13 - A Blessing In Disguise
Jungkook. pov
Wszedłem w moją kruszynkę po same jądra, dając chwilę na przyzwyczajenie, po czym zacząłem od razu się mocno poruszać. Jimin jęczał i trzymał się zawzięcie biurka, gdy pchałem go od tyłu. Na widok poruszającego się ciała w rytmie moich bioder i dźwięku obijających się jąder o piękne pośladki mojego słoneczka, poczułem, że nie zostało mi wiele, a nie chciałem kończyć jeszcze zabawy.
-Jung... Ko... Ok-ah.
-Jesteś taki piękny Jimminie, zabierasz mi wszystko. Należę tylko do ciebie.
-Ja zaraz... - Na te słowa Jimina zaprzestałem jakichkolwiek ruchów. Pociągnąłem moje słońce do góry i usadowiłem się na jego wielkim fotelu, ciągnąc go za rękę i sadzając sobie okrakiem na kolana. Spodnie zsunęły mi się do kostek, co ułatwiło zajęcie pozycji.
-Idealny. – Wyszeptałem mu prosto w usta, całując słodko i namiętnie, po chwili wdzierając się zachłannie do środka.
Jimin uniósł się lekko, po czym pochwycił mojego penisa i nakierował go na swoją dziurkę, chwilę później zaczynając od razu szybko podskakiwać.
-O kurwa, kochanie jesteś najlepszy.
-Jun-g-koo-k. – Sapał z każdym nabiciem się.
-Jesteś taki ciasny.
Było mi naprawdę dobrze. To chyba najlepszy seks w moim życiu.
Trzymałem Jimina za biodra, pomagając mu niesamowicie mnie ujeżdżać. Nigdy nie oddałem kontroli podczas seksu nikomu, ale to, co Jimin ze mną robił było ,jak jakiś czar.
Całowałem moje słońce właśnie po ramieniu, kiedy zobaczyłem, że jakaś pizda wchodzi do gabinetu. Jimin jej nie zauważył, był zajęty ujeżdżaniem mnie.
Więc to jest ta cała suka Jisoo. Uśmiechnąłem się zwycięsko do zszokowanej dziewuchy i obejmując Jimina w pasie zacząłem nabijać go ze zdwojoną siłą na swojego kutasa.
-JUngkooooook!Achhhh
-Jiminnie! Jesteś boski. - Widziałem jeszcze kątem oka, jak wybiega zapłakana z gabinetu, po czym poczułem zaciskające się mięśnie na moim penisie i doszedłem z głośnym sapnięciem i imieniem męża na ustach.
Jimin opadł na mnie zmęczony, a ja wtuliłem go w siebie składając mokre pocałunki na jego całej twarzy i główce, by wbić się ostatni raz w te pulchne usta.
-Kocham cię, kruszynko.
-Ja ciebie też, mój misiu.
Uśmiechnęliśmy się do siebie słodko, chwilę jeszcze odpoczęliśmy, po czym powycierałem nas z reszty nasienia i ubrałem Jimina oraz siebie.
-Zabieram cię na randkę, co ty na to?
-Zgadzam się. – Powiedział z uśmiechem i ucałował mnie słodko.
-Jungkookie, byłeś niesamowity.
-Ty byłeś lepszy, to był mój najlepszy seks.
-Uwierzysz mi, jak powiem, że mój też?
-Oczywiście, w końcu byliśmy razem, a to najważniejsze.
Splotłem nasze palce i poprawiając jeszcze włoski mojej kruszynki, pocałowałem go w czółko, po czym skierowaliśmy się do wyjścia.
Yoongi pov.
Po przerwanej akcji przez Jimina czułem niedosyt, bo w momencie kiedy wyszedł, przypomniałem sobie, po co właściwie poszedłem do Jina. Musieliśmy przerwać, choć cholernie nie chciałem tego robić, ale nie mogłem zawieść Jungkooka.
*
Czekałam na Jina, na parkingu podziemnym firmy. Co chwilę spoglądałem na zegarek, na zmianę obserwując drzwi windy. Moja królewna się spóźniała co było, co najmniej dziwne, bo zawsze śpieszył się do swojego księcia, albo powiadamiał mnie o ewentualnym spóźnieniu.
Po upływie kolejnych pięciu minut zacząłem się niepokoić, chciałem zadzwonić, ale nie było zasięgu, co mnie tylko dodatkowo wkurwiło.
-Dosyć tego, idę po ciebie. – Mruknąłem pod nosem i ruszyłem do windy.
Zanim doszedłem do drzwi, winda się rozsunęła i wyleciał z niej przerażony Jin, a tuż za nim jakiś oblech, próbujący złapać go za rękę.
-Yoongi! Zabierz tego zboczeńca ode mnie, proszę. – Zapłakany Jin schował się za mnie, a raczej tego, co ze mnie zostało, bo bez opamiętania rzuciłem się na tego skurwiela z łapami, co prawda zdążył mi przyłożyć, ale tym się nie przejąłem.
Powaliłem sukinsyna brutalnie na ziemię, kopiąc go w brzuch, po czym klęknąłem i mocno zacisnąłem rękę na jego szyi, podduszając go przy tym.
-Jeszcze kurwa raz, choć na dziesięć metrów zbliżysz się do mojego narzeczonego, to cię kurwa zabije. I to nie będzie szybka śmierć skurwielu, będę zabijał cię powoli, boleśnie, aż skonasz w męczarniach. Rozumiesz? – Starałem się mówić do niego dosyć cicho. Nie chciałem przestraszyć Jina jeszcze bardziej.
Widziałem strach w jego oczach i kolor, jaki przybrała jego twarz, przez brak powietrza, ale wiedziałem też, że nigdy już się do mojego Jina nie zbliży, bo na to kurwa nie pozwolę. Jutro będę oglądał z uśmiechem, jak opuszcza swój gabinet. Ma wyjebanie z roboty jak w banku.
Złapałem Jina za rękę i pociągnąłem do samochodu, otwierając mu drzwi, po czym samemu zajmując miejsce kierowcy i odjeżdżając z piskiem opon. Widziałem, że moja królewna chce coś powiedzieć, ale znała mnie już dobrze i wiedziała, że muszę trochę ochłonąć przed takimi rzeczami.
Droga do domu nie zajęła nam długo, przez całą trasę milczeliśmy, ale pozwoliłem sobie złapać mojego chłopaka za rękę. Uspakajało mnie to, właściwie sama jego obecność. Nie wiem, kiedy to się stało, ale w tym momencie mojego życia liczył się tylko on i tylko z nim byłem szczęśliwy. Nie tylko pragnąłem jego ciała, ale też serca i duszy, to że miałem przy okazji najlepszy seks było tylko dodatkiem. Kto by pomyślał, że taki bad boy, jak ja, który codziennie ruchał kogoś innego, nie znając nawet imienia się zakocha na zabój?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top