15
Promienie porannego Słońca oświetliły zgarbioną sylwetkę Harry'ego. Brunet przetarł dłońmi oczy i ziewnął. Zdecydowanie nie wyspał się tej nocy, mimo wygodnego fotelu. Zamrugał kilkakrotnie, a następnie spojrzał na wielkie łóżko, które zajmowała drobna brunetka. Nadal się nie obudziła. Medyk powiedział, że to przez osłabienie organizmu. Harry wstał i zachwiał się lekko. Ostrożnie usiadł na skraju łóżka i dotknął dłoni Luny. Teraz jej temperatura zdecydowanie dorównywała skórze mężczyzny. Odgarnął z czoła kobiety ciemne kosmyki włosów i westchnął. Nienawidził ciszy, gdy był w jej towarzystwie. A teraz miał ją od prawie doby. Jego rozmyślania przerwał szczęk klamki. Zielonooki odwrócił głowę i zobaczył strażnika.
– Dzień dobry Książę. Zgodnie z twoim poleceniem nie wpuszczam tutaj nikogo. A śniadanie przyniosła służąca – odezwał się mężczyzna. Srebrną tacę położył na stole i spojrzał na pełen dzban napoju. – Nie obudziła się – bardziej stwierdził, niż spytał. Harry spuścił wzrok i westchnął. –Oddam służącej i powiem żeby przygotowano kolejny dzban. Na wszelki wypadek jakby się obudziła.
– Dziękuję – wyszeptał brunet i gdy strażnik wyszedł, ponownie skierował się na w stronę Luny. Była tak piękna, a spotkało ją w życiu tyle nieprzyjemności. W jednej chwili Książę pragnął wziąć ją w ramiona, pocałować i ochronić od zła całego świata. Nie ważny był teraz przemądrzały urzędnik Desmonda jak i on sam. Była tylko Luna, która musiała się obudzić.
Harry nie czuł się najlepiej będąc nadal we wczorajszych szatach. Niechętnie podniósł się i udał do pomieszczenia obok, gdzie doprowadził się do ładu. Dopiero wchodząc do komnaty poczuł cudowny zapach pieczywa. Spojrzał na Lunę, a następnie podszedł do stołu. Na tacy znajdował się jeszcze ciepły chleb, miód i wszystko inne co stanowiło śniadanie Księcia. Dodatkowo obok stał kielich i woda.
Brunet usiadł na krześle i spojrzał na jedzenie. Luna spała, nie było z nią kontaktu. Ale mimo tego Harry źle czuł się z tym, że sam będzie spożywał posiłek. Burczenie i lekki ból w brzuchu okazały się jednak silniejsze i Książę zabrał się za śniadanie. Zjadł je w szybkim tempie i gdy chciał wynieść tacę strażnikowi, drzwi komnaty otworzyły się. Mężczyzna z dzbanem wszedł do środka. Odłożył naczynie na stół i zabrał srebrną tacę.
– Potrzebujesz jeszcze czegoś Książę? – spytał.
– Nie, dziękuję ci bardzo. Proszę, nie wpuszczaj tutaj nikogo – wypowiedział błagalnie. Strażnik skinął głową na znak zrozumienia, ukłonił się z dłonią na sercu i wyszedł. Brunet po usłyszeniu szczęku klamki ponownie usiadł obok łóżka i wpatrywał się w poranione ciało Luny, a po jego policzkach spłynęły słone łzy.
*****
Kto by pomyślał, ale widok ukochanej osoby w złym stanie potrafi zmęczyć człowieka. Harry zasnął oparty o krzesło, a jego dłoń delikatnie ściskała rękę Luny. Brunet nie zdawał sobie sprawy z tego, że przeoczy to na co tak długo czekał.
Powieki dziewczyny zadrżały, a chwilę potem uniosły się do góry. Brązowe tęczówki wpatrywały się w baldachim łóżka, a później z wielkim strachem i zaskoczeniem zjechały w dół. Luna ujrzała piękną i bogato wyposażoną komnatę, miejsce, w którym nigdy nie była. Nie wiedziała gdzie jest, co się stało i jak się tutaj znalazła. Po chwili doszło do niej, że ktoś dotyka jej dłoni. Spojrzała na swoją rękę, która złączona była z dużo większą męską. Wzorkiem śledziła kończynę, aż napotkała Harry'ego. Spał w dość dziwnej i z pewnością niewygodnej pozycji. Czyżby była w zamku? W jego komnacie i właśnie zajmowała jego łóżko?
Brunetka poczuła od razu wielkie wyrzuty sumienia. Zajęła tak wygodne łóżko na nie wiadomo jak długo, a bądź co bądź ale przyszły władca królestwa spał obok na zwykłym krześle. Zadrżała i poczuła suchość w gardle. Podniosła się lekko, a kaszel pojawił się automatycznie.
Dźwięk kaszlu skutecznie wybudził drzemiącego Księcia. Harry uchylił szybko powieki i spojrzał na łóżko, a dokładniej na postać na nim. Luna pochylała się i miała problemy ze złapaniem tchu. W oczach bruneta pojawiły się łzy szczęścia, lecz i strachu. Szybko zerwał się z krzesła i pochylił nad dziewczyną. Delikatnie i ostrożnie poklepał plecy kobiety, tym samym pomagając jej z atakiem kaszlu. Gdy wszystko było dobrze zapłakany mężczyzna uniósł do góry poduszkę i oparł na niej ukochaną. Usiadł tuż obok niej i spojrzał w jej piękne oczy.
– Obudziłaś się – wyszeptał z niedowierzaniem. – Boli cię coś? – spytał dotykając jej dłoni.
Na twarzy Luny pojawił się uśmiech i zrobiło jej się cieplej. Od straty ojca nikt się tak o nią nie troszczył. Przyjrzała się twarzy bruneta. Miał podkrążone, czerwone oczy, a po policzkach spływały łzy. Naprawdę się martwił.
– Jest dobrze, dziękuję – odpowiedziała i nachyliła się w jego stronę.
Wysunęła dłoń do przodu i przetarła policzki mężczyzny. Jej dłoń była taka delikatna, nie posiadała żadnych oznak prac ręcznych. Była gładka jak dłonie Księżniczek. Brunet przymknął oczy i wtulił się w rękę ukochanej.
– Powinienem zawołać medyka aby na ciebie spojrzał, ale chcę się najpierw tobą nacieszyć.
– Tak w ogóle to jak się tutaj znalazłam? – spytała Luna, czując przypływ niepokoju. A co jeśli przez jej obecność tutaj Harry ma problemy?
– Kiedy wróciłem z wyprawy chciałem do ciebie pojechać, ale nie wypuszczono mnie. W nocy nadeszła najsilniejsza burza od kilkudziesięciu lat. Rano dowiedziałem się, że las został zniszczony. Pojechałem jak najszybciej do ciebie – jego głos załamał się. Spuścił wzrok na ich złączone dłonie, a pod powiekami pojawiły się łzy. –Twoja chatka...leżała w gruzach.... Szukałem cię...byłaś nieprzytomna pod belami. Zabrałem cię tutaj jak najszybciej. Tutaj wtajemniczyłem mojego strażnika i medyka, który ci pomógł. Nie wiem co bym zrobił, gdybyś się nie obudziła – teraz nie ukrywał łez, które spływały jak rzeka po jego bladych polikach.
– Jestem tutaj Harry i czuję się dobrze – dziewczyna przysunęła się bliżej Zielonookiego i objęła go. Książę ułożył głowę na ramieniu kobiety i otoczył ramionami jej talię. Była taka drobna.
– Nie zostawiaj mnie nigdy więcej – wyszeptał ochrypłym głosem. Dłoń dziewczyny znalazła się na jego włosach, które delikatnie przeczesywała. Cierpiała tak samo jak brunet. Nie wyobrażała sobie, że tak nagle mogłoby go zabraknąć w jej życiu. Odchyliła głowę i ucałowała jego skronie. –Powinnaś wypić ciepły napój rozgrzewający –odezwał się po chwili i odsunął. Posłał Lunie delikatny uśmiech, który ona odwzajemniła. Wstał z łóżka i podszedł do stołu, gdzie do kubka nalał cieczy. Następnie wrócił do ukochanej i podał jej naczynie. Brunetka upiła pierwszy łyk i przymknęła oczy.
– Przepyszne – wyszeptała. – Dziękuję.
Harry usiadł na poprzednim miejscu, gdzie pilnował, aby Luna wszystko wypiła.
– A co z twoim ojcem? – nagle w głowie Brązowookiej pojawił się Desmond z opowieści Księcia. Rozwścieczony, który nie dość, że wyrzuci z zamku ją to i swojego syna.
– Wyjechał z królestwa. Powinien wrócić za kilka dni. Tak mi się wydaje. Ale bez względu na to co się będzie działo, nie wypuszczę cię stąd. Jesteś najważniejszą dla mnie osobą i nawet mój ojciec nas nie rozdzieli. Szczególnie teraz, gdy nie masz się gdzie podziać – zakończył swój monolog przenosząc swój wzrok na usta dziewczyny.
Luna zadrżała nie z zimna, lecz pożądania. Harry wyjął z dłoni dziewczyny kubek i odłożył na bok. Sam zaś przysunął się bliżej kobiety i objął dłońmi jej policzki. Zbliżył swoją twarz i musnął jej malinowe usta, które miały jeszcze lekko wyczuwalny smak słodkiego napoju. Całowali się delikatnie, chcąc przekazać całe uczucie, które do siebie żywili. Odsunęli się dopiero, gdy ktoś zastukał w drzwi komnaty. Luna spojrzała przerażona najpierw na wejście, a następnie na Harry'ego. Ten również nie ukrywał zaskoczenia. W głębi duszy liczył jednak, że będzie to medyk, który chciał sprawdzić stan dziewczyny. Musnął szybko usta kobiety, tym samym wywołując słodkie rumieńce na jej policzkach, po czym wstał. Poprawił kaftan i podszedł do drzwi. Pociągnął za klamkę i otworzył je tak, aby ktoś z zewnątrz nie mógł zobaczyć Luny. Brunet nie ujrzał na korytarzu medyka, ani strażnika, a urzędnika Desmonda, który przyprawiał go o zawrót głowy.
– Co się stało? – spytał zirytowany Harry. Urzędnik zachowywał się podejrzanie. Próbował dojrzeć coś za ciałem mężczyzny. – Coś nie tak? – spytał ostro Książę. Urzędnik nie czekając na nic więcej popchnął do środka niczego niespodziewającego się bruneta i wtargnął do komnaty. Jego wzrok powędrował na przerażoną Lunę.
– Wiedziałem – wyszeptał. – Radzę wymyślić ci dobrą historyjkę, bo twój ojciec jednak wraca jutro i nie omieszkam mu o tym powiedzieć – odezwał się ostro, po czym wyszedł na korytarz, pozostawiając w komnacie przerażoną i zszokowaną dwójkę.
**********
Domestos wraca ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top