Rozdział 33

Witajcie! Powiedzmy sobie szczerze, że ten rozdział był tak dialgowy, że nie potrafiłam wyciągnąć z niego więcej, niż dwóch tysięcy słów. Po prostu musiałabym przedłużać i nudzić, ale mnie interesuje akcja, a nie zanudzenie was na amen. Kto potem będzie czytał to opowiadanie, hm? XD

Dobra, już nie robię z siebie debila, bo nie da się zrobić czegoś, co już zostało zrobione. Po prostu wprowadzam nowy, dość konkretny wątek, więc bądźcie cierpliwi. Jak złapię flow, to postaram się wstawić rozdział za parę dni.

Tymczasem Enjoy Polędwiczki!

~•~•~•~•~•~•~•~

|2087 słów|


- Jak Jimin się trzyma? - zapytał Aidan, gdy tylko oddaliliśmy się na tyle, żeby ani Soyeon, ani sam Jimin nie mógł nas usłyszeć.

- Dobrze. - Pominąłem chęć zapytania po co mu taka informacja, chociaż była ona naprawdę silna. - Było ciężko, ale mimo wszystko boi się ciebie.

- To dobrze - stwierdził, patrząc gdzieś w dal przed siebie. - Pamiętasz, jak mówiłem ci o Yoongim i jego upodobaniach? - Spojrzałem na niego, marszcząc czoło. Uznałem tę informację za niepotrzebną, bo nieprawdziwą, więc nawet nie starałem się o tym pamiętać. - Nie kłamałem, żeby jakoś sobie pomóc.

- Jak to nie kłamałeś?

Chłopak przeczesał włosy z westchnieniem w dość teatralny sposób. Chyba próbował zrobić przejętą minę. Wyglądał dość dziwnie, gdy na jego ustach nie gościł cwaniacki uśmiech, a lekkie poirytowanie zmieszane z jakąś tam jedną setną smutku.

- Gdyby Yoongi nie odsunął się od ciebie, gdy to wszystko się zaczęło, teraz byłbyś na bieżąco z informacjami - zaczął - ale nie jesteś, więc muszę ci to powiedzieć.

- Co powiedzieć? - Ponagliłem go, ponieważ niewielka niepewność stawała się coraz większa. Yoongi naprawdę mógł być w niebezpieczeństwie.

- Uczniowie domyślili się, że to dręczyciele zaginęli, więc ci obecni nie afiszują się tak z tym, co robią. Nie zmienia to jednak faktu, że homofobia i brak akceptacji inności wzięła górę. - Na jego ustach pojawił się drgający półuśmiech, jakby wcale nie chciał się uśmiechać, ale było to silniejsze od niego. - Yoongi nie mówi nikomu o tym, jak jest traktowany przez kolegów z drużyny i starannie to ukrywa przed Namjoonem i tobą. 

Zatrzymałem się na środku korytarza. Co z tego, że wokół było wielu uczniów. Z zaciśniętymi pięściami starałem się zatrzymać negatywne emocje. 

Bro, opanuj się, bo Wariatka zaraz przyjdzie.

- Skąd to wiesz? - zapytałem, kiedy tym razem z nieskrywanym uśmiechem podszedł do mnie.

- Należę do klubu siatkarskiego. Wieści między sportowcami tej szkoły szybko się roznoszą. - Wzruszył ramionami. - Ale nie denerwuj się tak. Ochronisz go tylko jeśli przypomnisz sobie o jego istnieniu, bo Soyeon ciągle narzeka na to, że zarówno ona, jak i Yoongi zostali porzuceni przez pewnych popapranych braci.

Ja wiem co się święci, dlatego uspokój się teraz, a Wariatkę zawołamy kiedy trzeba, co?

•••

Niespecjalnie obchodziło mnie to, że Yoongi siedział z dala ode mnie, ponieważ nauczycielka tego chciała. Usiadłem razem z chłopakiem w jednej ławce. Jednym spojrzeniem powstrzymałem dziewczynę, na którą Min był skazany.

- Cześć, przyjacielu - przywitałem się z nim.

- No hej - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, przechylając głową na bok. Siedział w dość wykrzywionej, acz wygodnej pozycji. Skrzyżowane ręce opierał na ławce, zaś na nich opierał brodę, pozwalając, aby różowe włosy spadały mu na oczy. - Rozmawiałeś z Soyeon, co?

- Raczej z Aidanem. - Odkaszlnąłem, w momencie, gdy chciałem powiedzieć o tym, o czym się dowiedziałem. - Przypomniał mi, że ma przyjaciela.

- Dziwne, że akurat on. - Westchnął, odwracając głowę tak, by móc patrzeć na tablicę przed sobą. - No nic. Jak tam?

- Dobrze? - odpowiedziałem pytaniem, prowokując chłopaka do spojrzenia na mnie. - Nie wiem, Yoongi. Ostatnio rozmawiałam z Jiminem na temat tego, że mnie trochę olewasz, ale właściwie olewamy się wzajemnie tak samo.

- Chyba masz rację - mruknął. Gdzie podział się ten uśmiech sprzed kilku chwil. - Czasem miałem tak, że bardzo chciałem się odezwać, ale widziałem, że miałeś swoje zajęcia, więc rezygnowałem i żyłem sobie dalej.

Zamrugałem kilkakrotnie, nie mogąc uwierzyć, że własnie tak działało jego rozumowanie. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, żeby sprawdzić ile czasu pozostało do rozpoczęcia lekcji. Dwie minuty. Najlepszym pomysłem było opuszczenie klasy i wyjaśnienie sobie wszystkiego w cichym zakątku.

Może i jego zaliczysz.

Ostatnio miałeś rację, ale to nie oznacza, że dziś też musisz, idioto.

Wcześniej błagałeś, a teraz mnie wyzywasz. Czuję się zaszczuty przez ciebie.

- Spakuj swoje rzeczy i chodź - powiedziałem cicho.

- Ale gdzie i po co? - zapytał dziwnie ożywiony.

- W krzaki za boiskiem, żeby wiesz. - Uniosłem sugestywnie brwi mimo woli. Nie to chciałem powiedzieć.

Dlaczego mogę tylko na tak krótko?

Zignorowałem to pomimo budzącego się lęku. Uśmiech Yoongiego jakoś poprawił mi humor, ale to nadal było przerażające. Co jeśli w przyszłości Drugi znów przejmie kontrolę? 

Oj nie marudź. Uniknąłem tylko nudnej odpowiedzi pod tytułem "żeby porozmawiać". 

- Namjoon będzie zazdrosny - powiedział cicho z uśmiechem. - Ale widziałem zadrapania na twoich plecach, więc podejrzewam, że jesteś w to dobry.

- Dziwnie to słyszeć, ale no. - Odchrząknąłem, poprawiając szelki plecaka. - Ale w sumie za boiskiem będzie spoko, jeśli chodzi o wagarowanie.

- Okej, to chodź nim zadzwoni dzwonek, bo później może być ciężko.

•••

Nie wiedziałem jak reagować na to, co Yoongi miał mi do powiedzenia. Siedziałem naprzeciw niego i słuchałem uważnie, wyłapując i zapamiętując każde nazwisko osoby, która go w jakiś sposób krzywdziła. Obawiałem się, że kamienna mina nie pomaga mu w ciągnięciu swojej opowieści, ale nie mogłem inaczej. Czułem się wyprany z potrzebnych mi emocji. Jedyne co we mnie szalało to gniew i paradoksalnie lęk przed nim. Furia tylko czekała na okazję, żeby znów się uzewnętrznić, a jeśli przejmie nade mną taką kontrolę, że nie będę miał udziału w niczym, co zrobi moje ciało?

- Codziennie znajduję w szafce na buty liściki z wyzwiskami. Coraz trudniej uchować je przed Namjoonem. Boję się, że zostanie w to zamieszany, a naprawdę tego nie chcę - wyznał po tym, jak wyznał swoją tajemnicę. - Trudno mi było powiedzieć prawdę o Yoonji, a takie coś... 

- Ja skończyłem źle, kiedy zamieszałem się w sprawy Jimina - odezwałem się po chwili namysłu wypełnionej napięciem - ale koniec końców nawiązałem z nim więź, a teraz sypiamy razem. Nie myślisz o tym, że poczułby się o niebo lepiej, gdyby wiedział? 

- Nie mam pojęcia. - Załamał ręce i przygarbił się nieco, wbijając wzrok pod stopy. - To głupie, bo nie jestem w stanie sobie poradzić ze zwykłymi popychankami, czy idiotycznymi wyzwiskami. Nie chcę go martwić... Jeszcze ostatnio on znalazł jakąś kartkę, przez którą jego wyraz twarzy kompletnie się zmienił.

- Co tam było napisane? - dopytałem zaciekawiony.

- Nie wiem. Kiedy wyciągnąłem tę kartkę z jego portfela, kiedy byłem u niego, była pusta, a przecież nie nosi ot tak fioletowej karteczki, co nie?

Rozchyliłem usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłem nawet zrobić zwykłego wdechu. Kartka napisana sympatycznym atramentem!? Błagam, nie chcę, żeby Namjoon przeżywał to wszystko, co ja. Widziałem przed oczami każdy możliwy czarny scenariusz. Aidan nie mógł go zwerbować! Wszystko zrobiłbym sam, nawet kosztem swojego życia. 

- Masz rację. - Nie mogłem ukryć drżenia głosu. - Ciekawe od kogo ją dostał.

- Boję się, że chce mnie zostawić...

Przez kolejną chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć na tę nagłą zmianę tematu. W głowie ciągle miałem Namjoona. Nie mogłem wymyślić dlaczego go zwerbował. Przecież tylko Aidan mógł napisać mu tego typu kartkę.

- Nie zostawi cię - odpowiedziałem z trudem. - Idziemy gdzieś? Nie chcę siedzieć na lekcjach.

- Jeśli policja zobaczy nas o tej godzinie w mundurkach szkolnych na ulicy, zostaniemy odwiezieni z powrotem.

- Nie zobaczy nas - rzuciłem automatycznie. - Choćbyśmy mieli iść kanałami. - Przerwałem na chwilę, gdy zdałem sobie sprawę, że obiecałem Jiminowi, że do niego przyjdę. - Tylko muszę wziąć ze sobą Jimina.

- Soyeon się dowie. - Spojrzał na mnie błagalnie. - Nie chcę żeby dowiedziała się od razu, bo nim przekroczę bramę, zdąży mnie zatrzymać ze trzy razy.

- To zabierzemy ją ze sobą.

- A Aidan? Pewnie pójdzie z nią. Poza tym musiałaby przekonać jakoś dyrektora.

- Jeśli Aidan pójdzie z nami, podejrzewam, że dyrektor się zgodzi - powiedziałem, mając na myśli jego powiązanie z nauczycielem Seo. - Ale w takim razie Namjoon też się dowie.

- I pójdziemy całą bandą? Niby gdzie?

- Plaża? Niedaleko portu jachtowego.

Och, Bro. Naprawdę chcesz ich tam wziąć? Jeszcze będziesz miał jakiś atak halucynacji i nerwy ci puszczą.

Nie musisz się o mnie martwić. Spokojnie.

Ja to się bardziej martwię o siebie.

- No dobra. - Westchnął. - Ale chyba nie chcesz wracać do szkoły, co nie? 

- Jeśli nauczycielka chemii nas zobaczy, może zrobić się gorąco. - Sprawdziłem na telefonie która godzina. - Za chwilę będzie dzwonek. Zadzwonię do Jimina.

- Okej... Ja wolałabym nie dzwonić do Soyeon. - Spojrzał w bok, robiąc przy tym niewinną minę.

Kiedy tak na niego patrzyłem, to zastanawiałem się, jakim cudem nie zauważyłem, że on jest gejem. Był tak delikatny i kruchy, że gdym go tylko dotknął, rozpadłby mi się w rękach. W pewien sposób byłem nim oczarowany, bo był prawie taki sam, jak Jimin.

Ty, bo zaraz go wyruchasz.

Moje myśli rozproszył dzwonek na przerwę. Wyciągnąłem z westchnieniem telefon i wybrałem numer Jimina. Nie czekałem długo na to, aż odbierze.

- Halo? Gdzie jesteś? - zapytał cicho.

- Za boiskiem. Powiedz Soyeon, żeby załatwiła nam legalne wagary. - Rzuciłem okiem Na Yoongiego, który grzebał patykiem w ziemi. - Jestem z Yoongim.

- Przecież ona się nie zgodzi. No bo Jungkook chcę pójść na wagary i żebyś to załatwiła. - Wyraźnie zwrócił się do dziewczyny. - Soyeon się nie zgadza.

- Powiedz jej, że Yoongi ma problemy z Namjoonem. Aidan będzie wiedział.

Miałem szczerą nadzieję, że Jimin mnie zrozumie.

- Yoongi ma problemy z Namjoonem i chciał to załatwić. - Nastąpiła chwila ciszy przerywana szumem rozmów. - Nie wiem, czy możesz iść z nami. Jungkookie, przyszedł Aidan.

- Daj mi Aidana - niemal nakazałem. Znowu musiałem odczekać chwilę.

- Halo - odezwał się chłopak o amerykańskim akcencie.

- Yoongi ma problemy z Namjoonem, zresztą wiem dlaczego.

- Czyżby? - zapytał zaciekawiony.

- Kolorowa karteczka ze znikającym atramentem - wycedziłem. Znów poczułem złość, choć naprawdę nie wiedziałem z jakiego dokładnie powodu.

Podejrzewam, że chodzi tutaj o Wariatkę. Chciała mieć monopol na zabijanie u boku Aidana.

- Ach, no tak. - Westchnął. - A o czym dokładnie chciałeś porozmawiać?

- Załatw z nauczycielem Seo legalne wagary dla nas. Możesz iść z nami, ale potrzebny mi Namjoon.

Czułem się jak na spotkaniu biznesowym. Wewnątrz mnie tliła się złość, ale otaczała ją czarna pustka, której nie potrafiłem wypełnić w obecnej sytuacji niczym. Współczucie rozpływało się pod naporem ciemności.

- Wagary z przewodniczącą szkoły... Może być ciekawie, ale gdzie chcesz pójść? - Ciekawość w jego głosie była porażająca.

- Na plażę obok... Portu jachtowego. - Powiedzenie tego było zadziwiająco trudne, szczególnie, że wiedziałem z kim rozmawiałem.

- Och, tyle wspomnień. No dobrze. Więc potrójna randka? - Zaśmiał się teatralnie. - Nie ma problemu. Moja kochana noona to załatwi. Tylko wiesz, nie ma nic za darmo.

- Zrobię co zechcesz - powiedziałem na odczepkę. - Po prostu załatw to, okej?

- Spoko. Będziemy przy bramie za chwilę. Idźcie tam.

- Nie ma sprawy... A i jeszcze jedno - powiedziałem szybko, kiedy wiedziałem, że rozmowa została zakończona.

- Tak? - odparł zaciekawiony.

- Nie zbliżaj się do Jimina, dobrze?

- Nie ma problemu. Ta cnotka jest twoja. - Znów się zaśmiał, lecz tym razem na poważnie. Aż przeszył mnie dreszcz niepokoju. Znałem ten śmiech, jednak mogłem go przypisać tylko do jednej sytuacji. - Oddaję telefon.

- Jungkookie, co się dzieje? - I ponownie usłyszałem głos Jimina.

- Aidan wszystko załatwi. Idź po prostu za nim, skarbie.

- Ech, no dobra. - Odkaszlnął. - Do zobaczenia.

- Pa. - Rozłączyłem się. - I załatwione.

- Wszyscy muszą wiedzieć, że mam problemy z Namjoonem? - zapytał nagle Yoongi. Całkowicie zapomniałem o jego obecności tutaj.

- Przepraszam, Yoonie. Chciałem tylko zmusić Aidana do tego, żeby przekonał Soyeon - skłamałem. - Powiedział, że mamy iść do bramy. Musimy tylko przebrać buty, bo przecież nie będziemy chodzić w zmiennych, co nie?

- No tak... A o co chodziło ze znikającym atramentem?

Spojrzałem uważnie na chłopaka, zastanawiając się co odpowiedzieć. Poczułem się tak, jakby ktoś uderzył mnie niezbyt mocno w żołądek, bo zdałem sobie sprawę, że niewiele brakowało, a powiedziałbym coś, czego Yoongi nie powinien wiedzieć.

- Możliwe, że ktoś napisał mu pogróżkę takim atramentem - palnąłem. Kto nosi tego typu kartki w portfelu? Przymknąłem oczy, w oczekiwaniu na to, co mogłem usłyszeć od chłopaka.

- Wiedziałem - powiedział przybity.

- Ale nie martw się. Rozwiążemy to dziś na potrójnej randce.

- W końcu zobaczę cię z Jiminem. - Posłał mi wymuszony uśmiech. Naprawdę próbował się cieszyć, choć nie potrafił.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top