Rozdział 40
Witajcie! Skleiłam w końcu rozdział. Sądziłam, że czym bliżej końca, tym łatwiej mi będzie, ale własnie zdałam sobie sprawę, że naprawdę przywiązałam się do tego opowiadania. W końcu jakoś rok temu powstawała geneza tego opowiadania. Dopiero w grudniu zaczęłam na poważnie budować wątki i jakoś tak poszło. Jest to moje pierwsze opowiadanie, które piszę tak długo, co jest w ogóle szokiem! Zwykle nudziłam się fabułami po 10 rozdziałach i już mi się odechciewało, a tu ciągle mam co opisywać, a przede wszystkim ciągle planuję do przodu na mojej świetnej tablicy. Jestem z siebie dumna. Mam nadzieję, że wy też jesteście.
Enjoy Pietruszki!
~•~•~•~•~•~•~•~
Dręczące mnie koszmary były okropne. Co rusz wstające z nieistniejących grobów trupy, składające się w całość szczątki ciał... I krew. Wszędzie była krew. Brodziłem w niej, próbowałem uciec do krwawych drzwi, ale czułem opór w nogach. Obudziło mnie uderzenie w głowę. Stałem w ciemność z rozszalałym do granic możliwości oddechem. Zupełnie, jakbym przebiegł dziesiątki kilometrów bez chwili zatrzymania. Spróbowałem wyczuć dłońmi przeszkodę na wysokości mojego czoła, ale niestety nie potrafiłem wyczuć co to tak naprawdę mogło być. Opuchnięte palce nawet nie próbowały mi pomóc w tym trudnym zadaniu.
- Jungkook, nie śpisz już? - Zaskoczył mnie Jimin, który po chwili zapalił światło.
Kiedy oczy przyzwyczaiły się do jasności, zorientowałem się, że byłem w kuchni, a przeszkadzały mi drzwiczki szafki wiszącej. Skinąłem twierdząco głową, w czasie gdy rozcierałem bolące czoło. Zdałem sobie sprawę, że miałem mokre stopy, ale nie potrafiłem wytłumaczyć dlaczego.
- Lunatykujesz coraz częściej. Od niedzieli dzieje się to praktycznie co noc.
Widocznie za mało się postarałeś, kochana klusko. Ciesz się, że nie zostałeś zgwałcony.
- Mam okropne koszmary. - Próbowałem się wytłumaczyć sensownie, ale nie potrafiłem wyrzucić z głowy krwawych obrazów. Drugi też nie był zbytnio pomocny. - Będę miał siniaka?
Jak próbowałem być pomocny, to miałeś mnie gdzieś.
- Daj, zobaczę. - Podszedł do mnie niezbyt żwawo i niemal od razu położył dłoń na bolącym miejscu. Pochyliłem się w jego stronę, żeby nie musiał za bardzo się wysilać, a wtedy ten pocałował mnie w czoło. - Zakryjemy grzywką, żeby nikt nie widział podłużnego guza, okej?
- No dobra... Napijemy się mleka przed spaniem?
- Zgrzeję je, żeby lepiej nam się spało, a ty usiądź - nakazał delikatnie, wskazując na stół śniadaniowy.
Posłusznie zająłem miejsce, jednak nie mogłem na niego nie patrzeć. Bez słowa wodziłem za nim spojrzeniem, przyglądałem się jak leniwymi ruchami wyciągał karton mleka, później dwa kubki. Drgnąłem, gdy wylał parę białych kropel na blat stołu, jednak pospieszył się z wytarciem ich. Chyba było mu zimno w samej mojej koszulce. Mnie na pewno było zimno w samej bieliźnie, ale nie narzekałem. Moja świadomość wciąż przypominała mi o chęci zaśnięcia.
Właściwie dwie świadomości. Uważam, że sen z Jiminem dobrze ci robi. Czujesz tę dwuznaczność?
Nie lubię jej.
Ciebie akurat o zdanie nie pytałem, a mnie się podoba, ot co.
Po raz kolejny miałem dość, ale musiałem wytrzymać dla Jimina, dlatego całą uwagę skupiłem na jego osobie. Przyglądałem mu się, jak obserwował przez okienko mikrofalówki dwa kubki mleka, ziewając co jakiś czas. Kiedyś musiał nadejść moment zakończenia pracy urządzenia. Z radością przyjąłem swój parujący napój, jednak nie umknęło mojej uwadze, że chłopak chciał zająć miejsce na krześle obok mnie. Nie spodobało mi się to, więc chwyciłem go ostrożnie za rękę i przyciągnąłem do siebie, żeby usiadł na moich kolanach. W jednej chwili zrobiło mi się cieplej.
- Jakie są plany na dziś? - zapytałem, nim wysiorbałem pierwszy łyk mleka.
- Póki co sen.
- A w szkole?
- Planem jest przetrwać. Jeśli nie zaczepi nas ani Aidan, ani ktokolwiek inny, będziemy mogli uznać dzień za udany i wybrać się na trening.
- Mocne te plany...
Objąłem go w pasie, by móc położyć głowę na jego ramieniu. Chyba potrzebowałem takiej zwykłej bliskości, która dostarczała mi nie tylko to proste ciepło. Cieszyłem się, że mogłem kogoś tak przytulić, wykonując tak prostą czynność, jak najzwyklejsze picie mleka nocą. Obaj byliśmy wykończeni, aczkolwiek Jimin nie okazywał żadnych negatywnych emocji, gdy coś go nie przerosło. Ceniłem sobie jego umiejętność zostawienia wszystkiego za sobą i pozostania zwykłym Jiminem.
- Nie tulisz mnie do siebie zbyt często poza łóżkiem, kiedy układamy się do snu - zauważył cicho.
- Nie zbyt często czuję się tak spokojnie. - W tej właśnie chwili zastanowiającym elementem był moment, w którym Jimin tak naprawdę mnie pokochał. - Jak długo czułeś coś do mnie, hm?
- Jakby tak pomyśleć - zawiesił się na parę sekund - to chyba trwało to rok. Nie wiem czy zauważyłeś, ale mamy wspólną kratkę wentylacyjną między naszymi pokojami.
- Nieszczególnie zwróciłem na nią uwagę - przyznałem szczerze.
- Wiesz dlaczego spadłem z drabiny?
- Podglądałeś mnie tamtego dnia? - zapytałem nieco zaskoczony. Aż uniosłem głowę, by skrzyżować z nim spojrzenie. - Jeśli dobrze pamiętam to wtedy...
- Obaj wiemy co robiłeś - uciął. - Widziałem wszystko co robiłeś w samotności.
Oj, ktoś tu lubił oglądać pornografię na żywo.
- Dzięki temu powstał zeszyt, który czytał Yoongi, prawda? - zadałem kolejne pytanie, żeby zagłuszyć głos Drugiego.
- Mniej więcej... Ale w tamtym czasie już nie musiałem marzyć.
- Częściowo dostałeś, czego chciałeś... Teraz dostajesz w stu procentach.
- No tak - odparł zawstydzony, zasłaniając się kubkiem stygnącego mleka. - Wszystko czego pragnąłem jest teraz moim osobistym fotelem. Może ma nierówno pod sufitem i robi złe rzeczy, ale to nie ma znaczenia. Uwolniłeś mnie z przerażająco grubej klatki.
- W najgorszy możliwy sposób - dodałem.
- Gdyby nie Aidan, załatwiłbyś to inaczej. Z nas dwóch to ja nie potrafiłem radzić sobie z problemami samodzielnie.
Zdałem sobie sprawę, że Jimin nie miał na nosie okularów w momencie, gdy próbował je poprawić, lecz jego palec nie trafił na to, co chciał.
- Jak wiele widzisz?
- Z bliska wszystko. Reszta jest kolorową plamą, a co?
- Będziesz widział, kiedy spróbuję cię pocałować? - zapytałem głupkowatym tonem.
- Widzę cię prawie dobrze już z tej odległości, Jungkookie. - Prychnął rozbawiony.
- No dobrze.
Upiłem łyk letniego napoju, przyglądając mu się z uśmiechem. Nie musiałem długo czekać na reakcję.
- A nie, jednak widzę, że wszystko zlewa się w jedność. Jungkookie! - Podniósł głos nieznacznie, rozglądając się. - Gdzie jesteś?
Chcąc nie chcąc przesunąłem dłoń po jego, dotkniętym przez gęsią skórkę, udzie z zamiarem zwrócenia na siebie uwagi.
- Obiecuję przestać być egoistą, aby poświęcić ci więcej czasu.
Żeby zablokować jego odpowiedź, która była nieunikniona, cmoknąłem go w usta. Nawet jeśli moje udo szpeciło sześć blizn po oparzeniach, miałem szczerą nadzieję, że kiedyś zbledną, a wraz z nimi obrzydliwe wspomnienia zarówno te nakreślone nie tak dawno, jak i te, które powstaną w najbliższym czasie.
•••
Czułem się trochę jak wyrzutek w tej ogromnej szkole. Co rusz dopadało mnie wrażenie, że nigdzie nie pasowałem, że w zasadzie mogłem każdego skrzywić, gdy odezwie się wariatka.
Nie wywołuj wilka z lasu.
Spróbowałem na nowo zbliżyć się do Yoongiego, żeby choć zahaczyć o swoją osobowość sprzed paru miesięcy, ale nawet chodzenie po kanapki z kurczakiem nie było już tak ekscytujące, jak na początku roku ze względu na znajomość wszystkich korytarzy. No i jeszcze obecność Namjoona, którego otaczała odpychająca mnie aura. Przede wszystkim właśnie przez niego moja próba odbudowania relacji z przeszłości nie wypaliła zgodnie z moimi oczekiwaniami. Po prostu musiałem zejść na bok i schować się w jego cieniu. Pozostał mi jedynie Jimin, który zdążył stać się moim wszystkim.
Jimin z kolei nie chciał przebywać zbyt często w towarzystwie Soyeon, która wolała towarzystwo Aidana. Byliśmy skazani na siebie. Wszędzie wrogowie, choć na początku byli sprzymierzeńcami, a stali się ciemiężycielami.
- Dlaczego wszystko musiało się efektownie spieprzyć? - zapytał mnie Jimin na którejś przerwie, gdy usiedliśmy na ławce na skraju dziedzińca.
- Bo twój brat efektownie wplątał się w coś, z czym nie powinien mieć do czynienia.
Znów zaczęliśmy ponury temat, który nie powinien być poruszony. Niestety nie mogłem nic poradzić na nasze nastroje. Niezależnie od tego, co robiliśmy w szkole, nie miało większego znaczenia. Klub pisarski? Nauczyciela koreańskiego stwierdziła, że przygotuje nas do konkursu pisarskiego. Właśnie wtedy dowiedziałem się, jak wyglądała nasza opiekunka, jednak tu nie o to chodzi. Nie czułem żadnej przyjemności z pisania, a Soyeon już nie motywowała nas tak dosadnie, jak wcześniej. Po prostu oddawała się obowiązkom przewodniczącej szkoły i dziewczyny jednego z najbardziej pożądanych chłopaków.
Zadzwonił telefon. Nie zbyt spiesznie wyciągnąłem go, żeby sprawdzić kto to taki. Dzwonił Seokjin.
- Halo - odezwałem się zaraz po wybraniu zielonej słuchawki.
- Halo, halo! - Jego radosny krzyk niemal mnie ogłuszył. Skrzywiony spojrzałem na Jimina, który tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi. - Junghyun kazał mi zostać waszym szoferem, więc mam nową pracę. Przyjadę po was do szkoły.
- Coś jeszcze?
- No i śledziłem sobie Aidana, bo nie miałem niczego lepszego do roboty. Junghyun zajmuje się znalezieniem kolejnego szlaku narkotykowego do Japonii, a mnie się nudziło. Powiem ci szczerze, że ten Amerykanin nie wygląda na takiego głupiego, a jednak jest głupi. No bo patrz.
- Do rzeczy. - Niemal nakazałem.
- Cały Junghyun - prychnął niezadowolony. - No nic. Wiesz, że między lekcjami Namjoon też zabija? Wiesz może co się dzieje między dyrektorem i biologiem?
- Jak to zabija między lekcjami? - zapytałem, nie bardzo rozumiejąc co ma do przekazania. - I nie wiem co między nimi jest, a co?
- Wiesz, Namjoon wybiera sobie delikwenta, który akurat spojrzy nie tak, jak powinien na Yoongiego, Aidan go wabi we wcześniej przygotowane przez biologa miejsce i Namjoon robi co mu się żywnie podoba. To jak z tą relacją?
Znów spojrzałem na Jimina, który prawie na mnie leżał, by usłyszeć co mówił do mnie detektyw. Nie wiedziałem, czy bardziej przeraziła go lekkość, z jaką Seokjin wypowiadał się na temat morderstw, czy to, że Aidan pozwalał sobie na tak wiele.
"Czujesz się odrzucony, Jungkookie? Myślę, że powinieneś. Nikt nie powinien zabierać nam zabawy!"
Nie chcę się bawić. Nie w ten sposób.
Dobra, dobra. Opanuj się, kochana wariatko. Nie będziemy dziś zabijać.
- Nie wiem - odpowiedziałem szczerze.
- Słyszałem kiedyś - wtrącił Jimin - że romansowali, ale szybko przestano o tym mówić.
- Yhym - skwitował detektyw. - O ile wiem, że monitoring wewnątrz nie działa, bo coś się tam stało, o tyle jestem pewien, że ten na boisku działa, ale kamery niczego nie zarejestrowały. Ciekawe, czy dyrektor też ma coś za uszami.
- Dlaczego nie powstrzymałeś Namjoona przed zamordowaniem niewinnej osoby? - zapytałem pretensjonalnie.
Gdyby Aidan kazał ci zabić kogokolwiek, zrobiłbyś to bez wahania. To się chyba nazywa hipokryzją.
- Muszę mieć dowody na to, że was nigdzie nie było. Junghyun ma plan, a ja się do niego stosuje.
Zadrżałem na samą myśl o tym, do czego posunie się mój tata, żeby oczyścić mnie z zarzutów.
- A tak poza tym - kontynuował mężczyzna - czy twoja mama dawała obiady poprzedniemu szoferowi? Te obiady Sunhi nie są zbyt smaczne, a spróbowałbym czegoś z górnej półki.
- To po co dla niej pracujesz? - zapytał Jimin.
- Cześć Jiminie! Powiem ci tak: Interesuje mnie osoba dyrektora. On jest naprawdę ciekawy, a Sunmi i Sunhi z nim współpracują. Jeszcze nie wiem po której stronie barykady stoi, ale to kwestia czasu. Może sobie z nim porozmawiam za jakiś czas, a teraz kończę. Zamówiłem sobie kebaba i jednak wypadałoby go w końcu odebrać. Pa!
Popatrzyłem na wyświetlacz i nie potrafiłem niczego powiedzieć. Zastygłem w bezruchu, który nie do końca był komfortowy.
- Nie wiem kto jest gorszy. Detektyw Seokjin, czy Aidan - skomentował Jimin.
- Obaj są przerażający, ale to Aidan buduje tron z ludzkich ciał.
•••
Minęły kolejne dni, a Aidan nie przesłał mi żadnej wiadomości w związku z kolejnym miejscem i godziną. Za do detektyw Seokjin dzwonił do mnie mówiąc o każdym kolejnym morderstwie.
Czujesz zazdrość, prawda?
Nie czuję niczego w związku z tym.
A może jednak? Nie jesteś już mścicielem, obrońcą, superbohaterem plewiącym zło i budującym dobrobyt ludzkości, ani na pewno wybrańcem Aidana. Namjoon okazał się lepszy.
Wcale tak nie myślę. Mam gdzieś wybory Aidana. Mam gdzieś wszystko.
- Jungkookie. - Ciepły głos Jimina zabrał mnie z zimnego miejsca, w którym przed chwilą stałem twarzą w twarz z Drugim. Podniosłem głowę schowaną między kolanami. Dopiero teraz zauważyłem, jak materac ugiął się pod ciężarem chłopaka. - Co się dzieje?
- Chcę tylko ciszy - szepnąłem.
- A może chcesz jedną z moich tabletek wyciszających. Brałem je w przypływie myśli samobójczych i zazwyczaj pomagały.
- Daj.
Może powinienem wrócić do swoich standardowych zajęć, ale nie mogłem już pobawić się ze swoim królikiem, którego białe futerko zawsze niesamowicie uspokajało w czasie, gdy chodziłem do gimnazjum. Nie miałem też siły, żeby po prostu poćwiczyć. Karnet do siłowni już dawno stracił ważność, a ja nie miałem ochoty nawet pójść po należące mi się kieszonkowe. Od taty też nie chciałem pieniędzy, choć Seokjin co rusz próbował wepchnąć mi parędziesiąt tysięcy won, mówiąc że to prezent.
Zacząłem się niecierpliwić nieobecnością Jimina. Chciałem, żeby przyszedł i mnie przytulił, żeby zabrał wszystkie nieprzyjemne myśli. Wkrótce za drzwiami rozległy się krzyki. O dziwo tym razem to Jimin kłócił się z Nayeon. Nie miałem ochoty wstawać, dopóki nie usłyszałem wrzasku kobiety. Nagła cisza, która zapanowała w całym domu nie dała mi spokoju. Nie miałem również pojęcia dlaczego cały drżałem ze stresu, gdy szedłem do drzwi.
Moje ciało znacznie szybciej wiedziało, że stało się coś złego, niż ja sam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top