Rozdział X - Posąg
Hehehehehe...
Dlaczego musiał spotkać mnie taki los? Rozumiem, że Yui ma te 17 lat i wogóle, ale ona lubi... bawić się!? To jest jakieś chore, albo ja jestem chora...
- Chodź Asobi, będzie fajnie! Pokażę ci moją kolekcję wyszywanych pluszaków i o wiele więcej! - Boję się jej. Mamy tyle samo lat, ale inteligencją i rozwojem musimy się niezwykle różnić. Za chwilę stuknie nam 18 a ta laleczkami się bawi... Katastrofa.
Po kilku minutach pojawiłyśmy się w jej pokoju. Nie był jakiś za specjalny, jedyne co mnie jednak poruszyło to fakt, iż jej pokój był różowy. Cały różowy.
Kazała mi usiąść na łóżku. Po chwili z wysokiej szafy strąciła pudełko i zabrała je, i podeszła do drzwi.
- Chodź Asobi, pobawimy się na dworze. Pogoda jest naprawdę piękna. - Miała rację. Pogoda naprawdę jest piękna.
Wyszłyśmy drzwiami balkonowymi od południowej części rezydencji. Od prawej i lewej strony znajdowały się wschodnie i zachodnie części posiadłości Sakamakich. Aby zejść z podwyższonego balkonu, trzeba było zejść z marmurowanych schodów, których dolne rogi rozchodziły się na prawo i na lewo. Zeszłyśmy i dotarliśmy do przepięknego ogrodu, wypełnionego najprzeróżniejszymi kolorami i odmianami róż. Bardzo pięknie się to komponowało z wysoką fontanną w samym środku ogrodu.
Podeszłyśmy do fontanny i usiadłyśmy na jej brzegu. Spojrzałam w górę i ujrzałam przepiękny posąg kobiety, w których obu rękach znajdowała się biała róża, która wyrastała z ziemi i wzrastała ku górze. Była naprawdę piękna. Kobieta patrzała ku niebu z uśmiechem na twarzy, z jej oczu wypływały łzy w postaci płynącej wody. To najpiękniejszy posąg jaki w życiu widziałam.
- Ten posąg jest śliczny. On przestawia kogoś z rodziny Sakamakich? - Zapytałam się.
- Tak, to posąg pierwszej żony Karlheinza, Beatrix, matki Shu i Reiji'jego. Zapewne nie wiesz jak wygląda, nie? - No raczej nie wiem, nikt mi nie mówił. Posąg przedstawiał kobietę, ale nieznacznie.
- Nie wiedziałam że to ona. To ta cała Beatrix aż tak bardzo jest szanowana, że aż jej posąg postawiono?
- Po części nie, po części tak.
- Huh? To powiedz mi trochę o niej i może jak wygląda.
- Dobrze. Nie znam jej osobiście, ale z opisu braci mogę ci trochę o niej opowiedzieć. - Zaczęła wyjmować z pudełeczka miniaturki braci Sakamakich. - Beartix była bardzo surową ale jddnocześnie kochającą matką. Wychowywała swoich synów najlepiej jak potrafiła. Kochała Karlheinza całym swoim sercem, zersztą ze wzjemnością. Niestety, pewnego dnia Beatrix została zamordowana w nieznanych okolicznościach. Karlheinz bardzo płakał po niej, była jego jedyną. Ale niedługo po jej śmierci drugą żoną Karlheinza została Cordelia, córka Władcy Demonów. Chyba nie chcesz o niej słyszeć?
- Córka Króla Demonów!? - Dobra, to mnie zaskoczyło tylko trochę. Trochę bardzo. Ale nie bardziej niż o wiadomości, że są wampirami.
- Wiem, trochę trudno jest w to uwierzyć, ale tak. Z tego co mi się wydaje, Christa, ostatnia żona Karheinza była zwykłym ale przepięknym wampirem. Nie była jakoś za specjalna.
- Rozumiem. Opowiedz mi trochę o wyglądzie tej Cordelii.
- No dobrze. Była dość wysoką kobietą o długich fioletowych włosach i pikantnie zielonych oczach, takich jakie ma Ayato. Zazwyczaj nosiła czarną suknię z białym kwiatem u nasady piersi, to naprawdę ładna suknia. Jednak mimo wyglądu, w sercu jak i na zewnątrz była podłą żmiją, która chciała zaskarbić wszystko dla siebie. Ona nie kochała Karheinza tak jak Beatrix. Karl nie kochał jej, bowiem jego miłością była Beatrix, jednak ta była Księżniczką Demonów, dlatego Król Wampirów nie mógł powiedzieć nie. Musiał zostać jej mężem. Wyobraź sobie, że za jego plecami zdradzała go z jego bratem, Richterem. Ten zaś o tym nie wiedział. Teraz Cordelia gryzie piach, zginęła z rąk własnych synów. Ayato wypił jej krew. Laito zrzucił ją z balkonu wprost na krzew czerwonych, ostrych róż. Zaś Kanato spalił jej już dawno umarłe zwłoki. - Aż zdziwiło mnie to, jak spokojnie mi o tym opowiedziała...
- To brzmi tragicznie. - Nie wiem czy jest mi jej żal. Wiem że to głupie, ale jakby żyła, to bym jej wygarnęła. Nawet jeśli była Księżniczką Demonów.
- To jest tragiczne, najbardziej jednak tragiczna jest śmierć Beatrix. Zabił ją nie kto inny jak...
- Co my tu mamy?
- Ty Polsacie! Jak śmiałeś jej przerwać, do cholery? - Odwróciłam się, myślać, że to ktoś z braci, ale pomyliłam się. To nie był żaden z braci lecz wysoki mężczyzna o ciemnozielonych włosach i lekko czerwonawych oczach. - Kim jesteś, draniu? - Wykrzyczałam cała zła i stanęłam za Yui, w celu jej obrony.
- Richter...
- Zaczekaj, to ten co zdradził swojego brata z Cordelią? - Kiedy kiwnęła głową, odwróciłam się ku mężczyźnie.
- Czego tu chcesz? Nikt cię nie zapraszał! - Zgrywałm taką odważną i dzielną, choć w duchu się cholernie bałam.
- W rezydencji mojego brata pojawiło się kolejne naczynie, lecz nie serca, a duszy... - Powiedział spokojnie. Patrzał się na mnie wymownie.
- Przestań chrzanić! - Kim jest ten cholerny ktosiek?
- Asobi...
Zaśmiał się.
- Cordelio... twoje serce, mimo faktu, że zostało przebite sztyletem, nadal żyje w tobie. - Swój wzrok skierował na blondwłosą dziewczynę za mną.
Odwróciłam głowę i pytającym wzrokiem patrzałam na nią, wyczekując cały czas odpowiedzi.
- On ma rację. Zanim spalono zwłoki Cordelii, Richter wydobył jej serce a następnie przekazał mnie, aby Cordelia mogła odrodzić się w nowym ciele. Z tej sytuacji zrodziła się walka. W końcu przebiłam swoje serce sztyletem aby raz na zawsze położyć kres jej złym planom. Mimo to, Cordelia zawsze będzie żyła we mnie. Nie ważne co bym zrobiła, serce Księżniczki Demonów będzie drzemało we mnie, aby wyczekać dogodnej okazji i porwać moje ciało.
- Yui... - Dlaczego nie powiedziała mi tego wcześniej? Rozumiem już w większości to co powiedziała, ale nie rozumiem co On tu robi.
- Można trochę ciszej? - Usłyszałam znudzony głos Shu. Stał za mną i patrzał się na Richtera. - Nie sądziłem, że znów cię spotkam, wujku.
- Shu. Najstarszy syn mojego brata raczył wstać z sofy i obronić tą niewiastę przedemną, co? - Spojrzał się na mnie. Milczałam, nie odwracając wzroku od Richtera.
- Chodzi tu tylko i wyłącznie o interes, który mi oferuje. A ty możesz sobie wziąć blondynę, ona mnie nie obchodzi. - Shu intersował się tylko mną? To bardzo miłe. Mimo to i tak miał Yui w dupie.
- Hej! - Usłyszałam jej podniesiony głos.
- Jest dla ciebie taka ważna... chyba wiem dlaczego. - Nie minął moment a poczułam zimne ostrze przy swoim gardle. Znalazam się w objęciah Richtera. Trzymał moje dłonie. Nie mogłam się ruszyć w żaden sposób.
Twarz blond włosego wampira w żaden sposób nie pokazywała, że boi się o moje życie.
- Czuć to od ciebie na kilka kilometrów. Nie każdy wampir czystej krwi jest w stanie powiedzieć, jaka krew drzemie w danym ciele. - Przybliżył się do mojej szyi. - Należę do takich nie licznych osób. - Musnął moją szyję zimnymi ustami. - Czuję, że twoja krew jest nawet lepsza od krwi Księżniczki Demonów... - Wystraszyłam się. Bardzo bałam się, panicznie! Shu, proszę... uratuj mnie...!
~ Zaraz to wampirzysko cię ugryzie, a twój Książę cię nie uratuje.
~ Air...
~ Nie wiem czy wiesz, ale Księciuniowi chodzi tylko i wyłącznie o twoją krew.
~ Jak to potwierdzisz?
~ Jeśli na niego spojrzysz, zrozumiesz o co mi chodzi. Od chwili kiedy ten gostek cię złapał, Książę nawet na chwilę się nie ruszył. Myślisz, że w takiej sytuacji, Książe obmyśla plan uwolnienia cię spod jego kontroli. Tymaczasem sytuacja jest zupełnie inna. On nie ma zamiaru cię ratować. Jesteś jego pożywieniem, bankiem krwi. I tylko tyle. Wampiry takie jak on nie myślą o odczuciach swojej ofiary. Nie interesuje ich nic, oprócz krwi. I to właśnie taki przypadek. Jedyne co w tobie widzi, to krew. Gorącą i świeżą krew.
~ Nie, kłamiesz. On... on taki nie jest...
~ To ty się mylisz, Asobi. Chce cię wykorzystać dla swojej potrzeby.
~ Już nie wiem w kogo mam wierzyć... nie, Ruki jest jeszcze tym, na kim mogę polegać!
~Wiesz, że on też jest wampirem? - A więc Ruki mnie okłamał. Ok, spoko, najlepiej wszystko poukrywać. Tak, żebym nic nie wiedziała.
~ Dobra, weź mnie uratuj, za nim mnie zje ten Richter...
~ No cóż... - Głos zamilkł i zniknął. Richter nadal czaił się nad moją szyją, szczerze to nie wiem po co. Mógł już mnie ugryźć. Dawno temu.
Nagle mnie olśniło. Richter zniknął. A raczej odskoczył odemnie. Tak jak Reiji. Richter z zaskoczoną miną spojrzał się na mnie, ze złością do szpiku kości.
- Co jest do licha? Dlaczego nie mogę cię ugryźć? - To taka sama sytuacja. Odbiegłam od niego i schowałam się za nadal stojącym Shu. Ten odwrócił się w moją stronę i zabrał moją dłoń. Zaczął prowadzić mnie w stronę rezydencji.
- Hej! Imbecylu, puść mnie! Powiedziałam puść mn...
- Zamknij się. - Brutalnie pociągnął mnie w swoją stronę.
Po kilku chwilach drogi znaleźliśmy się w dobrze znanym mi pokoju. Pokoju blondwłosego. Wyrwałam się z jego uścisku.
- Shu, co to ma wszystko znaczyć? Najpierw Richter, potem ta sytu... - Nagle ten przyparł mnie do ściany.
- Zamkniesz się, czy mam zrobić tak, abyś w ogóle się nie odezwała? - Przestałam mówić i odwróciłam głowę w lewo. Nie chciałam się na niego patrzeć. Bałam się, że jeśli jeszcze cokolwiek powiem lub na niego się spojrzę to mnie zabije. Przecież jest wampirem. Staliśmy tak, przez dobre 10 minut czekałam cierpliwie na pierwszy krok chłopaka. Zdałam się na jedno ciche pytanie.
- Puścisz mnie? - Jego silny uścisk na moich nadgarstkach zelżał.
Puścił mnie. Mimo to nie wyszłam z jego pokoju. Podszedł do swojego łóżka i spojrzał kątem oka na mnie.
- Po co jeszcze tak stoisz? - Upadł na łóżko. - Chyba, że chcesz do mnie dołączyć.
- Nie! Ja tylko nie wiem, dlaczego tak ostro zareagowałeś. - Nie będę z nim leżeć w jednym łóżku. Co to to nie!
- To na co czekasz? Jestem zmęczony po za tym pogoda mi to ułatwia. - Spojrzałam się na okno. Jeszcze przed chwilą była piękna pogoda. Teraz były już tylko chmury.
- To ja idę, Śpiący Książę. - Dotknęłam delikatnie klamki i miałam zamiar przekręcić ją, kiedy poczułam, że upadam.
No nie, Shu mnie złapał. Znowu.
------------------------------------------------------
No hej^^
WTF? 1610 słów to dla mnie stanowczo za dużo😜
Muszę się spieszyć, czeka mnie napisanie rozprawki z W.O.S -,-
Miłego wieczoru, kochani;^
------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top