7 - Club



Jungkook pov.

Niechętnie zostawiłem Jimina z Jinem. Wiedziałem, że nic mu się nie stanie, ale gdy tylko się oddaliłem z Yoongim, już zacząłem za nim tęsknić. Nie wiedziałem, co ten kociak ze mną wyprawiał, nigdy nie przejmowałem się ludźmi a teraz oddałbym za niego życie, a najlepiej spędził je całe wspólnie.

Wyszliśmy na tyły klubu, a Suga wyciągną fajki, podając mi jedną.

-No no Jungkookieee, od kiedy ty się taki romantyczny zrobiłeś, żeby chodzić z kimś za rączkę? –Zapytał Suga, śmiesznie poruszając przy tym brwiami.

-Suga stary... Chyba się zakochałem. – Powiedziałem, wypuszczając kłąb papierosowego dymu.

-Wiedziałem, że cię wciągnęło, ale, że aż tak... Posłuchaj Jungkook, powiem ci tak... Nie spierdol tego, bo Jimin to jedyna osoba, która może dać ci szczęście, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.

-Pomijając fakt, że to wiem i się staram jak mogę, to skąd ty o tym wiesz?

-Bo widzę, jak na niego patrzysz. Zresztą on patrzy na ciebie tak samo. – Mówiąc to Yoongi wydawał się jakiś nieobecny.

-A wiesz, kto jeszcze się tak na kogoś patrzy? – Zapytałem, przypominając sobie wcześniejszą akcję.

-Kto? – Widziałem nerwowy tik i zdezorientowanie. Kogo, jak kogo, ale mnie nie da się oszukać.

-Ty na Jina.

-Zwariowałeś, Jungk... - Nie zdążył dokończyć, bo wciąłem mu się w słowo.

-Kogo ty chcesz oszukać Yoongi, bo na pewno nie mnie, mnie się nie da i dobrze o tym wiesz. Lata treningu. – Powiedziałem pewnie.

-Ale my tylko...

-Teraz ja ci coś powiem. Lepiej weź sprawy w swoje ręce, bo go stracisz. A teraz chodźmy, bo już się stęskniłem za Jiminem. - Powiedziałem rzucając wypaloną fajkę na ziemie i kierując się z powrotem do środka, jednocześnie starając się zamaskować zapach wypalonej fajki.

Jimin pov.

Gdy tylko Jungkook znikną gdzieś w tłumie z Yoongim, Jin automatycznie spojrzał na mnie.

-No no Jiminie, opowiadaj. Mam wrażenie, że duuuużo mnie ominęło. – Jin, jak zwykle był spragniony informacji, ale musiałem się komuś wygadać, a wiedziałem, że mogę mu zaufać. Opowiedziałem wszystko, oczywiście nie wchodząc w pikantnie szczegóły. Nakreśliłem mu tylko mniej więcej, jak to wszystko wyglądało.

-Jin, bo ja mam pytanie... - Wstydziłem się o to pytać, ale przecież nie zapytam Jungkooka.

-Nie krępuj się Jimin, postaram się pomóc. – Uspokoiłem się nieco.

-Bo wiesz... Chciałbym spróbować i...

-I?

-Jin ja nie wiem, jak mam się do tego zabrać, pomóż, błagam.

-Jiminnie, chodzi ci o seks? Chcesz wiedzieć, jak to wygląda i co się czuje? – Zdziwiłem się, Jin wydawał się w ogóle nie skrępowany, jakby przeprowadzał takie rozmowy codziennie, albo robił...

-Tak... Nie wiem co robić. – Zawstydziłem się, bo w końcu byłem dorosły i kiedyś uprawiałem seks, ale nigdy z mężczyzną, zresztą, że to ja mam być tym na dole, bo kogo ja oszukam, Jungkook zdominuje mnie od razu.

-Jimin, niczym się nie musisz przejmować. Jungkook na pewno będzie wiedział, co robić i cię poprowadzi. Musisz się tylko poddać chwili i mu zaufać. Na pewno sprawi ci ogromną przyjemność, zresztą, że nawet przez spodnie widać, że ma giganta, hahahahh.

Strzeliłem mentalnego facepalma, słysząc oryginalny śmiech Jina. Ehhh, no nieważne. Uspokoiłem się. Ten nieśmieszny idiota ma racje, będzie dobrze.

Popijając kolorowego drinka z Jinem przypomniałem sobie o sytuacji, która miała miejsce, kiedy przyszedłem z Kookiem. Przyjaciele raczej nie szepczą  sobie do ucha, a nawet jeśli to nie rumienią się przy tym, jak dorodne pomidory.

-Jin?

-Tak?

-Co cię łączy z Yoongim. – Jin już chciał zaprzeczyć, ale właśnie mój mąż i jego przyjaciel podeszli do nas. Jungkook przytulił się do mnie od tyłu.

-Tęskniłeś skarbie? – Szepną mi do ucha, a moje ciało pokryło się gęsią skórką.

-Trochę... Ale zawsze mogę trochę bardziej... –Uśmiechnąłem się do niego przez ramię, a Jungkookie cmokną mnie czule w usta.

-A ja bardzo, idziemy potańczyć. – Nie zdążyłem odpowiedzieć, a już byłem ciągnięty za rękę w sam środek tłumu.

Zacząłem się poruszać w rytm muzyki. Z minuty na minutę coraz odważniej. Nasze ciała się stykały. Ogień, jaki płoną w moich żyłach, gdy męskie dłonie Jeona dotykały mnie wszędzie, był nie do opisania. Chociaż muszę przyznać, że pośladki to chyba jego ulubione miejsce, bo jego ręce najczęściej się na nich zaciskały.

Nagle poczułem czyjś oddech na karku. Na pewno nie był on Jungkooka, ale tak, jak szybko się pojawił, równie szybko zniknął. Zanim zdążyłem się odwrócić, mój Kookie powalił tego zboczeńca i zaczął kopać go z całej siły gdzie popadło, krzycząc, że go zabije.

- Jungkook! Choć już, zostaw. – Powiedziałem, bo nie chciałem, żeby miał jakiekolwiek problemy. Pociągnąłem go za rękę, ku wyjściu z klubu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top