1. nocne rozmowy

[5142 słowa]

Jeongguk

Po udanych promocjach ze Spring Day oraz Not Today, mogliśmy rozpocząć kolejną, długą trasę koncertową. Co prawda w ten zaplanowany wyłącznie dla fanów czas, musieliśmy wpleść wylot do Ameryki na rozdanie nagród Billboard. A to z kolei sprawiło, że nasz dotychczasowy rozgłos, przemienił się w ogromną falę nie tylko nowych fanów i zainteresowania mediów, a także przyniósł jeszcze więcej ludzi, którzy nie życzyli nam zbyt dobrze. Jednak wszyscy nauczyliśmy się jakoś sobie z tym radzić, skupiając na Armys i tym, ile dają nam siły do dalszego działania i uszczęśliwiania ich naszą muzyką.

Zarówno Namjoon, Yoongi, jak i Hoseok rozpoczęli od czerwca pracę nad nowym albumem. I nawet gdy polecieliśmy do Japonii na dwa ostatnie koncerty z trasy Wings, często widziałem, jak siedzą z nosami w zeszytach, laptopach lub tabletach, przelewając tam wszystko, co mogłoby się znaleźć na kolejnym albumie. A w takich momentach, byłem coraz bliższy poproszenia któregoś z nich o pomoc w opanowaniu chociażby jednego z programów do tworzenia kawałków. Bo nie tylko nasz CEO liczył, że w najbliższej przyszłości sam zacznę produkować muzykę dla BTS. Widząc, jak robią to moi idole – Jieun ze swoim fenomenalnym Palette, lub Jiyong ze wszystkim co napisał i stworzył – jeszcze bardziej chciałem postawić sobie kolejny cel, który tym razem musiałbym osiągnąć. To już nie było tak błahe zainteresowanie jak gra na perkusji lub nauka angielskiego. Komponowanie mogło pomóc mi w przyszłości, nad którą przecież tak dużo myślałem.

Na razie jednak musiałem skupić się na tych dwóch czekających nas koncertach, które nawet po tylu latach potrafiły być dla nas wyzwaniem. W końcu trzy godziny dawania z siebie stu dziesięciu procent, były w stanie wymęczyć nasze ciała na tyle, abyśmy tuż po zrobieniu zdjęcia na Twittera, marzyli już tylko o odpoczynku w hotelu.

Wracając z hali, pozwoliłem sobie na przyśnięcie z tyłu wynajętego busa, nie przejmując się rozmową Namjoona z Yoongim, czy też podekscytowanym głosem Jimina, który dzielił się swoją radością z Taehyungiem. Akurat tak się złożyło, że obie noce spędzę właśnie z Parkiem. I miałem tylko nadzieję, że nie będzie chciał gadać o tym ze mną po znalezieniu się naszym pokoju, bo naprawdę marzyłem już tylko o śnie.

Niestety, kiedy dojechaliśmy i otrzymaliśmy z powrotem swoje karty do pokojów od managera, brązowowłosy zaczął męczyć mnie swoimi opowieściami, na które jedynie przytakiwałem. Wbrew pozorom, naprawdę lubiłem jego towarzystwo. Może nawet bardziej niż powinienem. Bo skupiając się na jego głosie, nie myślałem o całej tej relacji z koncertu, a o kształcie jego warg i uśmiechu, który w ciągu tych kilku minut zmierzania do naszego pokoju, pojawił się na jego ustach aż jedenaście razy. Tak, liczyłem. I nawet nie rozumiałem dlaczego.

Starszy jako pierwszy udał się do łazienki, aby móc w końcu odświeżyć po koncercie. A dzięki temu mogłem zastanowić się – po raz kolejny zresztą – nad swoimi głupimi myślami, które może znów były wywołane tym ciągłym przypominaniem nam przez Armys, że coś nas łączy? Nawet na koncertach nieraz mogłem zauważyć związane z tym banery i zapewne jeden z nich pozostał dzisiaj w moim umyśle na dłużej.

Zdążyłem przysnąć zanim Jimin opuścił łazienkę. I dopiero zamknięcie przez niego drzwi, sprawiło że otworzyłem oczy, i jeszcze lekko nieobecnym spojrzeniem, przyjrzałem się jego drobnej posturze.

Na szczęście ledwo zauważyłem, że ma na sobie koszulkę i bokserki, a już czmychnął pod kołdrę, kładąc się na swoim łóżku. Bo wiedziałem, że inaczej zacząłby dopytywać, dlaczego się w niego wpatruję. A na to nigdy nie miałem przygotowanej odpowiedzi.

Branie prysznica w kabinie wypełnionej zapachem Jimina, działało kojąco na moje zmysły. Starszy używał intensywnych aromatów, których te moje, delikatne, nie były w stanie się pozbyć. I może sam również decydowałbym się na podobne produkty, wyznaczone przez społeczeństwo na te bardziej męskie, gdyby nie Namjoon, który wyjaśnił mi, że powinienem używać tego, co sam lubię i nie patrzeć na ogólne standardy. Dlatego lekko kwiatowy zapach wypełnił odrobinę kabinę prysznicową. A kiedy umyłem już dodatkowo zęby i przebrałem się w dresowe spodnie, musiałem podjąć kolejną, ciężką decyzję tego dnia. W sumie cięższą od wszystkich poprzednich.

Moje spojrzenie zawiesiło się na śpiącym już Jiminie, zwiniętym w kulkę pod kołdrą. Chłopak przytulał fragment swojego przykrycia, który miałem ochotę zastąpić sobą. I przez to dłuższą chwilę krążyłem wzrokiem od swojego łóżka do tego Jimina.

Jest za małe. Ale... jego bliskość na pewno mnie uspokoi i... pomoże zasnąć. Ale... nie jesteśmy w dormie, nawet nie mam wymówki!

Nie mogłem przestać tego rozważać, wiedząc że mój zagracony pokój był dobrą odpowiedzią na każde jego: „Dlaczego przyszedłeś ze mną spać?". Zresztą, mówiłem to każdemu hyungowi, nie zawsze mogąc przecież przychodzić do Jimina.

Ostatecznie nie wymyśliłem niczego dobrego, po prostu lecąc zgasić światło, aby zaraz po tym wejść powoli pod kołdrę starszego. Nie spodziewałem się, że te łóżka są aż tak małe, bo musiałem przytulić się do jego pleców, dodatkowo nie mając co zrobić z ręką i przez to przerzucając ją przez jego ciało.

Oczywiście byłem z tym ostrożny. A przynajmniej tak sądziłem, dopóki starszy nie zamruczał cicho, odwracając się nagle w moją stronę, by bez słowa przysunąć się do mnie jak najbliżej.

Sparaliżowało mnie i przez chwilę głupio liczyłem, że zrobił to przez sen. Ale nie miałem czasu na ocenienie, czy było to jedno z tych bardziej świadomych działań, czy może wręcz przeciwnie, bo zaraz się do mnie odezwał.

– Jeonggukie?

W sytuacjach stresowych, właśnie takich jak ta, nie panowałem nad swoim organizmem. A chłopak od razu to zauważył.

– Udusisz się, głupku – stwierdził, uświadamiając mi, że faktycznie przestałem oddychać, co było beznadziejnym posunięciem, jeśli chciałem udawać, że spałem. Ale starałem się już bardziej nie panikować, zastanawiając nad kolejną, dobrą wymówką. – Coś się stało? Martwisz się czymś? – dodał po chwili, odsuwając się ode mnie, zapewne aby choć trochę móc przyjrzeć mojej twarzy. – Przecież wszystko bardzo dobrze wyszło na koncercie. – Jego zmartwiony ton głosu, natychmiast wywołał wyrzuty sumienia, zmuszające mnie nie tylko do lekkiego rozluźniania wszystkich mięśni, a również do normalnego oddychania i zapewnienia go, że nic się nie stało.

– Jest w porządku, hyung – zacząłem niepewnie, nadal głowiąc się nad wyjaśnieniem swoich działań. Tak bardzo, bardzo głupich działań. – Myślałem, że już śpisz... – dodałem zgodnie z prawdą, przekręcając się na plecy i łapiąc za jego kołdrę, chcąc ją z siebie zrzucić i przejść na swoje łóżko. Jednak zanim zdążyłem to zrobić, Jimin znów się do mnie przybliżył, nie mając żadnego problemu z naszą bliskością.

– Zostań, jeśli chcesz. Nie przeszkadzasz mi – wyjaśnił szeptem, jeszcze bardziej zawstydzając mnie tak otwartym pokazaniem, że przyszedłem tutaj bez powodu, a to jak zwykle uruchomiło mój mechanizm obronny na zarzucenie mi, że sam do niego lgnę.

– Myślałem, że przeszkadzam... zawsze na to narzekacie – wytknąłem mu, puszczając już kołdrę i przekręcając się z powrotem w jego stronę, bo inaczej jeszcze chwila i wylądowałbym na podłodze. – Nawet ty – dodałem z lekkim wyrzutem, starając się wypatrzeć w ciemności jego twarz. Ale nawet jeśli miałem z tym spore kłopoty, ten widok był już na zawsze zakodowany w moim umyśle, dzięki czemu widziałem te iskrzące się oczy i delikatny, tak bardzo uroczy uśmiech, któremu moje spojrzenie poświęcało większość czasu podczas przebywania w jego towarzystwie.

– Nie dzisiaj – zapewnił, podnosząc rękę na wysokość mojej głowy, aby pogłaskać moje jeszcze mokre włosy, jak zwykle cieszące się nawet z najmniejszego dotyku jego dłoni. Nie trwało to niestety długo, bo chłopak zaraz przekręcił się tyłem do mnie, wywołując nawet większą chęć objęcia go i wtulenia twarzy w jego włosy lub kark. – Fajnie dzisiaj było. Jutro też damy z siebie wszystko – odezwał się jeszcze, przez chwilę nie otrzymując na to żadnej odpowiedzi, bo nie byłem w stanie wpaść na coś dobrego, niezwiązanego z jego zapachem lub dotykiem.

– I może nie potkniemy się o własne nogi, schodząc ze sceny – powiedziałem w końcu, śmiejąc się trochę złośliwie, aby pozbyć tej niezręczności, którą sam wywołałem.

– Dobrze, że Tae zamortyzował mój upadek. Śpij już, niegrzeczny dzieciaku – poprosił, mimo wszystko brzmiąc na nieco zawstydzonego, co po tylu latach byłem w stanie wyłapać w jego głosie. I aż miałem ochotę to kontynuować, aby sprawić, że na jego policzkach pojawią się rumieńce i zacznie okładać pięścią moje ramię, ale wtedy już chyba nie byłbym w stanie zasnąć. Dlatego zaśmiałem się jeszcze krótko i wbrew własnej potrzebie przylgnięcia do niego, odwróciłem się w drugą stronę, abyśmy mogli spać tyłem do siebie. Choć obaj wiedzieliśmy, że ostatecznie, w ciągu nocy, i tak znajdziemy się w swoich ramionach. Świadomie lub nieświadomie.

Jimin

Nawet jeśli było ciężko, czasami nie miałem siły, a nawet zdarzało mi się płakać, zdecydowanie było warto dostać się do BTS. Możliwość przebywania z Army, które na widok naszej siódemki szalały, stopniowo osiągane marzenia, mierzenie coraz wyżej i wyżej - to wszystko było cudownym powodem do tego, aby mieć się z czego cieszyć. Oczywiście jak wszystko na tym świecie, także sława miała drugą stronę medalu. Jako idole musieliśmy zachowywać się tak, jak od nas wymagano. Czasem ukrywaliśmy swoje prawdziwe uczucia, uśmiechając się pomimo każdej trudności. To było trudne. Ale możliwe, bo nie byliśmy z tym sami. Zawsze mieliśmy przecież siebie.

Odkąd poznałem resztę członków mojego zespołu, po prostu ich uwielbiałem. Jak to między przyjaciółmi, bywały dni, gdy mieliśmy ochotę się nawzajem pozabijać, ale ostatecznie spędzaliśmy wspólnie czas, nawiązując więź, która sprawiła, iż naprawdę byliśmy dla siebie jak rodzina. To było coś mocniejszego od krwi. Za każdego z nich gotów byłbym nawet zginąć i to nie były tylko puste słowa. Choć zamiast bez sensu schodzić z tego świata, wolałem opiekować się nimi, nawet jeśli nie byłem nawet w hyung line. Ale to nic. I tak zawsze starałem się kupować moim przyjaciołom jakieś jedzenie, pilnując tym samym, aby o siebie dbali. Oczywiście moim oczkiem w głowie, jeśli chodziło o opiekę, pozostawał nasz maknae.

Nasze fanki wiele razy miały okazję przekonać się, jak bardzo troszczę się o tego diabełka, zgrywającego takiego słodkiego i niewinnego chłopca. I choć ten jego urok i świeżość pozostały, to nie dało się uniknąć upływu czasu, który uczynił go dojrzalszym, zmieniając płochliwego króliczka w zdolnego, młodego mężczyznę, z którego my, hyungowie, byliśmy bardzo dumni. I czasem mu zazdrościliśmy, bo naprawdę był naszym Golden Maknae, mając tyle talentów, że trudno było zliczyć. Nic więc dziwnego, że każda zmiana w jego zachowaniu, bardzo mocno rzucała mi się w oczy. A po pierwszym dniu koncertu, gdy chłopak położył się ze mną w łóżku, dodatkowo wzbudził mój niepokój. Nie było to pierwszy raz, gdy ze mną spał, choć zwykle takie wędrówki międzysypialniane miały miejsce w dormie, ale skoro wyraźne coś męczyło młodszego, starałem się być wyrozumiały.

Nie chciałem go naciskać jeśli chodzi o wydobywanie z niego prawdy, a poza tym obaj byliśmy po koncercie zmęczeni, dlatego po prostu zasnęliśmy, jak zawsze budzą się rano w swoich ramionach. Zazwyczaj przytulałem okrywającą mnie kołdrę, więc gdy miałem do wyboru miękki przedmiot, a ciepłego i równie miłego w dotyku maknae, najwyraźniej dla mojego ciała wybór był dość prosty.

Przez kolejny dzień starałem się jak mogłem, aby poprawić humor Jeonggukowi. Zeszliśmy razem do hotelowej restauracji na śniadanie, gdzie nakładałem mu na talerz prawie wszystko, by się najadł. Zawsze uważałem to za dobrą metodę poprawiania sobie humoru. W końcu co dawało więcej przyjemności niż jedzenie? W każdym razie, starałem się podpytać najmłodszego o jego stan, ale ten ciągle mnie zbywał, prosząc, bym się nie martwił nim. I w końcu go posłuchałem, widząc, jak radosny nastrój szybko mu wraca. Mogłem więc skupić się na innych, gdy siedzieliśmy przed koncertem w garderobie. Jak przed każdym występem, trochę nas trzymał stres. Taehyung ciągle bawił się swoimi palcami, lider i najstarszy rozmawiali spokojnie, Yoongi starał się nie usnąć, by nie mieć spuchniętej twarzy po przymusowej pobudce. Ja natomiast skupiłem się na Hoseoku, z który droczyłem się już od dłuższego czasu, bawiąc w różne słowne gierki, wywołujące w nas często śmiech. Tylko Jeongguka z nami nie było, bo noony walczyły z jego makijażem oraz fryzurą. No ale wszystko musiało być perfekcyjne i dopięte na ostatni guzik, nic więc dziwnego. Choć jak dla mnie najmłodszy nie potrzebował tego.

Zjawił się jednak kilka minut przed tym, jak mieli nas zawołać na przypięcie mikrofonów. Maknae usiadł po drugiej stronie Hoseoka i poklepał go po udzie.

- Przystojnie wyglądasz, hyung. Tae hyung, ty też! Yoongi hyung też przystojnie wyglądasz! I Namjoon hyung! I Seokjin hyung też! - wymienił radośnie, przenosząc spojrzenia na kolejne osoby. Dopiero na mnie zatrzymał swoje spojrzenie na dłużej, a ja już szykowałem się na jakiś dogryzający komentarz. - Hyung wygląda... uroczo - uznał, trochę mnie tym niezadowalając, choć trzeba przyznać, że to było dość łagodne.

- Zadanie, Jeongguk? - Seokjin natychmiast spróbował zgadnąć, co też nasz młodzieniec kombinuje.

- Już zrobił. Nadal bolą mnie plecy od dźwigania go przez korytarz - zauważył Namjoon, mocno tym rozbawiony. Jak zawsze przed koncertem w Japonii, musieliśmy nagrać dla Army, jak wykonujemy absurdalne misje, przygotowane przez staff. Tym razem musiałem przekonać kogoś bez użycia słów, aby wypowiedział nazwę naszego fandomu.

- Chyba dobrze spałeś, hmm? - dopytywał lider, próbując znaleźć źródło tych komplementów i ogólnego dobrego nastroju Jeongguka.

- Miałem wygodne łóżko - zapewnił maknae, nie odrywając ode mnie swojego czekoladowego spojrzenia, w którym tańczyły wesołe iskierki. W końcu jednak odwrócił wzrok, a ja jakbym wybudził się z jakiegoś czaru. I nim Jeongguk oraz siedzący między nami Hoseok zdążyli sobie trochę podokuczać, niemal wylądowałem brzuchem na kolanach starszego z nich, prezentując maknae naburmuszoną minę.

- Dlaczego ja nie jestem przystojny według ciebie? - spytałem, celując palcem między jego żebra, aby w ten sposób go ukarać. Nie pozwolił mi jednak na to, łapiąc mój nadgarstek.

- Hyung jest po prostu za niski - powiedział rozbawiony, na co od razu posmutniałem, wycofując się z kolan naszego przyjaciela.

Już nie miałem siły kłócić się o to. Niestety to ja byłem najniższy i argument ,,jestem niższy od Yoongi hyunga tylko o centymetr" nic nie pomagał. Jeongguk zawsze mi dogryzał, najwyraźniej dumny z siebie, że tak szybko mnie przerósł.

- Oj Jiminnie. - To Hoseok jako pierwszy postanowił mnie pocieszyć, obejmując ramieniem. - Jesteś przystojny. Słodki i przystojny.

To trochę mnie ucieszyło. I dało dobry kontekst do flirtu.

- Tak słodki, że schrupałbyś mnie, hyung? - zapytałem.

Gdy Hoseok zaczął ze mną nową zabawę, zauważyłem, jak Jeongguk wstaje i odchodzi w inny kąt garderoby, zakładając po drodze słuchawki. Zawsze tak robił - przykręcał mi śrubę, a potem odchodził, jak gdyby nigdy nic.

Kolejny koncert był równie udany jak każdy inny. Świetnie się bawiliśmy na scenie, a możliwość patrzenia na morze światła, które wydobywało się z naszych Bomb, było naprawdę wzruszające. Niestety dawka energii, która przy okazji została przez nas zużyta, sprawiła, iż po powrocie do hotelu, wszyscy poszli natychmiast spać. Jeongguk tym razem zasnął we własnym łóżku, odwrócony plecami do mnie.

Mieliśmy okazję porozmawiać dopiero następnego dnia w samolocie. Rap line siedzieli razem z Taehyungiem, który przysłuchiwał się ich cichej rozmowie na temat nowej płyty. Jin hyung zajął miejsce z naszym managerem, dlatego usiadłem przy naszym maknae, który siedział z nosem w tablecie.

- Fajnie było, prawda? Ale cieszę się, że wracamy do domu - zagadałem, nie przejmując się naszą wczorajszą potyczką. W końcu to nie był pierwszy raz i nie powinienem się przejmować.

Jeonggukie kiwnął tylko głową, nawet na mnie nie patrząc. Przez chwilę dałem mu spokój, aby podobnie jak inni przygotować się do odlotu. A kiedy już znaleźliśmy się w powietrzu, znów skupiłem całą moją uwagę na najmłodszym.

- Wszystko już w porządku? - spytałem z łagodnym uśmiechem. - Na koncercie wydawałeś się znowu trochę nieobecny - podzieliłem się z nim moją obserwacją, obawiając tego, że znów coś go trapi. Dlaczego tak niechętnie dzieli się z nami swoimi troskami? Razem łatwiej jest je rozwiązać.

- To ostatni koncert z tej trasy... Po prostu dużo o tym myślałem, dlatego mogło się tak wydawać. Prześpij się, hyung - powiedział, ale jego ton był nieco inny niż ten normalny. Zawsze gdy kłamał, mówił nieco wyższym głosem, dlatego przyłożyłem rękę do głowy, udając, że to antena.

- Mój KDK właśnie oszalał - poinformowałem go, kręcąc ręką, na co on spojrzał na mnie z wielkim wyrazem zaskoczenia.

- Kookowy Detektor Kłamstw - wyjaśniłem ten dziwny skrót, śmiejąc się cicho. - Wiem, kiedy kłamiesz, Jeonggukie. Swojego hyunga nie oszukasz, za dobrze cię znam - przypomniałem mu.

Chłopak wrócił wzrokiem do swojego urządzenie i przez chwilę milczał.

- KDK chyba ci szwankuje. Odpocznij, hyung.

Chyba nie wygram z nim... No trudno.

- Jeśli będziesz chciał pogadać, wiesz, że zawsze możemy - przypomniałem, siadając już nieco wygodniej. W końcu moja głowa wylądowała na ramieniu chłopaka, dzięki czemu mogłem zaglądać co robi. Wyglądało to jak jakiś program do tworzenia muzyki, dlatego nie przeszkadzałem już Jeonggukowi, zasypiając niedługo później.

Jeongguk

Moje dziwne zachowanie niestety nie umknęło uwadze Jimina. Starszy był zbyt spostrzegawczy, i tak jak mówił – za dobrze mnie znał. Jednak przy spędzaniu ze sobą każdego dnia od tylu lat, nie mogliśmy tego uniknąć. Tak jak hyungowie znali moje zachowania, tak ja wiedziałem co i kiedy powinienem powiedzieć, w zależności od ich charakterów. Oczywiście to nie do końca się sprawdzało. Bo wystarczyło nawet lekkie wprowadzenie mnie w zakłopotanie przez Jimina, abym gadał totalne głupoty. Ale starszy i tak lepiej dogadywał się chociażby z Hoseokiem, dlatego wiedziałem, że to nie ma dla niego żadnego znaczenia. W końcu jestem tylko jego młodszym kolegą z zespołu, i przyjacielem, który nigdy nie będzie z nim aż tak blisko jak Taehyung, czy właśnie Hoseok. I przez to musiałem uczyć się codziennie dawkowania wszelkich interakcji z tym hyungiem. Bo nawet jeśli nikogo nie dziwiło już moje miłe nastawienie do niego, sam czułem, że wszystko bym między nami zepsuł, gdybym przyznał, że potrzebowałem jego bliskości w hotelu w Japonii lub po prostu nie byłem w stanie powiedzieć mu komplementu prosto w oczy, bo byłby zbyt szczery i starszy zaraz wyłapałby w nim drugie dno.

Na szczęście przywykłem do tego, rozumiejąc że Park jest jak magnes, nie tylko dla Armys, ale i dla wszystkich facetów niepewnych swojej orientacji. I po powrocie do Seulu, znów starałem się skupić na pracy, postanawiając namówić Yoongiego na pomoc w nauczeniu mnie programów, które dobrze znałem z laptopów i komputerów naszej trójki raperów.

Akurat idealnie się złożyło, bo Namjoon, Hoseok i Seokjin wybrali się razem do jakiejś knajpki, trochę się odstresować przy alkoholu, dlatego Yoongi był całkowicie wolny i mogłem go męczyć aż całe sześć godzin.

Hyung nie był odporny na młodszych od siebie Bangtanów i to zawsze pomagało mi w naszych rozmowach oraz współpracy. Bo wystarczyła jedna smutna mina, aby zaraz z udawaną złością, którą starał się zamaskować lekki uśmiech, wytłumaczył mi wszystko powoli i dokładnie, nie tracąc przy tym cierpliwości. Oczywiście kiedy miał dobry dzień. A dzisiaj na szczęście na taki trafiłem, mogąc opuścić jego studio tuż po pierwszej w nocy, powtarzając w głowie jego słowa na temat tworzenia nowych ścieżek.

Nie zamierzałem na razie wracać do dormu, nawet jeśli starszy mi to zaproponował. Musiałem jeszcze trochę zmęczyć swoje ciało i poćwiczyć układ, którego ostatnio uczyłem się z Hoseokiem. W końcu nie mogłem odpuszczać sobie tańca, nie będąc w nim tak dobry jak właśnie nasz główny tancerz lub Jimin. Czasami naprawdę żałowałem, że już w dzieciństwie rodzice nie próbowali mnie wysłać do jakiejś szkoły tanecznej, bo wtedy mógłbym choć trochę dorównać poziomowi tych dwóch hyungów.

Wchodząc do sali ćwiczeń, trochę na oślep próbowałem zapalić w środku światło. Byłem przy tym za bardzo skupiony na trzymanym tablecie, bo nawet nie zauważyłem, że ktoś już tutaj jest.

Brązowowłosy chłopak, w za dużej bluzce w paski i ze zdeterminowanym wyrazem twarzy, poruszał się do dobrze znanej mi piosenki. Niestety jego ruchy nie były tak płynne jak zazwyczaj, przez co mogłem domyślać się, że jest już naprawdę zmęczony i najlepiej powinien udać się z Yoongim do dormu. Nawet jeśli niewielka część mnie zaciskała mocno pięści ze złości przez chęć pozbycia się go ze swojego otoczenia.

– Przyszedłeś poćwiczyć, hyung? – zagaiłem, starając się podnieść głos na tyle, aby przebić przez muzykę i dotrzeć do uszu Jimina. W międzyczasie wyłączyłem trzymane urządzenie, aby wraz z torbą odłożyć je pod ścianę. I tylko na sekundę oderwałem przy tym wzrok od zatrzymującego się już hyunga, na którym powoli skupiała się cała moja uwaga.

– Chyba plączą mi się dzisiaj nogi – stwierdził, dzieląc się ze mną tym, co od razu zdążyłem zauważyć. Choć dopiero teraz rzuciło mi się w oczy jeszcze kilka innych szczegółów... Chłopak nie stracił swojej płynności w tańcu przez zmęczenie, a przez lekkie podpicie. U tego hyunga łatwo mogłem rozpoznać taki stan. W końcu nie rumienił się aż tak bez powodu i nie miał aż takich problemów ze stawianiem pewnych kroków.

Starszy usiadł zaraz na podłogę, a ja, nie chcąc się w niego wpatrywać i zastanawiać co by było, gdyby wypił więcej i dopiero się tutaj znalazł, zająłem się rozciąganiem, patrząc na niego tylko wtedy, kiedy jego wzrok nie był skupiony na mnie.

– Ale powinienem poćwiczyć – dodał, kiedy zrezygnowany spuścił ramiona, opierając się plecami o lustro, a ja musiałem się powstrzymywać przed podbiegnięciem do niego i objęciem go w ramach pocieszenia. Ale teraz byłoby to zbyt dziwne. W końcu byliśmy sami i w takich momentach dawkowaliśmy sobie jakikolwiek dotyk. A przynajmniej ja to robiłem.

– Wyszedłeś z hyungami? – próbowałem zgadnąć, nie przypuszczając, aby sam się upijał. Ewentualnie zrobił to ze swoją drugą grupką przyjaciół, w końcu miał ich mnóstwo.

– Tak. Hoseok hyung mnie namówił.

– To nie powinieneś ćwiczyć w takim stanie – zauważyłem, porzucając na chwilę rozciąganie, aby podejść do siedzącego hyunga i wyciągnąć w jego stronę rękę. – Yoongi hyung wraca do dormu, zabierz się z nim – zaproponowałem, chcąc się nim zaopiekować, bo nie dość, że nie miał mocnej głowy do picia, to jeszcze wiedziałem, że jego obecny stan nie pomoże mi w skupieniu się na ćwiczeniach.

– Nie chcę. Wolę posiedzieć tutaj – zaprotestował, odtrącając lekko moją rękę na bok, po czym postanowił się zsunąć po lustrze na podłogę, aby na niej położyć.

Co ja w tej chwili mogłem? Raczej nic, jeśli nie chciałem go zdenerwować przeniesieniem wbrew jego woli do samochodu Yoongiego. Dlatego po zrobieniu kilka kroków do tyłu, kontynuowałem rozciąganie.

– Możesz zostać, ale nie pozwolę ci ćwiczyć – oznajmiłem mu spokojnie, obserwując się już w lustrze. A przynajmniej próbowałem, bo jego leżąca osoba była ciekawszym obiektem do obserwacji, niż moja zmęczona twarz lub potrzebujące odpoczynku ciało.

– Nie mów swojemu hyungowi, co ma robić – burknął, wywołując tym mój uśmiech, bo po alkoholu prawie przy każdym słowie wydymał wargę, nie wyglądając przez to na groźnego, a uroczego.

Choć zanim się spostrzegłem, chłopak już podnosił się z podłogi, zaczynając kontynuować wykonywanie układu do nadal lecącego Lie. I tak jak przy pierwszym razie, kiedy go tu dzisiaj zobaczyłem, brakowało w tym płynności i dokładności. Dlatego aby przestał przymuszać się do ćwiczeń, ponownie przerwałem swoje rozciąganie, zbliżając się do niego i łapiąc za nadgarstek. A to skutecznie uniemożliwiło mu dalsze poruszanie w rytm muzyki.

– Usiądź, hyung. Za dużo wypiłeś, żeby tańczyć – powiedziałem łagodnie, starając się też trzymać jego rękę naprawdę delikatnie, nie mając zamiaru go w tej chwili uszkodzić.

– Muszę ćwiczyć, Jeonggukie. Ty wszystko umiesz, ale ja... – zaczął, do tego jednym z najczęściej powtarzanych kłamstw, do których nie potrafiłem się dostosować. Ale tak jak przy każdym poprzednim takim stwierdzeniu, teraz również nie miałem zamiaru temu zaprzeczać, szczególnie, gdy uciekł wzrokiem na podłogę, będąc widocznie przygnębiony. – Jestem najsłabszym ogniwem i powinienem poświęcać więcej czasu ma ćwiczenia, a nie na chodzenie po barach z hyungami.

– Hyuung – jęknąłem, czując jak przez takie słowa mam ochotę zrobić wszystko, aby nie musiał się o to martwić. Jednak na razie mogłem tylko zacząć głaskać go delikatnie kciukiem po odsłoniętym nadgarstku, chcąc w ten sposób pocieszyć i uspokoić. – Czasami każdy z nas musi odpocząć. Ciężko pracowaliśmy, więc nie bądź na siebie zły o to wyjście. I nie mów takich bzdur – poprosiłem, przypatrując się jego smutnemu wyrazowi twarzy.

Starszy przez chwilę nic nie odpowiadał, a to coraz bardziej łamało mi serce. Szczególnie, gdy to przygnębione spojrzenie przeniosło się na moje oczy.

– Odpoczniesz dzisiaj ze mną? – zapytał w końcu nieco ciszej. A ja wiedziałem, że pomimo wszelkich oporów i ogromnej chęci zatracenia się w ćwiczeniach, byłem skłonny ulec tej prośbie. W końcu nic tak na mnie nie wpływało jak smutny Jimin.

Jimin

Alkohol stanowczo nie był dobrym pomysłem. Nawet jeśli wychodzenie z hyungami należało do miłych rozrywek, to jednak dotrzymanie tempa Hoseokowi było aż zbyt trudne. Z moją paczką przyjaciół spoza zespołu nigdy aż tak nie szaleliśmy wiedząc, że każdy z nas musi wrócić do siebie bez sprawiania problemów. Ale kiedy mogłem zrzucić odpowiedzialność za moje zachowanie na starszych, jakoś dłoń sama chętniej chwytała za napełniony kieliszek. Tak było i dzisiaj. Chłopaki chcieli wypić za kolejną trasę zakończoną sukcesem, a ja łatwo dałem się im na to namówić, skoro nie miałem nic innego do roboty.

Jedynym minusem tego wyjścia było to, że kiedy miałem w krwi za dużo promili, zaczynałem się nad sobą za bardzo użalać. Na co dzień tłumiłem pewne uczucia, ale po wypiciu soju jakoś przestawałem je kontrolować. Co prawda nie byłem jeszcze w stanie zataczającym się i na pewno będę pamiętał kolejnego dnia, co miało miejsce, dlatego uznałem, że prosto z baru pójdę poćwiczyć do Big Hit. Nie był to najrozsądniejszy pomysł, zważywszy na to, iż nawet spacer był teraz wyzwaniem, ale hyungowie pomogli mi się dostać do wytwórni, po czym wrócili do dormu (lub kontynuowali zabawę, z nimi nigdy nic nie wiadomo). Ja natomiast stanąłem na naszej białej sali i niepewnie spojrzałem w lustro. Niski wzrost, pyzate policzki, teraz lekko zaczerwienione od wypitego trunku, a także zmęczone oczy, które ledwo było widać. Nic godnego oglądania.

Włączyłem pierwszą lepszą piosenkę, by trochę się rozciągnąć, a po dwóch minutach przełączyłem na moje Lie. Byłem naprawdę dumny z tej piosenki. Przelałem w nią wszystkie moje najszczersze uczucia. W końcu miałem to jedno kłamstwo na swoim sumieniu, które na mnie ciążyło. Kłamstwo, które mówiło, że Jeonggukie był dla mnie tylko przyjacielem.

Starałem się tańczyć mój solowy układ, ale widziałem, jak marnie mi to idzie, przez co moja frustracja narastała, a każdy kolejny krok bliższy był potknięciu niż doskonałości. I kiedy już miałem ochotę się rozpłakać z bezsilności, na sali zjawił się nie kto inny, lecz nasz maknae. W sumie kogo można się spodziewać o tej porze? Sam się zastanawiałem, co tu robię.

Krótka rozmowa z nim niewiele mi pomogła, wzmacniając tylko przekonanie, że w ogóle się nie staram. Nadal nie wiem, jakim cudem jeszcze nie wywalono mnie z zespołu. Może to ze względu na Army, które bądź co bądź przywiązały się do swojego mochi. Wszystkie słodkie ksywki, jakie mi nadawały, były dość miłe, ale aż za bardzo pokazywały, że nie mogę się równać z przystojnymi hyungami lub nawet z moim rówieśnikiem, czy naszym najmłodszym członkiem. Czułem, że potrzebuję jakiejś pomocy, wsparcia, które mnie podniesie na duchu. A jedynym żywym duchem w pobliżu był Jeoggukie, który uparcie chciał, abym odpoczął. Wykorzystałem więc to, prosząc go, aby dołączył do mnie. Po prostu chciałem, aby wziął mnie w ramiona i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Nawet, jeśli miałby przy tym skłamać.

Chłopak przez chwilę się wahał, przenosząc spojrzenia na laptop, którego używaliśmy do puszczania muzyki. Wyglądał na rozdartego, jakby chciał mnie zignorować i po prostu oddać się temu po co tu przyszedł. I może powinien to zrobić, a ja nie miałem prawa się wtrącać, ale naprawdę się ucieszyłem, gdy westchnął i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

- Jeśli dzięki temu przestaniesz się zmuszać do ćwiczeń, to odpocznę - powiedział, cofając swoją dłoń, którą ciągle trzymał moją rękę. A ja naprawdę potrzebowałem z nim kontaktu, dlatego szybko przytuliłem się do niego, wiedząc, iż mogę takie zachowanie śmiało zrzucić na alkohol. W końcu nie byliśmy ze sobą tak blisko, kiedy znajdowaliśmy się w sytuacji sam na sam.

- Dziękuję - szepnąłem, po czym puściłem go, zajmując już miejsce na podłodze.

Patrzyłem, jak maknae siada obok mnie. Z tak bliska mogłem zobaczyć każdy najmniejszy szczegół jego przystojnej buzi. Kiedy to słodkie dziecko zdążyło nam tak urosnąć? Niestety - dla niego - oprócz zachwycania się jego urodą, nawet pomimo stanu lekkiego upojenia, mogłem zauważyć pewne oznaki, które zdradzały jego aktualny stan ducha. Wszyscy ostatnio tacy byli. Chciałem się z nim podzielić moim spostrzeżeniem.

- Co się ostatnio dzieje niedobrego, Jeonggukie? Nawet Tae jest jakiś niespokojny. Mówi, że burza wisi w powietrzu, ale nie rozumiem, o co mu chodzi - zdradziłem.

- Burza wisi w powietrzu? Zniszczył coś Yoongiemu? - spytał rozbawiony i pewnie w innej sytuacji nie zauważyłbym, że to wymuszony grymas.

- Nie wiem. Nasz Tae mówi zawsze zagadkami... - stwierdziłem, wzdychając zaraz po tym. - A potem się okazuje, że miał rację. Może jest jasnowidzem? - zacząłem się zastanawiać, pozwalając mojemu umysłowi na nieco więcej bujania w obłokach. - Chciałbyś znać przyszłość, Jeonggukie? Bo ja nie. Boję się jej. Co, jeśli nie okaże się pozytywna? A jeśli byś się dowiedział, że jutro umrzesz? Co byś zrobił, gdybyś to wiedział? - zapytałem, samemu rozważając odpowiedź.

- Zapewne nic szczególnego... - uznał, wzruszając ramionami, po czym dodał nieco ciszej: - Bo jestem tchórzem.

Przeniosłem na niego moje zmęczone spojrzenie. Nawet jeśli jego ciało dojrzało, umysł wyraźnie nadal pozostawał ten sam, sprawiając, iż my, jego hyungowie, chcieliśmy się opiekować tym bezbronnym królikiem.

- A ty, hyung? Co byś zrobił? - zapytał, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, czy chociażby go przytulić.

- Nie wiem - przyznałem, bojąc się chyba układać jakiś plan na taką ewentualność. - Może zwołałbym jak najwięcej Army, by zobaczyć je po raz ostatni. I objadłbym się wszystkim co lubię. I odwiedziłbym szybko rodziców. I pożegnał z wami - wymieniałem raczej oczywiste rzeczy. O tych, które naprawdę chciałbym zrobić, bałem się mu powiedzieć. Przecież nie umrę jutro, a nie powinienem niszczyć przyjaźni, która między nami jest.

- Objeść możesz się już dzisiaj. Na razie nie mamy nic ważnego w grafiku - zauważył młodszy, na co objąłem się ramionami, mając nadzieję, że nie usłyszy tego cichego burczenia w brzuchu.

- Nie powinienem, Jeonggukie. Sam wiesz... - zacząłem, kręcąc zaraz głową. Za łatwo przychodziło mi przytycie, a za długo pozbywanie się zbędnych kilogramów. Naprawdę nie mogłem sobie odpuszczać diety.

- Przed comebackiem sami schudniemy, hyung - pouczył mnie, pokonując tych kilka dzielących nas centymetrów, aby móc położyć swoją głowę na moim ramieniu. Nie musiałem widzieć jego buzi, po tonie głosu potrafiłem poznać, że się uśmiecha. - Na razie powinieneś jeść wszystko, na co masz ochotę.

Nie potrafiłem mu na to odpowiedzieć bez wywoływania bezsensownej kłótni, dlatego pozostawiłem tę uwagę bez odpowiedzi. Zamiast tego oparłem głowę o tę jego, ciesząc się w duchu z naszej bliskości.

- Lubię spędzać z tobą czas, Jeonggukie - szepnąłem, nie panując nad zmęczonym i pijanym językiem.

Kątem oka widziałem, jak jego dłoń podnosi się i na chwilę zastyga, po czym ląduje na jego udzie. Czy na pewno tam miała się pojawić? Chciałem wierzyć, że nie.

- Ja z tobą też, hyung - zapewnił.

Przez chwilę milczeliśmy, a ja cieszyłem się uspokajającym mnie zapachem, dzięki któremu powoli zapadałem w sen. Sam już nie wiem, czy ciche ,,proszę, zostań ze mną" usłyszał Jeonggukie z moich wizji sennych, czy ten prawdziwy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top