Rozdział XIX - Zburzony świat
- Czekaj, co? - Głęboko westchnęłam. Naprawdę wróciłam do swojego ciała?
Uważnie rozejrzałam się. Poruszyłam dłonią, nogą i ramieniem. Czułam się, jakbym nic nie utraciła. Jakby moja dusza była nie tknięta.
Wszystko wróciło do normy...?
Słowa tej kobiety były prawdziwe. Tak bardzo prawdziwe.... Boję się ich. Bo przeszyły mnie aż do samej duszy...
A Shu i Ruki? Co się z nimi stało? I co powiedziała im Beatrix?!
Podniosłam się do góry i ruszyłam w kierunku drzwi. Jednak gdy tylko stanęłam obok okna, poczułam się, jakby wszystkie te myśli ulotniły się w jednym momencie. Tak, jakby mój umysł został oczyszczony na moment... Ostatnio dużo śpię. To całkiem dziwne.
Poczekaj. Co się ze mną dzieje?
Przyjechałam tu całkiem niedawno, a jedyne, co robię, to śpię. Dlaczego?
Odwróciłam się w kierunku biurka. Na jego wierzchu leżał mój telefon. Podniosłam go do góry. Gdy na ekranie ukazała mi się dzisiejsza data i godzina, całkowicie mnie to zaskoczyło.
Przyjechałam tu niecałe dwa miesiące temu. Dlaczego, jedyne, co robię, to śpię, nie chodzę do szkoły i z nikim nie rozmawiam? Czy ja żyję w jakiejś izolatce? Niczego nie rozumiem.
Dlaczego nigdzie nie ma Yui? Tak dawno jej nie widziałam... Trochę za nią tęsknię...
Szybko się ubrałam w ciepłe ubrania i wyszłam z pokoju.
Z tego, co dobrze pamiętam, to jechałam do szkoły z Shu, lecz nastąpił wypadek. Wypadek spowodował Ruki. W efekcie doszło do konfrontacji tej dwójki. Ale w tamtym momencie Beatrix znowu przejęła nademną kontrolę i wtedy już wszystko było czarne.
To naprawdę dziwne. Nie ma nikogo w rezydencji? Przeszłam już z conajmniej jej połowę, a nie natknęłam się na żadnego z wampirów czy Yui. To naprawdę straszne być samym w tej rezydencji...
Po chwili przypomniałam sobie, że przecież jest jedna osoba, którą mogę przywołać, gdy jestem sama...
- Air, gdzie ty jesteś? Myślałam, że będziesz przy mnie cały czas, tymczasem nie ma ciebie praktycznie w ogóle! Sam mówiłeś, że będziesz przy mnie, żeby mnie chronić! Głupi demon! - Wkurzyłam się. Przypomniałam sobie, jakie to głupie. Też kiedyś go tak wołałam i w ogóle nie przyszedł.
- A-Asobi? Co się stało? - Odwróciłam się. Gdy zobaczyłam znajomą sylwetkę, odetchnęłam z ulgą. Ale także poczułam buzującą we mnie złość.
- Tłumacz się! Dlaczego zawsze ciebie nie ma, gdy ja Ciebie potrzebuję? W dodatku, ja non stop leżę w łóżku. Nie pamiętam nawet, co się działo dokładnie w ostatnich dniach... Wczoraj był wypadek, gdy jechałam z Shu do szkoły, potem Ruki okazał się być wampirem, a jeszcze potem Beatrix przejęła nademną kontrolę... Niczego nie rozumiem! - Krzyknęłam, czując gorące łzy. - Co jest ze mną nie tak?! Czy to wszystko przez Beatrix? Proszę, Air, odpowiedz coś... - Szepnęłam lękliwie, spuszczając wzrok w dół. Teraz czuję się okropnie.
Air przez chwilę milczał. Po chwili jednak odrzekł spokojnym głosem.
- Posłuchaj. To nie tak, że nigdy mnie nie ma, bo ja tego chcę. Prawda jest taka... Że chronię cię, ale z cienia. - Powiedział, lekko wzdychając.
- Z cienia? - Powtórzyłam, powoli przetwarzając informacje.
- Tak. Cóż... Regularnie na rezydencję napadają różne stworzenia. - Odwrócił wzrok.
- Nie bardzo rozumiem... Jakie stworzenia? - Zapytałam cicho, spoglądając mu w oczy. - A-Ale dlaczego?
- To... dlatego, że ty tu jesteś. - Powiedział poważnie. Przełknęłam gulę w gardle, która zaczęła mi przeszkadzać.
- Jaki to ma związek ze mną? - Zapytałam się, krzycząc. Naprawdę, im więcej wiem, tym gorzej mi się przyswaja te wszystkie informacje...
- Nie powinno Cię tu być. - Powiedział prostolinijnie. - Nie wiem, dlaczego akurat rezydencja Sakamakich, ale tu nie jest bezpiecznie. Musimy stąd uciekać. - Spojrzał się teraz na mnie. W jego oczach było coś innego, niż zazwyczaj...
- A-A Yui?! A wampiry? Co z Shu? - Złapałam za kołnierz jego munduru i mocno potrząsnęłam. W tym akcie frustracji nie potrafiłam zrobić nic innego.
- Wampiry obecnie walczą, aby nikt się tutaj nie dostał. Ta dziewczyna jest z nimi. Shu też. Ale my nie możemy tu przebywać dłużej. Musimy uciekać. - Rzekł to na tyle poważnie, że już nie miałam większych wątpliwości w to, czy jego słowa są prawdziwe. Puściłam jego mundur i odsunęłam się, dobitnie uświadamiając sobie, co się dzieje wokół mnie.
- Czyli te wszystkie rany... Były dlatego, że mnie chronili? - Przypomniałam sobie wszystkie te sceny, te tajemnice. To dlatego...
- Zgadza się. Sam do końca nie rozumiem, dlaczego oni również Cię chronią. Gdzie by mieli w tym jakikolwiek interes. - W jego głosie czuć było zwątpienie. Ja jednak znałam odpowiedź.
- To przez moją krew. - Dotknęłam swojej szyi. Te wszystkie sytuacje, w których żaden z nich nie mógł mnie ugryźć, niecodzienne zainteresowanie... To wszystko sprowadza się do jednego. - Chcą wypić moją krew. Intryguje ich to, dlaczego za każdym razem nie mogą nawet uszkodzić mojej skóry... - Przymknęłam oczy, przypominając sobie słowa Reiji'ego. Powiedziałam coś o porażeniu prądem. Czy to przez to nie mogą mnie ugryźć...?
Dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiam? Kto chciałby być ugryzionym przez wampira? Potrząsnęłam głową, odrzucając od siebie te myśli.
- Dobrze, chodźmy stąd. Nadal nie rozumiem wielu rzeczy, ale jeśli to przeze mnie nadal cierpią... To zrobię wszystko, żeby im pomóc. - Skinęłam głową, myśląc o tych wampirach. Całkiem przyjaznych, ale i także oddalonych wampirach...
Również skinął głową.
- Zabierz ze sobą wszystko to, czego potrzebujesz na kilka dni. Ja będę czekał w holu. - W tym momencie popędziłam do swojego pokoju i zabrałam dużą torbę z szafy, żeby móc zapakować ważne rzeczy. Ubrania, telefon, pieniądze, kosmetyki.
Gdy się pakowałam czułam się jak uciekinier. Uciekałam od problemu, zamiast stawiać mu czoła.
Ale ja przecież nie wiem, jaki w ogóle stoi przede mną problem... Czy jest to Beatrix czy może te stworzenia, które napadają tą rezydencję...? Chciałabym to wiedzieć, naprawdę... Ta niepewność doprowadza mnie do szaleństwa.
Zwłaszcza, że nie wiem, co jest z Shu. Pomimo tego, że martwię się o wszystkich, to jednak o Shu jakoś bardziej. I o Rukiego. I choć nie znam całej prawdy, to nie mogę się pozbyć uczucia tęsknoty do tej dwójki. A przecież obaj mnie oszukiwali... Nie rozumiem swoich uczuć...
Gdy się już spakowałam i zabrałam ważne rzeczy, zeszłam na dół, aby dostrzec upadłego anioła, patrzącego przez okno na tyły rezydencji.
- Air, jestem gotowa. - Podeszłam do niego, a gdy tylko mnie zobaczył, również skinął głową.
- Chodźmy. - Wyprowadził mnie przed rezydencję. Coś nadal mnie zastanawiało.
- Um... Air?
- O co chodzi? - Szedł przed siebie, nie odwracając się do mnie.
- Dokąd idziemy? - Zapytałam, poprawiając torbę. Gdy Air to dostrzegł, bez słowa ją odemnie zabrał. - Dzięki...
- Jak najdalej stąd. - Odpowiedział po chwili. - To przez to miejsce ciągle leżysz w łóżku. Konkretniej, to przez Beatrix. Twoje ciało jest wyczerpane poprzez te wszystkie przejęcia. Najbardziej zmęczona jest dusza. Nic dziwnego, że odlatujesz bardzo szybko. Dlatego musimy odejść stąd jak najszybciej. - Wyjaśnił, otwierając przede mną furtkę.
- Ale uciekanie chyba nie będę miało sensu, prawda? Beatrix już przejmuje moją duszę, uciekanie nie rozwiąże problemu. - Teraz nieco zwolnił, gdy zaczęliśmy iść po szosie.
- Słuszna uwaga. To prawda, Beatrix może przejąć Twoją duszę w każdym miejscu na ziemi. Z tego co zauważyłem, to jednak rezydencja była miejscem, w którym miała nad tobą całkowitą kontrolę. Innymi słowy, rezydencja jest jej terytorium. Zauważyłem także, że tutaj proces przejmowania duszy jest szybszy niż w innych miejscach. Prawdopodobnie, jeśli oddalimy się od tego miejsca, spowolniony czas przejmowania. Chociażby o te kilka chwil... - Ostatnie zdanie, ledwo słyszalne, wyszeptał do siebie.
- Oh, rozumiem. - Odparłam cicho, już o nic nie pytając. Cóż, nie potrzebowałam więcej pytań. Nie miałam też ochoty temu zaprzeczać. Tylko bym przeszkadzała. Prawda jest straszna - i tak, jestem bezbronna. Zdana na łaskę Beatrix. Nie ma sensu sprawiać większych problemów.
Informacje wpłynęły na mnie dość spokojnie. Nie martwiłam się, nie płakałam ani nie panikowałam.
Bo nie miałam czym.
Cóż, przyciągam problemy jak magnes. Wszystkie dziwactwa i inne głupie rzeczy... Moje życie jest dziwne. Naprawdę dziwne. Nienaturalne...
- Air, powiedz mi jeszcze jedną rzecz. - Stanęłam, a gdy ten nie słyszał moich kroków, również stanął. Zamilczał, czekając na moje pytanie. - Jestem czlowiekiem, Air?
Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczami. Przez moment milczał.
- Asobi. - Podszedł do mnie i stanął bliżej. Po chwili uderzył mnie w czoło.
- Ała! Za co to? - Spojrzałam na niego, wykrzywiając usta w grymasie.
- Za głupie myśli. Oczywiście, że jesteś człowiekiem. - Uśmiechnął się lekko.
- Po prostu moje życie jest pokręcone. I nie do końca je rozumiem... Wszystko przydarza się mi, bez jakiegoś konkretnego powodu. Chciałabym dostać odpowiedzi na moje pytania, nawet, jeśli przerażające. - Spuściłam wzrok, wyżalając się mężczyźnie.
Mężczyzna nagle położył swoją dłoń na mojej głowie i pogłaskał mnie. Czy on się nademną użalał?
- Kiedyś dostaniesz te odpowiedzi. Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Teraz musimy się skupić na ucieczce, zgadza się? - Rzekł do mnie nader ciepłym głosem. Mimowolnie idę uśmiechnęłam. Zdjęłam jego dłoń z mojej głowy.
- Przetłuszczasz mi włosy. - Zaśmiałam się. - Tak, musimy. Dzięki. - Złapałam jego dłoń i delikatnie ścisnęłam. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, lecz kompletnie mi przerwano.
Air natychmiast się odwrócił. Przed nami pojawił się grupka odrażających potworów, których krwawe ślepia wpatrywały się w nas. Przełknęłam gulę, wpatrując się w te potwory.
- W takim momencie... Asobi, trzymaj się mnie. Ochronię cię. - Skinęłam głową, chowając się za nim. Czy to właśnie te potwory atakowały rezydencję tylko dlatego, że ja tam jestem...?
Air ruszył do przodu, wyciągając zza munduru sztylet. Zaczął walczyć z potworami.
~ Asobi, dlaczego uciekasz?
Znowu Beatrix. Pojawiła się w najmniej oczekiwanym momencie. W jej głosie jednak dostrzegłam nutkę... żalu?
~ Beatrix... Proszę, przestań zabierać moje ciało. Musi być inny sposób na to, aby spełnić Twoje życz-
~ To nie jest życzenie. To pragnienie. Tego nie da się spełnić zwykłymi słowami. Naprawdę, przykro mi, że dotyka to właśnie ciebie, ale tylko ty możesz mi pomóc.
Beatrix... W jej głosie, na pewno, znajdował się żal. Nie byłam pewna, czy Beatrix robiła to wszystko, by zrobić z mojego życia piekło. Teraz, mam wątpliwości...
~ Nigdy wcześniej nie zakochałam się. Nie rozumiem tych wszystkich uczuć. Nie rozumiem, czemu tak desperacko chcesz do niego wrócić. Z pewnością, to czar miłości. Ale... Dlaczego ten los tak bardzo cię skrzywdził?
Zapytałam miękko kobiecego głosu. Im bardziej jej słucham, tym większe odnoszę wrażenie, że ona po prostu chciała wrócić do swojego ukochanego, którego kochała. Tylko tego.
Ale z drugiej strony nie jestem pewna, czy jej ufać. Przecież może mnie kłamać. Ale jej wzrok, gdy patrzyła się na Shu... Był przepełniony matczyną miłością. Może nie była taka zła... Oczywiście, odsunęła Reiji'ego na bok, bo dla niej najważniejszy był Shu, pomimo to... Kochała swoich synów, tego jestem pewna.
~ Beatrix, jak Ci pomóc?
Moje nagłe pytanie zdziwiło kobietę.
Mnie też zdziwiło.
Jak głupia byłam, żeby pomóc staremu wampirowi wrócić do ukochanego...
A przy tym, sama osuwając się w ciemność.
Nie mam nic do powiedzenia. Bo wszystko co powiem nie będzie miało sensu.
Przez cały ten czas zastanawiałam się i głowiłam, co z tą książką, skoro nie mogłam wrócić na Wattpada... Potem jednak wróciłam, niespodziewanie. I teraz postanowiłam dokończyć tą książkę. To całkiem dziwne, wracać po takim szmacie czasu, ale cóż... Lepsze to niż nic.
Postaram się doprowadzić tą książkę do finiszu, jakikolwiek by on nie był.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top