7. pod sufitem
[6103 słowa]
Jeongguk
Jimin poznał prawdę. I choć ostatecznie przyjął ją w miarę spokojnie, nadal byłem przez to spanikowany. W końcu śledził mnie i widział, jak zabijam demona łudząco przypominającego człowieka. A dodatkowo znalazł całą kolekcję mojej broni na nocne polowania, której chyba jednak nie ukryłem zbyt dobrze. Ale teraz, wiedząc że może na nią natrafić każdy inny hyung, a nawet manager, zrobiłem niewielkie przemeblowanie w pokoju, przestawiając biurko i komputer pod moje piętrowe łóżko, a broń wkładając pod półki ze sprzętem i innymi, ważnymi dla mnie rzeczami.
Oczywiście, tak jak poprosił mnie o to Jimin, usiadłem z nim i na spokojnie wyjaśniłem, na czym polega bycie Łowcą. Pokazałem mu swój zeszyt z runami, demonstrując nawet jak działają, poprzez rozcięcie sobie delikatnie ręki, aby zaraz po tym ją uleczyć. Choć nie ograniczałem się tylko do tego, pozwalając mu przejrzeć wszystkie instrukcje od Jeonghyuna, które zapisywałem w innym notatniku. Jak również pokazałem mu wszystkie czterdzieści cztery rodzaje demonów, wymienione w poradniku, którego też musiałem się wyuczyć na pamięć, aby wiedzieć z czym walczę i jak mam z tym czymś walczyć. I właśnie z niego Jimin dowiedział się, że demon, którego dzisiaj zobaczył, i którego się pozbyłem, nakłaniał ludzi do popełnienia samobójstwa. Zazwyczaj taki rodzaj bytu kręcił się przy Mapo, mając tam sporo zawiedzionych życiem dusz, które łatwo przeciągał na swoją stronę. Czy to idoli, czy też uczniów po pisaniu CSAT, tak samo jak innych ludzi, w przeróżnym wieku. W końcu życie w naszym państwie nie było wcale łatwe i wszyscy wiedzieliśmy jak szybko potrafi się ono zamienić w pasmo niepowodzeń i porażek. Shinigami łatwo je wyczuwał, docierając do takiej osoby i nakłaniając do odebrania sobie życia. A kiedy już to zrobił, przybierał jej formę, posiadając ich tyle, ile ludzi zdołał zabić. Dlatego też Jimin był świadkiem tego, jak walczyłem najpierw z jakimś staruszkiem, a następnie z kobietą. I obu umęczonym duszom bardzo współczułem, nawet jeśli moim zadaniem było tylko pozbywanie się demonów. Jeonghyun nieraz mi powtarzał, że nie powinienem rozwodzić się nad poszczególnymi przypadkami, szczególnie gdy miałem do czynienia z Shinigami. W końcu tak samo jak moi hyungowie, dobrze mnie znał, i wiedział, że coś takiego mogłoby mnie doprowadzić do łez. A okazywanie słabości przy demonach, nawet jeżeli bardzo często zdarzało się, że już je znali, mogło sprawić, że to ja padnę ich ofiarą.
Przez całą rozmowę z Jiminem, chłopak nie uciekał już ode mnie, raczej starając się wynagrodzić mi to, czym wcześniej mnie wystraszył. Jego ręka często głaskała mnie po plecach lub ramieniu, a kiedy widział, że zaczynam być smutny przez jakąś podawaną mu informację, od razu mnie przytulał. Na koniec przeprosił jeszcze za swoją ostrą reakcję na poznanie prawdy, choć nie miałem mu tego za złe. Mogłem przecież powiedzieć o wszystkim chociaż jemu. Ale nie tylko nie chciałem zignorować słów mojego brata o zachowaniu tego dla siebie, a również nie widziałem sensu w obciążaniu Jimina takimi informacjami. Mój chłopak nie był nieustraszony i bał się wielu rzeczy, nawet jeśli często nie pokazywał tego po sobie, najczęściej ze względu na Armys. Dlatego obciążanie jego delikatnej osoby wiedzą o demonach, wymagało ode mnie odpowiedniego dobierania słów. Nie wspominałem mu o tym, że czyhają one na każde istnienie, woląc raczej ograniczyć się do stwierdzenia, że przychodzą do tych, którzy jakoś je do tego prowokują. A Jimin, tak samo jak reszta moich hyungów, na pewno nie miał zamiaru tego robić.
Nie musiałem już ukrywać swojego nocnego zajęcia, dzięki czemu przez kolejne dni byłem z moim chłopakiem całkowicie szczery. Choć, aby Hoseok o niczym się nie dowiedział, ustaliliśmy, że naszym kodem na „polowanie" pozostanie ta „siłownia". W końcu najczęściej wychodziłem z dormu dopiero po tym, jak położyłem Jimina spać i upewniłem się, że przez resztę nocy będzie bezpieczny w swoim łóżku. Niestety tuż przed zaśnięciem chłopaka i wymienieniem się pożegnalnymi pocałunkami oraz słowami, widziałem jego smutek, podkreślany kolejnym: „Uważaj na siebie, Jeonggukie". Ale nigdy nie pozwalałem na to, aby widząc mnie następnego dnia, o poranku, musiał się o cokolwiek martwić. Runy robiły swoje, uzdrawiając moje rany i sprawiając, że nawet bez snu, bezproblemowo funkcjonowałem.
Kiedy nasze Armys zostały mile zaskoczone plakatami zapowiadającymi jakiegoś typu uzupełnienie do uniwersum z HYYH, mające promować pokochanie samego siebie, nas czekało spotkanie z jedną z Amerykańskich gwiazd, która przyleciała do Korei na swój koncert. A to jak zwykle było na tyle stresujące, abym odpuścił sobie wieczorne ćwiczenia tańca, zaliczając tylko trening z moim trenerem personalnym. Po wszystkim nie wylądowałem jak zwykle w swoim pokoju lub u Jimina, który musiał zostać trochę dłużej w Big Hit, a namówiłem Taehyunga na wspólne granie i jedzenie góry zakupionych przekąsek.
Pokój tego hyunga, o dziwo nie pozwalał mi w pełni się wyluzować, posiadając chyba za dużo jego dziwnych krawatów, które przywoływały tu złą energię. Ale starałem się to ignorować, za bardzo lubiąc siedzieć na jego workowatej pufie, którą teraz okupowałem.
Po dwóch lub trzech rundkach grania w Overwatcha zrobiliśmy sobie przerwę na jedzenie i telefony, chrupiąc i czytając jakieś informacje lub tak jak Tae – pisząc ze swoimi przyjaciółmi i obczajając swoje łóżko, jakbym miał mu coś z niego zaraz ukraść. Ale nawet mnie to nie dziwiło, bo Taehyung miał swoje różne dziwactwa.
Co jakiś czas pokazywałem starszemu jakiś zabawny filmik lub obrazek, na który natrafiłem podczas przeglądania kilku stron. I było tak dopóki nie natrafiłem na zdjęcie, które sprawiło, że aż zmarszczyłem brwi, nie mogąc przestać się wpatrywać w ekran telefonu.
Taehyung początkowo tego nie zauważył, ale kiedy się nie ruszałem przez ponad minutę, szturchnął mnie w końcu.
– Co jest?
Moją standardową reakcją na pytania, na które nie miałem odpowiedzi, było pokręcenie głową. To dodatkowo było trochę kłopotliwe, dlatego starałem się znów zacząć ruszać, wracając do jedzenia. Choć mój wzrok nadal patrzył na znalezione zdjęcie.
– Myślisz, że ekstrawertycy wolą spędzać czas też z ekstrawertykami, czy bardziej introwertykami? – zapytałem, na razie chcąc po prostu poznać jego opinię. W końcu tak jak Jimin należał do tej pierwszej grupy osób, natomiast ja zaliczałem się do drugiej. Dlatego mógł łatwo to ocenić.
Chłopak zamyślił się na chwilę, a ja wykorzystałem to na przeczytanie kilku komentarzy pod tym zdjęciem, czując, jak moje zmarszczone brwi jeszcze bardziej zaczynają się do siebie zbliżać. Było tam trochę o reszcie Bangtanów, którzy jak zwykle w takiej sytuacji byliby „zazdrośni". Choć i tak najczęściej pojawiało się tam moje imię. I w sumie się temu nie dziwiłem, bo doskonale pamiętałem, co czułem podczas koncertu w Singapurze jeszcze te dwa tygodnie temu, kiedy przyjaciel Jimina wywołał jego uśmiech. Ale postanowiłem nie sprawdzać reakcji Armys na to spotkanie i moje próby kontrolowania się. A teraz wiedziałem, że dobrze wtedy zrobiłem, choć jak widać nie uniknąłem natrafienia na coś jeszcze bardziej raniącego mojego uczucia.
– Chyba z ekstrawertykami. No bo mogą spędzać razem czas tak, jak lubią – stwierdził w końcu Taehyung, przez co aż przeniosłem na niego zdziwiony wzrok.
– Czyli... Jimin woli spędzać czas bardziej z tobą niż ze mną?
Miałem ochotę sformułować trochę inaczej to pytanie, używając imienia jego przyjaciela, a nie Tae. Ale wtedy brązowowłosy od razu by stwierdził, że jestem zazdrosny. A tego nie chciałem dać po sobie poznać.
– Nie, bo Jimin cię kocha, a mnie lubi, więc woli z tobą. No ale jeśli by cię nie kochał, tylko lubił, to chyba częściej by się ze mną bawił.
Kocha, a nie lubi...
Te kilka słów od razu mnie zmieszało, bo w sumie wprost się do tego nie przyznaliśmy, nawet przed sobą. Ale wiedziałem, że to pewnie przeze mnie, bo wyznałem mu swoje uczucia jedynie piosenką, przez resztę czasu po prostu podkreślając je swoimi czynami.
– To... mimo wszystko wolałby się umawiać z ekstrawertykiem? Na przykład... takim jak Taemin z Shinee? – zapytałem powoli i ostrożnie, ignorując poprzednie stwierdzenie Taehyunga, bo przecież chciałem od niego wyciągnąć inną opinię, a nie tę dotyczącą relacji ekstrawertyków z introwertykami.
– Ooooo, Taemin sunbaenim! – Chłopak od razu się podekscytował, a to w sumie nie zapowiadało niczego dobrego. Szczególnie po mojej reakcji na zdjęcie z Singapuru. – Jimin go bardzo lubi! Mówił, że chce z nim częściej tańczyć. Prawda, że super razem wyglądają na scenie? Ale nie wiem, czy shippuję Miniteam. Sunbaenim wydaje się czasem trochę niebezpieczny... Chociaż Jimin byłby takim jego uroczym maluchem... – Starszy zaczął gadać trochę od rzeczy, a ja krzywiłem się po każdym jego wypowiedzianym zdaniu. Nie podobało mi się jego podejście do ich relacji, a zwłaszcza tego, jak nazwał pod sam koniec mojego chłopaka. I nawet dodanie: „Nie, wolę Jikooka", w ogóle go nie uratowało przed moją pięścią.
Tae złapał się za ramię, jak tylko moja ręka potraktowała je uderzeniem, a ja nie przestawałem się wpatrywać w niego nieco poddenerwowanym wzrokiem.
Przypomnieć mu o scyzoryku w mojej kieszeni?
– Ej, za co? Przecież pytałeś. – Próbował się usprawiedliwić, na co znowu zacisnąłem pięść, choć tym razem powstrzymałem się przed biciem go.
– Miałeś odpowiedzieć "tak" albo "nie", a nie mówić mi, że hyung byłby jego „maluchem" – uświadomiłem go, nie ukrywając swojego niezadowolenia z użytego przez niego określenia. Wydawało się... niestosowane. I nie miałem pojęcia, skąd Taehyung je wziął. – Szczególnie po tym, na co natrafiłem – dokończyłem, pokazując mu w końcu zdjęcie, które jakaś fanka zrobiła Taeminowi i Jiminowi za kulisami na koncercie w Singapurze. I w sumie mój umysł określał to jednym słowem: „Przesada", natomiast Taehyung wolał dolać oliwy do ognia, patrząc na to i mówiąc:
– Ooooo, wyglądają, jakby byli na romantycznej schadzce w tajemnicy. – Jego uśmiech na szczęście pojawił się na jego twarzy tylko na sekundę, bądź dwie, bo zaraz chyba przypomniał sobie, do kogo to powiedział, co widziałem po jego lekko zmieszanym spojrzeniu. – No, ale oni są przecież przyjaciółmi, więc pewnie po prostu sobie rozmawiali – dodał, ale ja nie miałem zamiaru zaprzeczać jego pierwszemu stwierdzeniu. Bo miał cholera rację!
– No. Dokładnie tak wyglądają – wymruczałem do siebie, przysuwając telefon z powrotem do siebie i klikając w niego, może trochę zbyt agresywnie, aby wyjść z tego na główny ekran i nie męczyć się analizą ułożenia ciała Jimina i ich uśmiechów, które świadczyły o tym, że faktycznie, bardzo dobrze im się razem rozmawiało. – A naszym Armys się to podoba – powiedziałem, trochę do siebie, a trochę do Taehyunga, będąc po prostu niezadowolony z tego faktu.
– No to zrobię tobie i Jiminowi zdjęcie z ukrycia z czasie waszej randki i będą mówić o was, chcesz? – zaproponował zaraz po tym starszy, chyba chcąc w końcu uratować sytuację. Ale niezbyt mu to szło...
– Z mojego pokoju? Albo pokoju Jimina? – zapytałem, mając nadzieję, że to mu pomoże zrozumieć, jak głupi jest jego pomysł.
– No mogę wam zrobić jak razem śpicie, to na pewno Armys nie będą już mówić o sunbaenim.
– Nie przesadzaj, Tae. Już wystarczy, że widziały, jak my razem śpimy – przypomniałem, bo nawet jeżeli to skupiło ich uwagę tylko na naszej dwójce, niektóre dziewczyny nie mogły się pogodzić z tym, że na miejscu Taehyunga nie było na przykład Jimina. Albo że na moim miejscu nie było Yoongiego. – Jeśli zobaczą coś takiego z Jiminem i ze mną... będzie niepotrzebna wojna. Dlatego nawet nie próbuj – ostrzegłem go, wiedząc, jak działa nasz fandom i jak reaguje na niektóre nasze interakcje. Mieliśmy z nimi nie przesadzać, a Taehyung właśnie proponował, aby pokazać im coś, o czym nie mają pojęcia.
– Mogłeś nie schodzić do mnie, tylko przejść się do Jimina... wiedziałeś, że nas nagrywają... – Starszy na szczęście zszedł na temat tego, co zrobiliśmy w czasie pierwszego sezonu Bon Voyage, chyba pamiętając tylko tamtą sytuację. A przynajmniej to, że została ona nagrana. Bo przecież mieliśmy więcej takich incydentów, udokumentowanych na niektórych dodatkach, czasami potrzebując swojej bliskości. A raczej to Tae zazwyczaj jej potrzebował, przytulając mnie podczas snu.
– Nie mogłem „przejść się do Jimina", bo mi się podobał... – wymruczałem, nie patrząc na niego, bo niełatwo mi było o tym mówić. Maskowanie swoich uczuć było lepsze od dzielenia się nimi, zwłaszcza z którymś z hyungów.
– No ale przecież sypiałeś z nim nie raz.
– I to nie było czasami łatwe.
– Dlaczego? Nie cieszyłeś się, że razem spicie?
Westchnąłem, nie spodziewając się tego, że Tae zacznie to aż tak drążyć.
– Zacząłeś ciężki temat, hyung – uświadomiłem go.
– No pooowiedz – poprosił, kierując na mnie całą swoją uwagę, dlatego dopiero gdy położyłem się całkowicie na jego pufie z lekkim uśmiechem na ustach, choć nadal niechętnie, zacząłem mu opowiadać o tym, jak bardzo wspólne spanie z Jiminem sprawiało kiedyś, że miałem ochotę nie wypuszczać go o poranku z ramion. I przyznać się do wszystkiego, za każdym razem wyobrażając sobie, że tej nocy to zrobię, by po wszystkim jak zwykle stchórzyć, leżąc odwrócony do niego plecami. Taehyunga chyba cieszyło nasze szczęście i to, jak sprawy się potoczyły, bo przez następną godzinę, zdołał ze mnie wyciągnąć jeszcze więcej skrywanych przeze mnie wspomnień i uczuć, które żywiłem do Jimina, sprawiając że całkowicie zapomniałem o zdjęciu, które popsuło mi humor.
Jimin
Jeonggukie miał sekret, który trochę mnie przytłaczał. I już nawet nie chodziło o to, jak bardzo nierealistyczne to było. Demony, magiczne runy dające moce, ochrona ludzkości... Jak w jakimś filmie. Ale znacznie bardziej przejmowałem się tym, że mój ukochany naraża swoje życie. To nie była bajka, która mogła skończyć się tylko happy endem. Za każdym razem, gdy maknae wychodził, powstrzymywałem płacz, bojąc się, że więcej nie wróci, pokonany przez jednego z tych demonów, o których dał mi poczytać. Zupełnie inaczej patrzyłem teraz na kwestię bycia superbohaterem. Kiedyś, jak każdy dzieciak, marzyłem o takich supermocach, które pomagałyby walczyć ze złem. Ale teraz docierało do mnie, jak wiele ryzykuje Jeongguk, troszcząc się o zupełnie obcych ludzi. Z jednej strony podziwiałem go za to, a z drugiej naprawdę wolałbym, aby zaprzestał swoich ,,misji".
Tego wieczora, gdy wróciłem do dormu, od razu czułem, że coś jest nie tak. Potwierdził to tylko Tae, który z niewiadomego mi powodu przybiegł do mnie i złapał moje ręce, mówiąc, że mam się niczym nie przejmować, bo introwertyk i ekstrawertyk mogą być razem szczęśliwi. Zgadywałem, że miał jakąś rozmowę z Jeonggukiem, jednak nie sądziłem, że aż tak źle się ona potoczyła, iż wpłynie to na nasz wspólny wieczór. Bo kiedy maknae nie zjawił się w sypialni, którą dzieliłem z Hoseok hyungiem, poszedłem szukać tego mojego bohatera.
Na szczęście nie wyszedł nigdzie, a zaszył się w swoim pokoju. Starając się grać jego słodkiego hyunga, trochę ukryłem się za drzwiami.
- Jeonggukie, idziemy spać? - zapytałem, siląc się na jak najsłodszy ton głosu.
Młodszy patrzył na mnie przez kilka sekund, jakby napawał się moim widokiem. Siedział przy biurku, a jego ręka swobodnie uniosła uprzednio schowany za udem sztylet. Tłumaczył mi, że rysował nim na swoim ciele runy i że to wcale nie bolało, ale nie wiedziałem, czy mu w to wierzyć, czy po prostu nie chce mnie dodatkowo martwić.
- Potrzebuję jeszcze kilku minut - powiedział, klepiąc wolną ręką otwarty przed nim zeszyt. Z tej odległości nie widziałem zawartości, dlatego wsunąłem się do jego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Uczysz się? - zapytałem, podchodząc bliżej i teraz zauważyłem, że ma otwartą stronę z jakimiś magicznymi symbolami.
- Staram, ale... Chyba nie mogę się skupić - przyznał, macając dłonią swoją twarz. Jego spojrzenie znów skoncentrowało się na kartkach, więc i ja przeczytałem nagłówek i krótki opis, który wyjaśniał, że symbol ma stworzyć niewidzialną klatkę na jeden z rodzajów demona.
- Może jesteś już zmęczony? - zauważyłem, kładąc mu dłonie na ramionach, aby trochę go rozluźnić delikatnym masażem. - Chodź, zostaw już to - zaproponowałem, bardzo pragnąć jego bliskości. Choć spędzaliśmy wspólnie niemal każdy dzień i byliśmy ze sobą blisko, to jednak nie mogłem doczekać się nocy, w czasie której byliśmy tylko my dwoje, a cały świat się nie liczył.
Poczułem, jak spięte mięśnie pod wpływem moich rąk zaczynają się rozluźniać, co było dobrym znakiem. Głowa maknae uniosła się, pokazując mi przez chwilę odprężenie wymalowane na jego twarzy, ale zaraz odwrócił się do mnie, przytulając.
- To nie zmęczenie, hyung... - powiedział pewnie, wtulając głowę w mój brzuch, dlatego moja ręka automatycznie uniosła się, aby móc przeczesać jego miękkie włosy.
- A co takiego się dzieje?
- Nie wiem, czy umiem o tym z tobą porozmawiać - przyznał, trochę mnie tym niepokojąc. Czy to było związane z jego zajęciem? - Może... Śpijmy dzisiaj u mnie? - zaproponował, a ja zrozumiałem, że przeszkodą do spędzenia nocy w naszym wygodnym łóżku jest mój współlokator. W końcu jeśli będziemy chcieli swobodnie porozmawiać, to Hobi hyung nie powinien tego słyszeć.
- Dobrze - zgodziłem się, przytulając go jeszcze przez chwilę, po czym poszedłem na to jego piętrowe łóżko, zająć sobie trochę miejsca.
Jeonggukie posprzątał jeszcze wszystko z biurka, pilnując, aby żaden hyung nie znalazł tego, czego nie powinien (jak ja wcześniej) i poszedł zgasić światło, przez co w pokoju zrobiło się mroczno. Czekałem spokojnie, aż młodszy do mnie dołączy, ale nim to się stało, usłyszałem mocne walnięcie w coś i przekleństwo padające z ust mojego chłopaka, który na pewno spowodował ten hałas. Dlatego gdy tylko znalazł się przy mnie i przytulił, uderzyłem go lekko pięścią w ramię.
- Nie wyrażaj się tak - upomniałem go, nie zapominając, iż jako jego hyung powinienem go pilnować z takimi zachowaniami. Jednak zaraz po tym po prostu wtuliłem się w niego, szczęśliwy. Moja ręka wylądowała na jego plecach, aby móc go głaskać.
- Wiesz, Jeonggukie, cieszę się, że cię mam - przyznałem cicho, unosząc nieco głowę, aby złożyć buziaka na jego twarzy, jednak w tej ciemności trafiłem jedynie w linię szczęki.
Również młodszy miał problem z odnalezieniem mnie w ciemności, bo choć jego ręka na moim ramieniu przez swoje delikatne przesuwanie się do mojego policzka sprawiała przyjemność, to była wyraźnym znakiem, że Jeongguk stara się mnie widzieć poprzez dotyk. Umożliwiło mu to odnalezienie moich ust, na których zostawił przyjemnego całusa.
- Ja też, ale... trochę się boję... że ktoś lub coś nas rozdzieli... - powiedział, zaraz jednak robiąc ruch, który chyba był lekkim uderzeniem się w czoło. - Cholera, źle zaczynam ten temat... I dużo dzisiaj przeklinam... Nie słyszałeś tego, hyung - powiedział, wzdychając.
- Mówisz o tym, że nasze rodziny mogą mieć coś przeciwko? - zapytałem, bo sam to rozważałem nie raz, nawet na długo przed tym, nim zostaliśmy parą. - Bo... ja wiem, że związek dwóch facetów jest... dziwny... Ale Jeonggukie, damy sobie radę, prawda? - zapytałem zmartwiony, doskonale wiedząc, że nasza wspólna przyszłość, nawet jeśli będzie usłana różami, to te kwiaty mają niebezpieczne kolce.
- Nie, nie... Znaczy się, tak, damy, ale nie o tym myślałem... - zaczął, a ja uważnie słuchałem jego wyjaśnień. - Mówiłem ci kiedyś, że nasze Armys pomogły mi dostrzec niektóre rzeczy... Jak to, że jestem twoją satelitą, albo moją "zazdrość", a raczej zwykłą chęć bycia na miejscu twojego rozmówcy albo osoby, którą przytulałeś... Ostatnio, w sumie to dzisiaj, jak siedziałem z Tae... natrafiłem na takie jedno zdjęcie... ciebie i twojego przyjaciela za kulisami. Tae powiedział, że wyglądacie tam jak na romantycznej schadzce. Dodał w sumie jeszcze dużo więcej innych głupot, które mi utkwiły w głowie... I... Nawet nie wiem, po co ci to mówię, hyung. Tae zawsze wszystko wyolbrzymia.
Potrzebowałem chwili, aby poukładać sobie jego wyznanie w głowie, a gdy to zrobiłem, zacząłem rozważać, z kim mogłem mieć zrobione to ukradkowe zdjęcie zza kulis.
- Mnie i mojego przyjaciela za kulisami... Jakieś niedawne? - zapytałem, ale zaraz mnie olśniło. - A! Rozmawiałem z Taemin hyungiem. Ktoś zrobił nam zdjęcie? - zapytałem zaskoczony, bo wydawało mi się, że byliśmy raczej w ustronnym miejscu. Hyung chciał trochę odpocząć od swojego nadopiekuńczego zespołu, choć jak dla mnie to było zupełnie normalne, by zajmować się maknae, co starszy chyba niekoniecznie lubił.
Jednak zdałem sobie sprawę z dużo ciekawszej informacji, która została mi przekazana.
- Jesteś zazdrosny? Jak słodko - stwierdziłem z uśmiechem, którego nie był w stanie zauważyć.
Dźwięk, który młodszy z siebie wydał, był równie słodki, nawet jeśli wyrażał niezadowolenie.
- Nie jestem. Ale wyglądacie na dość bliskich przyjaciół... I Armys chyba lubią jak wchodzicie w interakcje, tak samo jak Tae. I... Nie jestem zazdrosny - mruknął, tylko dodając mi powodów do radości. W końcu zazdrość brała się z silnych uczuć, a nasze najwyraźniej właśnie takie były. W końcu ja też bywałem zazdrosny o tego niedobrego królika. Nawet, gdy w grę wchodziły jego interakcje z resztą zespołu.
- Nieeee, wcale - stwierdziłem, dając mu buziaka w usta. - Nie przejmuj się, Taemin hyung jest po prostu bardzo miły i lubimy gadać o tańcu. Więc nie masz się czym przejmować. Zwłaszcza, że mój Jeonggukie jest od niego przystojniejszy, bardziej kochany i zdolniejszy - wyjaśniłem, chcąc go trochę podbudować przy okazji.
Młodszy zareagował na to obniżeniem się na poduszce, aby ukryć twarz w moim torsie, co jak najbardziej mi odpowiadało. Zwłaszcza, że przytulił mnie przy tym nieco mocniej.
- Ale przy hyungu i tak obaj wypadamy słabo - mruknął, na co pokręciłem lekko głową.
- Nieprawda.
Ucałowałem jego włosy, skupiając się już tylko na naszej bliskości, przez co moje myśli odpływały powoli na znacznie przyjemniejsze morza.
- Jeonggukie? Pocałuj mnie, proszę - szepnąłem trochę nieśmiało, bo nawet jeśli byliśmy teraz parą i takie interakcje powinny być dla nas normą, to przez długi czas stanowiliśmy po prostu parę przyjaciół, dlatego zmiana sposobu postępowania nie była taka łatwa.
- Też o tym myślałeś, hyung? - zapytał zaskoczony, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że pragniemy tego samego - swojej bliskości i miłości.
Młodszy uniósł się znów wyżej, abyśmy mogli spełnić nasze pragnienie, jednak jego niezdarne poszukiwanie moich ust trwało jak dla mnie za długo. Dlatego pragnąc już czuć te słodkie wargi, położyłem dłoń na jego policzkach i przyciągnąłem go do pocałunku. Jednak nie złączyłem naszych ust, zatrzymując się, gdy nasze oddechy zaczęły się mieszać, dając możliwość maknae na zainicjowanie tej pieszczoty.
- Chyba powinienem narysować runę pomagającą mi widzieć w ciemności, bo słabo mi to idzie - przyznał chłopak z wyczuwalnym w jego tonie śmiechem, a zaraz po tym, nie przedłużając, musnął moje wargi. Raz, drugi i trzeci, ale dla mnie to było mało. Przesunąłem się więc delikatnie nad niego, domagając pogłębienia pieszczoty, która szybko rozpaliła gorący płomień między nami.
Jeongguk
Nie sądziłem, że rozmowa, którą chciałem przeprowadzić z Jiminem zaraz po spędzeniu czasu z Tae i jego uwagach na temat Taemina, nie dość że wprowadzi mnie w zakłopotanie, to dodatkowo doprowadzi do tak intymnego momentu. Wiadomo że w pokoju Hobiego i Jimina nigdy nie mogliśmy sobie pozwalać na tak odważne pocałunki, obawiając się wydawać głośniejszych dźwięków, które starszy mógłby wyłapać. Dlatego pomimo braku wygody, wywołanym moim piętrowym, ciasnym i nieprzyjemnie wpijającym się w plecy łóżkiem, całkowitej ciemności, a także gorącu, które przez zasłonięte rolety, podwójnie nas męczyło, i tak widzieliśmy w nocowaniu tutaj ogromną zaletę.
Nie miałem wprawy w całowaniu, skoro to był mój pierwszy prawdziwy związek, a przez te kilka tygodni razem, nie mieliśmy aż tak wielu okazji do bliskości. Delikatne buziaki w policzek, czoło, ręce, ramiona, czy nawet usta, nie mogły się równać z dzieleniem swoich oddechów i trzymaniem się tak blisko jak teraz. Czasami gubiłem rytm, gdy wargi Jimina napierały na mnie bardziej, lub gdy jedno z muśnięć było bardziej zachłanne, jednak szybko dopasowywałem się do jego ruchów, ucząc jak pieścić te delikatne usta.
Nie byłem w stanie opisać radości, którą wywoływał we mnie mój chłopak. I mogłem tylko przyciągać go do siebie jeszcze bliżej, powoli nie kontrolując swoich rąk, które ugniatały jego plecy, mając ochotę ściągnąć z niego tę niepotrzebną koszulkę. Jednak nie pozwalałem sobie na to, i tak będąc zbyt pochłonięty całowaniem Jimina.
Jedna z jego rąk spoczywała grzecznie gdzieś pomiędzy nami, gdy druga dotykała mojego nagiego boku. Choć oprócz jego ust, to nie na kończynach się skupiałem, a na uroczych pomrukach, które co jakiś czas z siebie wydawał. Pomruki i to nieprzyjemne gorąco, które z każdą sekundą zamieniało się w znacznie przyjemniejsze uczucie.
Nie wiedziałem dokładnie jak długo obdarowywaliśmy się tym namiętnym pocałunkiem, jednak kiedy zostaliśmy zmuszeni przez swoje płuca do zaczerpnięcia powietrza, odsunąłem się od niego tylko na kilka milimetrów, stykając nasze nosy i jeszcze przez chwilę nie otwierając oczu, będąc zbyt pochłonięty tą chwilą.
Naprawdę sporo myśli krążyło teraz po mojej głowie, choć ciągle przebijała się ta najważniejsza, której nie powinienem zatrzymywać dla siebie. Musiałem jednak jeszcze chwilę pooddychać, zanim przysunąłem zwilżone usta pod jego ucho i wyszeptałem:
– Kocham cię, mój Jiminnie.
Pozbycie się honoryfikatu, wydawało się odpowiednie w takim momencie. W końcu odchodząc całkowicie od głęboko wpojonego mi okazywania szacunku starszym, również takimi zwrotami, nie chciałem się z tym pilnować nawet w chwilach, w których nie byliśmy braćmi, ani nawet przyjaciółmi, a kochankami. Tak po prostu wypadało, a dobrze znając Jimina, wiedziałem że nie będzie miał z tym problemów, szczególnie gdy w końcu odważyłem się wyznać mu miłość. Już nie piosenką, a swoim głosem.
Starszy początkowo zareagował na to wtuleniem się w moje ciało, dzięki czemu mogłem objąć go jeszcze szczelniej, na razie nie mając zamiaru puszczać.
– Też cię kocham, Jeonggukie – odpowiedział, nadal starając się dotlenić swój organizm.
Choć ledwo zdążyłem się uśmiechnąć na jego słowa, gdy chłopak już odrobinę się ode mnie odsunął, ponownie próbując trafić ustami na moją twarz. Niestety w tej ciemności, tak jak poprzednio ja miałem problemy z odnalezieniem jego ust, tak samo on dał mi kilka buziaków w przypadkowe miejsca na szyi i twarzy, zanim złączył nasze wargi.
Kolejny pocałunek, nie wymagał już ode mnie aż takiego skupienia i prób dopasowania do Jimina. Teraz mogłem w pełni cieszyć się każdym muśnięciem, pozwalając mu na lekką zmianę naszych pozycji. Choć czując jak się ode mnie odsuwa, nie spodziewałem się, że przekręci mnie na plecy, aby zaraz po tym powoli przenieść się na moje ciało, siadając gdzieś na biodrach.
Moja reakcja była w sumie automatyczna, bo martwiąc się o jego głowę, przeniosłem rękę na włosy Jimina, aby uchronić go przed zderzeniem z blisko położonym sufitem.
Nie mieliśmy tu zbyt dużo miejsca, nie mogąc prawie w ogóle manewrować, dlatego objąłem go ponownie drugą ręką, tę pierwszą wykorzystując do uniemożliwienia mu oderwania od moich ust. Był za słodki, za uroczy i zbyt cieplutki, abym pozwolił mu się teraz odsuwać.
Pozwoliłem swojej dłoni wsunąć się w końcu pod jego koszulkę, przejeżdżając nią wzdłuż jego pleców, które były tak samo rozpalone jak reszta jego ciała. Jimin na razie nie mógł mnie tak dotykać, będąc ciągle przyciągany do mojej twarzy. Choć wystarczyła lekka zmiana jego pozycji i obniżenie się tak, aby nie siedział już na moich biodrach, a na kroczu, abym przestał mieć ochotę tylko na jego usta.
Byłem już mocno podniecony, co na pewno mógł wyczuć przez moje spodenki do spania. A po takim pocałunku, chyba uznał, że to już pora pójść od krok dalej.
Poprzednio nie mieliśmy okazji niczego z siebie zdejmować, dlatego teraz kiedy miałem na sobie tylko spodenki, a Jimin podniósł się lekko i pozbył się swojej koszulki, moja wyobraźnia zaczęła robić swoje. Wiedziałem, jak wygląda jego ciało. Pomimo bycia bardzo drobnym hyungiem, był umięśniony, zwłaszcza teraz, gdy nie stwierdził jeszcze, aby przejść na jedną z tych głupich diet, przez które nie tylko słabł, a również tracił aż za dużo na wadze. Dzięki temu mogłem swoimi dłońmi wyczuć na jego biodrach fragment ładnego „v" z mięśni, które nie było przesadzone, a raczej subtelne, podkreślając, ile pracuje nad swoim pięknym ciałem.
Delikatnie głaskałem go tam kciukami, wpatrując się w lekki zarys mojego chłopaka, który na pewno miał już rozpalone, zaróżowione policzki i mocno czerwone usta. A to, przy jego blond włosach, sprawiało że jeszcze bardziej byłem odurzony tymi wszystkimi emocjami.
Zanim jednak zdołałem zrozumieć do końca jego intencje, wylądował dłońmi na moim torsie, zaczynając go dotykać i muskać. Po raz pierwszy robił to w taki sposób – bez zbędnego materiału i mając w tym inny cel. To nie był masaż lub zwykłe uderzenie, kiedy mu dokuczałem. Jego dłonie chciały po prostu poznać strukturę mojej skóry, która sama również tego pragnęła, płonąc pod wpływem tego dotyku.
Chciałem powrócić do naszego pocałunku i wykorzystać ten brak jego koszulki, jednak przypomniałem sobie, że raczej powinienem go o to dopytać, chcąc się upewnić, że dobrze odbieram jego zamiary.
– To dlatego, że ci gorąco, Jiminnie, czy...? – zacząłem, nawet nie wiedząc jakiego stwierdzenia użyć. „Czy... będziemy uprawiać seks?", „Czy chcesz być po prostu ze mną blisko?", „Czy chciałeś mnie jedynie podotykać?"
Nie umiałem tego dokończyć, będąc przez to nieco zakłopotanym. Szczególnie, gdy to dotykanie mojego torsu ustało, a Jimin postanowił odpowiedzieć mi tym swoim nadal delikatnym, choć bardziej zmysłowym głosem.
– Gorąco mi – wyjaśnił, a ja już chciałem całkowicie porzucić swoje plany i zakończyć to po prostu na tym etapie, dopóki nie pozbyliśmy się swojej ostatniej części nocnej garderoby. Jednak nie zdążyłem tego zrobić, czując, jak jedna jego dłoń znika z mojego torsu i przenosi się na moją rękę, przenosząc ją ze swojego biodra, prosto na... krocze. – Ale to dlatego, że... Jeonggukie... pragnę cię. Bardzo, bardzo.
Oniemiałem. Oniemiałem i całkowicie zastygłem. Czułem pod swoją dłonią jego erekcję, przez którą początkowo nie miałem pojęcia, co mam dalej robić. I czułem, jak moje i tak szybko bijące serce, jeszcze bardziej przyspiesza. Ale wystarczyło, abym sobie uświadomił o swojej bierności, by moja ręka objęła lekko przez materiał jego penisa i zaczęła go pocierać.
Od razu po tym działaniu mogłem usłyszeć, jak starszy wciąga nieco głośniej powietrze. I aż miałem ochotę zobaczyć, czy zamknął przy tym oczy lub odchylił lekko głowę do tyłu. Tak bardzo pragnąłem ujrzeć jego reakcję...
– Znów cię nie zobaczę... A chciałbym, Jiminnie – podzieliłem się z nim swoim rozczarowaniem, czując, jak już nie tylko jego oddech przyspiesza, a również ten mój. Bo było to nie tylko nadal trochę zawstydzające, a także pobudzające mnie jeszcze bardziej.
– Daj mi chwilę, włączę światło. – Szept Jimina na szczęście przebił się do moich wysłuchujących jego przyspieszonego oddechu uszu, zaraz zmuszając wolną rękę do zatrzymania go i trzymania pewnie w jednym miejscu.
– W takim momencie chcesz stąd odejść? Wyobraźnia mi chyba wystarczy – stwierdziłem, nie mając zamiaru go teraz tracić, choćby na te kilka sekund.
Poniekąd działałem, jakbym był w jakimś transie, zauroczy tą chwilą i swoim słodkim chłopakiem. Chciałem mu sprawić dużo przyjemności, dlatego nie uważałem, aby jego bokserki były nam teraz potrzebne.
Szybkim ruchem przesunąłem dłoń do góry, wsuwając ją w jego bieliznę i ściągając ją trochę na dół. A nie chcąc przerywać tego na zbyt długo, zaraz złapałem z powrotem jego penisa, tym razem obejmując go całą dłonią.
Z każdym przesunięciem ręką po całej jego długości, starszy zaczął cieszyć mnie jeszcze większą ilością głośniejszych oddechów i słodkich mruknięć. W tym momencie zdecydowanie przypominał kotka, którym przecież był dla Armys. Ale na pewno nigdy nie miałem zamiaru im zdradzać, co to urocze stworzenie wydaje z siebie w takich momentach.
Zatracony w jego doznawaniu przyjemności i naszym drugim zbliżeniu, skupiłem swój umysł tylko na naszych uczuciach i ciałach. Dlatego drugą dłonią zaraz przejechałem ponownie wzdłuż jego kręgosłupa, przysuwając go do siebie, aby znów złączyć nasze usta.
Jednak Jiminnie nie pozwolił mi na położenie go na moim ciele. Starszy postanowił ułożyć się trochę na moim boku, przez co nie miałem łatwego zadania w kontynuowaniu sprawiania mu przyjemności. Ale oczywiście nie miałem zamiaru tego przerywać. Wiedziałem, że wytrzymam ten lekki ból w nadgarstku, to nie było żadnym problemem.
Taka niewielka niedogodność została mi o dziwo szybko wynagrodzona, gdy zrozumiałem, dlaczego starszy przeniósł się akurat do takiej pozycji. Bo jego dłoń sama wsunęła się w moje spodenki, z niezwykłą łatwością docierając do twardego już penisa. Jeszcze nigdy nie byłem tam dotykany przez inną rękę niż tę swoją, przez co przymknąłem oczy, nie mogąc nacieszyć się tym uczuciem. Dłoń Jimina była delikatniejsza od tej mojej i robiła to swoim własnym tempem. I w ogóle nieważny był fakt, że jego chwyt nie był do końca satysfakcjonujący. Sama świadomość jego bliskości i dotyku, zamykała mnie całkowicie w naszym świecie, do którego nie miał wstępu żaden inny hyung, zapewne śpiący za ścianą.
Jimin szybko dołączył do tego kolejne doznanie w postaci kontynuowania pocałunku, a to zaczynało trochę utrudniać nasze zbliżenie. Oczywiście nadal było nam przyjemnie, a nawet lepiej niż przy samym dotykaniu swoich miejsc intymnych. Ale robienie dwóch rzeczy na raz, było kłopotliwe.
Do mojego odurzonego doznaniami umysłu, przedarło się wspomnienie z naszego poprzedniego uniesienia, które podobnież sam zainicjowałem. Doskonale pamiętałem to ocieranie się o jego ciało, nawet jeśli dzieliły nas co najmniej dwie warstwy materiału, dlatego niewiele myśląc zaprzestałem pocierania jego penisa, powoli też zabierając jego dłoń od swojego krocza, aby zanim o cokolwiek zapytał, odwrócić go na drugi bok, tyłem do siebie.
Przysunąłem się od razu do jego ciała, lądując ustami tuż przy uchu starszego. Widziałem, że nie tylko ja jestem trochę niezadowolony z tego przerwania sprawiania sobie przyjemności, widząc jak rozpalone ciało Jimina kręci się niespokojnie, ale musiałem nas jeszcze chwilkę przetrzymać.
Moja dłoń odważyła się rozpocząć zsuwanie jego bokserek jakoś do połowy ud chłopaka, a usta trochę niepewnie zapytały:
– Mogę powtórzyć to, co robiłem wtedy podczas snu?
Byłem trochę zawstydzony tą dziwną fantazją, którą tłumaczyłem udogodnieniem dla naszej dwójki. W końcu w takiej pozycji było nam wygodnie i tak samo przyjemnie.
Czułem jego gorące plecy na swoim torsie, a kiedy sięgnąłem znów dłonią do jego penisa, sprawiłem że znaleźliśmy się jeszcze bliżej siebie.
– T... tak... – odpowiedział, oddychając ciężko i samemu zaczynając oferować swoje ciało do powtórzenia tamtego zbliżenia, trochę się wypinając.
Miałem ochotę pokręcić na siebie głową, nie wierząc, że byłem w stanie o to poprosić. Ale pragnienie było silniejsze i ustawiłem się między jego pośladkami, od razu zaczynając poruszać zarówno swoim ciałem, jak i dłonią na jego penisie.
Obaj czuliśmy się w tej chwili doskonale, ciesząc dotykiem swojej skóry i możliwością przeżycia tego bez hyunga śpiącego na sąsiednim łóżku. Choć pomimo całego szczęścia i przyjemności, spowodowanego naszymi działaniami, nadal byłem zawstydzony, wtulając twarz w jego włosy i chętnie wdychając ten męski, kojarzący mi się właśnie z Jiminem, zapach. A przez doznania nie tylko dotykowe i słuchowe, a również węchowe, objąłem go drugą dłonią, poruszając tą na jego penisie jeszcze szybciej, tak samo jak przyspieszając poruszanie biodrami.
Powtarzałem sobie w kółko i w kółko tylko to, jak jest mi z nim dobrze i jak bardzo go kocham. A czując się tak dobrze, nawet nie powstrzymywałem się przed szybkim dojściem, do którego zresztą i Jiminnie dołączył, choć dopiero po kilku sekundach.
Jeszcze chwilę nie zaprzestawałem ocierania się o niego, tak samo jak pocierania jego penisa. I robiłem to, dopóki cała przyjemność nie zaczęła powoli odchodzić, a my nie zaczęliśmy głęboko oddychać, potrzebując po tym wszystkim odpocząć.
Było mi w tym momencie idealnie. Bo nie myślałem o tym, że jutro czekają nas ćwiczenia, czy też o tym, że w nocy znów będę musiał iść na polowanie. W tej chwili był tylko Jiminnie i ja. Moje zauroczenie, mój hyung, moja miłość, moja muza.
Nim się spostrzegłem, chłopak już się do mnie odwrócił, a jego usta w przeciwieństwie do tych moich, odnalazły z niezwykłą łatwością moje wargi, dając im delikatnego buziaka.
– Kocham cię, Jeonggukie – zapewnił, zarzucając mi swoją nogę na te moje, przez co całkowicie mnie uwięził i zablokował. Ale nie mogłem mu na to pozwolić, bo musiałem jeszcze coś zrobić.
– Ja ciebie też – odpowiedziałem z uśmiechem, mając ochotę znów zobaczyć te urocze oczy, wpatrujące się we mnie. Ale w tej ciemności nie było to możliwe. – Dlatego muszę zrobić jeszcze jedną rzecz... – dodałem, powoli zaczynając się wyplątywać z jego uścisku.
I zanim zdołał mnie zatrzymać, tuż po szybkim poprawieniu swoich spodenek, zsunąłem się z łóżka, zeskakując na dół. A dobrze pamiętając już nowe ułożenie swojego pokoju, sięgnąłem na biurko po chusteczki nawilżane, najpierw wyciągając dwie, aby podać je Jiminowi.
Chłopak roześmiał się, przejmując je ode mnie, a kiedy już obaj zaczęliśmy się choć trochę czyścić, nie chcąc mieć rano przy śniadaniu jakichś plam na ubraniach, straszy oczywiście nie mógł odpuścić sobie podokuczania mi.
– No ładnie, już wiem, co robisz, gdy sam tu siedzisz, Jeonggukie.
Miałem zaprzeczać i wypierać się czegokolwiek? Nie, za długo się znaliśmy, abym to robił.
Uśmiechnąłem się do siebie trochę memicznie, mając nadzieję, że Jimin usłyszy ten uśmiech w moim głosie.
– Wygrywając ten pokój, wygrałem życie, wiem – zauważyłem, szybko dokańczając pozbywanie się wszelkich nieprzyjemnych płynów ze swoich spodenek, aby zaraz po tym wrócić do starszego i po upewnieniu się, że już się wyczyścił, przytulić go mocno. – Następnym razem... zrobimy to już przy świetle, hyung? – zapytałem, mając nadzieję na takie zbliżenie, bo chciałem zapamiętać widok tego blondwłosego anioła nade mną, przy mnie lub pode mną.
– Tak. I... już bardziej... bez kombinowania – stwierdził, śmiejąc się i zaraz we mnie wtulając. – Mój Jeonggukie. Dobranoc – wymruczał jeszcze, choć ja starałem się zrozumieć, co ma przez to na myśli.
– Bez kombinowania, yhym – powtórzyłem, po prostu przyjmując to do wiadomości, choć nie do końca rozumiejąc. Ale czas pokaże, o co mu chodziło. – Dobranoc, Jiminnie hyung – dodałem, dając mu buziaka we włosy i jak jeszcze nigdy wcześniej uznając, że moje łóżko jednak jest najlepszym miejscem na Ziemi. Oczywiście tylko wtedy, gdy Jiminnie spędza w nim ze mną noc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top