19 - Return To The Idyll
Jimin pov.
Ból, krzyk, płacz...Jungkook, gdzie jesteś, Jungkok! Nic nie widzę. Aaaaaaaa!!!
Wyrwałem się z tego cholernego koszmaru, siadając od razu na łóżku, na którym najwidoczniej spałem.
-Jimin, kochanie, spójrz na mnie, jestem tu. – Chwilę musiałem się zastanowić, co się dzieje, ale kiedy usłyszałem ten znajomy, tak bardzo kojący głos powróciłem do rzeczywistości.
-Jungkook? – Powiedziałem płaczliwym tonem wtulając się mocno w bezpieczne ramiona mojego ukochanego.
-Nie bój się, ty tylko sen, jestem przy tobie.
-Kookie, czy ja śnie?
-Nie myszko, naprawdę jesteśmy razem i już zawsze będziemy. Obiecuję.
Nie wiem ile trwaliśmy w tej pozycji, ale na pewno długo. Czułem te troskliwe pocałunki we włosach, ale poczułem coś jeszcze, mianowicie nasz zapach, a raczej smród o rany ile my się nie myliśmy?
-Kookie, śmierdzi. – Zachichotałem.
-Ou, to pewnie ja, przepraszam. – Również się zaśmiał, na moje słowa.
-Ja też misiu. Chyba powinniśmy coś z tym zrobić, bo tak nie zasnę.
-Mam poczekać, idziesz pierwszy?
-Tak właściwie, to myślałam, że wykopiemy się razem, ale skoro nie chcesz...- Wstałem prędko z łóżka po drodze zrzucając z siebie koszulkę, doszedłem do drzwi prowadzących do łazienki, ściągnąłem ostatnia rzecz, jaką miałem na sobie, czyli bokserki i rzuciłem nimi w Jungkooka, wchodząc do łazienki. Miałem nadzieję, że złapie haczyk.
Jungkook pov.
Próbowałem wybudzić Jimina ze snu, ale zajęło mi to dobre 10 minut. Nie mogłem wyrwać go z tego koszmaru, gdy już mi się to udało objąłem go mocno, zapewniają, że jestem obok i nigdy go nie zostawię. Po dłuższym czasie usłyszałem komentarz Jimina i w chwili, gdy go wypowiedział, już wiedziałem, że ma racje. Jechało od nas jakbyśmy nie myli się z tydzień. Nie chciałem naruszać jego prywatności, bo przecież jako para nie mieliśmy długiego stażu, ale ten koteczek miał inne plany co do kąpieli. Zaczął rozbierać się na moich oczach, czy on zwariował? Chyba muszę mu uświadomić jak na mnie działa. Gdy rzucił we mnie bielizną odsłaniając swoją pulchną pupcię, nie wytrzymałem i rzuciłem się w drogę do łazienki, rozbierając się w biegu.
Zastałem moją zgrabną pupcię przeglądającą się w lustrze. Objąłem Jimina od tyłu składając mokry pocałunek na karku mojego kochanka i docisnąłem moje krocze do ukochanych pośladków ChimChima. Słyszałem jak wciąga powietrze. I dobrze, o to chodzi, on może mnie prowokować, a ja go nie?
-Coś nie tak ślicznotko? – Zapytałem, udając nic nieświadomego swojego czynu.
-Kookie... Mmmm – Widziałem, że chciał, ja fizycznie też, ale nie byłem pewny czy do końca jest z nim w porządku po przeżyciach z ostatnich godzin, poza tym mój J-Key świeżością nie powiewał, tak samo, jak reszta ciała, Jimin przy mnie to łąka kwiatów skąpana w zachodzących promieniach słońca, ewentualnie jakaś morska bryza w spreju.
-Woda koteczku się wyleje. – Powiedziałem zostawiając Jimina i podszedłem do wanny, wchodząc do niej i rozkładając się wygodnie, tak żeby Jiminnie nie miał miejsca i przypadkiem musiał znaleźć je na mnie. Plan idealny.
Jimin pov.
Cieszyłem się jak głupi, że Jungkookie połknął haczyk i już po chwili stał za mną, głaskając mnie po ramionach i całując w kark i... O rany ale stoi. Poczułem jak wielki penis mojego męża dociska się do moich pośladków. Miałem straszną chcicę, przez te kilkanaście godzin zdążyłem zatęsknić nie tylko za Kookiem, ale też za uczuciem, które towarzyszyło mi, kiedy był we mnie, doprowadzając mnie do szału. Moja mina zrzedła, czując nagły chłód i widząc Jungkooka tak po prostu wchodzącego do wanny. Nie zwlekając poszedłem w jego ślady, bo jednak może to przez ten zapach nie chciał mnie wziąć teraz?
-Ymmm, Kookie przesuniesz się? – Zapytałem, chcąc być grzecznym chłopcem, liczącym na nagrodę.
-Nie. – Uśmiech cisną mu się na usta, ale widziałem, że starał się zachować pozorną powagę.
-To jak mam... - Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo Jungkook pociągną mnie, a ja wylądowałem na nim. Hmm chyba już to przerabialiśmy.
-Kookie, powtarzasz się najpierw na kanapie, a teraz w wannie, chyba się starzejesz, co? – Chciałem być zadziorny i sądząc po minie miśka udało mi się.
Jungkook podciągnął się gwałtownie, przez co siedziałem na nim okrakiem. Przyciągnął mnie do siebie, władczo łapiąc w pasie.
-Starzeje mówisz? Nie mam siły na zabawy, o to ci chodzi?
-Jungkookie, chce cię, bardzo. – Zrobiłem uroczą minkę. Miałem nadzieję, że zadziała.
Wsadził nagle we mnie od razu dwa palce, łapczywie całując moją szyję. Jęknąłem głośno, na to zaskakujące posunięcie z jego strony. Podobało mi się.
Wyciągając ze mnie palce, docisną jeszcze do siebie mocniej, przez co nasze krocza się otarły. Poskutkowało to stęknięciem obu z nas.
-Skoro ja nie mam siły, to dzisiaj ty będziesz mnie ujeżdżał, kochanie. – O rany, że ja się w to wpakowałem, ale no cóż, zabieram się do roboty, samo się nie zrobi.
Lubieżnie oblizując wargi, które były spragnione pocałunków, których Jungkook specjalnie nie dawał mi w usta, całując każdy skrawek mojego ciała tylko nie tam, gdzie chciałem najbardziej.
-Nakierowałem jego sterczącą męskość na swoją dziurkę i od razu się gwałtownie nabiłem. Nie przemyślałem tego, bo uczucie rozrywania mnie od środka nie było przyjemne.
-Kotku, no co ty... Spójrz na mnie. – Szepnął zmartwiony Jungkook, kiedy siedziałem wtulony w jego tors.
Ale zamiast tego zacząłem się poruszać i stękać na cały głos. Wiedziałem, że Jungkook to lubi, więc widząc jego zadowoloną minę robiłem to jeszcze głośniej, nabijając się bardziej chaotycznie.
-Jiminnie, jesteś tak kurewsko dobry... Idealny... Najlepszy. – Szeptał mi do ucha, a komplementy z jego ust i uczucie wypełniania połączone z namiętnymi pocałunkami, które w końcu postanowił mi dać, było najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Nabijałem się jak szalony, Kookie pomagał mi trzymając mnie za biodra. To był najbardziej intensywny seks, jaki miałem w życiu. W ogóle najlepszy seks miałem z Jungkookiem.
-K.o.o kie, ja za..araz..Ahhhhh Jungkooook! – Krzyczałem z rozkoszy, jaką mi podarował, namiętnie całowałem jego wargi, czułem jak dochodzi wewnątrz mnie stękając moje imię, przeplatanie z wyznaniami miłości i wulgarnymi słowami, oddającymi jego zadowolenie.
Trzymałem go mocno za kark, patrzyliśmy sobie w oczy. Byłem szczęśliwy, naprawdę.
-Jiminnie jesteś taki cudowny... Nie wypuszczę cię, wiesz?
- Będziesz musiał mój mężczyzno, bo zamierzam dokończyć ,,kąpiel" i coś zjeść, bo padam z głodu. - Zaśmiałem się uroczo, ocierając nasze noski o siebie.
- Mogę cię umyć, czy wolisz, żebym zaczął już coś przygotowywać?
- Hmmmm, umyj swojego Jimminiego, króliczku. – Uśmiechnąłem się uroczo i oddałem słodki pocałunek, jakim obdarzył mnie Jungkookie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top