#Chapter Twelve
Pojawił się...
Nie było już odwrotu...
Wsiadła do złotej klatki...
Sobota. Sobota nadeszła zbyt szybko. Naprawdę zbyt szybko. DaHee nawet się nie spostrzegła, a była już sobota.
Siedziała właśnie w swojej pracowni i cóż... malowała się. Dokładnie. Nie szyła. Nie tworzyła. Po prostu robiła się na bóstwo. Szykowała się do wyjścia z Park JiMin'em na bankiet.
Obok niej na sofie siedział TaeHyung i przyglądał jej się uważnie.
-Możesz przestać. Wkurzasz mnie.- mruknęła zerkając na niego
-Przecież nic nie robię.- bronił się unosząc dłonie do góry w geście poddania się
Faktycznie nic szczególnego nie robił, ale jednak... patrzył. To wystarczyło, aby tego wieczoru wkurzyć DaHee do granic możliwości. Już i tak się stresowała. W jej myślach ciągle pojawiał się czarny scenariusz, że Park JiMin się nie pojawi. Że zrobiła to wszystko na daremne. Że to było bezcelowe. Że jej praca pójdzie na marna. Miała jedynie nadzieję, że tak się nie stanie.
-Gapisz się na mnie. A to mnie doprowadza do szału.- powiedziała odsuwając szminkę od ust
-Serio Hee, przesadzasz. Przestań się tak stresować. JiMin przyjedzie. W końcu nie ma nikogo innego, żeby z nim jechał.
-TaeTae. Kurwa no! To najgorsze słowa pocieszenia i wsparcia jakie w swoim życiu od ciebie usłyszałam. Jesteś beznadziejny.- zaśmiała się rzucając w jego stronę zamknięty tusz do rzęs
Kim jako zręczny człowiek złapał go jedną ręką i przyjrzał się zamkniętemu opakowaniu.
-Serio Hee. Nie to miałem na myśli. Wiem jak to zabrzmiało, ale nie o to mi chodziło. Z tego co mówiłaś Park widział twoją sukienkę. Powiedział, że jest dobra więc wątpię, że będzie chciał zrezygnować z randki z tobą.
-To nie jest randka.- odpowiedziała podnosząc się
Była wręcz gotowa. Włosy. Makijaż. Nawet biżuteria. Zostały tylko buty, torebka i suknia. Suknia, która ciągle wisiała na manekinie czekając aż Lee DaHee ośmieli się ją założyć. Jak na razie siedziała jedynie w satynowym białym szlafroku jak zazwyczaj ubrane były przyszłe panny młode zanim to przymierzą kolejną suknię.
-Oboje wiemy, że to randka słońce. I JiMin też to wie. A teraz dawaj tutaj to twoje maleństwo. Muszę ci z nią pomóc.- klasnął w dłonie zadowolony
-Oboje wiemy, że nie masz zbyt wiele pracy w tej kwestii. Chcesz tylko zobaczyć mnie nago.
-Nago? Boże! DaHee! Ty nie masz nic na sobie?- pytał zaskoczony
Nie to, że TaeHyung był zawstydzony, bo to byłoby zupełne kłamstwo. Jego nie dało się po prostu zawstydzić, ale sam fakt, że DaHee była w jego mniemaniu naga przyprawiało go o szybsze bicie serca.
-Zamknij się okay ty zboczeńcu! Mam majtki! A poza tym...- zaczęła odwracając się w jego stronę. Miała na sobie ciągle zawiązany szlafrok. -Ty mnie do cholery widziałeś nago. Co jest z tobą nie tak, że nagle się boisz?- spytała krzyżując ramiona
-To nie tak.- pomachał przecząco -Widziałem cię nago.- zamyślił się na chwilę -Nawet się pieprzyliśmy, ale no wiesz... traktuję cię jak siostrę. Siostrę z magiczną cipką, ale ciągle siostrę.
-Magiczną? Co jest z tobą nie tak, Tae?- zaśmiała się podchodząc do manekina
-Mówiłem ci. Byłem homo. Pojawiłaś się ty. Twoja cipka i cóż... jestem bi. Dlatego jest magiczna.- tłumaczył jej.
Chociaż te słowa brzmiały niedorzecznie mogły być najprawdziwsze na świecie i właśnie tego zdawała się bać DaHee. Że jego słowa mają w sobie ziarno prawdy. O ile zupełnie nie są prawdziwe. Aż na samą myśl przeszły ją ciarki.
Magiczna cipka. Niedorzeczność. Głupota. TaeHyung to idiota.
-Musisz przestać. Naprawdę.- pouczała go
-Wiem.- mruknął kiwając twierdząco głową.
Zgadzał się z nią. A przynajmniej teraz. Wiedział, że nie może jej już bardziej denerwować. Wystarczył fakt, że była zdenerwowana randką. Nie potrzebowała kolejnych powodów do wkurzania się. A już zwłaszcza tym powodem nie musiał być jej najlepszy przyjaciel Kim TaeHyung.
Wreszcie oboje zabrali się za najważniejszą część. Tae miał pomóc DaHee założyć suknię. Zdjęła ją z manekina i podała chłopakowi. Model trzymał ją w dłoniach przyglądając się jej.
Nagle, gdy DaHee rozwiązała szlafrok i chwyciła na poły szlafroka usłyszała głośny zasysanie powietrza. Spojrzała na starszego.
-Nie masz stanika.- mruknął patrząc na nią zaskoczony
-Nie. Nie mam. Sam widziałeś jak wygląda sukienka. Nie mogę go zakładać, bo będzie widać.- wytłumaczyła spokojnie. Naprawdę nie rozumiała jego reakcji. TaeHyung widział ją nie jeden raz nagą, w bieliźnie lub półnagą. Nie widziała żadnej różnicy w tym czy miała coś na sobie czy też nie, ale jego dzisiejsze zachowanie naprawdę ją irytowało.
-Nie mogłabyś no wiesz...
-Nie Tae, nie wiem do cholery. Widziałeś mnie setki razy bez stanika. Jaka to dla ciebie różnica czy widzisz moje cycki czy nie?
-No... dziś idziesz na randkę i cóż.... nie wypada, żebym oglądał cię nagą.
Westchnęła ciężko. Miała go dość. Miała dość tego dnia. I naprawdę nie wiedziała czy chce iść na ten bankiet czy lepiej rzucić to wszystko w cholerę i wrócić do domu.
-Po pierwsze. To nie jest randka. Po drugie. To nie jest CHOLERNA randka. Poza tym mam na sobie majtki! I co ważniejsze. Daj mi to cholerstwo! Zimno mi!
-Już już!- podszedł do niej i zaczął jej pomagać zakładać sukienkę. Zapiął zamek i poprawił. Znalazł czarne szpilki, które od razu podsunął jej, aby mogła je założyć. -Poza tym tej koronki nie można nazwać majtkami. To cholerny skrawek materiału.
-TaeHyung!- krzyknęła na niego
Chociaż w głębi duszy jedynie się zaśmiała. Kim TaeHyung już taki był. Był kochany. Opiekuńczy, ale cholera... ciągle zachowywał się jak dzieciak, którym w sumie czasami właśnie był. Model taki już był i nic tego nie mogło zmienić.
***************
DaHee nawet jeszcze nie znalazła się przed wejściem do salonu, a piękna, długa, biała limuzyna zaparkowała przed samym wejściem. Dopiero po chwili z limuzyny wysiadł jeden z ochroniarzy Park JiMin'a. Otworzył drzwi. Pojawił się on. Park JiMin. We własnej osobie. W pięknym bordowym garniturze, który uszyła dla niego Lee DaHee.
Stanął przed nią. Zanim cokolwiek powiedział. Zanim odezwał się choćby słowem dokładnie się jej przyjrzał. Zlustrował ją wzrokiem. Wyglądała pięknie. Była zjawiskowa. Gdyby mógł mógłby wychwalać ją godzinami. Nawet tygodniami. O ile nie miesiącami.
Wyglądała obłędnie. Jej długie, proste włosy teraz zwijały się w piękne, fale. Makijaż potęgował jej piękno, a czerwona szminka powiększała jej i tak pełne usta. JiMin kilka razy w ciągu tych niewielu minut przyłapał się na tym, że chciał ją pocałować. Złoty delikatny naszyjnik dodawał jej uroku, podobnie jak zwykłe złote kolczyki, które wcale nie rzucały się w oczy. Wyglądała pięknie, jak księżniczka, ale przy tym nie emanowała bogactwem jak każda jego poprzednia partnerka. Nie była taka. Lee DaHee była po prostu naturalna. I tego mu brakowało. tego potrzebował.
***************
JiMin przez długi czas milczał. Stali tak patrząc na siebie w milczeniu. DaHee poczuła się w pewnym momencie nieswojo. Może nawet lekko zawiedziona.
-Ja... wiem, że nie wyglądam jak twoje...- zaczęła, jednak JiMin natychmiast jej przerwał
-Nie! Nie możesz tak mówić Panno Lee. Wyglądasz wspaniale. Naprawdę. To, że milczałem. Odebrało mi mowę. Jesteś tak zachwycająca. Podoba mi się. Ty mi się podobasz w tej sukience.- wtrącił od razu
On naprawdę tak myślał. Jego milczenie było przejawem zachwytu. Czystego. Niczym nie pohamowanego zachwytu. Była piękna. Od razu to wiedział, ale teraz była wręcz zjawiskowa. I zdecydowanie powinna o tym wiedzieć. Nie powinien jej o tym mówić. Powinna o tym po prostu wiedzieć.
-Proszę. Panno Lee, zapraszam.- wysunął w jej stronę dłoń sugerując, aby się go złapała
Uśmiechnęła się do niego i tak też zrobiła. JiMin pokierował ją w stronę limuzyny. Nie było już odwrotu. DaHee wpadła w pułapkę. JiMin pomógł jej wsiąść do samochodu, a jeden z ochroniarzy zamknął za nimi drzwi. Właśnie wsiadła do złotej klatki. A następnym przystankiem było już tylko miejsce docelowe. Bankiet.
Ruszyli. Naprawdę się denerwowała. Natomiast JiMin wydawał się nad wyraz spokojny i zupełnie opanowany. Jak zawsze.
-Może chciałabyś szampana dla rozluźnienia? Widzę, że bardzo się stresujesz.- stwierdził dotykając jej dłoni. To nie było nic wielkiego. To nawet nie było nachalne. Zrobił to w dość naturalny sposób. Jakby to było zupełnie normalne. Coś co działoby się zawsze.
-Pewnie.- przytaknęła nieświadomie ściskając mocniej jego dłoń. Potrzebowała teraz jego wsparcia. Potrzebowała czyjegokolwiek wsparcia.
-DaHee.- wypowiadając jej imię zwrócił na siebie jej uwagę. Spojrzała na niego tymi czekoladowymi oczami, które były pełne strachu. -Nie mogę nic zrobić. Trzymasz mnie ciągle za rękę.- dodał unosząc w górę ich splecione dłonie
-Oh!- DaHee natychmiast puściła jego dłoń również odsuwając się na drugi koniec samochodu.
Naprawdę poczuła się zawstydzona tym co zrobiła. Nie była taka. Nigdy. Nigdy nie udało się nikomu ją zawstydzić, ale teraz. Teraz to było coś innego. Jakimś cudem Park JiMin dał sobie z nią radę. Udało mu się ją zawstydzić z czego naprawdę nie była zachwycona. Nie powinno tak być. Nie powinien móc tego dokonać.
JiMin wolał jednak tego nie komentować ani tym bardziej nie wyjaśniać. To wydawało mu się bezsensowne i niepotrzebne. Dlatego też postanowił po prostu zająć się nalaniem do dwóch kieliszków musującego szampana z bąbelkami, schłodzony i cholernie drogi. Odwrócił się w jej stronę i podał jeden wznosząc toast.
-Za udany wieczór Panno Lee.
-Za udany wieczór Panie Park.
Kieliszki uderzyły o siebie z charakterystycznym brzękiem.
Oby to był udany wieczór dla ich dwojga. Na to liczyli. Oboje.
(Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. Zostawicie po sobie ślad w formie komentarza i gwiazdki.)
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Pozdrawiam was, Wanessa
PS
Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top