25

Pod wpływem cudownego głosu Księcia, ciało Luny odprężyło się, a drgawki zniknęły. Dłoń bruneta zacisnęła się na drobnej ręce kobiety. Harry miał się już odezwać, gdy drzwi komnaty zostały delikatnie otworzone. Brunet odwrócił w tamtą stronę głowę, a gdy napotkał wzrok swojego strażnika posłał mu lekki uśmiech. Zszokowany Alec wypuścił z dłoni białe materiały, które upadły na posadzkę.

– Książę – zaczął, zbliżając się.

– Witaj – przywitał się brunet z lekkim grymasem na twarzy.

– Dawno się Książę obudził? W ogóle co robisz Panie? Powinieneś odpoczywać, a przede wszystkim leżeć. Lepiej żeby twoje rany nie były narażone na rozerwanie i podrażnienia – zauważył szybko Alec. Szybkim krokiem podszedł do łóżka i stanął obok Zielonookiego. – Co z nią? – spytał lekko zawstydzony.

– Kiedy obudziłem się drżała. Zmieniłem jej okład i zacząłem śpiewać. Dopiero przed chwilą drgawki minęły – wytłumaczył mężczyzna.

– Wybacz mi Panie, że nie było mnie, gdy się przebudziłeś. Poszedłem sprawdzić, czy zaufany tobie medyk powrócił na zamek. Wyjechał rano i nadal na niego czekam. Nie mogę pomóc panience Lunie, bo nie bardzo znak się na medycynie. Myślę, że jednak okłady w jakiś sposób pomogą – powiedział Alec. – Mam nowe tkaniny na okłady – dodał i ułożył materiały na stoliczku obok łóżka.

– I tak dużo zrobiłeś. Dziękuję – wyszeptał Harry , przenosząc na chwilę wzrok z Alec'a na Lunę. Jej policzki były rozgrzane, lecz twarz pogrążona w spokoju. –Możesz mi opowiedzieć co działo się tutaj, gdy byłem niedysponowany? I dlaczego moja Kochana doprowadziła się do takiego stanu – szepnął ostatnie zdanie, kładąc swoją dużą dłoń na poliku dziewczyny.

– Ale najpierw połóż się Panie. Siedzenie w twoim stanie jest nie wskazane – powiedział szybko Alec, a pod takim warunkiem Harry musiał się złamać. Z pomocą strażnika podniósł się i przeszedł na drugą stronę łóżka. Mężczyzna pomógł Zielonookiemu się położyć i na jego prośbę uniósł do góry poduszkę. Harry bardzo chciał być trochę wyżej niż Luna, by móc jej doglądać.

– Teraz możesz spokojnie usiąść i opowiadać – odezwał się z minimalnym uśmiechem Książę. Alec westchnął wyraźnie zakłopotany i mimo przyzwolenia bruneta stanął wyprostowany obok łóżka.

– A więc kilka dni temu znalazłem panienkę Lunę przed komnatą. Leżałeś na ziemi Książę. Na prośbę Luny przeniosłem cię Panie tutaj. Twoja ukochana wezwała medyka i zajęła się tobą. Niestety została wezwana do króla Desmonda – na wspomnienie o ojcu, brunet wyraźnie się spiął. – Nie są mi znane zarówno powody tego spotkania jak i jego postanowienia. Jednak jeszcze tego samego dnia panienka musiała iść do pracy w zamku. Przyszła po nią służąca i przyniosła jej suknię. Cała była połatana i zdecydowanie nie przypominała nawet ubioru kobiet na najniższych posadach w zamku. Panienka wróciła wieczorem do komnaty. Nie wyglądała najlepiej, jednak gdy chciałem wysłać ją do medyka zaprzeczała. Nie mogłem się z nią kłócić – powiedział smutno. Alec czuł się winny, tego w jakim stanie znajdowała się Luna. –Dzisiaj rano również wyszła do pracy. Nie wiem co się dokładnie stało, ale około południa przyszła tutaj ta sama służąca. Prowadziła ledwo trzymającą się na nogach panienkę. Jak najszybciej ją tutaj przeniosłem i zająłem.

– Dziękuję – odpowiedział Harry, pochylając głowę w geście podzięki.

– To mój obowiązek Książę. Wybacz mi, że nie zareagowałem od razu, gdy panienka nie wyglądała najlepiej.

Brunet westchnął i odwrócił głowę w stronę ukochanej. Uśmiechnął się delikatnie w jej stronę i powrócił wzrokiem na strażnika.

– Najważniejsze, że teraz wszystko z nią dobrze – dodał Zielonooki, podnosząc się lekko. –Mógłbyś przynieść mi trochę wody? Jestem bardzo spragniony – wyszeptał Książę, po czym zaatakował go kaszel.

– Oczywiście – strażnik wręcz wybiegł z komnaty na korytarz.

Harry unormował swój oddech i oparł się tak, aby mógł cały czas spoglądać na Lunę. Teraz to on oczekiwał aż się obudzi i wreszcie ujrzy jej cudowne tęczówki.

– Zdajesz sobie sprawy Skarbie z tego, że nie możesz spać wiecznie? – zapytał ze śmiechem, wiedząc że nie otrzyma odpowiedzi. – Teraz wszystko będzie już dobrze – dodał, a długimi palcami musnął jej policzek.


*****

– Jesteś pewny Książę? – spytał Alec chyba dziesiąty raz. Harry nie wytrzymał i zaśmiał się cicho, po czym skinął głową. Strażnik chwycił bruneta pod ramię i pomógł mu się podnieść.

Książę przytrzymał się ściany, a Alec nasunął na ciało bruneta czerwony, długi do kostek, miękki płaszcz.

– Noc jest dziś wyjątkowo zimna. Podać Księciu szal? – spytał, kierując się w stronę szafy. Brunet już miał coś odpowiedzieć, lecz kaszel mu w tym skutecznie przeszkodził.

Alec pokręcił zrezygnowany głową i podszedł do mebla. Instruowany przez Zielonookiego wyjął miękki materiał i podał brunetowi. Harry okrył szczelnie swoją szyję w obawie o przeziębienie. Następnie na stopy włożył wsuwane buty. Tak ubrany Książę wspierając się na swoim strażniku podszedł do wielkich balkonowych drzwi. Alec utworzył je i dzięki temu wspólnie mogli wyjść na zewnątrz. Na balkonie pod niewielkim zadaszeniem jak zwykle stała wygodna biała ławka, która posiadała tego samego koloru obicie. Prócz tego również stolik, a kawałek dalej teleskop.

– Rzeczywiście, noc nie jest najcieplejsza – westchnął Książę, siadając na siedzisku. Okrył się mocniej płaszczem i spojrzał na Niebo. – Już nie pamiętam kiedy ostatnio tak tutaj siedziałem – odparł z lekkim uśmiechem na ustach.

– Potrzebujesz czegoś? – spytał niepewnie Alec.

– Raczej to ja powinienem zadawać ci takie pytanie na każdym kroku – odpowiedział Harry, przenosząc wzrok na mężczyznę. Tamten przewrócił oczyma. –Dobrze wiesz dlaczego – dodał.

– To nic takiego. Po prostu znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie –odpowiedział Alec.

– Mów tak sobie mów – zaśmiał się cicho brunet, po czym westchnął i odchylił głowę w tył.

– H..H..H..Ha...Har..Har-ry. – z głębi komnaty dało się usłyszeć cichy i pełen bólu szept. Zielonooki zerwał się z siedziska, czego od razu pożałował. Jego poranione plecy dały o sobie znać w bardzo bolesny sposób.

– Książę – odezwał się szybko strażnik, wręcz rzucając się w stronę młodzieńca. –Wszystko w porządku? – spytał, pomagając mu ustać.

– Tak – wyszeptał. –Zaprowadź mnie do niej – dodał, wskazując dłonią drzwi komnaty.

Alec zgodnie z wolą swojego pana skierował ich dwójkę w stronę wnętrza komnaty. Gdy przekroczyli próg, a Harry ujrzał błędny wzrok Luny biegający po całym pomieszczeniu oraz jej dłonie badające puste miejsca na łóżku skumulował siły i wyrwał się strażnikowi. Podszedł jak najszybciej do mebla i usiadł obok ciała ukochanej.

– Harry... - wyszeptała, wyciągając dłoń w stronę jego twarzy. Ułożyła rękę na policzku mężczyzny, a z jej oczu wypłynęło kilka łez. – Jesteś tutaj. Prawdziwy – dodała równie cicho.

– Jestem Skarbie – zaczął, obejmując jej drobną dłoń. Przysunął kończynę do swoich ust i musnął jej wierzchnią stronę. – I nigdzie się nie wybieram – dodał, po czym przysunął się jak najbliżej kobiety i objął mocno jej drobne ciało.

Czyżby nadszedł szczęśliwy czas?

A może ta bajka wcale nie pochodzi z wytwórni Disney'a, a jej koniec nie będzie happy endem? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top