Rozdział 17

|3115 słów|

Możliwość bycia blisko Jungkooka całkowicie mnie uskrzydlała. Nie potrzebowałem niczego więcej do szczęścia, chociaż często tylko tak mi się wydawało. Pozwolił mi być swoją koalą, co poniekąd mógł uznać za żart. Dla mnie to było przyzwolenie, a sytuacja z rozpinaniem koszuli ciągle śniła mi się po nocach z całkiem innym finałem, niż w ogóle nastąpił.

Czym był dla mnie wyjazd do Daegu? Bardziej kulą u nogi, niż wolnością. Może i Jungkook chciał spać ze mną w jednym pokoju, ale co jeśli zacznie lunatykować w ten konkretny sposób? Z tego co wiem, to uczniowie nie mogą zamykać się na noc w pokojach. Nawet jeżeli od ostatniego razu Jungkook jedynie wychodził z łóżka, żeby się przejść po pokoju, by z moją pomocą wrócić do niego, i to jeszcze w jakichś anomaliach, przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego z bólem serca będę musiał zrezygnować ze wspólnego pokoju. Może z pomocą Yoongiego jakoś tego uniknę, a w duchu będę modlił się, żeby nie chodził we śnie.

- Do widzenia - powiedziałem do szofera, kiedy wychodziliśmy.

- Miłej podróży - zwrócił się do nas. Jungkook jednak nie odezwał się. Zwyczajnie wyszedł z samochodu i zamknął za sobą drzwi.

Szliśmy ramię w ramię prosto na szkolny parking, gdzie miał czekać na nas autokar. W zasadzie nie jechało zbyt wiele osób spoza okręgu koszykarzy. Jedynie kilka osób poza mną, czy samym Jungkookiem, nie należało do drużyny. Były to dziewczyny zawodników.

Spojrzałem z ukosa na Jungkooka, który szedł z nietęgą miną. Zmartwiłem się tym.

- Co z tobą? - zapytałem, kiedy przylgnąłem do ramienia młodszego chłopaka.

- Nic.

- Jak to nic? Przecież widzę, że coś jest nie tak...

- Nic się nie dzieje. Nie wyspałem się tylko. - Westchnął bardziej teatralnie, niż mógłby się tego spodziewać.

- Uważam, że spałeś bardzo dobrze. W końcu kleiłeś się do mnie całą noc.

- No bo byłeś taki ciepły... Poza tym ty możesz być moją koalą, a ja twoją już nie? - Spojrzał na mnie w końcu z łobuzerskim uśmiechem. Właśnie takiego go lubiłem.

- Mnie to w ogóle nie przeszkadza. Przynajmniej milej mi się spało. - Wzruszyłem ramionami. - Już wolę, kiedy mnie tulisz, niż gdy śpisz możliwie najbardziej oddalony.

- Mam to traktować jako jakieś przyzwolenie? - Uniósł brew w dość sugestywny sposób, co spowodowało skurcz w żołądku. Chyba nie miał tego na myśli, prawda?

- Przecież powiedziałem, że mogę być dla ciebie kim tylko zechcesz - odparłem niezbyt pewnie.

Odebrał to dość dziwnie, ponieważ przymrużył powieki, po czym się ode mnie odsunął. O czym mógł pomyśleć? Błagam, żeby nie doszedł do jednoznacznego wniosku. Nie chciałbym, żeby to wszystko tak łatwo się skończyło... Nim zdążyłem jakoś zareagować usłyszałem czyjś radosny krzyk.

- Jungkook! Jimin hyung! - wołał Yoongi. - No w końcu! Tylko na was czekaliśmy!

- O cholera - mruknąłem, spoglądając ukradkiem na Jungkooka. Poczułem się naprawdę niezręcznie. Czasem bywają słowa, których nie powinienem był wypowiadać bez uprzedniego przemyślenia ich.

Pospiesznym krokiem dotarliśmy do Yoongiego, który ściskał z przyjaznym uśmiechem ramiączko swojej torby sportowej. Kiedy do niego dołączyliśmy, zauważyłem, że w oddali stało jeszcze kilkunastu innych zawodników w sportowych dresach w barwach szkoły. Mieszanka błękitnego i pastelowej zieleni zawsze mi się podobała. Szkoda, że szkoła nie mogła zostać pomalowana na te kolory.

Zaraz po sprawdzeniu list wsiedliśmy do srebrnego autokaru. Zająłem miejsce w trzecim rzędzie zaraz obok okna. Lubiłem obserwować widoki podczas podróży, szczególnie, że te w drodze do Daegu były niebywale piękne. Jungkook nie wyglądał na zadowolonego, ale zajął miejsce obok mnie. Być może chciał usiąść gdzieś z tyłu. Nie miałem najmniejszego pojęcia. Za nami usiadł Yoongi.

- Ach, dwa miejsca dla mnie i mojej torby - jęknął, rozciągając się. - Może się wyśpię, bo dziś musiałem wstać piętnaście minut wcześniej niż zwykle.

- To faktycznie sporo czasu - wybełkotał Jungkook pod nosem. Ewidentnie coś go gryzło. Jednak tym razem nie mogłem, a nawet nie chciałem wtykać nosa w jego myśli. Być może sam mi powie, kiedy się zdecyduje.

- Weź nie marudź, Jungkook - powiedział Yoongi, który wcisnął głowę między nasze siedzenia. - Mam nadzieję, że Soyeon będzie zadowolona z waszego artykułu.

- Też mam taką nadzieję. Szczerze nie chciałbym dostać opieprzu za nierzetelne sprawozdanie. - Westchnąłem, drapiąc się po policzku. - O, chyba masz gościa - zauważyłem. Za chłopakiem stał Namjoon, który jak zwykle był cichy.

Sprawiał wrażenie naprawdę spokojnego człowieka, ale już nie raz byłem z nim na wyjeździe w ubiegłym roku. W ataku, kiedy miał piłkę w dłoni, nie miał sobie równych. Jego niezdarność ani trochę nie przekładała się na styl gry. W dodatku z tego co pamiętam całkiem nieźle się uczył. Chłopak idealny. Ale... Nawet ci idealni potrafią być do szpiku złymi ludźmi. Sam przekonałem się na własnej skórze. Nie chciałbym, żeby Yoongi przeżył to samo, co ja. Zresztą Soyeon na sto procent nie odpuściłaby temu, kto skrzywdziłby jej malutkiego braciszka.

- Mogę się dosiąść? - zapytał Namjoon.

Yoongi momentalnie spojrzał na mnie tak, jakby potrzebował mojej zgody. Być może spojrzałby na Jungkooka, ale ten z kolei wolał przyglądać się swoim dłoniom, jakby miały objawić mu jakąś prawdę. Skinąłem więc głową w geście przyzwolenia, na co Yoongi zareagował dość osobliwie. Przymknął powieki i wziął głęboki wdech, żeby po chwili przybrać jeden ze swoich nie do końca szczerych uśmiechów i odwrócić się do niego.

- No pewnie. Torba poleży sobie na półce - odparł delikatnie drżącym głosem. Nie dziwiłem mu się. To naprawdę stresująca sytuacja. Sam nie chciałbym się w takiej znaleźć... W zasadzie ostatnimi czasy ciągle się stresowałem... Teraz reagowałem jedynie na nadmierną bliskość Jungkooka, bo wszystko inne przy nim traciło blask.

Później nie przyglądałem się już parce za nami. Skupiłem się na Jungkooku. Jego mina przyprawiała mnie o fizyczny ból serca, ponieważ wiedziałem, że coś leży mu na sercu. Postanowiłem przysunąć się do niego i objąć jego ramię. Granie koali naprawdę mi się podobało. Chłopak bez słowa oparł głowę na mojej i odetchnął z ulgą. Czasem naprawdę chciałbym móc czytać w myślach, aby rozwiązać każdy jego problem.

•••

Zastanawiałem się, czy siedzenie na trybunach z Jungkookiem miało sens, bo zamiast obserwować zawodników, skupiałem się na jego samopoczuciu. Wyraźnie coś go ugryzło, co zaczęło mi już ciążyć. Nie chciał rozmawiać. Każda jego odpowiedź była zdawkowa, o ile w ogóle odpowiedział.

Mimo wszystko starałem się słuchać chociaż komentatora, który dawał z siebie wszystko. Niczego nie pisałem. Próbowałem zapamiętać co trzeba było, żeby później to spisać. Nie mogłem jedynie umieścić w mojej głowie chwili, kiedy siądę do zeszytu i spiszę relację. Nadal nie wiedziałem z kim będę dzielił pokój. Na pewno nie chciałem spać z Jungkookiem, chociaż na samą myśl bolało mnie serce. Musiałem porozmawiać z Yoongim. Może on coś wymyśli.

•••

- Cudem nam się udało! - krzyczał Yoongi. - Ja tam umierałem na boisku, a wszedłem jako rezerwowy. Nie wiem jak sobie poradzimy na wyższych stopniach, skoro tutaj były takie szychy koszykówki licealnej.

- Wiesz, myślę, że będziecie musieli ciężej trenować - powiedziałem. -W każdym razie postaram się porozmawiać z mamą, żeby kolejny etap, który zresztą jest za miesiąc, był dofinansowany. Przypomnij mi gdzie to ma się odbyć. - Nachyliłem się w jego stronę, poprawiając okulary. Chciałem dobrze usłyszeć, bo wcześniej mi umknęło.

- Incheon - rzucił jak dotąd nieobecny Jungkook.

- To po drugiej stronie kraju - zauważył Yoongi. - Chyba dojechaliśmy.

Odwróciłem się od chłopaka, żeby wyjrzeć przez okno. Faktycznie stanęliśmy przed hotelem. Przez przednie drzwi zdążył wyjść trener koszykówki imieniem Jiwook, a obok niego stanęła jego piękna żona Yoojeong. Obaj jako opiekunowie wycieczek byli dobrymi ludźmi. Nie zaciskali pasa, dopóki ktoś nie wrócił pijany, a tak to każdy mógł w zasadzie robić co chciał.

- Okej, w takim razie kto z kim w pokoju? - zapytałem, spoglądając ukradkiem na Jungkooka.

- No ja chciałem - zaczął szeptać różowowłosy - żeby Jungkook zamieszkał z Namjoonem z wiadomych przyczyn.

- W sumie mógłbyś, Jungkookie - zwróciłem się do niego, co ten przyjął z kamienną miną.

- Ja z Namjoonem, ty z Yoongim - mruknął Jungkook po chwili, nawet na mnie nie patrząc. Zabolało mnie to, a gdy chciałem jakoś zaprzeczyć; powiedzieć mu, że zmieniam zdanie, poczułem gulę w gardle, która skutecznie odebrała mi możliwość mówienia, toteż tylko patrzyłem jak wstaje z siedzenia i wychodzi z autobusu, a Namjoon o dziwo za nim.

Dopiero gdy zniknął z mojego pola widzenia, zaraz po tym, jak porozmawiał z trenerem koszykówki, odetchnąłem. Nie potrafiłem wyobrazić sobie chwil spędzonych bez niego. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do jego ciągłej obecności, że już teraz odczuwałem skutki uboczne jego nieobecności.

- Nie krzyw tak mordki, bo zostaną zmarszczki - skomentował Yoongi. - Chodźmy lepiej zameldować się do trenera po klucz i chodźmy do siebie.

Skinąłem głową na potwierdzenie i bez słowa zabrałem plecak z półki na górze, choć nie powiem, było mi ciężko ze względu na wysokość. Ale dałem radę! Nawet odrzuciłem pomoc Yoongiego. Po prostu stanąłem na siedzeniu.

Po odhaczeniu pogadanki z trenerem na temat bezpieczeństwa, skierowaliśmy się do trzypiętrowego budynku. Może nie był to hotel z jacuzzi i ekskluzywnym barem, ale mnie się podobał. Szczególnie podobało mi się to, że pomimo kształtu zwykłego prostopadłościanu, jakim charakteryzuje się współczesny minimalizm, okna nie były jedynie wyciętymi kwadracikami w ścianie, tylko wyglądały niczym w dziewiętnastowiecznym zamku. Po pierwsze mahoniowe okiennice zdobione w czerwone kwiaty, których z daleka nie mogłem rozpoznać, zapierały dech w piersiach. Do tego dochodziły ornamenty na niezbyt dużych, ale jednak dość okazałych gzymsach. Dodatkowo cały budynek był utrzymywany w pastelowej czerwieni, co dla mnie było całkowicie idealne. Cieszyłem się, że tę noc spędzę właśnie tutaj.

Chciałbym móc podziwiać znacznie dłużej, lecz zniecierpliwiony Yoongi kręcił już kółeczkiem z kluczem na palcu, a to dość konkretnie mnie rozpraszało. Nim chwycił mnie pod ramię, zdążyłem dostrzec dwie wieżyczki przy przeciwległych krawędziach dachu. Pociągnął mnie bez żadnego uzasadnienia w stronę drzwi, a ja jedyne co byłem w stanie zrobić, to zarzucić w locie swoją torbę na ramię.

Kiedy dotarliśmy do naszego pokoju numer siedemnaście na pierwszym piętrze, rzuciłem swoimi rzeczami na łóżko pod oknem, aby Yoongi przypadkiem nie pomyślał o zajęciu mi go.

- Starsi chcą zbyt wiele od życia - mruknął różowowłosy, zasiadając na łóżku ustawionym tuż obok ściany.

- Nie marudź. - Posłałem mu uśmiech, kiedy go mijałem. Musiałem się już wykąpać, dlatego zacząłem szperać w swoich rzeczach.

- Zastanawia mnie jedna rzecz - zagadnął.

- Słucham cię Yoongi. - Odwróciłem się do chłopaka znad torby.

- Jak to się stało, że jesteś tak blisko Jungkooka? - zapytał, a gdy chciałem jakoś odpowiedzieć, ten kontynuował swoją wypowiedź. - Do niedawna nawet nie chciał na ciebie patrzeć, a teraz jesteś niczym rzep, za to on w ogóle nie reaguje. Ja wiem o twoich uczuciach do niego, bo niejednokrotnie słuchałem, jak rozmawiałeś z Soyeon, ale moim zdaniem to coś więcej, niż mi się zdaje.

- Coś więcej? Skąd ten pomysł? - prychnąłem, energicznie potrząsając głową. - Między nami niczego nie ma i nie będzie - powiedziałem na jednym tchu, zaglądając prawdzie prosto w oczy. Moje własne słowa przyprawiły mnie o nieprzyjemne dreszcze, ponieważ one mogły być, a nawet były prawdziwe. Aż zabolało mnie gardło, gdy przełykałem ślinę.

- Na moje oko za bardzo panikujesz, ale nie będę wściubiać nosa, gdzie to niepotrzebne. W razie czego Jungkook mi powie. - Wzruszył ramionami, przechylając głowę na bok. - A teraz przedstawię ci mój plan.

- Jaki znowu plan? - Wyprostowałem się. Odsunąłem swoją torbę bardziej na środek łóżka i usiadłem na jego brzegu.

- Zawołam tu Jungkooka i zagramy w grę - zaakcentował ostatnie słowo niczym magik. Zacząłem się obawiać tego całego planu, ale wolałem posłuchać, żeby nie wiercił mi dziury w brzuchu.

- Jaką znowu grę? - zapytałem niezbyt przekonany.

- No wiesz, prowadzę swoje małe śledztwo... A zresztą co będę owijał w bawełnę. Chcę wiedzieć, czy jego przyzwolenie na twoją bliskość nie bierze się z uczuć. Zagramy w grę na pytania i zadania.

- Co?

Nie mogłem uwierzyć w to, co powiedział. Z jednej strony bałem się jak diabli, z drugiej chciałem tego tak mocno, że nie mogłem zatrzymać uśmiechu, a z trzeciej co Jungkook sobie o mnie pomyśli? Nie potrafię pojąć tego całym swoim umysłem. Po prostu to dla mnie za dużo. Miałem wrażenie, że mój mózg eksplodował. Poza tym wszystkim to Yoongi miał nie wściubiać nosa, gdzie to nie było potrzebne.

- To co usłyszałeś. Jestem niesamowicie mocno tego ciekaw, bo ostatnio dziwnie reaguje, a tylko przy tobie nie krzywi twarzy w zamyśleniu.

- Ale ja nie wiem, czy chcę, aby mnie całował... - Próbowałem oponować dzięki resztkom rozsądku, który powoli tonął w bagnie pragnień.

- No pewnie, że chcesz. Zadzwonię do niego za jakąś godzinę. Niech sobie porozmawia z Namjoonem. Już dostał ode mnie instrukcje w wiadomości - powiedział pewien siebie.

- Jakie instrukcje?

- On już tam wie. - Uniósł brew, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie, które można było zinterpretować na tak wiele sposobów.

- No dobrze. - Westchnąłem. Nie miałem innego wyjścia... Albo inaczej. Nie chciałem mieć innego wyjścia. Teraz wystarczyło zaczekać na rozwój akcji.

•••

Zawsze wiedziałem, że czekanie bywa męczące i straszliwie nudne, ale nie spodziewałem się, że można wziąć kąpiel, nałożyć na twarz wszelkie odżywki i przebrać się do snu w ciągu dziesięciu minut. Do momentu, aż Yoongi zadzwonił do Jungkooka musiało minąć jeszcze czterdzieści pięć minut, a tak się złożyło, że to było najdłuższe czterdzieści pięć minut mojego życia.

Próbowałem wymyślić scenariusze, które mogły się wydarzyć. Kiedy miał przyjść czas na pocałunek, w mojej głowie pojawiło się kilkadziesiąt rozwiązań tej sytuacji. Za każdym razem siadałem na jego udach, kładłem dłonie na jego policzkach i wykonywałem ten pierwszy ruch przez wzgląd na to, że sam Jungkook powinien być niebywale zaskoczony tym zadaniem, którego nie będzie mógł ominąć. Czułem radość i jednocześnie strach, a to wszystko tworzyło mieszankę wybuchową z podnieceniem.

- No halo. - Rozproszył mnie Yoongi. - Chodź tu do nas. Zagramy sobie w grę... Nie mam laptopa. Chodzi o taką słowną... Nie daj się prosić, matole. No chodź. Przecież cię nie zgwałcę. - Po tych słowach jeszcze mruknął i wcisnął czerwoną słuchawkę. Następnie spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - Idzie do nas, więc nie spinaj się tak, bo uzna, że przyszykowaliśmy na niego zasadzkę.

- Wcale się nie spinam - prychnąłem, jednak gdy spojrzałem na swoje ręce, które kurczowo zaciskały się na kolanach, westchnąłem i wyprostowałem nogi. - Siadamy na podłodze?

- Tak, będzie wygodniej. Te hotelowe łóżka są za małe na trzy osoby. - Wygramolił się ze swojej pościeli i zajął miejsce na środku pokoju, opierając się o ramę posłania. - Stresujesz się?

- Troszeczkę... Wiedziałem, że jesteś podstępną kreaturą, ale nie spodziewałem się, że aż tak.

- W końcu tkwi we mnie coś z kobiety, co nie? - Zaśmiał się.

- We mnie też, ale ja za to nie urządzam sobie przebieranek każdego dnia po szkole. - Pokazałem mu język.

- Ja nie podkochuję się w swojej siostrze. Szach mat.

- Dobra, skończ to, bo zaraz wejdzie Jungkook. - Podrapałem się po karku zażenowany.

Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi, które napięło moje mięśnie do granic możliwości. Kiedy drzwi otworzyły się bez żadnego pozwolenia, zobaczyłem Jungkooka, a zaraz za nim stał Namjoon.

- Wziąłem swojego towarzysza - powiedział Jungkook całkiem normalnym tonem. Wyglądało na to, że ślad po jego wcześniejszym humorze gdzieś zaginął.

Spojrzałem na Yoongiego, bo ten jakoś dziwnie się nie odzywał. Myślałem, że to ja się spiąłem, ale on chyba zamienił się w skałę. Widocznie nie spodziewał się swojego obiektu westchnień bardziej niż ja.

- Oczywiście jeśli nie chcecie mojej obecności tutaj, mogę wrócić do siebie - odezwał się dość zdystansowany Kim.

- Nie! Zostań - wypalił Yoongi, wracając tym samym do żywych.

- Możesz zagrać z nami - zaproponowałem.

- Gramy w pytania i zadania. - Dołożył się różowowłosy. - W sumie macie do wyboru zadanie albo pytanie, gdy padnie na któregokolwiek z was. Oczywiście ja też biorę udział. Użyjemy do tego butelki - mówił na jednym tchu. - Ten kto kręci zadaje pytanie lub wymyśla zadanie, a później to on kręci.

- Czyli zwykła butelka? - zapytał Jungkook, siadając obok mnie. Poczułem nieodpartą chęć przytulenia się do niego, ale wiedziałem, że nie mogłem tego zrobić przy Namjoonie, dlatego też jedynie przybliżyłem się do niego, by móc zetknąć się swoim ramieniem z tym jego. To powinno mi wystarczyć chociaż na chwilkę.

- W zasadzie tak. - Yoongi skinął głową. - Usiądź tutaj. - Poklepał zbyt energicznie miejsce na podłodze tuż obok siebie, patrząc na wyższego chłopaka z dołu.

- Nie ma problemu. - Usiadł. - Kto zaczyna i gdzie butelka?

- Tutaj. - Różowowłosy wyciągnął wspomniany już przedmiot zza pleców. Nawet nie wiedziałem skąd on się tam wziął. Wolałem jednak skupiać się na Jungkooku, niż na rzeczach, które pojawiały się znikąd. - I ja zacznę. - Zakręcił butelką, wodząc za nią wzrokiem. Dosłownie wciągnął powietrze z sykiem, kiedy korek zatrzymał się na niewłaściwej osobie.

- Zadanie - powiedział Namjoon z uśmiechem. Ciekawe czego oczekiwał.

- No nie wiem... Może zrób dziesięć pompek..? - zapytał dość nieśmiało. - Nie? To może przysiady?

- Cała nasza czwórka wie po co nas tu ściągnąłeś - odezwał się nagle Jungkook. - Zamiast kręcić nosem, dałbyś coś konkretnego.

Ze zdziwieniem przeniosłem wzrok na bruneta, bo wyczułem w jego głosie fałszywą nutkę kpiny. Kiedy się do niego zbliżyłem, poczułem ten sam zapach, co wtedy, gdy siedzieliśmy na parapecie. Bez wątpienia to palił, a wtedy stawał się ponadprzeciętnie szczery. Nie wiedziałem, czy mam się bać, skoro miał takie bojowe nastawienie, czy cieszyć. Mimo wszystko nie poczułem oczekiwanej ulgi, tylko jeszcze bardziej się spiąłem. Co jeśli on wiedział o mnie?

- Zamknij się, Jeon - mruknął Yoongi, patrząc na niego spode łba. - Chciałem stopniowo wykonać swój plan, a ty wszystko zniszczyłeś.

- Nim zacznie się kłótnia - wtrącił najwyższy z nas wszystkich - chciałem tylko powiedzieć, że przepraszam za swoje zachowanie wtedy w szatni. Głupio postąpiłem, robiąc takie rzeczy bez uprzedzenia. W sumie gdyby nie Jungkook tkwiłbym w martwym punkcie, bo spaprałem sprawę na samym starcie.

Wszyscy patrzyli na niego. Nie za takiego człowieka go brałem, ale na moich ustach pojawił się nikły uśmiech. W żadnym wypadku nie wyglądał na takiego, co by skłamał. W Hyunkim widziałem fałsz, ale nie mogłem dopuścić go do siebie. Za bardzo go pragnąłem.

Poza tym Yoongi z wiecznym uśmiechem na ustach teraz przypominał wystraszonego szczeniaka. Patrzył na niego zaszklonymi oczami i wyraźnie nie wiedział co powiedzieć. Chciałem jakoś się wtrącić, ale Jungkook zakrył mi usta dłonią, pokazując mi, że mam być cicho, a później położył ją idealnie na mojej dłoni, przez co westchnąłem. Tak mały gest potrafił zdziałać tak wiele.

- I co mam teraz zrobić? - zapytał niemal szeptem różowowłosy.

- Porozmawiać ze mną w moim pokoju - wyjaśnił. - Rzeczy Jungkooka leżą za drzwiami.

- Ukartowaliście to!? - wykrzyknął pełen zdziwienia.

- Sam ułatwiłeś nam robotę. Dobrze wiesz, że wolę spać z Jiminem, a i tak wysłałeś mnie do Namjoona. A teraz zbieraj się, bo muszę poważnie z nim porozmawiać.

Wciąż wstrząśnięty Yoongi z drżącymi dłońmi podniósł się z podłogi i chwycił swoją torbę położoną na łóżku. Wyglądał jakby szedł na skazanie. Ja pewnie też bym tak wyglądał, gdybym się tak cholernie nie trząsł. O czym chciał poważnie ze mną porozmawiać? Zrobiłem coś nie tak? Jeśli zrobiłem, to przecież zabrałby rękę z mojej, prawda?

- Namjoon powiedział mi, że masz kompleks młodszego brata - wyszeptał niespodziewanie do mojego ucha.

Chyba nigdy nie czułem tak silnego ściśnięcia w żołądku spowodowanego strachem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top