14. Tokio

[7942 słowa]

Jimin

W całym tym zamieszaniu związanym z comebackiem, ciężko było znaleźć chwile dla siebie. W sumie ciężko było nawet o czymkolwiek myśleć. Przez to wszystko o własnych urodzinach zapomniałem! Gdyby nie fani i moi hyungowie, pewnie ten dzień w ogóle wyleciałby mi z głowy. Prezenty były jak zwykle trafne, a życzenia od ARMY kochane, dzięki czemu miło mi było świętować kolejny rok życia. Jedynie Jeonggukie nic mi nie dał, mówiąc tylko, że muszę być cierpliwy. Jedyne co, to zdradził mi, bym nic nie planował na 28 października. Oczywiście szybko o tym zapomniałem przez kolejny nawał obowiązków, lecz i tak uzależniłem mój grafik od rozpiski zajęć całego zespołu. A ten dzień na szczęście mieliśmy wolny, podobnie jak kolejne dwa dni, przez co przy śniadaniu rozważałem spakowanie się i wyjazd do Busan. Z Jeonggukiem oczywiście.

Razem z resztą chłopaków siedziałem przy stole, trochę mieszając pałeczkami w miseczce, niekoniecznie z powodu niechęci do jedzenia, lecz po prostu trochę nie kontaktowałem ze światem przez senność. Uśmiechnąłem się jedynie na widok Jeongguka, który wszedł do pomieszczenia i zaraz zajął obok mnie miejsce. Popatrzył po wszystkich, westchnął i wyciągnął zza pasa sporą, białą kopertę.

- Co tam masz? - zapytałem od razu, zaciekawiony tym widokiem.

- Otwórz, hyung - poprosił cicho, podając mi tajemniczą kopertę, do której pospiesznie zajrzałem.

- Zaproszenia na jakiś występ? - zapytałem, wyjmując dwa kartoniki, jednak zaraz zrobiłem wielkie oczy na widok biletów lotniczych do Tokio. Na dzisiejszy dzień!

- Na dzisiaj - potwierdził. - Do poniedziałku. Kiedyś powiedziałeś, że chciałbyś gdzieś ze mną polecieć... - zaczął tłumaczyć, zupełnie niepotrzebnie.

- Naprawdę? AAAAAAA! - wydarłem się zachwycony, mało nie spadając z krzesła, kiedy rzuciłem się mu na ramiona. - KOCHAM CIĘ!

- Nie dadzą człowiekowi spokojnie zjeść - powiedział Hoseok, najwyraźniej niezbyt przejmując się naszym zachowaniem, podobnie jak pozostali.

Jeonggukie złapał się chyba blatu i przytrzymał nas na miejscu, a jedną ręką objął mnie w pasie, przyciągając do siebie mocniej.

- Ja ciebie też - zapewnił nieco ciszej, wyraźnie zawstydzony moim zachowaniem, zwłaszcza przy wszystkich hyungach. - Mamy trzy godziny do odlotu. Zdążysz się spakować?

- Jasne! - zapewniłem, całując go jeszcze szybko, ale mocno, by choć trochę poczuł, jak bardzo jestem mu wdzięczny, po czym pobiegłem do pokoju, nie przejmując się ani resztą zespołu, ani niedokończonym śniadaniem. Natychmiast złapałem torbę i zacząłem do niej wrzucać potrzebne mi rzeczy na trzy dni. Jak czegoś zapomnę i tak bez problemu kupię na miejscu, więc w pół godziny byłem gotowy.

Jeonggukie w pewnym momencie przyszedł do pokoju i stanął w drzwiach przyglądając się moim poczynaniom, samemu trzymając już w dłoniach gotową na podróż torbę.

- Nic konkretnego nie zaplanowałem, wolałem to zrobić z tobą. Tak chyba będzie... lepiej, prawda? - zapytał trochę niepewnie, wyjmując z torby aparat, w którym zaczął coś ustawiać.

- Pogadamy w samolocie - zaproponowałem, chcąc jak najszybciej dostać się na lotnisko, aby ze wszystkim zdążyć. - Chodźmy.

Młodszy wziął moją torbę, chowając przed tym jedną ze swoich ulubionych zabawek i wyszedł, a ja za nim, żegnając się pospiesznie z resztą zespołu, który zażartował jeszcze na temat naszego powrotu w dwójkę, a nie trójkę. Na ulicy czekał już zaparkowany samochód naszego managera, który miał robić za naszego taksówkarza. Trochę mi zaimponowało, że nasz mały maknae tak ładnie sobie sam poradził z ogarnięciem nam tego wyjazdu, dlatego nie omieszkałem go pochwalić. Przy okazji dowiedziałem się, że to właśnie był ten spóźniony prezent urodzinowy, który po prostu musiał poczekać na lukę w grafiku zespołu. Ale było warto.

Kontrola na lotnisku przeszła sprawnie i w spokoju, co bywało rzadkością, kiedy się tam pojawialiśmy. Miło było się poczuć tak normalnie, bez potrzeby strojenia na każdym kroku, aby fani byli zadowoleni. Kątem oka widziałem też, że Jeonggukie wszystko uwiecznia swoim aparatem. Starałem się nie wcinać mu w kadr, jednak on chyba specjalnie go na mnie kierował, więc trochę się wygłupiałem, chociażby idąc w nieco zabawny sposób do niedługo startującej maszyny, która miała nas zabrać w na pewno cudowną podróż.

- Robisz dla nas pamiątkę? - zapytałem, kiedy zajmowaliśmy już swoje miejsca.

- Możliwe - odparł z tajemniczym uśmiechem. - Wiesz, że zawsze wszystko nagrywam - zauważył, skupiając się znów na aparacie.

- Tylko nie zajmuj się tą kamerą bardziej niż mną - powiedziałem nieco ciszej, pokazując mu przy tym język, co go niezwykle rozbawiło.

Jeszcze przez chwilę byłem nagrywany, wchodząc z moim prywatnym fotoreporterem w interakcje, ale w końcu młodszy wyłączył urządzenie.

- Będziemy spontaniczni? Czy ustalamy cały grafik? - zapytał.

- Myślę, że i tak i tak. Możemy pojechać do Disneylandu? Nigdy nie mieliśmy na to czasu, gdy lataliśmy na koncerty... - poprosiłem, już dawno chcąc odwiedzić to miejsce, by się po prostu wyluzować i pobawić. - I... Zarezerwowałeś hotel, prawda? Może zostawimy w nim bagaże i zobaczymy po prostu co jest w pobliżu? - zaproponowałem.

Jeongguk pokiwał głową, tylko potęgując moją dumę z niego. Jaki mój maknae jest ładnie zorganizowany! Jak o wszystko zadbał! Kochany!

- Wymyślimy coś na miejscu - uznał i zerknął w bok, chyba upewniając się, czy nikt na nas nie patrzy, bo po chwili jego dłoń złapała moją, zaciskając się na niej delikatnie. - Japonia jest wyjątkowa. Zawsze wydajesz się być nią na tyle oczarowany, aby, zapewne nieświadomie, być bliżej mnie - powiedział, przywołując wszystkie nasze koncerty w tym kraju, podczas których tak chętnie wchodzimy ze sobą w interakcje, patrząc sobie w oczy, dotykając ku uciesze ARMY i tak dalej. Czy robimy to przez dzielące nas od domu kilometry i pewne poczucie, że nie musimy być aż tak konserwatywni, jak nasi rodacy? Czy to po prostu magia Japonii, w której wszystko jest możliwe, a każda odmienność wydaje się akceptowana?

- Da się jeszcze bliżej, niż jestem teraz? - zapytałem cicho, przybliżając się do niego, aby szepnąć mu te słowa do ucha.

- Może - odparł znów tajemniczo chłopak i odsunął się szybko, bo akurat ktoś przeszedł obok nas. No tak, mimo wszystko musieliśmy się pilnować, nie mogąc sobie pozwalać na pewne zachowania.

Zbliżyłem się jeszcze tylko na moment do młodszego, aby mu zakomunikować, że w hotelu będziemy mieli dużo czasu na więcej bliskości, po czy już skupiłem się na moim telefonie, którym zacząłem kręcić nasze krótkie wygłupy, a potem po prostu słuchałem muzyki, szczęśliwy z powodu tak udanej niespodzianki, natomiast Jeongguk zajął się filmem, który mimowolnie oglądałem razem z nim, wymyślając sobie na poczekanie dialogi bohaterów, których nie słyszałem.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, szczęśliwy rozglądałem się wokół, jakbym pierwszy raz zobaczył to miasto. Wszystko wydawało się takie inne. Kolory były jakby żywsze, ludzie jakby mniej przypominali rozmazaną plamę bez twarzy. Tokio nie było już tłem dla naszej kolejnej podróży w celach promocyjnych ani koncertowych. Było po prostu celem, który chcieliśmy razem dokładnie zbadać.

Niespodzianka czekała nas stanowczo w hotelu. Odebraliśmy z recepcji karty dostępu i nic nie zapowiadało tego, co zastaliśmy w hotelu. Jednak widok przeszklonej łazienki trochę mnie zdezorientował. Szyby umożliwiały osobie siedzącej na łóżku oglądanie, co dzieje się chociażby pod prysznicem. Czyżby Jeonggukie wynajął nam pokój w love hotelu?

- Oooo - usłyszałem za sobą, gdy młodszy najwyraźniej też dostrzegł to samo, co ja.

Przez chwilę obaj staliśmy w milczeniu, najwyraźniej pogrążeni każdy w swoich przemyśleniach, ale w końcu nie wytrzymałem.

- Kusi mnie, by się odświeżyć po locie - powiedziałem pewnie, już się ekscytując. Bo... Czy to znaczyło, że Jeonggukie chciał mi przekazać informację o swojej gotowości do kolejnego kroku w naszym związku?! - No ale czuję, że wtedy nici z naszego zwiedzania. Dlatego... wrócimy tu - dokończyłem myśl, nagle nieco tracąc zainteresowanie zwiedzaniem.

- Na zdjęciu nie było ujętej łazienki - mruknął młodszy, chyba próbując się bronić, choć spojrzałem na niego z pewnym powątpieniem. Przecież to niemożliwe, by zataili takie coś! Czyżby młodszy się pomylił? Oczywiście na korzyść dla mnie!

- Myślę, że to bardzo dobry wybór - zapewniłem. - Ale teraz nie czas na to.

Zabrałem torbę Jeongguka, którą nadal trzymał i odstawiłem ją razem z moją obok łóżka, po czym pociągnąłem go w stronę wyjścia. W końcu im szybciej zwiedzimy kilka miejsc, tym szybciej tu wrócimy! A im szybciej tu wrócimy, tym szybciej... kekeke.

Jednak nim wyszliśmy, pomyślałem, że warto zrobić jeszcze jedną rzecz, dlatego zatrzymałem się i wspiąłem na palce, sięgając ust Jeongguka, by móc pocałować go nieco namiętniej.

- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - szepnąłem, kiedy nasze wargi już się sobą choć trochę nacieszyły.

Uroczy uśmiech zagościł na twarzy maknae, sprawiając, że jego przystojna buzia na moment znów była po prostu słodka.

- Proszę. Masz już dla nas jakieś plany, huh?

- Tylko takie, że jutro pójdziemy do Disneylandu. A dzisiaj... zdajmy się po prostu na zew przygody! - zaproponowałem radośnie, ciekaw, co nas dzisiaj spotka.

- Co powiesz na zakupy, hyung? - powiedział Jeongguk, wyjmując szybko swój aparat. No tak, zapomniałem, że będzie nagrywał. Dlatego poprosiłem go o chwilkę, aby dał mi się jednak przebrać w coś lepszego, a w międzyczasie odpowiedziałem:

- W porządku. Może kupię sobie jakąś nową kurtkę?

Długo nie musiał na mnie czekać, bo zaraz w odpowiedniej stylizacji, z niewielką torbą i moim ukochanym z jego aparatem, ruszyliśmy w miasto, spędzając jeden z najlepszych dni w naszym życiu.

Jeongguk

Nie planowałem zbyt długo naszego wyjazdu. Po prostu słysząc, że będziemy mieć teraz więcej wolnego, którego nie musimy wykorzystywać na ćwiczenia, pomyślałem, że to będzie idealna okazja do wręczenia Jiminowi jego prezentu urodzinowego. Bo tak jak kiedyś w mojej głowie pojawiało się głównie Busan lub jakieś moje hobby, kiedy wytwórnia dawała nam kilka dni wolnego, teraz na pierwszym miejscu znajdował się mój Jimin. Musiałem go tylko podpytać o plany na ten okres, a słysząc, że chce zostać w Seulu i co najwyżej wyjść gdzieś ze znajomymi, ale jeszcze sam nie jest tego pewien, specjalnie zacząłem mu mówić, że cieszę się, że nie wraca do Busan, bo ja też zostaję. Obaj chcieliśmy wykorzystać taki czas na choćby wspólne siedzenie i rozmowę lub niewinne pieszczoty i całowanie, tak samo, jak granie na konsoli. I trochę ryzykowałem rezerwując te dwa bilety na lot do Japonii w obie strony. A przeglądając najlepsze hotele, bałem się, że w dniu wyjazdu, kiedy miałem zamiar mu o tym wszystkim powiedzieć, Jimin już jednak coś sobie zaplanuje i będę musiał wszystko odwołać. A naprawdę chciałem go zabrać na taki wspólny wyjazd. Japonia była przepiękna, a jej klimat zawsze wprowadzał nas w dobry nastrój. Dlatego choć raz chciałem się tutaj znaleźć z moim ukochanym. Bez kamer, managerów i reszty członków zespołu, nieważne, jak bardzo ich kochałem. Stwierdziłem również, że to będzie idealna okazja, aby na spokojnie się do siebie w pełni zbliżyć. Nie obawiając, że zaraz ktoś do nas wejdzie lub zapuka. Oczywiście mocno się tym stresowałem, jeszcze w Seulu robiąc kilka głupich podejść do zakupienia prezerwatyw. Bo nie mogłem ich kupić przez Internet, tak jak to zrobiłem z lubrykantem. W końcu w sklepie, do którego akurat się udałem, mogłaby pracować ARMY i wtedy cały Internet huczałby o tym, że idol kupował prezerwatywy. Ale na szczęście nie trafiłem na naszą fankę i teraz na spokojnie posiadałem obie potrzebne nam rzeczy.

Nadal byłem w lekkim szoku po przyjeździe do hotelu i ujrzeniu naszego pokoju. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że nasza łazienka mogłaby być przezroczysta. I gdybym przyjechał tu z Jiminem jeszcze zanim wyznaliśmy sobie uczucia, chyba umarłbym ze wstydu, bo przecież cały czas byłbym przez to twardy, nie potrafiąc znieść myśli, że za moimi plecami mam takie widoki.

Nie rozstawałem się z aparatem, częściej patrząc na Jimina przez jego ekran, niż normalnie. Ale chciałem mu po prostu zrobić niespodziankę i stworzyć nam pamiątkę, uwieczniającą nie tylko wspólnie przeżyte, tak miłe chwile, a również jego piękno. Nie zdradzałem mu tego na razie, nawet jeżeli możliwe, że się czegoś domyślał. Bo zazwyczaj nie byłem jednak na tak długo przyklejony do swojego aparatu, nagrywając tylko jakieś pojedyncze momenty.

Jedynie kiedy już wylądowaliśmy wieczorem w barze, niedaleko naszego hotelu, nie zabrałem go ze sobą, zostawiając go w naszym pokoju, razem z naszymi zakupami. Jimin za to nadal nagrywał nas swoim telefonem. Choć u niego nie było to żadną nowością. Szczególnie kiedy byliśmy po tylu drinkach i alkoholach.

Starałem się to kontrolować, żeby jeszcze być na tyle trzeźwym, aby zaproponować dzisiaj Jiminowi coś więcej. Bo nie potrafiłem już czekać. Nie, kiedy przy każdym rzucie rzutką w tarczę, mój ukochany prezentował mi swoje pośladki, mocno opinające się na czarnych, obcisłych spodniach, a jego piękny uśmiech przyprawiał mnie o szybsze bicie serca.

Dzisiejszego wieczoru mogłem oglądać tylko jego szczery śmiech i uśmiech. Widziałem, że niczym się nie przejmował, będąc w swoim żywiole, gdy bez problemu zamawiałem mu kolejne trunki, pozwalając pić tyle, ile tylko chciał. Ale nikt nas tu nie znał i wszyscy mówili po japońsku, więc nie musieliśmy się niczego obawiać.

Po kolejnej zamianie i odesłaniu Jimina do naszego stolika, gdy sam przejąłem od niego rzutki, aby zdobyć nimi następne punkty, nie minęła minuta, a mój chłopak już był z powrotem przy mnie. I naprawdę nie spodziewałem się, że jego usta znajdą się tuż przy moim uchu, żeby się zapytać:

- Jeonggukie, wracamy? Mam na ciebie ochotę.

Tylko nie panikuj, Jeon Jeongguk.

Jak profesjonalista, pozostałem na to niewzruszony. Może tylko moje oczy wyrażały zaskoczenie, jednak ręka grzecznie współpracowała, rzucając ostatnią rzutką i dopiero po tym przenosząc na chwilę wzrok na mojego podpitego chłopaka.

- Tak, możemy - zapewniłem, uciekając już od niego, aby zebrać wszystkie rzutki i podliczyć nam punkty w automacie, kończąc tym samym rozgrywkę. Oczywiście, jak to w rzutkach, prawie zremisowaliśmy, choć ja, zapewne przez mniejszą ilość wypitych trunków, wygrałem tymi kilkoma punktami. - Już płacę i idziemy - powiedziałem mu jeszcze, od razu łapiąc swoją torbę i kierując się do baru, aby zapłacić. Na szczęście mój ukochany rozumiał, że to wszystko jego prezent urodzinowy i pozwalał mi płacić za siebie prawie wszędzie. Chyba tylko na zakupach pozwalałem mu wyciągać jego kartę, bo w innych miejscach, musiała pozostać na swoim miejscu, w jego portfelu.

Obserwowałem, jak Jimin dopija zarówno mój, jak i swój drink, pochłaniając wszystko na raz, gdy mężczyzna przede mną podliczał nasz rachunek. Dlatego kiedy już podsunął do mnie terminal, musiałem przestać się do siebie uśmiechać, aby zająć wpisywaniem pinu.

Poczekałem jeszcze aż mój zakręcony chłopak wróci się po swoją torbę, o której prawie by zapomniał, a kiedy w końcu do mnie dołączył, mogliśmy skierować się do naszego hotelu.

Nie byłem w stanie zacząć z nim rozmowy, woląc i tak przyglądać się jak lekko chwiejnym krokiem idzie tuż obok mnie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, a chichot, pojawiający się od czasu do czasu, mówił mi, że on też myśli o tym, co nas czeka po dotarciu do pokoju.

Mój wzrok sam domagał się przyglądania jego ciału, szczególnie kiedy byliśmy już w windzie i dzieliło nas tylko kilka metrów od wpadnięcia sobie w ramiona. W końcu obaj na to długo czekaliśmy, a Jimin wprost powiedział, że mnie pragnie. Nie wiedziałem jeszcze w jakim sensie, ale o to zaraz chciałem się dopytać.

Kilka kroków do pokoju. Otwarcie drzwi. Usta Jimina na moich. I...

- W końcu jesteśmy sami.

- Yhymmm. - Tylko tyle byłem w stanie odpowiedzieć, rzucając torbę na podłogę i trzaskając za nami drzwiami. Nie chciałem już odrywać się od jego warg, które choć smakowały alkoholem, nadal były miękkie i ciepłe. A moje serce przez nie szalało.

Objąłem go mocno w pasie, złączając nasze ciała i zaraz przenosząc nas prosto na łóżko. Czułem ten pośpiech w każdym ruchu Jimina, każdym muśnięciu i odgłosie. Ale ja, tak samo bardzo jak on, byłem tego spragniony. Nieważne, w jakiej formie i nieważne, w jakiej pozycji.

- W końcu nie musimy być cicho. Z niczym uważać... I gnieździć się na moim łóżku - wyszeptałem prosto w jego usta, gdy tylko na chwilę się od siebie oderwaliśmy.

Tylko przez krótki moment zdążyłem skrzyżować nasze spojrzenia, widząc jak bardzo jest podniecony, bo jego oczy mieniły się nawet w tak słabym, żółtym świetle, które zapaliło się automatycznie po wejściu do pokoju.

Jeszcze jeden szybki buziak i mój ukochany wyprostował się, siadając na moich biodrach, przez co całkowicie opadłem na łóżko plecami, aby nam obu było wygodnie.

Wpatrywałem się, jak starszy robi przede mną niewielki striptiz. I nawet jeśli byłem już do tego przyzwyczajony, bo Jimin często przejmował inicjatywę, mój wzrok jak zwykle się tym napawał, nie mogąc przestać podziwiać jego umięśnionego brzucha i torsu.

- Prysznic przetestujemy jutro... Dzisiaj zajmujemy się tylko sobą - wymruczał, zdradzając mi swój plan, a jego ręce zaraz powróciły do mojego ciała, badając je przez koszulkę.

Moje również nie pozostały bierne, przenosząc się na jego biodra i powoli przejeżdżając aż w okolice żeber, gdzie się zatrzymały, bo dalszą wędrówką po jego ciele, zajęły się oczy, nie mogąc przestać go podziwiać.

- Jesteś taki piękny, hyung. - Znów się do niego wyrwałem, podnosząc, aby złączyć nasze usta. Każde muśnięcie naszych warg, było tak samo namiętne jak te początkowe, jednak teraz starałem się przyjrzeć jego twarzy, podziwiając, jak przez kilka kropelek potu jego grzywka przykleiła się w niektórych miejscach do czoła, a zamknięte oczy, nawet bez makijażu, wyglądają tak atrakcyjnie, szczególnie gdy po oderwaniu się od jego ust, patrzą na mnie spod na wpół przymknięty powiek. Przepiękny. - Czy my...? - zacząłem, chcąc go dopytać, jak dokładnie będzie wyglądać nasza noc. Bo może Jimin jednak chciał jeszcze poczekać? Nawet jeżeli od początku naszego związku pokazywał mi, że jest na to gotowy chyba od kilku lat.

- ,,Czy my" co? Czy będziemy się kochać? Uprawiać seks? Zbliżymy się tak bardzo, jak tylko jest to możliwe? Tak, tak i tak - przyznał, przylegając do mnie jeszcze bardziej.

Wiedziałem, że zapewne zawstydziłbym się przez tak odważne słowa, ale obaj byliśmy podpici, a biodra Jimina zbliżyły się do mnie na tyle, aby jego krocze mogło zacząć się ocierać o to moje.

Nie musiał mnie podniecać, bo jakoś już od wyjścia z windy czułem, że przez samą świadomość tego, co będziemy robić, w moich bokserkach zrobiło się bardzo ciasno. Ale ten chłopak o wyglądzie anioła i temperamencie diabła, bardzo często tak na mnie działał. Nawet bez jego dotyku, byłem w stanie się tak mocno podniecić.

Złapałem go znów za biodra, zerkając tylko przez chwilę na dół, aby upewnić się, że jesteśmy dobrze ustawieni, po czym zacząłem pomagać mu w tym ocieraniu, powracając wzrokiem na jego oczy i wzdychając kilka razy.

- Zostaniemy w takiej pozycji, Jiminnie? - zapytałem, bardzo na to licząc, bo właśnie taki widok chciałem mieć przy naszym pierwszym razie, zapamiętując każdy detal jego twarzy, gdy będziemy ze sobą tak blisko.

- Ale najpierw wejdziesz we mnie - oznajmił, a we mnie natychmiast uderzyła ogromna fala gorąca.

To nie ja będę...?

Na chwilę się zawiesiłem, przez co nie zarejestrowałem, że Jiminnie po daniu mi szybkiego całusa w usta, uciekł ode mnie. Moje ramiona od razu zaczęły wydawać się zbyt puste bez niego, dlatego powędrowałem za nim wzrokiem, widząc, jak zmierza do swojej torby już w samych bokserkach, a jego spodnie leżą nieopodal naszego łóżka.

I ledwo wyciągnął stamtąd dwie te same rzeczy, o które i ja się postarałem, mówiąc, że nam się przydadzą, a już moje ręce go do mnie przyciągnęły. Szybko przeniosłem się na brzeg łóżka, rozkładając nogi, aby umożliwić naszym ciałom kontynuowanie tego ocierania. Bo nie chciałem tracić z nim teraz kontaktu fizycznego, a musieliśmy porozmawiać.

- Czyli będziesz na dole? - dopytałem, oddychając szybciej prosto w jego ramię, gdy jedną z rąk obejmowałem go w pasie, unosząc powoli w górę i w dół, tak aby jego pośladki ocierały się o moje krocze. Słyszałem, że nie tylko mój oddech przyspieszył, a mój nos dodatkowo napawał się zapachem jego męskich perfum, wymieszanego z cudownym zapachem Jimina. Usta, tak samo jak druga ręka, która wsunęła się w jego bokserki, zaczynając pocierać jego penisa, składały pocałunki na jego nagim ramieniu, lekko je przygryzając i odrywając się jedynie, aby powiedzieć tylko kilka słów. - Czytałem o tym, ale nie wiem, czy to tak samo wygląda w praktyce, Jiminnie. Przez alkohol mniej się tym stresuję, ale... boję się, że zrobię ci krzywdę - podzieliłem się z nim moimi obawami, napierając trochę mocniej penisem między jego pośladki, bo za bardzo mnie kusiły, pozwalając mu tam całkowicie się schować. A przez tak intensywne doznanie, zacząłem wzdychać mu w ramię, przymykając na chwilę oczy.

- Zależy, co czytałeś. I nie zrobisz mi krzywdy. Nie pozwolę - zapewnił, odrywając się nagle od mojego ciała i odwracając w moją stronę. Miałem już ochotę jęknąć zawiedziony, ale wystarczyło, aby popchnął lekko moje ramiona i zmusił do upadku do tyłu, i już porzuciłem tę chęć pokazania mu swojego rozczarowania. W końcu, jak mogłem być rozczarowany, gdy jego sprawne ręce zaczęły mnie rozbierać?

Właśnie dlatego zawsze gdzieś tam podświadomie uważałem, że to Jiminnie będzie na górze. Sama jego aura podczas naszych zbliżeń i pewne ruchy, mówiły same za siebie. Ale nie miałem zamiaru na to narzekać, bo obie opcje mi pasowały, więc mogłem się dostosować do mojego drapieżnego ukochanego.

Koszulka i spodnie szybko dołączyły do ubrań Jimina na podłodze, a kiedy chłopak zabrał się również za moje bokserki, przyglądałem się trochę niepewnie jego działaniom, pozbywając się tego uczucia dopiero, gdy położył się obok mnie, łącząc znów nasze usta.

Przez chwilę się w tym zatraciłem, obejmując go obiema rękoma i przyciągając do siebie. Moje dłonie same pchały się do jego pośladków, wjeżdżając pod bokserki i lekko się na nich zaciskając. A to chyba sprawiło, że i Jimin nie potrafił ograniczać się do mojego torsu i zszedł z jedną z dłoni na moje krocze, od razu łapiąc za mojego penisa. Wystarczyło, że zaczął go pocierać, a moje usta nie potrafiły już współpracować z wargami ukochanego, odrywając się od niego i rozchylając. Bo było mi po prostu cudownie.

- Masz takiego dużego... Jiminnie chce go w sobie... - wymruczał, a mi znów zrobiło się gorąco przez te kilka odważnych słów. Mój chłopak wiedział doskonale, jak mnie komplementować, bo wystarczyło to jedno stwierdzenie, abym był gotowy przejąć inicjatywę i się nim zająć. - Ale musisz mnie rozciągnąć - przypomniał, o czym doskonale wiedziałem, zaraz wracając do jego ust, które tak samo jak moje, były już nabrzmiałe od pocałunków. Jednak żaden z nas nadal nie miał ich dosyć.

Przyciągnąłem go mocno do siebie, muskając zachłannie i mając ochotę jęczeć już przez samą taką bliskość. Choć za bardzo go teraz pragnąłem, aby ograniczyć się tylko do ust.

Dość szybko obiema rękoma ściągnąłem z niego bokserki, mogąc przy tym działaniu znów cieszyć się krągłością jego ślicznych pośladków. Parę razy z moich ust uciekło jego imię, gdy dłonie rozpoczęły wędrówkę po jego tak samo cudownych udach. Jednak na tym zakończyłem nasz pocałunek, odrywając się od jego ust i podnosząc się lekko, aby znaleźć tuż nad nim. Dokończyłem zdejmowanie jego bokserek, odrzucając je na bok i w końcu mogąc obejrzeć jego ciało w pełnej okazałości.

Moje oczy same tworzyły ścieżki na jego skórze, którymi chciały już zawsze wędrować, napawając się tak pięknym widokiem. Jego lekko spoconego ciała, delikatnego i wrażliwego na mój dotyk.

- Kocham cię - przyznałem, schodząc nieco niżej, aby dosięgnąć ustami fragment, który sobie upatrzyłem. A lekko wystająca kość biodrowa, aż się prosiła o pocałunki. - Też nam to kupiłem - dodałem, kiedy już oderwałem się od jego skóry i powoli sięgnąłem po lubrykant, który wyjął Jimin. - Bo nie wiedziałem, czy będziesz chciał się ze mną kochać akurat na tym wyjeździe - wytłumaczyłem, wiedząc że kupowałem to z myślą, że jak nie teraz, to może następnym razem i na pewno nam się to przyda.

- Oczywiście, że chcę! Czekałem na to! - powiedział, trochę oburzony, choć ja byłem już skupiony na otwieraniu produktu, dlatego tylko posłałem mu niewielki uśmiech. - Kochajmy się. Długo i namiętnie - dodał, przekręcając się pode mną na brzuch. I wystarczyło, aby podniósł odrobinę pośladki do góry, a ja trochę przez strach, a trochę przez niepewność, zmarszczyłem brwi.

Nie, nie skrzywdzę go. Będę ostrożny i z niczym się nie będę spieszył. I na pewno będzie nam cudownie.

Jimin

Jeon Jeongguk. Dawno temu to nazwisko i imię byłyby dla mnie tylko przypadkowo dobranymi słowami, nie niosącymi za sobą żadnej większej wartości. Teraz, to było moje wszystko.

Jeongguk był moim powietrzem, którym chciałem oddychać. Zwłaszcza, gdy nasze wargi łączyły się w szalonym tańcu, jakby ich rozdzielenie miało być równoznaczne z utratą oddechu.

Jeongguk był moim sercem, bo za każdym razem, gdy musieliśmy choć na dłuższą chwilę się rozstać, czułem, jakby coś wielkiego zostało wyrwane z mojej piersi.

Jeongguk był moim sensem życia. Już od lat to dla niego chciałem się codziennie budzić, śmiać się i ciężko pracować. Abyśmy mogli iść obok siebie jak równy z równym.

Dlatego teraz, gdy chwile dzieliły nas od najpiękniejszego aktu, jaki może połączyć dwoje ludzi, czułem się, jakbym miał spełnić największe marzenie i jeszcze w gratisie dostał od losu gwarancję szczęścia do końca życia. Alkohol mocno mnie mroczył, ale nie na tyle, bym nie orientował się, co się dzieje wokół mnie. W końcu tego wieczoru wbrew pozorom, naprawdę starałem się nie upić. Po prostu potrzebowałem trochę odwagi, bo choć latami czekałem na to, co teraz miało się wydarzyć, trochę się bałem. Czy spełnię jego oczekiwania? Czy będzie mu ze mną dobrze? Czy to nie za szybko? Czy on na pewno tego chce, czy robi to ze względu na mnie?

Nie mogłem mieć teraz wątpliwości. Za chwilę ja i Jeon Jeongguk staniemy się jednym ciałem.

- Wiesz, jak to zrobić? - zapytałem, czując, jak fale gorąca przechodzą przez moje ciało. Jego erekcja cieszyła moje oczy, bo mówiła mi, że naprawdę go podniecam, ale zachwycałem się również tym pięknym, młodym ciałem. Byłem pewien, że nawet jeśli miną lata, nigdy mi się nie znudzi widok Jeongguka. Nieważne, czy będzie miał dwadzieścia dwa, czterdzieści, osiemdziesiąt, czy sto pięć lat. To mój Jeonggukie, którego kocham ponad wszystko inne.

- Nie bardzo, hyung - przyznał i chyba zrobiło mu się trochę głupio, choć nie miał ku temu powodów. To był jego pierwszy raz i miał się nauczyć wszystkiego. A ja, jako jego poniekąd nauczyciel tej sztuki, miałem go przygotować i poprowadzić tą piękną ścieżką.

- Wyciśnij dość sporo lubrykantu na moje wejście i na swoje palce - powiedziałem spokojnie, nadal się wypinając w jego stronę. Sam już zdążyłem się podniecić, a to lekkie przedłużanie wszystkiego, tylko jeszcze bardziej wywoływało we mnie potrzebę natychmiastowej bliskości z ukochanym. - Zacznij powoli dotykać moje wejście, potem wsuń palec i zataczaj nim kółka we mnie. Możesz mi drugą ręką pomasować kark albo penisa, bym łatwiej się rozluźnił - wyjaśniłem, starając się hamować ekscytację.

No ale, halo! ZARAZ WE MNIE WEJDZIE!

Usłyszałem cichy i krótki śmiech na tę ,,instrukcję obsługi Jimina", a już po chwili jego wielkie, męskie dłonie, pomogły mi unieść pośladki jeszcze nieco wyżej. Jednak na tym się nie skończyło, bo ten z jednej strony niepewny, a z drugiej tak bardzo mnie rozgrzewający dotyk, przesunął się na powstałe na moich plecach wgłębienie, gdzie zaraz wylądowały również usta, zostawiając przyjemny pocałunek.

- Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać do czego zdolne jest twoje ciało - powiedział, owiewając oddechem moją skórę, przez co po ciele przeszły mnie przyjemne dreszcze.

Usłyszałem kliknięcie, które świadczyło o otwarciu tubki z lubrykantem, a zaraz po tym, poczułem nieco chłodniejszy żel na moim wejściu. Palce maknae szybko zadbały o to, aby produkt nie spłynął w dół, lecz rozmasował go delikatnie po pierścieniu mięśni, które starałem się nieco pobudzić do współpracy, rozluźniając wejście.

- Trochę chłodne - zauważył młodszy. - Ale zaraz cię rozgrzeję - zapewnił, zabierając na moment palce, które zapewne również potraktował sporą ilością lubrykantu, a następnie wrócił do mojego wejścia i powoli zaczął wsuwać jeden z nich.

Moją pierwszą reakcją był jęk, trochę z bólu, trochę z rozkoszy, bo jednak dawno nie czułem w sobie żadnego ,,intruza". Oczywiście mięśnie spięły się zaraz, niezależnie od mojej woli, jednak już świadomie postarałem się je rozluźnić.

- Nie przejmuj się, Jeonggukie. To z początku nie jest przyjemne - wyjaśniłem pospiesznie, aby mój maknae się nie wystraszył, że coś robi źle. - Ale wiem, że warto, byśmy w końcu... - dodałem, przerywając, aby jęknąć znowu. - Staraj się to robić trochę delikatniej. Gdy poczujesz, że jest luźniej, wsuń jeszcze jeden palec, i potem jeszcze jeden. Tyle na pewno wytrzymam - dokończyłem, starając się mówić, a nie jęczeć, bo do tego mnie póki co zmuszał ten niegrzeczny paluszek. Zacisnąłem dłonie na pościeli, próbując w ten sposób jakoś się uspokoić. Początkowo nieprzyjemne uczucie, szybko zaczęło przynosić więcej podniecenia. Zwłaszcza, że druga dłoń Jeongguka zabrała się za sprawianie mi przyjemności, poruszając się leniwie na moim stojącym już członku. Palec Jeongguka wsuwał się i wysuwał, kręcił, przez co w milisekundy przechodziłem od bólu do euforii. Jednak maknae musiał to źle rozumieć, bo każde moje mocniejsze zaciśnięcie dłoni na pościeli skutkowało przerwą, a w końcu także pytaniem.

- Na pewno chcesz być na dole, kochanie? - zapytał niepewnie, jakby bał się, że robi mi krzywdę.

- Tak - zapewniłem, wypinajac się jeszcze bardziej. - Chcę cię poczuć w sobie - błagałem, już nie mogąc się tego doczekać.

Chwilę później poczułem, jak do pierwszego palca dołącza następny. I choć wiedziałem, że to jeszcze nic, potrzebowałem chwili, by się przyzwyczaić.

- Nie boli, Jiminnie?

- Jest... w porządku. Przyspiesz troszkę.

Mówiąc to, miałem na myśli, aby Jeonggukie nieco zwiększył prędkość wsuwania i wysuwania ze mnie palców, jednak on to zastosował podwójnie, bo dłoń, która pieściła mojego penisa, także utrzymywała tempo palców, przez co było mi nieziemsko.

Jeśli grzeszymy i tak wygląda piekło, to niech mnie tam zamkną z Jeonggukie na resztę wieczności!

To jednak było trochę za dużo, a nie chciałem dojść, nim młodszy nie znajdzie się we mnie, dlatego zabrałem jego dłoń z mojego krocza, łącząc z nim palce. To chyba był dla niego sygnał do dołożenia trzeciego palca, który razem z dwoma pozostałymi starał się przygotować mnie na przyjęcie czegoś jeszcze większego. I to sporo większego. Jak ja będę jutro chodził?

- Myślisz, że już mogę, Jiminnie? - zapytał mój ukochany, gdy poczuł, że jego palce już wchodzą we mnie bez większego oporu.

- Tak - zapewniłem, czując, że przez taką ilość doznań alkohol zaczyna ze mnie parować. - Tylko nałóż gumkę i żel na swojego penisa... Tak będzie nam obu łatwiej - dodałem, starając się głęboko oddychać, aby choć trochę uspokoić.

Młodszy na chwilę musiał rozłączyć nasze dłonie, aby móc założyć prezerwatywę na swój członek. Trochę z satysfakcją stwierdziłem do samego siebie, że dobry rozmiar wybrałem. No ale w sumie miałem go już w ustach, więc mniej więcej pamiętałem, ile problemów mi sprawiał ten olbrzym.

Zauważyłem jednak, że kiedy Jeonggukie był już gotowy fizycznie, zaczął się wahać. Jego oczy przenosiły się ze mnie na materac, jakby próbował coś sobie ułożyć w głowie. Dlatego postanowiłem go o to dopytać.

- Coś nie tak, kochanie? - zapytałem, obserwując go lekko obrócony, choć nadal wypinałem się w jego stronę, gotów na przyjęcie go w każdej chwili.

W tym momencie poczułem jego duże dłonie na biodrach, przez co już pchały mi się na usta błagania, aby wszedł i sprawił nam obu przyjemność. Milczałem jednak, nie chcąc go wystraszyć i zestresować. Chłopak pomógł mi się podnieść, abym nieco wtulił plecy w jego tors, układając nas w na pół siedzącej pozycji.

- Tak będzie dobrze? Na razie chcę cię mieć w swoich ramionach - wyjaśnił, jedną ręką zaczynając nakierowywać swojego penisa na moje wejście.

- Poczekaj. Mogę się obrócić, byśmy mogli na siebie patrzeć - zaproponowałem, sięgając ręką za siebie, aby przeczesać włosy młodszego.

- Oj, kochanie - zamarudził niecierpliwie, ale pozwolił mi na tę drobną modyfikację. W końcu jednak jego penis zaczął się we mnie wsuwać, przez co mocno zamknąłem oczy.

- Powoli, Jeonggukie... - jęknąłem, starając się rozluźnić, jednak przy takiej długości i grubości nie było to wcale łatwe.

Aby wszystko było w porządku, przez kolejnych kilka chwil instruowałem Jeongguka, kiedy może pokonać kolejne centymetry, a kiedy potrzebuję chwili na przyzwyczajenie się. Dzięki temu, gdy był już we mnie cały, z lekko załzawionymi oczami, mogłem w końcu na niego spojrzeć.

- Kocham cię - szepnąłem, a wtedy jego usta znalazły się tuż przy moich.

- Też cię kocham. Zawsze będziesz moim pierwszym i jedynym, Jiminnie - zapewnił, a ja wierzyłem w to całym sercem. Przecież nigdy nie przestaniemy się kochać. To oczywiste, że będę jego jedynym.

Pocałunek, który połączył nasze wargi nie był aż tak zachłanny, bo dłonie Jeongguka spoczywające na moich biodrach, pomagały mi lekko się unosić i opadać skupiając na tym moją uwagę. Otoczyłem jego ramiona moimi rękoma, bawiąc się nieco jego włosami, bo tak leniwy, ale jednocześnie pełen namiętności i bliskości seks, pozwalał nam na takie romantyczne uniesienia. Powolne pocałunki składane na włosach, lekkie drapanie po plecach, jęki płynące z moich ust prosto do jego ucha...

- Proszę, nie przestawaj. Jesteś cudowny, Jeonggukie - zapewniłem szeptem, czując, że spełnienie jest coraz bliżej.

- Myślałem, że to, co robiliśmy do tej pory jest przyjemne, ale... teraz zmieniłem zdanie, tak samo jak zmienię niedługo łóżko, żeby nie ograniczać się do hoteli - zapewnił młodszy, trochę mnie rozbawiając. Jego dłonie nadal zaciskały się na moich biodrach, pomagając w poruszaniu, a twarz wtulił w moje ramię z przyjemnym westchnieniem. - Codziennie. Chcę się z tobą kochać codziennie, Jiminnie - wyszeptał.

- Mam taką nadzieję, bo czuję się teraz tak, że żadne słowa nie wystarczą, by to opisać - jęknąłem, czując jednak, że moje nogi zaczynają już cierpnąć. - Połóż mnie i zacznij się sam poruszać. Takim tempem, jakim chcesz - poprosiłem, przez co Jeonggukie zatrzymał się i powoli, asekurując mnie rękami, pomógł mi się położyć na materacu. Tempo naszego seksu nie zmieniło się. Jeonggukie podtrzymywał się jedną ręką, drugą natomiast ujął moją, łącząc nasze palce, które kolejno całował. I tak, splątani w naszych miłosnych objęciach, powoli razem zmierzaliśmy ku spełnieniu, które wyginało nasze ciała w rozkoszy. I to nie jeden raz tej nocy.

Jeongguk

Po naszym wspaniałym zbliżeniu, nie byliśmy w stanie opuścić łóżka. I nie chodziło tu o ból mięśni, bo do tego byliśmy przyzwyczajeni, lub o ogólne zmęczenie, a o niechęć odrywania się od siebie. Za każdym razem, kiedy Jimin chciał opuścić łóżko, aby sięgnąć po któreś ze swoich ubrań, czy też udać się do łazienki, zaczynałem mu marudzić, od razu łapiąc i przyciągając do siebie. I wystarczyło, abym złożył kilka buziaków na jego szyi lub ramieniu, a zaraz łączyliśmy nasze usta w kolejnym namiętnym pocałunku, który kończył się tak jak wszystkie tego wieczoru i nocy - na powolnym i długim seksie. Chyba dopiero około czwartej nad ranem pozwoliliśmy sobie zasnąć, wyznając jeszcze kilkakrotnie miłość i szepcząc miłe słówka. Oczywiście zaplanowaliśmy, że z samego rana udamy się na dalsze zwiedzanie Tokio, nie chcąc marnować czasu w pokoju hotelowym. Jednak obaj przespaliśmy wszystkie budziki, które rozbrzmiały po godzinie dziewiątej i zwlekliśmy się z łóżka dopiero po dwunastej. Jiminnie potrzebował trochę mojej pomocy w łazience, bo nie czuł mięśni ud i pośladków, dlatego wzięliśmy wspólny prysznic przy akompaniamencie naszych śmiechów, gdy dokuczaliśmy sobie pianą, tworząc na swoich twarzach i włosach głupie wzory i fryzury. A kiedy już się ubraliśmy i wyszykowaliśmy do wyjścia okazało się, że zostało nam z tego dnia naprawdę niewiele.

Ponownie udaliśmy się na zakupy, choć tym razem krótsze. Później jedzenie, krótki spacer i rozmowa, jakiś bar i w końcu Disneyland. Cały czas wszystko nagrywałem, znów podziwiając uśmiech Jimina pod wszelkimi możliwymi kątami. Mogłem uwiecznić jego radość, wygłupy, a nawet bicie mnie, gdy uznał, że robię za dużo zbliżeń na jego twarz, a jest bez makijażu. Ale wszystko to było tak urocze, że tylko się uśmiechałem, chodząc za nim wszędzie, gdzie tylko chciał.

Trochę poszaleliśmy w Disneylandzie, nie mając już na nic więcej siły. Przez co tuż przed dwudziestą drugą zahaczyliśmy jeszcze o jeden bar i sklep, po czym wróciliśmy do hotelu.

Padłem na łóżko, gdy tylko do niego dotarłem, pozwalając Jiminowi pójść pod prysznic pierwszemu, bo na razie moje nogi musiały trochę odpocząć. Ale pomimo zmęczenia i tak nie mogłem przestać się uśmiechać, czując się przez te dwa dni tak dobrze u boku mojego ukochanego. Bez fanek, bez zajmujących się nami managerów i reszty staffu. Miałem ochotę zostać tu już na zawsze i nie wracać do Korei. Jednak wiedziałem, że czas nie jest po naszej stronie i nie pozwoli nam zbyt długo cieszyć się naszym szczęściem.

Aby nie leżeć bezczynnie złapałem za swój aparat, zaczynając przeglądać zrobione zdjęcia i robić ich selekcję. A słysząc, że Jimin puszcza wodę, mój wzrok sam powędrował od aparatu na przeszkloną łazienkę.

Przygryzłem wargę przez pomysł, który nagle zrodził się w mojej głowie. A ręce same ustawiły się z trzymanym urządzeniem tak, aby ująć mojego myjącego się, nagiego chłopaka w kadrze i od razu zacząć mu robić zdjęcia.

Piękny. Tak piękny...

Jimin początkowo nie zdawał sobie sprawy z tego, co robię. I co on robi w ten sposób mnie.

Zacząłem oddychać przez rozchylone usta, skupiając wzrok na jego nagim ciele. A taka sesja była na tyle nieodpowiednia, abym zaraz zaczął się przez to wszystko rumienić.

- Hej! Co ty robisz? - Mój ukochany w końcu mnie zauważył, kierując na mnie swój wzrok i zaraz uciekając nim na dół. A to było tak urocze, że miałem ochotę się zaśmiać, ale za bardzo chciałem zrobić jak najlepsze zdjęcia, aby aż tak się rozpraszać. Dlatego pozostałem skupiony, unosząc trochę aparat, aby ująć jeszcze więcej jego ciała.

- Fotografuję... ściany naszej łazienki - zażartowałem, obserwując, jak mój zarumieniony cud nadal unika spojrzeniem mojego obiektywu, a to z kolei sprawiło, że się rozczuliłem, bo wyglądał tak niewinnie. - Jiminnie, jesteś ich tłem, musisz na mnie patrzeć, kochanie - dodałem łagodnie, od razu mogąc zobaczyć, jak blondyn podnosi do góry głowę i zaledwie na mnie zerka. A widząc, jak wyjmuje rękę z kabiny tylko po to, aby sięgnąć po stojące na szafce obok piwo, zaśmiałem się.

- Moje piękne tło jest uzależnione - skomentowałem to rozbawiony, postanawiając przestać robić mu na chwilę zdjęcia, aby nacieszył się swoim alkoholem w spokoju.

Przeniosłem się w tym czasie na brzeg łóżka, bo i tak zaczynało mi już być niewygodnie, a kiedy pogrzebałem chwilę w ustawieniach i znów skierowałem aparat na Jimina, chłopak stał już z dłońmi opartymi o ścianę kabiny, wpatrując się we mnie. I nie minęła sekunda, a jego język już znalazł się na szkle, zaczynając mnie prowokować.

Wiedziałem, że tu dłużej nie wysiedzę, dlatego wstałem i skierowałem się do tej łazienki, by tuż po wejściu kontynuować robienie mu zdjęć, ciągle podnosząc wzrok do góry, latając nim od ekranu urządzenia do mojego ślicznego modela.

- Jesteś przepiękny, hyung. Przepiękny. Nigdy nie mów tego ARMYs, ale to przez ciebie zechciałem chwycić za aparat i uwieczniać każdy moment spędzony blisko ciebie, moja muzo - przyznałem, otrzymując w odpowiedzi tylko jego uśmiech, który i tak był dla mnie wystarczający.

Jimin zaczął mi już bardziej pozować, przejeżdżając dłonią po swoim ciele, napinając niekiedy niektóre mięśnie lub po prostu rozchylając lekko swoje seksowne usta i wpatrując się we mnie oczami z na wpół przymkniętymi powiekami.

Nie potrafiłem dłużej wytrzymać. Nie, kiedy widziałem, jak to wszystko na niego działało, sprawiając, że mogłem podziwiać jego stojącego penisa. Mój już od samego początku był twardy, dlatego odłożyłem szybko aparat na drugą szafkę, jak najdalej od piwa, i dołączyłem do niego pod prysznicem.

Nie przejmowałem się wodą, która od razu zaczęła moczyć moje skarpetki, ani kroplami padającymi na resztę ubrania. Po prostu wyciągnąłem rękę po mojego ukochanego, łapiąc go w pasie i zaraz do siebie przyciągając. Był gorący i mokry, a moja dłoń bardzo chętnie zaczęła lekko zaciskać się na jego skórze, gdy złączyliśmy nasze usta. Byłem tak podniecony przez to, co zaczął robić przed moim aparatem, że nawet nie myślałem o tym, jak skończy się nasz pocałunek. Bo mimo wszystko było tu trochę niebezpiecznie.

Jimin przylgnął do mnie całym ciałem, muskając zachłannie moje wargi, na co przyparłem go do ściany, ciesząc się, że trafiliśmy na tak duży prysznic, że mogłem sobie na to pozwolić, wiedząc że go nie uszkodzę.

- Podnieciłem cię? - wymruczał mój ukochany po naszym pocałunku, zerkając mi tylko w oczy, bo bardziej był skupiony na tym, jak jego ręka próbuje się dobrać do mojego rozporka.

- Jak zawsze. Wystarczyło kilka twoich spojrzeń... i odpowiednich zbliżeń - przyznałem, posyłając mu szeroki wyszczerz, który niestety zniknął tak szybko, jak jego dłoń przedarła się przez obcisłą warstwę moich spodni i zsunęła trochę bokserki, aby złapać mojego stojącego penisa.

Przymknąłem oczy, opierając się jedną ręką o ścianę tuż obok Jimina, a moje ciało samo zaczęło na niego napierać, odczuwając taką przyjemność.

- Kochajmy się, Jeonggukie - poprosił mnie, mówiąc to prosto w moje usta. - Proszę. - Druga jego dłoń objęła mnie w pasie, nie pozwalając się od niego odsunąć, a ta mniej grzeczna zataczała kółka na samej końcówce mojego penisa, przez co nie byłem w stanie logicznie myśleć, oddychając ciężko i zaczynając go pragnąć jeszcze bardziej.

- Tutaj? - wyszeptałem również tuż przy jego wargach, otwierając w końcu oczy i przyglądając się jego twarzy, którą chciałem już pokryć pocałunkami.

- Tak. Tylko uważaj, byś nie upadł - ostrzegł, odsuwając się na chwilę od moich ust, aby przenieść ze swoimi wargami na szyję i lekko mnie w nią kąsnąć.

Uśmiechnąłem się, przenosząc jedną z rąk na jego udo, aby początkowo tylko przejechać po nim opuszkami palców.

- Moje skarpetki są już całe mokre. Nie pozwolą mi upaść - zapewniłem, po czym nie uprzedzając go, złapałem obiema dłońmi za biodra i uniosłem, szybko ustawiając też jego nogi tak, aby mógł mnie nimi objąć, będąc w ten sposób bezpieczny w moich ramionach. Bo nawet gdybyśmy upadli, starałbym się zamortyzować jakoś nasz upadek.

Oczywiście wiedziałem, że nigdy na to nie pozwolę, dlatego powróciłem spokojny do jego ust, znów zaczynając go całować tak samo intensywnie. Moje palce nie potrafiły być cierpliwe, od razu schodząc między jego pośladki i starając się dotrzeć do jego wejścia, jednak Jiminnie szybko powstrzymał mnie przed następnym działaniem.

- Jeonggukie, nie musisz. Po prostu wejdź - wymruczał, obejmując mnie mocno rękoma, które zaraz znalazły się w moich włosach, szarpiąc je delikatnie. - Mój seksowny maknae - skomplementował mnie, a jego zęby ponownie chwytały lekko moją skórę na szyi, sprawiając mi w ten sposób odrobinę przyjemności.

Trochę zdezorientowany, ale nadal tak samo mocno na niego napalony, złapałem za swojego penisa, unosząc Jimina jeszcze trochę, aby trafić na jego wejście. Choć tak jak się domyślałem, nawet jeżeli nadal był rozciągnięty, bez lubrykantu było trochę ciężko. I ledwo zacząłem wsuwać w niego samą końcówkę, starając się nie zatracić w tym przedsmaku przyjemności, a już zacząłem mieć wątpliwości.

- Na pewno, kochanie? - zapytałem, dając mu całusa w głowę, która nadal nie odrywała się od mojej szyi.

- Jestem cały twój - wyszeptał mi w odpowiedzi, prosto do ucha, zaraz łapiąc wargami sam jego płatek i przygryzając lekko. - Daj nam jak najwięcej przyjemności - dodał, chyba w ten sposób chcąc mnie zapewnić, że mu to nie przeszkadza, dlatego powróciłem do powolnego wchodzenia między jego pośladki, ignorując ten niewielki opór, jaki stawiało jego ciało.

Jiminnie wtulał się mocno we mnie w tym czasie, a ja przygryzałem wargę, na razie powstrzymując się od jęków, aby skupić na jego reakcjach, by wiedzieć, że go nie krzywdzę. Jednak jak tylko po kilku powolnych pchnięciach, wszedłem w niego te kilka centymetrów, sodrobi, jak wzdycha mi cicho z przyjemności, nie powstrzymywałem się już i zacząłem w nim poruszać.

Tak jak poprzedniej nocy, z niczym się nie spieszyliśmy. Moje pchnięcia były powolne i głębokie, sprawiające że mój ukochany albo się we mnie wtulał, albo odchylał do tyłu głowę, opierając nią o ścianę prysznica. Nie mogłem się na niego napatrzeć w takim stanie. Scałowywałem z jego ust każde westchnięcie i jęk. Każde „mój Jeonggukie" i „głębiej, proszę". Miałem ochotę zasysać się na jego szyi, ale ograniczałem do pocałunków z użyciem języka, przez które mi mruczał i lekko drapał mój kark. A kiedy nie mogłem już znieść tych widoków i odgłosów, przyspieszyłem nieco ruchy, łącząc z nim usta w kolejnym namiętnym i głębokim pocałunku i dochodząc zaraz po tym. Szczęśliwi i w swoich ramionach.

Jimin

Prysznic. Prysznic. Ściana. Podłoga. Ściana. Łóżko. Łóżko. Łóżko. Podłoga. Ściana. Łóżko.

Co prawda nie za każdym razem z orgazmem, no ale kochaliśmy się z Jeonggukiem w tych czterech miejscach w ciągu drugiej nocy naszego pobytu w Tokio. I choć padałem ze zmęczenia, będąc bardziej spocony niż po niejednym treningu na salach Big Hit, jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy. Żaden koncert, nagroda, nawet pierwszy pocałunek z Jeonggukiem i wyznanie sobie naszych uczuć nie wpłynęło na mnie tak bardzo, jak te dwie noce.

W końcu jednak nasze pożądanie i namiętności musiały ustąpić zmęczeniu. Jednak mimo wszystko nie zasnęliśmy od razu, patrząc sobie w oczy w lekkim półmroku panującym w pokoju. Nie zgasiliśmy światła tak do końca, bo jednak chcieliśmy się widzieć podczas tych wszystkich uniesień. Teraz jednak żaden z nas nie mógł się ruszyć, aby je całkowicie zgasić. Chociaż może to i dobrze.

W każdym razie, leżałem tuż obok Jeongguka, twarzą w twarz, tuląc się do niego. Czułem się tak dobrze, że miałem ochotę już nigdy nie wstawać.

- Jak tak dalej pójdzie, nie będziemy musieli być na żadnej diecie - zażartowałem cicho, mogąc już normalnie oddychać, bez posapywania, które towarzyszyło mi po tak wielkim wysiłku.

- Rano zmuszę cię do ogromnego śniadania... - zapowiedział mój ukochany, uśmiechając się do mnie radośnie. - Czyli za jakieś dwie godziny? - dodał, delikatnie przekręcając głowę w stronę okna, za którym słońce już powoli wysyłało pierwsze promienie zza wysokich drapaczy chmur. Na moment i ja zapatrzyłem się na ten piękny widok, czując jak bohater jakiegoś filmu romantycznego. Zwłaszcza, że Jeonggukie zaczął delikatnym ruchem gładzić moje ramię, które wysyłało do całego ciała przyjemne dreszcze. To niesamowite, że po tylu godzinach jego dotyk nadal działał na mnie tak elektryzująco.

- Jeśli za kilka godzin nie znikną, chyba będziemy musieli je pozakrywać, bo hyungowie nie dadzą nam spokoju - zauważył, przejeżdżając palcem od jednej malinki do drugiej, które były zaledwie nielicznymi spośród tych, którymi mnie obdarował zarówno dzisiaj, jak i wczoraj.

- Było warto - mruknąłem, choć doskonale zdawałem sobie sprawę, że ma rację. W końcu doszło między nami do czegoś więcej, na co nasi przyjaciele chyba w pewnym sensie czekali. Zwłaszcza Hobi hyung. - Tylko jak my wytrzymamy bez takich maratonów w dormie? - wymruczałem, już niezadowolony na myśl o tym, że będziemy musieli czekać z takimi przyjemnościami do kolejnego wolnego, by udać się zapewne gdzieś poza dorm.

- Z tobą jestem gotów ryzykować i nie ograniczać się do dormu. Tylko musimy nauczyć się być trochę ciszej - uznał mój ponoć wstydliwy maknae, po czym pogłaskał mnie po policzku. Ta czułość, ten dotyk... Może ja już dawno zasnąłem i tylko śnię o tych wszystkich cudownościach? Ale jeśli tak, to proszę, nie budźcie mnie.

- Może będziemy sypiać w hotelach - zasugerowałem, ledwo się podnosząc, aby pocałować go w ten uroczy nos, a następnie przeniosłem jedną z dłoni na jego plecy, aby móc delikatnie je gładzić.

- Jeśli tylko będziemy mieć wolny czas, to czemu nie - zapewnił, całując mnie tak łagodnie, jakby bał się, że nasze usta mogą już nie znieść większej dawki czułości. - Wyjazd był udany, kochanie?

- Lepszego nie mogłem sobie wymarzyć - zapewniłem, zatrzymując moją głaszczącą go dłoń trochę niżej, niż na plecach, aby jeszcze trochę nacieszyć się skórą na jego pośladku. Były chyba trochę niedopieszczone, skoro to on zajmował się moimi. - Dziękuję, że dałeś mi tak dużo pięknych chwil.

- A ja dziękuję, że cały czas mogłem oglądać twój uśmiech - szepnął, naciągając na nas ostrożnie kołdrę, a następnie objął, tworząc splot dwóch przyjemnie zmęczonych ciał. Było mi jednak trochę ciężko oddychać w takim gorącu, dlatego odwróciłem się do niego plecami, wtulając w ten męski tors, jakby stworzony właśnie po to, abym to ja mógł się w niego wpasować.

- Kocham cię najbardziej na świecie, Jeonggukie - powiedziałem, splatając nasze palce razem.

- Ja ciebie też. Bardzo, bardzo mocno - zapewnił, całując jeszcze moje mokre włosy, aby zaraz po tym zasnąć razem ze mną.

Nie spaliśmy jednak zbyt długo, bo musieliśmy zdążyć na samolot do Seulu i tym razem nie było mowy o ignorowaniu budzików. Umyliśmy się więc razem, zapakowaliśmy swoje rzeczy i wróciliśmy do dormu, w którym nie mogliśmy się opędzić od zaciekawionych naszą wycieczką hyungów. A czerwone plamy na naszych ciałach, szerokie uśmiechy, nabrzmiałe usta i błogie spojrzenia mówiły same za siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top