9. sojusz
[7127 słów]
Jeongguk
Zastanie Jimina w swoim łóżku, jak zwykle było dla mnie miłą niespodzianką tuż o poranku. I choć niestety nie mogłem do niego dołączyć, to przez te kilkanaście minut miałem możliwość podniesienia nieco rolet i oglądania jego spokojnej twarzy. Oczywiście nie odpuściłem sobie zrobienia mu kilku zdjęć, które później zapewne wylądują w filmiku stworzonym z wszelkich nagrań zgromadzonych przez ostatnie tygodnie. Wcześniej nie miałem śmiałości i niekiedy okazji oglądać go i podziwiać w takich momentach, a co dopiero nagrywać lub uwieczniać taki widok na zdjęciu. Ale teraz, gdy byłem pewien, że jest to w pełni „legalne", pragnąłem zapełniać kolejne foldery podobnymi, pięknymi wspomnieniami. Nawet śpiącego Jimina, którego blond włosy rozłożyły się na poduszce, rozbawiając mnie wzorem, jaki przy tym utworzyły.
Nie opłacało mi się kłaść spać. Zresztą, runa pomagająca mi funkcjonować bez snu całą noc i następny dzień, nadal działała, dlatego nie potrzebowałem odpoczynku. I może trochę bezmyślnie postanowiłem dać buziaka Jiminowi, zanim skierowałem się do kuchni. Bo jak tylko to zrobiłem, blondyn od razu się przebudził. A widząc moje wpatrujące się w niego oczy, zaraz opuścił łóżko, już nie zamierzając do niego wracać. Zamiast tego, jak tylko mnie wytulił na przywitanie, postanowił nie opuszczać mnie już na krok. I w sumie w ogóle bym się temu nie dziwił, po prostu zakładając, że stęsknił się za moją obecnością tej nocy, gdyby nie lekki strach, który wyłapywałem czasami na jego twarzy. Wiedział, że nie musi się o mnie martwić, bo miałem już wprawę w polowaniach, dlatego nie znałem prawdziwego źródła tej negatywnej emocji.
Nie miałem sposobności go o to podpytać, bo jak tylko zjedliśmy śniadanie całą siódemką, zdążyliśmy się przebrać i pozaliczać łazienki, zaraz przyszedł po nas jeden z managerów, zwołując na dół do vana. Pamiętałem tylko o naszym pierwszym treningu, licząc że hyungowie powiedzą, czym musimy się później zająć, bo jakoś nie pamiętałem grafiku na ten dzień.
Nikogo już nie dziwiła nasza nierozłączność z Jiminem. Tak samo, jak wyszliśmy razem, idąc ramię w ramię do samochodu, tak samo zajęliśmy miejsca obok siebie, oczywiście na samym tyle. Mój chłopak chyba znów zaatakował moją szafę, bo miał na sobie trochę za dużą, białą bluzkę. I tak jak na mnie się ona opinała, tak on w niej jak zwykle ginął, wywołując mój uśmiech takim widokiem.
Na czas tego kilkuminutowego przejazdu, postanowiłem zagrać sobie w jedną z moich gierek na telefonie. Choć ledwo ją włączyłem, czekając aż się załaduje, a zaraz dostałem SMS-a od jednego z hyungów, dziwiąc się już samym początkiem tej wiadomości, który zdążyłem przeczytać.
„Jeonggukie, a czy demony przyjmują tylko ludzką postać?"
Jimin chyba znów miał jakieś przemyślenia na ten temat, których co prawda nie spodziewałem się tak wcześnie rano i przez SMS-y. Ale po szybkim zerknięciu na blondyna i resztę chłopaków, chcąc się upewnić, że nas nie obserwują, mogąc przy tym łatwo wyczytać z mojej twarzy każdą emocję, uznałem że taka rozmowa nie jest czymś niebezpiecznym. Oczywiście dopóki później usuniemy te wiadomości.
„Nie. Mogą przyjąć każdą postać"
Chłopak przez chwilę nawet nie dotknął ekranu swojego telefonu, dlatego moje oczy przeniosły się na jego twarz, widząc jak zagryza lekko swoją wargę.
Co cię martwi, hyung?
„Nie powinienem ci tego mówić, obiecałem Tae... ale podejrzewam, że ten jego pluszowy miś jest demonem. Wczoraj przyłapałem go na rozmowie z zabawką i ona twierdziła, że jest tylko niegroźnym opiekunem. To może być prawda? Są dobre demony?"
Rozmawiał z miśkiem?! Tae?!
Tym razem od razu przeniosłem wzrok na wspomnianego hyunga. A widząc jego opadającą co jakiś czas głowę na bok i Seokjina, próbującego wepchnąć mu pod nią swoją bluzę, poczułem narastający niepokój, natychmiast biorąc się za szybkie odpisywanie Jiminowi.
„Wiedziałem, że coś jest nie tak :/ trochę to czułem. Nie ma dobrych demonów. I spokojnie, zajmę się tym"
Starałem się na szybko przypomnieć co Jeonghyun mówił mi o tego typu demonach. Niestety w tym przypadku teoria nie mogła mi wystarczyć, bo mój umysł potrzebował wypróbować tego w praktyce, a przecież do tej pory walczyłem jedynie z demonami przyjmującymi ludzkie postacie.
Dam sobie z nim radę? Może powinienem zadzwonić do hyunga i o to dopytać? Ale to może być niebezpieczne... Mam runy, ogarnę to!
„chociaż
cholera
ups, przepraszam :D
lepiej by było gdyby nikogo nie było w dormie"
„Ale Tae się zapłacze, jeśli jego miś zniknie :<"
No tak... to będzie podwójnie ciężkie.
Wiedziałem, że nie mogę po prostu go stamtąd zabrać i rozprawić się z nim gdzieś na zewnątrz lub w opuszczonym budynku. Po pierwsze – był przywiązany do Tae i cholera wie co mu robił. A po drugie – jeśli hyung dowie się, że zabrałem jego ukochanego pluszaka i już nigdy więcej go przeze mnie nie zobaczy, a ja nie będę mógł mu wyjaśnić dlaczego to zrobiłem, nasza relacja na pewno na tym ucierpi, tak samo jak on.
Nie mogę zrobić tego w ten sposób... Ale to zaraz.
„A jesteś w stanie powiedzieć, co złego robi ten demon?"
No właśnie, co on mu robi?
Sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie i mogłem tylko zakładać dlaczego tu jest.
„Na razie chyba nic. Nie widzę, żeby Tae zachowywał się inaczej lub kogokolwiek krzywdził. Ale na pewno ten demon po coś tu jest"
Wraz z wysłaniem tej wiadomości, znów rozejrzałem się po zaspanych hyungach, pogrążonych albo we własnych myślach albo w śnie. A będąc pewnym, że nie patrzą w naszą stronę, sięgnąłem do swojej torby, wyciągając z niej zeszyt od Jeonghyuna. Musiałem nadal powtarzać wszystkie te opisy i charakterystyki, a przede wszystkim – sposoby walki z poszczególnymi demonami, dlatego nie chciałem go zostawiać w dormie, kiedy w przerwach między treningami, mogłem przyswajać nową wiedzę.
Chwilę szukałem odpowiednich stron, z kilkoma runami i obrazkami, przedstawiającymi złe byty. Starałem się tylko prześledzić tekst wzrokiem, aby wyszukać odpowiedniego rodzaju. A gdy na niego natrafiłem, skupiłem się na wyłapaniu najważniejszych informacji, na szczęście upewniając się w tym, że hyungom na pewno nic nie grozi.
„To może być Imp. Ale nie musi. Całkiem niegroźny dla was, ale na pewno irytujący. Oglądałeś Annabelle, hyung? Zazwyczaj te najgorsze demony, siedzące w przedmiotach, atakują, tak jak ona. A skoro do tej pory nic złego nie zrobił, to... to musi być Imp. Co najwyżej nam dokucza, dowcipniś. Ale dla mnie może być groźniejszy :/ Żaden demon nie przepada za Łowcą, a skoro ja zacząłem go wyczuwać, to on mnie również"
„Ale skoro do tej pory nic nam nie zrobił, to na przykład nie możesz się z nim dogadać? Nie wiem, jak moglibyśmy wytłumaczyć Tae zniknięcie tego pluszaka :<
I nie, nie oglądałem. Wiesz, że się boję >~< "
Chwilę czytałem pierwszą wiadomość Jimina, nadal próbując znaleźć jakieś dobre rozwiązanie tej sytuacji. Nie powiem, czerpałem też wiedzę z horrorów, bo i one zawierały w sobie sporo prawdy o tym, jak to wszystko wygląda. Możliwe że przy niektórych pracowali również Łowcy i przez to były aż tak autentyczne. Ale nie zdążyłem wypytać o to Jeonghyuna.
Odłożyłem powoli zeszyt do torby, zapamiętując tylko stronę, do której powrócę w czasie najbliższej przerwy, bo teraz chciałem się skupić na czymś o wiele ważniejszym.
Jedną dłonią nadal manewrowałem przy swoim telefonie, na szczęście posiadając tak długiego kciuka, by móc bez problemu pisać dalej z Jiminem, gdy drugą ręką sięgnąłem po tę mojego chłopaka, ściskając ją delikatnie i zaczynając lekko miziać.
„Pozbędę się wszystkiego, co będzie cię straszyć, hyung ♡ A co do pluszaka, to mógłbym spróbować użyć magii zamiast broni i przenieść go do innego przedmiotu, ale... to może mnie zmęczyć. Musielibyśmy mieć zaraz po tym dzień wolny :<"
„TY POTRAFISZ CZAROWAĆ? :O"
„Runy"
Przypomniałem mu, zaczynając się o niego martwić, odkładając już telefon do kieszeni. W końcu już nieraz opowiadałem mu o tym, jak działa bycie Łowcą. Może po prostu nie skojarzył run z magią, bardziej zapamiętując ją jako coś, przy czym potrzebne są różdżki albo jakieś laski. Albo...
– Jesteś zmęczony, hyung? – Pomimo poruszenia tak luźnego tematu, wypowiedziałem to szeptem, nie chcąc, aby którykolwiek z hyungów usłyszał naszą rozmowę. W końcu wystarczyło, aby nasz manager podniósł na nas wzrok i już by zobaczył w jaki sposób patrzę w tej chwili na Jimina. Za bardzo go kochałem, aby moje oczy potrafiły ukrywać takie emocje. – Jak będziemy mieli przerwę, prześpisz się, dobrze? Będę ci robił za poduszkę i Melony – dodałem z lekkim uśmiechem, już planując stworzyć mu jakieś w miarę wygodne gniazdko na podłodze i użyczyć swoich ud, aby mógł oprzeć na nich głowę. Kołysanka też się na pewno przyda, aby mógł spokojnie zasnąć, wiedząc że jest przy mnie bezpieczny i nic mu nie grozi. Teraz rozumiałem już, dlaczego od samego rana nie opuszczał mnie na krok. I dlaczego wolał spać w moim łóżku. Żałowałem, że nie było mnie przy nim po całej tej sytuacji z pluszakiem Tae...
Hyung oparł głowę na moim ramieniu, rozluźniając się i tak samo jak ja – ciesząc naszą bliskością. To na szczęście było już bardziej dozwolone i nie musieliśmy martwić się, że przyłapie nas teraz nasz manager.
– Trochę za długo graliśmy z Tae. Ale przegrał i zapłaci za naszą wizytę w hotelu – oznajmił starszy, wywołując tym mój cichy śmiech, bo nie spodziewałem się, że jednak będą o to grać. – Poza tym bardzo chętnie skorzystam z twojej propozycji – zapewnił, a ja nie przestawałem się uśmiechać, powoli odwracając jego rękę wewnętrzną stroną do góry, aby samymi opuszkami palców zacząć krążyć po jego delikatnej skórze. Robiłem to od samej dłoni, aż do nadgarstka, lekko go odkrywając i mając ochotę złożyć na nim kilka pocałunków. Ta drobna budowa ciała Jimina naprawdę nie pomagała mi w takich sytuacjach, bo to aż za bardzo mnie rozczulało i zawsze chciałem robić coś, o czym wcześniej nawet nie myślałem.
– Dobrze, że z wami nie grałem. Jeszcze musiałbym oglądać jak poświęcasz czas mojej królowej, zamiast mnie – zauważyłem. Bo skoro wygrał wczoraj z Tae, a Tae jest dobry w każdą grę... pewnie straciłbym moje dziesięć milionów won.
– Ale ja nie chciałem twojego komputera – przyznał, lekko zaskoczony moimi słowami. I dość szybko dołączyłem z tym do niego, gdy przybliżył się do mojego ucha z dość dziwnym uśmiechem, szepcząc: ,,Gdybyś przegrał, musiałbyś w czasie naszej nocy w hotelu, cały czas chodzić nago."
Moja ręka przestała go głaskać i na chwilę zamarłem. Jimin chyba uwielbiał zaskakiwać mnie takimi propozycjami, komentarzami i ogólnie słowami, w najmniej spodziewanym momencie. Nie byłem dobry we flirtowaniu, czasami woląc takie rzeczy odbierać jak żart, bo nie wyobrażałem sobie chodzenia przy nim całkowicie nago. W samych bokserkach jeszcze nie miałbym problemu, ale bez jakiejkolwiek bielizny...
Dłoń Jimina przeniosła się powoli na moje udo, a to sprawiło, że moja skóra pod wpływem jego dotyku od razu zaczęła być cieplejsza. Musiałem szybko zmienić temat, albo po prostu odciągnąć go od takich działań, bo w moim umyśle zaczęły pojawiać się obrazy z naszych dwóch tak pięknych i przyjemnych zbliżeń. A wiedziałem, że czasami wystarczyło mi choćby wspomnienie czegoś podobnego, abym miał później problem.
– Byłem dla was zbyt łagodny z tym masażem – wymruczałem, poprawiając nieco swoją pozycję i obserwując, jak ta, do tej pory mała dłoń, teraz, po zaciśnięciu się na moim udzie, była bardziej męska i władcza. I czasami nie rozumiałem, jak to w ogóle możliwe.
– A na co byś zmienił?
– Na... wspólne oglądanie horroru o trzeciej w nocy – wypaliłem, w ten sposób skutecznie ratując się przed kolejną niewygodną sytuacją, kiedy to musiałbym tańczyć z erekcją w spodniach, bo Jimin zaraz zabrał rękę, odsuwając się ode mnie obrażony.
Oczywiście nie chciałem się z nim sprzeczać, nawet jeżeli to było bardziej zwykłe droczenie, dlatego zaraz złapałem jego dłoń i dodałem:
– Ciągle bym cię tulił, hyuuung... I dorzucił do tego horroru jedzenie trzech posiłków dziennie – stwierdziłem, gdy mój wzrok wylądował na jego chudej ręce. Powoli zaczynałem zauważać, że omija niektóre posiłki i obawiałem się, że znów przeszedł na jedną z tych zagrażających jego zdrowiu diet.
– Wiesz, że mamy niedługo comeback – próbował się usprawiedliwić, unikając przy tym mojego spojrzenia. A taki temat od razu sprawił, że porzucił całkowicie to droczenie, woląc odciągnąć mnie od tego wątku i skupić na czymś innym. I choć pozwoliłem mu przejść na temat comebacku, to i tak dobrze sobie zapamiętałem, że teraz nie tylko muszę rozwiązać sprawę z tym demonem, a również jakoś nakłonić go do jedzenia normalnych posiłków.
Jimin
Gdybyśmy nie mieli żadnych obowiązków i mogli przez resztę dni robić tylko to, na co mamy ochotę, to chciałbym spędzić je z moim Jeonggukiem, tuląc się do siebie, co jakiś czas całując i po prostu ciesząc naszą bliskością. Jednak to, że byliśmy idolami, często stawiało przed nami więcej wyzwań, niż ma na swej drodze przeciętny człowiek. Dlatego musieliśmy udać się do Japonii na sesję zdjęciową do kolejnego season greeting, co w sumie nie było aż takie złe. Dawno już przestałem obawiać się pokazywania w obiektywie aparatu. Choć nigdy nie byłem do końca zadowolony z efektów takiej pracy. Zawsze przecież mogłem wyglądać lepiej, bardziej się starać. Jednak nie mnie to oceniać i jeśli fotograf był zadowolony, odpuszczałem, aby choć trochę odciążyć moją pełną obaw i kompleksów głowę.
Już drugi dzień spędzaliśmy w Kraju Kwitnącej Wiśni, od wielu godzin pozując. Nasze żołądki zaczynały domagać się przerwy, aby je zapełnić, dlatego, gdy upragniona przerwa nadeszła, Seokjin hyung, który pozował teraz razem ze mną i Jeonggukiem, podniósł się i ruszył w stronę wynajętego domku, w którym czekał na nas obiad.
- Idziecie? - zapytał, odwracając się jeszcze w naszą stronę.
- Za chwilę - odparł Jeonggukie i delikatnie zaczął bujać drewnianą huśtawką, na której siedzieliśmy.
Fotograf i staff, który mu pomagał, również ruszyli coś zjeść, przez co po chwili zostaliśmy sami. Nie wiedziałem, dlaczego młodszy chciał jeszcze chwilę tutaj zostać, bo na pewno był już głodny. Ja sam odczuwałem ssanie w żołądku, ale starałem się to ignorować. W końcu byłem na mojej diecie i musiałem ograniczyć posiłki do minimum.
Dłonie młodszego sięgnęły nagle do mojego beretu, w który zaopatrzyły mnie stylistki i poprawił go delikatnie, posyłając mi radosny uśmiech, na który chętnie odpowiedziałem tym samym.
- Nie jesteś głodny? - zapytałem, próbując zrozumieć, jakie ma intencje.
- Jadłem rano. Wystarczy mi na dzisiaj - stwierdził niby od niechcenia, po czym rozejrzał się, prawdopodobnie, aby upewnić, czy jesteśmy sami, bo zaraz po tym złapał moją dłoń w swoją, wywołując moje szybsze bicie serca.
- Jeonggukie... - zacząłem, niezadowolony jego podejściem. Choć sam miałem takie samo... Ale on jest jeszcze dzieckiem! Musi jeść, aby móc się zdrowo rozwijać i mieć siłę. - W tej chwili masz iść zjeść - zadecydowałem, ściskając delikatnie jego dłoń.
Chłopak pokręcił głową i przybliżył się do mnie. Poczułem, jak huśtawka z każdym kolejnym ruchem zaczyna wracać do stanu spoczynku.
- I tak nie byłbym w stanie nic przełknąć... Zbyt uroczo wyglądasz, hyung, mój żołądek gości dzisiaj zbyt dużo motyli - wyszeptał, wpatrując we mnie intensywnie z przepięknym uśmiechem. Zawstydzenie jednak wzięło nad nim górę, bo policzki robiły mu się coraz bardziej czerwone i w końcu odwrócił się, drapiąc wolną dłonią po karku.
- Nie mydl mi oczu komplementami - mruknąłem, ale nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmiechu, ciesząc się z takich słów. Wiedziałem, że wiele go one kosztują, ale mimo tego starał się dla mnie. To było naprawdę urocze. - Ładnie nas dzisiaj przygotowali - przyznałem, patrząc na jego niby niedbale ułożone włosy. Cieszyłem się również moim outfitem, który miałem nadzieję dodawał mi uroku w jego oczach. - Ale i tak masz zjeść z hyungami - dodałem, dając mu do zrozumienia, że nie porzucę tego tematu, dopóki grzecznie nie zajmie się swoim obiadem.
Wolna dłoń Jeongguka wylądowała na jego dżinsach, gdzie miał zapięty garter, którym zaczął się bawić.
- Tylko jeśli zjesz z nami - powiedział po dłuższej chwili.
Wiedziałem, że zauważył moje pomijanie posiłków, ale nie dyskutowaliśmy o tym za bardzo. Dlatego nie byłem zbyt zadowolony, gdy do tego nawiązał. Zacisnąłem na moment usta.
- Wiesz, że mamy comeback. Mam dietę - przypomniałem mu, siląc się na spokój. Już nie raz przechodziłem przez ten temat z hyungami i wiedziałem, że muszę po prostu być cierpliwy i uparty.
- Po co? - zapytał, marszcząc brwi, jakby to, co powiedziałem, było dla niego kompletnie nielogiczne.
- Bo znowu się zapuściłem... - odparłem cicho, zawsze wstydząc się do tego przyznać. Jedzenie zawsze było tym, co sprawiało najwięcej radości. Ale niestety miało to wpływ na moją wagę, przez co musiałem się hamować, jeśli nie chciałem znów wyglądać jak przed debiutem...
Jeongguk zostawił w spokoju ozdobę, przy której grzebał, po czym spojrzał na mnie zmartwiony, ale jednocześnie lekko zdenerwowany, co było doskonale widoczne w jego spojrzeniu. Nim zdążyłem zaprotestować, złapał mnie w pasie i przesunął na swoje kolana. Widziałem szybkie zerknięcie na otoczenie, lecz nadal byliśmy sami, dlatego skupił się tylko na mnie.
- Hyung... Jesteś aż zbyt szczupły - powiedział cicho, na co odwróciłem wzrok, milcząc dłuższą chwilę. W końcu jednak skuszony bliskością, wtuliłem się w niego.
- Nie kłam. Od zawsze to od was słyszałem... Śmiałeś się razem z innymi z moich pyzatych policzków... Ja... nie chcę znów do tego wracać - wyszeptałem, wiedząc, że jemu mogę to wprost powiedzieć. W końcu z najważniejszą dla mnie osobą wolałem być całkowicie szczery. Nawet, jeśli była to dość oskarżająca kwestia.
- To było... bardzo dawno, hyung - zauważył, choć w jego głosie dało się bez problemu wyczuć wahanie. Poczułem, jak obejmuje mnie mocniej i wzdycha, chyba niekoniecznie wiedząc, co ma teraz zrobić. Dlatego i ja milczałem, po prostu starając się wyrzucić z głowy tamte czasy, kiedy ,,świnka hyung" było przywoływane częściej niż moje imię.
- Chodź. Musisz coś zjeść - zadecydowałem w końcu, podnosząc się z jego kolan.
Ledwo stanąłem o własnych siłach, a już omal nie straciłem równowagi, gdy młodszy znów przyciągnął mnie do siebie.
- Też chcę dobrze wyglądać na czas promocji, hyung. Więc po prostu skorzystajmy z chwili sam na sam, hmm? - zaproponował, sięgając ustami do mojego karku, na którym złożył przyjemny, choć lekko łaskoczący pocałunek. Odwróciłem się do niego lekko, aby móc spojrzeć mu w oczy.
- Jeonggukie, ty musisz mieć więcej siły od nas, by... dawać sobie radę na siłowni - przypomniałem mu bardzo cicho, specjalnie używając naszego hasła tak na wszelki wypadek. Ten aspekt był chyba teraz najważniejszym powodem, dla którego należało pilnować młodszego. Co, jeśli przez stosowane przeze mnie metody odchudzania, stanie mu się krzywda, bo nie będzie miał siły w czasie walki z demonami? Muszę pilnować, ale do tego nie doszło!
Jeongguk przez chwilę mruczał coś niewyraźnie, ale po chwili uniósł nieco głowę, aby móc sięgnąć moich ust, na których złożył pocałunek. Już nasza bliskość była wystarczająco niebezpieczna, a co dopiero takie zachowanie. Jednak obecnie nie potrafiłem się tym należycie przejąć.
- Jesteś strasznie uparty, hyung - stwierdził, na co chciałem już zacząć z nim dyskusję, jednak kątem oka wychwyciłem ruch, dlatego natychmiast spojrzałem w tamtą stronę. Nie myliłem się - w naszą stronę szedł Namjoon hyung i delikatnie mówiąc, nie był zadowolony.
Podniosłem się szybko z kolan Jeongguka, przykulając ramiona, aby wyglądać na bardziej skruszonego, choć szczerze było mi głupio za nasze zachowanie.
- Czy wyście podurnieli? - zapytał starszy, gdy tylko zatrzymał się przy nas. - Czy mam wam zrobić wykład na temat tego, jak powinniście się zachowywać w miejscu publicznym?
- Hyung, ale.. - zacząłem, już chcąc nas wytłumaczyć, jednak jeden ruch jego ręki kazał mi przerwać do czego się natychmiast dostosowałem..
- Jimin, jesteś starszy, dlaczego nie myślisz o tym, że ktoś ze staffu może was zobaczyć? Powinieneś być bardziej odpowiedzialny. To samo tyczy się ciebie Jeongguk. Zostawcie swoje pieszczoty na czas, gdy jesteśmy w dormie. Czy do was nie dociera, jakie mogą być konsekwencje tego, że wasz związek wyjdzie na jaw w opinii publicznej? Czy choćby przed managerami? Mało wam kłopotów? - zapytał, wprost wytykając nam konsekwencje, jakie by nas czekały. To, że nasi bracia zaakceptowali nasz związek, mógł wynikać tylko z naszej niezaprzeczalnie silnej więzi. Każda inna osoba mogła mieć z tym problem, co rozumieliśmy, choć było nam przykro, że nie możemy być po prostu jak każda inna para.
Jeonggukie również podniósł się z huśtawki, także prezentując skruszoną postawę.
- Przepraszam, hyung... Myślałem, że... jesteśmy ostrożni - wyjaśnił bardzo cicho, co nas w ogóle nie ratowało.
- Na drugi raz myślcie o tym, by zachowywać się w takich miejscach jak przyjaciele i bracia, a nie para - przypomniał lider, ale zaraz po tym westchnął głośno. - Do środka, już. I macie zjeść wszystko, zwłaszcza ty, Jimin. Nie myśl sobie, że nie widzimy twojego omijania posiłków.
- Tak, hyung - odparłem grzecznie, natychmiast ruszając do wynajętego domu, by zjeść. Ale tylko troszkę, bo naprawdę nie powinienem. Zająłem więc miejsce wśród hyungów, którzy powoli kończyli posiłek. Zacząłem bawić się tym, co miałem nałożone do miseczki, co zwróciło uwagę siedzącego obok Hoseoka. Natychmiast jego ręka wystartowała w moją stronę, podając mi jedzenie, któremu nie mogłem odmówić. Starałem się jednak rzuć bardzo powoli. Podobnie postąpił Seokjin hyung, zajmując się moim chłopakiem, również niechętnym do jedzenia.
- Chyba muszę bardziej przypilnować waszą dwójkę z tymi posiłkami - stwierdził najstarszy, podając maknae papierowy kubek z ekspresowym ramen.
Aby jeszcze bardziej przeciągnąć czas między przyjmowaniem kolejnych kęsów, sięgnąłem po telefon, w którym znalazłem powiadomienie z grupowego chatu. I gdy tylko go otworzyłem, już wiedziałem, jakim cudem lider nas zobaczył. Tae chwilę temu wstawił na grupę zdjęcie moje i Jeongguka z huśtawki, które robił z oddali, pokazując naszą bliskość. Spojrzałem więc w stronę mojego rówieśnika, posyłając mu mocno niezadowolone spojrzenia.
- Co? - zapytał zaskoczony, gdy tylko spostrzegł, że na niego patrzę.
- Dzięki wielkie za zabawę w fotografa.
Uśmiech Tae zgasł, przez co trochę pożałowałem takiego ataku na niego. W końcu to była naprawdę wrażliwa osoba.
- Chciałem tylko, byście też mieli zdjęcia, by Jeongguk nie był już zazdrosny...
- Nie jestem zazdrosny! - krzyknął najmłodszy, z napchaną makaronem buzią, zaraz do nas podchodząc, aby również zobaczyć, przez co dostaliśmy od lidera.
Zauważyłem jednak, że mój ukochany na krótką chwilę uśmiechnął się do obrazu przedstawiającego naszą dwójkę, dzielącą naprawdę prywatny moment.
- Jeongguk, nie z pełną buzią - upomniał go od razu Namjoon hyung.
- Jesteś - skwitowałem, robiąc maknae miejsce obok mnie, aby już tu został. Na szczęście przyjął propozycję, choć najpierw zerknął na lidera, po czym usiadł tak, abyśmy stykali się kolanami.
- Bo czasami wyglądacie jak para... - mruknął młodszy, co zaraz podchwycił najstarszy hyung.
- Awwww, nasz Kuku się zawstydził - zauważył, zaczynając maltretować policzek Jeongguka. Już miałem odgonić starszego, ale mój ukochany sam się tym zajął, kontratakując gilgotkami.
- Mój - poprawiłem Seokjin hyunga, aby mu przypomnieć, że teraz mam wyłączność na Jeongguka, choć bardziej było to w formie żartu.
- W każdym razie to moje ostatnie ostrzeżenie dla was. Następnym razem będziecie za karę sprzątać łazienki przez rok - powiedział Namjoon hyung, przez co obaj z maknae jęknęliśmy.
- Hyuuung...
- Jesteśmy grzeczni, hyung...
- Koniec dyskusji.
Spuściłem głowę, naprawdę zasmucony, że przysporzyliśmy problemu. Pałeczki wylądowały na podstawce, bo już nie miałem najmniejszej ochoty na jedzenie, co zakomunikowałem cicho.
- To ja też nie - powiedział niemal natychmiast Jeongguk, również odkładając trzymany kubek, z którego tak słodko zajadał makaron.
- Jiminnie, Jeonggukie... - zaczął Hoseok hyung, jednak jedna ze stylistek zjawiła się w pomieszczeniu, przerywając naszą rozmowę.
- Chłopcy, koniec przerwy, wracamy na zewnątrz!
Jeongguk
Po pobycie w Japonii i skompletowaniu wszystkich potrzebnych materiałów do kolejnego DVD, podsumowującego cały rok, wytwórnia dała nam aż dwa dni wolnego, abyśmy mogli jeszcze przed promocjami odwiedzić swoje rodziny. Nasz album był prawie gotowy, a managerowie już się zajmowali układaniem naszego grafiku na wrzesień i resztę miesięcy tego roku. Oczywiście obiecałem mamie i tacie ich odwiedzić, ale jednak nie mogłem zapominać o czekającym na mnie zadaniu. A w celu pozbycia się tego demona z naszego dormu, musiałem skontaktować się z bratem i wyciągnąć wszelkie informacje na temat przenoszenia bytu z jednego przedmiotu do drugiego. Jak się mogłem tego spodziewać, Jeonghyun nie był zadowolony z mojego pomysłu. Ba, nawet mnie opierdzielił, że w ogóle chcę się wziąć za coś, co wymaga większego doświadczenia i jest zbyt niebezpieczne dla młodego Łowcy. Ale informacja o tym, że dopiero za dwa tygodnie mógłby mi z tym pomóc i dodatkowe: „Po prostu go zabij", nie były dla mnie satysfakcjonującą „radą". Mój brat na pewno się domyślał, że takie słowa nie wpłyną na moją decyzję, bo stwierdzenie, że nie dam sobie z czymś rady, sprawiało że byłem jeszcze bardziej zdeterminowany. Tylko informacja o tym, że źle zastosowana runa może sprawić, że demon uczepi się ciała Łowcy i to z niego zrobi swoje Naczynie, trochę mnie zaniepokoiła. W końcu miałem chwile słabości, zwątpienia, i potrafiłem być krytyczny wobec siebie, a wszystkie demony na takie momenty czekały. Mogłem tylko liczyć na to, że w starciu z tym impem, tak jak przy wszystkich poprzednich polowaniach, będę silny psychicznie i nie pozwolę się niczym złamać.
Hyungowie nawet się już nie zdziwili, gdy szykując się do wyjazdu, oznajmiliśmy im z Jiminem, że pierwszego dnia zostajemy w dormie. Pośród przytaknięć, dało się wyłapać coś o nieużywaniu DO TEGO kuchni, ale zarówno ja, jak i Jimin, postanowili udawać, że tego nie słyszeliśmy. W końcu nie zostawaliśmy tutaj dla seksu, a dla ich bezpieczeństwa.
Musiałem się przygotować, nie odpuszczając sobie założenia mojego luźnego, choć dopasowanego już do potrzeb Łowcy, stroju. Niedawno mama postarała się o to, aby doszyć mi kilka kieszeni na spodniach, i szlufek, przez które mogłem przełożyć paski na broń i noże. Dlatego teraz mogłem jeszcze z większą łatwością walczyć z demonami, mając w razie czego wszystko pod ręką.
Zarzucając jeszcze miecz na plecy, złapałem za okulary i maskę, aby wyjść na spotkanie Jiminowi. Chłopak czekał na mnie na korytarzu, wyglądając na spłoszonego, nawet jeżeli starał się to ukrywać. A zanim zdołał cokolwiek do mnie powiedzieć, zbliżyłem się do niego, od razu zabierając się za ukrywanie jego twarzy za okularami i maską.
– Idź coś zjeść, hyung. Albo idź na zakupy. Postaram się szybko to załatwić.
– Nie zostawię cię tu samego... – Spodziewałem się takiej odpowiedzi, na razie jednak skupiając nie na jego zaniepokojonym spojrzeniu, a na poprawianiu jego włosów, które pomogłem mu ukryć pod czapką.
– Na polowania ze mną nie chodzisz, hyung. A to dla mnie nic nowego... No, prawie... Ale dam sobie radę – oznajmiłem, nie ukrywając tego, jak bardzo jestem w tej chwili zdeterminowany. W końcu w grę wchodziło już nie tylko dobro przypadkowych ludzi w Korei i na świecie, a dobro moich hyungów.
– Ale proszę cię, uważaj – powiedział cicho, łapiąc za założoną przeze mnie maskę, aby ściągnąć ją pod swój podbródek, a okulary przesunąć na czapkę. I zanim zrozumiałem co zamierza, jego dłonie już wylądowały na moich policzkach, a usta prosto na moich wargach.
Jimin od razu przeszedł do naprawdę intymnej i namiętnej pieszczoty, zaczynając pieścić mnie nieco zachłannie. Jednak powoli zaczynałem dochodzić do wprawy w całowaniu, szczególnie gdy codziennie mogłem uczyć się, jak pracują wargi Jimina przy takim zbliżeniu. Dlatego moje ręce tylko przyciągnęły go bliżej, pomagając lekko unieść, a nogi miękły z każdym muśnięciem, gdy umysł zatracał się w delikatności i cudownym smaku ust mojego ukochanego.
Długo nie mogliśmy się od siebie oderwać, zmieniając tylko pozycje naszych rąk lub głów, które czasami zmieniały strony, wykorzystując to do szybkiego zaczerpnięcia powietrza. Mogłem niestety wyczuć w tej pieszczocie strach Jimina o moje życie, bo podobnie całowaliśmy się, gdy miałem okazję utulić go do snu, idąc zaraz po tym na polowanie. Ale nie chciałem go ponownie zapewniać, że wszystko będzie dobrze, skoro obaj znaliśmy ryzyko związane z moim obowiązkiem.
Nie otwierałem jeszcze oczu, kiedy już zdołaliśmy się od siebie oderwać. Moje usta wolały przebywać gdzieś przy policzku starszego, goszcząc przy tym delikatny uśmiech, gdy zarówno on, jak i ja uspokajaliśmy swoje oddechy.
– Jestem pewien, że Hobi hyung zamontował tu kamery, musimy być ostrożni – zażartowałem, powoli wracając do jego ust i podnosząc w końcu powieki. – Kocham cię, hyung – zapewniłem, wpatrując się prosto w jego oczy, które nawet jeśli tak często mnie onieśmielały, były tak piękne i szczere, że pragnąłem się w nie patrzeć godzinami.
– Też cię kocham. Zadzwoń do mnie, gdy będzie po wszystkim – poprosił, zaraz się we mnie wtulając, odbierając mi przy tym ten piękny widok.
Nie mogliśmy jednak zwlekać z pokonaniem tego demona, dlatego w przeciwieństwie do pocałunku, już po kilku sekundach się od siebie odsunęliśmy. Patrzyłem, jak Jimin poprawia podsunięte do góry okulary i zsuniętą maskę, a kiedy był już gotowy, skierował się do wyjścia, w końcu zostawiając mnie samego.
Dobra, to może być ciężkie, ale na pewno dam sobie radę. Dla Tae i reszty hyungów.
Starałem się skupić na tym, jak się przygotować, ale czułem niepotrzebnie rosnącą panikę. W końcu, tak jak mówił mój brat – ten imp mógł się przenieść do mojego ciała. Nie wiedziałem, jak bardzo jest potężny, przez co musiałem być ostrożny.
Powoli sprawdziłem każdą swoją broń, aby ostatecznie złapać za sztylet i narysować dwie ochronne runy na moim ciele. A kiedy już z tym skończyłem, od razu przeszedłem do umieszczenia kolejnych na podłodze i ścianie – na ewentualną ucieczkę i oczywiście tymczasową pułapkę. Chciałem wygonić go z pokoju Tae i zapędzić właśnie tutaj, aby bez problemu mieć czas na przejście do narysowania skomplikowanej runy, która przeniesie go do przygotowanego przeze mnie przedmiotu.
Powtórzyłem sobie raz jeszcze cały plan, a kiedy czułem, że jestem gotowy, ruszyłem prosto do pokoju Tae, przypominając sobie w myślach, że robiłem to już tysiące razy, a impy nie są przecież niczym potężnym. W teorii.
Próg dobrze znanego mi pomieszczenia przekroczyłem po wyzbyciu się ówcześnie wszystkich obaw. Nie bałem się, wiedząc że jeśli mój plan się nie powiedzie i faktycznie stanę się Naczyniem dla tego impa, przynajmniej moi hyungowie przez niego nie ucierpią, a mój brat postara się, aby albo wygnać go z mojego ciała, albo... po prostu się mnie pozbyć.
– Wystarczy tych zabaw, impie. Nie będziesz dręczył mojego hyunga – powiedziałem na wejściu, mrużąc lekko oczy i od razu łapiąc za mój miecz.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu tego miśka, ale tak jak się mogłem tego spodziewać – nigdzie go nie było. Za to cały pokój wypełnił się dość przerażającym śmiechem, który drwił z moich słów.
– Nie rozśmieszaj mnie, Łowczyku. Obaj wiemy, że ledwo zacząłeś władać mieczem. Nie dasz sobie rady.
Oh, naprawdę?
– Nie wiesz do czego jestem zdolny, kiedy w grę wchodzi zdrowie moich hyungów. Nieważne, ile trenowałem i jak dużą wiedzę posiadam, i tak się ciebie pozbędę – oznajmiłem, nie przestając się rozglądać po pokoju i posyłając mu przy tym lekko bezwzględny uśmiech. W końcu przyszedłem się go pozbyć i na pewno to zrobię. Za wszelką cenę.
– Mały, niegrzeczny maknae... Taehyungie nie raz płakał przez twoje głupie żarty i żalił się na ciebie. Tak bardzo o nich dbasz, a tak ranisz... Zresztą, nie tylko mojego Tae się to tyczy, prawda?
Imp, tak jak każdy demon, znał wszystkie moje słabości. Na pewno wiedział, że obawiam się zamiarów ludzi, przeżywając aż zbyt wiele sytuacji, w których psychofanki szarpały mnie lub raniły, traktując jak swoją własność. Boję się skandali, które mogłyby zniszczyć naszą karierę, nagłej choroby, kontuzji lub rozmów z osobami, które podziwiam. Ale najbardziej z tego wszystkiego, obawiam się o swoich hyungów. Demony zawsze o tym wspominały, potrafiąc się zamieniać w któregoś z nich, licząc że nie będę potrafił ich wtedy zabić. Czasami dogrzebywały się do takich wspomnień z mojego umysłu, które naprawdę sprawiały, że traciłem czujność, zazwyczaj przez to obrywając. Ale impy były najwyraźniej za słabe, aby aż tak szperać w moich myślach. Albo Taehyung faktycznie poczuł się urażony przez jakieś moje słowa lub zachowanie.
– Taehyung nie jest twój! Nic w tym dormie nie jest twoje, impie! – Trochę niepotrzebnie podniosłem głos, ale takie określenie naprawdę mnie zdenerwowało. Nie wyobrażałem sobie, aby jakikolwiek człowiek, a już szczególnie mój hyung, należał do demona.
Nie marnując czasu i nadal obserwując całe pomieszczenie, podszedłem do jednej ze ścian, zaczynając rysować na niej kolejną runę. Oczywiście nie musiałem zbyt długo czekać na odpowiedź demona.
– Jesteś pewny, że to bezpieczne, Łowczyku? Zdajesz sobie sprawę, że jeśli ukochany miś Tae przestanie mówić, to raczej jego szczęścia nie wywołasz? – stwierdził znudzony, jak gdyby przekazywał mi najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
– Ważne, że nie będzie narażony na ciebie i twoje zagrywki – zauważyłem, szybko kończąc rysowanie tej runy i czekając aż pokaże mi, gdzie w tym pokoju znajduje się zła energia. Ale albo magia nie zdążyła zadziałać, albo źle zapamiętałem ten symbol, bo nic to nie dało.
– Przecież nie robię mu krzywdy. Łowczyku, jedynym problemem jesteś tutaj ty. – Nie spodziewałem się, że pufa, którą zazwyczaj okupuję w pokoju Tae, postanowi mnie nagle zaatakować. Oczywiście zdążyłem zrobić unik, ale i tak zdołała uderzyć mnie w ramię, sprawiając że trochę straciłem równowagę, musząc przytrzymać się ściany. – Zostaw nas w spokoju i nie przychodź tu.
Miałem ochotę warknąć na niego za ten atak, ale zamiast tego ponownie spróbowałem narysować tę runę, będąc naprawdę zdezorientowany, gdy nadal nie działała.
– Pokaż się, tchórzliwy impie!
– Idź stąd po prostu, a nikomu nie stanie się krzywda.
Marnuję tylko czas...
Przestałem rozglądać się po wszystkich meblach, padając zaraz na kolana, aby zabrać się za kolejny czar, tym razem wymagający ode mnie szybkości i sprytu. Bo aby wygonić stąd demona, musiałem nie tylko narysować ten symbol na podłodze, a również umieścić go na każdej ścianie. Demon mógł mnie przed tym łatwo powstrzymać, chociażby jakoś uszkadzając. A na to nie mogłem mu pozwolić.
– Dlaczego tak ci na tym zależy? Jesteś młodym Łowcą, nic nie wiesz o tym świecie. My, demony, też możemy z wami współpracować. A ja chcę tylko spokojnie tutaj mieszkać. Przecież nic wam nie robię, oprócz zabierania kilku brudnych ubrań, których i tak macie za dużo. – Byt kontynuował opowiadanie tych swoich bredni, brzmiąc chyba na zawiedzionego. Ale czym? Spodziewał się, że kiedy poznam prawdę, pozwolę mu tu zostać?
– Myślisz, że ci zaufam, impie... Każdy demon jest niebezpieczny, a już szczególnie te, które postanawiają uczepić się moich najbliższych – uświadomiłem go, rysując ostatni symbol, po którym usunąłem się na bok, oglądając jak biała, choć ledwo widoczna dla oka fala wypycha całą energię z pokoju. Ja też niestety musiałem go opuścić, patrząc przy tym jak pluszak wybiega spod łóżka Taehyunga, a po przedostaniu się na korytarz, wpada prosto w moją pułapkę.
Mam cię! Już po tobie.
Zadowolony przyglądałem się, jak świecąca siatka otacza demona, nie pozwalając mu już uciec. A żeby nie marnować czasu, usiadłem tuż przed nią, przywołując od swojego umysłu wzór, którego uczyłem się przez ostatnie dwa dni.
– Jeśli mnie zabijesz, Tae straci przyjaciela. Nie chcesz go przecież ranić... – Imp próbował się ratować za wszelką cenę, znów wracając do tych bredni. Słyszałem, że jest przerażony i w sumie powinien być, tak jak reszta demonów, która kiedykolwiek natrafiła lub natrafi na Łowcę.
– Demony nie są przyjaciółmi – powiedziałem spokojnie, tworząc kolejne linie na podłodze.
– Zapytaj więc swoich kuzynów z innych klanów, dlaczego na terenie Australii pozwalają żyć smokom albo w Ameryce Południowej nie mają nic przeciwko sukkubom. Zresztą, twoja rodzina na pewno też nie może ruszyć któregoś rodzaju. Nie wmawiaj sobie, że jest inaczej. Nie musimy się przyjaźnić, ale oszukujesz sam siebie wierząc, że wytępicie nas wszystkich. To jest wam nie na rękę. Nie słyszałeś na szkoleniu, że walczycie z nami od tysięcy lat? Nie dziwi cię, że nadal tyle nas jest?
Moja ręka się zatrzymała, a oczy podniosły na pluszaka, nie rozumiejąc, o czym w tej chwili mówi. Jeonghyun mi o tym nie wspominał. Ale to zrozumiałe, skoro byłem odcięty od reszty Łowców, jako idol musząc polować samemu.
Co prawda miałem wytłumaczenie na jego pytania, ale i tak czegoś tu nie rozumiałem.
– Dopóki istnieje dobro, istnieje też zło, to nigdy się nie zmieni... Ale dlaczego niby nie możemy walczyć z niektórymi rodzajami?
– Sojusze, Jeongguk. Mało wiesz, skoro niedawno zostałeś Łowcą. Niektóre typy demonów lubią się bardziej panoszyć od innych. Pchają łapy po to, czego ruszać nie powinny. Dlatego wy, Łowcy, zawiązujecie z nami sojusze. Poświęcacie pewną liczbę ofiar, w zamian za naszą pomoc. Ja chcę od ciebie tylko pozwolenia na zostanie z wami, w zamian masz moją gwarancję, że nie dopuszczę innego demona do tego miejsca. Myślisz, że czemu żaden się tu nie zjawia? Ten cały Jimin jest niemalże idealnym żerowiskiem dla całej masy demonów. Ale wyczuwają mnie tutaj i dopóki jest w dormie, żaden go nie tknie. Też mamy swoje zasady.
Nawet nie wiedziałem, kiedy usiadłem na swoich nogach, odkładając kredę i lekko rozchylając usta, gdy skupiłem się na wyznaniu impa. To było dziwne... i skomplikowane. I chyba faktycznie jeszcze wielu rzeczy nie wiedziałem.
– Dlaczego mój Jimin?
– Każdy demon na kilometr słyszy, co ma w głowie. Ten chłopak jest chodzącym kłębkiem pesymizmu. Ciągle w siebie wątpi, ma problem z akceptacją samego siebie, przeżywa wasze żarty, boi się własnego cienia... Cud, że jeszcze nikt go nie dopadł.
Spuściłem lekko głowę, słysząc jego słowa, a między moimi zębami wylądowały obie wargi, bo ciężko mi było to słyszeć, nawet jeśli czasami słyszałem o tym nawet z ust mojego ukochanego.
Tak bardzo chciałbym ci pomóc, hyung... Sprawić, abyś nie musiał się o nic martwić.
Milczałem dłuższą chwilę, myśląc tylko i wyłącznie o moim chłopaku. Niezbyt się przy tym przejmowałem okazywaniem przy demonie swoich słabości, bo i tak siedział w klatce.
Jednak po tych kilkunastu sekundach przemyśleń, doszedłem do naprawdę nietypowego rozwiązania.
– Sojusze? Zawrzemy sojusz, jeśli obiecasz, że wszyscy będą tu bezpieczni, szczególnie Jimin. Ale jeden występek, najmniejszy, i znikniesz, impie – oznajmiłem, łapiąc mocniej za swój miecz i przyglądając się mu intensywnie.
– W zamian chcę gwarancji oddawania mi codziennie brudnych skarpetek i koszulki raz na tydzień. I nie wchodzisz do pokoju Tae.
– Śnisz. W zamian po prostu nie zginiesz.
– Muszę jeść, by zachować tę formę.
– Jedz sobie ubrania Tae, skoro to twój „przyjaciel". I ciesz się, że w ogóle rozważam twoje zostanie tutaj. Nie będziesz mi stawiał żadnych warunków.
– Nie potrafisz negocjować, Jeongguk. W takim razie nie wchodzisz do pokoju Taehyunga, gdy nikogo w nim nie ma i tylko skarpety dostaję. Na inne warunki się nie zgodzę.
– To tobie powinno zależeć na istnieniu. Ja niewiele zyskuję w przeciwieństwie do ciebie.
Demon prychnął, choć to ani na sekundę mnie nie rozproszyło.
– Zyskujesz bezpieczeństwo swoich przyjaciół, gdy biegasz po mieście za innymi demonami i nadal będziesz mógł uważać się za przyjaciela Tae. To faktycznie niewiele.
– Zdejmiesz ten zakaz wchodzenia do pokoju hyungów i się zgadzam.
– Nie chcę cię w tym pokoju – przyznał niezadowolony, choć jego samopoczucie niewiele mnie obchodziło. – Karmienie brudnymi skarpetami w zamian za bezpieczeństwo twoich przyjaciół. Jeśli złamiesz pakt i nie zapewnisz mi żywności, przeniosę się stąd i pozostaniecie bez ochrony. Jeśli ja go złamię i świadomie skrzywdzę któregoś z was, masz prawo mnie zabić. Zgadzam się. – Zanim zdołałem coś dodać, pluszak złożył swoje łapki, a spomiędzy nich wydobyła się czarna iskra, która poleciała prosto w moją stronę. Czułem, jak uderza w moje czoło, a następnie ląduje w moim umyśle, zagnieżdżając się w nim, wywołując przy tym dość nieprzyjemne uczucie. – Pakt został zawarty. A teraz wypuść mnie i daj jeść.
Brudne skarpetki za ochronę moich hyungów...
Chciałem pokręcić na siebie głową, nie wierząc w to, na co się zgodziłem, ale zamiast tego wyszeptałem tylko ciche: „Zbankrutuję", zaczynając zmazywać już runę, trzymającą go za uwięzi.
– Co ja robię... Eh... – Westchnąłem na samego siebie, patrząc jak pluszak wraca powoli do pokoju Tae. Jednak ja zanim się stąd ruszyłem, potrzebowałem jeszcze długich minut, obawiając się, że podjąłem najniebezpieczniejszą decyzję w życiu.
Jimin
Czekałem w napięciu na jakąkolwiek wiadomość od Jeongguka, siedząc w pobliskiej kawiarni. W pierwszym odruchu chciałem iść do knajpki, aby coś zjeść, ale dieta jest nieubłagalna. Dlatego piłem kawę, starając się nie myśleć o tym, co grozi mojemu ukochanemu, a po prostu wierzyłem w jego talent i szczęście. Jednak jeden telefon wystarczył, abym zerwał się z miejsca, zostawiając niedopitą kawę i wrócił biegiem do dormu. Jeszcze przed otworzeniem drzwi pozbyłem się czapki i maski, a zaraz po wejściu do środka powitał mnie maknae.
- Nic mi nie jest, załatwiłem to... Poniekąd - powiedział, nim zdążyłem go mocno do siebie przytulić, uspokojony.
- To znaczy? - zapytałem niepewnie.
- Misiek zostaje - odpowiedział, obejmując mnie w pasie.
- Jak to?
- Pogadałem z nim trochę i uznałem, że tak będzie bezpieczniej.
- Bezpieczniej? Z demonem?
Czy ja na pewno rozmawiam z Jeonggukiem?!
- Przecież mówiłeś, że nie ma dobrych demonów. - Przypomniałem mu, kompletnie nie rozumiejąc takiej decyzji.
- Raczej nie ma. Ale nie wiedziałem, że są takie jakby... neutralne. Zawarłem z nim pakt iii...
Już samo to wystarczyło, by moje serce zabiło szybciej z przerażenia. Młodszemu chyba było trochę głupio przez to, do czego się przyznał, bo jak zawsze w takim momencie, zaczął czochrać swoje włosy, tworząc na głowie niewielki bałagan.
- Pakt?! To bezpieczne?! Oddałeś mu w zamian swoją duszę?! - zapytałem przerażony, przywołując do myśli wszystkie filmy, które oglądałem z podobnym motywem. W jednym jakiś facet w zamian za bogactwo, oddał diabłu duszę, o którą ten się upomniał szybciej, niż bohater przypuszczał, niszcząc mu całe życie. Czy i Jeongguk się tego dopuścił?!
- Jiminnie... Ćśśś - powiedział w miarę spokojnie, kładąc mi dłoń na ustach. - Nie panikuj, to nie taki pakt... W sumie to bardziej sojusz, skoro jesteśmy wrogami. On tu zostanie, w zamian za chronienie was.
Zmieszany nie miałem pojęcia, jak mam przyjąć tę wiadomość. Delikatnie odsunąłem jego dłoń, aby móc połączyć zaraz po tym nasze palce.
- Ufam ci, Jeonggukie - zapewniłem, wtulając się w niego. Bo co innego mi pozostało?
- Dziękuję, hyung - szepnął, zaczynając miziać wolną dłonią moje włosy. - Nie musisz się go bać i oczywiście możesz unikać, jeśli chcesz... Najlepiej chodźmy zawsze razem do pokoju Tae.
Kiwnąłem głową, z chęcią godząc się na ten warunek, bo jednak wizja demona mieszkającego z nami pod jednym dachem, mocno mnie niepokoił. Nie chciałem się jednak teraz o to martwić, lecz cieszyć z wolnego dormu, mając pewność, że nikt nam nie będzie przeszkadzał.
- Noooo... skoro mamy wolny dorm... a reszta i tak dopisała sobie historyjkę do tego, dlaczego jedziemy później... to co robimy? - zapytałem, odsuwając się od niego z raczej niegrzeczym uśmiechem.
- Obiad? - zaproponował niewinnie chłopak, przez co miałem ochotę załamać ręce.
- Człowiek chce być romantyczny, a ten mi z jedzeniem... dziękuję, jadłem w czasie wyjścia - oznajmiłem, naginając prawdę, aby się nie martwił moją dietą. - Ale ty jak najbardziej masz zjeść - dodałem, łapiąc za jego dłoń, by pociągnąć go do kuchni.
- Możemy zjeść... romantyczny obiad, o! A co jadłeś, hyung? I gdzie to widać? - dopytywał, przejeżdżając dłonią po moim boku, przez co lekko się spiąłem, bojąc, że wyczuje tam coś niepożądanego, jak na przykład dodatkowy tłuszczyk.
- Ramen i kilka innych rzeczy... - mruknąłem, nawet na niego nie patrząc.
- Zjedz ze mną, hyung - powiedział cicho, gdy zatrzymaliśmy się przy lodówce. Ten ton był tak bardzo błagalny i smutny, że po prostu nie mogłem mu odmówić.
Zgodziłem się na jego propozycję, co od razu wywołało jego szczęśliwy uśmiech. Jeonggukie zabrał się za wyciąganie składników, które posłużą nam do przygotowania obiadu, jednak ja przez chwilę jeszcze stałem, zastanawiając się, ile powinienem zjeść, aby młodszy nie narzekał. Albo kiedy będę mógł zjeść kolejny posiłek, jeśli wmusi we mnie więcej niż bym chciał. To musiało zwrócić uwagę maknae, bo zatrzymał się w połowie wykonywanej czynności i spojrzał na mnie.
- Domyślam się, co sobie teraz pomyślałeś... ale nie rób tego, hyung. Jesteś piękny, ważąc te sześćdziesiąt, czy pięćdziesiąt parę kilo, nosząc dopasowane i drogie ubrania, czy zwykłe koszulki i dresy. Możesz być bez makijażu lub z nim, mieć ułożoną fryzurę albo po prostu rozczochrane włosy, a to i tak nie zmieni tego, jak na ciebie patrzę. Zakochałem się w młodym, uroczym chłopaku, który w moich oczach był piękny głównie przez to, jak traktował innych, w tym mnie...
Jeonggukie podszedł do mnie i delikatnie ujął moją dłoń, zupełnie zaskakując tym pięknym wyznaniem, przez które moje policzki już płonęły.
- Wiem, że fanki potrafią wyłapać nasze niedoskonałości i nam o nich przypominać, nawet głupimi zdjęciami, ale... bardziej niż na twojej smukłej sylwetce, zależy im na twoim zdrowiu, hyung. Tak samo jak mi. Dlatego nie myśl o swojej wadze... bo nieważne, ile byś miał tych dodatkowych kilogramów, i tak będziemy cię kochać. Dobrze? - zapytał bardzo łagodnie, przez co nie mogłem wytrzymać jego troski i z zawstydzeniem przeniosłem spojrzenie na podłogę.
- Ja... - zacząłem, lecz naprawdę nie wiedziałem, jak kontynuować, dlatego wtuliłem się w niego, by zebrać myśli. - Dziękuję, Jeonggukie. Wiem, że czasem... często przesadzam. Ale po prostu chcę ci się podobać. Tak bardzo chciałbym być idealny, bo... ty taki jesteś. Nie chcę, byś musiał się mnie wstydzić... Po prostu... Chcę, byś mnie kochał tak mocno, jak ja kocham ciebie.
Jego ciche prychnięcie i mocniejsze przytulenie, sprawiły, że zmieszałem się jeszcze bardziej.
- Nie jestem idealny... Muszę się jeszcze wiele nauczyć, hyung. I tak wiele rzeczy poprawić... Ale i tak nigdy nie będę mógł przyznać ci racji. Mogę tylko dawać z siebie wszystko, aby nasza relacja taka była - zapewnił, składając delikatny pocałunek na boku mojej szyi, gdzie zaraz wtulił swój nos. Moje nogi zrobiły się miękkie przez to działanie, dlatego dobrze, że mogłem liczyć na jego silne, otulające mnie ramiona.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, rozkoszując się swoją bliskością, lecz w końcu zabraliśmy za gotowanie. Co nie oznaczało przerwania naszych interakcji, bo bardzo chętnie podchodziłem do młodszego, dając mu buziaki, a w międzyczasie rozmawialiśmy o zbliżających się aktywnościach związanych z comebackiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top