#Chapter Twenty-Four

To tylko ból...

To tylko strach...

To tylko zabawa...

Prawda jest inna...

Będąc już gotowym, pachnącym i przebranym postanowił od razu do niej dołączyć w salonie. Zła DaHee to niepokojąca.

Jednak zła DaHee to zdecydowanie niebezpieczna DaHee.

A z taką wolał jednak nie zadzierać. Jak się spodziewał kobieta przygotowała już wszystko. Wszystko znajdowało się już na stoliku do kawy. Soju, zimne piwo oraz kilka paczek paluszków i krakersów. DaHee naprawdę nie zamierzała się przejmować zjedzonymi kaloriami. Nie dziś. A jeśli ona się tym nie martwiła to Kim TaeHyung też nie powinien. Co dla niego równało się z naprawdę niezłym treningiem następnego dnia.

Usiadł obok niej na sofie i sięgnął po wysoką szklankę w której nalane było już piwo.

-Więc? Co było tak ważne?- zapytał patrząc na nią, naprawdę zastanawiał się nad tym.

Co się takiego stało. Zazwyczaj taka nie była. A jak już coś się działo to musiał się świat walić, żeby DaHee wpadła tak nagle i przeszła jak cholerne tornado. Zostawiając za sobą tylko zniszczenia.

Właściwie to wcześniej nie zwrócił uwagi na to jak wyglądała, ale teraz przyjrzał jej się dokładnie. Dres. Sportowy stanik. Trampki. Coś musiało się stać. I był tego praktycznie pewien. DaHee nie ubierała się w ten sposób. Nie. Ona rzadko kiedy wyglądała jak dresiarz. Zawsze wyglądała dostojnie. Jakby mogła poderwać każdego. Ale nie dziś. Dlatego TaeHyung od razu zmartwił się stanem swojej przyjaciółki. Wolałby jak najszybciej usłyszeć co się stało.

-DaHee! Mów do cholery co jest nie tak?- pytał ją odwracając się już zupełnie w jej stronę. Patrzył na nią wyczekująco

Lee DaHee siedziała jednak cicho. Piła swoje piwo i patrzyła na niego tempo. Jakby trzymała go w napięciu. I właśnie to robiła. Nie celowo. Naprawdę nie. Tak po prostu się zachowywała. Była zaskoczona swoim zachowaniem. Nawet jeśli chciała to nie wiedziała co powinna mu powiedzieć, żeby nie zabrzmiało aż tak źle.

-Lepiej zacznij ty.- zachęcała go -Ty i ochroniarz Park JiMin'a? Wiedziałam, że ciągnie cię do niego, ale bzykaliście się w twoim domu. Nie w hotelu. Co jest Tae?- zapytała

Wydawało jej się bowiem, że jego opowieść może dużo wnieść do jej historii. Może to coś wniesie, a może nie. Cholera wie.

-Nic wielkiego.- zakłopotany podrapał się po karku -Spotkaliśmy się wczoraj na piwo. Tak nagle rozumiesz? Byłem w barze. Gadałem z jakimś chłopakiem i nagle pojawił się on. Gadaliśmy. Wypiliśmy jeszcze trochę i jakoś naturalne wydawało mi się zabrać go tutaj. Nawet nie przeszło mi przez myśl iść do hotelu. Było super. Serio HeeHee. Już dawno tak dobrze się nie bawiłem. Rano obudziłem się sam. Ale on wrócił. Rozumiesz to? Wrócił. Wziął moje klucze. Poszedł do sklepu i przyniósł świeże rogale. Jest niesamowity. A później już sama wiesz.- Tae na samo wspomnienie jego przygody przygryzł niekontrolowanie wargę

DaHee zastanawiała się chwilę na tym co właśnie powiedział. Nie wierzyła w taki przypadek. Nie miała pojęcia dlaczego, ale nie potrafiła uwierzyć, że Jeon JeongGuk od tak znalazł się w tym samym miejscu co jej przyjaciel. I to poranne wyjście? Dałaby sobie rękę uciąć, że nie poszedł do sklepu od tak. Była pewna, że to sprawka Park JiMin'a. Jednak nie była przekonana co do tego czy powinna to powiedzieć Kim'owi czy może lepiej zachować to w tajemnicy. Kochała go. Jak brata. Ale nie sądziła, że powiedzenie mu prawdy będzie odpowiednie. Mogłoby go zranić. A tego wolała uniknąć.

-Jak twoja noc? Wieczór? Kolacja? Nie wiem do jakiego etapu doszliście.- zaśmiał się, jego słowa wyrwały kobietę z zamyśleń

-Kolacja.- stwierdziła szybko, ale zawahała się i dodała -Wieczór. Noc. I poranek.- dodała patrząc na niego niepewnie

-Nieźle!- krzyknął o mało nie wylewając swojego piwa na jedwabną poduszkę -Nie sądziłem, że JiMin jest taki szybki. Wyglądał na gościa, który lubi szybko, ale przy tobie znacznie się hamował. Co się więc zmieniło? Opowiedz mi o wszystkim. Jestem naprawdę ciekawy.

-A czy ty spowiadasz się przede mną ze swoich seksualnych przygód?- spytała, chociaż znała odpowiedź

-Jeon jest super. Ma dużego, grubego i naprawdę żylastego. Dobrze też obciąga. A czuć go w...

-Stop!- krzyknęła uderzając przyjaciela w ramię -Nie chciałam szczegółów Tae.

-Wiem. Ale musiałem cię jakoś zachęcić do gadania.- wzruszył ramionami -A teraz mów. Jak do tego doszło?

-No... po prostu. Zjedliśmy kolację. Odwiózł mnie, a później ta cholerna winda nie działała więc poszedł ze mną na górę. Weszliśmy do środka i jakoś wszystko szybko się potoczyło. Skończyło się na tym, że spaliśmy razem. A rano przygotował mi śniadanie.

-Został na noc?! Zrobił ci śniadanie! Cholera! Kurwa mać!- Kim krzyknął łapiąc się wolną ręką za głowę.

Wiedział, że to najgorszy scenariusz dla DaHee. Angażowanie się. DaHee tego nie lubiła.

-Dokładnie Tae. Zjedliśmy i później wyprosiłam go. I oto jestem. I opowiadam ci teraz tę historię.

Tae poprawił się na sofie. Sięgnął po butelkę soju i odkręcił ją. Nie przejmował się nalaniem do kieliszka. Po prostu przechylił butelkę i upił sporego łyka. Jęknął mlaskając głośno.

-Kurwa.- mruknął -Czy on się angażuje? Nie, czekaj. Jak się z tym czujesz? Masz wyrzuty sumienia? Żałujesz?- pyta martwiąc się o swoją przyjaciółkę

-Mam mieszane uczucia.- stwierdziła i sięgnęła po butelkę z której w taki sam sposób upiła łyka -Było super. Serio. Czułam się z nim dobrze. Ale sam rozumiesz. Seks jest seksem. Powtórka z rozrywki nie wchodziła w grę. A związek? Wyobrażasz sobie mnie w związku z nim? Paranoja.- zaśmiała się

-Właściwie to...

-Nie waż się tego mówić, Tae.- ostrzegła go pospiesznie -Nie ma nawet takiej cholernej opcji, że ja i on. Coś więcej. Nie z nim Tae. Wyleczyłam się z nieodpowiednich dla mnie facetów. Przyszłam to już z Chang'iem. I nie mam zamiaru powtórzyć tego czegoś.

-Dobrze ci z nim było. Czemu nie chcesz znów się zakochać?

-Bo to nie była miłość TaeTae.- stwierdziła, upiła kolejny spory łyk soju -Nie kochałam go. Może na początku tak było, ale z czasem przestałam. Bałam się o niego. Bałam się rozumiesz?

-Chciał ci się oświadczyć.- mruknął przypominając sobie ich rozmowy. Naprawdę planował coś poważnego, ale DaHee nigdy nie dała mu szansy na coś więcej.

-Pamiętam to. I właśnie dlatego postanowiłam to zakończyć. Nie mogłabym żyć z kimś, kto codziennie ryzykuje swoje życie. Nazwij mnie samolubną, ale nie mogłabym być z nim. Nie kiedy wiedziałam, że pewnego razu po prostu mógłby nie wrócić do domu.

-Dlaczego mu tego nie powiedziałaś?- zapytał

Zastanawiała się nad tym przez chwilę. To było naprawdę dobre pytanie i równie trudno było na nie odpowiedzieć. Dlaczego? Przecież nie kosztowałoby jej to aż tyle. Zawahała się. Wzięła głęboki oddech i wreszcie odezwała się wzruszając przy tym ramionami.

-Bo tak było prościej.- a to wcale nie było kłamstwem. Było łatwiej. Dla niej. Nie liczyło się to co on mógł czuć. Ona była bezpieczna. W swojej mydlanej bańce była bezpieczna więc nie obchodziło ją już nic innego.

***************

Rozmowa z TaeHyung'iem wcale jej nie pomogła. Nie stanowiła swoistego pocieszenia na jakie liczyła. Nie na to miała nadzieję, ale ważne, że chociaż mogła z kimś porozmawiać. A Kim ją wysłuchał. Chociaż tyle dobrego.

Późnym wieczorem wróciła do swojego mieszkania. Nie czekał w nim nikt. Nikt ważny. Pustka. Znów poczuła się samotna. Ale czy mogła na to jakoś zaradzić? Była wstawiona. A alkohol nigdy nie był dobrym doradcą. Nigdy. Sięgnęła po telefon. Spojrzała na listę kontaktów. "Park JiMin". Jej palec zawisnął nad jego nazwiskiem. Była już milimetry od wciśnięcia i zadzwonienia do niego. Natychmiast rzuciła telefon na sofę.

-Cholera!- krzyknęła szarpiąc za bluzę którą miała na sobie

Nie mogła sobie tego zrobić. Była silna. Była niezależna. Była nazbyt pewna siebie. Nie pozwoli jakiemuś facetowi, nawet milionerowi, wpaść w jej życie i zrobić w nim jedno wielkie tornado, a później po prostu ją zostawić. Nie wpuści faceta od tak. To był seks.

Tylko seks.

Nic więcej. Nic romantycznego. Nic co mogłoby ich zobowiązać do czegokolwiek. Nic poważnego. Tylko zabawa. I tak miała zamiar to traktować. Dlatego musiała dać sobie spokój z Park JiMin'em.

***************

Kolejny dzień wydawał się od samego rana jedną wielką mordęgą. Pomijając fakt, że ciągle nie miała swojego samochodu, który był w naprawie. Z naprawdę ogromnym bólem głowy i kacem musiała pojechać do pracy. Cholernie nienawidziła poniedziałków. Ale istniał ktoś tak wspaniały jak Kim TaeHyung, który zawiózł ją na miejsce. Który kupił jej kawę i małego pączka.

Wreszcie znaleźli się w salonie. Jeszcze nikogo nie było, a oni mieli chwilę, żeby usiąść i porozmawiać. Tak po prostu. O niczym.

-Nie wierzę, że znów jechałam tą twoją machną śmierci.- zażartowała

Cóż faktycznie tak myślała. Nie lubiła jego samochodu. Nie podobał jej się. Mercedes AMG GT był piękny. Każdy mógłby tak powiedzieć, ale ona za nim nie przepadała. Nie lubiła, gdy jeździł nim tak szybko, gdy ścinał zakręty i rozpędzał się do granic możliwości.

-Spieprzaj, okay?- szturchnął ją -Moje maleństwo to machina śmierci, ale twoja bryka jest niezawodna, co?

-Nie mam co narzekać na moje dziecko.- mruknęła

-Jasne. Od prawie miesiąca jest w naprawie, a mechanicy raczej nie uważają, że powinnaś nim wyjechać.

Miał rację. Jakiś czas temu dała swojego Dodge do naprawy, a mechanicy ciągle wynajdują co rusz nowe problemy. Zaczęło ją to nawet irytować. Ile można żyć bez samochodu? No ile?

-Masz rację. Przesadzają. Będę musiała do nich zadzwonić. Jeszcze trochę, a mój rachunek za naprawę mnie przerośnie.

-Tak.- zaśmiał się, jednak to był gorzki śmiech -Jesteś pewnie jedyną osobą, która jeździ Dodge Challenger w Korei. Nie mogę uwierzyć, że postanowiłaś kupić takie auto. To do ciebie niepodobne.

-Serio? Mówi to facet, który jeździ Mercedesem. Tylko cioty nimi jeżdżą.

-Nie dasz rady mnie obrazić. Zaleta bycia bi.- zaśmiał się i pocałował ją w policzek wstając

Tae spojrzał w stronę wejścia. Zobaczył cztery osoby. Dwie z nich rozpoznał. Jedną znał dobrze, drugą jeszcze lepiej.

-Romeo przyjechał.- stwierdził i ruszył w stronę drzwi z zamiarem ich otwarcia. Humor DaHee od razu uległ pogorszeniu. Podniosła się i sięgając po swoją kawę ruszyła za nim, aby móc powitać nieproszonych, bo nieproszonych, ale ciągle gości.

Kim NamJoon, Park JiMin, Jeon JeongGuk i ostatni mężczyzna, którego nie miała okazji jeszcze poznać właśnie przekroczyli próg.

-NamJoon.- ucieszyła się na jego widok i uścisnęła go. Jej zachowanie nie miało na celu wywołać zazdrości. Po prostu polubiła go. Chciała pokazać, że darzy go sympatią. NamJoon ostrożnie objął ją.

-Cześć DaHee. Jak się masz?- zapytał odsuwając się od niej na kilkanaście dobrych centymetrów

-Naprawdę dobrze. Dziękuję.- odwróciła się w stronę Jeon'a -Miło cię widzieć Jeon. Dzień dobry Panie Park.- po chwili wróciła również jej profesjonalna strona. Ukłoniła się i uśmiechnęła firmowo, jak miała w zwyczaju. -Przepraszam, ale pana jeszcze nie poznałam. Jestem Lee DaHee.- wyciągnęła dłoń w stronę nieznanego ochroniarza

-Miło panią poznać, panno Lee. Nazywam się Jung HoSeok.- mężczyzna uścisnął jej dłoń uśmiechając się przy tym. Wyglądał przyjaźnie.

-DaHee. Jesteś zajęta?- wtrącił nagle JiMin chrząkając przy tym. Zwrócił tym samym na siebie uwagę wszystkich

-Nie. Proszę. Chce pan nowy garnitur?- zapytała bez oporów. Jeśli miał jej coś do powiedzenia. Niech mówi. Ale tutaj. Przy wszystkich.

-Moglibyśmy...

-Nie. Nie, panie Park. Proszę mówić tutaj. Poza nami.- wskazała na wszystkich, którzy tutaj byli. -Nie ma nikogo innego. Nie ma nikogo na zapleczu ani w pracowniach. Proszę więc mówić. Jestem pewna, że pana pracownicy wiedzą co chce pan powiedzieć. Tae i tak dowie się tego ode mnie. Nie ma potrzeby udawać, że cokolwiek jest tylko między nami.

JiMin osłupiał. Był naprawdę zaskoczony. Już dawno nie miał do czynienia z kobietą taką jaką była DaHee. Uparta. Pewna siebie. Nie dawała sobie w kaszę dmuchać. I to chyba właśnie sprawiło, że JiMin pojawił się tutaj dziś rano. Zazwyczaj jeden raz z tą samą dziewczyną mu wystarczał, ale nie tym razem. DaHee nie stanowiła jedynie wyzwania. Stanowiła nowy poziom sztandarów jakie chciał osiągnąć.

-DaHee to naprawdę nie wydaje się odpowiednie, abyśmy rozmawiali przy wszystkich.- chciał ją przekonać

-Ależ skąd ten pomysł?- spytała udając niezrozumienie -Wczoraj JeongGuk przywiózł zakupy o które pan prosił. Spędził też czas z moim przyjacielem. Jestem bardziej niż pewna, że NamJoon wie o wszystkim od SeokJin'a, a to już niedaleka droga, żeby pan Jung się dowiedział. Może pan śmiało mówić.

-Chciałem zaprosić panią na lunch. Mam wolne przedpołudnie, a twoje towarzystwo byłoby naprawdę cudowne.- stwierdził. Nie było mu straszne mówienie tego wprost

-Przykro mi. Jestem zajęta. Będzie musiał znaleźć sobie pan inne towarzystwo.

-DaHee.- usłyszała upomnienie obok siebie. TaeHyung.

-Oczywiście rozumiem. Jeśli zmieniłaby...

-Nie zmienię. Dziękuję za propozycję. Ale ja już zostałam zaliczona i wpisana na listę, prawda? Nie mamy potrzeby dalej tego ciągnąć. Wiem jak to działa w twoim świecie.

-W moim świecie?- zapytał nierozumiejąca jej słów

-Oczywiście. Znajdujesz dziewczynę. Pieprzysz ją. Kończysz z nią. Tyle. Taka zabawa dla przystojnych, bogatych facetów. Czyżbym nie miała racji?- zapytała krzyżując ramiona

-Nie. Nie masz racji.- prycha na jej odpowiedz

-W takim razie jak jest? Jaka jest sytuacja panie Park?- rzuca mu wyzwanie

Jednak czy JiMin je przyjmie? Czy odpowie jej? Czy może po prostu wyjdzie? Naprawdę zastanawia się nad tym. I ciekawi ją co zrobi.


Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam! (The Player II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #1))

Przypominam o komentarzach!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top