14 - Search
Yoongi pov.
Weszliśmy do mieszkania. Od razu objąłem Jina w pasie i przyciągnąłem do siebie. Chłopak wtulił się w moje ramiona.
-Jin... Wiesz, jak cholernie się o ciebie martwiłem, prawda? - Jin odsuną się trochę ode mnie i popatrzył prosto w oczy, po chwili składając na moich wargach tęskny i czuły pocałunek, który natychmiast oddałem.
-Yoongi, krwawisz. Chodź. – Powiedział łapiąc mnie za rękę i poprowadził nas do łazienki. Kazał mi usiąść na wannie, samemu wyciągając apteczkę.
-Assh – Syknąłem, kiedy przemył mój rozwalony łuk brwiowy.
-Spokojnie, jeszcze chwilka.... I gotowe.- Powiedział, przyklejając plaster, po czym zaczął czule głaskać mnie po policzku. Położyłem rękę na tą jego. Wiedziałem, że teraz mnie potrzebuje.
-Jin.... Kocham Cię. – Wyznałem patrząc mu prosto w oczy, przez moment się zawahałem, ale nie mogłem dalej oszukiwać sam siebie.
-Yoongi, ja... Gdy on... Mnie dotykał, ja myślałem tylko o tobie, błagałem, żeby mnie zostawił. Powiedziałem mu, że jak coś mi zrobi to go znajdziesz i zabijesz... Ale nie byłem przekonany, że jest tak na pewno. Dopiero gdy rzuciłeś się na niego z łapami zrozumiałem, że jesteś tak samo mi oddany, jak ja tobie i... Ja też cię kocham. Kocham tylko ciebie.
-Jin, królewno oddałbym życie za ciebie.
-Yoongi, powiedziałeś tam na parkingu, że jestem twoim narzeczonym, dlaczego?
Nic nie mówiąc, bo uważałem, że słowa są zbędne klęknąłem przed nim. Co prawda miałem zrobić to inaczej, ale uznałem, że to dobry moment, w końcu i tak obydwoje jesteśmy trochę pokręceni. Ręce trzęsły mi się, jak galareta, ale wiedziałem, co robię. Wyciągnąłem małe pudełeczko, które zakupiłem już jakiś czas temu.
-Jin... Kocham cię najbardziej na świecie, zawróciłeś mi w głowie od pierwszego naszego spotkania. Nie potrafię wysiedzieć na miejscu, jak nie ma cię przy mnie, wiem, że do ideału mi dużo brakuje, ale...
-Och, zamknij się już i przejdź do sedna. – Powiedział ze łzami szczęścia w oczach... Chyba.
-Jinnie, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi i zostaniesz moim mężem? – Myślałam, że zejdę na zawał czekając na odpowiedź.
-Oczywiście, że TAK! Kocham cię, głupku. – Wykrzykną szczęśliwy, pozwalając założyć sobie pierścionek na palec i rzucając się w moje ramiona. Uniosłem go i obróciłem się wkoło, ciesząc się przy tym, jak dziecko i całując ukochane, różowiutkie wargi mojego przyszłego męża.
Jimin pov.
Na samą myśl tego, co zaszło pomiędzy mną, a Jungkookiem w biurze, robi mi się gorąco. Mam tylko nadzieję, że cała firma nie słyszała moich jęków, jakie z siebie wydawałem, podczas dzikiego stosunku z Jeonem. Nie wiem skąd, ale przeczuwam, że może być jeszcze lepiej. Przez te dwa lata nie uprawiałem seksu. Nie mogłem jakoś na początku znaleźć nikogo, kto by się mi spodobał, ale teraz myślę, że Jungkook mógł maczać w tym palce.
Uśmiechałem się, jak głupi trzymając Kookiego za rękę.
-Co się tak uśmiechasz? – Zapytał Jeon, samemu nie będąc lepszym.
-Nie wolno mi? - Odpowiedziałem zaczepnie.
-Uroczy. – Powiedział, całując moją rękę, która była spleciona z jego palcami.
-Ale tylko dla ciebie. – Posłałam mu najsłodszy uśmiech, na jaki było mnie stać.
Weszliśmy na parking podziemny. Było bardzo cicho. Wyczułem, jak Jungkook się spina, ale nie wiedziałem dlaczego.
Znikąd nagle pojawił się czarny samochód, z przyciemnianymi szybami, który jechał prosto na nas z zawrotną prędkością.
-Jungkook?! – Zapytałem spanikowany.
-Schowaj się za mną i pamiętaj, że cię kocham.
Samochód gwałtownie się zatrzymał, wysiedli z niego uzbrojeni ludzie. Byłem przerażony, ale bardziej martwiłem się o Jungkooka, niż o siebie.
Zanim się obejrzałem Kookie już się z nimi bił, ale wtedy też poczułem, jak ktoś zatyka mi czymś usta. Zacząłem się szarpać, ale to na nic, ponieważ w tym czasie również zacząłem tracić przytomność, widziałem jak szarpią Kookiego i płakałem z bezsilności. Zanim zemdlałem zaciągnięty do samochodu usłyszałem strzał i upadek czegoś na ziemie. Potem była tylko ciemność...
Jungkook pov.
Wiedziałem, że coś jest nie tak, gdy tylko weszliśmy na parking. Moje złe obawy niestety się potwierdziły, gdy pojawił się czarny samochód. Kazałem Jiminowi schować się za mnie, ale wiedziałem, że bez broni zapewne mam małe szanse. Pozostało mi tylko liczyć na cud. Gdy wysiedli od razu przystąpiłem do ataku. Nie miałem z nimi szans. Było czterech z bronią wycelowaną we mnie. Zdziwiło mnie jednak to, że nie zastrzelili mnie na początku. Widziałem, jak wsadzają nieświadomego już Jimina do samochodu. Chciałem zrobić cokolwiek, ale wtedy padł strzał...
Oberwałem w ramie. Upadłem na ziemie, ból był ogromny, lecz nie do końca obcy.
-Kurwa!
Krzyknąłem jeszcze za samochodem. Przysięgam, że ich pozabijam kurwa! Zabije każdego, który maczał w tym palce. Muszę go znaleźć, muszę odzyskać miłość swojego życia. Muszę...
Nie zastanawiając się dłużej zrobiłem z materiału koszuli, którą podarłem opaskę uciskową i wykręciłem numer do Yoongiego.
-Yoongi kurwa, porwali mojego Jimina, jesteś mi potrzebny. Szykuj sprzęt, zbieraj ekipę, będę za 10 min.
-Jungkoo... - Nie dałem mu dokończyć, rozłączając się i natychmiast kierując do samochodu.
Odjechałem z piskiem opon. Między czasie uruchomiłem komputer pokładowy i pobrałem nagrania z kamer.
Piętnaście minut później wprosiłem się do mieszkania Sugi, bez pukania. Stał na środku salonu, ubrany w strój bojowy z dziesięcioma rodzajami pistoletów, setką noży i innych rzeczy służących do zabijania. Obok niego stał Jin, przyklejony do jego ramienia. Był w sumie, w miarę spokojny, co mnie normalnie, by nieco rozbawiło. No bo kto, jest taki spokojny uświadamiając sobie, jak bardzo twój narzeczony (dostałem sms od Sugi z tą informacją, ale tym zajmę się później) jest niegrzeczny i jakie zabawki oprócz tych waszych trzyma w domu?
Położyłem laptop na stolik i odpaliłem nagranie.
-Wiesz kto ? – Zapytał Yoongi.
-Nie, ale się dowiem. Potrzebuje speca od namierzania.
-Mam kogoś takiego. – Suga zawsze miał odpowiednie znajomości, więc wiedziałem, że skoro mówi, że kogoś ma, to znaczy, że jest najlepszy w swoim fachu.
-Potrzebujemy też wsparcia, ale tym się już zajmę. – Powiedziałem, chwytając za telefon.
-Potrzebujesz też lekarza. Mam kogoś zaufanego. – Wtrącił Jin. Chciałem zaprzeczyć, ale właśnie w tym momencie przypomniałem sobie o tych różnych zakażeniach i tak dalej, a no i o przesadnym krwawieniu. Raczej Jiminowi by się nie spodobało, jakbym stracił rękę z własnej głupoty.
Po niespełna trzydziestu minutach zjawił się spec od komputerów.
-Cześć, przyjechałem, jak najszybciej się dało. Mam na imię V.
-Miło cię poznać, ale możemy już zaczynać? Każda minuta się liczy i z każdą minutą moja blondyneczka się ode mnie oddala.
-Oczywiście. – Odparł V i zajął się swoim zadaniem.
Szalałem, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, a jeszcze musiałem usiedzieć w miejscu, kiedy Namjoon, a właściwie RM, bo tak kazał na siebie mówić wyciągał mi kule z przedramienia. Na szczęście była płytko i nic w szczególnie nie uszkodziła.
-Jungkook, uspokój się. Znajdziemy Jimina, rozkurwimy kilka ścierw, wszystko będzie w porządku. Odzyskasz swojego męża. Jestem tego pewien. – Mówił Suga, starając się mnie pocieszyć, a raczej uspokoić, bo bez sprawnej ręki nawet sobie konia nie zwale, a co dopiero pozabijać tych skurwieli. Nie wiem ile to trwało, ale jeszcze chwila, a dostałbym białej gorączki.
-Mam go! – Krzykną V.
-Gdzie jest?! – Zerwałem się z miejsca jak poparzony, ledwo po założeniu opatrunku.
-Właśnie ląduje w Tokio...
********************
Miłego♥
Ciekawi, co będzie dalej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top