Rozdział 16

|2492 słowa|

Czekałem na Yoongiego tak, jak obiecałem. Gdzieś z tyłu głowy pojawiło się pytanie dotyczące tego, skąd on wiedział, gdzie mieszkam, ale automatycznie sam sobie odpowiedziałem. Soyeon stała za wszystkim.

Zastanawiało mnie tylko kiedy będę miał okazję wyprać koszulę, którą zabrudziłem swoją krwią.

W końcu zobaczyłem go pędzącego w moją stronę. Brakowało mi w nim tego wigoru, który zawsze się z niego wylewał. Czym bliżej był, tym wyraźniej widziałem jego naprężoną minę. Bałem się, że ktoś go skrzywdził. Mimo wszystko nie chciałem, żeby i on w jakiś sposób ucierpiał przez tę przeklętą szkołę.

- Co się stało, Yoongi? - zapytałem, gdy przystanął przede mną lekko zdyszany.

- A możemy porozmawiać w jakimś bardziej prywatnym miejscu? - dopytał, spoglądając gdzieś w bok.

Zmierzyłem go wzrokiem, żeby upewnić się, że nie miał żadnego widocznego, niepożądanego śladu na ciele. Na szczęście niczego nie znalazłem.

- Tak, pewnie. Chodź do mnie.

Czym prędzej otworzyłem mu drzwi frontowe i przepuściłem go przodem. Niesamowicie przeszkadzało mi to, że nie zachwycał się niczym. Wciąż pamiętałem, jak jechaliśmy do fryzjera. Podziwiał zwyczajny samochód, jakby woził się nim sam król, a teraz po prostu czekał, aż go poprowadzę, wzdychając pod nosem.

Znów dopadła mnie ta gula w gardle, która pojawiła się tej nocy, kiedy Jimin płakał przede mną. Zadrżały mi dłonie, dlatego musiałem rozetrzeć kciukami opuszki palców. Czym prędzej wszedłem po schodach, a później otworzyłem drzwi do swojego pokoju. Pościel nadal leżała rozwalona na łóżku, dlatego musiałem ułożyć kołdrę Jimina na jednej połowie, a swoją na drugiej, po czym wskazałem my miejsce na krawędzi posłania.

- Usiądź tutaj. - Poprosiłem. - Chcesz się czegoś napić?

- Nie. Chcę porozmawiać. Usiądź. - Nakazał, co też natychmiastowo uczyniłem. Zdziwiła mnie władczość w jego tonie. To był kolejny sygnał, że stało się coś, o czym powinienem wiedzieć.

- Więc ci się stało?

- Nawet nie wiem od czego zacząć. - Zawstydził się nagle.

- Od początku, Yoonie - powiedziałem spokojnie.

- Więc w drużynie mamy takiego jednego. W zasadzie jest ode mnie starszy o rok... - Skrzywdził go? Mimo wszystko nie mogłem mu przerwać. Spłoszyłbym go. - Jest wysoki, ma naturalnie czarne włosy, dość zgrabne plecy... Znaczy... Gra całkiem nieźle. Nawet lepiej, niż nieźle. Chociaż jest niezdarny, z piłką obchodzi się jak nikt inny... - Przerwał że względu na Jimina, który szedł do mojego pokoju.

- Jiminie, mógłbyś wyjść na sekundę? - zapytałem. - Yoongim chce mi coś powiedzieć.

- Niech zostanie. - Wtrącił sam Yoongi. - I tak niczego nie powie Soyeon.

- Bo ty możesz powiedzieć coś komuś innemu - powiedział Jimin. - Nie musisz się martwić.

Usiadł u mojego boku na tyle blisko, że nasze uda stykały się ze sobą. Spojrzałem na niego, bo jakoś nie pasowała mi w nim ta pewność siebie, jednak niczego dziwnego nie zauważyłem. Wyglądał tak, jak zwykle. Odchrząknąłem. Naprawdę nie miałem pojęcia o co mogło się rozchodzić, ale postanowiłem nie wnikać. Co mnie obchodzą ich wewnętrzne konflikty?

- Więc dziś po treningu jak zwykle poszliśmy pod prysznic. Oczywiście nie patrzyłem na niego, bo to jest zupełnie bezsensowne, kiedy w tej szkole tak bardzo nienawidzą takich, jak ja, czy Jimin.

Już chciałem zadać głupie pytanie dotyczące jego orientacji seksualnej, ale dostałem przecież odpowiedź na tacy, poza tym mogłem się domyślić tuż po tym, jak opisał mi tego całego Namjoona. Gdzieś w środku nadal bałem się, że ten chłopak mógł skrzywdzić Yoongiego.

- Dobre podejście - odparł Jimin, jakby był jakimś znawcą.

Znalazłem się w takiej sytuacji, przy której nie miałem pojęcia co się dzieje, dlatego odchyliłem się do tyłu z westchnieniem i oparłem rękę za sobą, przy czym jak na zawołanie Jimin stał się koalą, by przylgnąć do mojego boku. Spojrzałem spanikowany na Yoongiego, żeby sprawdzić jego reakcję, ponieważ nie byłem pewien, czy tego typu zachowanie było normalne, ale nie zobaczyłem w jego spojrzeniu żadnej dezaprobaty, toteż względnie się uspokoiłem.

- Zostałem w szatni sam z Namjoonem - kontynuował Yoongi. - W sumie nic strasznego, ale ten niezdarny człowiek uderzył ramieniem w szafkę, więc zmartwiony podszedłem do niego z zapytaniem, czy wszystko w porządku. Właściwie wtedy pierwszy raz spojrzał wprost na mnie. Wiesz, okropnie spanikowałem, ale poprosił mnie o pomoc w rozsmarowaniu kremu na tego typu obrażenia. Czy wspominałem, że byliśmy tam sami?

- Wspominałeś - odpowiedziałem.

- No więc kiedy wyciągnąłem rękę po krem, zetknęliśmy się na moment palcami. Zachłysnąłem się powietrzem. Nie wiem, czy to był jakiś znak, ale zaraz po tym mnie pocałował - powiedział na jednym tchu, po czym wziął głęboki wdech, żeby kontynuować swoją opowieść. - Byłem tak zaskoczony, że nie zareagowałem tak, jakbym tego chciał. Odskoczyłem do tyłu, a potem szybko ubrałem się, bo obaj byliśmy w bieliźnie, i wyszedłem. Chciałem komuś o tym powiedzieć, bo mnie strasznie nosiło, a Soyeon nie może się dowiedzieć, bo zacznie alarm i utonę w morzu pytań. Jesteś jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać, mimo że tak krótko się znamy.

- Okej - zacząłem, kiedy nagle zrobiło się dziwnie cicho. - To musiało być mocne przeżycie.

- Było - dorzucił. - Uraziłem go swoją ucieczką?

- Nie sądzę - odparł Jimin. - To normalne w takich sytuacjach.

- W sensie? - Spojrzał wprost na niego i to nie tak, że jakoś mi to przeszkadzało. Nawet lepiej, że blondyn się tym zajął, bo ja sam nie miałbym pojęcia co mu doradzić. Jakoś nie interesowałem się nigdy związkami.

- Obaj jesteście chłopakami, a ty nikogo wcześniej nie miałeś. Kto wie, czy patrzył wprost na ciebie pierwszy raz. Minął prawie miesiąc szkoły, więc chyba zdążył się upewnić co do twojej orientacji.

- Chcesz mi przez to powiedzieć, że byłem na jego celowniku? - zapytał, przechyliwszy głowę na bok.

- Być może tak, a być może próbuje cię przetestować. - Jimin wzruszył ramionami, po czym poprawił się nieco, uszczelniając uścisk.

Ta sytuacja była całkowicie abstrakcyjna. Naprzeciw mnie siedział... Przyjaciel? Chyba tak mogłem go nazwać w tej chwili. Do mojego boku był przyklejony Jimin. Ten pierwszy był przypadkową osobą, która mnie zaczepiła na szkolnym korytarzu i już została, a ten drugi do niedawna był mi tak obcy, że ciągle dziwią mnie jego zwyczajne ruchy. Nie miałem nic, a teraz miałem wszystko. Ta myśl zupełnie niespodziewana. Dosłownie w jednej chwili nastąpiła poprawa nastroju.

Chciałbym móc się uśmiechnąć w związku z tą myślą, ale usta mnie nie słuchały. One wiedziały co powiedziałem, nim dopuściłem się morderstw. Wiedziały również, że zyskałem wiele dzięki Yoongiemu, ale i też straciłem dzięki Jiminowi. Zyskałem troskę, o którą bezgłośnie wołałem tyle lat, bezwarunkową przyjaźń, ale straciłem część człowieczeństwa. Teraz byłem mścicielem i już nic tego nie odwróci.

- Jak to przetestować? - Pytanie Yoongiego wytrąciły mnie z toru myśli

- Nie mam pojęcia. Jeśli potrzebujesz porady...

- Potrzebuję - wciął się różowowłosy w wypowiedź Jimina.

- Nie możesz go ignorować, ale bądź ostrożny.

- Przezorny zawsze ubezpieczony - odezwałem się w końcu. - Miło wiedzieć, że zarówno mój brat jak i ty jesteście innej orientacji.

- Obaj wiemy, że nie jest twoim bratem. - Spojrzał na mnie wymownie, co zdecydowanie rozbiło moją dotychczasową wizję.

- Soyeon? - zapytał Jimin.

- Byłem w jej pokoju, kiedy zadzwoniłeś. Przypadkiem podsłuchałem. - Wzruszył ramionami, zupełnie jakby powrócił do swojego zwyczajnego jestestwa. To aż dziwne, że tak niewiele potrzebował, żeby przejść z jednego stanu w drugi. - A ty Jungkook jakiej jesteś orientacji?

- Ja?

- Innego Jungkooka tutaj nie widzę. - Prychnął pod nosem.

- Nie zastanawiałem się nad tym nigdy - przyznałem szczerze.

- Oglądasz gejowskie porno, więc stawiam jednoznaczną diagnozę, mój drogi. Też lubisz chłopaków.

- Jak dla mnie to wszystko jedno jakie porno oglądam, więc twoja diagnoza jest błędna - odciąłem się, jednak nim zakończyłem to zdanie, wiedziałem, że popełniłem błąd.

- Więc biseksualista. Rozumiem. Teraz niektóre osoby będą miały drogę wolną - powiedział z szerokim uśmiechem, na co Jimin zareagował poruszeniem, przypominając mi o swoim istnieniu. - No dobrze, wygadałem się. Teraz mogę iść do domu ze spokojem ducha. Dziękuję wam za rozmowę.

- Myślałem, że zostaniesz - odezwałem się, kiedy podnosił się z łóżka.

- Mam dziś sporo roboty. Trzeba przygotować się do wyjazdu do Daegu. Jimin miał załatwić nockę w hotelu, prawda?

- A no miał - odpowiedziałem, spoglądając na niego, lecz ten wolał przyciskać policzek do mojej piersi..

- I załatwiłem - mruknął. - Chodźmy lepiej dokończyć ten artykuł, bo chciałbym zaraz zjeść obiad, który mama przygotowała.

Po tych słowach bez ostrzeżenia podniósł się z łóżka i poprawił swoją pogniecioną nieco koszulę, co znowu przypomniało mi o moim praniu. Będę musiał je w końcu zrobić.

- Obiad z rodzinką, co? - zwrócił się do mnie różowowłosy

- Niestety. - Westchnąłem.

•••

Obiad sam w sobie nie był tak straszny, jak przypuszczałem. Myślałem, że Nayeon będzie się mnie czepiała na każdym możliwym kroku, ale ona traktowała mnie jak ducha. Przy niej byłem całkowicie niewidzialny, co wbrew pozorom raniło z większą siłą, niż jej zwyczajowa uszczypliwość.

Jadłem przygotowany przez nią udon bez żadnego wyrazu. Fakt, że był dobry, nie pozwolił mi jakkolwiek na to zareagować. Po zjedzeniu posiłku, zaniosłem miskę oraz pałeczki do zmywarki, po czym opuściłem kuchnię. Żeby dostać się do pralni, musiałem przejść przez główny hol. Wtedy trafiłem na kogoś, kogo w ogóle się tutaj nie spodziewałem.

Znaczy wiedziałem, że dziś miały sprzątać u nas pokojówki, które wbrew pozorom nie mieszkają u nas, tylko przychodzą w dwa wybrane przez siebie dni, ale na pewno nie pomyślałem o tym, że Nayeon zatrudniła kogoś nowego. Przede mną stała była przewodnicząca, która w trakcie wyborów świdrowała mnie swoim spojrzeniem. Teraz stała w uniformie zakupionym przez mamę z miotełką do kurzu.

Minąłem ją bez słowa, ponieważ nie miałem zamiaru zamienić z nią choćby słowa.

Niemal biegiem dotarłem do swojego celu. Zapaliwszy światło w pralni, podszedłem do pralki, która jednocześnie była suszarką i wyciągnąłem ubrania, które wcześniej miały na sobie ślady krwi. Z zaskoczeniem zauważyłem, że wyblakłe plamy trwale zapisały się na materiałach. Myślałem, że jak użyję dużo wybielacza, to nie zostania nawet kropka.

Jeszcze raz upewniłem się, z szybko bijącym serce, czy te plamy na pewno były prawdziwe. Kiedy okazało się, że tak, od razu wiedziałem co zrobić z koszulą, która czekała na mnie w mojej łazience. Zwinąłem ubrania w kłębek i wybiegłem z pralni, nie gasząc światła. Oczywiście na domowych korytarzach zachowałem spokój. Istniała możliwość, że ktoś zainteresuje się moim zachowaniem.

- Mogłeś na mnie zaczekać - powiedział Jimin, gdy tylko otworzyłem drzwi do swojego pokoju.

- Mogłem, ale nie musiałem - rzuciłem jedynie w odpowiedzi. Musiałem spalić te ubrania, dlatego bez zbędnych tłumaczeń przemknąłem się do łazienki, by zabrać stamtąd brudną koszulę. Wyszedłszy z łazienki, spojrzałem na Jimina, który wyglądał, jakby chciał mi coś powiedzieć. - No co?

- Nic. - Westchnął. - Idziesz zrobić pranie?

- Idę to spalić.

- Po co? - Zdziwił się.

- Bo muszę i tyle. Idziesz, czy na mnie czekasz? - zapytałem niezbyt delikatnie, nad czym nie potrafiłem zapanować. Kto wie, czy Nayeon gotowała ten obiad z sercem, bo jeśli tak, mogłem zarazić się jej wredotą.

- Idę, tylko najpierw wolałbym się przebrać.

Spojrzałem na swój ubiór i ze zdziwieniem stwierdziłem, że nadal miałem na sobie mundurek, do czego starałem się nigdy nie dopuścić. Natłok zdarzeń ostatniej doby kompletnie wybił mnie z normalnego rytmu dnia. Teraz powinienem ćwiczyć na siłowni. Trener mnie zamorduje za chodzenie w kratkę.

- Racja. W takim razie idź się przebrać. Ja też to zrobię. Spotkamy się przed moimi drzwiami - powiedziałem, rzuciwszy ubrania na podłogę.

Ten tylko skinął głową w odpowiedzi i ruszył do swojego pokoju. Ja w tym czasie skierowałem się do garderoby. Pogoda za oknem nie była zła, więc po rozebraniu się i odwieszeniu mundurku na wieszak, wyciągnąłem na pośladki wzorzyste spodenki, a na górę ubrałem czarną koszulkę. Spośród wszystkich butów, jakie były dla mnie dostępne, wybrałem zwykle trampki z wyprzedaży.

Gdy byłem już gotowy, ułożyłem jedynie buty szkolne pod ścianą i wyszedłem z garderoby, a później z pokoju, gdzie nie zastałem Jimina i tę nową pokojówkę. Stała na środku korytarza z miotełką w ręce. Jak dobrze, że wyszedłem bez ubrań w rękach. To mogłoby wzbudzić podejrzenia.

- Dlaczego tutaj pracujesz? - zapytałem.

- Potrzebowałam pracy - odparła lekko, lecz nadal stała nieruchomo.

- No to pracuj. Z tego co wiem trzeba posprzątać cały parter. - Machnąłem ręką, żeby wskazać drogę na schody. W odpowiedzi otrzymałem ukłon, a po chwili dziewczyna zmierzała już we wskazanym kierunku.

- Kto to był? - zapytał Jimin, który pojawił się znikąd.

- Była przewodnicząca szkoły.

- Nie poznałem jej w tym uniformie...

- Nawet nie wiem jak się nazywa. - Wzruszyłem ramionami. - Nayeon pewnie ją zatrudniła, chociaż nie mam pojęcia po co.

- Sunhi dziwnie na ciebie patrzyła. Może mama ma w tym jakiś interes? - zaproponował dość podejrzliwym tonem.

- Ta, chce znaleźć mi żonę, żeby pozbyć się niewygodnego syna. Nie sądzę, żeby posunęła się aż do tego. - Westchnąłem, mierząc go spojrzeniem. Dziś ubrał się cały na czarno, co wyglądało, jakby starannie dobierał strój, bo zazwyczaj wybierał kolorowe stroje. - Czekaj, idę po ubrania. Nie chcę, żeby ktoś w śmietniku znalazł zakrwawione ubrania.

- Nie da się tego wyprać?

- Próbowałem, ale skucha. Nic na to nie działa, dlatego wolę się tego pozbyć w ten sposób gdzieś za altaną w ogrodzie, aniżeli pociąć, czy zwyczajnie wyrzucić z dala od domu.

- No dobrze.

•••

Wyjazd do Daegu był dla mnie tak odległy, że nawet o nim nie myślałem. Ciągle skupiony na obserwowaniu wszystkiego i wszystkich oraz pilnowaniu, aby nikt nawet nie próbował mnie powiązać z Minseokiem i Hyunkim, odbijałem się z jednego dnia do drugiego. Nie mogłem o nich zapomnieć. Kiedy tylko znikali gdzieś za umysłową mgłą niepamięci, szedłem się kąpać. Głupotą było przypalanie się. Czasem nawet nie spoglądałem w dół, a czasem patrzyłem tam z satysfakcją, ponieważ Jimin czuł się lepiej.

Blondyn zdecydowanie odżył i tylko on, i ewentualnie Yoongi, kiedy tamtego nie było w pobliżu, mógł mnie utrzymać na powierzchni mojego własnego szaleństwa.

Nayeon była zdziwiona moim wyjazdem, ale w końcu, jak od paru dni, w ogóle się nie odezwała. Odprawiła Jimina, wręczając mu kartę kredytową. Wsiadłem razem z blondynem do samochodu szofera i odjechałem z głową w chmurach. Próbowałem rozwiązać kilka zagadek, ale nic z tego. Byłem w martwym punkcie. Zdaje się, że nawet w tak martwym, że nie potrafiłem pohamować drżenia ciała bez odpowiedniego zatrucia organizmu.

- To będzie twój pierwszy wyjazd dziennikarski - zauważył Jimin.

- Kto wie, czy dzięki temu nie zostanę dziennikarzem. - Wzruszyłem ramionami bez przekonania.

- Coś cię gryzie? - zapytał zmartwiony. Niemal od razu przykleił się do mojego ramienia. Można powiedzieć, że poczułem się przez to odrobinę lepiej. - Drżysz. Chyba ci zimno, co?

- Nie jest mi zimno, a gryzie mnie Sunhi. Nie mam pojęcia dlaczego u nas pracuje.

- Mama powiedziała, że pilnie potrzebowała pracy, więc ją przyjęła. Nie sprawia jej problemów, więc nie narzeka. Poza tym nie wiem, czy wiesz, ale to siostra Hyunkiego - wyjaśnił, co od razu we mnie uderzyło.

- Jego siostra? - Spojrzałem na niego, a on na mnie. - Węszy.

- Wiesz, pobiłeś jej brata. Pewnie teraz siedzi w domu i się leczy, żeby nie chodzić ze śliwą pod okiem. Musiał się poskarżyć.

Teraz stała się dla mnie potencjalnym zagrożeniem. Jimin nie mógł otrzymać żadnego tropu, który doprowadziłby go do moich samosądów, dlatego musiałem coś z tym zrobić, bo inaczej zacznę bardziej drżeć.

- Lunatykowałem ostatnio? - Zadałem pytanie po chwili ciszy.

- Nie. Spałeś jak kamień, a co?

- Chcę zamieszkać z tobą w pokoju hotelowym. Tylko ty możesz mnie pilnować i tylko ciebie wpuszczę do swojego łóżka - wyznałem. Wyglądało to dość dwuznacznie, ale nie miał przecież powodu, żeby odebrać to w ten bardziej... Niegrzeczny sposób.

Tak myślę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top