book of things I love


JEONGGUK

- Nie wiem - odparł spokojnie, patrząc w moje ciemne oczy.

- Powiedziałeś, że uchylisz mi kawałek nieba Panie. Czyli, że jakbym powiedział, że... - zamilkłem na chwilę. Zamknij się już, powtarzałem w myślach, ale słowa same cisnęły mi się na język.

- Że co?

- Że nie chce byś robił to z innymi, to czy byś został czy do niego poszedł?

Jimin uśmiechnął się. Nie do końca wiedziałem, czy zwyczajnie bawiło go to, co mówiłem, czy była to oznaka triumfu. Ukucnął koło kanapy, na której siedziałem z rękoma na kolanach i ujął jedną z moich dłoni. Oglądał ją przez moment.

- Króliczku, kim dla mnie jesteś? - zapytał nagle. Nie do końca wiedziałem co odpowiedzieć.

- Twoim osobistym, Panie?

- Tak. A ja kim jestem?

- Moim Panem.

- Tak. - Moja dłoń została ucałowana krótko. - Czy przez rozumienie mnie jako swojego Pana myślisz, że będziemy, nie wiem w jakimś związku?

- Nie wiem.

- Chcesz żebym był ci wierny?

Otworzyłem usta na chwilę, ale wtedy zastygłem w niemym bezruchu. Czy chciałem? Jedyne czego chciałem to... Ha. No właśnie.

Nawet nie wiedziałem czego chcę. Powrotu do domu? Do czego? Mój dom to była babcia, która generalnie wychowywała mnie głównie z obowiązku. Nie mogłem zarzucić jej braku miłości czy czegokolwiek, ale dobrze wiedziałem, że zwyczajnie męczyła się bardzo ze mną. Nie byłem problematycznym dzieckiem ani buntowniczym nastolatkiem, ale jednak babcia miała już osiemdziesiąt lat. Nie była chorowita, tylko zwyczajnie zmęczona życiem. Starość ją wykańczała. Nie raz mówiła, że mnie kocha, a po tym dodawała, że byłoby jej lżej jakbym już mieszkał sam. Nic mnie w starym mieście nie trzymało. Jedyny przyjaciel wyjechał w zeszłym roku do Australii i tyle go widzieli. Reszta znajomych, których i tak nie było wyjątkowo dużo nie za bardzo mnie interesowała. Byłem zawsze introwertykiem i nie potrzebowałem wokół siebie grupki fanów. Szkoła i tak nie była moim priorytetem. Oczywiście chciałbym ją skończyć, ale nigdy jakoś szczególnie nie dbałem o oceny. Z resztą rodzice nigdy na nią nie naciskali, więc zająłem się czymś przyjemniejszym niż nauka. Zająłem się tańcem, co wielokrotnie było wyśmiewane. Ale nie byłem typem szkolnej ofiary losu. Szybko się odgryzałem, lub ignorowałem. W końcu nie mógłbym porzucić jedynej rzeczy, która sprawiała mi radość, bo komuś się ona nie podobała. Wtedy już w ogóle umarłbym w środku.

Stałem przed odpowiedzią na pytanie, czego właściwie oczekuje od Jimina, faceta, który zabrał mnie do stolicy i zrobił krzywdę. Czy oczekiwałem od niego czegokolwiek? Raz powiedziałem mu, że chcę wrócić do domu. To było, gdy przywiózł mnie do siebie. Ale czy naprawdę to było to, czego chciałem?

Czy jego wierność była tym, czego chcę? Jeśli odpowiedziałbym, że tak, nie byłoby odwrotu. Jeśli powiem, że nie to będziemy ciągnąć to jakiś czas, a potem co? Zostawi mnie? Wyrzuci? Sprzeda?

- Nie wiem - odparłem beznamiętnie, a Jimin chwycił w swoje palce moją twarz.

- Nic nie rozumiem z tego - przyznał i cmoknął mnie w usta.

- Ja też nie - rzuciłem zaraz, gdy się odsunął i po chwili sam wychyliłem się do jego warg. Miał ciepłe usta, miękkie i zachłanne. Szybko pogłębił pocałunek, a dłońmi złapał mnie z kark, bym mu nie uciekł.

Czując jego język na swoim, jęknąłem niekontrolowanie i zamknąłem oczy. Jimin nie puszczając mnie podniósł się i położył na mnie na sofie. Pozwoliłem na to, choć mój rozum krzyczał żebym uspokoił się, odepchnął go i uciekł. A co robiłem? Wzdychałem w jego usta, wędrowałem dłońmi po jego ciele i skupiałem się na rozkoszy. Pocałunek był inny od tamtych, które od niego dostawłem. Po pierwsze to nie broniłem się przed nim, a nawet sam go zacząłem. W dwie doby zmieniłem myślenie o mężczyźnie nade mną o sto osiemdziesiąt stopni. Ale jednak, gdy ręka starszego znalazła się na moim kroczu - spanikowałem. Odsunąłem się kawałek.

- Nie - wyszeptałem, a wtedy Jimina ciepła dłoń powędrowała pod moją koszulkę.

Patrzył mi w oczy i sprawdzał moją reakcję. Gładził skórę na brzuchu, powodując moje delikatne drżenie. Wycałował mi szyję, która była wyjątkowo delikatna, więc wtedy jeszcze więcej zawstydzających dźwięków wydostało się z mojego gardła. Potem z pocałunkami zjechał niżej. Podwinął mój t-shirt i zajął się obojczykami, na których zostawił dwie soczyste malinki. Wrócił do moich ust i przygryzł mi dolną wargę. I wtedy poczułem, jak powoli zaczynam się podniecać. Panika pojawiła się w mojej głowie natychmiastowo, ale Jimin widząc mój strach znowu przyssał się do moich ust. Po niecałej minucie takiej rozkoszy, usłyszałem jego dzwonek. Jimin niechętnie wstał i wyjął z kieszeni komórkę. Odczytał: HOSEOK. Odebrał. Rozmawiali chwilę, ale widziałem, że humor Parka psuje się. Połączenie zakończył mówiąc: "czekam na ciebie". Potem spojrzał na mnie i westchnął.

- Hej - zaczął ostrożnie. - Ale się czerwony zrobiłeś - zauważył ze śmiechem, a ja schowałem twarz w dłoniach. - Hoseok przyjedzie. Będziemy pewnie pić, więc bądź dobrym króliczkiem i ogarnij się trochę i potem posprzątaj, jak kazałem, dobra? Coś mi się wydaje, że zejdzie mi tu trochę z Hobim.

- Coś się stało?

- Chyba tak. - Kiwnąłem głową. Jimin pogłaskał mnie po jeszcze gorącym policzku i pochylił się, by cmoknąć moje czoło. - Zazdrosny byłeś - powiedział, a wtedy zacisnąłem zęby. - Przyznaj się.

- Nie byłem.

- Za kłamanie czeka cie kara - oznajmił nadal się uśmiechając, a ja przejechałem językiem po lekko opuchniętej wardze, na której przed chwilą były jego zęby.

- Nie chce - poprosiłem cicho i złapałem jego dłoń.

- To nie kłam. Byłeś zazdrosny?

- Nie wiem.

- Niech ci będzie - rzucił i wstał. Odstawił swoje buty do szafki i poszedł do pokoju przebrać się z powrotem w dresy. Po drodze widziałem, jak pisał esemesa. Pewnie chciał ostrzec, że nie dotrze do Taehyunga.

Oj, jaka szkoda.

Zacząłem robić porządki. Znalazłem wszystko w łazience i to od niej zacząłem. Podczas ścierania kurzu z półki na perfumy, Jimin podszedł do mnie, by objąć od tyłu moje ciało i wyszeptać: czeka cie niedługo nagroda. Potem poszedł otworzyć drzwi. Siedzieli z Hoseokiem w salonie i rozmawiali przez pierwsze pół godziny, kiedy byłem w łazience. Jak skończyłem czyścić podłogę wyszedłem do salonu i powiedziałem ciche "dzień dobry" do gościa. Jung siedział na sofie z potarganą fryzurą, zmęczonym wyrazem twarzy i pustą szklanką w ręku. Gdy mnie zobaczył parsknął śmiechem, a ja trochę się zdenerwowałem. Obaj mężczyźni popatrzyli na mnie, a po chwili starszy z nich polecił, bym podszedł. Drgnąłem nieznacznie na słowa bruneta i sprawdziłem reakcje Jimina, który siedział z równie pustą szklanką. Gdy znalazłem się metr od nich, Park wyciągnął do mnie rękę i pociągnął na swoje kolana.

- Jeon jesteś, tak? - zapyta Hoseok, a ja objąłem szyję rudowłosego. Kiwnąłem głową. - Znasz Yoongiego? Oczywiście, że znasz - powiedział i znowu się roześmiał.

- Znam - odparłem cicho. Tętno skoczyło mi do dwustu, ale i ciekawość dała o sobie znać.

- Powiedz mi, co cie z nim łączyło.

- Chodziliśmy razem do szkoły - odrzekłem niepewnie i przysunąłem się bliżej Jimina, który zaczął gładzić ręką moje plecy.

- Chodzi mi o coś innego - powiedział Hoseok i popatrzył na mnie swoimi ciemnymi, przekrwionymi oczami. Buzię miał przystojną, ale wymęczoną. Wyglądał jakby pół nocy nie spał. Albo gorzej. - Dobrze wiesz o co.

Przypomniała mi się prośba Mina, by nikomu nie mówić o tym, co między nami zaszło. Spojrzałem na rudowłosego, który do tej pory nie odzywał się, tylko przyglądał nam obu.

- Powiedz mu - rozkazał.

- No raz – zacząłem, świadomy łamanej obietnicy, która swoja drogą średnio mnie obchodziła. - Raz, gdy przyszedłem do niego to trochę ten. No ten.

- Co ten? - dopytał Hoseok, a ja przełknąłem ślinę odrobinę za głośno.

- No zrobiłem mu dobrze.

- Jak?

- Ręką - odparłem ciszej. Nie była to miła rozmowa. Zwłaszcza, że sam nie wspominałem tego wydarzenia pozytywnie.

- Kazał ci? - odezwał się tym razem Jimin. Kiwnąłem powoli głową. Nie miałem powodów, by bronić Yoongiego.

- Kurwa, co za pizda - rzucił Hoseok i opadł się o sofę. - Nie kłamiesz? - zapytał jeszcze, a wtedy energicznie pokręciłem głową.

- Idź do kuchni, zrób nam po drinku - kazał Jimin, a wtedy wstałem, zabrałem ich puste szkło i poszedłem poszukać alkoholu. Stał na wierzchu, więc rozlałem im po równo i zaniosłem.

- Donieść sok? - zapytałem cicho Jimina, bojąc się, że przerywam im ważna rozmowę. Musiałem być ostrożny, by nie zdenerwować go czymś. Już tak dobrze mi szło cały dzień.

- Nie króliczku - odparł pytany. - Możesz ogarnąć sypialnię.

Sprzątałem więc wskazany pokój i starałem się nie przysłuchiwać ich rozmowie. Nie było możliwym jednak nie wyłapać tych głośniejszych słów, czy zdenerwowania bruneta. Z tego, co słyszałem to Min zdradził Hoseoka tego dnia. Nie wiedziałem, że miał wtedy kogoś. Zdziwiłem się też, że sam Hoseok jest tak wrażliwym człowiekiem. W ogóle oni obaj, razem z Jiminem byli chyba tacy twardzi tylko na zewnątrz. A tak naprawdę obaj szukali tego samego. W końcu Park też nie poszedł do Tae dzisiaj. Oficjalnie mogłem mówić, że wybrał mnie.

Sprzątnąłem dokładnie sypialnię. Wyprałem pościele, zasłony, starłem kurz, zmiotłem panele, zrobiłem mały porządek w szafie po stronie Jimina. Generalnie narobiłem się, ale musiałem przyznać, że Park dbał o stan swoich rzeczy i większość z nich była czysta, a jedyny większy syf to była siwość na lampie. Żadnych niedojedzonych kanapek, brudnych skarpetek, kubków po kawie, papierów, pajęczyn. Porządek. Gdy skończyłem było późne popołudnie, a w salonie nadal trwała rozmowa. Nie byłem pewny co powinienem teraz zrobić, bo w sypialni nie było ani telewizora, ani laptopa, ani książek, ani konsoli, a wszystkie te rzeczy znajdowały się właśnie w salonie, oprócz ostatniej której w ogóle nie było. Długo się zbierałem, by iść w końcu poprosić chociaż o jakieś czasopismo. W końcu ponad godzinę leżałem na łóżku i gapiłem się w sufit. Wyjrzałem najpierw ostrożnie zza drzwi, by sprawdzić jak wygląda sytuacja. Jimin i Hoseok siedzieli nadal na sofie i rozmawiali. W tle leciała jakaś muzyka. Natomiast na stoliku przed nimi było więcej rzeczy niż przedtem. Papierosy, które palił teraz Jung leżały na wierzchu, razem z popielniczką, zapalniczką, i telefonem. Bardziej po lewej były klucze i szklanki do połowy pełne. Obok stała butelka ciemnego rumu i cola. Wszedłem do pokoju, a wtedy oczy obu mężczyzn skierowały się w moją stronę.

- Co się stało króliczku? - zapytał z lekkim uśmiechem Jimin i odstawił trzymaną przez siebie kartkę, która była dokumentami od samochodu starszego.

- Posprzątałem już - odparłem i zatrzymałem się przed ławą. - I zastanawiałem się, czy nie mógłbym wziąć stąd jakiejś książki. Panie - poprawiłem się szybko. - Proszę. Jeżeli to nie problem - dodałem, a wtedy Jimin poklepał swoje udo. Podszedłem, by na nim usiąść, tak jak tego chciał.

- Szybko się uczysz - powiedział i pogłaskał mnie po włosach. Poprawił się, by siedzieć wygodniej i sięgnął do swojej szklanki. Wziął łyka, a potem podał mi. Posmakowałem tylko trochę, ale stwierdziłem, że drink nie jest mocny. Był trochę kwaśny. - Może chcesz chwilę z nami posiedzieć? - zapytał, a ja delikatnie wzruszyłem ramionami, by nie było, że jakoś wyjątkowo chce czy też nie. - Bo właśnie rozmawiamy o związkach. To opowiedz nam coś o swoich exach.

- Em... w sumie to miałem tylko raz dziewczynę, ale to jak byłem młodszy - powiedziałem, starając się brzmieć naturalnie, na niezestresowanego człowieka, który tylko modeli się, by któryś z jego towarzyszy nie wyjął broni.

- Jak miała na imię? - zapytał Hoseok.

- Sunmi - odparłem, przypominając sobie młodą dziewczynę, która tak kochała nosić niebieskie sukienki. Była bardzo ładna, niska i grała na gitarze.

- Długo byliście razem? - zapytał rudowłosy.

- Dwa miesiące. Ale to było dwa lata temu, więc to był taki związek no... taki niewinny - powiedziałem, choć nie byłem pewny co do tego ostatniego słowa. Cóż, niczego więcej oprócz trzymania jej za rękę i delikatnego całowania nie ośmieliłem się zrobić, choć miałem świadomość, że wielu chłopców w moim wieku już miało za sobą i pierwsze pocałunki i nawet pierwsze zbliżenia.

- To Jimin będzie twoim pierwszym? - zapytał Jung i opróżnił swoją szklankę. Spiąłem sie trochę na samą myśl, bo jednak nie byłem przyzwyczajony do otwartych rozmów o takich rzeczach. Cóż, nigdy nie miałem z kim o nich poważnie pomówić, a moja wiedza na różne tematy pochodziła z internetu.

- Tak - odpowiedziałem, a wtedy poczułem na swoim udzie rękę rudowłosego.

- A podoba ci się chociaż ta marchewa? - zapytał ze śmiechem Hoseok. Nazwanie Jimina "marchewą" skutkowało rzuceniem w przyjaciela poduszką. Jung złapał ją i podłożył sobie pod głowę. Uśmiechnąłem się nieznacznie, bo nie wiedziałem czy mogę. Staraj się być swobodny, powtarzałem. Ale grzeczny. Jimin pochylił się, by nalać kolejnego drinka dla nich obu. Potem podał swoją szklankę mnie.

- No właśnie Kookie - zreflektował się po chwili. - Podobam ci się chociaż?

Kiwnąłem głową na tak, a wtedy upomniał mnie, żebym oduczył się odpowiadania w ten sposób. Słowa. Słowa. Słowa.

- Tak.

- Oj naprawdę? A masz jakiś swój ideał mężczyzny? - dopytał i przejął szklankę. Głupio mi było o tym mówić, ale wiedziałem, że to tylko rozmowa, nie żaden test. Mogę być szczery, prawda?

- Gdybyś miał jaśniejsze włosy Panie to byłbyś moim ideałem.

- Ale się podlizuje - zaśmiał się znowu Hoseok, a potem Jimin. - No spójrzcie na niego, chodzący ideał! A tak serio?

- Mówię serio - zapewniłem, choć jakbym mógł to dodałbym Jiminowi jeszcze trochę do wzrostu, ale wolałem nie poruszać tego tematu.

- A o jakiś włosach mówisz? - zapytał Park i pogłaskał moje udo.

- O takich, co kupiliśmy wczoraj. O takiej farbie.

- Będę wyglądał staro.

- Będziesz wyglądał super Panie - ucieszyłem się, tak samo jak Jimin. Dostałem szybkiego cmoka w usta, czego efektem był mój rumieniec. W końcu Hoseok na nas patrzył.

- Co mu zrobiłeś Jeon? - zapytał ten najstarszy, a wtedy popatrzyłem na niego nie wiedząc o co chodzi. - Gdzie twoja aura złego chłopca Park?

- Dobrze wiesz, że nigdy nie grałem złego chłopca - zaśmiał się i szybko dopił drinka.

- Tak, tak. Wiesz może w końcu co z tą dziewczyną od Romea?

Rozmowa potoczyła się po torze tajemniczej narzeczonej, wiec nie odzywałem się. Nie byłem w temacie. Po jakimś czasie Jimin powiedział, że mogę sobie coś wybrać z półki, więc podszedłem do książek od razu zauważając nazwisko mojego małego Boga. Masterton. Zabrałem jedną z powieści i schowałem się w sypialni. Jimin przyszedł do mnie około północy, gdy byłem już w połowie powieści. Wyciągnął spod łóżka czystą pościel dla kolegi i rozłożył mu ją na sofie. Potem kazał mi "zmykać do łazienki", dokąd to też poszedłem. Gdy obaj już byliśmy po szybkich prysznicach położyliśmy się do łóżka. Starszy trochę zalatywał rumem, ale nie był to bardzo nieprzyjemny zapach. Pozwoliłem sobie na wtulenie się w jego ciało przodem, a nie tak jak poprzednich dwóch nocy na łyżeczkę. I nazwijcie mnie idiotą, ale było mi cholernie przyjemnie. Ciepło. I paradoksalnie - bezpiecznie. Jeszcze dwie noce temu zlał mnie pasem na tym łóżku, a teraz tulił mnie do siebie i całował po głowie. Kim ty w ogóle jesteś Park Jimin?


|Za godzinę będzie jeszcze jeden, potem polsat|

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top