#Chapter Twenty-Eight
Zrobiła to...
Dała nadzieję i....
Znów go zostawiła...
Nie odpuści...
Pora lunchu nastała zbyt szybko. Zbyt szybko. TaeHyung nawet nie wiedział, że kobieta ma jakieś plany na ten czas. Był przekonany, że po tym jak zabroniła mu zjeść pół tuzina kupionych przez nią babeczek zrekompensuje mu to, ale się pomylił.
Dokładnie w momencie, gdy DaHee wychodziła z salonu dowiedział się, że właśnie planowała spędzić ten czas z milionerem. Chociaż ta nowina dość mocno go ucieszyła. Przecież on bawił się w cholernego swata.
Zanim zdążyła jeszcze wyjść z salonu pełnego klientów, Tae krzyknął na całe gardło: „Ujeżdżaj go mała jak cholernego konia!".
Nie tylko miała ochotę zapaść się pod ziemię, ale pragnęła sprawić, że Kim TaeHyung wąchał kwiatki od spodu.
Gdy wyszła przed salon dostrzegła czarny, lśniący jak cholera Mustang Bullitt. I mogłaby przysiąc, że na sam jego widok poleciała jej ślinka, kolana się zatrzęsły, a majtki zdecydowanie zdawały się być zbyt przemoczone.
Piękny. Seksowny. Zabójczy. Taki samochód mogłaby mieć, ale to oznaczałoby, że musiałaby zdradzić swoje maleństwo. Nigdy w życiu. Za żadne cholerne skarby. Dodge był jej marzeniem i pozostanie nim na zawsze. Jej marzenie, które się spełniło.
Podejrzewała, że w środku nie siedzi JiMin, ale przyciemniane szyby skutecznie uniemożliwiły jej zajrzenie do środka. Drzwi się otworzyły. Kim NamJoon. Stanął przed nią miły, przystojny i co ważniejsze zajęty ochroniarz w swoim idealnie skrojonym granatowym garniturze. Gdyby nie jeden mały szczegół już dawno dobrałaby się do jego cudownego ciała. To był materiał na faceta.
On.
Nie JiMin.
Podeszła do niego i niepewnie objęła. Odwzajemnił ten uścisk jednak z widocznym dystansem. DaHee odchrząknęła odsuwając się od niego.
-Nie martw się. Nie lecę na ciebie. Jesteś fajny NamJoon dlatego mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.- stwierdziła poprawiając swoją torebkę -Przyjechałeś po mnie? Jaki jest plan?
-JiMin dzwonił do Jin'a. Prosił go o zrobienie dla was lunch'u. Jedziemy go właśnie odebrać.- odpowiedział i obszedł samochód. Otworzył drzwi i przesunął fotel.
O nie! Nie ma cholernej opcji, żeby miała jechać na tylnym siedzeniu. To pieprzony mustang, a ona miała tracić całą frajdę z jazdy nim? Nigdy! Cofnęła się i spojrzała na Kim'a.
-Jeśli liczysz, że usiądę z tyłu to mnie jeszcze nie znasz. Sam sobie tak wsiadaj. Ja siądę nawet za kierownicą, ale będę siedziała z przodu.- zapewniła
NamJoon jedynie westchnął. Był najwyraźniej załamany zaistniałą sytuacją.
-Park mnie zabije, ale w porządku. Siadaj z przodu. Nie pozwolę ci prowadzić, bo dosłownie mnie zabije, ale siedzieć możesz.
Klasnęła zadowolona w dłonie, a w ramach podziękowania ucałowała jego policzek. Natychmiast wsiadła do samochodu. Wolała uważać. Jeszcze NamJoon zmieniłby zdanie i co wtedy? Wolała dmuchać na zimno.
Mężczyzna zajął swoje miejsce. Za kierownicą. I ruszyli. W trakcie drogi DaHee wpadła na pewien pomysł. Może niezbyt mądry, ale chciała w ten sposób coś uzyskać.
-NamJoon.- mruknęła patrząc w jego stronę maślanym spojrzeniem -Czy wiesz może co JiMin wybrał dla nas na lunch?- dodała
-Nie bardzo. Ale możemy zadzwonić do Jin'a i się go o to zapytać jeśli chcesz.- stwierdził natychmiast patrząc na nią z ukosu
-Jasne. Byłoby miło.- odpowiedziała natychmiast kiwając twierdząco głową
NamJoon od razu sięgnął po swój telefon. Wybrał odpowiedni numer i włączył na głośny wkładając go w dłoń DaHee. Dwa sygnały później w samochodzie rozbrzmiał głos należący do Kim SeokJin'a.
-Wiedziałem, że się za mną stęsknisz, ale nie sądziłem, że tak szybko. Chcesz się zabawić w sekstelefon Nami?- z głośników rozbrzmiał naprawdę seksowny głos SeokJin'a
I DaHee nawet nie poczuła się zawstydzona. Dla niej to było wręcz normalne. TaeHyung często flirtował z klientami i właściwie nie tylko dlatego przyzwyczaiła się już do takiego typu rozmowy.
Jednak NamJoon poczuł się naprawdę zawstydzony i zażenowany. Starałam się wraz z Jin'em nie okazywać zbyt wielkich uczuć wobec siebie w obecności osób trzecich. Nie potrzebowali widowi. Jednak tym razem to DaHee stała się widownią czegoś naprawdę niewłaściwego. Przynajmniej takie było jego zdanie.
-Jin.- NamJoon wypowiedział to jedno słowo z zupełną powagą -Nie jestem sam.- dodał zerkając dyskretnie na DaHee
Kobieta niezrażona ich wymianą zdań postanowiła się odezwać.
-Cześć Jin. Miło cię znów widzieć... znaczy słyszeć.- odezwała się, jej głos był pogodny. Wcale nie wskazywał również na to, że mogłaby być zdegustowana jego słowami
-DaHee.- wyszeptał wręcz z trwogą
-Nie przejmujcie się. I ty SeokJin. I ty NamJoon. Jesteście w związku. To normalne. Dlatego nie czucie się źle przeze mnie. Nie jestem zdegustowana czy coś w tym stylu. Właściwie to jesteście słodcy.- odpowiedziała pospiesznie, aby przypadkiem żaden z nich nie poczuł się źle
NamJoon spojrzał na kobietę, ta w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego pogodnie utwierdzając go w swoich słowach. Kim odchrząknął.
-W każdym razie. Właśnie odebrałem DaHee i jedziemy do ciebie Jin. Panna Lee chciała się dowiedzieć co JiMin zamówił.
-Tak? A więc to prawda? Umówiliście się na lunch. Dzwonił do mnie i kazał przygotować podobne dania do tych, które jedliście na kolację, ale sądziłem, że to żart. A jednak!- wręcz krzyknął do słuchawki
-Jin?- zapytała, a w odpowiedzi mężczyzna mruknął dając jej tym samym do zrozumienia, że ciągle ją słucha i jest na linii -Czy mógłbyś tego nie szykować. Mam na myśli... wszystko było pyszne, ale chciałabym zjeść coś innego.- odpowiedziała
-Jasne! Co tylko zapragniesz! Na co masz ochotę? Jakie ciasto? Zrobię wszystko jeśli to oznacza, że piękna kobieta zje lunch z moim przyjacielem.
-Znasz go dobrze prawda?- dopytywała się
-W kwestii jedzenia jak nikt inny. Dlaczego pytasz?
-Czego JiMin najbardziej nie lubi?- spytała, NamJoon nagle zahamował. Tak gwałtownie. Tak nagle, że o mało nie spowodował wypadku. Mustang! Prawie uderzył tym pięknym samochodem w latarnię!
-Nie zrobisz tego.- wyszeptał z trwogą ochroniarz
Zrobi.
I oboje się o tym przekonają. A może we troje.
***************
Wreszcie dojechała do Park Company. W białych papierowych torbach niosła lunch. Specjalnie przygotowany dla Park JiMin'a. I już naprawdę nie mogła się doczekać, gdy mężczyzna zobaczy co dla niego wybrała. Mógł wybrać grunt na którym zjedzą. Mógł wybrać restaurację z której zamówią jedzenie. Ale nie da mu tej satysfakcji. Nie pozwoli, aby to on o wszystkim decydował. I właśnie dlatego musiała postawić na swoim. Musiała zrobić po swojemu. Musi pożałować zachowywania się jak skończony dupek. I co ważniejsze nie może zabronić jej siedzieć z przodu kiedy NamJoon kierował pieprzoną bestią. Jak mogłaby odebrać sobie tę przyjemność z jazdy takim samochodem.
Kim szedł zaraz obok niej z drugą torbą. Szli ramię w ramię. Czuła na sobie wzrok wszystkich których mijała. Szeptali. Patrzyli na nią. Jednak DaHee z gracją i wysoko uniesioną głową szła przed siebie. Jej obcasy wydawały dźwięk przy każdym postawionym kroku. Wreszcie znalazła się przed biurkiem asystentki.
-Wariatka!- krzyknęła kobieta patrząc na DaHee, która bez skrępowania szła w stronę drzwi prowadzących do gabinetu Park'a
-Nicki!- krzyknął na nią NamJoon -Panna Lee to gość Pana Park'a. Odzywaj się do niej z należytym szacunkiem.- zwrócił jej uwagę
DaHee ciesząc się tą chwilą odwróciła się w jej stronę, czego jednak nie dostrzegł NamJoon i wystawiła jej język. Następnie ręką odrzuciła włosy do tyłu i ruszyła do drzwi, które właśnie otwierał ochroniarz. No to czas na wejście do jaskini lwa. Prosto w jego paszczę.
Siedział tam. Przy swoim biurku z telefonem w dłoni i okularami na nosie. Nosił okulary. Cholera. Faceci w okularach stanowili naprawdę cholernie przystojny i pociągający kąsek. Nawet jeśli przysięgała, że JiMin jej nie kręcił... nie mogła zaprzeczyć, że wyglądał znakomicie w okularach z czarnymi oprawkami.
Gdy tylko ją dostrzegł natychmiast się rozłączył. Nawet nie odezwał się do telefonu. Po prostu nacisnął czerwoną słuchawkę. Koniec rozmowy. Podniósł się i natychmiast podszedł do DaHee. Chciał ją objął. Może w jedynie zwyczajny, wręcz przyjacielski sposób, ale kobieta nie pozwoliła na to. Błyskawicznie odsunęła się w bok odkładając na czarny fotel torbę z jedzeniem.
-Dzień dobry, panie Park.- odezwała się siadając na drugim z foteli
-DaHee.- wyszeptał patrząc na nią -Naprawdę miło cię znów widzieć.- dodał uśmiechając się pogodnie. A kobieta wręcz była pewna, że mówił prawdę. A przynajmniej tak się zdawało, że mówił szczerze.
NamJoon odstawił drugą z toreb i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zostawił ich zupełnie samych. Ofiarę z oprawcą. Lee DaHee została sama z Park JiMin'em.
Mężczyzna usiadł na swoim miejscu za biurkiem i patrzył na nią to na torby. Nie odezwał się jednak. DaHee podniosła jedną z toreb i uśmiechnęła się.
-Zmieniłam dania, które wybrałeś. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.- powiedziała udając zupełnie pokornie. Jednak jej plan już wszedł w życie.
-Zmieniłaś.- stwierdził cicho lekko zaskoczony -Jin się na to zgodził? Sądziłem, że miał już wszystko przygotowane.
-Bo miał, ale zadzwoniłam do niego i poprosiłam o zmianę. Naprawdę miałam na coś ochotę, a byłam pewna, że Jin może zrobić najlepsze jedzenie.
-W takim razie wszystko w porządku. Pokaż w takim razie co mamy do jedzenia.- zaproponował
DaHee wyjęła z torby sporej wielkości plastikowe pudełko. Przeźroczysty plastik idealnie pokazywał co takiego wybrała DaHee. Musaka. JiMin zamarł widząc to co przygotował Jin na życzenie DaHee. Jednak nie odezwał się ani słowem. Spokojnie patrzył na pudełko, którego wieczko leżało już obok. Z wnętrza wydobyła się para, a pomieszczenie zalała fala zapachu. To najwyraźniej nie zraziło aż tak JiMin'a jak DaHee sądziłam. Dlatego sięgnęła po drugie pudełko. Spanakopita. Jin mówił, że Park naprawdę nie lubił szpinaku, a to wydawało się idealne danie, które znienawidzi o ile już go nienawidził.
-Pomyślałam, że Spanakopita będzie naprawdę dobrym pomysłem. Bardzo ją lubię.- stwierdziła i podała mu jeden z widelców -A na deser mamy to.- z torby wyjęła różowy shake w plastikowej butelce. -Truskawkowy.- dodała
JiMin na sam widok tego wszystkiego sięgnął do swojego krawata i rozwiązał go. Rzucił materiał na oparcie.
-DaHee. Mogłem ci powiedzieć wcześniej, że nie przepadam za truskawkami.- stwierdził spokojnie. Starał się brzmieć normalnie, ale DaHee usłyszała w jego głosie lekką panikę.
-Oh! Nie przejmuj się. Jin wspominał, że ten może ci nie smakować więc poprosiłam o waniliowy.- dodała wyjmując drugą butelkę. JiMin zbladł. Zrobił się niemal tak biały jak jego koszula.
Naprawdę. Zasługiwała na specjalne miejsce w piekle. Zgadza się. Wypytała Jin'a o to czego JiMin najbardziej nie lubi i poprosiła o przygotowanie posiłków składających się jedynie z tego czego on nie lubił. Okazało się zatem, że wcale to nie było takie trudne. Miała naprawdę spore pole do popisu jeśli chodzi o posiłki, których JiMin nie lubił. Dlatego wybrała wszystko co tylko mogła, aby go zdenerwować. I właśnie tak się stało.
-Jemy?- spytała otwierając drugi pojemnik z spanakopitą i sięgnęła po musakę, aby zostawić szpinaki tylko dla JiMin'a. Mężczyzna jednak szybko wyrwał jej z rąk pudełko.
-Naprawdę lubię musakę.- skłamał. Wiedziała, że tak nie było, ale ciekawość wygrała. Ciekawość sprawdzenia jak daleko jest się w stanie posunąć, żeby ją zadowolić.
I najwidoczniej mógł się posunąć naprawdę daleko. O ile nie do granic możliwości jeśli chodzi o jedzenie. Zjadł prawie całą musakę, gdy DaHee zjadła dopiero połowę swojego dania. Zastanawiała się czy może wreszcie przyzna się do kłamstwa. W drugiej torbie miała przygotowane prawdziwe dania, które lubił. I była w stanie w każdym momencie mu je oddać, ale tak się nie stało. On milczał. Więc Lee również milczała. JiMin swój posiłek zjadł niemal w błyskawicznym tempie. Podniósł się gwałtownie i podszedł do czarnego, metalowego stolika na którym stały szklanki wraz z dzbankiem wody. Nalał do pełna i przy jednym łyku wypił wszystko. DaHee powstrzymywała się przed zaśmianiem. Patrzenie jak się męczy było naprawdę zabawne. A przynajmniej takie się wydawało z jej perspektywy.
-Byłeś naprawdę spragniony.- zauważyła wsuwając między wargi kolejny kawałek
-Tak. Chyba tak.- zaśmiał się po chwili ukrywając swoje zniesmaczenie posiłkiem
DaHee zamknęła pudełko ze swoim daniem i spojrzała na niego.
-Jak dużo masz czasu na lunch?- spytała poprawiając włosy
-Tyle ile jesteś w stanie mi poświęcić.- odpowiedział bez wahanie. To brzmiało jak flirt. A może nie. Może po prostu JiMin był szczery?
-JiMin.- zaśmiała się patrząc mu w oczy -Pytam serio. Kiedy powinnam opuścić twoją firmę? Pewnie masz masę pracy, a ja ci przeszkadzam.
-Dopiero co przyszłaś. Nie mogę pozwolić, żebyś od tak wyszła. Poza tym mamy jeszcze to.- wskazał na shake'i -Więc raczej nigdzie się nie wybierasz.
DaHee przytaknęła ruchem głowy. Dobrze kombinował. Sięgnęła po obie butelki i niosąc je przesiadła się na skórzaną sofę. Skóra wydała z siebie dźwięk, gdy na niej siadała. Jeansy otarły się o czarną tkaninę. JiMin natychmiast skoncentrował swój wzrok na niej i na tym jak siadała. Atmosfera delikatnie zgęstniała.
Kobieta spojrzała nie niego. Dając mu tym samym niemal niemy znak, aby usiadł obok niej. A tego zaproszenia JiMin nie mógł zignorować. Natychmiast znalazł się obok niej. Zaledwie kilka centymetrów od niej. Ale ciągle tak daleko. Założyła nogę na nogę i wsunęła się głębiej w sofę ignorując jego palące spojrzenie. Sięgnęła po truskawkowy napój, który z resztą faktycznie lubiła i upiła łyka napawając się idealną panoramą miasta. Wielki plus jego biura to nie tylko fakt, że był tak wysoko, ale również te wielkie okna na całą ścianę. Coś pięknego. Naprawdę cudownego.
Jednak ciągle ignorowała jego spojrzenie napawając się widokiem. Westchnęła ciężko, ale również z ulgą.
-Niesamowite.- wyszeptała -Ten widok jest niesamowity.
-Mogłabyś tutaj być kiedy tylko chcesz. Mogę ci to obiecać.- wyszeptał tuż przy niej. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak blisko jest do momentu aż nie poczuła jego ciepłego oddechu, który ją otulał na swojej szyi.
-Nie obiecuj niczego, czego nie możesz spełnić.- wróciła do rzeczywistości
-Kto powiedział, że nie mogę tego obiecać?- zapytał patrząc na nią wyczekująco. DaHee jednak nie odpowiedziała. Odkręciła drugą butelkę i wepchnęła mu ją w dłoń. -Kto cię tak skrzywdził?- spytał cicho
-Nikt. Nie wiem o czym mówisz.- jej głos zawahał się, a ona drgnęła. Kłamała.
Był pewien. Teraz już był pewien. Wcześniej tylko podejrzewał, że coś było nie tak, ale teraz był pewien, że DaHee miała jakieś trupy w szafie. I najwyraźniej nie jeden, ale kilka, o ile nie kilkanaście. Właściwie to kto ich nie miał? Każdy miał. Ale tylko DaHee i jej życie go interesowały. Nikt inny.
Tylko ona.
Zawahał się. Jednak po chwili złapał ją ostrożnie za dłoń. Nie zabrała jej. Nie ruszyła się nawet. Po prostu siedziała wpatrując się w ich splecione ze sobą dłonie.
-Opowiedz mi o tym. Nie czuj się samotna.- wyszeptał. Jego głos był spokojny i poważny, ale ciągle delikatny. Zdawał się, że był taki tylko teraz. Tylko po to, aby nie wystraszyć i nie zniechęcić DaHee.
Kobieta jednak potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do niego udając, że nic się nie stało. Strąciła jego dłoń.
-Nie sądzisz chyba, że zacznę opowiadać o swoim życiu nieznajomemu.- zaśmiała się ponuro.
Naprawdę nie miała nawet najmniejszego zamiaru robić czegoś takiego. Jeszcze nie byli ze sobą tak blisko. Jedna noc wspólnie spędzona nie definiuje tego co teraz robili. Była tutaj tylko po to, żeby spłacić dług za samochód. Nic więcej.
-W porządku. Niech będzie. Ale mnie jest trudno okłamać.- odpowiedział i przechylił butelkę wypijając na raz prawie połowę. Udawał, że wcale go to nie ruszyło, ale zmarszczył się połykając waniliowy koktajl.
-Ciężko było dojść do tego wszystkiego?- zapytała zmieniając temat
-Cholernie. Nawet nie wiesz ile mnie to kosztowało, żeby znaleźć się tutaj, gdzie teraz jestem.
Rozmawiali jeszcze chwilę. Rozmowa wróciła na normalne tory. Nie było niezręcznie, a było wręcz miło.
Wreszcie DaHee nie wytrzymała. Widząc jak bardzo JiMin się męczy pijąc to czego tak naprawdę nie lubi podniosła się. JiMin zaskoczony spojrzał na nią. Usiadł wyprostowany i patrzył na to co robiła. Sięgnęła do drugiej torby i wyjęła z niej butelkę. Odwracając się w jego stronę krzyknęła jedynie.
-Łap!- odezwała się uśmiechając i śmiejąc się
JiMin zaskoczony złapał butelkę jedną ręką i przyjrzał jej się dokładnie.
-Czekoladowy. Jin mówił, że nie lubisz ani truskawek ani wanilii więc wzięłam czekoladowy. Podobno lubisz.- stwierdziła opierając się o fotel i patrząc na niego
-Więc wiedziałaś?- zapytał zaskoczony
-Oczywiście, że wiedziałam. Naprawdę dobry z ciebie aktor. Nie sądziłam, że tak długo wytrzymasz. W torbie miałam przygotowane dania, które naprawdę lubisz. To była tylko podpucha. Chciałam sprawdzić jak wiele wytrzymasz zanim powiesz, że tego nie lubisz.
-Więc to było kłamstwo?- zapytał odkładając na stolik butelkę. Patrzył na nią ciągle będąc zaskoczonym
-Oczywiście, że nie. To co wybrałam naprawdę lubię. Może shake waniliowy i spanakopita już mniej, ale ciągle mi smakują. Zwłaszcza przez to, że zrobił to Jin, ale JiMin czemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś zamiast zmuszać się do jedzenia czegoś co ci nie smakuje.
-Bo ty to lubisz. Wybrałaś to więc nie chciałem sprawić ci przykrości. W życiu bym tego nie zrobił. Nienawidzę szpinaku, ale ty byłaś tego warta.- odpowiedział
Wszystko działo się błyskawicznie. Ich spojrzenia się spotkały. Atmosfera zgęstniała do takiego stanu, że można byłoby ją kroić nożem, a nimi coś zawładnęło. Dreszcze pożądania przebiegł przez jej kręgosłup aż do czubków palców u stóp.
To było coś więcej niż tylko pożądanie.
Niż dzika żądza.
Nagle znalazł się przy niej przypierając do fotela. Objął jej policzki swoimi dłońmi i mocno pocałował. Tak mocno, że niemal zabrakło jej tchu. Patrzyła na niego zaskoczona. Naprawdę zszokowana, ale poddała się temu. Poddała się wiedząc, że to będzie dla niej najlepsze. I naprawdę jej się to podobało. Nie pocałunek, który swoją drogą był idealny. Nie on.
Podobała jej się bliskość JiMin'a.
A jego bliskość była naprawdę przyciągająca. W jego obecności człowiek robił się zachłanny. Prawdziwie chciwy jak jeszcze nigdy przedtem.
Nie zważała na konsekwencje swojego zachowania w tym momencie to naprawdę nie miało dla niej większego znaczenia. Najważniejsza była ta chwila. Ten moment z JiMin'em był o wiele ważniejszy niż mogło jej się zdawać.
-JiMin, stop.- wyszeptała tuż przy jego wargach odsuwając się ma milimetry. Dosłownie na milimetry. Nie dzieliło ich wiele, ale wystarczająco, aby poczuł jej sprzeciw. Spojrzał na nią zaskoczony. Naprawdę zdziwiony jej nagłym sprzeciwem. Czy zrobił coś nie tak? Coś czego nie lubiła? Może w ogóle jej się nie podobało? -Nie powinno do tego dojść.- dodała kładąc rękę na jego piersi
A JiMin naprawdę miał ochotę odpowiedzieć:
„Pierdolisz. Całowaliśmy się. A wcześniej uprawialiśmy seks. Czy kolejny pocałunek naprawdę był aż takim błędem?"
Nie był.
Nie w jego oczach. To tylko kolejny dowód na to, że coś ich łączyło. Coś naprawdę mocnego i intensywnego. Coś przez co oboje nie mogli myśleć racjonalnie. A przynajmniej on nie mógł. Bo jak dało się zobaczyć DaHee radziła sobie z tym świetnie, ale nie Park JiMin. On zaczynał świrować, a to naprawdę źle o nim świadczyło. Naprawdę źle.
Odetchnął głęboko tworząc w głowie plan. Plan wręcz doskonały. Musiał sobie jakoś z tym wszystkim poradzić. Z jej sprzeciwem. Poprawił swoją marynarkę i spojrzał na nią wzrokiem zbitego psa. Naprawdę zbitego, porzuconego i niekochanego psa.
-Zrobiłem coś nie tak? Było aż tak źle?- zapytał głosem który świadczył o jego poczuciu winy, może nawet zawstydzeniu tą sytuacją.
I jakim doskonałym aktorem był. Naprawdę wspaniałym. Nikt. Nawet DaHee nie mogłaby odgadnąć, że jest to jedynie gra aktorska w której Park JiMin był naprawdę dobry. Cholernie dobry.
Kobieta rzadko miewała wyrzuty sumienia. Praktycznie nigdy. Dlaczego więc jego słowa tak bardzo ją zabolały? Czemu poczuła się winna? Czy normalny człowiek mógłby mieć wyrzuty sumienia jedynie przez to, że odrzucił kogoś? Nie. A jednak się dało. I DaHee była tego najlepszym przykładem.
-Nie! To nie tak... my po prostu...- nie wiedziała nawet co powinna mu odpowiedzieć. Nie robili przecież niczego złego. A może ich bliskość była sama w sobie zła. Mogło i tak być. -To mnie przytłacza JiMin.- stwierdziła wreszcie odsuwając się od niego. Sięgnęła po torebkę i poprawiła włosy -Było fajnie. Bankiet. Seks. Ale na tym powinniśmy zakończyć. Zaliczyłeś mnie już, pamiętasz? Możesz sobie skreślić moje nazwisko z listy. Nie musisz przecież robić tego kolejny raz.- dodała patrząc w stronę drzwi. Zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia. Jednak JiMin złapał ją za rękę nie pozwalając na opuszczenie biura. Spojrzała na jego palce, które zaciskały się na jej nadgarstku -Proszę cię. Puść mnie i daj mi wyjść z godnością. Naprawdę nie chcę być wielkim numerem jeden na Dispatch.
-DaHee to naprawdę nie tak.- zaczął tłumaczyć i naprawdę miał zamiar wyjaśnić jej... tylko nie wiedział co. Co chciał jej powiedzieć? Jak wyjaśnić to wszystko. To co się działo kiedy byli razem i to co działo się, gdy jej nie było w pobliżu.
Nie dała mu już jednak szansy. Szarpnęła ręką, a jego palce natychmiast ją puściły. Otworzyła drzwi i odwróciwszy głowę w jego stronę wypowiedziała ostatnie słowa.
-Do widzenia Panie Park.- stwierdziła kiwając w jego stronę głową i wyszła
Wyszła zostawiając go osłupiałego. Zaskoczonego. Zrezygnowanego. I to był drugi raz, gdy zostawiła go w takim stanie. Pierwszy miał być ostatnim. Jednak historia znów się powtórzyła. A on nie rozumiał dlaczego. Jedno było pewne. Nie odpuści.
Nie odpuścił wcześniej to teraz też się tak nie stanie.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Pozdrawiam was, Wanessa
PS
Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam! (The Player II Kim TaeHyung II (+18) (The Player #1))
Przypominam o komentarzach!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top