17
~~Dwa dni później~~
Medyk odwiedził rano Lunę i Harry'ego. Stwierdził, że z dziewczyną jest już lepiej i mogłaby wyjść na zewnątrz, aby się dotlenić. Dotąd ciągle siedziała w łóżku, w komnacie Księcia.
Od rozmowy z Desmondem minęły dwa dni. Brunet i brunetka nadal odczuwali silne skutki tego spotkania. Oboje martwili się o siebie nawzajem. W końcu się kochali, aż dziwne, że nadal sobie tego nie wyznali.
Gdy medyk opuścił komnatę Zielonookiego w jego głowie pojawił się pewien pomysł. Chciał zabrać Lunę do pałacowych ogrodów, gdzie zawsze przebywał, gdy miał zły humor. Widok cudownej roślinności i promienie Słońca poprawiały Harry'emu nastrój. Może i na nią by tak podziałało? Zwłaszcza, że brunetka kocha kwiaty. Harry miał w planach jeszcze jedną rzecz, ale nie wiedział czy będzie w stanie zdobyć się na odwagę i to uczynić.
W każdym bądź razie po wizycie medyka przyszła pora na śniadanie. Jak zwykle przyniosła je służąca. Tyle że od kilku dni było dla dwóch osób, a nie dla jednej. Harry i Luna usiedli przy stole i zaczęli spożywać posiłek. Dziewczyna nie mogła powstrzymać się przed komentowaniem cudownego smaku każdej części śniadania. Wtedy brunet spoglądał na ukochaną jak urzeczony, wiedział, że w jakimś stopniu dzięki niemu Brązowooka jest tak szczęśliwa.
– Mam dla ciebie niespodziankę – wyszeptał, gdy skończyli jeść. Luna odłożyła kielich z rozgrzewającym napojem i spojrzała na mężczyznę.
– Dla mnie? – zdziwiła się.
Nikt jeszcze nigdy nie przygotowywał dla niej niespodzianki. Harry skinął głową z uśmiechem, który uwydatniał jego słodkie dołeczki w policzkach. Luna nie mogła się powstrzymać i wstała od stołu. Uważając na długą suknię podeszła do bruneta i schyliła się, aby następnie wetknąć palec w dołeczek mężczyzny. Wywołało to jeszcze większe rozbawienie na twarzy Księcia.
– Będę musiał wyjść, aby wszystkiego dopilnować – zaczął mówić i chwycił ją za dłoń. Następnie delikatnie pociągnął ją na swoje kolana, a gdy usiadła, objął asekuracyjnie ramieniem. –Nie wiem czy wrócę na obiad, ale jeśli nie dam rady przyślę do ciebie Liam'a. Wiem, że dobrze się dogadujecie. Dotrzyma ci towarzystwa i zajmie się tobą dopóki ja nie przyjdę po ciebie – posłał jej delikatny uśmiech i ucałował czoło. – Nie będziesz zła, że zostawię cię samą? – spytał niepewnie. Zawsze brunetka mogła powiedzieć, że będzie smutna, gdy on odejdzie. Dobrze wiedział, że od momentu rozmowy z jego ojcem Luna nie czuje się swobodnie. Lecz chciał sprawić jej niespodziankę, a do przygotowania jej musiał opuścić swoje komnaty i pobyć przez chwilę sam. Zastanowić się nad ich relacją.
– Dobrze –odparła i schyliła się. Jej wargi musnęły kącik ust mężczyzny. Harry liczył chyba na coś więcej, gdyż od razu połączył ich w czułym pocałunku. Wywołał tym rozbawienie i uśmiech na twarzy Luny.
Chwilę później oboje odsunęli się od siebie. Harry założył na swój brązowy kaftan czarny płaszcz do kostek, bez rękawów i przeczesał włosy.
– Pójdę już – wyszeptał i szybko zbliżył się do Luny. Stała przy jeden z komód Księcia i przyglądała się leżącym na niej książkom. Czyżby chciała poczytać? W głowie Harry'ego zaistniał pomysł jak zająć wolny czas brunetce. – Przyślę do ciebie Liam'a – dodał i musnął jej usta. Ta skinęła głową i odprowadziła mężczyznę wzrokiem do drzwi.
*****
Luna stała przy oknie i spoglądała na pałacowe ogrody. Były naprawdę piękne i okazałe. Gdzieś w środku dusiła w sobie chęć poproszenia Harry'ego o zabranie jej tam. Nie chciała jednak nadużywać jego dobrego serca. I tak zrobił dla niej już tak wiele rzeczy. Rozmyślania brunetki przerwało pukanie do drzwi. Luna odwróciła się z bijącym sercem i spojrzała przed siebie. Drzwi zostały otworzone przez strażnika, a do środka wszedł dobrze znany jej szatyn. Luna automatycznie odetchnęła z ulgą.
– Witaj Luno – przywitał się, kłaniając lekko.
– Dzień dobry Liam – odpowiedziała i dygnęła lekko. W jej myślach pojawiły się wspomnienia z dziecięcych lat, gdy udawała księżniczkę na królewskim balu.
– Harry przysyła mnie do ciebie z misją. Mam się tobą zająć – powiedział z lekkim uśmiechem. –Zgodnie z poleceniem Harry'ego zabieram cię w pewne miejsce. Mogę prosić? – spytał wyciągając w jej stronę dłoń.
Dziewczyna oblała się rumieńcem, nadal nie przyzwyczaiła się do takich sytuacji. Zbliżyła się do szatyna i chwyciła jego dłoń. Po chwili została ona ułożona na wyciągniętym, zgiętym ramieniu mężczyzny. Wspólnie wyszli na korytarz i skierowali się w stronę jednego z ulubionych pomieszczeń Księcia. To właśnie on poprosił Liam'a, aby zaprowadził tam brunetkę.
Przechodząc korytarzami Luna i Liam spotkali wiele osób, chociaż była to głównie służba i strażnicy. Po kilku minutach dotarli do celu. Szatyn stanął przy drzwiach i ułożył dłoń na klamce.
– Gotowa? – spytał. Brązowooka czuła wzrastającą w niej ciekawość i skinęła głową. Mężczyzna pociągnął za klamkę, a drzwi ustąpiły. Otworzył je szerzej i dłonią wskazał Lunie wnętrze pomieszczenia. Brunetka podziękowała i niepewnie weszła do środka. To co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Była to wielka biblioteka przepełniona regałami z książkami.
– I jak? – spytał Liam zamykając drzwi. Luna przeszła w głąb pomieszczenia i okręciła się wokół własnej osi, a materiał jej sukni otoczył jej nogi.
– Tu jest cudownie – wyszeptała zaskoczona.
– Harry prosił abym tutaj z tobą poczekał na niego. Możesz sprawdzić nawet wszystkie książki, a potem zabrać do komnaty te, które najbardziej przypadną ci do gustu. Harry często tutaj przebywa, więc będziesz miała wiele okazji do wymienienia utworów – powiedział z lekkim uśmiechem. – Na co czekasz? Leć – odezwał się z rozbawieniem, widząc radość i ciekawość w oczach dziewczyny. Nim Liam skończył mówić Luna zaczęła przeszukiwać regały.
******
Po poobiednim deserze, który Luna zjadła w towarzystwie Liam'a do biblioteki zawitał Harry. Na widok szczęśliwej kobiety, uśmiech sam pchał się na jego usta.
– Dziękuję, że się nią zająłeś – powiedział do przyjaciela i poklepał go po barku.
– To nic wielkiego. Luna jest przemiłą osobą. Cieszę się, że masz ją przy sobie.
– Ja również się cieszę – dodał ciszej odwracając wzrok od twarzy szatyna.
Spojrzał na drobną sylwetkę Luny. Dziewczyna klęczała obok jednego z regałów, a przed nią leżały różne książki. Co chwila przekładała je z jednej sterty na drugą. Harry spojrzał na Liam'a znacząco, a ten po cichu się ulotnił. Zielonooki ruszył w stronę kobiety, starał się być jak najciszej, nie chciał jej przestraszyć.
– I jak się podoba? – spytał, gdy był już blisko niej. Luna uniosła wzrok, a na widok Zielonookiego szybko wstała i rzuciła się mu na szyję. Książę był przez chwilę zaskoczony, jednak szybko oprzytomniał i objął dziewczynę.
– Jest cudownie. Dziękuję – wyszeptała wprost do jego ucha, a następnie pozostawiła na policzku mężczyzny krótki pocałunek. –Nie mogę się jednak zdecydować które wziąć – powiedziała wskazując dwa stosy książek. Harry kucnął i zaczął przeglądać wybrane przez Lunę utwory.
– Ten – wskazał palcem na książki po lewej stronie i przysunął go do siebie.
– Tak mówisz?
– Tak, uwierz mi. Nie pożałujesz – odpowiedział jej z uśmiechem. – A teraz mam do ciebie prośbę. Pójdziemy do naszych komnat. Ja zostawię tam twoje książki i poczekam na korytarzu, a ty z pomocą służącej przygotujesz się na swoją niespodziankę. Nie musisz się niczym przejmować, po prostu oddaj się w ręce Helen. Jest świetna w dobieraniu strojów.
Lunie nie pozostało nic więcej jak obdarować mężczyznę podziękowaniami i całusem. Jednak uwagę dziewczyny przykuły pewne słowa bruneta. ,,Naszych komnat". Następnie schyliła się aby zabrać stos książek.
– Oddaj mi to. Są ciężkie, nie chcę żebyś się męczyła – przerwał jej brunet. Dziewczyna jednak nie zamierzała ustąpić. Ostatecznie skończyło się na dwóch książkach w jej rękach i czterech u Harry'ego.
Wspólnie udali się do komnat książęcych. Przy drzwiach wraz ze strażnikiem czekała kobieta około pięćdziesiątki. Ukłoniła się na widok pary i posłała im uśmiechy.
– Luno, to jest Helen. Helen, to Luna – odezwał się Harry, gdy całą trójką znaleźli się w pomieszczeniu. Brunet został jednak szybko wygoniony na zewnątrz. Z łobuzerskim uśmiechem posłał brunetce buziaka w powietrzu i wyszedł.
– Jesteście piękną parą pani – odezwała się Helen, podchodząc do łóżka, gdzie znajdował się jakiś materiał.
– Dziękujemy – odpowiedziała Luna, oblewając się rumieńcem.
– Teraz czas zrobić się na bóstwo – zaśmiała się pogodnie służąca, pokazując brunetce suknię, na widok której dziewczyna zaniemówiła.
******
Harry czekał na korytarzu kilkadziesiąt minut i myślał, że umrze. Każda kolejna minuta wydawała się być godziną. W pewnym momencie otwierające się drzwi wybudziły go z letargu. Na korytarzu pojawiła się uśmiechnięta Helen. Wskazała dłonią wnętrze komnaty i ukłoniła się.
– Wygląda pięknie – dodała, po czym za pozwoleniem Księcia odeszła.
Brunet wziął głęboki wdech i wszedł do pomieszczenia. Strażnik zamknął za nim drzwi, a Harry uniósł wzrok przed siebie. Jego oczy spotkały się z sylwetką Luny, na widok której zaniemówił. Dziewczyna stała naprzeciw niego ubrana w piękną lekko rozkloszowana błękitną suknię z tiulem, której rękawy miały długość trzy czwarte. Odsłonięty dekolt Luny ozdabiał cienki naszyjnik ze srebra. Jej długie, ciemne włosy układały się falami na jej ramionach. Wyglądała przepięknie. Harry zbliżył się do kobiety, a z każdym kolejnym centymetrem na jego ustach pojawiał się coraz większy uśmiech.
– Wyglądasz przepięknie – wyszeptał zatrzymując się tuż przed nią. Policzki Luny oblał rumieniec, a ona spuściła głowę. – A ten rumieniec dodaje ci uroku – dodał i schylił się, aby musnąć usta kobiety.
*****
Luna nie miała pojęcia gdzie się wybierają. Harry prowadził ją jakąś okrężną drogą w zamku. Ostatecznie dotarli chyba do jakiegoś tylnego wyjścia. Mężczyzna otworzył drzwi i pozwolił aby to kobieta wyszła jako pierwsza. Następnie dołączył do niej. Jak zwykle wystawił ramię w jej stronę, a ona ułożyła na nim drobną dłoń. Oboje wyglądali niezwykle uroczo. Jak prawdziwa przyszła królewska para.
Harry skierował się dobrze znaną mu drogą, która zaprowadziła ich do wysokiego żywopłotu. Był to początek pałacowych ogrodów.
– Chciałbym abyś się tutaj odprężyła i zapomniała o Desmondzie. Wiem, że kochasz kwiaty, więc będzie to dla ciebie uczta dla zmysłów –powiedział czule i wolnym krokiem przekroczyli bramę ogrodów.
Już przy pierwszych krzewach Luna musiała przystanąć, aby podziwiać piękne kwiaty. Ten sam schemat powtarzał się co chwila, lecz brunetowi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Widok uśmiechniętej, radosnej twarzy ukochanej dodawał mu siły i odwagi na najważniejsze.
Po dłuższym czasie udało im się dojść do ulubionego miejsca Księcia. Fontanny z ławeczkami i krzewami. Mężczyzna skierował się na jedno z siedzeń i poprowadził za sobą kobietę. Luna usiadła obok Harry'ego i rozglądnęła się.
– Tutaj jest tak magicznie – wyszeptała biorąc głęboki wdech. Zielonooki spojrzał na nią kątem oka i uśmiechnął się. W jego myślach pojawiła się jego ostatnia wizyta tutaj. Wtedy, gdy wydawało mu się, że Luna siedzi obok niego. Teraz ta fatamorgana stała się prawdą, a kobieta była tutaj razem z nim.
– Luna – zaczął niepewnie brunet. Dziewczyna uchyliła powieki i spojrzała na swojego towarzysza. Ewidentnie był czymś bardzo zdenerwowany.
– O co chodzi? – spytała poważnie. –Stało się coś poważnego? – spytała, czując wzrastający stres i przerażenie.
– Ja....-zaczął niepewnie. Zamrugał kilkakrotnie, po czym chwycił delikatne dłonie Luny. –Zakochałem się w tobie. Wiem, że może to szalone, ale to dzięki tobie mam siłę aby brnąć przez każdy kolejny dzień, każdą trudność i jestem w stanie zrobić wszystko, aby móc ujrzeć uśmiech na twojej twarzy. Chcę dbać o ciebie, chcę sprawiać abyś czuła się bezpieczna, chcę abyś była moja. I teraz jestem już tego pewien. Kocham cię Luna – zakończył swój monolog. Brunetka wpatrywała się w mężczyznę z szokiem na twarzy. Nie wiedziała jak zareagować co powiedzieć.
– Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś podobnego. Ja czuję to samo. Pragnę abyś był bezpieczny, a jedynie w twoich ramionach mogę spokojnie zasnąć. Jak niewidzialna siła ciągnie mnie do ciebie i nie potrafię opisać tego co czuję. Może wystarczą te słowa. Kocham cię Harry – powiedziała z nieśmiałym uśmiechem na ustach.
Książę słysząc ostatnie słowa brunetki zaśmiał się wesoło i przyciągnął kobietę do siebie. Objął ją delikatnie i wpił się w jej malinowe usta. Luna ułożyła dłoń na policzku mężczyzny i oboje dali się ponieść namiętnym uniesieniom. Wreszcie oboje wyznali sobie najgorętsze uczucie jako może połączyć dwójkę ludzi. Nie muszą już ukrywać przed sobą swoich prawdziwych emocji. Gdy obojgu zaczęło brakować powietrza odsunęli się od siebie na niewielką odległość. Harry oparł swoje czoło na czole Luny i spojrzał w jej oczy. Oboje uśmiechnęli się do siebie.
– Czyli wreszcie mogę cię nazywać moją damą serca? – spytał Książę, a bicie serca kobiety przyspieszyło.
– Tak – odpowiedziała i szybko musnęła jego usta.
Brunet odsunął się uradowany i sięgnął do głębokiej kieszeni płaszcza. Wyjął z niego niewielkie drewniane pudełko i odwrócił w stronę kobiety.
– To dla ciebie. Żeby inni wiedzieli, że uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie – powiedział z uśmiechem.
Luna niepewnie uniosła wieko pudełka, a widząc jego zawartość zaniemówiła. Na granatowym materiale znajdowała się delikatna, srebrna opaska do włosów. Wyglądała jak wijące się gałązki roślin. Była piękna. Tak piękna, że dziewczyna bała się jej dotknąć.
– Nie mogę tego przyjąć Harry. To musiało kosztować fortunę – odezwała się zawstydzona. Ona nie była w stanie sprawić mężczyźnie podarunku o wartości równej ozdobie.
– Nie przejmuj się tym. To prezent wykonany specjalnie dla ciebie i nie przyjmuję zwrotów.
Harry posłał dziewczynie uśmiech i wyjął wianek z opakowania, po czym umieścił go na głowie Luny. Wyswobodził spod niego kilka kosmyków ciemnych włosów, dzięki czemu wszystko tworzyło piękną kompozycję.
– Wyglądasz cudownie – stwierdził brunet przyglądając się Brązowookiej z dumą.
– Dziękuję. Dziękuję za wszystko – wyszeptała Luna, a jej powieki wypełniły słone łzy. Szybko odłożyła na ziemię pudełko i przylgnęła do ciała Księcia. Wtuliła twarz w jego ramię i pozwoliła łzom swobodnie spłynąć.
– Nie, to ja ci dziękuję. Dzięki tobie poznałem smak prawdziwej miłości – wyszeptał, obejmując ją mocno. Wtulił twarz w jej włosy i zaciągnął się cudownym zapachem jej perfum. To chyba te, które przywieziono z Francji.
– Muszę ci coś powiedzieć Skarbie – odezwał się i starł dłonią łzy z policzków Luny. –Jesteś moją damą serce i teraz tym bardziej nie pozwolę ci pracować. Desmond jest szalony, a ja zakochany i będę z nim walczył o ciebie. Nie pozwolę abyś ucierpiała w wyniku jego szatańskich pomysłów. Zostaniesz ze mną – dodał wpatrzony w jej ciemne tęczówki.
– Ale Harry...- zaczęła, lecz nie miała możliwości dokończyć.
– Nie ma żadnego ,,ale" Luna. Jesteś dla mnie zbyt ważna, abym mógł wysłać cię do pracy przez mojego ojca – dodał i schylił się, aby musnąć jej drżące wargi.
– Kocham cię Harry. Bardzo – wyszeptała i wtuliła się w ciepłe ciało mężczyzny.
– A ja kocham ciebie – odpowiedział wzmacniając uścisk i ponownie zatapiając się w cudownej woni damskich perfum.
****************
Wianek, który otrzymała Luna był jakoś w takim stylu:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top