#Chapter Twenty-Seven
Odwiózł ją...
Dodge...
Jej samochód...
Propozycja nie do odrzucenia...
HoSeok był słowny. Wsiedli do lśniącego, czarnego Jeep'a Wrangler'a. Cholera! Ile Park JiMin miał samochodów? Coraz bardziej jej się to podobało. I to wcale nie dlatego, że jako kobieta naprawdę lubiła auta. Nie. To wcale nie był powód. Skądże. To tylko taki mały bonus.
-Nie mogę uwierzyć, że jechałaś aż z Itaewon tutaj tylko dlatego, żeby go odwieźć.- stwierdził nagle ochroniarz
-A co miałam zrobić? Przygarnąć go? Zostawić na pastwę losu? Nim mogłabym się nie przejmować. Ale gdyby zrobił komuś krzywdę. Nie wybaczyłabym sobie, że mogłam go powstrzymać, a jednak nie zrobiłam tego.
Oczywiście, że to nie była prawda. A raczej tylko pół prawda. Faktycznie przejęłaby się, gdyby JiMin zrobił komuś krzywdę. Ale przecież, gdyby on sam sobie zrobił krzywdę...
Przynajmniej kupiłaby mu naprawdę drogą wiązankę na grób.
-Honorowo.- kiwnął głową stwierdzając fakt. Czy tak było czy nie to już inna historia. Ale naprawdę, gdyby zrobił komuś krzywdę czułaby się winna. Mogła jakoś zadziałać, a nic nie zrobiła.
-To nie jest bycie honorowym, HoSeok. To po prostu bycie człowiekiem. Bycie ludzkim.- odpowiedziała patrząc przez szybę na mijane przez nich latarnie uliczne i ludzi, którzy spacerowali po chodniku
-Nie DaHee.- zaprzeczył uśmiechając się w jej stronę -Mogłaś powiadomić gliny. Wtedy JiMin byłby na ustach wszystkich gazet plotkarskich. Nie zrobiłaś tego. Sama wsiadłaś i zawiozłaś go. To mam na myśli. Nie powiadomiłaś też jeszcze glin o tym jak ciągle cię nachodzi. Podziwiam cię.
-Mogłabym. Prawdopodobnie i ty i Park wiecie, że mogłabym to zrobić. Ale wiesz... szkoda mi go. Naprawdę czasem mi go szkoda. Jest bogaty, przystojny i ma wszystko co chce. Ale co z tego? Co z tego, że ma wszystko co materialne, jeśli nie może znaleźć prawdziwych, szczerych ludzi, którzy nie będą przy nim dla pieniędzy. To musi go niszczyć. Dlatego staram się to wytrzymać.
-Tak go widzisz? Jako słabego?
-Wy, faceci, macie zupełnie inny sposób pojmowania tego co mówię. Przeinaczacie. JiMin zrobił to samo. Świadomie czy nie. Przeinaczył moje słowa. Nie uważam go za sierotę. Nie mówię, że jest biedny emocjonalnie. Tylko, że może czuć się samotny. To zupełnie co innego. Chciałabym mu pomóc, ale raczej nie potrafię.- stwierdziła
-Mogłabyś. Naprawdę byś mogła.- zachęcał ją
-Seks? Serio HoSeok. Bądź bardziej taktowny. Nie jestem kobietą do towarzystwa.
-Nie! Oczywiście, że nie chodziło mi o to.- bronił się natychmiast
-Więc co miałeś na myśli?
-Możesz być przy nim. Nie mówię, że jako przyjaciółka, bo raczej JiMin tego by nie chciał. Ale dlaczego nie spróbujesz czegoś więcej. Park nie ma w zwyczaju przyczepiać się do kobiet. Raczej to nie jego bajka. Ale ty najwyraźniej jesteś wyjątkiem.
Nagle przypomniała sobie słowa TaeHyung'a. „Magiczna cipka". I jakimś dziwnym trafem te zdanie naprawdę dobrze wpasowywało się w target całej tej sytuacji. Może jednak posiadała magiczną waginę, która przyciągała Park JiMin'a do siebie. Może tak też było z każdym poprzednim facetem, ale nigdy nie brała tego na poważnie. Aż do dziś. Skoro zarówno Jung HoSeok jak i Kim NamJoon mówili coś podobnego może była w tym jakaś część prawdy. Chociaż miała nadzieję, że jednak nie. Oby nie.
***************
Ranek nastał zbyt wcześnie, a wraz z nim bukiet. Piękny bukiet. Tulipany. Piękne. Niebieskie tulipany w białym pudełeczku czekały na nią przed drzwiami do mieszkania. Podniosła pudełko i spojrzała na nie. Lubiła tulipany. Były ładne, ale nie na tyle je lubiła, żeby ucieszyć się na widok prezentu. Spojrzała na kremową karteczkę przyczepioną do bukietu.
„Dziękuję i przepraszam za wczoraj. Naprawdę dziękuję za pomoc. Odwiezienie mnie i zachowanie tego wszystkiego dla siebie. To wiele dla mnie znaczy. Przepraszam jednak za nachodzenie cię. Pewnie po pijaku mówiłem same głupie rzeczy. Za to też cię przepraszam.
Wiem, że nie chciałaś widzieć więcej prezentów ode mnie, ale chciałem tylko podziękować.
Więc jeszcze raz dziękuję.
Park JiMin."
DaHee zastanawiała się co powinna w tym momencie zrobić. Wyrzucić kartkę? Wyrzucić bukiet? Wyrzucić wszystko? A może powinna je zachować. Podjęta teraz decyzja, choć wydawała się nieznacząca mogła wpłynąć na naprawdę wiele następujących wydarzeń. Wszystko mogło zależeć jedynie od głupiego liściku i kwiatów.
Czy aż tak było to poważne? Tak.
Westchnęła ciężko przeklinając przy tym. Naprawdę zaczynała go nienawidzić. Bukiet postawiła na stoliku do kawy w salonie, a karteczkę wsunęła w tylną kieszeń jeansów. Sięgnęła po swoją torebkę i skórzaną kurtkę. Wyszła z mieszkania mocno trzaskając drzwiami. Kiedy wyszła przed budynek zastała widok, którego miała nadzieję nigdy nie zobaczyć.
Jej cholerny samochód. Dodge Challenger. Stał tutaj. Przed jej domem. Cholera. Jakim cudem. Jej piękny czarny samochód. Jednak dostrzegła pewną zmianę. On lśnił. Może to przesada, ale była pewna, że to nie zasługa jedynie umycia go. On miał nowy lakier. I nowe felgi. Czarne. Z mieniącym się delikatnie w słońcu srebrnym brokatem.
Jednak to nie był punkt kulminacyjny tej niespodzianki. Jeszcze fakt, że samochód tutaj stał mogłaby przeboleć, może TaeHyung się wykazał miłosierdziem i sam ogarną mechanika. Ale nie. To nie był Kim TaeHyung. Nie jej cholerny przyjaciel. Nie on. Ale ktoś równie cholerny jak Kim.
Mianowicie Park JiMin.
Tak.
Park JiMin.
I naprawdę nie spodziewała się go tutaj zobaczyć. Nie o ósmej rano, kiedy dzień wcześniej był zupełnie pijany. Może jeszcze przebolałaby sam fakt, że się tutaj pojawił. W końcu milioner nie odpuszczał. Ale stał przy jej samochodzie. A właściwie to opierał się o niego. Z założonymi ramionami, w swoim bordowym idealnie skrojonym garniturze opierał się i nieśmiało uśmiechał w jej stronę.
DaHee spojrzała na niego. Ciągle stała przy drzwiach wejściowych i patrzyła na niego. Nie mogła uwierzyć. Jednak szybko się z tego otrząsnęła. W jej głowie brzmiał tylko jeden sygnał ostrzegawczy „NIE!" oraz „ZIMNA SUKA!". Natychmiast spoważniała. Poprawiła torebkę i ruszyła. Stukot jej obcasów rozniósł się po chodniku.
Stanęła przed nim. Stali twarzą w twarz.
-Co tutaj robisz?- zapytała, jednak musiała dodać -Nie. Poczekaj. To nie jest dobre pytanie. Skąd do cholery masz mój samochód?- poprawiła się
-Na wstępie chciałem cię naprawdę przeprosić za wczoraj i podziękować za twoją pomoc. Gdyby nie ty... naprawdę mogłoby dojść do nieszczęścia.- stwierdził nie patrząc na nią. Pierwszy raz JiMin nie patrzył na nią, a jego wzrok wbity był w podłogę
DaHee poczuła się doceniona. I cieszyła się, naprawdę się ucieszyła, że coś do niego dotarło. Że wiedział co zrobił złego. Jednak jej podejrzliwość przejęła górę. A może JiMin po prostu wiedział jak można ją udobruchać i właśnie to teraz starał się osiągnąć. To wydawało się bardziej prawdopodobne. Poza tym miał jej samochód.
-Mój samochód, JiMin.- napomniała go, starając się nie zdradzić, że jego słowa na moment ją ruszyły -Wyjaśnij mi skąd go masz. Dlaczego ma nowe felgi i nowy lakier.
-Chcesz prawdy?- zapytał patrząc jej w oczy, kobieta jedynie teatralnie przewróciła oczami -Okay. Kilka dni temu gadałem z twoim przyjacielem. Pytałem się go czemu jeździsz z nim albo wracasz autobusem i metrem. Wytłumaczył mi, że dałaś auto do naprawy. Podał też firmę i adres. Pojechałem tam. Zabrałem ze sobą chłopaków. Zabrali auto do salonu w którym naprawiamy nasze auta. Swoją drogą masz naprawdę okropnego mechanika, nic przy twoim samochodzie nie zrobił i ściągnąłby z ciebie przynajmniej dwa tysiące dolarów. Był w opłakanym stanie więc zleciłem kilka rzeczy na cito. Wczoraj wieczorem dali mi znać, że mogę odebrać go rano. Pojechałem tam dziś rano i oto jest. Proszę.- mówi przy czym wyciąga z kieszeni kluczyki ze złotą zawieszką w kształcie czterolistnej koniczyny. Dobrze pamięta, że tej koniczynki tutaj nie było. Zabiera klucze przejeżdżając palcem po koniczynie. -Na szczęście.- stwierdza wzruszając ramionami
-Naprawdę nie rozumiem czemu to robisz. Powiedziałam ci już ostatnio „nie". Mógłbyś po prostu odpuścić i znaleźć sobie kogoś innego. Pewnie wiele lasek ugania się za milionerem.
-Co jeśli nie obchodzą mnie inne?- pyta podchodząc do niej bliżej, DaHee nagle zamiera. -Nie obchodzą mnie inne kobiety. Poza tobą.
Patrzy na niego przerażona. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale owszem. Jest przerażona. Jest cholernie przerażona. Jego słowa wstrząsnęły nią aż po same czubki palców. Nie chciała słyszeć takich słów od nikogo. A mając na myśli nikogo dokładnie. Chodzi jej o każdego jednego człowieka. Nie podobają jej się zbyt szybkie deklaracje.
Trzeźwieje jednak. Musi zachować chłodny rozsądek. Jej dłoń natychmiast ląduje na jego piersi i odsuwa go od siebie na maksymalną odległość. Na tyle, na ile pozwala jej na to długość ramienia.
-JiMin skończ. Natychmiast.- upomina go twardo
-Nie chciałem wprowadzać cię w zakłopotanie.- przyznaje cofając się -Mówiłem szczerze. Jednak widzę, że nie podoba ci się ten temat. Zatem mam do ciebie jedną prośbę. Mogłabyś podrzucić mnie do firmy? Jest po drodze, a ja przyjechałem tutaj twoim samochodem więc...
-Gdzie są twoi ludzie? NamJoon? HoSeok? Albo JeongGuk? Nie czekaj. Wiem gdzie może być Jeon, z TaeHyung'iem.
-Dałem im wolne.- przyznaje i na jego twarzy pojawia się uśmiech -Miałem nadzieję, że jednak zgodzisz się mnie odwieźć.
DaHee milczy kilka chwil. Analizuje sytuację. Nic nie mówiąc odblokowuje auto, obchodzi je i siada na miejscu kierowcy. Swoją torebkę rzuciła na tylne siedzenia. Samochód pachnie inaczej. Nowość. To dobre określenie. Pachnie nowością.
JiMin ciągle stoi po stronie pasażera i patrzy w stronę przyciemnianych szyb. DaHee otwiera okno.
-Na co czekasz? Wsiadaj!- krzyczy w jego stronę uśmiechając się pogodnie
Zmiana nastroju? Nie. Ona już taka była. Potrafiła grać. Naprawdę dobrze. Ale czy musiała przemyśleć jego prośbę? Nie. Skądże. Wiedziała co odpowie już na samym początku. Powiedziałaby tak. Zgodziłaby się. Nie dlatego, że go lubiła. Nie dlatego, że był bogaty i przystojny. Nie. To nie było istotne. Zajął się jej samochodem. Zainteresował się tym. Wypytał i sam wziął sprawy w swoje ręce. Dlatego podwiezienie go nie było wcale wielkim wysiłkiem.
JiMin zajął miejsce pasażera i patrzył na nią. Kobieta nie pytała o adres. Dobrze wiedziała, gdzie ma jechać. Nikt w Seul nie mógł nie znać adresu siedziby Park Company. Nikt. Ruszyła.
-Dziękuję za kwiaty. Są... ładne.- stwierdziła wreszcie po chwili ciszy
-Cieszę się, że ci się podobają. Kurier przekazał mi, że nie chcesz już żadnych prezentów ode mnie. I, że cytuję „Ta piękna pani naprawdę nie życzy sobie kolejnych rzeczy od pana, Panie Park."
-Cóż, powiedział ci prawdę.- wzruszyła ramionami. Przygryzła wargę zastanawiając się jak powinna zacząć ten temat. -Dziękuję za naprawienie mojego auta i za... całą resztę, którą z nim zrobiłeś. Ile jestem ci winna?
JiMin zaśmiał się nagle. Krótko. Ale jego śmiech przykuł uwagę DaHee. Spojrzała na niego zdezorientowana.
-Nic.- wzruszył ramionami pisząc coś na telefonie -Nie chcę od ciebie pieniędzy. To byłoby niewłaściwie.
-Nie jestem dziwką, Park. Nie załatwisz tego seksem.- odpowiedziała ostro
-Kto mówi o seksie? DaHee naprawdę. Przerabialiśmy to już kilka razy. Nie traktuję cię jak taki typ kobiet. Nie jesteś dziwką i oboje to wiemy. Chciałem zaproponować ci kolację. Spłacisz dług za samochód jeśli pójdziesz ze mną na kolację.
-Lunch.- wtrąciła szybko
-W porządku. Niech będzie lunch, ale jeśli będzie miło pójdziemy na kolację. Może być?
-Tylko lunch.- negocjowała
-DaHee. Piękna DaHee.- mlasnął odkładając telefon i spojrzał na nią -Lunch mnie nie satysfakcjonuje. Części były drogie. Wprowadzili tam sporo zmian. Wymienialiśmy silnik. Felgi i nowy lakier. Sam lunch to za mało za moje poświęcenie.
-Nikt nie prosił cię o wprowadzanie zmian. Sam to zrobiłeś. Nie każ mi spłacać czegoś czego nie chciałam.
-Naprawdę cię lubię.- zaśmiał się, a jego dłoń nagle spoczęła na jej dłoni. -Jesteś jedyną kobietą, która się ze mną targuje. W porządku niech będzie lunch. Dziś?
-Zgoda. Gdzie się umówimy?
-Poproszę NamJoon'a, żeby po ciebie przyjechał. Mam dziś sporo pracy, a jazda do restauracji i powrót zajmą zbyt wiele. Czy obrazisz się jeśli zjedlibyśmy u mnie w biurze?
-Nie.- odpowiedziała natychmiast. Może to i lepiej. Przynajmniej nie zostanie wystawiona na szerszą publikę. -Mi pasuje.
Zajechali pod biuro Park'a. DaHee zatrzymała się na chodniku przed samym wejściem. JiMin odpiął pas i już miał wychodzić, ale nagle pochylił się w jej stronę.
-Dziękuję.- wyszeptał, a jego usta spoczęły na jej policzku
Zanim DaHee mogła zareagować już go nie było. Szedł pewnym krokiem w kierunku wejścia do swojego biura. Do swojego budynku. Do swojego królestwa.
Wydawało się więc oczywistym, że i DaHee musi udać się do swojej pracy. Jak zawsze na miejscu pojawiła się jako pierwsza. Tego dnia cieszyła się z tego niezmiernie. Będzie w stanie obmyślić jakiś plan zemsty dla TaeHyung'a. Jakim cholernym cudem ten patafian ośmielił się powiedzieć o samochodzie DaHee? Nie prosiła go o to. Nikogo nie prosiła. Dotąd radziła sobie zajebiście płacąc spore sumy ludziom, którzy naprawiali jej samochód. Nie potrzebowała, żeby pieprzony Park JiMin zabrał jej auto z warsztatu i sam postanowił zrobić z nim porządek.
Musiała się zemścić. Natychmiast. Potrzebowała rozlewu krwi.
NATYCHMIAST!
A Kim TaeHyung wydawał się idealny na kozła ofiarnego. Chociaż za dużo powiedziane, żeby uznawać go za niewinną ofiarę, on przecież był winny i to w tysiącu procentach.
Co będzie dla niego największą karą? Brak kawy i najlepszych na świecie babeczek z kawiarni, która była po drugiej stronie ulicy. Tak. To będzie zemsta idealna na facecie, który tak bardzo kocha słodycze, że sam zjadł, a może zlizał jej cukierkowy stanik, który z resztą od niego dostała.
Natychmiast postanowiła wcielić swój niecny plan w życie. Zaparkowała przed kawiarnią. Wzięła swoją torbę z tylnego siedzenia i wyszła.
Wchodząc do kawiarni natychmiast powalił ją najpiękniejszy zapach na świecie. Słodycze. Masa wypieków. I zapach świeżo parzonej kawy. O Mój Boże! On ją zabije.
Podeszła do lady i widząc jednego z pracowników uśmiechnęła się do niego pogodnie.
-Dobrze cię widzieć DaHee. Dawno cię u nas nie było. TaeTae robił zakupy za was oboje.- zaśmiał się
-Tak. Cóż... czasem dobrze mieć takiego pachołka jak Tae.- nachyliła się na ladą, aby powiedzieć coś najciszej jak mogła.- Tylko nie mów mu, że właśnie taki jest.- zaśmiała się, oboje się zaśmiali -Oczywiście żartuję. Tae to najlepszy człowiek jakiego znam.- dodała poważnie. Właśnie taka była prawda.
-Wiem. Uwierz mi. Widzę tę przyjaźń między wami. To co dwa zestawy jak zawsze?
-Jeden.- poprawiła go wystawiając wskazujący palce do góry, młody mężczyzna zagwizdał -Tak. Kim przegiął. Należy mu się kara.
-Jasne.- uśmiechnął się do niej -Większej kary nie znajdziesz niż odebranie mu kawy i naszych babeczek. Jesteś złą kobietą. Zaraz ci wszystko przyniosę.
Po tym jak podebrała swoje zamówienie wróciła do auta i podjechała pod salon parkując. Wyjęła zamówienie oraz klucze z torebki. Weszła do salonu i postawiła wszystko na ladzie. Włączyła światła i siedziała. Siedziała i czekała na swojego przyjaciela.
Wreszcie się pojawił. Pojawił się. I wyglądał na uradowanego, że ją widzi. Nie. On po prostu był szczęśliwy. DaHee wiedziała co to znaczy. Seks. A jak nie seks to orgazm. A jak... nie no obciąganie zawsze wiązało się z orgazmem. W każdym razie Tae miał udany poranek. Zupełnie przeciwnie do DaHee. Udając obrażoną wycelowała w niego palcem.
-Kim TaeHyung!- krzyknęła na niego przykuwając tym samym jego uwagę oraz co gorsza wytrącając go z transu. Spoważniał i spojrzał na nią.
-Widziałem Dodge'a na parkingu. Kiedy go odebrałaś?- spytał zdejmując swoją skórzaną kurtkę
-No nie uwierzysz, kochanie.- zapewniła go wręcz cedząc te słowa -Przywiózł mi go sam Park JiMin. I z tego co do cholery wiem to z twojej winy.
-Zaprzeczam!- krzyknął natychmiast -Zapytał się tylko, dlaczego jeździsz ze mną albo autobusem. Pytał czy nie masz samochodu. Więc mu wyjaśniłem, że twoje maleństwo jest w warsztacie. Zapytał się o nazwę warsztatu i samochód. Nawet nie uwierzysz jak zdziwioną miał minę, kiedy powiedziałem mu, że jeździsz takim samochodem.- zaśmiał się natychmiast -Spojrzał na mnie jak na idiotę. Ale przecież nie skłamałem i chyba wyglądałem na poważnego. Bo stwierdził, że taka piękna, drobna kobieta jak ty, tu zrobił przerwę i wyjął telefon. Wpisał model i mi go pokazał przed oczy. Prawie włożył mi ten telefon w oczy. Rozumiesz?! W oczy? No i dodał, że jak możesz jeździć taką bestią. Powiedziałem mu, że to jeszcze nic, że go sama kupiłaś i importowałaś nowiutkiego z salonu. Naprawdę był w szoku. Żałuj, że go nie widziałaś.
-Serio był w szoku? Przecież to nic dziwnego, że jeżdżę czymś co mi się podoba.
-Nie skarbie.- pochylił się nad ladą -To nie jest normalne. Laski nie jeżdżą takimi samochodami. Ale jak wiemy ty jesteś inna. Poza tym. Mała? Słodka? Drobna? Z piękną to się zgodzę. Ale reszta? Czy on naprawdę nie widzi, że jesteś najgorętszą laską w mieście? Serio? Poza tym masz magiczną cipkę.
-Zabiję cię!- krzyknęła rzucając w jego stronę długopisem... tak rzuciła w niego długopisem. Nic lepszego nie miała pod ręką, a długopis wydawał się wystarczająco dobry. Jak na ten moment.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Pozdrawiam was, Wanessa
PS
Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam! (The Player II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #1))
Przypominam o komentarzach!!
Czyżby TaeHyung stał się nowym sprzymierzeńcem JiMin'a?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top