścierałem szybko wszystkie łzy, bo było mi wstyd. Czułem na swoim ciele palące spojrzenie. Nie byłem przekonany co do swoich słów, ale bałem się, że wyda mnie gdzieś, gdzie będzie mi gorzej. Tu mogłem być grzeczny. Wszystko będzie dobrze, bądź posłuszny, powtarzałem. - Obiecuję. Naprawdę.

- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem. - No to może zróbmy jakiś mały egzamin twojej uległości, co? - zaśmiał się głośno widząc moją przerażoną minę. - Jak zdasz to zostaniesz ze mną. Jak nie to jeszcze dziś wyślę cię do klienta. I to kurwa takiego, że lanie pasem to będzie najlepsze, co u niego dostaniesz. Co ty na to króliczku?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top