27

– Gdzie ty mnie prowadzisz? – jęknęła Luna, unosząc lekko fragment sukni.

– Zaraz zobaczysz – odparł zadowolony Harry, prowadząc dziewczynę po schodach wschodniej wieży.

Brunetka przewróciła oczyma i bez słowa kontynuowali wspinanie się na szczyt. Po kilku minutach stanęli u celu. Na szczycie wieży znajdowało się niewielkie pomieszczenie, z którego wychodziły na zewnątrz drzwi. Książę położył zapalony świecznik na ziemi i otworzył blokadę przy drzwiach.

– Chodź. Nie bój się – mruknął z uśmiechem w stronę ukochanej.

Uchylił drzwi i aby pokazać Lunie, że jest bezpiecznie wyszedł pierwszy. Brunetka zaufała mężczyźnie, lecz niepewnie dołączyła do niego. Teraz oboje stali na szczycie wieży, a od spadnięcia w dół dzieliła ich zdobiona balustrada.

– Spójrz w górę – wyszeptał Zielonooki, obejmując dziewczynę w talii.

Luna oparła się lekko o tors Harry'ego i wzniosła wzrok ku górze. Jej oczy napotkały czyste Niebo, pokryte milionami świecących gwiazd. Większość z nich układała się w różne wzory, które pobudzały kreatywność u pary.

– Pięknie – wyszeptała brunetka, wpatrzona w Niebo.

– Cieszę się, że ci się podoba – wymruczał Książę i musnął ustami miejsce za uchem ukochanej.

Tym oto sposobem oboje podziwiali nocne Niebo, nie przejmując się, że gdyby dostrzegł ich jakiś strażnik mieliby poważne kłopoty. Ale Desmonda nie było na zamku, więc trzeba było korzystać z takich okazji.

– Jesteś pewien co do tego jutrzejszego balu? Nie chcę żebyś się męczył. – wyszeptała brunetka, odwracając się twarzą do bruneta. Harry z uśmiechem ułożył dłonie na biodrach Luny i delikatnie musnął jej usta.

– Będzie dobrze Skarbie. Tym się nie przejmuj – odpowiedział, odgarniając z jej czoła kosmyk włosów. –Gdyby coś się działo, to zawsze możemy uciec trochę wcześniej. – dodał, opierając swój policzek na poliku brunetki. Luna zaśmiała się cicho i odsunęła twarz bruneta.

– Ale za to ty masz mi zawsze mówić, gdy gorzej się poczujesz – postawiła warunek, na co Harry nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. To jak dziewczyna troszczyła się o Księcia niezwykle go rozczulało.

– Oczywiście przyszła Królowo naszego kraju – wyszeptał, przysuwając jej dłoń do swoich ust. Malinowymi wargami musnął wierzch ręki, a następnie ułożył ją w miejscu swojego serca.

– Harry...ale co z Desmondem? – zapytała zszokowana. Wielokrotnie brunet mówił jej o planach na ich wspólną przyszłość, lecz Luna wiedziała, że król będzie stał na ich drodze do szczęścia.

– Nim się nie przejmuj. Najważniejsza jesteś ty i to, że jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Nawet wyskoczyć teraz z tej wieży, gdybyś tego chciała – powiedział ostatnie zdanie z rozbawieniem.

– Nie mów takich głupot – Luna automatycznie oburzyła się i klepnęła mężczyznę w ramię. –Chyba masz gorączkę – odparła, układając dłoń na czole ukochanego. Ten mruknął coś pod nosem. – Chyba powinniśmy wracać. Nie jest najcieplej, a ty powinieneś się położyć – wyszeptała, wygładzając dłonią materiał lnianej koszuli ukochanego.

– Niech ci będzie – odparł, cmokając ustami.


*****

– I jak? – usłyszała głos z charakterystyczną chrypką. Z szerokim uśmiechem odwróciła się i napotkała wesołą twarz Harry'ego. – Pięknie – wyszeptał, zbliżając się do niej.

Rano, po przebudzeniu się, para doszła do wniosku, że dzisiejszy bal nie będzie tym z typu bardzo wykwintnych, ze sztywnymi strojami i niewygodnymi sukniami z gorsetami, w których nie można oddychać. Książę zaproponował, aby było to bardziej w stylu wielkiej rodzinnej biesiady. Z tego też powodu ich dzisiejsze stroje nie przypominały tych, z którymi kojarzy się bal.

Książę miał na sobie czarne, obcisłe spodnie, wysokie tego samego koloru buty do połowy łydki oraz białą sznurowaną na dekolcie koszulę. Wszystko dopełniał lekki szmaragdowy płaszcz do kostek z kapturem. Oczywiście bez rękawów.

Strój Luny został skompletowany przy pomocy jednej ze służących. Składał się z długiej do kostek lekkiej sukni, w kolorze błękitu z krótkim rękawem. W pasie przewiązany miała czarny, cienki pasek. Głębszy, lecz nie zbyt duży dekolt był dopełnieniem wszystkiego. Jej stopy zdobiły białe, wiązane buty, a na głowie znajdowała się tiara, podarunek od Zielonookiego.

– Wyglądasz naprawdę cudownie – wyszeptał Książę, pochylając się nad brunetką. Musnął jej usta i z uśmiechem poprawił długie włosy kobiety.

– Dziękuję – odparła Luna z czerwienią na policzkach.

– To co? Idziemy? – spytał, wysuwając w stronę ukochanej ramię. Brunetka skinęła głową i ułożyła swoją drobną dłoń na ręce mężczyzny.


*****

– Panie i Panowie! Oto nasz cudowny Książę Harry wraz ze swoją wybranką Luną! – krzyknął donośnym głosem mężczyzna na szczycie schodów.

Para wyłoniła się zza ściany i teraz wszyscy goście, mogli ich zobaczyć. Od razu w całej sali rozległy się głośne oklaski. Luna nie mogła się nie zarumienić. Harry zauważając również zawstydzenie u ukochanej uśmiechnął się w jej stronę i zatrzymał na jednym ze schodów. Musnął na krótko usta kobiety, co wywołało westchnienia wśród licznie zgromadzonych na sali kobiet. Luna zachichotała na poczynania ukochanego i dzielnie mu towarzyszyła.

Gdy para stanęła u podłoża schodów, mieszczący się w rogu sali balowej zespół muzyków ponowił grę. Melodie, które wygrywali również nie należały do sztywnej poważnej muzyki, a szybszych i tanecznych utworów. Słysząc takie dźwięki i widząc radość ludzki, którzy tańczyli, na ustach Księcia i jego wybranki pojawiały się uśmiechy. Wszyscy na sali byli ubrani w podobny sposób jak Harry i Luna, co pozwalało na brak dyskryminacji i wytykania palcami osób mniej zamożnych. 

– Książę! – do uszu pary dobiegł znajomy im głos. Po chwili oczom obojga ukazała się uśmiechnięta twarz szatyna.

– Liam! – odezwał się radośnie Harry. Przyjaciele objęli się po męsku, a następnie wzrok kucharza spoczął na brunetce.

– Luno! Och, wybacz mi mój nietakt – odezwał się zawstydzony, skłaniając się lekko w jej stronę.

– Nic się przecież nie stało – odpowiedziała kobieta z lekkim uśmiechem. –Nie jestem nikim ważnym, abyś musiał mnie za coś takiego przepraszać.

– Ale jesteś kobietą, a każdej z nich należy się wielki szacunek – odparł Liam, pochylając lekko głowę. Luna oblała się rumieńcem i bez słowa wtuliła w ramię ukochanego.

– Jak bal? Wszyscy są zadowoleni? – Książę zwrócił się w stronę przyjaciela.

– Oczywiście. Wszyscy świetnie się bawią i każdy jest ci wdzięczny.

– Czy mógłbyś poprosić tutaj herolda? Chciałbym coś ogłosić – Liam skinął przyjacielowi w geście zrozumienia i oddalił się w stronę schodów. – I jak? Podoba się? – Harry zwrócił się w stronę brunetki.

Luna jednak nie odpowiedziała Zielonookiemu. Była zbyt zajęta wpatrywaniem się w ludzi w rogu sali. Przy stole siedziała kobieta, która musiała być jedną ze służących. Na jej kolanach siedział mały chłopiec o ciemnych włosach i wesoło klaskał w dłonie. Tuż przed nimi do szybkiej muzyki tańczył roześmiany mężczyzna i dwie małe dziewczynki. Wszyscy śmiali się i wesoło rozmawiali. Tworzyli naprawdę cudowny obrazek.

– Chciałbym żebyśmy kiedyś też stworzyli taką rodzinę – usłyszała Luna, wypowiedziane przez Księcia słowa wprost do jej ucha. Na ustach brunetki pojawił się delikatny uśmiech. Odwróciła się w stronę ukochanego i spojrzała w jego szmaragdowe tęczówki.

– Bardzo cię kocham Harry – wyszeptała, kładąc dłonie na torsie mężczyzny.

– Ja ciebie też –odpowiedział, opierając swoje czoło o jej.

– Książę, wołałeś mnie – głos z lewej strony przerwał im czułą chwilę.

Harry odsunął lekko głowę i spojrzał na mężczyznę. Był to nie kto inny jak herold.

– Mógłbyś poprosić o ciszę? Chciałbym przemówić – urzędnik skinął twierdząco głową i po ukłonieniu się odszedł w stronę schodów.

Gdy herold zniknął Harry'emu z oczu, brunet przywołał do siebie jednego ze strażników, który dziś wyjątkowo pełnił rolę czegoś w rodzaju królewskiego kelnera. Głównie miał dbać o to, aby napoje i dania, które dotrą do Księcia i jego ukochanej nie były otrute. Mężczyzna zbliżył się, a Zielonooki szepnął coś w jego stronę. Chwilę później strażnik powrócił do pary i podał im dwa srebrne kielichy.

– Co to takiego? – spytała Luna.

– Nie chciałem aby dzisiaj pojawiał się alkohol. Mógłby spowodować różne nieprzyjemne sytuacje. Dlatego też przygotowano różnego rodzaju napoje z owoców i specjalnie dobranych przypraw. Ten jest chyba z pomarańczy – wyszeptał Harry, podając kobiecie jeden z kielichów.

Brunetka miała coś odpowiedzieć, lecz przerwał jej donośny głos herolda, który prosił o ciszę. Harry skinął głową w jego stronę i zwrócił się do tłumu.

– Drodzy goście! Cieszę się, że przyjęliście moje zaproszenie. Dzisiejszy bal jest wyprawiony na cześć mojej cudownej ukochanej Luny – powiedział głośno z szerokim uśmiechem. – Chciałbym również wznieść toast za moją wybrankę oraz wieczną miłość – brunet uniósł do góry kielich, a pozostali goście poszli w ich ślady.

– Wiwat Książę Harry! Wiwat Panienka Luna! – po sali balowej rozniosły się głośne okrzyki, które spowodowały rumieńce na policzkach brunetki i szeroki uśmiech Zielonookiego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top