another name for the devil
JEONGGUK
Rano dostałem znowu śniadanie do łóżka, tym razem zupę i dwa cytrynowe ciasteczka w nagrodę za posprzątanie pokoju i łazienki. Jimin mówił, że Hoseok jeszcze śpi, więc rozmawiałem z nim dość cicho. Gdy obaj zjedliśmy, położyliśmy się pod kołdrę. Wyjątkowo nie chciało mi się dziś wstawać, więc chciałem przeciągnąć te chwile lenistwa ile się da. Leżeliśmy na łyżeczkę, bo tak chyba starszy lubił najbardziej. Nasze nieróbstwo nie trwało dugo, bo Jimina palce szybko znalazły się pod moją koszulką. Powoli i delikatnie przejeżdżał po mojej skórze, po chwili rozpoczął jeszcze całowanie mojej szyi. I ach cholera, było mi przyjemnie. Szybko zacząłem wzdychać niekontrolowanie, jak drażnił akurat kark językiem, czy opuszkami bok. Po kilku minutkach takich pieszczot odwróciłem głowę i z przymrużonymi powiekami połączyłem nasze wargi. Pocałunek był leniwy, długi i namiętny. Odrywałem się od niego, by zaczerpnąć powietrza, a potem Jimin kazał mi oddychać nosem, bo zwyczajnie nie lubił, gdy musiałem się od niego odsuwać. Pozwalałem mu na dotykanie mnie, przygryzanie moich ust. I jęknąłem prosto w nie, gdy zjechał ręką pod materiał moich bokserek. W dość szybkim tempie zaczął poruszać się po moim przyrodzeniu, powodując, że twardniałem jeszcze bardziej i wzdychałem jeszcze głośniej. Poczułem też jak penis Jimina wbija się w moje plecy i wtedy trochę spanikowałem, jednak przyjemnie uczucie, jakie mnie ogarniało zagłuszyło starach. Jimin kazał mi się odwrócić, co zrobiłem, od razu z powrotem przylegając do jego warg. Poczułem jego dłoń na swoich pośladkach, które ugniatał i masował. Nie wiedziałem co z początku zrobić z rękoma, więc najpierw trzymałem je na torsie, ale po jakimś czasie przeniosłem je na jego krocze. Nie odważyłem się włożyć ręki pod bieliznę, ale Jimin sam ją tam zaprowadził. Chwycił moją dłoń i nakierował na swoją męskość. Poruszałem nią tak, jak przedtem on, czyli dość szybko, trzymając przy główce. Jimin przestał mnie całować, tylko przeniósł się znów na moją szyję. Zostawił po sobie ślad, ale raczej nieświadomie. Było mi gorąco, a kołdra tylko potęgowała to uczucie, ale nic nie mówiłem. Po jakimś czasie poczułem jak Jimin błądzi palcami dalej, jak rozszerza moje pośladki i dobiera się do mojego wejścia, na co spiąłem się. Rozluźnienie przyszło, gdy poczułem jego język na swojej szczęce, przez co przeszedł mnie dreszcz. Syknąłem, gdy zagłębił się we mnie pierwszy palec. Jimin zrobił to powoli, widocznie starając się oszczędzić mi nieprzyjemnych niespodzianek. Był zaskakująco delikatny i czuły. Jedną z dłoni przeniósł na mój przód, przez co byłem stymulowany z obu stron. W końcu przeniosłem swoje ręce na jego szyję i objąłem go szczelnie, rzucając zachłannie na jego usta, wpychając wręcz język do środka. Wtedy Jimin złapał mnie w talii, podniósł do góry i położył na sobie. Zajął się znów tylko moim tyłkiem, a mi pozwolił na badanie wnętrza jego ust. Zanim dwa place znalazły się we mnie, wstał by wyjąć z szafki ładnie pachnący, rozgrzewający płyn. Rozlał go nie tylko pomiędzy moimi pośladkami, ale także na dole moich pleców, co było bardzo kojące. Drugi palec powodował dużo większe uczucie dyskomfortu, ale nie odczuwałem bólu ani pieczenia. A nawet było mi dobrze. Bardzo dobrze. Dopóki nie doszedł trzeci. Jimin wprowadzał go bardzo powoli co niestety nie uchroniło mnie od uronienia kilku łez, które ścierał i całował. Rozciąganie nie trwało dłużej, bo Jimin położył się wyżej na poduszkach i powiedział, że chce, żebym się nim teraz zajął. Oczywiście skoczyło mi ciśnienie, ale uspokoiłem się, gdy tylko pogładził mnie po policzku. Byłem trochę oczarowany i nie wierzyłem w samego siebie, że jeszcze ostatnio zmuszał mnie do tego, a teraz nie marudziłem, a nawet przyznawałem sam przed sobą, że mi się to podoba. Chyba byłem pierdolnięty.
Zjechałem niżej, nadal pozostając na brzuchu, a wtedy Park rozłożył trochę nogi, by było mi wygodniej. Ściągnąłem jego bokserki i odrzuciłem je na podłogę. Pieściłem go najpierw ręką, a dopiero potem schowałem pierwsze centymetry do buzi. Zassałem się, użyłem więcej śliny. Nie bawiłem się powolne lizanie, tylko poruszałem głową, tak jak ostatnio, nie biorąc i tak całości, która spowodowałaby z pewnością moje krztuszenie się. Ale i Jimin tego nie wymagał. Przyglądał mi się i czasami głaskał po głowie. Ale nie chciał dziś się na tym skupiać, bo nie zabawiałem go tak długo. Złapał mnie pod pachami i podniósł do klęczek. Przytulił mnie i pogładził po plecach.
- Życzysz sobie jakąś konkretną pozycję, króliczku? - zapytał wprost przy moim uchu i podgryzł je. Westchnąłem i cmoknąłem go leniwie w policzek.
- Nie Panie - odparłem, pamiętając o zwrocie, jaki sobie życzył.
- To połóż się na brzuchu - polecił, więc to zrobiłem.
Rozstawił szeroko moje nogi i znalazł się pomiędzy nimi. Zawisnął nade mną, a ja wstrzymałem oddech. Masował jeszcze chwile mój tyłek, co jakiś czas zagłębiając jeden palec. Odwróciłem głowę, gdy przystawił swoją męskość do mojego wejścia.
- B-bez? - zająknąłem się i dostałem całusa w głowę. Jimin doskonale wiedział o co mi chodziło. Uśmiechnął się i zagłębił we mnie ostrożnie, ale tylko kawałek. Otworzyłem szerzej usta i przymknąłem oczy. Jedna ręka Jimina podtrzymywała go, by na mnie nie leżał, a drugą przeniósł z mojego pośladka na moją szyję, którą niemocno złapał. Przybliżył wtedy swoja twarz do moje i odpowiedział cicho, pewnie i kurewsko seksownie tylko jedno słowo, na którego dźwięk jęknąłem z przyjemności.
- Bez.
I wszedł mocniej, przez co zamknąłem kompletnie oczy. Mruknąłem, gdy przygryzł delikatnie moją skórę na szyi i oparłem się łokciami o łóżko. Jimin dał mi chwilę, bym przyzwyczaił się do dziwnego uczucia, a potem wycofał się ze mnie prawie cały, tylko po to by znów zagłębić się mocniej. Krzyknąłem wtedy, bardziej z wrażenie niż bólu, ale musiałem przyznać, że uczucie było zupełnie inne niż w przypadku palców.
Starszy nigdy nie wchodził do końca, ale z każdym ruchem robił to mocniej, powodując u mnie coraz to głośniejsze jęki. Gdy jednak trochę przesadzał od razu mnie uspokajająco gładził po buzi. Rękę z szyi przeniósł na mój pośladek. Parę razy syknąłem z bólu, ale nie było tak strasznie, jak się tego spodziewałem. Po pewnym czasie Jimin opuścił moje wnętrze i dolał więcej płynu, by nie powodować tarcia. Z nim było dużo przyjemniej.
I jak się czułem z tym, że brał mnie starszy o dekadę facet, prawie mi obcy? Skłamałbym mówiąc, że źle. Bo było mi przyjemnie, oprócz tych momentów, gdy wchodził za głęboko. Zrekompensował mi to, gdy podniósł niewysoko moje biodra i zaczął poruszać dłonią po moim penisie. W takiej pozycji nie było trudno o spełnienie. Zacząłem nawet domagać się więcej przez wypychanie bioder ku górze. Jiminowi spodobało się to i w nagrodę zrobił o co prosiłem - przyśpieszył. W momencie, kiedy dochodziłem, jęknąłem głośno, na całe gardło, zacisnąłem mięśnie i rozlałem się po dłoni i pościeli starszego. Czując moje ciasne wnętrze, Jimin doszedł niedługo po mnie. Poczułem, jak rozlewa się w środku i spina trochę. Potem położył się na moich plecach, by przez moment odpocząć. Wysunął się ze mnie i opadł na kołdrę obok. Przysunął mnie do siebie i objął ramieniem. Leżeliśmy tak nadzy przez długi czas. Na chwilę nawet przysnąłem, a gdy się obudziłem dostrzegłem, że Jimin obserwował moją twarz. Speszyłem się trochę i schowałem w zagłębieniu jego szyi.
- Boli cie coś, króliczku? - zapytał, odgarniając mi włosy z czoła.
- Nie Panie - odparłem prawie od razu spoglądają na niego.
- Na pewno? - W odpowiedzi kiwnąłem głową. - No to leć do wanny. Potem musisz mi z czymś pomóc.
- Z czym?
- Z farbowaniem.
Ucieszyłem się i pocałowałem starszego w usta. Wstałem, choć przy pierwszym ruchy poczułem jak lekko uginają mi się nogi. Nim doszedłem do drzwi, już miałem całe mokre uda od nasienia, jakie pozostawił we mnie rudowłosy. Jimin poszedł za mną do łazienki i klepnął w pośladek, gdy nachyliłem się, by zamknąć odpływ w wannie. Od razu się wyprostowałem, a wtedy przytulił mnie od tyłu i złożył pocałunek na karku. Przejechał po mokrych nogach i przesunął dłoń wyżej. W lustrze odbijało się jego zadowolone odbicie. Spaliłem przysłowiowego buraka, gdy dotknął wejścia. Wilgotną dłoń umył i wtedy zajął się naszą kąpielą. Tak jak parę dni temu użył morskiej soli, tak i tym razem wsypał ją, przez co woda zmieniła kolor na niebieski. Wszedł pierwszy, a potem wystawił rękę do mnie. Odpoczęliśmy i wykąpaliśmy się, a potem zabraliśmy za zmianę koloru włosów Parka. Na szczęście farba nie wymagała wcześniejszego rozjaśniania. Cały proces nie zajął nam dużo czasu. A gdy czekaliśmy aż minie odpowiednia godzina, by móc potem spłukać włosy Jimina, śmiałem się cicho , bo wyglądał całkiem zabawnie z workami na głowie. Do posiłku zasiadł już z szarymi włosami, które zapierały dech w piersiach, szczególnie gdy miał je zaczesane na jedną ze stron. Obiad przygotował Jimin i tym razem nie była to zupa z puszki, a pieczony kurczak w słodko-kwaśnym sosem i ryż. Starszy był niezłym kucharzem i chciałem, by kiedyś nauczył mnie jakiegoś swojego ulubionego dania. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu filmu, który znów pozwolił mi wybrać. Przez ten cały czas czułem się bardziej jak jego partner, a nie własność i przez to byłem dziwnie szczęśliwy i podekscytowany. Nie bałem się. Park traktował mnie dobrze, z czułością. I łapałem się na tym, że zaczynam na niego patrzeć pod innym kątem. Bardziej jak na pełnego skrajności mężczyznę, a nie tylko powód moich zmartwień.
Noc była spokojna, ale pobudka szybka. Dzwonił jeden ze współpracowników starszego i okazało się, że muszą jechać z powrotem do Krimera przez jakieś problemy. Jimin szybko wstał więc i zaczął się ubierać. Zapytał, czy chce jechać z nim, na co przytaknąłem. Nie mieliśmy czasu na śniadanie, więc zatrzymaliśmy się na stacji po hot dogi. Potem podjechaliśmy pod Inferno, gdzie czekały już dwa inne samochody. W tym ten Hoseoka, w którym to dostrzegłem postać Min Yoongiego z ogromnym fioletowym siniakiem na oku.
HOSEOK
Picie z Jiminem zawsze w jakiś dziwny sposób mnie uspakajało. Nie byłem typem człowieka, który topi smutki w butelkach whisky, więc i tego wieczoru nie uroniłem ani jednej łzy. Jedynie byłem trochę zły, ale to na samym początku. Gdy zobaczyłem Jeona, chłopaka który wyglądał na przestraszoną, szarą myszkę od razu wyobraziłem sobie krzyczącego na niego Mina, który w akcie zazdrości postanawia zemścić się, tym samym wyrządzając nie tylko mi, ale i przy okazji jemu krzywdę. Złość przeszła mi po trzecim kieliszku. Udało mi się nawet rzucić żartem, czy zapytać o coś błahego, a potem w spokoju zasnąć, gdy zmęczenie dało o sobie znać. Rano nie miałem kaca (o dziwo), ale za to milion nieodebranych połączeń od Romea. Po krótkiej rozmowie, jaką z nim odbyłem, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z mieszkania Parka. Nie żegnałem się nawet, bo nie chciałem przeszkadzać im w tym, co na pewno działo się teraz za ścianą. Dowodziły tego odgłosy, jakie wydawał z siebie co jakiś czas młodszy chłopaczek. Pojechałem najpierw do domu, by odświeżyć się, wziąć prysznic, przebrać, pozbyć worków pod oczami (ach te koreańskie kremy) i zjeść coś. Wszystko to zajęło mi około kwadransa, bo nie mogłem sobie pozwolić na dłuższe siedzenie na tyłku. Musiałem znaleźć się jak najszybciej w Inferno. Tam czekała mnie niespodzianka.
Nie widziałem Mina przez jeden dzień. Wieczorem go wyrzuciłem, potem rano byłem u Jimina, gdzie spędziłem całe popołudnie i noc i teraz widziałem go znowu. Tylko, że teraz siedział przed biurkiem Romea w naszym wspólnym gabinecie, na pierwszym piętrze klubu. Siedział skulony i czytał papiery, które podał mu szef. A z tego, co udało mi się dowiedzieć przez telefon to dokumenty dotyczyły jego pracy, o którą przyszedł poprosić. Stanąłem w drzwiach, a wtedy odwrócił twarz w moją stronę. Oczy miał pełne łez, choć usta zaciskał w niemiłym grymasie. Drgnął, jakby chciał rzucić mi się na szyję, ale wtedy obszedłem jego fotel i stanąłem koło biurka, przybijając piątkę z kolegą. Ten widząc mój naglący wzrok wstał i wyszedł, zostawiając nas samych. Teraz to ja zasiadłem za biurem. Kręciłem się na obrotowym krześle i przyglądałem obgryzionym paznokciom ex chłopaka.
- Chcesz tu pracować, tak? - zapytałem, nie kryjąc swojego zdziwienia.
- Nie - odparł. - Chciałem tylko z tobą porozmawiać.
- No to przykro mi, ale rozmowa jest już zakończona.
Yoongiemu spłynęła po policzku pierwsza łza, którą szybko starł. Westchnął głośno i usiadł na skraju swojego siedzenia, by być bliżej mnie.
- Proszę, Hobi...
- Jak już to panie Jung. Wezwano mnie w sprawie nowego pracownika, a nie w sprawie ryczącej małolaty. Więc się decyduj. Co mam z tobą zrobić?
- Wybacz mi - wyjąkał płaczliwie i wstał, by szybko znaleźć się przede mną. Uklęknął i schował twarz w dłoniach. - Naprawdę przepraszam. Wróćmy do siebie, ja cie kocham...
- Jesteś tu w sprawie pracy - odrzekłem sucho, choć w moim sercu coś powoli pękało. - Więc porozmawiajmy o twojej nowej profesji.
- Nie chce tu pracować.
- To wyjdź.
Teraz już rozpłakał się na dobre. Nie wiem też któremu z nas było ciężej z tym wszystkim. Mnie bolało serce, bo czułem się zdradzony, a jego teraz będzie bolała dupa, bo żeby przeżyć w stolicy będzie się kurwić.
- No a jakbym tu tańczył, albo był kelnerem? - zapytał z nieukrywana niechęcią.
- Kelner jest jeden. Innego nie szukamy. A tancerzy jest całe mnóstwo. Jedyna wolna posada to ta, której się nie podejmiesz. Z reszta ty nawet nie umiesz tańczyć.
- Nauczę się.
- To się ucz, ale i tak cie nie przyjmiemy.
- A co mam zrobić byś mi wybaczył?
- Nic nie możesz zrobić.
Gdy płakał rzuciłem okiem na papiery, które leżały teraz przede mną, a które to wcześniej czytał. Dotyczyły umowy o najstarszy zawód świata, które to dawaliśmy chłopakom do podpisana, a które to mówiły o tym, że robią to z własnej woli.
- Dlaczego poprosiłeś o to, skoro nie chcesz tu pracować?
- Chciałem byś się... no wiesz. Był zazdrosny.
- Czyli niewystarczająco byłem? - parsknąłem śmiechem. - Myślałeś, że jak usłyszę, że zamierzasz tu dawać dupy to przybiegnę i zabiorę cię z powrotem do siebie? Oj Yoonie, jaki ty jesteś głupi.
- A co miałem zrobić?! - wybuchnął i spojrzał na mnie z dołu. - Wyrzuciłeś mnie, nie miałem gdzie pójść. A teraz nawet nie mam dokąd wracać. Nie skończyłem szkoły, nie mam wykształcenia, kwalifikacji. Gdzie ja mam tu znaleźć cokolwiek, skoro jestem nieletni?
- Nic mnie to nie interesuje - skłamałem i odsunąłem się z fotelem kawałek dalej. Chłopak wstał i złapał mnie za ramiona. Minęła chwila i siedział na mnie okrakiem, przytulając do swojej chudej klatki moją głowę. - Zejdź - rozkazałem, ale wtedy wzmocnił uścisk. - Słyszysz?
- Musisz mi wybaczyć - poprosił i odsunął się, by pocałować mnie w usta, ale odsunąłem go po chwili, gdy ledwo poczułem muśnięcie jego warg.
- A ty musisz zrozumieć, że nie chce już z tobą być - odparłem najspokojniej jak umiałem, choć w środku wrzała mi krew. - Nie jestem w stanie ci zaufać, a co dopiero pokochać znowu. Więc weź pierwszy lepszy autokar i jedź do domu.
- Na pewno możesz mi wybaczyć - powiedział i złapał moją rękę. Przyłożył sobie do policzka. - Przecież mówiłeś, że nigdy nikogo tak bardzo nie kochałeś i, że chcesz być ze mną do końca.
- To było przed tym, jak dowiedziałem się, jaką jesteś... - zaciąłem się. Nie chciałem go obrażać, bo jednak łączyło mnie z nim wiele, ale okropne określenia całe przychodziły mi do głowy. Ostatecznie nie powiedziałem nic. - Jedyne czego chce to żebyś poczuł, jak to jest. I jeśli nie wyjedziesz to obiecuję, że pokaże ci dobitnie co to znaczy, kiedy osoba, którą kochasz idzie do kogoś innego.
Jego płacz przerodził się w szloch, ale nadal nie puszczał mojej ręki. I nie było mi łatwo widząc jego łzy, ale jednak inaczej postąpić nie mogłem. A chęć zemsty pojawiła się w mojej głowę już poprzedniego wieczoru.
- Skrzywdziłbyś mnie? - zapytał przez łzy, a ja przełknąłem gorzką gulę, która utworzyła się w moim gardle. Bo kiedyś nawet przez myśl by mi nie przeszła tak okropna myśl. W końcu byłem człowiekiem ugodowym, nie lubiącym kłótni, sporów i rozlewów krwi. A teraz miotały mną sprzeczne emocje. Chęć wybaczenia mu była silna, ale jednak nie tak mocna jak chęć zemsty. Ale ostatecznie przyszedł mi do głowy pomysł. Kompromis? W jakiś sensie pewnie tak. Ale nadal był to sposób na złamanie mu serca.
- Tak - odparłem i popatrzyłem w jego zimne oczy. - Ale skoro już tak ładnie prosisz to może dałbym ci małą nauczkę - zaproponowałem, przyglądając się słonym łzom na jego policzkach.
- Nauczkę? - powtórzył i zobaczyłem w jego spojrzeniu nutkę strachu.
- Będziesz mógł u mnie mieszkać - zacząłem, a wtedy od razu ekspresja jego twarzy się zmieniła. - Ale będziesz moim osobistym. - Min energicznie kiwnął głową, widocznie zadowolony, ale ja chciałem ten uśmiech wyjaśnić. - Wiesz jaka jest różnica między chłopakiem, a osobistym? Osobisty jest tylko do ruchania. - Dosłownie słyszałem, jak chłopak przełyka ślinę i czeka aż powiem mu, że to był żart, ale wtedy powiedziałem coś innego. - No i w takiej relacji tylko jedna osoba musi być wierna.
- Nie zrobiłbyś mi tego - powiedział niepewnie, powstrzymując kolejną falę łez. - Pozwolisz mi znów być swoim chłopakiem, ja wiem o tym.
- Tak myślisz? Aj, bo ja mam pewną fantazję, do której byś się nadawał Yoonie - powiedziałem, opierając głowę o zagłówek. Min poprawił się na moich kolanach i położył moja rękę na swoim udzie. - Byłbyś w stanie to dla mnie zrobić?
- Jeśli to ma oznaczać wybaczenie mi to tak.
- Oj nie wybaczenie - zaśmiałem się. - Jeśli to zrobisz to zgodzisz się na bycie moim osobistym.
- Chce być twoim chłopakiem, a nie...
- Ale ja twoim nie chce.
Zapanowała cisza, którą przerywały tylko ciche, głębokie oddechy chłopaka przede mną. Jakiś czas patrzył na mnie, analizował moje słowa, a ja czekałem. Myślałem o jego planie, którym chciał wzbudzić we mnie chęć powrotu do niego. I choć pewnie miał rację, że nie pozwoliłbym mu być tu prostytutką to jednak jego metoda trochę mnie przerażała. Był gotowy posunąć się do wielu rzeczy, na to wychodzi. Więc i teraz wiedziałem, że się zgodzi.
- Co to za fantazja? - zapytał i już wtedy wiedziałem, że wygrałem. Dlatego uśmiechnąłem się cwaniacko, pogłaskałem go po głowie i ze stoickim spokojem, patrząc mu głęboko w oczy odparłem:
- Trójkąt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top