#Chapter Thirty-Eight

Przebudzenie bestii...

Zaangażowanie, którego nikt się nie spodziewał...

Cholernie nowy, drogi i luksusowy samochód...

Była przygotowana do ucieczki. Już niemal jej się udało.

Niemal.

To właśnie kluczowe słowo. JiMin nie był ofiarą, ale drapieżnikiem. Przewidział co DaHee zamierza zrobić. Dobrze wiedział, że chce uciec i niemal mu się wymknęła. Prawie jej się to udało. Jednak Park był szybszy. Złapał ją za biodra przyciągając do swojego ciała. Podniósł ją mimo krzyków, pisków, setek przekleństw wypływających z jej ust. Mimo szarpania się i kopania nie miał zamiaru postawić jej na ziemię. Za to jak wierzgała dostała naprawdę soczystego, mocnego klapsa. Jęknęła z bólu... i może z lekkiego, wzrastającego podniecenia. Zdecydowanie była masochistką jeśli w tym momencie jej się to podobało.

JiMin zachowywał się jak jaskiniowiec. Jak prawdziwy samiec alfa. Górował nad kobietą. Pokazywał jej, że to on tutaj rządzi. I z reguły DaHee nie lubiła takiego zachowania, ale to w końcu Park JiMin więc nic dziwnego, że tym razem miała zupełnie odmienne spostrzeżenia niż zazwyczaj. Faceci szanowali i liczyli się z jej zdaniem. Gdy czegoś nie chciała lub coś jej się nie podobało nie było mocnych, aby zrobiła coś wbrew swojej woli. Ale oto pojawił się Park JiMin, który niósł ją jak worek ziemniaków przerzucony przez ramię.

JiMin kontrolując całą sytuację skierował się do jej sypialni. Rzucił dziewczynę na łóżko i znalazł się natychmiast przy niej. Usiadł na jej udach blokując, aby przypadkiem nie zapragnęła go kopnąć i zacząć się wyrywać. Złapał za jej nadgarstki i trzymając w garści przytrzymywał nad głową. Niemal wyglądało to barbarzyńsko. Z perspektywy osoby trzeciej można byłoby pomyśleć, że zaatakował ją. Jednak nic z tych rzeczy. JiMin wiedział co robi. I w stu procentach nie miał zamiaru jej skrzywdzić.

Nigdy w życiu.

-JiMin.- odezwała się. Jej głos był cichy. Stłumiony. Wydawała się przestraszona. A strach mieszał się z podnieceniem. Ta wybuchowa mieszanka była przytłaczająca dla ich dwójki.

-Porównałaś mnie do jebanej jazdy próbnej, DaHee. Czy naprawdę to co robimy tak dla ciebie wygląda?- spytał.

Jego głos był twardy, głęboki i niski. Niemal jakby warczał. Właśnie warczał na Lee DaHee. Kobieta miała już okazję usłyszeć jego warkot. I wiedziała jedno. To przyprawiało ją o szybsze bicie serce oraz o cholerne mrowienie w podbrzuszu.

-TaeHyung ci powiedział?- spytała ignorując cholerne mrowienie

-Tak. Powiedział mi.- jego usta znajdowały się tuż przy jej szyi. Musnął językiem skrawek rozgrzanej, mlecznej skóry. Dalej smakowała jak czekolada. -Powiedział, bo się o ciebie martwi i chce, żeby nam wyszło. Czy ty naprawdę sądzisz, że nie traktuję tego poważnie? Uważasz, że gdybym miał plan się tylko zabawić, to robiłbym to wszystko? Kupowałbym ci te wszystkie rzeczy...

-Nie prosiłam o nic.- przerwała mu w połowie. Nie. Nie miała zamiaru słuchać o tym, że ją kupił. Że kupił dla niej tyle rzeczy, a ona nie była mu za to wdzięczna. Nie. Nie była. Nie chciała od niego nic. Zupełnie. Więc nie musiała słuchać, że coś jej podarował.

Że ją kupił.

-Ależ ty jesteś w gorącej wodzie kąpana.- zaśmiał się jednak Lee naprawdę nie widziała w tym nic zabawnego. -Chodzi o to, że zacząłem się angażować. Naprawdę Lee. W życiu nie pomyślałbym, że zatrudnię ekipę do skucia ścieżki tylko dlatego, że martwię się o czyjeś zdrowie. Założyłem fundację tylko dlatego, że zabrałaś mnie do Ojca Choi. Nie rozumiesz? Robię coś tylko dlatego, żeby cię uszczęśliwić. A ty traktujesz mnie jak coś na chwilę.- stwierdził z wyrzutem. Położył wolną dłoń na jej policzku i pogłaskał. -Kto cię tak skrzywdził piękna?- zapytał

Może nie był psychologiem, ale zdawał sobie sprawę, że jej zachowanie nie wzięło się znikąd. Coś w jej przeszłości musiało sprawić, że zachowywała się tak, a nie inaczej. Że odrzucała wszystkich, gdy robiło się zbyt poważnie. Że unikała związków jak ognia. Jednak może jemu uda się przebić przez ten mur obronny, który budowała wokół siebie od lat.

-To naprawdę nie jest twoja sprawa.- odpowiedziała odwracając głowę. Nie chciała... Nie. Nie mogła na niego patrzeć. Bała się, że jego zatroskane spojrzenie złamie ją.

-Jest moja. Jest, DaHee. Chcę ci pomóc. Chcę żebyś przestała nazywać nas próbą. A zaczęła parą.

To działało. Naprawdę. To zaczęło działać. Jego słowa. Jego gesty. Jego obietnice. Jego prośby. Jego chęci. On sam. To właśnie było w stanie przemówić do Lee DaHee. Naprawdę. Cholernie dobry z niego mówca. I tego też mogłaby się zacząć bać.

Ale czy powinna? Powinna właśnie teraz przejmować się tym, że był zbyt dobrym mówiąc? Nie. Nie powinna.

***************

Kolejne pchnięcie.

Głębokie.

Precyzyjne.

Ich oddechy.

Głośne westchnienia.

Gorące ciała dotykające się w każdym pożądanym miejscu. Pot. I oni. Oni razem w tym wszystkim. Tylko oni i nikt więcej. Właśnie tego oboje potrzebowali. Seksu. Nie. Nie chodziło o sam kontakt fizyczny. Ale w tym momencie to było coś więcej niż tylko seks. Coś co naprawdę ich ze sobą łączyło. I pogłębiało ich relację. Przenosiło ją na wyższy poziom.

I zdecydowanie w tym momencie gadający odświeżacz powietrza z „Too Hot Too Handle" były z nich dumny. Mogłaby przedstawiać ich jako najlepiej rozwijającą się parę... chociaż straciliby sporo kasy. Może nawet połowę nagrody? Tak zdecydowanie coś w okolicach tej sumy.

Ta pozycja wydawała się naprawdę dobra. Dobra do pogłębienia zaufania wobec siebie. Właściwie to DaHee musiała zdobyć zaufanie wobec JiMin'a. Właśnie to starał się osiągnąć. Nie dawał jej kontroli. Nie chodziło o to, aby kobieta przejęła inicjatywę, bo wtedy jego plan pójdzie w niepamięć. Chciał jedynie, aby wiedziała, że ma oparcie wobec niego, że może mu zaufać i poddać się zupełnie. Że nie ma z nim walczyć, ale współpracować. I chociaż mówienie o seksie i pogłębianiu ich więzi wydawałoby się dziwne. U tej dwójki to właśnie najlepiej działało. Seks to nie tylko obopólna przyjemność, ale również współpraca, zaufanie i umiejętność oddania kontroli.

-JiMin.- wypowiedziała jego imię będąc na skraju.

Mężczyzna trzymał jej nadgarstki w silnym uchwycie nie pozwalając na najmniejszy ruch. Usadowiony między jej nogami wolną ręką złapał za jej udo i podciągnął nogę na swoje biodro. Aby mieć jeszcze lepszy dostęp. Aby jego ruchy były bardziej precyzyjne i głębsze. Wsunął się w nią głęboko. Pochylił nad nią i złożył czuły pocałunek na jej czole.

-Zaraz maleńka. Zabiorę cię na sam szczyt.- szepnął i zaczął wykonywać serię precyzyjnych szybkich pchnięć.

Był jak pieprzone imadło. Jak cholerna maszyna. Nieustannie pracował na najwyższych obrotach. Jej ciało zaczęło się trząść. Pragnęła się wyrwać. Otoczyć go ramionami i trzymać przy swoim boku. Jednak nie mogła nic zrobić. Została skazana na jego łaskę i na to co zapragnie zrobić.

Czy naprawdę musiała być w tak tragicznie pięknej sytuacji?

Tak!

I kurewsko tego pragnęła. Zacisnęła mocniej uda na jego biodra. Mógłby przysiądź, że pozostanie po tym jakiś ślad. Właściwie to całkiem seksowne, jeśli DaHee pozostawi po sobie jakieś ślady na jego idealnie nieidealnym ciele. Nigdy takich rzeczy nie miał, ale właśnie w tym momencie przez tę kobietę tego zapragnął. Ale jedynie stało się to przez Lee DaHee, która zmieniała jego życie nie do poznania. Ani on ani jego przyjaciele nie mogli zaprzeczyć, że Lee DaHee była wręcz magiczna.

***************

Najlepszym co mogliby teraz zrobić jest położyć się spać. Oboje potrzebowali odpoczynku jednak nie tym razem. Leżeli pod pierzyną. Nadzy. Rozgrzani. I spoceni. Przytuleni do siebie. W sposób w jaki jeszcze nigdy nie byli. W tak intymny i dojrzały sposób.

-Czy wreszcie jazda próbna się skończyła?- spytał cicho, niemal szeptem aby przypadkiem nie wystraszyć kobiety, która z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w jego bijące równo, zdrowo i głośno serce.

Nastała niezręczna cisza. Naprawdę cholernie długa cisza. DaHee musiała to przemyśleć. Musiała zastanowić się nad tym co powinna zrobić. To co teraz powie zaważy na ich przyszłości. Wspólnej czy nie, ale ciągle przyszłości. Musiała zdecydować czego tak naprawdę pragnie. Pragnie jego ze wszystkim co oferował? Czy pragnie spokoju i niezależności, którą dawało jej bycie samej? Myślała, a to myślenie zdawało się nie mieć końca. JiMin zaczął się już nawet lekko stresować. On? Pierwszy raz od kiedy pamiętał zaczął się stresować i to tak potwornie.

DaHee uniosła się na łokciach tym samym wyplątując się z jego objęć. JiMin patrzył na nią wielkimi, przerażonymi oczami. Naprawdę się bał. Bał się, że DaHee zrezygnuje z niego i z tego co mogli mieć razem. Jednak nawet wtedy JiMin nie miałby zamiaru zrezygnować z niej. Chodziłoby za nią jak cholerny pies tuż przy niej. Zrobiły wszystko, żeby podjęła decyzję o byciu z nim. W końcu nie poddawał się aż tak łatwo.

Zerknął na jej szyję. Naszyjnik z kłódką. Miała go. Więc jej również musiało zależeć na tym co było między nimi. W końcu nie nosiłaby go bez przerwy. Prawda? Prawda?!

-Jesteś moim cholernie luksusowym, seksownym nowym samochodem.- stwierdziła uśmiechając się do niego, a następnie złożyła na jego ustach czuły pocałunek

Mieli to! Mieli to jak cholera! Wreszcie JiMin czuł się pewien. Już nie było mowy o związku na próbę, ale o cholernym, prawdziwym związku między dwójką ludzi. I właśnie tego pragnął. I tego potrzebował jak cholera. Czuł się szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. Nawet miliony nie sprawiały, że był tak szczęśliwy jak dziś. Jak tego wieczoru. Po usłyszeniu, że DaHee naprawdę chce zacząć z nim prawdziwy, zdrowy związek. Nie był tylko pewien czy Lee jest w stanie otworzyć się w taki sposób jaki powinna. Wiedział, że trudno jest jej zaufać więc musiał być ostrożny i pokazać, że dobrze zrobiła stawiając wszystko co miała na rozwój ich związku.

***************

Ich związek naprawdę kierował się w dobrą stronę. Spali w jednym łóżku. Przytuleni do siebie. Jak naprawdę dobra para. Czego możliwe, że oboje chcieli. JiMin z samego rana zrobił dla DaHee pożywne śniadanie z produktów, które JeongGuk mu przywiózł, bo jak można było się spodziewać DaHee nie posiadała zbyt wielkich zapasów pożywienia. JiMin zaczął się nawet zastanawiać czy po prostu nie powinien sam zadbać o jej lodówkę. Tak. To wydawał się naprawdę dobry pomysł. Po tym jak zrobił dla Lee śniadanie zaniósł je do łóżka.

Czy istnieje coś bardziej romantycznego niż śniadanie do łóżka, bukiet róż i półnagi idealny mężczyzna? Nie. Nie istniało nic lepszego.

A DaHee dostała w pakiecie jeszcze wspólny prysznic. I zapewne dostałaby również zwalający z nóg orgazm, ale prysznic wydawał się odrobinę za mały, aby JiMin mógł zrobić z nią to co naprawdę chciał.

Właśnie robiła makijaż siedząc jedynie w szafirowym komplecie bielizny. JiMin przyciągnął sobie krzesło na którym usiadł za DaHee. Mimo, że robiła swoje zerkała w lusterko i sprawdzała co Park JiMin kombinuje. A kombinował. Siedział ubrany w czarne garniturowe spodnie i białą rozpiętą koszulę. Wyciągnął dłoń i palcem przejechał po krawędzi majtek. Obrysował ich kształt.

-Naprawdę mam ochotę je rozerwać.- stwierdził zsuwając dłoń niżej

-Nie powinieneś jechać już do pracy, panie milionerze?- spytała przekornie uśmiechając się jednak do niego pogodnie i z rozbawieniem

-Nie. Zawiozę cię do salonu. Potrzebuję pobyć z tobą dłużej.- odpowiedział -A wieczorem moglibyśmy skoczyć na kolację.

-W restauracji Jin'a?- spytała nie będąc pewna czy właśnie tego chce

Lubiła Kim'a. Lubiła też NamJoon'a. Ale jednak jedzenie w jego wystawnej, luksusowej i drogiej restauracji było momentami przytłaczające. Wolałaby po prostu wyjść na sushi albo nawet na jakiś zwykły posiłek niż siedzieć w sukni wieczorowej i czuć się tym przytłoczona.

-Tak.- pokiwał twierdząco -Sądziłem, że ich lubisz.

-Bo lubię. Naprawdę. Ale nie czuję się tam dobrze. Jedna. Druga randka? W porządku. Ale nie lubię być w miejscach, które mnie przytłaczają.

Przytłaczają.

JiMin zamilkł na moment. Zastanawiał się co powinien jej odpowiedzieć. Nie był w stanie jej zrozumieć. Kim prowadził najlepszą restaurację w Seul o ile nie w całej Korei. Miał pięć gwiazdek Michelin. Jako jedyny w Korei. Poza tym nie płacili za to co jedli. A ona nie chciała tam jeść? Naprawdę? Co było w tym złego?!

Jednak nagle go olśniło. JiMin patrzył na to jak milioner. Dla niego to była codzienność. Ale dla DaHee już nie. To było dla niej coś egzotycznego. Coś czego nie miała na co dzień. I chociaż mógłby codziennie o każdej porze dnia i nocy fundować jej takie posiłki musiał uszanować ją i jej zdanie.

Nachylił się nad nią i pocałował w czubek głowy.

-Zrobimy jak tylko będziesz chciała.- stwierdził i uśmiechnął się patrząc na jej odbicie w lusterku

Naprawdę zaczął ją szanować i jej zdanie. Nie był samolubnym gnojem tak jak zazwyczaj. Tym razem chciał nie tylko uszczęśliwić samego siebie, ale również kobietę z którą miał iść na kolację. Sięgnął pamięcią wstecz... nie. Zdecydowanie nie. Nie zdarzało mu się być dobrym i wyrozumiałym wobec innych ludzi. Był samolubny. Patrzył tylko na siebie. Na nikogo innego. A tutaj proszę. Taka zmiana. Miał w planach zrobić wszystko aby uszczęśliwić DaHee. I naprawdę stanąłby na głowie, żeby ją uszczęśliwić. Nawet jeśli to oznaczało jedzenie w dziwnym dla niego miejscu. A podejrzewał, że DaHee wymyśli coś równie złego jak ostatnia zemsta, którą przeprowadziła na nim.

Aż poczuł wzbierający się w nim strach.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

*

*

*

WAŻNA INFORMACJA!

Kochani mam dla was pewną propozycje...

Stwierdziłam, że powinna zrobić dla was coś fajnego więc oto moja propozycja.

Jeśli dobijecie do 650 obserwacji na Instagramie to powstanie nowe opowiadanie o którym z chłopaków z BTS zapragniecie. Głosowanie udostępnię jako ostatni rozdział w opowiadaniu "Imagine That... Park JiMin". Zarówno obserwacje jak i głosowanie potrwa do końca miesiąca.

A od początku września chciałbym zacząć dodawać rozdziały.

Liczę na was kochani! Dajcie z siebie wszystko, a i ja zrobię to samo!❤️ ❤️

Liczę na was!

Instagram: wanessa_w._


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top