Rozdział 12
~ * ~
Sen jest bardzo przyjemnym stanem. Szczególnie, gdy śpimy na wygodnym łóżku z mięciutką pościelą i śnimy o wspaniałych rzeczach. Takich jak na przykład rycerz na białym koniu lub mnóstwo pysznego jedzenia. Ewentualnie może to być jedzenie i rycerz. Jeszcze lepiej jest, gdy nasz sen trwa bardzo długo i nie jest nagle przerywany.
Czasami, gdy śpimy i mamy zaraz otworzyć oczy pojawia się taki moment, że wiemy, że śpimy i zaraz się obudzimy. Taki moment, w którym jesteśmy świadomi swojego snu i stanu w jakim się znajdujemy.
Ja właśnie miałam taką chwilę.
Spało mi się bardzo wygodnie i ciepło. Do tego moja poduszka poruszała się co jakiś czas, co było bardzo przyjemne. Śniłam o moim rycerzu oraz czekoladowych ciastkach i lodach karmelowych, ale niestety ten błogi stan został nagle przerwany prze dobiegający z daleka dzwonek telefonu. Otworzyłam oczy i spodziewałam się ujrzeć sufit mojego pokoju lub łóżko, ewentualnie kołdrę, w którą powinnam być zawinięta. Ale zamiast tego moje oczy spotkały się z materiałem niebieskiej koszuli, a dokładnie z guzikiem. Podniosłam rękę i przetarłam oczy. Poczułam na tali rękę oraz ciepły oddech na włosach. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam pogrążoną w śnie twarz Thomasa. Wyglądał uroczo. Bardzo uroczo, jak kociak. Jeszcze te rozczochrane włosy, aż chciałoby się zrobić zdjęcie i wdychać do niego mówiąc tylko 'awww'. Rozejrzałam się wokół. Zasnęliśmy w salonie na kanapie, oglądając koreańskie dramy. Ledwo się mieściliśmy na wąskim meblu, dlatego pewnie ja w połowie leżałam na przyjacielu. Byliśmy nakryci moim kocem, w który się wczoraj zawijałam. Za poduszkę robiła mi klatka piersiowa Thomasa, dlatego co chwilę się ruszała. Znowu rozdzwonił się telefon. Wyciągnęłam rękę po mój, ale to nie on dzwonił. Sangster nawet się nie poruszył.
Odblokowałam urządzenie i sprawdziłam godzinę. Była prawie dziewiąta. Dzisiaj postanowiłam zostać w domu, ale Thomas musiał iść na uczelnie. Telefon znowu się rozdzwonił, szturchnęłam blondyna w ramię i usiadłam.
— Thomas. Thomas, obudź się.
Chłopak mruknął coś pod nosem i otworzył oczy. Przetarł je dłonią i odezwał się:
— Cześć, Holly. — Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. — Coś się stało?
— Zasnęliśmy przy dramie. Wstawaj, twój telefon ciągle dzwoni.
— Która godzina? — zapytał i usiadł, przeczesując włosy ręką.
— Prawie dziewiąta.
Thomas zerwał się na równe nogi.
— Co?! Dziewiąta?! Spóźnię się.
Podszedł do wieszaka i wyciągnął telefon z kurtki, który akurat się rozdzwonił.
— Halo?..Cześć..taa...przepraszam....nie...
Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni, by nastawić wodę na kawę. Wyciągnęłam dwa kubki z szafki i nasypałam do nich po łyżeczce kawy. Zostawiłam, gotującą się wodę i poszłam do pokoju. Miałam w szafie jakąś czystą koszulę Luke'a, powinna być na Thomasa dobra. Była w dość dobrym stanie, więc wzięłam ją ze sobą i wróciłam do kuchni, powiesiłam koszulę na krześle, wyciągnęłam z lodówki jajka i usmażyłam jajecznicę. Po chwili czajnik zaczął gwizdać, wyłączyłam gaz. Zalewałam właśnie kubki, gdy przyszedł Thomas. Długo rozmawiał przez telefon.
— Holly, ja muszę iść.. — zaczął.
— Na krześle masz czystą koszulę, spodni nie mam, w łazience jest woda i mydło, jakbyś nie wiedział, możesz się umyć. Ode mnie jest bliżej na uniwersytet, zdążysz — odwróciłam się do blondyna — a u masz kawę i śniadanie. — Postawiłam kubki, talerze na stole i usiadłam.
— Dziękuję, Holly, ale nie musiałaś tego robić. — Thomas usiadł, upił łyk kawy i zabrał się za jedzenie. — Jesteś wielka.
— Inaczej zacząłbyś panikować, narzekać. Ostatecznie byś się spóźnił, bo musiałbyś wrócić do swojego mieszkania, a nim się przebierzesz minie dużo czasu. A jeszcze śniadanie i dojazd na RADA. Także nie dziękuj, Thomas. Smacznego — powiedziałam i wróciłam do jedzenia. W trakcie rozmawialiśmy o błahych sprawach.
Po szybko skończonym posiłku blondyn poszedł do łazienki, a ja zabrałam się za sprzątanie naczyń. Wzięłam do ręki kubek z talerzem i wstałam. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami i zakręciło w głowie. Ostatnie co pamiętam przed zderzeniem z podłogą i utratą przytomności, był dźwięk tłuczonego szkła oraz pytanie Thomasa czy wszystko w porządku.
Otworzyłam delikatnie oczy, ale zaraz je zamknęłam. Spróbowałam jeszcze raz, zobaczyłam nad sobą przestraszonego Thomasa. Chciałam się podnieść, ale Sangster mi nie pozwolił. Wróciłam głową na poduszki.
— Co się stało? — zapytałam słabym głosem.
— Sama mi powiedz. Byłem w łazience i usłyszałem jak coś się tłucze. Pytałem czy wszystko w porządku nie odpowiadałaś, więc wyszedłem sprawdzić. Leżałaś nieprzytomna na ziemi.
— Zakręciło mi się w głowie. Nic mi nie jest, to pewnie od tej choroby.
— Holly... — zaczął Thomas. Chciał mi pewnie coś powiedzieć, ale ja miałam dość jego uwag.
— Daj spokój. Nic mi nie jest.
Podniosłam się z pozycji leżącej.
— Na pewno?
Przytaknęłam kiwając głową.
— Idź dokończ się myć, bo się spóźnisz.
— Holly...
— No idź już. — Założyłam włosy za ucho i stanęłam, uśmiechając się lekko. — Thomas....
Chłopak nadal uważnie mi się przyglądał. Po chwili też wstał i poszedł do łazienki.
Postanowiłam, że się przebiorę. Wyciągnęłam szare legginsy z szafy i dużą koszulkę Luke'a w tym samym kolorze. Na to wciągnęłam bluzę ze wczoraj. Włosy przeczesałam palcami i wróciłam do kuchni posprzątać odłamki z kubka i talerza. Gdy kończyłam z łazienki wyszedł odświeżony Thomas w czystej koszuli, wycierając włosy ręcznikiem.
— Gdzie masz suszarkę? — zapytał, zdejmując ręcznik. Włosy sterczały mu we wszystkich kierunkach, a do tego miał zaczerwienione policzki. Wyglądał uroczo. Uśmiechnęłam się do niego i odparłam:
— W szafce obok umywalki.
— Dzięki — odparł i odwrócił się na pięcie. Wrócił do łazienki, a ja wyrzuciłam ostatnie odłamki do kosza i umyłam ręce.
Po chwili wyszedł z pomieszczenia z suchymi włosami. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czubek głowy.
— Dziękuję, Holly. Jesteś cudowna!
— Nie ma sprawy. Idź bo się spóźnisz.
Skierował się do drzwi, ubierając kurtkę. Złapał za klamkę i otworzył drzwi, ale nie wyszedł. Odwrócił się do mnie przodem.
— Miałem dzisiaj do ciebie wpaść po zajęciach, ale coś mi wypadło. Uważaj na siebie i kuruj się.
— Nic się nie stało. Pa Thomas.
— Cześć, Holly.
Blondyn opuścił mieszkanie, a ja usiadłam przy laptopie i zajęłam się pisaniem tekstu.
* * *
Pan Smith zakończył zajęcia, a ja złapałam torbę i szybko wyszłam z sali. Słyszałam za sobą głos Thomasa, ale nie mogłam się zatrzymać. Było mi niedobrze i czułam, że zaraz zwymiotuję. Skierowałam się do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Otworzyłam toaletę i zwróciłam moje śniadanie. Gdy skończyłam wytarłam usta i oparłam się o ścianę. Od dwóch dni chodziłam już normalnie na zajęcia. Wyleczyłam się już z zapalenia płuc, a teraz złapałam jakąś grypę żołądkową. Wyciągnęłam rękę i spłukałam wodę, wstałam powoli i założyłam torbę na ramię. Podeszłam do umywalki i przepłukałam usta wodą. Wyjęłam gumę do żucia i po chwili opuściłam łazienkę. Thomas stał pod drzwiami i przeglądał coś w telefonie.
Minął tydzień od dnia kiedy Sangster spędził u mnie noc. Nie rozmawiałam z nim za często na uczelni. Zajęcia, zaliczenia, próby do spektaklu zajmowały mi mnóstwo czasu. Dostałam rolę Julii.
— Cześć, Thomas — przywitałam się.
— Holly. — Blondyn podniósł głowę do góry, uśmiechnęłam się do niego. — Co się stało?
— Niedobrze mi się zrobiło. Jakaś grypę żołądkową złapałam. Pewnie jednodniowa, zaraz mi przejdzie.
— Jesteś blada, bardzo blada. — Podszedł do mnie i przyłożył mi rękę do czoła. — Jesteś rozpalona. Masz gorączkę.
— Nie. Nieprawda. — Odsunęłam się od niego. — Dobrze się czuję.
— Holly, musisz wrócić do domu.
— Thomas, przestań nic mi nie jest.
— Holly...
— Cicho bądź. — Chciał coś powiedzieć, ale podniosłam rękę do góry, uciszając go. — Nie marudź, mam dzisiaj próbę, nie pójdę do domu.
— Ale, Holly...
— Thomas ja wiem jak mam na imię! Daj spokój, nic mi nie będzie.
Odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale blondyn złapał mnie za rękę.
— Zaczekaj.
— Co? — zapytałam.
— Po próbie idziesz od razu do domu.
— Dobra.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam na próbę.
* * *
Otworzyłam drzwi od samochodu i wysiadłam. Weszłam do kamienicy i wsiadłam do windy. Weszłam do mieszkania i od razu usiadłam na kanapie, bolała mnie głowa oraz oczy. Przetarłam je palcami i poszłam do kuchni. Nalałam wody do szklanki i wzięłam tabletkę. Nastawiłam wodę na herbatę. Wyciągałam kubek z szafki kiedy zadzwonił dzwonek domofonu. Podeszłam do drzwi i podniosłam słuchawkę:
— Kto tam?
— Holly?
— Nie, Święty Mikołaj. Co tam Luke?
— Otworzysz?
— Jasne.
Nacisnęłam przycisk i wróciłam robić herbatę. Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł przez nie mój braciszek.
— Cześć, Holly.
Podszedł do mnie i pocałował w policzek.
— Cześć. Co tu robisz? — zapytałam.
— To już nie mogę odwiedzić mojej młodszej siostrzyczki?
Poczochrał mnie po włosach, uśmiechając się pod nosem. Odsunęłam się od niego szybko, poprawiłam włosy i zalałam herbatę. Postawiłam dwa kubki na stoliku przed telewizorem i usiadłam. Luke dołączył do mnie po chwili, ściągając kurtkę.
— Co u Amandy? — zapytałam.
— Wszystko w porządku. Dzwoniła do mnie dzisiaj.
— Jak się czuje?
Podniosłam kubek i upiłam łyk.
— Świetnie. Jak na uczelni?
— Jest okej. Zaliczyłam większość zajęć.
— A próby?
— Idą świetnie. Dużo czasu zajmują, ale jest super.
— Kiedy premiera? — zapytał.
— Dziesiątego grudnia. Dostaniecie zaproszenie.
— To świetnie. Przyjdziemy. A u Thomasa?
— W porządku.
Uśmiechnęłam się lekko.
Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając o wszystkim.
~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top