20 - Horse at Home



J-Hope pov.

Od tygodnia próbuje skontaktować się z tym kuszącym diabełkiem w postaci cukierkowego chłopca o imieniu Taehyung. Najpierw ode mnie nie odbiera, potem zrzuca moje połączenia i nie odpisuje na wiadomości. Ten maluszek zawrócił mi w głowie i nie tylko, bo mój ogier w spodniach domaga się tylko jego wnętrza. Mam dość, co on sobie wyobraża? To ja mam gdzieś ludzi, z którymi kiedykolwiek do czegoś doszło, a nie on. Chociaż nic sobie nie obiecaliśmy oczywiście, ale na seks jest zawsze szansa. Nie potrafię zapomnieć tego uczucia, tego, jak pięknie pode mną jęczał i wił się z rozkoszy.

-Kurwa. – Mruknąłem opadając na kanapę i patrząc w szklaną szybę, za którą rozciągała się panorama Seulu. Wpadłem na pomysł.

Podbiegłem do telefonu, który jakiś czas temu rzuciłem na ziemię i od razu wybrałem odpowiedni kontakt, klikając zieloną słuchawkę.

-Suga? Siema stary, słuchaj mam sprawę.

-Sema, co tam? – Powiedział jakby lekko zdyszany Yoongi.

-Mam problem z komputerem, a V ma wyłączony telefon i chciałbym się spytać, czy nie wiesz gdzie on mieszka? – Wymyśliłem coś na szybko, żeby nie było żadnych podejrzeń.

-O kurwa królewno! Znaczy J-Hope, V mieszka dwie przecznice od ciebie, już wysyłam ci adres, a teraz sory, ale spierdalaj, bo właśnie Jin mi obciąga swoimi usteczkami. – Po tych słowach się od razu rozłączył. Co tam się wyprawia, a nawet, dlaczego to nie jestem ja, a między moimi nogami słodki Tae? Tego właśnie mam zamiar się dowiedzieć. Jutro z bólu dupy nie wstanie, tak się nim zajmę.

Było dość wcześnie, więc zanim pójdę do Cukierka przygotuje się porządnie i zaopatrzę, niech zna moją dobroć.

Po wzięciu prysznica, odwaleniu się na cacy i wypachnieniu najdroższymi perfumami, jakie miałem, włożyłem buty i wyszedłem z mieszkania.

Droga zajęła mi jakieś 10 minut, niespiesznym krokiem, chociaż się we mnie gotowało podszedłem do drzwi V, przynajmniej według wiadomości od Sugi.

Zapukałem, przyjmując drapieżny uśmiech na twarzy.

V pov.

Uciekłem po wylądowaniu samolotu w podskokach. Ja chyba zwariowałem z powodu tego konia. Mimo tego, że miałem seks życia, to jeszcze mam taki mętlik w głowie, bo dawno tego nie robiłem, znacz jakieś dwa miesiące temu, ale obawiałem się, że wyszedłem z wprawy i sam nie wiem... Cholercia, ale mi się robi gorąco jak sobie pomyślę co my w tym samochodzie wyprawialiśmy. Mimo tego, że było mi zajedwabiście i dostałem dużo komplementów od Konika, to nie byłem pewny, czy podobało mu się tak samo bardzo, jak mi.

Już następnego dnia pod wieczór mój telefon zaczął dzwonić. Widząc jakiś nieznany numer pomyślałem, że to jakieś reklamy, albo natrętny sprzedawca, ale gdy ten sam numer zadzwonił do mnie trzy razy w ciągu godziny, nie wytrzymałem i odebrałem.

-Taehyung? To ja twój Konik... - Zamarłem, a telefon spadł na ziemię. Zadzwonił do mnie ON , OMG mój obiekt nocnych przemyśleń i najśmielszych fantazji do mnie zadzwonił. Ciekawe czego ode mnie chciał, ale nie... Nie mam zamiaru się z nim kontaktować w żaden sposób, bo przeraża mnie to, co czułem podczas stosunku i tuż po nim. To za dużo jak dla mnie. Muszę to przemyśleć.

Hobi dzwonił kilkanaście razy w ciągu jednego tygodnia, co tylko komplikowało mi wszystko i w niczym nie pomagało.

Siedziałem sobie wieczorem w domu, wykąpany, ale nie chciało mi się ubierać, dlatego zostałem w samych bokserkach i szlafroku. Rozegrałem dzisiaj bitwę o Camelot, którą wygrałem krwawą walką. Lubiłem takie miazgi w grach. Mój tymczasowy współlokator Youngjae właśnie brał kąpiel.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podniosłem się niechętnie, no bo kto śmie mi przerywać zawody w nic nierobieniu? Eh pewnie Daehyun chłopak Youngjae. Otworzyłem drzwi na oścież i...

-Hej cukiereczku. – O kurczaki! Coooo ja mam teraz zrobić ON do mnie przyszedł. Chciałem zamknąć Koniowi drzwi przed nosem, ale mi nie pozwolił. Zamiast tego wtargnął do mojego apartamentu i przyciągnął mnie do siebie, władczo obejmując w pasie i całując, tęsknie? Nie powiem, bo jednak spodziewałem się, że zje mnie na kolacje, a tu miła niespodzianka. Nie wiem ile tak staliśmy, całując się, ale było to bardzo intymne, mimo tego, że to tylko pocałunek, a może aż? W każdym razie...

-Tae? – Zapytał zaszokowany Youngjae. – Czułem jak Hoseok sztywnieje i mocniej mnie do siebie przyciąga.

-Ja... - Nie wiedziałem co powiedzieć, zawstydziłem się, chociaż normalnie tego nie robiłem, to jednak coś było tym razem inaczej.

-Kto to jest? – Unikałem spojrzenia Hobiego, mimo tego, że nadal byłem w jego ramionach.

-Moje kochanie, tęskniłeś? – W drzwiach pojawił się Daehyun, co spowodowało natychmiastowe zmniejszenie odległości pomiędzy nim a moim współlokatorem.

Czułem, jak Hobi się rozluźnia, schlebiało mi, że chyba trochę był zazdrosny o mnie. Chciałem piszczeć jak dziewczyna, ale się powstrzymałem, jedynie lekko się uśmiechając.

-Tae wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę. – Rzucił na odchodne mój współlokator i zniknął, pochłaniając sobie nawzajem twarze z Dae.

Gdy drzwi się zamknęły, zapanowała cisza. Było tylko słychać wskazówki zegara. Nadal nie patrząc mu w oczy postanowiłem przerwać niezręczną ciszę.

-Chcesz herbatę albo...

-Cokolwiek.

-A mógłbyś... No wiesz, mnie puścić?

Bez słowa wypuścił mnie z objęć i skierował się za mną do kuchni.

Przez cały czas, kiedy parzyłem herbatę czułem jego wzrok na sobie. W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że jestem jedynie owinięty szlafrokiem, a pod nim mam cieniutkie i przewiewne bokserki. Postawiłem dwa kubki na stole i usiadłem naprzeciwko.

-Więc... Co cię do mnie sprowadza?

Milczał za nim odpowiedział na moje pytanie dłuższą chwilę.

-Dlaczego nie odbierasz telefonu? – O cholercia i co ja mam mu powiedzieć.

-Mój telefon się chyba trochę popsuł i wiesz...

Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, a on zerwał się z krzesła i podszedł do mnie szybkim krokiem, łapiąc mnie za przedramię i pociągając do góry, co spowodowało, że wpadłem w jego ramiona.

-Może zadam inne pytanie. Po jaką pizdę mnie ignorujesz? Hm.

-Bo jaa...

-No co? Było ci chyba ze mną dobrze. Tak pięknie jęczałeś pode mną i te twoje cukierkowe usteczka. O rany, dlaczego każesz mi tak grzeszyć?

Kiedy mówił mi to prosto do ucha, owiewając je swoim oddechem, a przy tym jeżdżąc ręką po moim biodrze, chyba nie byłem w stanie się mu oprzeć. Już nie, ale czy ja kiedykolwiek to zrobiłem? Bo tydzień temu ujeżdżałem go w samochodzie, był to też dzień, w którym się poznaliśmy.

A na co ja czekam, sam nie wiem, ale chyba już wystarczy, ale niech pozna moje śmieszne zasady, może ucieknie. Mam nadzieje, że nie, ale... Ja pierniczki, czy ja siebie słyszę?

-Musisz iść, bo ja kocham się drugi raz tylko i wyłącznie z moim chłopakiem, którego kocham.

-Tak? To od dzisiaj ja jestem chłopakiem, którego kochasz. Ok? – To nie było pytanie, raczej stwierdzenie, które prosi o pozwolenie, no w każdym razie...

-Ok... Bierz mnie Koniku... - Chyba zwariowałem.

- Ach, cukiereczkuuu – Uradowany złapał mnie w pasie i podniósł z zamiarem zakręcenia mnie w koło.

-Ale czekaj. – Musiałem jeszcze wyjaśnić jedną kwestię.

-Co jest?

-Skoro ja jestem twój, to ty, tylko mój, prawda?

-Prawda. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top