#Chapter Twenty-One

Kim Restaurant...

Czas był naprawdę wspaniały...

Zaprosiła go do środka...

Jest w opalach...

Zajechali pod budynek. Ten samo w którym ostatnim razem jedli lunch. Boże! Znów znaleźli się pod budynkiem "Kim Restaurant". A gdzie indziej mógłby ją zabrać? Przecież nie pojechaliby do jakiejś zwykłej mało znanej knajpki w centrum miasta. Po prostu musiał wybrać najdroższe miejsce w całym mieście. I to takie w którym znał bardzo dobrze obsługę. Bo jakby inaczej. Nie było innej możliwości.

-Pomyślałem, że miło będzie spotkać się znów tutaj.- stwierdził wjeżdżając na parking podziemny.

To ta restauracja ma podziemny parking? Czy to nie wydawało się jakieś pokręcone? Chociaż... co mogłoby ją teraz zaskoczyć? Prawie miesiąc temu Park JiMin pojawił się w salonie i zapragnął garnituru. A później pojechała z nim na galę. Z której to otrzymała najdroższe klejnoty koronne. Czy przyjazd do "Kim Restaurant" mógł być czymś zaskakującym? Nie. A czy fakt, że restauracja miała podziemny parking mogło być zaskakujące? Nie. Zdecydowanie nie.

Dlatego też DaHee nabrała powietrza do płuc i odetchnęła głęboko. JiMin słysząc świst wydobywające się powietrza z jej płuc spojrzał na nią ukradkiem.

-Czy wszystko w porządku? Jeśli nie chcesz tutaj być to możemy pojechać gdzieś indziej. Znam naprawdę dobrą tajską restaurację? Lubisz ostre jedzenie? Kurde. Właściwie nie wiem co lubisz. Masz ochotę na steka? Może na coś innego?- spytał poddenerwowany

I dopiero teraz oboje zdali sobie sprawę z kilku rzeczy. Lee DaHee zdała sobie sprawę z faktu, iż Park JiMin naprawdę przejmował się jej samopoczuciem tego wieczoru. A może po prostu chciał być uprzejmy. Nie wiedziała, ale na jedno wychodziło.

Jednakże JiMin zdał sobie sprawę, że wcale jej nie znał. Nie znał jej. Nie wiedział o niej niczego. Chciał, żeby tego wieczoru poczuła się naprawdę dobrze. Komfortowo i przede wszystkim bezpiecznie. Jednak czy tego wieczoru poczuje się dobrze czy nie to już nie zależało w żadnym stopniu od niego. Jedynie od samej kobiety.

-Wszystko dobrze. Naprawdę Panie Park. Możemy tutaj zjeść.- zgodziła się po chwili

-DaHee.- powiedział cicho, jednak w jego głosie słychać było determinacji -Proszę. Mów do mnie jak przedtem. Tylko o to proszę cię tego wieczoru.

-Zobaczę co da się zrobić.- odpowiedziała tajemniczo

A JiMin miał cholerną nadzieję, że udało mu się ją przekonać. Liczył na to jak nigdy dotąd.

***************

Weszli do restauracji. Nie głównym wejściem, ale wejściem dla sław. Owszem. "Kim Restaurant" posiadało osobne wejście dla sławnym i poważanych osób. A w ich szeregach również był Park JiMin. Przywitał ich jak zawsze uśmiechnięty.

Kim SeokJin.

-Przyjacielu! Piękna Panno DaHee!- wyszedł im naprzeciw i rozpostartymi ramionami. Najpierw uścisnął Park'a. Jednak mężczyzna z tego faktu nie był nadzwyczaj zadowolony. -Piękna DaHee. Wyglądasz w tej sukience fenomenalnie.- komplementował kobietę. Objął ją ostrożnie i ucałował w policzek.

Park nie wydawał się zachwycony tym posunięciem przyjaciele. Jednak wiedział, że nie stanowi on nawet najmniejszego zagrożenia.

-Jin. Do rzeczy. Chcemy coś zjeść.- wtrącił się JiMin

-Przecież to oczywiste, że nie przyszliście tutaj na pogawędki.- mruknął wywracając oczami -Chodźcie za mną. Mam dla was idealny stolik.

Jin zaprowadził ich od innej sali. Sali w której jedynie kilka stolików było zajętych. Sala była słabo oświetlona przez lampy, które stały przy każdym ze stolików. DaHee rozumiała dlaczego, aby dać im pewną swobodę, pewnego rodzaju intymność, której w normalnych warunkach mogli nie doznawać. Jin zaprowadził ich do stolika. Stolika, który znajdował się najdalej. Przy wielkim, ciągnącym się od samej podłogi do sufitu oknie.

Jin stał kilka kroków od nich. Nie chciał przeszkadzać. JiMin odsunął krzesło i jak prawdziwy gentleman pozwolił DaHee zająć miejsce. Sam udział po drugiej stronie stołu. Sięgnęli po kartę.

-Może coś wam zaproponuję?- zasugerował SeokJin. Nie miał w zwyczaju sam przyjmować zamówień. Park dobrze o tym wiedział. Jednak DaHee nie. Była tutaj drugi raz i drugi raz to właśnie właściciel przyjmował ich zamówienie

-DaHee? Co o tym myślisz?- spytał JiMin, a wzrok kobiety spotkał się z jego

-Pewnie. To wydaje się w porządku.- przytaknęła

-Cóż... jeśli to randka..- stwierdził właściciel patrząc na JiMin'a wymownie -Na które JiMin nie chodzi zbyt często.- dodał i spojrzał w stronę DaHee, która ciągle patrzyła na niego zaskoczona -To proponuję... właściwie powinienem zrobić wam niespodziankę.- stwierdził i klasnął w dłonie. Tak. To wydawał się naprawdę dobry pomysł... Tylko w jego głowie.

-Jin... proszę cię.- upomniał go JiMin

-Nie.- wtrąciła się DaHee -Z wielką przyjemnością spróbuję tego co nam podasz. W końcu jesteś autorytetem kulinarnym. Nie powinnam wybrzydzać.

-To nic wielkiego, śliczna. Zrobię dla ciebie coś naprawdę pysznego. Dajcie mi dwadzieścia minut. Zaraz poproszę jednego z kelnerów, żeby przyniósł wam wino.- wskazał palcem na swojego przyjaciela -Czerwone wytrawne...i...- przeniósł palce na kobietę

-Słodkie.- uśmiechnęła się do niego delikatnie

-Świetnie! Wreszcie ktoś z podobnym gustem jak ja!- ucieszył się. W rzeczy samej. Jin również był zwolennikiem słodkiego wina. Różowe. Czerwone. Białe. Nieważne. Byle było słodkie. I podobnego zdania była DaHee. -Powinniśmy się kiedyś razem napić. On.- wskazał podbródkiem na Park JiMin'a. -I NamJoon są zwolennikami gorzkich rzeczy. Ale ty śliczna wydajesz się moim promieniem słońca w tym gorzkim układzie.

Nagle JiMin odchrząknął. To wydawał się niemy sygnał. Sygnał skierowany w stronę właściciela "Kim Restaurant", aby w tym momencie zamilkł i jak najszybciej poszedł do kuchni po ich kolację.

-Tak. Chyba za bardzo was zagadałem.- podrapał się zawstydzony po karku. -Musicie być naprawdę głodni. Więc idę. Ale zaraz do was wrócę.

Dzięki Bogu już go nie było. Zostali sami. DaHee bawiła się pierścionkiem jednak spojrzała na niego. Patrzyła badawczo.

-A więc randka?- spytała.

Jednak sama nie sądziła, że z jej ust wypadną takie słowa. Naprawdę nie sądziła, że odważy się to powiedzieć. A jednak.

-Jin ma za długi język. Czasem mówi coś od rzeczy. Obiecałem ci kolację w ramach przeprosin. Jin po prostu wyciągnął wniosek, który akurat mu pasuje. Nie potrafię go kontrolować. Z resztą nie widzi mnie tutaj często z kobietami na kolacji dlatego pomyślał, że to wyjątkowa okazja.- odparł JiMin.

Nie kłamał. Nie miał takiej potrzeby ani zamiaru. Powiedział jej szczerze jak wyglądała prawda. Nie spotykał się tutaj z kobietami. Nie wychodził z nimi nigdzie publicznie. Nie chciał, żeby ktoś spotkał go z przypadkową kobietą, której imienia nawet nie będzie pamiętał. Dlatego wolał spotykać się z nimi w bardziej ustronnych miejscach. Takich, gdzie nikt nie będzie go oceniał i widział. Jednak z DaHee nie miał powodu do uciekania i chowania się. Z DaHee wszystko wydawało się zupełnie inne. Takie piękne. Naturalne. Zaskakujące.

-Więc to.- rozejrzała się po lokalu -Nie jest miejsce do którego zabierasz kobiety z którymi aktualnie się spotykasz.- podsumowała

-Nie. Nie jest ,DaHee. I nigdy nie było. Jestem współwłaścicielem "Kim Restaurant".

-Jasne. Rozumiem.- odpowiedziała. Wolała nie ciągnąć tego tematu. Jeszcze mogłaby coś niepoważnego zrobić, a to mógłby się źle skończyć. Nie tylko dla niej. Nie tylko dla JiMin'a, ale i samego Kim SeokJin'a. Chciała zmienić temat ich rozmów. Nagle do głowy wpadło jej pewne pytanie. -NamJoon? Kim SeokJin mówił o NamJoon'ie. To nie jest ten sam NamJoon, który jest twoim ochroniarzem, prawda?

JiMin uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi. Zaskoczył go fakt, że DaHee tak dobrze pamiętała jego ochroniarza.

-Ten sam, DaHee. Naprawdę jestem pełen podziwu dla twojej wspaniałej pamięci. Niesamowita jesteś.

-Czy mógłbyś mi o tym opowiedzieć? Oboje mają takie same nazwiska. To... są małżeństwem?- spytała. Nagle zaczęła wyobrażać sobie ich razem. Musieli wyglądać naprawdę rozkosznie. Oboje byli niesłychanie seksowni, ale razem... razem tworzyli coś niesamowitego. Musieli być piękną parą.

-Jesteś ciekawska, DaHee.- szturchnął jej dłoń palcem. -Ale podoba mi się to. Naprawdę.- przerwał na chwilę. -Nie. Nie są małżeństwem. Są jedynie parą. Poznali się przez przypadek. NamJoon pracuje dla mnie już kilka lat więc to oczywiste, że w pewnym momencie musiał również poznać Jin'a. Między nimi zaiskrzyło. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. I tak trwa to już od trzech lat.

-To naprawdę słodkie. Nie widziałam ich razem, ale muszą wyglądać naprawdę niesamowicie. Są przystojni.- rozmarzyła się

-Są gejami. DaHee.- przypomniał jej JiMin tym samym sprowadzając na ziemię. Kobieta spojrzała na niego urażona.

-Nie mówię, że chciałabym z nimi być albo uprawiać seks w trójkącie. Stwierdzam tylko, że muszą wyglądać naprawdę dobrze razem. Tylko tyle.

-Szkoda.- stwierdził nagle i upił łyka wody. Cholera! Kiedy przyjdzie ten kelner i wreszcie przyniesie wino?! DaHee patrzyła na niego niezrozumiale. -Mam na myśli trójkąt. Szkoda. Musiałabyś wyglądać naprawdę pięknie.

Zakaszlała zaskoczona. Nagle odebrało jej głos. Nie znała żadnego odpowiedniego słowa. A słowa ugrzęzły jej w gardle. Podobnie jak głos.

-Dobry wieczór drodzy państwo. Przyniosłem państwa wino. Czerwone słodkie dla Pani oraz czerwone wytrawne dla Pana.

DaHee mogła jedynie dziękować kelnerowi, że uratował ją przed obowiązkiem jakiejkolwiek odpowiedzi na ten temat. Naprawdę nie wiedziała co powinna mu odpowiedzieć. Przecież to wydawało się jak zupełnie oderwane od rzeczywistości. JiMin był cudownym mężczyzną. Jeśli chodziło o jego wygląd. Ale jeśli chodziło o jego zachowania. Cholera! Momentami wydawało się jakby zupełnie odleciał. Jakby nie posiadał żadnych hamulców. A może jakby wcale nie potrafił ich używać. Taki właśnie wydawał się być Park JiMin.

***************

Trzeba było przyznać, że SeokJin postarał się z kolacją. I zdecydowanie zrobił ją na najlepszym poziomie. Jego dania wydawały się nie tylko doskonałe pod względem smaku, ale również same w sobie wydawały się być robione z ogromną dozą miłości jakiej DaHee nigdy wcześniej nie uświadczyła jedząc kolację w jakiejkolwiek restauracji.

Rozmowa z JiMin'em wydawała się kleić. Naprawdę przyjemnie im się rozmawiało. Był uprzejmy i nie utrudniał niczego. Nie zachowywał się natarczywie więc była naprawdę zadowolona z takiego obrotu spraw. Podobało jej się nawet jego zachowanie. Mówił spokojnie. Był elokwentny. Jakby naprawdę się starał. Albo właśnie taki był na co dzień.

Ich rozmowa nie zakrawało o życie prywatne ani o to co stało się wtedy w jego biurze. Rozmawiali jakby tamtej sytuacji wcale nie było. Co wydawało się dość dobre dla obojga. Naprawdę tak myśleli.

-Smakuje ci, piękna?- zapytał nagle Jin

DaHee podniosła głowę i spojrzała na niego. Właśnie kończyła swoje danie główne.

-Hm?- mruknęła przełykając kawałek -Tak. Jest pyszne. Chyba zakochałam się w twojej kuchni.- odpowiedziała uśmiechając się pogodnie

JiMin obserwował ją cały czas. W dłoni trzymał swoje wino, ale ciągle patrzył na DaHee. Sposób w jaki jadła naprawdę polubił to. Nie grzebała w talerzu jak każda z kobiet, które znał. DaHee po prostu jadła. Nabijała na widelec i wsuwałam wszystko do ust. I mimo, że w tym momencie jego penis postanowił się obudzić starał się to zignorować. Nie mógł pokazać przed kobietą, że nie panuje nad sobą. A jednak nie panował. I był w stanie przyznać to przed sobą. I przed każdym innym również.

-Mam dla was jeszcze deser. Co chciałabyś zjeść?- spytał kucając obok kobiety. Złapał ją za dłoń i przyjrzał się jej palcom dokładnie -Bolało?- spytał pocierając niewielkie blizny

DaHee jedynie zaprzeczyła ruchem głowy uśmiechając się przy tym ciepło.

-To moja praca. Nic wielkiego.- odparła wymijająco. Oczywiście, że bolało. Jakby inaczej, ale przecież nie musiała się przyznawać do tego przed wszystkimi. To nie było nic wielkiego. Nic aż tak wielkiego. -Co mógłbyś zaproponować nam na deser, Jin?- dodała

-Jezu! Mam naprawdę genialne rzeczy. Pudding Chia byłby wspaniały. Królewska tarta czekoladowa też byłaby dobra. Ale mam coś lepszego. Gorąca czekolada na czerwonym słodkim winie. Pokochasz to, DaHee. Przysięgam.

-Ciężko wybrać.- zamyśliła się na chwilę -Co o tym sądzisz, JiMin?- spojrzała na niego. Park był zaskoczony. Wreszcie powiedziała do niego po imieniu. Nareszcie! Tyle na to czekał. Nawet nie wiedział do końca o co pyta go kobieta. Ciągle patrzył na jej dłoń. Na dłoń, której nie trzymał. Nie on. Ale cholerny Kim SeokJin. Przeklęty gej zbliżył się do niej niż on. Nienawidził tego.

-Jin.- powiedział, a mężczyzna spojrzał na niego -Przynieś nam wszystko co powiedziałeś. I dwa razy to coś na winie. Skoro DaHee ma się zakochać. To niech będzie to coś wielkiego.

Właścicielowi aż zaświeciły się oczy. Już dawno nie miał takiej frajdy z gotowania jak dziś. Był szczęśliwy jak nigdy.

-Zaraz wracam! Przysięgam, że pokochacie wszystko co wam dam.

I naprawdę byli blisko zakochania się w tym co przyniósł im Jin. DaHee prawdziwie zachwycała się czekoladą na gorąco. Była cudowna. Jednak JiMin skupił się na czymś innym. Na niej. Obserwował ją jak pieprzony lew swoją ofiarę. I w rzeczy samej ona była jego ofiarą. Jednak jeszcze o tym nie wiedziała.

-Czemu nie jesz? Nie smakuje ci?- spytała patrząc na niego. Oderwała się od jedzenia swojego deseru tylko po to, aby zadać mu to pytanie. Od kiedy dostali tacę pełną czekoladowych przysmaków nie zwróciła na niego uwagi. Jednak teraz patrzyła mu w oczy. JiMin parsknął cicho krótkim śmiechem. -Co cię tak bawi? Zrobiłam coś zabawnego?- oburzyła się robiąc tym samym naprawdę uroczą minę

JiMin bez słowa podniósł się. Pochylił się nad stołem i nie fatygując się po chusteczkę kciukiem starł rozmazaną czekoladę na jej pomalowanej na czerwono wardze. DaHee spojrzała na niego zaskoczona. Ich wzrok skoncentrowany był tylko na sobie. Na nikim innym. JiMin prowokacyjnie wsunął palec między wargi i zjadł resztki. Boże jakież to było elektryzujące. DaHee nieświadomie oblizała wargi.

-Naprawdę pyszne.- przyznał po chwili i zajął swoje miejsce.

***************

Po kolacji JiMin i DaHee pożegnali się z Jin'em. Podziękowali mu za naprawdę dobry posiłek. A Kim obiecał, że kiedyś będą musieli się spotkać i napić, co jedynie rozśmieszyło kobietę. Ale już niekoniecznie JiMin podzielał jej reakcję.

Po tym wszystkim wsiedli razem do samochodu. Mimo wypitego wina, które zdecydowanie więcej we krwi miała DaHee, JiMin zdecydował się zawieźć ją do domu. Jak prawdziwy gentleman, którym definitywnie nie był. I nawet się do tego przyznawał. Wreszcie ruszyli. DaHee odwróciła się w jego stronę. Siedziała z założoną nogą na nogę otulona swoim żakietem i jego marynarką. Noc była dość chłodna.

-Dziękuję za dziś. Naprawdę było miło.- powiedziała patrząc na niego

Nawet nie skupiła się na jego twarzy. Patrzyła na to jak prowadzi. Jedną ręką. Na której widniał łańcuszek. A na placach kilka pierścionków. Boże! Zawsze kochała jak mężczyzna prowadził. A jeszcze bardziej, gdy to wyglądało w tak seksowny sposób jak ten. Podwinął rękawy prawie do łokcia. Nie patrzył na nią, ale wiedział, że przygląda mu się.

-Ja również dziękuję. Naprawdę nie chciałem, żebyś poczuła się wtedy przeze mnie źle. Nie zabolało mnie, że pomyślałaś, że jestem zły... bo jestem. Ale cholera! Pomyślałaś o sobie w ten okropny sposób. Nigdy nie chciałem do tego doprowadzić DaHee. Przepraszam cię.- stwierdził i w geście desperacji przeczesał swoje włosy. Aż zaparło jej dech w piersi. Tak zachwycającego ruchu już dawno nie widziała.

-Jeśli chciałeś mnie przeprosić to czemu nie zrobiłeś tego od razu?- spytała, ale nastała chwila ciszy. Dodała więc. -Przez bite dwa tygodnie dostawałam od ciebie prezenty. To naprawdę nie poprawiło mi humoru. A później nagle się pojawiłeś. Nie mogłeś od razu przyjść?

-Nie mogłem DaHee. Nie mogłem.- odparł wzdychając ciężko -Tego dnia, kiedy do mnie przyszłaś zerwałem się z zebrania zarządu, żeby się z tobą spotkać. Kiedy wyszłaś naprawdę chciałem pójść za tobą i ci to wyjaśnić, ale nie mogłem. Miałem kolejne spotkanie. A wieczorem byłem już w samolocie lecącym do Europy. Całe dwa tygodnie spędziłem w Brukseli dyskutując na temat umów.- wyjaśnił

-Więc co miały znaczyć te prezenty?

-Nie chciałem, żebyś pomyślała, że to koniec. Bo to nie był koniec DaHee. Nie był.

-To był koniec JiMin.- zaprzeczyła jego słowom. I o dziwo naprawdę ufała temu co właśnie mówiła. Jak cholera.

-Nie był.- zaprzeczył uśmiechając się do niej w sposób jakiego nie rozumiała. -Zobacz dokąd nas twój koniec zaprowadził. Jedliśmy kolację. Rozmawialiśmy. A teraz siedzisz w moim samochodzie. To nie był koniec DaHee. Nie dla mnie. A jeśli to nie był koniec dla mnie to również nie był koniec dla ciebie.

Nie kontynuowali już tego tematu. Nie było w tym sensu. Głównie dlatego, że DaHee przegrałaby. Ona już przegrała. W momencie, gdy JiMin zaczął mówić. Już wtedy była na cholernie przegranej pozycji. Ona nie była nawet druga. Była gdzieś tam daleko na szarym końcu.

***************

Wreszcie znaleźli się pod jej domem. JiMin zaparkował na chodniku. Nawet nie martwił się o to. Po prostu zaparkował samochodem w niedozwolonym miejscu.

-Tutaj nie można parkować.- stwierdziła odpinając pas

-Naprawdę? A kto tak powiedział? Nawet jeśli ktoś zadzwoni na policję. Trudno.- wzruszył ramionami i wysiadł z auta

Jak przystało na dobrze wychowanego człowieka otworzył DaHee drzwi i pomógł wysiąść. Kobieta trzymała w jednej ręce torebkę jak i kwiaty, które od niego dostała.

-Odprowadzę cię.- stwierdził, kiedy kobieta stanęła

-Nie musisz.

-Wiem.- przytaknął

Lee przewróciła oczami, ale nie odezwała się więcej. Nie było w tym najmniejszego celu, bo i tak by przegrała.

DaHee wpisała kod do klatki i otworzyła szklane drzwi. Światło wewnątrz od razu się włączyło. Podeszła do windy jednak tak jak podejrzewała nie działała. Budynek był dość nowy i nowoczesny, ale winda tutaj często się psuła. Jednak zarządca nie bardzo się tym przejmował.

-Coś nie tak?- spytał sam wciskając jeden z przycisków

-Popsuta. Będę musiała iść na górę po schodach. Dziękuję JiMin za dziś. Odprowadziłeś mnie więc możesz spokojnie wracać do domu.- powiedziała

-Na którym piętrze mieszkasz?

-Słucham?- spytała zaskoczona

-Na którym mieszkasz? Starasz się mnie zbyć. Ale to nic ci nie da. Gdzie mieszkasz? Które piętro?

-Czwarte.- odpowiedziała i zrobiła krok w stronę schodów

JiMin zabrał od niej torebkę wraz z kwiatami. Gestem ręki nakazał, aby szła jako pierwsza.

Wreszcie wdrapali się na czwarte piętro. DaHee trzymała w ręce swoje szpilki. Już na drugim piętrze miała ich dość. Więc najprościej było je ściągnąć. JiMin nie skomentował tego. Jednak w głębi duszy zmartwił się tym. Naprawdę musiały ją boleć nogi jeśli je zdjęła na korytarzu.

Stanęli u szczytu schodów. DaHee podeszła do drzwi, które prowadziły do jej mieszkania. JiMin stał tuż obok niej. Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej klucze. Wsunęła jeden do zamka i przekręciła dwa razy. Zamek puścił, a drzwi delikatnie się uchyliły. Odwróciła się do JiMin'a twarzą. I spojrzała na niego przygryzając wargę.

-Chcesz... wejść do środka?- spytała, wiedziała, że nie powinna tego robić. Ale słowa po prostu wypłynęły z jej ust.

-Z wielką przyjemnością DaHee.- przytaknął uśmiechając się do niej

Właśnie wpuściła do swojego mieszkania prawdziwego diabła. A nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.

Biedna Lee DaHee.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam! (The Player II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #1))


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top