#Chapter Sixty-Seven


Temat dzieci nigdy nie zniknie...

Chcieli tego...

Za bardzo się bali...

-A tak swoją drogą. Wiesz JiMin, że jestem nowoczesna. Nie musicie mieć ślubu jeśli nie chcecie. Równie dobrze możecie mieć dzieci żyjąc tak o.- Pani Park nagle wyskoczyła z tym tematem.

Siedzieli przecież w kawiarni i po prostu pili kawę. JiMin zamówił po kawałku z każdego rodzaju ciast jakie tylko mieli dostępne. I siedzieli tak tutaj godzinę może i więcej. Przecież dobrze im się rozmawiało, a ta kobieta nagle wyskoczyła z tym pytaniem. Tak bardzo niezręcznie.

-Mamo dlaczego nagle o tym wspominasz?- spytał omal wypluwając ciasto, które z ledwością utrzymał w ustach nie zachowując się jak ostatni prostak.

-Tak o tym myślałam. Wyglądacie razem rozkosznie. Oboje śliczni. Wasze dzieci będą miały najlepsze geny. Szkoda by było to zmarnować. I nie wiedziałam pierścionka na palcu więc może po prostu nie chcecie ślubu. Dlatego o tym wspominam. Chyba to nic złego?

-Cóż dzieci też nie chcemy.- odpowiedział przewracając oczami -A jeśli nawet kiedykolwiek o tym będziemy myśleć to nie teraz. Oboje zajmujemy się pracą. Mamy mało czasu dla siebie, a co dopiero dla dziecka.- tłumaczył próbując być w tym momencie jak najbardziej polityczny.

-Więc od czego jest babcia?- spytała wskazując na siebie

DaHee zauważyła, że JiMin zaczyna robić się nerwowy. Okay. Była w stanie zrozumieć dlaczego. JiMin nie lubił tematu dzieci. Ba! On tego nienawidził więc tym razem było podobnie. Nie chciał, żeby jego mama mówiła takie rzeczy. DaHee dobrze wiedziała, że nie chciał dzieci. Powiedział jej to już dawno. Nie chciał, ale nie wyparłby się swojego potomstwa. To też wiedziała. Złapała go jednak pod stołem za rękę zwracając na siebie jego uwagę. Chciała go uspokoić. Lepsze to niż nagły wybuch jego gniewu w tak publicznym miejscu.

-Pani Park jak na razie nie myślimy o tym, ale obiecuję, że gdyby coś się zmieniło będzie Pani pierwszą osobą, która zajmie się naszym dzieckiem.- odpowiedziała Lee uśmiechając się do kobiety. Ona wiedziała jak gasić pożary. I była naprawdę dobrym strażakiem.

-I to chciałam usłyszeć. Tylko dajcie mi znać wcześniej, żebym zdążyła znaleźć sobie mieszkanie blisko was.

-Oczywiście.- zapewniała ją Lee uśmiechając się pogodnie

***************

Ten dzień był szalony i oboje byli w stanie to stwierdzić. Wieczorem, kiedy wrócili do domu, a NamJoon odwiózł Panią Park do willi mieli czas tylko dla siebie. Jednak nie zamierzali robić nic sprośnego. Po tym jak wzięli prysznic położyli się do łóżka. Leżeli. Tak po prostu. JiMin na górze poduszek, a DaHee zrobiła sobie poduszkę z jego ramienia. Wtuliła się w niego zakładając jedną nogę na jego udo.

-O czym myślisz?- spytała starszego

-Nad tym, że nie daję ci przestrzeni i pozbawiłem na prawie tydzień wolności.- stwierdził ponuro

Tak. Gnębiło go to. Naprawdę. Dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę w tego faktu, że zrobił tak wiele. Że zachował się tak źle. Nie był złym człowiekiem, nie w oczach DaHee, jednak to ciągle w nim siedziało, że dosłownie uwięził ją. Niedopuszczalne. Przecież kochał ją jak cholera więc jak mógłby zrobić coś takiego. Sam nie wiedział.

-JiMin, ja naprawdę tego tak nie wiedzę.- stwierdziła otwarcie, a JiMin zerkając na nią, zrobił minę „Serio? Przecież znam prawdę." Dlatego musiała mówić dalej -Okay nie pozwoliłeś mi wychodzić z domu, ale wiem też, że nie robiłeś tego w złej wierze. Chciałeś dobrze. Bałeś się o mnie i chciałeś, żebym wydobrzała. Rozumiem to, naprawdę.- zapewniała go w dalszym ciągu

-Więc czemu uciekłaś?

DaHee westchnęła ciężko.

-Nie uciekłam. To nie była ucieczka. Twoja mama stwierdziła, że powinnyśmy wyjść na spacer.

-Nie wzięłyście telefonów.- dodał szybko -Naprawdę się martwiłem. Od razu zacząłem dzwonić do chłopaków. Chyba wszcząłem niezły alarm, bo nawet Tae o wszystkim wiedział i pojechał do pracy sprawdzić czy się tam nie zbunkrowałaś. Ostatnim miejscem, gdzie mógłbym cię szukać był park.

-Cóż ciągnie mnie do parków.- odpowiedziała przekornie całując go w policzek

-Zauważyłem.- przewrócił oczami jednak zaśmiał się z jej słów. -Swoją drogą mama ma rację. Nasze dziecko byłoby śliczne.

Nagle wyskoczył z tym tematem. Tematem dzieci. Nawet DaHee to zaskoczyło. Przecież nigdy nie poruszał takich tematów, a tutaj tak nagle mówił o tym, że ich dzieci byłyby śliczne. Co jest?!

-Jak myślisz byłoby bardziej jak ja czy ty?- dodał głaszcząc jej dłoń

Czy JiMin'owi się zmieniło i nagle chciał mieć dzieci? Co się działo?! I dlaczego czuła się tak dziwnie?! I dlaczego z każdym pytaniem o dziecko coraz bardziej go chciała?

-Zmieniłeś zdanie co do posiadania dzieci?- spytała ostrożnie. Małe kroczki. Bardzo małe.

-Szczerze? Raczej nie. Lubię ten stan rzeczy. Ty i ja. Ale nie wykluczam niczego w przyszłości.- odparł ogólnie

Rozumiała to. Myślała podobnie. Lubiła kiedy byli tylko oni. Bawili się. Pili. I spędzali czas z przyjaciółmi. Jednak za kilka dobrych lat, żeby nie powiedzieć kilkanaście lat mogłaby pomyśleć o dziecku może dwójce. Nie wiedziała i raczej nie chciała o tym jeszcze myśleć. Było dobrze tak jak było. Po co to zmieniać.

-Rozumiem.- odparła spokojnie, bo naprawdę to rozumiała.

-A ty? Chciałabyś dzieci?- spytał szeptem

-Kiedyś tak. Ale teraz nie. Mam swoje plany i nie chciałabym, żeby dziecko tak nagle się pojawiło.

JiMin przytaknął ruchem głowy. Ta rozmowa była dla nich obojga dziwna. Naprawdę dziwna. Zważywszy na to, że nigdy nie powiedzieli sobie „kocham cię", nie byli ze sobą długo, nie znali się dobrze, nie mówili o swoich uczuciach, oboje mieli swoje trupy w szafie, nie planowali ani zaręczyn ani małżeństwa, więc czemu mieliby mówić o czymś takim jak ciąża i dzieci? Co było z nimi nie tak? Czy byli aż tak szaleni? Naprawdę trudno było wytłumaczyć ich zachowanie.

***************

Kolejny dzień był równie dziwny co wcześniejszy wieczór. Ich rozmowy nie były szczególnie składne. Ale nie musiały być. TaeHyung wpadł do domu. Dobrze. Całe szczęście, że wreszcie się pojawił i DaHee mogła spędzić z nim trochę czasu. Chociaż nie obyło się bez krzyków. W gwoli ścisłości to na nią krzyczano.

-Jak mogłaś ty mała zdziro! JiMin do mnie wczoraj dzwonił, że uciekłaś. A z tego co się dowiedziałem to spokojnie spacerowałaś sobie z jego mamą po parku. Jak mogłaś nikomu nie dać znać i po prostu wyjść. Byłaś tak cholernie nieodpowiedzialna.- krzyczał na nią, gdy tylko przekroczył jedną nogą próg domu

-Tak TaeTae jeszcze tylko brakuje, żebyś przełożył mnie przez kolano i dawał mi klapsy.- stwierdziła przewracając oczami

-To raczej nie należy do moich zadań. Ale jestem pewien, że JiMin byłby lepszy w tym zadaniu.- stwierdził zerkając na chłopaka, który siedział przy wyspie kuchennej z kubkiem gorącej kawy w ręce

-Jutro kończy jej się chorobowe. Wtedy odbiorę sobie karę, dzięki za podpowiedź Tae.- stwierdził wskazując kubkiem na kobietę

Czyli oficjalnie miała przejebane. I to nie z własnej woli, ale przez Kim TaeHyung'a swojego najlepszego przyjaciela. Chyba czas do tego przywyknąć.

Wreszcie udali się do sypialni w której niemalże się zamknęli. Musieli mieć swoją przestrzeń i prywatność na pogaduchy. Przecież to byłoby przestępstwo, gdyby omawiali swoje sprawy przy JiMin'ie.

Kochała go, ale jednak musiała mieć swoją prywatność. I właśnie przyszedł na to czas. Rozsiedli się wygodnie na łóżku. Jej łóżku. JiMin'a łóżku. A może ich łóżku. Trudno było stwierdzić.

-Więc co się działo do cholery, że nagle zemdlałaś? Dalej mi o tym nie opowiedziałaś, a jestem cholernie pewny, że to nie było zwykłe przemęczenie.- zaczął

Oczywiście, że wiedział iż to nie było żadne przemęczenie. Znał ją za dobrze, żeby uwierzyć w takie gówno. Już nie raz się przepracowywała, ale nigdy od tego nie mdlała więc teraz też podejrzewał, że to nie było powodem.

-Jak ty mnie dobrze znasz.- mruknęła -Nie zemdlałam z przemęczenia. Nie wiem nawet jak to wyjaśnić, ale to jakby z napływu emocji czy coś w tym stylu.- stwierdziła

-Okay. Więc co spowodowało ten napływ emocji?- ciągnął temat

-Brat JiMin'a.

-Był aż tak przystojny?

-Nie!- TaeTae od razy oberwał w ramię -No coś ty!

-Więc o co chodzi?- ciągnął temat nie rozumiejąc

-Jego brat wie, że kocham JiMin'a.- szepnęła

-Czy powinienem się o to martwić. To dobrze... chyba.

-JiMin o tym nie wie. Więc raczej jest czym się martwić jeśli jego brat coś podejrzewa, a JiMin ciągle nic.- stwierdziła

-Hmm. Czy ja wiem. Im szybciej się dowie tym lepiej.

-Nie. Nie Tae. Im szybciej się dowie tym szybciej ze mną zerwie. On nie chce nic na poważnie. Na zbyt poważnie.

-Może źle to...- zaczął jednak pukanie do drzwi im przeszkodziło

JiMin delikatnie uchylił drzwi i wyjrzał zza nich.

-Przyniosłem wam herbatę.- odezwał się wysuwając zza drzwi dwa kubki

Podał jeden Kim'owi, a drugi DaHee.

-Dziękuję.- odezwała się całując go w policzek

-Jeśli chcecie możecie zejść na dół. Przed chwilą dzwonił NamJoon. Mamy ważne spotkanie więc wychodzę.

-Jasne.- przytaknęła ze zrozumieniem -Daj mi znać kiedy będziesz wracał.

-Czemu? Chcesz zdążyć ukryć przede mną kochanka?- spytał śmiejąc się. Nie podejrzewał jej o zdradę. Broń boże.

-Chcę się przygotować, żeby jutrzejsza kara nie była tak bolesna.- puściła do niego oczko licząc, że zrozumie sugestię.

Zrozumiał.

-Możesz próbować, ale nie obiecuję, że coś tym wskórasz.

-Wow! Między wami jest namacalne napięcie erotyczne. Chyba powinienem zadzwonić do Guk'a.

-Nie próbuj.- zaprzeczył natychmiast Park -Będzie zajęty przez najbliższe dwie może trzy godziny. Zobaczymy jak szybko sobie poradzimy.

-Śpię dziś u was!- Tae podniósł szybko rękę do góry

-Spoko.- JiMin wzruszył ramionami bezsilnie, a DaHee spojrzała na niego z wdzięcznością i poruszyła ustami mówiąc bezgłośne „dziękuję", na co Park jedynie uśmiechnął się i nie zamykając za sobą drzwi wyszedł z sypialni

-Znajdź mi takiego faceta.- stwierdził Tae kiedy tylko Park opuścił pokój

-Ten facet jest już zajęty.- odpowiedziała mu dumnie. Cholerną. Prawdziwą dumą, którą w sobie czuła. Była dumna jak nigdy. JiMin był jej. Ale nie wiedziała na jak długo mogła uważać go za swojego.

***************

Wreszcie nadszedł dzień kiedy mogła bez obawy o cokolwiek wyjść z domu. Wreszcie mogła pójść do pracy. Bez obaw, że JiMin się na nią wkurzy. Bez obaw, że stwierdzi, że ucieka przed nim, a on ją więzi. Ulżyło jej, że mogła wreszcie iść do pracy. Normalni ludzie myśleli inaczej, ale przecież ona kochała to co robiła więc dlaczego miałaby czuć się źle z tym, że wracała do pracy. No właśnie. Nie miała powodu, żeby źle się z tym czuć.

Tego poranka JiMin przywitał ją tysiącem pocałunków i to niekoniecznie tych, które kierował w usta. Miło jest się budzić się z przystojnym mężczyzną między twoimi udami pod czarną satynową kołdrą. Boże. I właśnie taki widok obudził DaHee. Kiedy tylko uniosła kołdrę dostrzegła tę czarną czuprynę między swoimi nogami. Lekko podniósł głowę i uśmiechnął się do niej. Jego usta lśniły, były mokre.

-Dzień dobry.- odezwał się ochrypniętym głosem. Sexy. Po prostu seksowne. Nic innego nie dałaby się na to powiedzieć.

-Dobry. Dobrze się bawisz?- spytała

-Jak zawsze. Tylko sprawdzałem czy magiczna cipka ciągle jest magiczna.

- I co? Jest magiczna?- spytała patrząc na niego z niedowierzaniem. Liczyła, że już nigdy nie usłyszy jak ktoś mówi o jej cóż... cipce, że jest magiczna. Okay TaeTae miał do tego prawo, bo był jej przyjacielem, ale dlaczego jej obecny partner ciągle o tym gada? Porażka.

-Jeszcze jak. Mógłbym tutaj zostać na wieki.- mrugnął do niej

-Chyba będzie ci za gorąco pod tą kołdrą.- odpowiedziała ponownie kładąc głowę na poduszkę

JiMin podpierając się na przedramieniu podniósł się i zawisł nad jej twarzą zaledwie kilka nielicznych centymetrów.

-Musimy wstawać śliczna.- odezwał się całując ją prosto w usta

-Yhm.- mruknęła ciągle nie odrywając się od niego

Przecież oczywistym było, że tak od razu to oni nie wstali. To trwało dobre trzydzieści minut. Zatem na śniadanie nie mieli już czasu. Szybka kawa i do pracy.

Aby było szybciej JiMin postanowił zawieźć DaHee do salonu. Wieczorem i tak mieli jechać na kolację do Jin'a więc będzie im łatwiej. Nie będą musieli przejmować się pozostawionym samochodem należącym do DaHee.

***************

Skoro rano DaHee nie miała czasu na śniadanie to JiMin zadbał o jej lunch. Może i nie przyjechał po nią, bo nie miał czasu w porze lunch'u, ale ciągle był przykładnym chłopakiem. Kazał HoSeok'owi zawieźć jedzenie przygotowane przez Jin'a do „La Parure".

Siedziała zatem z Kim TaeHyung'iem w swoim biurze i spokojnie mogła poświęcić się jedzeniu oraz oczywiście plotką.

-Jak ci się układa z Guk'iem?- spytała zaciekawiona.

Zawsze to ona opowiadała o swoim życiu miłosnym. I należy podkreślić, że miłosnym. Ale to TaeHyung był tym, który mówił zdecydowanie za dużo o swoim życiu seksualnym. DaHee naprawdę chciałaby, żeby jej przyjaciel wreszcie zaczął być facetem, a przestał być dzieciakiem. Okay. Wiedziała, że jego umiłowanie seksu nie skończy się z dnia na dzień, ale miała chociaż nadzieję, że on wreszcie zacznie myśleć o kimś poważniej. Nie tylko w kategoriach seksualnych, ale też i miłosnych. Liczyła nawet, że tą osobą może być Jeon JeongGuk.

-Dobrze się bawimy. On jest świetnym kochankiem.- odpowiedział bez namysłu. DaHee nie spodziewała się innej odpowiedzi. Przecież to Kim. On nie powiedziałby nic innego.

-A coś więcej? Nie pytałam się o wasz seks, ale o to co do niego czujesz. Ty wiesz o moich uczuciach wszystko. Wiesz nawet więcej niż JiMin.- stwierdziła, jakby z wyrzutem, że to nie JiMin wie o wszystkim, a Kim TaeHyung.

-Bo się boisz.- wzruszył ramionami, jakby to było aż tak oczywiste, aż tak jasne. Ale przecież takie właśnie było. Bała się. Tak cholernie się bała więc nie potrafiłaby powiedzieć tego co czuje.

-Czyli mam rozumieć, że JeongGuk wie, że ci się podoba.- stwierdziła, na co Tae prychnął. To była forma jej ataku. Chciała odrzucić od siebie poczucie strachu. Musiała jakoś to zastąpić, a bycie złośliwą było dla niej najlepszym sposobem.

-Chciałabyś. On o niczym nie wie i się nie dowie, bo nic takiego nie czuję. Ty i JiMin się kochacie. A ja i Guk się ruchamy. To dwa różne związki. My nie chcemy nic więcej. Wy potrzebujecie więcej.

DaHee wyczuła gorycz w tym co powiedział. Była bardziej niż pewna, że Kim wcale tak nie myślał i chciał czegoś więcej. Chciał. Ale się bał. Teraz dotarło do niej jak bardzo są do siebie podobni. Byli tacy sami. Tak bardzo zakochani. I tak bardzo przerażeni.

-Cóż to co było między mną a Park'iem też miało być tylko seksem, może to między wami też się z czasem zmieni.

-HeeHee kocham cię, ale znam siebie i poznałem Jeon'a. Oficjalnie powiedział mi, że nie chce nic poważnego i dobrze się ze mną bawi. Z resztą jestem z nim dłużej niż ty z Park'iem.- zaśmiał się na samo wspomnienie faktu, iż faktycznie spotykał się dłużej z Jeon'em niż Lee z Park'iem.

-Okay. Ale naprawdę sądzę, że to się tak nie skończy. Widziałam was tyle razy. To nie jest tylko seks. I nigdy nie był.- odpowiedziała prawie kończąc tym ich rozmowę -Spotkajmy się dziś. Zrobimy sobie nasz wieczór. Napijemy się trochę i obejrzymy jakąś dramę.- zaproponowała zupełnie zapominając, że była już umówiona na randkę z JiMin'em.

Ale czy to było ważne? Czasami randki nie wychodzą, a wszystko zaczyna się pieprzyć. Tylko czy to był ten moment?

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top