Rozdział XII - Księga

Niedziela... ten dzień w tygodniu, którego jednocześnie lubię i nienawidzę. W niedzelę nie robi się praktycznie nic, ale ta świadomość, że dziś o 17 pójdę do szkoły mnie dobija.
Przeciągnęłam się i spojrzałam na ekran telefonu, który był blisko mnie.
8:24
Pięknie. Poprostu super. Lepiej być nie mogło.
Wstałam i spojrzałam się przez okno.

- Deszcze pada. Pewnie burza będzie. Chłopaki pewnie jeszcze śpią. Eh, jestem taka przyklapiona. Szkoda gadać. - Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej sweterową sukienkę (nie wiem jak to inaczej nazwać XD). To najnowszy krzyk mody. Była wygodna, bardzo ciepła i nie kłuła w ręce tak jak inne swetry. Była ona jasnoróżowego koloru. Nie mogłam jej nie wybrać, była zbyt słodka. Związałam włosy w długiego warkocza i ubrałam balerinki po czym wyszłam z swojego pokoju i skierowałam się do biblioteki, o której opowiedział mi Reiji.
Delikatnie otwarłam drzwi i weszłam do ogromnej biblioteki.

- Wielka jest... ciekawe czy będą tu jakieś książki które będą opowiadały o rodzie wampirów... - Tak, chciałam się dowiedzieć więcej o ich rodzinie. To wszystko było strasznie tajemnicze i nie mogłam poskładać wszystkiego logicznie. Popatrzyłam na wszystkie regały ale nie mogłam znaleźć odpowiedniego regału. Wtedy ujrzałam kolumnę na której leżała książka. Może o to chodzi... Podeszłam tam i dotknęłam jej. Była zakurzona. Na tabliczce obok pisało ostrzeżenie.

Ta książka jest własnością rodziny Sakamakich i osoby spoza jej rodu nie mogą dotknąć księgi rodowodu. Jeśli ty odważysz się jej dotknąć, spadnie na ciebie przeraźlwie nieszczęście.

- Jeżeli to miało być ostrzeżenie, to jakoś mnie to nie przekonało. Po za tym, nie ochodzi mnie żadne nieszczęście, bo mnie ono już spotkało i nic gorszego nie może mi się przytrafić. - Stwierdziłam i wzięłam książkę do ręki.

- Beatrix... Beatrix... o mam! Beatrix Sakamaki. Błękitnokrwista wampirzyca pradawnego i zapomnianego rodu. Pierwsza żona Karheinza Sakamakiego i matka następcy tronu Króla Wampirów, Księcia Wampirów Shu Sakamakiego. Królowa Wampirów i matka pradawnego rodu wampirów, których krew jest najpotężniejsza na całym świecie. Błekitniokrwiści, bo z tego rodu pochodzi owa kobieta, jest rodem o najwyższej randze wśród innych rodów na całym świecie. Ich rodowód wywyższa nawet krew Demonów. Moc, którą daję im "Błękitna Krew" jest wszechpotężna. Daje im moc władania nad czterema żywiołami, władzę nad  wszystkimi specjalizacjami np. nekromancją czy iluzją. Daje równierz obeznanie z wszelaką bronią białą i czarną. Urodziła się w roku panieńskim 1876 roku. Umarła jednak młodo, gdy miała ona niespełna 24 lata. Została zamordowana w roku 1891 roku 1 listopada. - Ogólnie to te informacje dają mi jakiekolwiek pojęcie o matce Shu i Reiji'ego. Jednakże bardzo mnie dziwi, dlaczego nie ma tu jej zdjęcia. Przesunęłam kartkę i spojrzałam na kolejne strony. Nie byłam pewna, co tu pisało. Słowa się rozmazywały.

- Widzę, że interesuje cię mój rodowód, młoda damo. - Usłyszałam za sobą ten sam melodyjny i kobiecy głos. Był taki sam, jak wtedy w tym tajemniczym pokoju. Delikatnie się odwróciłam i ją ujrzałam. Kobietę o blond włosach i niebieskich oczach.

- To ty jesteś... Beatrix Sakamaki, zgadza się? - Spytałam się, lekko jąkając.

- Zgadza się. A ty, jak się nazywasz, młoda damo? - Podeszła do mnie i poprawiła lok moich włosów. Miałam wrażenie, że jest urodzoną matką, dbającą o swoje dzieci. Uśmiechnęłam się.

- Asobi. Asobi Kagerou.

- Piękne imię. Asobi, przejdziemy się?

- Dobrze. - Wydawała się być dobrą kobietą. Postanowiłam jej zaufać.
W magiczny sposób znalazłyśmy się w ogrodzie. Nie powiem, zdziwiło mnie to, ale zignorowałam to. Deszcz i burza ustały a na niebie znalazło się piękne zachodzące słońce. Ogród pełny był białych i czarnych róż. Szłyśmy po kamiennej drodze.

- Beatrix-sama, dlaczego tu jesteś, skoro zginęłaś wiele lat temu?

- Widzisz moje dziecko, moja dusza nie spełniła się na tym świecie. Od wielu lat błąkam się i próbuję znaleźć ciało które pozwoli mojej duszy przejąc je a następnie wypełnić moje zadanie na ziemi, którego nie wypełniłam za życia. Jeśli tego nie zrobię przed upływem pewnego czasu moja dusza na zawsze pozostanie na ziemi i już nigdy nie zazna spokoju.

- Rozumiem. Powodzenia w poszkiwaniu tego jedynego ciała. - Uśmiechnęłam się do kobiety.

- Dziękuję, młoda damo. - Tak samo jak ja uśmiechnęła się z radością. Nagle zatrzymała się. Spojrzała się na krzak białej róży.

- Te róże są takie piękne. Nieskazitelne i wieczne. Od wieków ludzie uważali je za dar bogów, czcili je i dawali bohaterom narodowym jako dowód najwyższego szacunku. Białe róże symbolizują wieczne piękno i nieśmiertelność, czystość i kruchą wrażliwość. Są wyrazem szacunku i sympatii, którą dażymy innych ludzi. Oczywiście tej dobrej sympatii. - Podeszłam do niej i dotknęłam biały kwiat. Tak, białe róże były piękne. Od dzieciństwa się nimi interesowałam. Poprzez moje zamiłowanie do tych śnieżnobiałych kwiatów nadano mu przezwisko "Biała". Kojarzyło się to równierz moimi włosami.

- Tak, białe róże są piękne. - Jednym pociągnięciem zerwałam łodygę z białym kwiatem i powąchałam. Pachniała tak słodko... Nagle upadłam na ziemię. Tak jakby nogi ugięły się podemną. Jakby były z waty. Poczułam zimny wiatr, który zaczął kołysać moimi włosami. Zimne dreszcze przeszyły moje ciało na wskroś.

- Co mi jest? - Zapytałam z drżącym głosem, wpatrując się w podłogę, kurczowo ściskając białą różę. Niespodziewanie, Beatrix położyła swoją dłoń na mojej głowie i pogłaskała ją.

- Nie bój się młoda damo. Jesteśmy jednym, nasze dusze są jednym. Zrozumiesz swoje przeznaczenie, jeśli pozwolisz mi przejąć swoje ciało. - Wymówiła słodkim głosem po czym przyklęknęła i objęła mnie, przytulając do siebie. - A teraz, stańmy się jednym. Zaboli tylko trochę. - Nie potrafiłam nic powiedzieć czy poruszyć się. Z mojego lewego oka popłynęła łza, która mówiła wszystko. Nie chciałam tego.

Po chwili, Beatrix rozproszyła się. Wstałam na nogi i otrzepałam kurz. Nagle poczułam przeszywający ból w mojej głowie. Złapałam się za nią. Czułam niemiłosierne katusze, cierpienia i męki do momentu kiedy kompletnie straciłam kontrolę nad swoimi ciałem. Otworzyłam zaciśnięte do tej pory powieki. Widziałam ten sam ogród do którego przyszłam. Nie mogłam poruszyć żadną częścią ciała, mimo faktu, że utrzymywałam się na nogach.

- Twoje ciało jest wspaniałe. Czuję przeszywającą mnie moc, która pochodzi od twojej tajemniczej krwi. Nareszcie jesteśmy jednym. - Beatrix sprawiła, że na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nie kontrolowałam niczego. Byłam w swoim ciele, ale nie mogam mu rozkazywać. Dlaczego? To pytanie powtarzałam w swoim umyśle.

- No nieważne. Muszę przywitać się z moimi synami. - Ruszyła w stronę rezydencji. Po 10 minutowej schadzcce znalazłam się w domu. Chłopaki i Yui zapewne jedli już śniadanie. Boję się, co zrobi Beatrix.
Weszłam do jadalni i usiadłam powolnym krokiem na siedzeniu obok Shu i Subaru. Nawet nie zauważyłam, kiedy Beatrix zaczęła jeść jedzenie. Kiedy skończyła, bez słowa ruszyła ku wyjściu. Jednakże zatrzymała się, kiedy Reiji kaszlnął zatrzymująco.

- Asobi, coś się stało? Bez słowa weszłaś do sali i bez słowa ją opuszczasz.

- Nie, nic mi nie jest, Reiji. Jedynie trochę cierpi moja dusza, ale da się wytrzymać. - Większość wzroków spadła na mnie. Reiji poprawił okulary.

- Dusza, powiadasz...

- Tak, dusza moja cierpiała z samotności, ale teraz już nie cierpi. Teraz jest w towarzystwie duszy Asobi. - Shu wstał. Podszedł do mnie i spojrzał się w moje oczy.

- Asobi, widzisz mnie? - Zapytał i delikatnie dotknął mojego lewego policzka. Beatrix się zdziwiła, czułam to. Po chwili usłyszałam jej ciche klnięcie i po chwili poczułam, jak moja świadomość powraca do normy. Z mojego oka popłynęła łza. Widziałam Shu, wampira, którego chciałam widzieć od samego początku. Chłopaka, którego oczy i uśmiech przyśpieszają bicie mojego serca. Powodu niezrozumianych dla mnie uczuć.

- Shu... - Po chwili poczułam wszech ogarniającą mnie ciemność. Shu... nie znikaj...

------------------------------------------------------

Hejka:3

Bardzo mi się nudziło więc wstawiłam se rozdzialik.
Jutro pisać nie będę bo jade se do kina z chłopaczkami z mojej klasy.
Wiecie przecież, iż jutro jest Dzień Chłopaka😄

A teraz idę przysłowiowo "walnąć w kimono" Bayo!^^

------------------------------------------------------

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top