2. rodzinny biznes

[5004 słowa]


Jeongguk

Czas wolny po zakończonej trasie, był taki dla nas tylko w teorii. Bo żaden z hyungów, tak samo jak ja, nie pozwalał sobie na jakąkolwiek dłuższą chwilę odpoczynku. Poza tym musieliśmy przygotowywać się do nagrań, wpisanych w lipcowy grafik, które miały być uzupełnieniem poprzednich historii z naszych teledysków i dodatków do koncertów. Choć jeśli miałbym być szczery, tak samo jak Armys lekko się już w tym pogubiłem, znając głównie tylko część historii swojej postaci. Bo jeśli chodziło o resztę chłopaków, a szczególnie zamysł na te lipcowe nagrania, mogłem jedynie udawać, że wszystko pojmuję. W końcu tak jak nasze fanki same zauważyły, te wszystkie powiązania między scenami, czy też nawiązania do literatury i filmów, były ciężkie do zrozumienia. Dlatego dopóki nie mam tak wysokiego IQ jak Namjoon, wolę nawet nie próbować się w to zagłębiać.

Pomimo ciągłego ćwiczenia tańca, tak samo jak wokalu oraz chodzenia na siłownię, nie odpuszczałem sobie nowego zajęcia jakim było komponowanie. Yoongi nadal miał do mnie cierpliwość i pozwalał do siebie przychodzić, nawet jeśli musiałem czasami stać pod jego studiem kilka minut, bo tak ciężko było mu mi otworzyć. Ale nie mogłem być na niego o to zły, w końcu pracował nad albumem i moja obecność, wiążąca się z ciągłymi pytaniami, była na pewno męcząca.

Nie dawałem się odrywać od mojej nowej rutyny nawet brązowowłosemu Jiminowi, który jakby swoim uśmiechem zapraszał mnie do spędzenia z nim czasu i odpuszczenia sobie niektórych obowiązków. Ale dobrze wiedziałem, że tak jak ja musiałem przygotować się tylko do kilku scen, w których nic zbytnio nie mówiłem, Hoseok i Jimin uczyli się układu do swojej części historii. I na pewno chcieli wypaść jak najlepiej, dlatego nie dręczyłem go dodatkowo swoją obecnością. Oczywiście czasami zdarzyło mi się wpaść na naszą białą salę, kiedy niższy hyung akurat ćwiczył swój układ. I aż miałem ochotę podejść do niego i go przytulić, gdy widziałem jakie emocje musi w niego przelewać. Jednak bezpieczniejszą opcją było po prostu pochwalenie go za idealne oddawanie uczuć w tańcu, co na pewno cieszyło go nawet bardziej od niepotrzebnego kontaktu fizycznego ze mną.

Niestety, kiedy Jeonghyun oznajmił mi, że niedługo mnie odwiedzi, bo musi ze mną poważnie porozmawiać, przełożyłem swoje odwiedziny w studiu Yoongiego na późniejszą porę, zmieniając trochę wieczorne plany. Na razie starałem się nie domyślać co go ściągnęło aż do Seulu i dlaczego nie mógł mi tego przekazać przez telefon, bo zapewne doszedłbym do nieodpowiednich wniosków, niepotrzebnie mnie niepokojących.

Powiedziałem tylko managerowi o wyjściu na miasto z bratem, aby w razie czego wiedział jak mnie szukać, gdyby cokolwiek się stało. A kiedy hyung wysłał mi SMS-a o tym, że już na mnie czeka pod dormem, opuściłem go, ówcześnie żegnając się z Seokjinem, który jako jedyny pozostał w mieszkaniu.

Trochę zmartwiła mnie poważna mina Jeonghyuna, który nie przywitał mnie jakimś żartobliwym, choć kąśliwym komentarzem, a po prostu przytulił, mówiąc abyśmy przeszli się do parku. O tej porze, w naszej dzielnicy, nie kręciło się zbyt wiele ludzi, dzięki czemu bez problemu mogłem opowiadać mu zarówno o trasie, jak i tym, co czeka nas teraz. Starszy również podzielił się ze mną wszystkim, co go ostatnio spotkało, tak samo jak naszych rodziców. A kiedy wszystkie te wstępne tematy się nam skończyły, uznałem że skoro sam nie chce mi powiedzieć, dlaczego tu przyjechał, muszę go o to dopytać. Dlatego, gdy kroczyliśmy powoli jedną z pustych alejek, przeszedłem do tego „poważnego tematu".

– Hyung, nic się u was nie stało, prawda? – Nawet nie ukrywałem lekkiego zaniepokojenia, które było słyszalne w moim głosie, bo zarówno jego nastawienie, jak również rodzaj rozmowy, którą chciał ze mną odbyć, trochę mnie zmartwiły.

– Nic, z czym nie dalibyśmy sobie rady – zapewnił, wzruszając ramionami, choć niezbyt mnie to uspokoiło. – Ale ojciec uznał, że czas najwyższy, abyś też zaczął się zajmować naszym... rodzinnym biznesem – wyjaśnił, sprawiając że zmarszczyłem brwi, bo nikt mi nie mówił o założeniu jakiejś firmy... I jak ja niby miałbym tam pomagać? Może musiałbym tylko wesprzeć ich finansowo? Z tym nigdy nie miałem problemu, w końcu rodzice wydawali na mnie ostatnie pieniądze, abym tylko spełnił swoje marzenia.

– Rodzinnym biznesem, hyung? – dopytałem, zwalniając jeszcze trochę, aby patrzeć na starszego. Jeonghyun natomiast rozejrzał się wokół nas, chyba wypatrując jakichś ludzi. Ale widząc, że raczej zostaliśmy sami zatrzymał się, a ja poszedłem w jego ślady, nadal mając niewielkie obawy związane z tym biznesem.

– Czas, abyś poznał prawdę o naszej rodzinie, Jeongguk. Prawdę, której nigdy nikomu nie możesz zdradzić – kontynuował, robiąc to w tak poważny sposób, że naprawdę zaczynało to wpływać na mnie dość negatywnie. I mogłem się założyć, że gdyby były tutaj kamery i Armys miałyby kolejne memy z moją zaskoczoną i zdezorientowaną twarzą.

– Zaczynasz mnie przerażać – przyznałem, nie chcąc ukrywać przed nim swoich uczuć, bo jeśli chciał sobie ze mną pożartować, strasząc, to wolałem tego uniknąć, mając już sporo problemów na głowie.

– Jeongguk, nasza rodzina zajmuje się tropieniem i uśmiercaniem demonów – zaczął, a ja chyba przestałem rozumieć jego intencje. – Jesteśmy Łowcami. Należymy do jednego z klanów, których zadaniem jest obrona ludzi przed tym, czego nie mogą zobaczyć, a co jest dla nich największym niebezpieczeństwem.

Każde jego słowo, tak samo jak ta udawana powaga, po prostu sprawiły, że od szoku i dezorientacji przeszedłem do nagłego i dość głośnego śmiechu. I o mało się tam nie przewróciłem, niepotrzebnie przechylając głowę do tyłu, bo mój brat jak chciał, to naprawdę potrafił mnie rozbawić.

– Jeongguk, mówię poważnie – powiedział stanowczo, gdy próbowałem się uspokoić, zasłaniając usta ręką, aby nie ściągnąć tu żadnych ludzi, a tym bardziej fanek. – Zdaję sobie sprawę, jak to może dla ciebie brzmieć. Ale to prawda. Udowodnię ci, tylko się nie wystrasz – zapowiedział, choć ja nie mogłem przestać chichotać, przyglądając się jego powadze. Zanim zadałem mu jakiekolwiek pytanie, chcąc brnąć w ten żart, skoro on to robił, chłopak podwinął rękaw bluzy, pod którym krył się jakiś opatrunek. A kiedy zaczął rozwiązywać ten bandaż, mogłem ujrzeć powoli gojącą się, choć naprawdę sporą ranę, przez którą znów zmarszczyłem brwi. Choć tym razem również nie mogłem o nic zapytać, bo hyung wyciągnął z kieszeni sztylet, którym dość sprawnie i szybko zaczął nacinać sobie skórę, tworząc na niej jakiś wzór. Oczywiście podczas innych okoliczności, chciałbym go przed tym powstrzymać, ale znów byłem tak zszokowany, nie mogąc nic z siebie wydusić, że po prostu patrzyłem jak jego krew lekko się zaiskrzyła, a zaraz po tym na ręce nie było już żadnego śladu uszkodzenia.

Co? Ale... CO?!

– To była runa uzdrawiająca. Dzięki niej łatwo można zagoić niegroźne rany – wyjaśnił, a moja dłoń już złapała tę jego, przyciągając ją dość stanowczo do siebie, aby przyjrzeć się jego skórze.

Przecież to niemożliwe! Chyba że... to prawda?

– Czym? Łowcami? – powtórzyłem tę nazwę, którą podzielił się ze mną jeszcze przed całym tym „uzdrowieniem". – I ja też tym jestem? Hyung... To brzmi jak z jakiegoś filmu – dodałem już nieco słabszym głosem, puszczając jego rękę, aby uciec tą swoją na kark, zaczynając go pocierać, bo trochę mnie to wszystko chyba przerastało.

– Wiem – przyznał, poprawiając już swój rękaw, by zaraz po tym przenieść na mnie swoje spojrzenie. – I tak, jesteś. Co prawda słabo przeszkolonym, bo mama uważała, że nie będziesz musiał nam pomagać. Ale niestety, ostatnio w Korei pojawiło się znacznie więcej demonów, dlatego każda para rąk jest nam potrzebna. Pamiętasz, jak tata od małego zachęcał nas do ćwiczeń? Łowca musi być szybki i zwinny, aby zabijać tak, by jego nie zabito.

Zabijać, by jego nie zabito? Przecież...

– Mam... zabijać? Hyuung – wyjęczałem, przytłoczony jego słowami, a chłopak widząc ucieczkę mojego wzroku gdzieś na ziemię i zaniepokojenie, mieszające się z przerażeniem, objął mnie, pozwalając się do niego przytulić oraz odnaleźć choć trochę ukojenia przy tak bliskiej mi osobie, która dodatkowo postanowiła głaskać delikatnie moje włosy.

– Wiem, że to z początku będzie dla ciebie trudne. Pamiętam, gdy tata kazał mi to zrobić pierwszy raz. Miałem wtedy piętnaście lat. Ale musisz zrozumieć, że to, co masz robić, sprawia, iż ratujesz niewinnych ludzi. Jeśli ich nie zabijesz, one w końcu mogą zabić każdego, kto jest ci bliski – oznajmił, odsuwając mnie już od siebie, zalewając przy tym kolejnymi, wywołującymi szok informacjami. – Dzisiaj w nocy zabiorę cię na polowanie. Dostaniesz pełne wyposażenie, które musisz ukryć przed swoimi przyjaciółmi. Wiem, że masz dużo innych spraw na głowie, ale to jest ważniejsze, niż twoje śpiewanie. Nawet jeśli jesteś w tym tak dobry – dodał z lekkim uśmiechem, choć ja nie mogłem go odwzajemnić, czy choćby podziękować za komplement, bo nie spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko!

– Już dzisiaj? Ja... jestem umówiony z Yoongim... I... jestem idolem, hyung, nie dam sobie rady z kolejnym obowiązkiem – zauważyłem, nawet nie wiedząc jak miałbym to ukrywać przed managerami, staffem i samym CEO, a co dopiero hyungami, z którymi mieszkałem, i którzy bacznie mnie obserwowali.

– Więc musisz z niektórych zrezygnować. Bycie Łowcą jest ważniejsze, niż nasze marzenia, Jeonggukie. Na twoich barkach spoczywa odpowiedzialność za życie tysięcy ludzi. Przyjdę po ciebie o dziesiątej. Ubierz się wygodnie i najlepiej na czarno – poprosił, znów nie dając mi ani sekundy na dopytanie o cokolwiek, bo ruszył w dalszą drogę, zanim zdążyłem otworzyć usta. A po jego słowach mogłem się domyślić, że to koniec naszej rozmowy i na razie nie powinienem go o to męczyć, mogąc jedynie przygotować jakieś pytania na to następne spotkanie. Tylko... nie sądziłem, abym dał sobie radę z czymś takim, kiedy byliśmy w najważniejszym okresie naszej kariery.

Dlaczego teraz, hyung? I dlaczego nie powiedzieliście mi wcześniej?


Jimin

Z jednej strony lubiłem te dni wolne od promocji. Nie musieliśmy być w trzech miejscach jednocześnie, nigdzie się nie spieszyliśmy, a nawet jeśli pracowaliśmy, to tak, jak chcieliśmy. Ja i Hoseok hyung musieliśmy ćwiczyć naszą choreografię, więc głównie na tym się skupiałem. Ale taka aktywność wywoływała tylko mój uśmiech, bo naprawdę kochałem spędzać czas na sali ćwiczeń. Miałem też więcej możliwości wychodzenia z moimi przyjaciółmi z czasów szkolnych oraz z innymi idolami z mojego rocznika, dzięki czemu mogłem poczuć się jak zwyczajny, młody mężczyzna, bez wielkich obowiązków.

Jednak taki stan rzeczy szybko zaczynał mnie nudzić. Po tygodniu miałem ochotę wrócić na scenę, na której razem z resztą członków naszego zespołu znajdowałem się w centrum uwagi, mogąc bawić się z nimi wszystkimi. Nawet jeśli byliśmy przyjaciółmi i spędzaliśmy razem naprawdę dużo czasu przez wzgląd na wspólne mieszkanie, to jednak tylko przy fankach zachowywaliśmy się względem siebie tak otwarcie. Szczególnie lubiłem wtedy Yoongi hyunga, który na co dzień nie tryskał taką ilością energii, jak przed Army. Jego wesołe zachowanie zawsze poprawiało nam wszystkim nastrój. Ale jeszcze bardziej od tego uwielbiałem nasze zabawy z Jeonggukiem, które wynikały z fanserwisu, nad którym pracujemy od samego początku kariery. Wiedzieliśmy, że nasze fanki lubią nas łączyć w parę (choć ponoć ostatnio VKook był w modzie), a ja wykorzystywałem każdą okazję, aby móc być bliżej niego. Kiedyś to było zabawniejsze. Oglądanie, jak ten zarumieniony dzieciak stara się mnie pozbyć na każdym kroku. Teraz stał się trochę dojrzalszy z wyglądu, przez co nie zachowywał się aż tak nieśmiało. Mało tego - coraz częściej nasze role się odwracały i to on zawstydzał mnie. Jednak mimo tego zawsze chętnie wchodziłem z nim w interakcje.

Właśnie siedziałem w kuchni, odpoczywając po całodziennym treningu na siłowni i sali ćwiczeń, upijając co jakiś czas wodę ze stojącej na blacie butelki i zastanawiałem się, czy chłopak nie chciałby ze mną w coś pograć. Wstałem więc i ruszyłem go poszukać. O ile wiedziałem, miał dzisiaj spotkać się z bratem. Na pewno już wrócił, więc może mam szansę na wspólne spędzenie z nim wieczoru.

Chciałem skierować się do pokoju najmłodszego, ale o dziwo zastałem go w korytarzu. I może aż tak by mnie to nie zaskoczyło, gdyby nie to, jak był ubrany. Dzisiejszy dzień był naprawdę znacznie cieplejszy niż powinien, dlatego chodziłem w szortach i koszulce bez rękawów, odsłaniając jak najwięcej ciała, a maknae wyglądał, jakby co najmniej miała zaraz przyjść zima. Długie czarne spodnie, taka sama koszulka i bluza, którą właśnie zapinał. Na sam widok poczułem, jak temperatura podnosi się o kilka stopni.

- Jesteś szalony, Jeonggukie. Ubierać się po uszy w taki gorąc... - stwierdziłem, zwracając tym samym jego uwagę na moją osobę. Dopiero teraz mogłem zauważyć coś znacznie ważniejszego od nietypowego stroju. Chłopak nie był strachliwą osobą, co zresztą wiele razy udowadniał na różnych nagraniach dla Army. Dlatego jego wielkie, wystraszone oczy od razu wywołały alarm w mojej głowie.

- Co zrobiłeś? - wypaliłem natychmiast, przyglądając się uważnie, czy przez przypadek go na czymś nie przyłapałem.

- Muszę... Spotkać się z bratem - wyjaśnił, ale nie brzmiało to zbyt przekonująco. - Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie rozpoznał - dodał, zakładając buty do biegania.

Faktycznie, przecież takim strojem w środku lata nie przyciągniesz zaciekawionych spojrzeń...

- Dziwnie się zachowujesz, Jeonggukie - zauważyłem, odkręcając butelkę, którą nadal miałem, aby napić się odrobiny wody.

- Ja, hyung? - spytał i odchrząknął, próbując zawiązać buta, ale jego lekko trzęsące się ręce utrudniały mu zadanie. Jak na dłoni było widać, że mało nie mdleje ze strachu. Może ma papierosy w kieszeni? Nie widziałem, by palił, ale raczej nie powinien jako piosenkarz i idol. Pomijając fakt, że psułby sobie zdrowie, to w dodatku narażałby się na utratę tego pięknego głosu.

- Jesteś jakiś nerwowy. Jakbyś planował morderstwo - podzieliłem się z nim tym spostrzeżeniem, mając nadzieję trochę go rozbawić, by się wyluzował, jednak ku mojemu zdumieniu jedyne co, to lekko zbladł. Teraz naprawdę zaczynałem się niepokoić.

Kucnąłem szybko obok niego, widząc, że kończy sznurownie obuwia.

- Hej... Na pewno wszystko w porządku? - dopytywałem, na co on zerknął na mnie, szybko wiążąc kokardkę.

- Dochodzisz po prostu do dziwnych wniosków, hyung - mruknął trochę oskarżającym tonem

Przez chwilę kucaliśmy tak obok siebie. Ja patrzyłem uważnie na maknae, a on za wszelką cenę unikał mojego wzroku. Coś było na rzeczy. A ja po prostu musiałem się dowiedzieć co. Jednak nie teraz i nie w ten sposób.

- Uważaj na siebie, Jeonggukie - poprosiłem cicho i roztrzepałem mu trochę włosy, po czym podniosłem się i nie oglądając na niego ruszyłem do salonu. Gdy zobaczyłem Hoseoka i Taehyung siedzących na kanapie i grających na konsoli, za moimi plecami usłyszałem ciche stuknięcie zamykanych drzwi frontowych. Ponownie westchnąłem i zająłem miejsce na kanapie obok mojego rówieśnika, który agresywnie maltretował przyciski na padzie.

- Co tam, Jiminnie? - zapytał Hoseok, zaraz po tym wydając serię swoich niezrozumiałych dźwięków, które jego zdaniem pomagały chyba w przyspieszaniu samochodziku pędzącego po ekranie.

- Jestem zmęczony... - zamarudziłem im, rozkładając się wygodniej.

- Czyli nie ma opcji, byś poszedł nam po jedzonko? - dopytywał starszy.

- Do lodówki mogę jeszcze skoczyć, ale z tego co widziałem, nie mam nawet czego z niej przynieść. Zdałoby się zrobić zakupy.

- Jin hyung pojechał do sklepu. Ale ja zjadłbym coś niedobrego... - stwierdził Tae, który nie odrywał skupionych oczu od ekranu. - Zamówmy coś z dostawą...

- Genialny pomysł. Jiminnie, zamówisz?

Wyjąłem z kieszeni telefon i szybko nacisnąłem apkę Panda Express.

- To co zawsze?

Godzinę później mieliśmy już nasze zamówienie, nie przejmując się marudzeniem Seokjina, że odżywiamy się niezdrowo. Zresztą, przez te zapachy sam szybko się skusił na kilka kęsów. Podczas gdy moi przyjaciele zajadali się swoimi porcjami, ja zerknąłem na telefon, zasygnalizowany przez powiadomienie. Uśmiechnąłem się delikatnie widząc, że moi przyjaciele idole się uaktywnili na czacie, dlatego dopóki nie poszedłem spać, zajmowałem się wymianą piosenek i newsów z nimi. Choć nawet to nie za bardzo odrywało mnie od zastanawianiu się, gdzie poszedł Jeonggukie i czy na pewno wróci bezpiecznie do dormu.


Jeongguk

Nie potrafiłem i nie lubiłem kłamać, zwłaszcza najbliższych mi osób. Dlatego kiedy przy wyjściu natrafiłem na Jimina, miałem ochotę wycofać się z powrotem do pokoju i najlepiej opuścić dorm oknem. Nawet jeśli nie mieszkaliśmy na parterze. Bo dodatkowy strach i mętlik w głowie, nie pomagały mi w znalezieniu jakiejkolwiek wymówki wyjaśniającej zarówno mój ubiór, jak i to nietypowe zachowanie.

Nadal miałem sporo pytań, które chciałem już zadać Jeonghyunowi i zrozumieć dokładnie na czym stoję. Bo powiedzenie mi, że od dzisiaj mam zabijać, do tego jakieś demony, niczego nie wyjaśniało. Liczyłem, że przynajmniej będzie dla mnie lepszym nauczycielem, niż informatorem, bo inaczej chyba pojadę do Busan wszystkiego się dowiedzieć.

Tak jak Jimin dobrze zauważył, gotowałem się w ubraniach, które musiałem na siebie założyć. Prawie dwadzieścia stopni nawet w nocy na pewno nie ułatwi mi dzisiejszego treningu. Ale na szczęście byłem przyzwyczajony nawet do gorszych warunków, potrafiąc czasami tańczyć i śpiewać na mrozie lub właśnie w upale, nie spać po kilka dni, ćwicząc przy tym intensywnie i doskonale kontrolować swój oddech, co przy tej „pracy" na pewno się przyda. A raczej tak przypuszczałem, tworząc na razie jedynie teorie dotyczące mojego dodatkowego obowiązku.

Jestem Łowcą. Łowcą... I muszę to ukrywać, przed wszystkimi hyungami. I managerami chyba też... To nie będzie łatwe. W co ty mnie pakujesz, hyung...

Przestałem główkować dopiero, kiedy opuściłem budynek, w którym znajdowało się nasze mieszkanie i skierowałem się do stojącego nieopodal Jeonghyuna. Chłopak, tak samo jak ja, miał na sobie czarne ubrania. I w przeciwieństwie do wszystkich poprzednich spotkań, przy których witał mnie uśmiechem, tak jak kilka godzin temu, był śmiertelnie poważny,

– One są jak te w grach, hyung? – zapytałem na powitanie, chcąc w końcu wyciągnąć od niego więcej informacji, od tych podstawowych zaczynając. W końcu miałem dzisiaj walczyć i... zabijać. I chciałem wiedzieć, co będę tak dokładnie likwidować.

– To znaczy? – odpowiedział, chyba chcąc, abym sprecyzował. A przy okazji ruszył już, jak tylko do niego podszedłem, zmuszając mnie tym samym do dotrzymywania mu kroku.

– Pokryte krwią, albo wyglądają jak obcy?

– To zależy od demona. Są najróżniejsze. Niektóre wyglądają bardzo niepozornie, na widok innych sam mam ciary. Ale w mieście rzadko bywają te najstraszniejsze, trzymają się raczej bezludnych miejsc, jak lasy lub góry. Więc nie martw się tym – zapewnił, choć trochę mnie w ten sposób uspokajając, bo nie wiem, jakbym zareagował widząc takie... stworzenie.

Oczywiście nie miałem zamiaru poprzestać na tym z pytaniami, od razu przechodząc do kolejnych.

– Dlaczego one istnieją? I jak my powstaliśmy? Łowców się szkoli, czy rodzimy się Łowcami?

– Serio mam ci robić teraz wykład z historii... – Jeonghyun westchnął, chyba nie spodziewając się, że będę tego ciekawy? Ale jak mógłbym nie chcieć dowiedzieć się czegoś takiego o mojej rodzinie... i o mnie. – W skrócie – istnieją inne wymiary, z których te demony do nas przechodzą, bo wieki temu stwierdziły, że super będzie opanować wszystkie inne. Według legendy pierwszy Łowca przybył z wymiaru, w którym uporano się z tym problemem, ale sam nic nie mógł zrobić. Zakochał się, spłodził dzieci, każde rodziło kolejnych Łowców... Rodzimy się Łowcami, mamy pewne instynkty, które pomagają nam w tropieniu, ale bez szkolenia jesteśmy trochę bezużyteczni. Bez urazy, braciszku. Przejdziesz dzisiaj przyspieszony kurs. Wytropiłem wczoraj niegroźnego demona w przedszkolu, który dręczy dzieciaki. Myślę, że to będzie dobre na początek.

– Wolałbym być w tej kwestii bezużyteczny, hyung... – oznajmiłem, oczywiście nie obrażając się przez tę jego uwagę, bo nie sądziłem, abym w najbliższym czasie oswoił się z myślą o moim przeznaczeniu i ot tak to zaakceptował. – Nie chcę zabijać, nie w prawdziwym życiu – wymruczałem dodatkowo, wydymając wargę, bo na razie było to dla mnie trochę zbyt ciężkie. Nawet jeśli mogłem przetrwać wiele, zarówno fizycznie, jak i psychicznie męczących rzeczy. Ale na pewno potrzebowałem i na to trochę czasu...

– Pomyśl sobie, że dzięki tobie zniknie demon, który za kilka miesięcy mógłby przejąć ciało jednego z tych dzieci i wyżreć je od środka. – Jeonghyun spróbował do mnie dotrzeć od tej strony, otrzymując w ten sposób jedynie przytaknięcie przeze mnie głową.

Nie miałem na razie więcej pytań, dlatego kiedy skręciliśmy w kolejną uliczkę, a zaraz po tym w jakiś zaułek, zatrzymaliśmy się w końcu i hyung zajął się rysowaniem na ziemi tego, co wcześniej narysował na ręce.

Runa? Tak, to chyba runa.

Rozglądałem się przy okazji na boki, wiedząc że przy takich akcjach na pewno muszę zachować czujność, nie pozwalając zwykłym ludziom nas zauważyć, a tym bardziej zacząć obserwować nasze poczynania.

Jeonghyun sprawił tą runą, że na ziemi zmaterializowała się skrzynka, a moje oczy zwiększyły swój rozmiar, bo właśnie byłem świadkiem teleportacji, którą do tej pory widziałem tylko w grach. I zakładałem, że działa to na takich samych zasadach jak te pomarańczowe i niebieskie kółka w Portalu. Jeden tutaj i drugi w miejscu skrzynki?

Starszy zaczął mi pokazywać wszystkie swoje bronie. Od tych palnych, do przeróżnych sztyletów i mieczy. Sam wziął katanę, wkładając kilka shurikenów do paska przy spodniach, by zaraz po tym umieścić jeszcze dwa pizdolety, w kaburach przy udach. Ja otrzymałem niestety tylko sejmitar, który dobrze znałem z gier. Choć nigdy nie miałem możliwości potrzymania go w rękach.

Kiedy się już uzbroiliśmy, dostałem jeszcze mały sztylet, aby tak jak wcześniej zrobił to mój brat, narysować nim runę na ręce. Nie była ona jednak uzdrawiająca, bo nie miałem jeszcze żadnych ran. Tak jak Jeonghyun powiedział, to nam pomoże szybciej biegać i wysoko skakać, czym tym razem się nie przeraziłem, a raczej podekscytowałem, chętnie rozcinając moją rękę. Szczególnie, gdy dowiedziałem się, że rysowanie run na skórze nic nie boli, a będę miał z tego same korzyści.

Nie mogliśmy marnować czasu, dlatego na razie nie mogłem o nic więcej dopytywać. Zacząłem po prostu naśladować Jeonghyuna, rozpędzając się i skacząc na parapet kilka pięter wyżej. Adrenalina od razu zaczęła buzować w mojej krwi, wywołując uśmiech, bo wiedziałem już, że tę część moich obowiązków będę wręcz ubóstwiał.

Szybko przedostaliśmy się na sam dach, z którego niestety nie miałem nawet czasu podziwiać Seulu, bo hyung zaczął mnie pospieszać, wyjaśniając że teraz będziemy skakać z dachu na dach, aby dotrzeć do odpowiedniego budynku. Więc kiedy już do tego przeszliśmy, czułem się jak jakiś ninja, ciesząc nie tylko nowymi umiejętnościami, a również tą chwilą wolności. Aż zapragnąłem zabrać tu jedną z najważniejszych dla mnie osób, przed którą niestety musiałem to wszystko ukrywać.

Nie pozwoliłem sobie jednak zbyt długo o tym myśleć. Bo kiedy dotarliśmy na dach przedszkola i zeskoczyliśmy już na jego teren, skupiłem się na Jeonghyunie, szybko rysującym kolejną runę na budynku. A kiedy odsunął po chwili kredę i na moich oczach przeszedł przez tę ścianę, aż rozchyliłem lekko usta, niedowierzając.

Teleportacja? Wysokie skakanie? Szybkie bieganie? Przechodzenie przez ściany?! Już nie narzekam na bycie Łowcą!

Zaraz ruszyłem za nim stworzonym przejściem, czując przy tym lekki chłód, zapewne tej ściany. A gdy znalazłem się przy jego boku, starszy postanowił udzielić mi kolejnych wskazówek dotyczących mojego pierwszego polowania.

– Nasz demon będzie wyglądał naprawdę niewinnie, ale nie możesz go słuchać, Jeonggukie. Nie zgadzaj się na nic, co ci proponuje. Nie reaguj w żaden pozytywny sposób na jego zachowanie. Nie może cię dotknąć, dopóki mu na to nie pozwolisz lub sam go nie dotkniesz. Masz po prostu odciąć mu głowę, rozumiesz? – zapytał cicho, gdy moje oczy już śledziły ciemne korytarze tego przedszkola, a umysł zastanawiał się jak będzie wyglądał ten demon.

– Nie dotykać demona, tylko odciąć mu głowę. Łapię – powtórzyłem, przytakując głową i starając się już nie panikować. W końcu nic mi nie zrobi, jeśli nie będę tego chciał, prawda?

– Idziemy – zarządził mój brat, ruszając na przód żwawym krokiem, który tak jak wcześniej musiałem dotrzymać. I zarówno po tym szybkim biegu po dachu, jak i tym niewielkim truchcie widziałem, że wszystkie moje ćwiczenia naprawdę się przydają przy byciu Łowcą. Tak samo jak kariera idola.

Nie nabiegliśmy się jednak za długo, bo po jednym z korytarzy przemknął nam w końcu jakiś cień. A to sprawiło, że zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy skradać do miejsca, w które się skierował. Do naszych uszu dobiegł też zaraz cichy chichot, który o dziwo już skądś znałem. Tylko... dlaczego?

Odgłos ten zaprowadził nas przez te ciemności aż do niewielkiej salki, w której chyba jadały dzieci. A jak tylko się w niej znaleźliśmy, zapaliło się światło i kolejny śmiech skierował nasz wzrok prosto na drzwi, w których stał... mały Jimin.

Hyung? Dlaczego on?

– Przyszliście się ze mną bawić? – zapytał chłopczyk, niewinnym i nieco radosnym głosikiem, przez który poluźniłem uścisk na trzymanym sejmitarze. – Boję się być tutaj sam...

– Jeongguk, wiesz co robić – usłyszałem zaraz po tym głos brata, który nie mógł do mnie w tej chwili dotrzeć.

Przecież tego nie zrobię... NIE hyungowi...

– Hyung, nie mogę – powiedziałem drżącym głosem, czując że zaraz upuszczę tę broń.

– Jeongguk, pobawisz się ze mną? Proooszę... – Mały Jimin znów próbował mnie do siebie przekonać, będąc w tym niestety w stu procentach skutecznym. W końcu nie mogłem widzieć demona w tam niewinnym i bliskim mi dziecku, nawet jeśli jeszcze wtedy nie znałem Jimina. – Możemy razem malować? Bardzo lubię malować...

– Jeongguk, on cię nie zaatakuje – zapewnił Jeonghyun, źle interpretując moje wahanie, bo chyba nie rozpoznał w nim tego, kogo ja widziałem.

I wystarczyło kilka sekund bez odpowiedzi z mojej strony, aby starszy sam ruszył na chłopca, chcąc wymierzyć cios. A to sprawiło, że mały Jiminnie zaczął od niego uciekać, zanosząc się dodatkowo płaczem.

– Proszę, nie! Boję się! Jeongguk, pomóż mi, proszę!

– Hyung! – krzyknąłem, podbiegając do Jeonghyuna i łapiąc go mocno za rękę, bo nie mogłem znieść widoku wystraszonego i skulonego chłopca, chowającego się przy ścianie.

– Jeongguk, to demon do cholery. Zabij go, albo ja to zrobię. Nie mamy czasu, musimy załatwić jeszcze kilka innych – oburzył się mój hyung, uwalniając od mojej ręki, co oczywiście jedynie czułem, bo moje spojrzenie patrzyło na płaczącą, małą kulkę, którą miałem ochotę chronić, a nie zabijać.

To nie jest Jimin hyung... To nie mój hyung! Ten demon mi miesza w głowie...

Jeonghyun sam poprawił mój uścisk na sejmitarze, klepiąc mnie lekko w plecy, aby zapewne zachęcić do ruszenia na demona. Jednak zanim to zrobiłem musiałem przymknąć oczy i wziąć głęboki wdech.

To tylko jeden z demonów... To tylko demon.

A przy wypuszczaniu tego powietrza, ruszyłem na skulonego chłopca, wymierzając silny cios, który na pewno odciął mu głowę. Choć nie mogłem tego zobaczyć, mając zamknięte oczy. I dopiero kiedy poczułem jak Jeonghyun klepie mnie znowu lekko po plecach, uchyliłem jedną powiekę, mogąc zobaczyć jak po demonie pozostał tylko szary proch.

– Dobra robota. Idziemy dalej – zarządził starszy, sprowadzając mnie z powrotem na ziemię. I nawet kiedy już za nim ruszyłem, miałem jedynie ochotę wrócić do dormu i upewnić się, że Jiminowi nic nie jest.


Jimin

Zasnąłem dużo szybciej niż się spodziewałem, ale niestety mój dość spokojny sen został przerwany. Ledwo kontaktowałem z rzeczywistością, nie wiedząc, co się dzieje. Odnosiłem wrażenie, jakbym dopiero się położył, a już ktoś brutalnie chciał mnie ściągnąć z łóżka. Potrzebowałem chwili, aby zrozumieć, że to nie tak. Nadal było ciemno, a przez okno wpadało tylko światło ulicznej latarni, oświetlając ścianę, do której byłem odwrócony twarzą. Ale to nie było teraz ważne. Liczyło się natomiast ciepło, bijące od osoby, która przytulała mnie mocno do siebie.

Zaspany odwróciłem delikatnie głowę, aby móc się upewnić, kto do mnie zawitał. Choć odpowiedź była prosta - tylko maknae przychodził ze mną sypiać. Nie zdziwiło mnie więc, że to jego ręce obejmują mnie mocno. Co najwyżej mogłem się zastanawiać, dlaczego nadal jest w ubraniach, w których widziałem go, kiedy opuszczał dorm. Czyżby nawet nie poszedł się umyć i przyszedł prosto tutaj? Aż tak jest zmęczony?

- Hej, Jeonggukie. Co tam? - mruknąłem, starając się wytężać mój umysł, aby powoli łączyć wątki.

Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak przysunął mnie jeszcze mocniej do siebie. To było dość dziwne. Zwykle nie trzymaliśmy się w ramionach, gdy zasypialiśmy. Dziwne, ale i... bardzo miłe. Nawet, jeśli w pokoju było naprawdę ciepło, a on tylko dodatkowo mnie ogrzewał. Ale to pozwoliło mi na dostrzeżenie pewnej ważnej rzeczy, wywołującej mój natychmiastowy niepokój. Pomimo wysokiej temperatury, młodszy drżał na całym ciele, dlatego zmusiłem się do zostania przy nim, nawet jeśli było mi za ciepło.

- Ej, coś się stało? - zapytałem ostrożnie, próbując się do niego odwrócić. Dzięki temu łatwo mogłem zbadać dłonią jego czoło. Było trochę ciepłe, ale ciężko ocenić, czy to z powodu pogorszenia stanu zdrowia, czy przez przegrzanie. Przecież nadal miał na sobie te czarne ciuchy!

- Źle się czujesz? Masz dreszcze - podzieliłem się z nim moimi obserwacjami, chcąc jak najszybciej poznać ewentualne zagrożenie i jeśli trzeba będzie to zawieźć go do szpitala na jakieś leczenie.

- Nic mi nie jest, hyung - mruknął w odpowiedzi, łapiąc mnie niespodziewania tak, że już po chwili znalazłem się twarzą tuż przy jego torsie. Maknae wtulił mnie w siebie, a jego nos szybko wylądował tuż przy moim karku, delikatnie mnie tam łaskocząc. - Po prostu nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo się o ciebie boję - dodał szeptem, całkowicie mnie tym zaskakując.

- O mnie? - powtórzyłem niedowierzając. Przecież to on zachowuje się podejrzanie! Może pił? Ale nie czułem ani grama alkoholu, więc raczej powinienem to wykluczyć. A może... palił? I to nie papierosy? - Chyba zacznę się ciebie bać - mruknąłem, jednak stan młodszego zmusił mnie do tego, bym jak najszybciej zaopiekował się tym dzieckiem. Zacząłem delikatnie gładzić jego plecy, próbując go uspokoić.

- Nadal nie chcesz ze mną porozmawiać? - spytałem, licząc, iż może tym razem się uda coś z niego wyciągnąć. Rozbudziłem się już na tyle, by łączyć trochę wątki i zacząłem to zachowanie dopisywać do wszystkich poprzednich ,,odchyleń od normalności Jeongguka". Jednak i tym razem uderzyłem głową w wybudowany przez niego mur, bo odpowiedziało mi kręcenie głową.

- Mogę być dzisiaj przy tobie, hyung? - zapytał cicho, brzmiąc przy tym tak niewinnie, że musiałbym nie mieć serca, aby go wygonić. Nawet, jeśli zaczynałem się gotować z gorąca.

- Możesz - zapewniłem, głaszcząc nadal jego plecy. - Śpij już. Hyung zadba, by nic złego cię nie męczyło - dodałem, mając nadzieję, że naprawdę nie przyśni mu się żaden koszmar.

Młodszy nic już nie powiedział, przyciągając mnie tylko do siebie jeszcze mocniej. A ja leżałem grzecznie, wsłuchują się w jego oddech, by móc przekonać się, czy już zasnął. Nie wiem, ile czasu minęło, sam zaczynałem już prawie przysypiać, ale w końcu poluźnił trochę uchwyt, dzięki czemu uniosłem się i po kilkusekundowym zawahaniu, pocałowałem ostrożnie jego czoło.

Śpij, Jeonggukie. Hyung nie da nikomu zrobić ci krzywdy.

Po tej myśli położyłem się znowu, troszkę dalej od młodszego, by znów udać się w objęcia Morfeusza. Już na skraju świadomości dotarło do mnie, że ponownie znalazłem się w ramionach chłopaka, którego tak bardzo lubiłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top