fovourites words


YOONGI

Z Hoseokiem wróciliśmy od razu do domu. W samochodzie panowała gęsta atmosfera. Byłem zły o Taehyunga, a na dodatek Jungowi jakby w ogóle nie przeszkadzało jego zainteresowanie. Na szczęcie ten został w klubie. Gdy przekroczyliśmy próg salonu stało się coś nieoczekiwanego, mianowicie zostałem wręcz rzucony na ścianę. Hoseok zaczął mnie zachłannie całować, podgryzać moją dolną wargę i zahaczać o mój język. Jęknąłem, gdy poczułem jak dobiera się do mojej szyi. Zjechał na nią pocałunkami. To właśnie pieszczoty w tym miejscu zawsze sprawiały mi najwięcej radości i Hoseok dobrze o tym wiedział. Zaczął rozpinać swoją koszulę, a potem zdjął ze mnie bluzę. Przyjrzał się mojej chudej klatce piersiowej i uszczypnął w sutek. Rękę położył na moim pasku od spodni.

- Oj Yoongi, chyba się ostatnio trochę zapominasz, nie uważasz?

- Nie wiem o czym mówisz - wyszeptałem między pocałunkami i zostałem obrócony brzuchem do ściany.

- Nie wiesz? A co to za sceny zazdrości?

- Bo ten kurwiszon...

- Oj nie nie nie Yoongi - zacmokał i zdjął resztę mojego ubrania. - Żadnej zazdrości, wiesz, że jej nie toleruje.

- Ale...

- Nie ma ale. Co mi obiecałeś?

Poczułem jak Hoseok dotyka moich pośladków. Przejechał po nich paznokciami. Złapał mnie w pasie i ścisnął lekko.

- Że nie będę cie ograniczał.

- Tak. A co robisz?

Przełknąłem ślinę. Walczyłem z chęcią odwrócenia się do niego i przyłożenia mu.

- Dbam o to, byś był tylko mój.

- Zachowujesz się bardzo nieładnie. Nie ufasz mi?

- Nie ufam jemu.

Hoseoka palce znalazły się na moim penisie. Zaczął poruszać powoli dłonią. Zadrżałem z przyjemności. Dawno już nic nie robiliśmy. W uszach dudniło mi moje bijące serce. Oparłem głowę o jego ramię. Pozwoliłem sobie na ciche westchnięcie, gdy wgryzł się w moją szyję na kilka sekund.

- Jesteś moim chłopakiem - powiedział mi wprost do ucha. - Szanuję cie i nigdy nie zrobiłbym czegoś, co mogłoby ci się nie spodobać. Ale musisz się ogarnąć. Nie zabijaj Taehyunga wzrokiem, ani nie startuj do niego z łapami tylko dlatego, że mnie dotknął. Możesz to dla mnie zrobić? - Hoseok ucałował moją małżowinę uszną i polizał mnie po karku. Kiwnąłem w odpowiedzi głową. Dla niego mogłem się postarać. - To teraz chodź do łóżka.

Cały nagi wylądowałem na białej pościeli w jasnym pokoju Junga. Starszy miał to do siebie, że bardzo lubił mnie oglądać, czego sobie tej nocy nie szczędził. Powodowało to u mnie rumieńce i wypieki na policzkach, ale i łechtało przyjemnie moje ego. Świadomość, że mu się podobałem była co najmniej budująca. Nie przeszkadzały mu moje wystające miejscami kości, czy trupi odcień skóry. Lubił moje drobne blizny na nogach, które zostały ze mną jeszcze z okresu dzieciństwa, gdzie non stop spadałem z drzew. Hoseok lubił moje małe oczy, zniszczone włosy i niezgrabne ruchy. Kochał zapach mojego ciała, lubił się w nie wtulać i smakować go. Wiedział też co ja lubię. A lubiłem jego ostre ruchy, jego zaborczość i opiekuńczość w jednym, lubiłem jego pewne pocałunki i to, jak bardzo o mnie dbał. Lubiłem jego doświadczone dłonie, które zawsze dotykały mnie tak, jakby to miał być ostatni raz.

Dzisiaj nie pozwoliłem mu się rozciągnąć. Chciałem dokładnie poczuć, jak bardzo mi go brakowało, nawet jeśli miałoby boleć. Sam położyłem go na plecach i sam naśliniłem jego przyrodzenie. Nie trwało to jednak długo. Gdy śliny było wystarczająco dużo, nabiłem się na niego powoli z niemałym problemem, a gdy w końcu się we mnie znalazł zawyłem głośno. Odchyliłem głowę do tyłu i podparłem się o brzuch starszego. Gdy poczułem jak wypycha do góry biodra, niemal nie opadłem na bok z braku siły. Hoseok miał kurewsko duży sprzęt, a ja byłem pieprzonym masochistą, który uwielbiał, gdy ten traktował mnie w łóżku przedmiotowo. I choć Hoseok bał się, że kiedyś przesadzi i dlatego i tak nie robił większości rzeczy, o których myślałem, to zawsze byłem z nim w niebie. Gdy zagłębił się we mnie cały, poleciało mi kilka łez. Brunet na ich widok spanikował. Chciał wyjść ze mnie, ale nie pozwoliłem na to. Wykonałem kolejny szybki i głęboki ruch, a potem pochyliłem się, by go przytulić.

- Jestem twój - powiedziałem i pocałowałem go krótko. - Chce żebyś to zrobił mocno.

Dziś chyba Hoseok starał się spełniać moje prośby. Zrzucił mnie z siebie i kazał się wypiąć. Gdy oparłem się łokciami o pościel, wyżej unosząc biodra, poczułem jak rozsmarowuje pomiędzy moimi pośladkami jeszcze większą ilość śliny. Wsunął się we mnie jednym gwałtownym ruchem. Złapał za moje włosy i uniósł głowę. Krzyknąłem, gdy uderzył w najczulszy punkt. Jego ruchy nie były brutalne, ale na pewno nie delikatne. Były dość szybkie i głębokie, ale nie chaotyczne i rwące. I przez łzy i słodki ból, który rozchodził się w okolicach lędźwi, wrzasnąłem, że chce mocniej. I wtedy dopiero przycisnął moją głowę do pościeli, rozszerzył moje nogi i złapał za tyłek. Teraz dopiero mnie pieprzył, a nie tylko kochał. I jęczałem, jak rasowa dziwka, zdzierałem sobie gardło i zaciskałem powieki, zęby i pięści, aż w końcu doszedłem bez dotykania swojej męskości na białą kołdrę. Spiąłem wszystkie mięśnie i uwolniłem kolejny potok łez, który często przychodził do mnie podczas orgazmu. Hoseok nie potrzebował wiele czasu po mnie. Szczególnie, że zacisnąłem się do granic możliwości. Doszedł w moim wnętrzu, bo wiedział, że tego właśnie bym chciał i opadł koło mojego ciała na łóżko. Odpoczywał dosłownie kilka minut, a potem przeniósł mnie na rękach do łazienki i kazał się przemyć. W tym czasie wymienił pościel. Zawołał mnie już z sypialni. Położyłem się koło niego i przytuliłem do jego nagiego torsu.

- Boli? - zapytał i przeczesał palcami moje jasne włosy.

- Ale tak jak lubię - odparłem, a ten uśmiechnął się. - Nie lubisz być dla mnie taki, co?

- Boję się, że serio zrobię ci krzywdę.

- Kiedy ja tylko na to czekam - zaśmiałem się i dostałem całusa w nos.

- Ale mam nadzieję, że pamiętasz co ci mówiłem. O zazdrości.

- Tak. Pamiętam. I przepraszam. Ale nie rozumiem, czemu nie chcesz żebym cie ograniczał, skoro twierdzisz, że i tak mnie nie zdradzisz.

- Lubię czuć, że nie mam żadnych zakazów, wiesz? Nie chce odtrącać innych dlatego, że ty mi każesz, tylko dlatego, że zwyczajnie ich nie chcę. Bo chce tylko ciebie. Powinieneś już o tym wiedzieć.

- Wiem - odpowiedziałem zadowolony i schowałem się w zagłębieniu jego szyi. Wdychałem jego zapach dopóki nie zasnąłem.

JEONGGUK

Pobudka była bardzo przyjemna. Chłodna pościel otulała moje i Jimina ciało, dopóki starszy nie wstał z łóżka i ruszył do łazienki. Chyba starał się mnie nie obudzić, ale się nie udało. Leżałem jednak z nadal zamkniętymi oczami i słuchałem jak bierze prysznic. Przypomniałem sobie miły sen, w którym byłem nad morzem. Pływałem pośród wysokich fal i kogoś wołałem. Jimin wrócił do pokoju z ręcznikiem przewiązanym w pasie i z mokrymi włosami. Widziałem przez przymrużone oczy, jak szuka w szafce czystej bielizny. Miał bardzo ładnie wyrzeźbione ciało, nie za mocno, w sam raz. Nie był jakoś szczególnie chudy, ale nie przypominał żadnego kulturysty, czy nawet mniejszego pakera. Był przystojny, trzeba było mu przyznać. I gdyby nie fakt, że jakby nie patrzeć to porwał mnie i każe dla siebie pracować to może mógłby się w nim... nie. Nie mógłbym. Nie lubię tak dużo starszych facetów. Jest dekadę starszy! No i jest brutalny. I nie liczy się z moim zdaniem.

- Króliczku? - odezwał się i usiadł koło mnie na łóżku. Poczułem jego dłoń na swoim policzku. Przejechał po nim delikatnie i ponownie szepnął moje przezwisko, które sam mi nadał. No i tyle by było z tej jego brutalności... - Wstawaj.

Otworzyłem leniwie powieki, udając że mnie obudził. Spojrzałem na niego zaspanymi oczami, a wtedy ten zabrał swoją dłoń z mojej twarzy.

- Wyspałeś się? - zapytał, a ja kiwnąłem głową na tak. - To ubieraj się. Dzisiaj mamy parę miejsc do odwiedzenia.

- Jakich?

- Musimy kupić ci kilka drobiazgów. I jakieś ubrania.

- Czyli... - zrobiłem krótką pauzę i popatrzyłem w jego ciemne oczy. Miał teraz taki łagodny wyraz twarzy. - Zostaję z tobą? To znaczy z Panem?

- Serio się boisz, co? - zapytał i rozczochrał moje włosy. - No zostajesz chyba. Ale nie zapominaj o tej jednej najważniejszej zasadzie. Jakiej?

- Bądź grzeczny - odparłem i w nagrodę dostałem lekkiego, ale trochę długiego całusa w czoło.

- Tak. Zrobić ci śniadanie?

- Tak proszę.

I Jimin poszedł do kuchni. W łazience znalazłem ubrania dla siebie. Spodnie były te same co wczoraj, a sweter był trochę za krótki, ale nie aż tak by widać było mi brzuch. Na śniadanie obaj zjedliśmy przygotowane przez starszego zapiekanki z serem i wypiliśmy słodką herbatę.

Pierwszym miejscem, jakie odwiedziliśmy była poczta. Wysłaliśmy mój list, a potem pojechaliśmy do galerii. Weszliśmy do jakiejś sieciówki z zamiarem kupienia mi bielizny. Jimin pozwolił mi wszystko samemu wybrać. Wziąłem więc kilka par i stanąłem w kolejce do kasy. Miałem tyle możliwości. Mogłem teraz krzyknąć na cały głos, że potrzebuje pomocy. Jimin nie zdążyłby zamknąć mi ust, a na pewno ktoś by się zainteresował. Mogłem napisać na paragonie, który zostawiła poprzednia klientka, że porwano mnie i wręczyć go po cichu ekspedientce. Mogłem udać, że idę do szatni, a tak naprawdę wybiec ze sklepu. Mogłem zrobić tak wiele rzeczy, a tylko grzecznie stałem za tłustym łysolem i czekałem, aż Jimin zapłaci za moje zakupy. Potem poszliśmy po inne ubrania. Nie miałem żadnego większego limitu jeśli chodziło o ich ilość czy cenę. Park powiedział tylko, żebym nie przesadzał i dał mi wolną rękę. Wybrałem więc kilka zwykłych bluzek, głownie czarnych lub białych, bo takie najchętniej nosiłem. W szatni spędziłem godzinę przymierzając spodnie, z których w końcu kupiłem trzy pary, bluzy, z których wybrałem ostatecznie dwie i swetry, z którymi to już puściłem wodze fantazji. Jimin przyglądał mi się i podpowiadał, gdy nie byłem pewny, czy nic nie odstaje, czy nie jest za duże. Przynosił mi ubrania w innych rozmiarach i mówił, żebym postawił na żywsze kolory. Przy okazji dowiedziałem się, że najbardziej lubi błękitny. Potem sam włożył do koszyka dwie bomberki, nad którymi się zastanawiałem. Wybraliśmy jeszcze kurtkę i nareszcie przeszliśmy do sklepu z butami. Byłem już trochę zmęczony zakupami, ale widząc nową kolekcję mojej ulubionej marki od razu się ożywiłem. Ceny tych butów osiągały kosmiczne ceny, ale w głębi duszy miałem nadzieję, że Jimin kupi mi co będę chciał. I tu też się nie zawiodłem, bo pozwolił mi kupić aż trzy pary. Cieszył się, gdy widział jak wiele przyjemności sprawiało mi przymierzanie wszystkiego. Widział moje zaskoczenie, gdy pozwalał mi brać co chcę. I nie wiem ile na mnie wydał, ale byłem pewny, że kurewsko dużo. Pojawiła się w mojej głowie czerwona lampka, która podpowiadała, żebym jednak hamował się i nie wrzucał do koszyka każdego pięknego produktu, bo na pewno Jimin każe mi za to coś zrobić, odpracować w klubie lub oddać w naturze, ale pomyślałem że i tak będę musiał to robić. I tak zabierze mnie do Inferno i i tak mnie przeleci. Wcale nie uśmiechała mi się żadna z tych opcji. Myślałem o tym wybierając skarpetki. Cholernie drogie, bambusowe skarpetki.

- Szalik - przypomniał mi, gdy przechodziliśmy koło kolejnego sklepu. Szalik, czapka, rękawiczki.

Ostatnim punktem na naszej mapie podróży była drogeria. Kupiłem nareszcie szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów. I pierwszy raz pozwoliłem sobie kupić te cholernie drogie maseczki ze złota. Jimin zapytał ile kosztują i kazał mi wziąć sobie jeszcze na przyszły tydzień. Krem, szampon i odżywka. Zatrzymaliśmy się przy półce z farbami do włosów. Właściwie to Jimin się zatrzymał. Myślałem, że będzie kazał mi zmienić kolor, ale chyba wybierał dla siebie. Chciałem ruszyć dalej, ale rzucił mi się w oczy karton z jednym odcieniem. Pokazałem starszemu go i nieśmiało wyciągnąłem w stronę produktu rękę. Jimin zaśmiał się, więc odebrałem to jako zgodę. Odnieśliśmy wszystkie torby do samochodu, bo już zaczęliśmy ściągać na siebie uwagę innych i wróciliśmy na piętro, na którym królowała gastronomia. Wzięliśmy ryby w jednym z punktów i usiedliśmy w bardziej ustronnym miejscu. Jedzenie nie było co prawda tak dobre jak wczoraj, ale nadal było pyszne.

Tego dnia posmakowałem co to znaczy luksus. Wchodziłem do losowych sklepów i brałem co chciałem. Nieważna była cena. I choć starałem się jednak nie nadużywać karty kredytowej rudowłosego to jednak korciło mnie przy wielu ubraniach. Najdroższa okazała się jednak kurtka, za którą Jimin wydał prawie osiemset euro (tak to był jeden z tych sklepów, gdzie nie przeliczali nic na wony) i buty tańsze od kurtki, ale niewiele. Gdy zjedliśmy starszy przypomniał sobie, że nie kupiliśmy niczego eleganckiego i nic do pracy. Wróciliśmy więc do butiku i tam wybraliśmy koszule. Były białe, granatowe, czerwone i obowiązkowo czarne. Do pracy musiałem mieć muchę i szelki, więc i tego poszukaliśmy w jednym ze stoisk.

- I biała koszula? - zapytałem, gdy szelki wylądowały w mojej torbie.

- Do czego?

- Do baru.

- Pod muchą nie będziesz miał nic króliczku - odparł i cmoknął mnie w policzek. Przełknąłem tylko ślinę i nie odezwałem się ani słowem.

Wróciliśmy do domu, gdy było już całkiem późno. W galerii spędziliśmy generalnie cały dzień. Byłem padnięty, gdy rozpakowywałem do szafy nowe ubrania. Jimin udostępnił mi połowę mebla, bo sam musiał gdzieś trzymać swoje rzeczy. Gdy powoli kończyłem wieszać koszulki, przyszedł do sypialni i usiadł na łóżku. Gdy poczułem na sobie jego wzrok już wiedziałem, że będę musiał odpłacić się za wszystkie prezenty.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top