#Chapter Thirty-Four


Kolejna noc razem...

Park JimMin...

Ochroniarz Jung HoSeok...

Było już późno, a Kim NamJoon odwoził DaHee do domu. Zatrzymali się przed jej budynkiem. Ochroniarz podobnie jak JiMin zatrzymał się na chodniku. Zaparkował dokładnie obok innego samochodu. DaHee od razu rozpoznała go.

Aston Martin DB11.

No do kogo mógł należeć? Oczywiście, że do milionera. Park JiMin. Bez wahania odpięła pas i natychmiast wysiadła z samochodu rozglądając się za właścicielem. Jednak nie dostrzegła go. Rozejrzała się jeszcze raz. Dalej nic.

-Jest w aucie.- dobiegł ją głos NamJoon'a, który wychylał się przez przednią szybę wskazując na auto obok.

Pochyliła się i przez przednią szybę dostrzegła sylwetkę mężczyzny. Faktycznie. Ciągle siedział w aucie. Już chciała do niego podejść, przywitać się, jednak Park był szybszy. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły, a z samochodu wysiadł on. Przystojny. Seksowny jak diabli milioner. Park JiMin. Prezentował się jak prawdziwy model w szarych garniturowych spodniach. Białej jak śnieg koszuli i szarej kamizelce. Rękawy koszuli były podwinięte do łokci, a na lewym nadgarstku spoczywał zegarek. Rolex. Jezu. On był niesamowity. Naprawdę.

Zanim zdążyła coś powiedzieć JiMin pochwycił ją w swoje ramiona i uniósł przytulając do siebie. Jego twarz spoczęła w zagłębieniu jej szyi. Park zaciągnął się jej zapachem. Czekolada. Pachniała jak najprawdziwsza, najsłodsza czekolada. Jak to do cholery możliwe? Jakim cudem kobieta mogła pachnieć czekoladą. I mógłby przysiądź, że w tym momencie pokochał czekoladę i jej zapach. Na samą tę myśl. Na sprośną myśl jego penis pobudził się. Śnieżna, delikatna skóra DaHee i czekolada. Jej skóra polana czekoladą. Boże chroń go! Chroń przed nim samym! I przed jego myślami.

-JiMin!- krzyknęła śmiejąc się przy tym. Naprawdę nie spodziewała się, że uniesie ją jak piórko. Jakby nic. Zupełnie nic nie ważyła. -Postaw mnie! Jestem ciężka.

-Jesteś tak ciężka jak tabliczka czekolady.- stwierdził jednak zgodnie z jej prośbą postawił ją na ziemi tuż przed sobą

-Tabliczka czekolady?- zapytała zaskoczona. Położyła dłoń na jego ramieniu i spojrzała z uśmiechem

-Pachniesz jak czekolada. Naprawdę słodka, gorąca czekolada. Idealna do zjedzenia.- odpowiedział całując ją delikatnie w usta

-Brzmi smacznie.- odpowiedziała. W rzeczy samej. Brzmiało smacznie i gorąco. Między nimi znów było to seksowne napięcie. Pojawiło się tak nagle. Tak znikąd. Aż sama była zaskoczona, że to tak łatwo i tak nagle się działo. Niesamowite.

-JiMin zostawiam rzecz3y DaHee w twoim samochodzie i spadam. Jin już czeka z kolacją.- nagle usłyszeli głos NamJoon'a. Przerwał ich chwilę. I miał ku temu dobry powód. Naprawdę dobry. Jin. Kolacja. To nawet dwa dobre powody, żeby przerwać im ten seksowny moment. -Dobranoc JiMin. Do zobaczenia jutro skarbie.- dodał i wsiadł do auta.

Z głośnym rykiem samochodu ruszył w stronę miasta. Wracał do domu. Do swojego Kim SeokJin'a. Jednak JiMin ciągle był tutaj. Obok niej. Precyzując. Przed nią. Obejmował ją i patrzył jej w oczy.

-A ty... nie wracasz do domu?- zapytała patrząc na niego lekko zmieszana

-Nie widzieliśmy się cały dzień, a ty chcesz się mnie już pozbyć? Tak, panno Lee? Masz jakieś inne, lepsze plany? Może jakąś randkę?- zapytał unosząc brew do góry

-Tak. Mam randkę z moim łóżkiem.- odparła śmiejąc się

Śmiała się. Cholera! Naprawdę się zaśmiała. Ten cudowny głos. Słodki, niewymuszony, szczery śmiech. Wydawało mu się, że pierwszy raz coś tak słodkiego usłyszał. I cholernie polubił ten dźwięk. Chciał go słyszeć bez przerwy. Może z niewielkimi przerwami na słuchanie jej słodkich jęków. Tak. Ten dźwięk równie mocno lubił.

-W takim razie piszę się na trójkąt.- odparł łapiąc ją za policzek -DaHee powiedz mi szczerze, jak się czujesz? Jak kostka?- spytał patrząc na jej zawiniętą w bandaż stopę

-Dobrze. Nie boli. NamJoon był bardzo pomocny. Dziękuję.

-Nie ma sprawy maleńka. A teraz chodź. Zabiorę cię do domu i zobaczę jak sprawy między tobą a łóżkiem się miewają.

I dokładnie tak zrobił. Zabrał DaHee do domu. Wziął od niej wszystkie rzeczy. Sięgnął torbę, która wyglądała jak na siłownie i ruszył w stronę budynku. Poczekał aż to kobieta otworzy drzwi, bo zdawało się, że jeszcze nie miał kluczy. Cóż już je posiadał, ale nie mógł pokazać, że w przeciągu jednego dnia dałby radę dorobić sobie klucze. Aż takim psychopatą to on nie był, a może jednak był. Weszli do środka i pojechali, o dziwo działającą windą na czwarte piętro, na którym to DaHee mieszkała. Kiedy weszli do środka kobieta spojrzała na Park'a, który odwiesił jej kurtkę, odstawił swoją torbę i jej na podłogę.

-Zjemy coś? Czuję się potwornie głodny. Od południa nic nie jadłem.- stwierdził głaszcząc swój brzuch. Płaski, umięśniony brzuch.

-Od południa? Czemu nic nie jadłeś?- spytała idąc do kuchni w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia

-Ostatni nasz wspólny lunch był fajny. Powinniśmy to powtórzyć.- odpowiedział idąc za nią. Usiadł na krześle przy wyspie kuchennej i patrzył jak kobieta otwiera po kolei wszystkie szafki, aby znaleźć wreszcie to co chciała.

-Ramen?- spytała potrząsając opakowaniem

-Ramen.- potwierdził uśmiechając się do niej.

Ten wieczór nie mógłby być lepszy. Spędzili go beztrosko jedząc ramen przed telewizorem i oglądając dramę. JiMin zdjął swoją kamizelkę i został w rozpiętej niemal do połowy białej koszuli. DaHee przebrała się natomiast w wygodny dres. Nie wyglądała jak ta kobieta, którą JiMin poznał w „La Parure", piękna, elegancka, seksowna kobieta. Wyglądała jak zwykła, piękna i seksowna kobieta. Czy była w dresie czy nie. Czy była w balowej sukni czy w dresie. Dla JiMin'a wyglądała również zachwycająco. Bo tutaj nie chodziło o jej strój, ale o nią. Tylko o nią. Czas który spędzili był zachwycający.

DaHee nie czuła, że właśnie siedzi z milionerem. Nie. To nie był ten facet. Ona spędzała po prostu czas z mężczyzną. Przystojnym. Seksownym. Idealnym mężczyzną. I nic nie mogłoby tego zmienić. Nie mogłaby zmienić zdania, że JiMin w tym momencie był po prostu zwykłym facetem, który spędzał z nią czas. Nie.

Opierała się o jego ramię i przytulała wdychając zapach wody kolońskiej zmieszanej z jego naturalnym wspaniałym zapachem. Polubiła to. Naprawdę polubiła. Jednak czas płynął nieubłaganie. Zbliżała się już północ, oboje powinni położyć się spać.

Jednak był jeden problem. JiMin ciągle był w jej mieszkaniu, a DaHee naprawdę nie wiedziała co powinna zrobić. W pewnym momencie ziewnęła. Nie planowała tego. Naprawdę. Jednak to stanowiło siłę napędową, do kolejnych wydarzeń.

-Powinnaś położyć się spać. Zatrzymałem cię naprawdę długo.- stwierdził całując ją w czoło. Gest troski. Prawdziwej czy wymuszonej, ale ciągle troski. -Weź prysznic, a ja posprzątam.

Zgodziła się na tę propozycję. W końcu było to naprawdę miłe z jego strony. Mogła spokojnie wziąć prysznic, a on posprząta. Dobry układ. Naprawdę dobry. W ramach podziękowania pocałowała go w policzek i ostrożnie podniosła się. Z sypialni zabrała czystą bieliznę oraz piżamę składającą się z luźnej koszulki i spodenek. Nie martwiąc się już o nic weszła do łazienki. Po kilkunastu minutach była już gotowa. Kulejąc z ręcznikiem w dłoni wróciła do salonu. Siedział tam JiMin i trzymał w dłoni swoją kamizelkę. To był znak. Czas iść do domu.

-Więc..- zaczął stając na wprost niej -Dobranoc piękna. Słodkich snów. Nie przemęczaj się jutro.- dodał, pocałował ją w czoło i ruszył do wyjścia

DaHee stała do niego tyłem. Ciągle patrzyła w przestrzeń, którą przed chwilą zajmował. Przygryzła zdenerwowana wargę. Teraz albo nigdy. Naprawdę nie sądziła, że zaproponuje mu to już dziś. Już teraz.

-JiMin?- zapytała odwracając się w jego stronę. Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku. Podniósł na nią wzrok z wyraźnym wyczekiwaniem. -Jeśli chcesz. Zostań.

-Jesteś tego pewna? Nie chcę się narzucać.- odpowiedział. To była jedynie taktyka. Taktyka, której nigdy wcześniej nie stosował na żadnej z kobiet. Jednak Lee DaHee stanowiła wyjątek. Jakżeby inaczej.

Kobieta podeszła do niego i złapała za przedramię ściskając je mocno.

-Jeśli nie będziesz próbował się do mnie dobrać, zostań. Wiesz.- przejechała paznokciem po widocznym tatuażu. Obrysowując zarys. -Naprawdę chciałabym uprawiać z tobą seks, ale wydaje mi się, że nie dałabym rady nadążyć.- wymownie spojrzała na swoją kostkę

JiMin jedynie zaśmiał się, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Gdyby nie cholerne kamienie mógłby spokojnie, spokojnie jak spokojnie, ale mógłby pieprzyć spełnienie jego marzeń całą noc. A tak... nici z tego. Trudno, będzie musiał to przeboleć.

Na znak zgody przytaknął ruchem głowy i sięgnął po swoją torbę. W rzeczy samej. Był przygotowany na to, że tej nocy zostanie u niej w domu. Nie robił tego zazwyczaj. Cholera! On nigdy się tak nie zachowywał, ale Lee DaHee sprawiała, że chciał być z nią ciągle i ciągle. Bez chwili zawahania mógłby z nią zamieszkać... ale nie na tak małej powierzchni. Czy on zupełnie oszalał? Tak! Tak! I po stokroć cholerną TAK!

-Idę wziąć prysznic.- stwierdził całując ją w czubek głowy -Możesz już się położyć. Jest po północy. Oboje potrzebujemy snu.- i oboje potrzebujemy dobrego seksu, którego dziś nie zaznają.

Leżeli oboje w łóżku. DaHee po prawej, a JiMin po lewej. Światła były zgaszone. Tylko jedna mała lampka dawała przygaszone światło. Półmrok. Naprawdę miła rzecz, kiedy spędza się czas z kimś. Leżeli obok siebie. DaHee w pełnej piżamie, a Park jedynie w szortach. Bez koszulki. Biło od niego przyjemne ciepło. Niemal żar. Oraz cholerna woda kolońska, jakim cudem jeśli się nie golił? Nie wiedziała. Ale podobało jej się to. Za to on wdychał zapach czekolady. Cholernie dobrze pachnącej, a zapewne jeszcze lepiej smakującej czekolady. Leżeli. Na wprost jak cholerne zapałki. Jak kłody. JiMin był w stanie przysiądź, że nie wiedział jak powinien się zachować. Objąć ją. Przytulić się do niej? Naprawdę tego nie wiedział. Jednak DaHee dobrze zdawała sobie sprawę.

Wiedziała, że JiMin nie wie co powinien zrobić. Dlatego to ona zareagowała. Z westchnieniem przewróciła się w jego stronę i objęła go. Ramieniem, a nogę wsunęła między jego. Udo ocierało się o jego. JiMin mruknął gardłowo. Okay. To był znak. Znak, że przekroczyła granicę jego komfortu. Ułożyła głowę na jego ramieniu i pocałowała skrawek klatki piersiowej. JiMin nie odezwał się ani słowem. Jedynie uniósł głowę i spojrzał na nią. Bez słowa. Bez ani jednego dźwięku. Ułożył swoją dłoń na jej plecach. Jednak szybko wsunęła się pod materiał spodenek. A następnie odszukał palcami skrawek materiału, który śmiała nazywać majtkami.

To zdecydowanie nie były majtki. Oh nie. I JiMin dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Westchnął gardłowo, a to brzmiało bardziej jak pomruk. Pomruk zadowolenia i frustracji. A głównie jednak frustracji. Niekontrolowanie. Może nawet podświadomie pociągnął za materiał.

-JiMin.- jęknęła mocno i boleśnie wbijając paznokcie w jego ramię -Nie rób tak.- szepnęła

-Naprawdę piękna? Liczysz, że zakładając takie coś nie sprowokujesz mnie?- spytał zaczepiając palcem o materiał -Masz cholerne szczęście, że boli cię noga, a ja jestem wyrozumiały.- dodał. Jego palce puściły koronkowy materiał. A cała dłoń spoczęła na jednym z pośladków ściskając i masując do lekko. -Chyba będę musiał sprawdzić twoją szufladę z bielizną. Naprawdę potrzebuję wiedzieć co mnie jeszcze czeka.

DaHee delikatnie się zaśmiała. Jego pierś zawibrowała. A to było jednym z najprzyjemniejszych doznań, jakie kiedykolwiek doświadczył w swoim życiu. Śmiech kobiety. Coś czego nigdy nie uznałby za podniecające. Właśnie takie się stało.

-Dziękuję, że mogę tutaj dzisiaj zostać. Naprawdę chciałem z tobą zostać choć trochę dłużej.

-Trochę? Co to znaczy?- spytała nie rozumiejąc co JiMin miał na myśli. Czyżby już ten cholerny „związek" mu się znudził? Nie wytrzymałby nawet dwudziestu czterech godzin z jedną kobietą?

-Mam sprawy do załatwienia. Nie będzie mnie... tydzień. Tak sądzę. Więc chciałem spędzić z tobą noc zanim wyjadę.- odparł

-Wyjedziesz? Więc wyjeżdżasz jutro rano? Chciałeś... miałeś zamiar mi o tym powiedzieć?- pytała. Nie była zła. Znaczy była. Ale nie powinna być. Nie powinna, prawda? JiMin nie musiał spowiadać jej się ze wszystkiego co robił. Był dorosły. I ona była. Nie musieli mówić sobie wszystkiego. Nawet w zdrowym związku ludzie mieli przed sobą tajemnice. Więc JiMin i DaHee tym bardziej nie musieli dzielić się ze sobą każdym aspektem swojego życia. -Przepraszam. To nie moja sprawa.- dodała po chwili namysłu.

-Oczywiście piękna, że to twoja sprawa. Ja po prostu nie wiedziałem jak powinienem ci to powiedzieć. Sama rozumiesz...nie spotykam się z kobietami więc nie uważałem nigdy za słuszne, żeby którejkolwiek mówić o moich planach na przyszłość i wyjazdach. Jednak skoro jesteśmy razem to masz pełne prawo do tego, żeby wiedzieć o moich wyjazdach.- odparł głaszcząc jej włosy drugą, wolną dłonią -I właśnie w tym momencie mam zamiar powiedzieć ci wszystko. Nie będzie mnie mniej więcej tydzień. Może trochę dłużej. Lecę do Singapuru załatwić kilka spraw związanych z firmą. Mam lot jutro o siódmej.

-Siódma? Siódma rano?!- spytał unosząc głowę przez co niemal JiMin dostał w szczękę

-Zgadza się. Dlatego chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Sama rozumiesz. Nie będzie mnie długo. Więc chciałem spędzić tę no z tobą.

-Siódma rano...- przygryzła wargę kładąc prawą rękę na jego piersi -Więc o której jutro wstaniesz?

-Hmm... myślę, że o piątej. W samochodzie mam już spakowaną walizkę, ale i tak muszę jeszcze dojechać i odprawa. A właśnie. Zabieram ze sobą NamJoon'a więc rano zadzwonię do któregoś z chłopaków, żeby po ciebie przyjechał. Dobrze?- spytał

-Ym.- zaprzeczyła ruchem głowy -Poradzę sobie sama. Nie musisz się aż tak o mnie martwić. Twoi ludzie i tak mają masę pracy więc nie kłopocz ich.

-DaHee.- odezwał się poważnym tonem -To nie jest kłopotanie ich. To ich praca. Pracują dla mnie więc i wykonują moje polecenia nic więcej.

-Ale do ich zadań raczej nie należy niańczenie mnie.- sprzeciwiła się

-Nie niańczenie, a dbanie o ciebie. A to jest piękna spora różnica.- poprawił ją całując przy tym w czubek głowy

-W porządku niech i tak będzie.- poddała się wiedząc dobrze, że jeszcze długie godziny mogłaby się z nim kłócić, a tak nie powinno być. Już dawno powinien spać, aby mógł rano wstać -Powinieneś położyć się spać. Jest późno.- stwierdziła

***************

Nad ranem DaHee obudziła się sama. Zupełnie sama w łóżku. A tak dobrze spało jej się przy boku Park JiMin'a. Przejechała dłonią po poduszce. Zimna. Najwidoczniej długo go już nie było. Westchnęła. Szkoda. Naprawdę miała ochotę zjeść z nim śniadanie.

Stanęła na równe nogi. Hmm. Kostka jej już dziś nie bolała. To dobrze. To dobry znak. Poruszyła nią. Nic. Nic nie czuła. Żadnego bólu. Więc JiMin nie miał racji. Kostka jedynie mogła ją boleć, ale nie była skręcona ani stłuczona. Dzięki Bogu, bo naprawdę nie chciała aby pracownicy Park JiMin'a musieli się nią zajmować. A teraz mogła być samodzielna. Nie zawracać nikomu głowy.

Kiedy weszła do kuchni spojrzała na blat zaskoczona. Stało tam gotowe śniadanie. I mała różowa karteczka.

„Wstałem wcześniej i zrobiłem dla ciebie śniadanie. Zjedz je. Nie zrobiłem nic do picia, bo byłoby zimne. Któryś z chłopaków przyjedzie po ciebie o 9:00. Baw się dziś dobrze i nie tęsknij za mną za bardzo. Odezwę się, gdy tylko będę miał czas. P.J."

-Co jest z nim.- mruknęła sama do siebie składając kartkę na pół i kładąc ją obok zapakowanego śniadania.

Urocze. Naprawdę słodki gest. Ale nie dajmy się oszukać. To musiała być jedynie zmyłka taktyczna. Znała już takich. Znała każdy typ faceta, a JiMin idealne wpasowywał się w niepoprawnego milionera. Faceta, który byłby w stanie wydać na nią miliony. Który prawił komplementy i obdarowywał drogi prezentami. A ona naprawdę tego nie lubiła. Ale co z tego jeśli lubiła jego. I również czuła tę więź między nimi. Nie mogła od tak oderwać się od niego. Ponieważ i tak wiedziała, że to niczego nie da. Za jakiś czas znów się spotkają. I tak bez przerwy. Więc nie było większego sensu omijać go. JiMin zrobiłby wszystko, żeby się z nią znów spotkać, a później i tak rzuci ją kiedy będzie miał na to ochotę.

A ona dobrze sobie z tego zdawała sprawę. To była tylko kwestia czasu aż bańka mydlana pęknie.

Przed budynkiem faktycznie czekał samochód. A w nim siedział tym razem Jung HoSeok. Polubiła go. Jednak to nie zmieniało faktu, że była już w stanie sama jechać. Pochyliła się w stronę szyby od strony pasażera, a mężczyzna opuścił przyciemnianą szybę. Uśmiechnęła się do niego i pomachała kluczykami od swojego Dodge'a.

-Jadę swoim.- stwierdziła i wyprostowała się. Już szła w stronę auta, kiedy dobiegł ją krzyk.

-Nie czekaj! DaHee! Cholera! Nie możesz mnie tak zostawić!- krzyczał za nią. Stanął przed nią torując jej tym samym drogę do auta.

-Jasne, że mogę. Zobacz.- wskazała na swoją kostkę, na której już nie było bandaża. -Nic mi nie jest. Więc nie potrzebuję już niańki. Naprawdę. Możesz zając się swoimi normalnymi zadaniami.

-DaHee. Nie możesz się tak zachowywać.- stwierdził. A ona uniosła brew do góry ze zdziwieniem. Nie może? Co to miało do cholery znaczyć? Nie może? Nie w tym życiu. -Cholera!- złapał się za kark -Słuchaj. To nie tak, że to rozkaz Park'a. Oczywiście, że wolałby, żebyś jechała ze mną, ale tutaj chodzi o twoje zdrowie. Wczoraj ledwo co chodziłaś. Miałaś zabandażowaną nogę. Ja rozumiem, że już dla ciebie jest wszystko dobrze, ale bądź rozsądna. Pojedź ze mną. Zawiozę cię i tyle. A później cię odbiorę. JiMin'a i tak nie ma więc nie mam co robić. A ja naprawdę potrzebuję coś robić. Bez tego chyba oszaleję.- stwierdził

DaHee zastanawiała się jak powinna zareagować. Jung HoSeok był kochanym człowiekiem. Miły. I kulturalny. Dlaczego miałaby mu nie pomóc? Przecież to nie było nic takiego. W końcu tutaj nawet nie chodziło o to, żeby to JiMin zrobił albo żeby zrobić coś dla niego. Nie. DaHee chciała zrobić to dla Jung HoSeok'a. Chciała się go posłuchać. Może to dlatego, że polubiła tego ochroniarza. Był uprzejmy i taktowny. Ale może to dlatego, że miał rację. Powinna się go posłuchać dla własnego dobra i zdrowia. Miał rację. Niby z jej nogą wszystko było już dobrze, ale jednak ciągle powinna na nią uważać.

Tak na wszelki wypadek dla własnego bezpieczeństwa. A skoro Jung tutaj był i chciał być jej szoferem czemu z tego nie skorzystać? Rozum mówił, żeby to zrobiła. Żeby pozwoliła mu zadbać o siebie, ale jej przyzwyczajenia hamowały ją. Nie rób tego. Bądź niezależna.. jak zawsze. Nie daj się stłamsić. To były głupie myśli, ale jednak ciągle w niej tkwiły. Dlatego nie mogła się od razu zdecydować i zgodzić na jego pomoc. To nie leżało w jej naturze. Jednak koniec końców siedziała na miejscu pasażera i prowadziła swobodną rozmowę z Jung HoSeok'iem.

Ochroniarzem Park JiMin'a.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top