13. wino
[6067 słów]
Jimin
Szykowania do comebacku trwały do ostatniej chwili, aby nasze ARMY dostały jak najlepszy prezent w postaci nie jednej, lecz trzech głównych piosenek plus intro w moim wykonaniu. Starałem się włożyć całe moje serce w odgrywaną scenę w łóżku, z kotem na parapecie, na ,,dachu" wśród miliona gwiazd... Efekt był naprawdę niesamowity, a ja chyba pierwszy raz od dawna byłem z siebie taki dumny. W dodatku zachwycony Jeonggukie nagrodził moją ciężką pracę masą buziaków i miło spędzoną nocą. Choć jeszcze nie na tyle miłą, aby doszło między nami do zaliczenia ,,ostatniej bazy". Nie narzekałem jednak, bo każda sekunda z nim była dla mnie na wagę złota.
Oprócz Serendipity, uraczyliśmy ARMY DNA i MIC Drop, które wyszły w postaci klipów na Youtube, ale również występowaliśmy z Go Go. Jak zawsze dawaliśmy z siebie 110%, również na koncertach w Japonii i Chinach, ciesząc wspólnym czasem z fanami. Nagrody zdobywaliśmy jedną za drugą, a MIC Drop wyszło nawet w zremiksowanej wersji, dzięki współpracy ze Stevem Aokim. Takich sukcesów nawet my się nie spodziewaliśmy, co tylko dodawało skrzydeł, by już niedługo zacząć pracę nad kolejnym albumem.
Najpierw jednak potrzebowaliśmy trochę przystopować i choć nasz grafik miał zapełnione kolejne kratki, chociażby wyjazdem na AMAS, którego już nie mogliśmy się doczekać, zarówno radując rosnącą sławą, jak i trochę czując nią przytłoczeni, to byliśmy dobrej myśli. Teoretycznie. Bo ja osobiście czułem się okropnie.
Rap line spędzali tę noc w wytwórni, bo chcieli omówić kolejny wspólny projekt, więc my, wokaliści, wróciliśmy po treningu do dormu. Jedynie Jeonggukie mruknął o siłowni, dając nam wszystkim hasło, które oznaczało dla mnie długą i smutną noc. Zresztą, od naszego powrotu z Japonii ciągle był ganiany przez tatę na kolejne polowania. Nie mogłem mieć mu tego za złe, ale... Czułem się samotny.
Seokjin hyung poszedł już spać, a Taehyungie wybrał się na spacer w miasto, dlatego nie miałem nawet z kim posiedzieć. Spanie bez Jeongguka u boku nie było przyjemne, dlatego zamiast położyć się do łóżka, usiadłem w salonie na kanapie, próbując oglądać telewizję. Wystarczyło jednak na chwilę rozkojarzyć się i uciec myślami od dramy, która właśnie leciała, by wpaść w pułapkę własnych myśli. Czarne scenariusze naszej wizyty na AMAS same pojawiły się w mojej głowie i z każdą minutą przytłaczały coraz bardziej. Nawet, jeśli mieliśmy już możliwość bycia na Billboard, to jednak teraz miało być o nas jeszcze głośniej. Marzyłem o tym, ale spełnione marzenia potrafią czasem odwrócić się przeciwko nam. Chyba nie byłem gotowy na to. Nie, nie chyba. Na pewno.
Przez moje czarne myśli i zmęczenie, nie zauważyłem, że ktoś wszedł do pokoju. Dopiero, gdy telewizor nagle zgasł, a miejsce obok zostało zajęte, ocknąłem się z mojego stanu zawieszenia. Tylko jedna osoba mogła mnie tu szukać o tej porze, dlatego pomimo panującej wokół nas ciemności, uśmiechnąłem się radośnie, przytulając do mojego maknae.
- Jest już tak późno, czy wróciłeś wcześniej? - szepnąłem.
- Wróciłem wcześniej - powiedział, nawet nie starając się mówić ciszej. Nie ruszył się też, aby mnie objąć jak zawsze, co lekko mnie zaskoczyło. Może jest po prostu zbyt zmęczony. - Myślałem już, że znowu będę cię musiał zanieść do łóżka. A ostatnio coraz gorzej mi to idzie.
Jego słowa na moment mnie sparaliżowały. Kompletnie nie spodziewałem się takiego komentarza, a kiedy padł, poczułem się okropnie. Jednak jako mój chłopak, młodszy miał prawo zwracać mi takie uwagi...
- Wiem, przepraszam. Troszkę za dużo ostatnio jadłem... - przyznałem, lecz Jeongguk przerwał mi.
- Promocje się skończyły. To dlatego? Niedługo lecimy do Ameryki, musimy o siebie dbać - przypomniał mi, zaczynając bawić się moimi włosami, które w pewnych momentach delikatnie szarpał, na co starałem się nie zwracać uwagi.
Kiwnąłem głową, chcąc uciec od tego nieprzyjemnego uczucia, ale jednocześnie potwierdzić, że przyjąłem do wiadomości jego uwagi. Skupiłem się jednak na innej, ważniejszej teraz kwestii.
- Jeonggukie... Trochę się boję tam lecieć. Boję się, że ten angielski mnie przytłoczy... - przyznałem, dzieląc się z nim moimi obawami. - Wiem, że nagraliśmy tam program, pamiętasz? Ten obóz szkoleniowy na początku kariery. I polecieliśmy na BBMA. Ale teraz... Myślisz, że zainteresuje się nami jeszcze więcej osób?
- Chyba tego będą od nas oczekiwać - przyznał młodszy po chwili zastanowienia. - Najwyższa pora nauczyć się angielskiego... W końcu będą obserwować każdy nasz krok, każdą naszą decyzję i następny ruch. Będą chcieli więcej i lepiej. A my nie możemy sobie pozwolić na pomyłki. Żadnych pomyłek. Żadnych potknięć, przejęzyczeń i niezadowolonych min - powiedział, przypominając mi tym samym o komentarzach, które padały na mój temat w czasie ostatniej naszej wizyty w Ameryce. Ponoć miałem taką minę, jakbym nienawidził Stanów... - Jesteśmy dorośli, hyung, więc musimy się tak zachowywać.
Jego komentarze, choć z pewnością szczere, jakoś nie pasowały mi do mojego Jeonggukiego. Ostrożnie odsunąłem się od niego i pomimo ciemności, starałem się wpatrywać w jego osłoniętą mrokiem twarz, wyobrażając, jaką może mieć minę, mówiąc to.
- Jeonggukie, coś się stało? Zachowujesz się... inaczej - zacząłem ostrożnie, próbując zbadać ten temat.
- Rozmawiałem z Namjoon hyungiem... Pomógł mi zrozumieć kilka rzeczy.
Kompletnie nie miałem pojęcia, co to mogła być za rozmowa i jakim cudem tak zmieniła postępowanie maknae. I kiedy rozmawiali? Przecież przed wyjściem na polowanie, zachowywał się jeszcze normalnie. Może w drodze powrotnej z polowania zahaczył o wytwórnię?
- Chodźmy się położyć - poprosiłem w końcu, nie chcąc się doszukiwać o tej porze żadnych ukrytych znaczeń. Byłem zmęczony i potrzebowałem odpoczynku przy moim ukochanym, a taką rozmowę zostawimy na czas, gdy obaj będziemy bardziej nadający się do życia.
Jeongguk wstał bez słowa i zaczekał na mnie, bym mógł nas poprowadzić do pokoju maknae. Wdrapałem się na piętrowe łóżko i nim zdążyłem usadowić, młodszy był już obok mnie. Choć bardzo chciałem się w niego wtulić, powstrzymałem się. Zauważyłem, że ani nie odwzajemnił uścisku na kanapie, ani idąc tutaj, nawet nie wziął mnie za rękę, co zawsze robił. I już w sumie usypiałem, gdy nagle przerwał mi jego głos.
- Pomógł mi jeszcze z jedną sprawą, wiesz? Zapytałem go o twoją relację z Taeminem. I nawet on twierdzi, że zachowujesz się... niepoprawnie... Żeby nie użyć innego słowa.
Ta informacja natychmiast mnie rozbudziła. Czy my ostatnio nie ustaliliśmy, że Taemin hyung to tylko mój przyjaciel? Myślałem, że kwestię zazdrości mamy już za sobą...
- Nie wiem, o co ci teraz chodzi, Jeonggukie. Nie robię nic złego. Taemin hyung to tylko mój przyjaciel - powtórzyłem na głos myśli.
- Przyjaciel, z którym się całujesz i jeszcze cholera wie co robisz - burknął, wyraźnie zły, przez co uniosłem się, aby w tym nikłym świetle wpadającym przez zasłonięte rolety, spróbować dojrzeć jego minę. Nadaremnie.
- O co ci chodzi? Co mam niby z nim robić? I nie całujemy się. To tylko buziak w policzek.
Młodszy jednak zamiast od razu odpowiedzieć, odwrócił się do mnie plecami, niczym obrażone dziecko.
- Czasami się zastanawiam, po co ja w ogóle z tobą jestem... - szepnął nagle, a mi o mało serce nie stanęło.
- Myślałem, że może dlatego, iż się kochamy - wyszeptałem, czując, jak łzy zaczynają zbierać się w moich oczach. Długo nie myśląc, przesunąłem się na koniec łóżka, by zejść stamtąd bez użycia drabinki. Te słowa tak cholernie zabolały, że chciałem znaleźć się jak najdalej od ich źródła, którym niestety był Jeonggukie.
Jak on mógł tak powiedzieć...
- Gdy sobie odpowiesz na to pytanie, to daj mi znać - dodałem równie cicho, po czym odwróciłem się z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, jednak nim dotarłem do drzwi, zatrzymał mnie głos młodszego.
- Jimin? Przepraszam... Po prostu zaczynam mieć chyba dosyć twoich ciągłych narzekań, tchórzostwa i potrzeby bycia w centrum uwagi. Na razie nie ma o czym gadać. Nie odzywaj się do mnie.
Sztylet, który przed chwilą wbił w moje serce, właśnie został gwałtownym ruchem przekręcony.
Bez słowa opuściłem pokój, kierując się do siebie, gdzie zakopałem się w pościeli i starałem stłumić głośny płacz. Jednak to wcale nie było proste, zwłaszcza, że czułem, jakby zawisła nade mną wielka, czarna chmura burzowa, która nie wiadomo kiedy uderzy we mnie, mocno raniąc. Chociaż bardziej, niż zrobił to Jeongguk... Ciężko to sobie wyobrazić.
Jeongguk
Comeback oznaczał dla nas wszystkich ciężką pracę, jednak dla mnie był to poniekąd odpoczynek od polowań i dręczących mnie głosów demonów. Dlatego cieszyłem się każdym występem, każdym fansignem, każdym wywiadem i nagraniem, czy też sesją zdjęciową. Nieważne, że prawie codziennie musieliśmy wstawać o czwartej lub piątej, aby ze wszystkim się wyrobić. A nawet czasami nie spaliśmy w ogóle, kiedy okazało się, że aby nagrać wszystkie trzy główne piosenki w programach muzycznych musielibyśmy położyć się tylko na pół godziny, bo reżyser wyznaczył nam na to czas od drugiej do piątej nad ranem. Ale radość ARMY, kiedy już mogły obejrzeć ten występ w telewizji lub na Youtube, były tego warte. W końcu to dla nich to robiliśmy, czerpiąc z tego ogromną przyjemność.
Wszystkie nowe choreografie potrafiły dać nam w kość, sprawiając że czasami ciężko nam było wstać z łóżka, kiedy znów niemiłosiernie bolały nas plecy lub jakieś mięśnie. Ale dzięki naszemu poświęceniu zarówno układ do DNA, Mic Drop, jak i Go Go wyglądały perfekcyjnie już na scenie. A rekordy, które pobiliśmy z pomocą naszych fanów przy tym comebacku, pokazywały, że jest to kolejny udany album, cieszący uszy wielu ludzi.
Jiminnie nadal utrzymywał swój blond na włosach, sprawiając że nie przestawałem być przylepą, muszącą hamować się na scenie, przed kamerami i ogólnie przy ARMY, aby nie podejść do niego i nie zacząć go całować po całej twarzy lub chociażby mocno przytulić, nie wypuszczając ze swoich ramion przez długi, długi czas. Moja muza promieniała, czasami wyglądając uroczo, a innym razem tak uwodzicielsko, abym zechciał przypomnieć mu, że kiedy będziemy mieli już trochę wolnego, musimy zrealizować jego propozycję dotyczącą braku „kombinowania". Bo owszem, od tamtej pory nadal „kombinowaliśmy", ograniczając się do niewielkich pieszczot, ocierania się o siebie i pomagania sobie nawzajem. W końcu obaj wiedzieliśmy, że prawdziwy seks będzie od nas wymagał czasu, odosobnionego miejsca i wypoczęcia, aby stworzyć nam nie tylko piękne wspomnienie, a również nie popełnić żadnego błędu, przez który ja lub Jiminnie ucierpielibyśmy fizycznie lub psychicznie.
Dziś znów po kolejnym nocnym polowaniu, tuż po powrocie do dormu udałem się prosto do swojego pokoju, szukając mojego słońca. Ale niestety go tam nie zastałem, widząc dopiero zwiniętą kulkę w jego i Hoseoka pokoju. Możliwe że chciał się wyspać, a na moim łóżku czasami było to niemożliwe, właśnie przez niewygodny materac, dlatego nie budziłem go, wiedząc że i tak się niedługo zobaczymy przy śniadaniu.
I ledwo wziąłem prysznic, przebierając się i lądując na kanapie w salonie, żeby poprzeglądać zdjęcia na swoim aparacie, a już usłyszałem pierwszych wstających hyungów. Starałem się wyłapać konkretne głosy i kroki, ale żaden z nich nie pasował mi do Jimina. Dopiero po kilkunastu minutach od pierwszych hałasów, w końcu dotarło do mnie charakterystyczne szuranie i dość specyficzne tupanie, którego nigdy nie pomyliłbym z jakimkolwiek innym hyungiem. Bo tylko Jiminnie specjalizował się w tańcu współczesnym, mając dzięki temu naprawdę nietypowy chód.
Zerwałem się zaraz z miejsca, odkładając aparat na stolik obok i ruszając od razu do kuchni. Pierwszym, co zobaczyłem, był Seokjin, przygotowujący coś sobie do jedzenia. Mój chłopak kręcił się natomiast przy sekspresie, odbierając pełną już filiżankę kawy i przenosząc się do stołu. Zdążyłem zobaczyć jego twarz, przez co mocno się zdziwiłem tak czerwonymi i podkrążonymi oczami, a do tego bladą i niewyspaną twarzą.
Przecież wszyscy poszli wcześniej spać?
Przeniosłem zdziwione spojrzenie na Seokjina, który wzruszył tylko ramionami, chyba również nie wiedząc, co się stało, że Jimin tak wygląda.
- Spałeś dzisiaj w ogóle, hyung? - zwróciłem się do blondyna, nadal nie ruszając z miejsca. A kiedy zerknął na mnie zaledwie, zaraz wracając spojrzeniem na filiżankę, którą trzymał w dłoniach, byłem jeszcze bardziej zdezorientowany, nie rozumiejąc, co się stało. Szczególnie, że to zazwyczaj ciepłe spojrzenie, dzisiaj było jakby... smutne? Zranione?
Może nie mógł spać z przemęczenia? Albo coś go boli?
Na razie nie chciałem go o to dopytywać, woląc zadbać o jego zdrowie, bo sama kawa na śniadanie niezbyt dobrze na nie wpłynie. Dlatego dołączyłem do Seokjina, wyjmując kilka produktów i zajmując się przygotowaniem czegoś na szybko. A kiedy duża miska płatków z owocami znalazła się już w mojej dłoni, wziąłem jeszcze tylko dwie łyżki i poszedłem zająć miejsce przy moim ukochanym. Położyłem naczynie między nami, podając mu jedną łyżkę, a drugą już nabierając sobie trochę tych płatków.
- Jedz - poprosiłem, widząc że nawet nie bierze ode mnie tej łyżki.
Jednak o dziwo się tego nie doczekałem, otrzymując jedynie nagłe zerwanie się Jimina z miejsca i szybką ucieczkę z kuchni.
- Hyung? - zawołałem za nim, wpatrując się chwilę w przejście na korytarz, w którym zniknął. I niewiele myśląc, sam zaraz się podniosłem, pędząc za nim i doganiając go w połowie drogi do jego pokoju. - Co się stało? - zapytałem, na szczęście sprawiając tym pytaniem, że się zatrzymał. Miałem nadzieję, że się do mnie odwróci i spojrzy mi w końcu w oczy, jednak on pozostał w takiej pozycji, jeszcze bardziej mnie dezorientując, gdy powiedział drżącym głosem:
- Przecież miałem się do ciebie nie odzywać. Więc zostaw mnie w spokoju.
- Miałeś się do mnie nie odzywać? Co? - powtórzyłem łagodnie, powoli i niepewnie łapiąc jego dłoń, która lekko się zaciskała. - Hyuung - jęknąłem, widząc w jakim jest stanie i naprawdę bardzo, bardzo, bardzo tego nie lubiąc. Bo nie chciałem widzieć jego łez, szczególnie takich, których nie rozumiałem.
Jimin wyrwał zaraz swoją rękę z mojego uścisku, odwracając się w końcu w moją stronę, niestety w ogóle nie poprawiając mojego humoru, gdy mogłem się przyjrzeć jego smutnym oczom.
- Wcale nie musimy być razem, skoro masz mnie dość. Sam się zastanów, czego ode mnie chcesz, skoro... - zaczął wygadywać jakieś bzdury, których nie był w stanie dokończyć, bo głos mu się załamał.
Chciałem go złapać i zatrzymać, gdy zauważyłem, jak zaczyna się znów odwracać do mnie plecami, jednak nie zdążyłem tego zrobić, bo wyrwał się do siebie, oczywiście sprawiając w ten sposób, że w sekundzie za nim poleciałem.
- Jiminnie... Czemu tak myślisz? - dopytywałem, zaraz wchodząc za nim do pokoju, w którym mogłem zobaczyć jak blondyn tuli się do zaskoczonego Hoseoka, obejmującego go powoli i niepewnie. - Proszę, chodź do mnie i... porozmawiajmy? - zaproponowałem, choć sam miałem ochotę się rozpłakać, słysząc i widząc, jak Jiminnie zaczyna szlochać, ukryty w ramionach naszego hyunga.
Jung bezgłośnie zaczął próbować dopytać mnie, co się stało, ale mogłem na to jedynie rozłożyć ręce, bo naprawdę nie miałem pojęcia co zrobiłem.
- Napisałem ci coś wczoraj niemiłego? Byłem zmęczony, ale... Spałeś u siebie i... Nie, przecież do ciebie nie pisałem, bo stwierdziłem, że rano cię zobaczę - plotłem głupoty, próbując zrozumieć tę sytuację. Ale niestety nie miałem na to logicznego wytłumaczenia. Bo przecież wczoraj wieczorem jeszcze wszystko było w porządku? - Hyung, proszę, nie płacz - powiedziałem smutno, spuszczając na chwilę wzrok na podłogę, bo było mi przez to głupio.
Może naprawdę tak powiedziałem? Nie wczoraj ani dzisiaj, a kilka dni wcześniej? Podczas snu albo kiedy trochę wypiliśmy? Ale... byłbym w stanie to powiedzieć? Mojemu Jiminowi?
Hoseok machnął na mnie delikatnie ręką, prosząc w ten sposób, abym zostawił ich samych, co na pewno było teraz najbezpieczniejszym rozwiązaniem.
- Daj mu czas.
- Będę... W kuchni... A potem u siebie... Przyjdź do mnie, dobrze? Nie chciałem... nie chciałem cię niczym zranić - przyznałem smutno, wyciągając do niego niepewnie rękę, żeby pogłaskać delikatnie jego plecy. Ale widząc, jak próbuje uciec od mojego dotyku, szybko się wycofałem, kierując prosto do wyjścia z ich pokoju.
Nie byłem w stanie już niczego zjeść, prosząc Seokjina, aby zjadł te płatki. A gdy tylko usłyszałem otwierające się drzwi, wyjrzałem na korytarz, natrafiając spojrzeniem na niezadowolonego Hoseoka. Hyung, w przeciwieństwie do Jimina, niczego nie ukrywał i od razu oznajmił mi, że to co zrobiłem było okrutne z mojej strony i że nawet zmęczenie tego nie usprawiedliwia.
Nadal nie wiedziałem o co chodzi, ale mimo wszystko zaraz złapałem za telefon i zacząłem wysyłać Jiminowi całą wiązankę przeprosin.
Tak jak się tego spodziewałem, nie przyszedł do mnie porozmawiać. A kiedy wszyscy się wyszykowali, przyszedł po nas jeden z managerów i już musieliśmy jechać do wytwórni na rozmowy dotyczące naszego wyjazdu do Ameryki.
W ogóle nie mogłem się na tym skupić, zerkając ciągle na Jimina, ukrytego pod maską i okularami. I nawet chrząknięcia lidera nic nie pomagały, bo moje oczy i tak się mnie nie słuchały, nie zwracając uwagi na kartki z pytaniami i różnymi pomocnymi wyrażeniami, które mieliśmy omówić.
Czekałem tylko aż się to skończy, a kiedy byliśmy już wolni, mogąc udać na naszą białą salę, poleciałem prosto za Jiminem, przechodząc przed niego i sprawiając, że musiał się na chwilę zatrzymać.
- A teraz możemy porozmawiać? - poprosiłem pełen nadziei, starając się brzmieć przy tym na skruszonego, choć sam nie wiedziałem, jak ja mogłem coś takiego zrobić.
- W dormie - odpowiedział krótko, zaraz mnie wymijając razem ze swoim nowym ochroniarzem - Hoseokiem. A mnie nie pozostało nic innego jak spróbować wyciągnąć informacje od Tae.
Zaraz zastąpiłem mu drogę, rozkładając ręce, żeby mi nie uciekł i zapytałem smutny:
- Hyung, co ja mu zrobiłem?
- No byłeś dla niego niemiły wczoraj w nocy. Mówiłeś, że zastanawiasz się, po co z nim jesteś - odpowiedział, trochę zaskoczony moim pytaniem.
- Kiedy? Od razu jak wróciłem z polowania? Wszedłem do niego, żeby tylko zobaczyć czy śpi... Niczego przecież nie mówiłem? - stwierdziłem, samemu niczego już nie będąc pewnym, bo przecież Jiminnie by sobie czegoś takiego nie wymyślił?
- Jimin mówił, że poszliście spać do ciebie i potem mu powiedziałeś kilka przykrych uwag i on poszedł do siebie. Ja nie wiem, gdzie i kiedy to było, bo wyszliśmy z Mefym na spacer i wróciliśmy koło... pierwszej?
Tyle mi wystarczyło, abym skojarzył fakty, robiąc przy tym wielkie oczy i zaraz się drąc na Tae:
- Opuściłeś z nim dorm?!
Mój krzyk sprawił, że chłopak aż podskoczył, a kilka osób ze staffu zerknęło w nasza stronę, ale niezbyt mnie to w tej chwili obchodziło.
- Czemu krzyczysz? Wychodzimy czasem razem.
Nie wytrzymałem i uderzyłem go za to prosto w ramię, bo on chyba był w tej chwili niepoważny?!
Niestety w ten sposób sprawiłem, że Taehyung krzyknął, ściągając Namjoona, który opierniczył nas za hałasy, a mnie za bicie Kima. I zaraz zabrał naszą dwójkę na salę, gdzie otrzymaliśmy tylko krótkie instrukcje dotyczące jutrzejszego spotkania i już mogliśmy wracać do dormu.
Byłem tak pochłonięty własnymi myślami, że niestety nie zauważyłem, kiedy Jimin nam się wymknął, a do swoich pokojów dotarła tylko nasza szóstka, sprawiając w ten sposób, że zacząłem lekko panikować. Oczywiście dopóki Namjoon nie oznajmił mi, że Jimin udał się do swoich przyjaciół. I mogłem już tylko na niego czekać, smutny z powodu braku możliwości uchronienia go przed takimi sytuacjami.
Jimin
To, co usłyszałem od Jeongguka było jak kubeł lodowatej wody, wylanej na moją głowę. Stanowczo się tego nie spodziewałem i nie chciałem usłyszeć tak ostrych słów od najważniejszej dla mnie osoby. Jednak... Stało się. A ja wykorzystałem okazję do ucieczki, aby nie musieć mierzyć się z tym szokiem tak szybko. Potrzebowałem przyjaciela, który będzie miał dla mnie czas, zrozumie i pocieszy. Żaden z moich braci nie wchodził w grę. Każdy był zmęczony i miał poważniejsze problemy, niż moja niska samoocena. Dlatego umówiłem się z Taemin hyungiem, który zaprosił mnie do swojego mieszkania. Tylko on mógł mnie teraz choć trochę podnieść na duchu. Napisałem mu, że między mną a Jeonggukiem wybuchła mała kłótnia i nie chcę przebywać w dormie. Zrozumiał.
Zamówiłem taksówkę, nie mając ochoty na spotkanie żadnej ARMY podczas spaceru lub korzystania z komunikacji publicznej. Wystarczyło kilkanaście minut jazdy, abym był na miejscu.
- Cześć, hyungie - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem, gdy starszy otworzył mi drzwi.
- Och, chodź tu, Jiminnie. - Musiałem naprawdę żałośnie wyglądać, bo chłopak natychmiast wziął mnie w swoje ramiona i przytulił mocno. - Chyba bardzo się pokłóciliście?
- To moja wina - mruknąłem, biorąc głębszy oddech, aby się nie rozpłakać. Mój nos zaciągnął się znajomym zapachem, który kojarzył mi się z tym hyungiem, ale ani trochę nie uspokoił. Inna mieszanka wywoływała we mnie spokój. - Rozumiem, że miał już mnie dość - dodałem, słysząc, że mój głos drży.
- O nie, nie, nie. Nie możesz obwiniać za to tylko siebie. Opowiesz mi wszystko, ale najpierw zrobię ci coś ciepłego do picia - zaproponował, zapraszając mnie gestem w głąb mieszkania. Sam zamknął za mną drzwi i ruszyliśmy ramię w ramię na kanapę w gustownie urządzonym salonie. Trochę mnie zaskoczyło, gdy starszy otulił mnie polarowym kocem, ale było to tak miłe uczucie, że nie miałem zamiaru protestować. Wtuliłem się w ciepły materiał, obserwując, jak hyung zmierza do otwartej kuchni, gdzie czekała butelka wina. Nalał go do garnuszka i podgrzał a następnie rozlał do dwóch kubków, z których jeden wylądował zaraz w moich dłoniach.
Przez chwilę byłem zbyt zajęty smutnymi myślami, aby chociażby spróbować trunku, jednak zapach sam mnie skusił, przez co naczynko zostało zaraz opróżnione niemal w połowie.
- To jest moja wina - powiedziałem w końcu, patrząc na wyłączony, ogromny telewizor. - Wiesz, hyung, że staram się dorównać pozostałym członkom zespołu, ale ciągle mi się nie udaje, bo zawsze albo złamię moją dietę, albo za mało chodzę na treningi tańca, albo moje gardło zawodzi w najmniej pożądanym momencie. I myślałem... że jeśli będę o tym mówił Jeonggukowi, to będzie mnie wspierał i pomagał, zachęcał, bym się nie poddawał... - wymieniałem, przerywając na chwilę, aby dopić resztkę wina. - Ale on... - znów urwałem, czując łzy w oczach. - Po prostu stałem się dla niego ciężarem. Powiedział... Powiedział, że nie wie, po co ze mną jest.
Wyrzucenie z siebie tego wszystkiego na nowo wywołało płacz, którego nie byłem w stanie pohamować. Taemin, który usiadł obok mnie, zabrał mi pusty kubek i razem ze swoim, nieruszonym, odłożył na stolik. Jego delikatne ręce objęły moje ciało, miarowo i spokojnie głaszcząc po plecach. Jego melodyjne "ćśśś" i "nie płacz już, kochanie", działały naprawdę kojąco. I dopiero, gdy trochę się opanowałem, powiedział, co o tym myśli.
- Może to dlatego, że Jeongguk to jeszcze dziecko. Jesteś dla niego zbyt dojrzały. I nawet jeśli macie podobne problemy, nie macie takiego samego podejścia do nich i charakterów, aby podobnie sobie z nimi radzić. Razem. A nie pozostawiać cię z nimi samego i jeszcze dołować przy tym głupimi stwierdzeniami.
- Prze... Przepraszam, hyung - wymamrotałem, ocierając ostatnie łzy z policzków. - Ja... Myślałem, że... Skoro się kochamy... Że to wystarczy... - przyznałem, chyba trochę rozczarowany, że moje słowa w rzeczywistości nie mają pokrycia. Przecież każda bajka uczyła, że miłość wszystko zwycięża. Więc dlaczego tak nie było naprawdę?
- Można kogoś kochać, Jiminnie. Ale do prawdziwego związku trzeba dojrzeć.
Starszy odsunął mnie delikatnie, jednak wiedziałem, że nie spowodowały tego moje słowa. Jego dłonie wylądowały na moich policzkach, głaszcząc je kciukami, a oczy pilnie wpatrywały się w moje, nie pozwalając mi na odwrócenie wzroku.
- Tak bardzo mi przykro, że osoba, którą kochasz, nie potrafi cię uszczęśliwiać tak, jak na to zasługujesz - powiedział cicho hyung, na co pokręciłem głową lekko.
- Ale miłość to też kompromisy. A ja... Byłem chyba zbyt egoistyczny. Sam powiedziałeś - Jeonggukie to jeszcze dziecko - przypomniałem, pociągając nosem. - Powinienem zostawiać moje problemy dla siebie, a nie obarczać go nimi.
- Pamiętaj, że masz jeszcze nas, swoich przyjaciół, którzy nigdy nie powiedzą, że mają cię dosyć. W końcu jesteś dla nas bezcenny i nigdy nie pozwolimy, żebyś czuł się przy nas gorzej.
Swoje słowa, hyung zakończył delikatnym całusem, złożonym na moim czole. Jego usta zostały przy mojej skórze przez kilka sekund, w czasie których przymknąłem oczy, czując się w tym położeniu jednocześnie niewłaściwie, ale i całkowicie dobrze. Coś było nie tak.
- Jesteś piękny, kochanie - zapewnił Taemin. - Dobroduszny, troskliwy, wrażliwy. I nie możesz mówić, że jesteś egoistyczny, bo potrzeba podzielenia się swoimi problemami z osobami, które się kocha, jest naturalna. I to on popełnił błąd, nie chcąc ci z nimi pomagać
Przechodzenie przez coś z wiedzą, że ktoś stoi po twojej stronie, stanowczo było łatwiejsze, jednak czy do końca fair było obarczanie Jeongguka odpowiedzialnością za moje myśli i czyny? Wątpiłem, dlatego nie skomentowałem słów starszego, milcząc przez dłuższą chwilę, wtulony w niego.
- Dziękuję, hyungie - wyszeptałem w końcu. - Dziękuję, że ciebie mam, że zawsze mogę na ciebie liczyć.
- Oczywiście, Jiminnie. - Taemin uśmiechnął się łagodnie i zaczął głaskać moje włosy w bardzo uspokajającym geście. - Chcesz się jeszcze napić, czy wolisz, żebym przy tobie został?
- Napijmy się.
Tym razem to moje włosy otrzymały możliwość spotkania z ustami starszego, który zaraz po tym zabrał mój kubek i napełnił go na nowo.
- Za twój piękny uśmiech, który mam nadzieję, że zdołam jeszcze dzisiaj wywołać - powiedział, wręczając mi moje naczynko oraz sięgając po swoje, które uniósł delikatnie, upijając z niego zaledwie dwa łyki. No cóż, ja znów raczej wolałem je opróżnić na dwa razy. Ciepłe wino na pewno pozytywnie wpłynęło na moja samopoczucie, ale z pewnością również na czerwień na policzkach, które zaczęły piec od ciepła.
Siedziałem tak ze starszym, wtulając się w jego bok, który chętnie mi użyczył, racząc się jeszcze jednym kubkiem wina, po którym miałem ochotę się już rozebrać przez gorączkę panującą w mieszkaniu. A może to ja podnosiłem temperturę? Kto wie. W międzyczasie, starszy opowiadał mi różne, zabawne sytuacje, które niedawno przeżył ze swoimi przyjaciółmi, hyungami z SHINee, co trochę polepszyło mój humor.
- Miło tak z tobą, hyungie. Wszyscy powinni być tacy mili i wyrozumiali jak ty - powiedziałem cicho, odstawiając pusty kubek na niewielki stolik, przerywając jedną z opowieści Taemina. Chyba lekko zakręciło mi się w głowie przy takim pochyleniu.
- Dla ciebie na pewno, Jiminnie. Bo ludzie tacy, jak ty, zasługują na dobre traktowanie - powiedział szybko, przenosząc się z machimalnego głaskania moich włosów do policzków, które ledwo badał, muskając je opuszkami palców.
Kierowany chwilą, przymknąłem oczy i wtuliłem się całym policzkiem w tę wielką dłoń, która obchodziła się ze mną z taką czułością. Nie uchyliłem powiek, nawet słysząc, jak drugi kubek cicho uderza o stolik. Dłoń na moim policzku została zastąpiona drugą, obchodzącą się ze mną równie łagodnie.
- Znowu mam głupie myśli, kiedy tak lgniesz do mojego dotyku. Nie wiem, czy to przez alkohol, czy przez to, że mi się podobasz - powiedział spokojnie, w ogóle mnie tym nie zaskakując. W końcu często powtarzał mi w przyjacielskim żarcie, że mu się podobam. Dlatego wywołał tym mój cichy śmiech.
- Znowu sobie ze mnie żartujesz - zauważyłem, otwierając oczy. Na co jego uśmiech nie zniknął, ale stał się jakby... poważniejszy? Przez nadmiar wina nie mogłem na sto procent odczytać uczuć z jego twarzy.
- Nie. Nigdy nie żartuję, kiedy to mówię - zapewnił, nagle ze spokojnego gładzenia mojego policzka, przechodząc kciukiem do warg, które łagodnie potarł, sunąc po niej bardzo powoli.
- Zachowujesz się, jakbyś chciał mnie pocałować, hyungie - wyszeptałem, jednak nie cofnąłem się, czekając na jego ruch.
- A pozwoliłbyś mi na to? - Jego spojrzenie wyraźnie mi mówiło, że to już naprawdę nie były przyjacielskie żarty. To szło za daleko. Stanowczo za daleko. Dlatego, gdy jego twarz zaczęła zmniejszać dystans między nami, nie odsunąłem się, lecz łagodnie, choć stanowczo, powiedziałem:
- Nie rób tego, hyungie.
- Dlaczego? - zapytał równie cicho, zatrzymując się ledwo, ledwo przed moimi ustami. Kilka centymetrów dzieliło nas od zrobienia największej w moim życiu głupoty.
- Bo mam chłopaka - przypomniałem mu, patrząc w oczy, które zawsze kojarzyły mi się z radością.
- Który nawalił i nie potrafi cię w pełni docenić.
- Ale go kocham - powiedziałem to już nieco głośniej, jakbym sam sobie chciał o tym przypomnieć, dlatego odsunąłem się, nie chcąc wystawiać się na pokusę.
- Rozumiem, Jiminnie. - Ręka starszego cofnęła się z mojego policzka, jednak nie oznaczało to, że przestała mnie obejmować. - Zostaniesz dzisiaj? Będziesz mógł jeszcze trochę od niego odpocząć i jutro porozmawiacie.
- Mogę? - Pomimo całej tej sytuacji, taka opcja naprawdę wydawała mi się kusząca. Nie byłem jeszcze gotowy na rozmowę z Jeonggukiem.
- Pewnie. - Uśmiech Taemina rozświetlił pomieszczenie, a zaraz po tym rozwalił moją fryzurę, wstając już i zabierając kubki. - Chcesz jeszcze, czy idziemy już spać?
- Pół kubeczka?
- Pół wina? Już szykuję.
Ten wieczór, pomimo chwili grozy, naprawdę był całkiem udany. Szkoda tylko, że gdy rano obudziłem się w łóżku hyunga, w którym spaliśmy razem, miałem tak potwornego kaca. A wydawało mi się, że aż tyle nie wypiłem... No, na pewno w takim stanie ciężko było mi liczyć na litość ze strony Seokjin hyunga, który dorwał mnie po moim powrocie do dormu i zrobił wykład na temat ,,niestosownego zachowania, które sobą reprezentuję". No cóż, nie wiedziałem, że moje zamiłowanie do alkoholu ma taką skomplikowaną nazwę...
Jeongguk
Mieliśmy z Jiminem porozmawiać, jednak on nawet nie poczekał na mnie w dormie, tylko zebrał się i uciekł do znajomych. I sam w sumie nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle. Bo z jednej strony mogłem dzięki temu zastanowić się nad wyjaśnieniem mu całej tej sytuacji. A drugiej, zaczynałem panikować, obawiając się, co ten demon mógł jeszcze zrobić Jiminowi. Byłem przekonany, że wszyscy w dormie są bezpieczni, skoro imp zadeklarował się, że będzie ich chronił. A jednak nie mogłem mu w stu procentach ufać, bo jak widać lubił sobie czasami opuszczać swój posterunek, którego powinien zawsze strzec.
Tej nocy nie mogłem spać, a czas niemiłosiernie mi się dłużył. Prawie co kilka minut zerkałem na zegarek, jednak jego wskazówki jakby się cofały. Liczyłem, że Jiminnie wróci jeszcze w nocy, dlatego nie używałem żadnych run, żeby nie spać, bo chciałem się położyć jak tylko mój ukochany by ze mną porozmawiał. Ale przeliczyłem się, wpatrując całą noc w ekran telefonu, gdzie otwarta była rozmowa z Jiminem na Kakao. Niestety z ostatnich kilkunastu godzin, tylko moje wiadomości tam były, składające się głównie z próśb lub błagań. Dlatego tuż nad ranem straciłem nadzieję, przysypiając na kanapie. I obudził mnie dopiero Hoseok, mówiący, że będzie mnie bolał kark od takiego spania. Jednak teraz niezbyt się przejmowałem, od razu wyruszając na poszukiwania mojego hyunga. Była już prawie dziewiąta, więc miałem nadzieję, że już wrócił. I na szczęście zmierzając do jego i Junga pokoju, natrafiłem na blond czuprynę. Posłałem mu zaledwie krótkie, smutne spojrzenie, rozumiejąc już, jak się może czuć po tym, co powiedział mu ten demon. Bo jeżeli usłyszałbym takie rzeczy od ukochanego, zwątpiłbym we wszystko, co do tej pory sobie mówiliśmy i obiecywaliśmy.
- Znajdziesz dla mnie krótką chwilę? - zapytałem niepewnie, zaraz uciekając wzrokiem na podłogę, bo obawiałem się, że po raz kolejny mnie odrzuci, przekładając tę rozmowę.
On jednak pokiwał lekko głową, co zauważyłem kątem oka, a zaraz po tym wyciągnął rękę w moją stronę, łapiąc powoli i niepewnie tę moją. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie wiedziałem jak zareagować na ten gest. Zwykle splótłbym nasze palce i przyciągnął go do siebie, żeby przytulić, ale teraz wiedziałem, że na pewno tego nie chce.
Objąłem jego dłoń samym kciukiem, nadal nie podnosząc na niego spojrzenia.
- Porozmawiamy w moim pokoju? - zadałem kolejne pytanie, od razu uzyskując taką samą odpowiedź jak poprzednio, w postaci pokiwania głową.
Nie zwlekałem, zaraz ruszając w stronę odpowiedniego pomieszczenia. A jak tylko się w nim znaleźliśmy, zamknąłem drzwi i nadal nie puszczając dłoni Jimina, zacząłem mówić:
- Nigdy nawet nie musiałem się zastanawiać, po co z tobą jestem, hyung. To było dla mnie po prostu oczywiste... - zacząłem, mimo wszystko nadal ostrożnie dobierając słowa, nawet jeśli żadne z nich nie miało go tym razem zranić. - Bo nie wyobrażam sobie życia z kimkolwiek innym... Bo kocham cię... od samego początku - dodałem, ograniczając się do takiego uogólnienia, bo po nieprzespanej nocy, chyba nie byłbym w stanie powiedzieć mu tego w taki sposób, na jaki zasługiwał. Dlatego znów żałowałem, że wczoraj nie dał mi szansy wszystkiego wyjaśnić.
- Więc dlaczego to powiedziałeś? - zapytał, zbliżając się trochę do mnie, przez co oderwałem wzrok od podłogi, żeby trochę niepewnie patrzeć w jego oczy. - Dlaczego kazałeś mi się do siebie nie odzywać? Wiem, że często zrzucam ci moje problemy na głowę i na pewno równie często masz tego dość. Ale... To bolało...
Zmarszczyłem brwi, bo również mnie to bolało. W końcu nieważne, kto mu to powiedział, to i tak moja wina. Gdybym nie polował na demony, żaden z moich hyungów nie byłby zagrożony.
- Nie mam niczego dosyć, hyung. Czasami czuję się bezsilny, kiedy nie mogę ci z czymś pomóc... Ale nigdy nie chcę, abyś przestał się dzielić ze mną swoimi problemami. Dla mnie są one ważniejsze od tych moich, hyung - przyznałem szczerze, czując, jak Jimin ściska na to lekko moją dłoń.
- Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, Jeonggukie. Nic już nie rozumiem. Najpierw słyszę, że masz dość moich narzekań, tchórzostwa i tego, że próbuję być w centrum uwagi, co jest nieprawdą, bo ja po prostu potrzebuję bliskości twojej lub przyjaciół, rodziny, mieszasz w to moje relacje z Taeminem, który jest tylko przyjacielem, a teraz nagle zachowujesz się, jakbyś to w ogóle nie ty mówił. - Jimin uciekł wzrokiem na bok, wyglądając na zranionego, co już zaczynało łamać mi serce i po prostu miałem ochotę się rozpłakać z tej bezsilności i braku możliwości chronienia go.
- Gdybym mógł... każdej nocy rysowałbym tysiące run na twoim ciele i w pokoju, żebyś tylko był bezpieczny... Ale niestety tylko na mnie one działają - stwierdziłem, krzywiąc się lekko i dając sobie chwilę na zastanowienie, czy na pewno chcę mu o wszystkim powiedzieć. W końcu Jiminnie jest płochliwy. I jak ja go będę zostawiał samego w dormie po tym wszystkim? - Taehyung... wyszedł tamtej nocy ze swoim impem. Nie byliście chronieni. I "coś" to wykorzystało - wyznałem, na co Jimin podniósł gwałtownie głowę do góry.
- O czym ty mówisz?
- To nie byłem ja - przyznałem ostrożnie, co sprawiło, że na twarzy blondyna wymalowało się przerażenie.
- De... Demon?
- Demon - potwierdziłem spokojnie, sięgając po jego drugą rękę i patrząc na niego smutno. -Przepraszam, hyung.
Starszy przez chwilę przyswajał te informacje, milcząc, dopóki nie podniósł znów na mnie wzroku.
- Ale... Przecież... On wyglądał dokła... - zaczął, choć zaraz przerwał swoją wypowiedź, a ja nie poganiałem go, czekając aż cokolwiek mi o tym opowie. - Miał twój głos. Nie wiem, czy wyglądał dokładnie tak samo, bo było już ciemno... Jeonggukie, przepraszam! - dodał nagle, w sekundzie pokonując dzielącą nas odległość, aby mnie przytulić, na co od razu zareagowałem, obejmując go mocno i głaszcząc po plecach. - Powinienem poznać, że to nie ty! Ty taki nie jesteś! - mówił, widocznie obwiniając o to samego siebie, choć nie miałem mu tego za złe. To przecież moja wina. To ja sprowadzam na niego takie zło.
- Nie, hyung, spokojnie. To ja ci obiecałem, że nic ci nie grozi, a on... tak cię skrzywdził - powiedziałem cicho, przymykając oczy i wzdychając mimo wszystko z ulgą, bo znów mogłem czuć jego ciepło, wiedząc że chociaż w tej chwili jest w pełni bezpieczny.
Jimin mamrotał ciche przeprosiny, dość długo nie mogąc się uspokoić. A ja głaskałem go po włosach, przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Tak, aby jego drobne ciało było całkowicie bezpieczne w moich ramionach.
- Ten demon... Jeonggukie, one też ci to robią? Też mieszają w głowie? - zaczął mnie dopytywać po dłuższej chwili, choć wahałem się nad tym, czy na pewno mu to zdradzić. Ale przeżył to niestety na własnej skórze, więc nie musiałem tego raczej ukrywać.
- Czasami... Dlatego nie wyobrażam sobie nie zobaczyć cię z samego rana. Potrafią być okrutne w swoich słowach i takie dokładne - przyznałem, na co Jiminnie odsunął się trochę ode mnie, żeby przyjrzeć mi się smutnym spojrzeniem.
- Nie wiedziałem... Naprawdę. - Ręce blondyna zaraz znalazły się na moich włosach i plecach, aby głaskać mnie, tak jak ja robiłem to jeszcze przed chwilą, chcąc go uspokoić. A taki dotyk naprawdę był w stanie to zrobić. - Czy to będzie złe, jeśli poproszę cię, byśmy posiedzieli razem? Tylko pójdę się umyć, bo na pewno śmierdzę winem... - stwierdził, choć jeszcze tego nie zauważyłem. Ale skoro wyszedł ze znajomymi, to na pewno tak było.
- Mogę iść z tobą? - zapytałem niepewnie. A jak tylko uzyskałem pozytywną odpowiedź, zaraz złapałem go w pasie, unosząc i dając buziaka. Jednego, a później drugiego i następnego. Przez całą drogę do łazienki nie mogłem się odkleić od jego ust, pozwalając mu opleść mnie nogami w pasie. I tylko patrzyłem jednym okiem czy dobrze idziemy, aby nie wpaść na jakiegoś hyunga lub na ścianę. A gdy znaleźliśmy się w łazience, sam zająłem się zdejmowaniem jego ubrań, aby przy okazji wycałować jego ciało, ciesząc się, że jest cały i zdrowy po tym okropnym zajściu. W końcu ten demon mógł go też skrzywdzić fizycznie, czego na szczęście nie zrobił. A słowa, którymi go zranił, mogłem łatwo wymazać z pamięci Jimina. Bo nie były one moje, a wszystkie wyznania, które mój ukochany usłyszał ode mnie do tej pory, tylko go chwaliły, zapewniając, że nigdy, przenigdy nie chcę go zostawić. O czym przypominałem mu jeszcze podczas tego piętnastominutowego prysznica, ciągle obdarowując go pocałunkami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top