#Chapter Sixty-Nine
Nie dostała pracy...
Wiedziała przez kogo...
To była jego wina...
Kim TaeHyung od razu miał zamiar zaatakować Lee DaHee i właśnie to zrobił.
-Ty suko! Jak mogłaś od tak odejść! Jak kurwa mogłaś mnie zostawić samego z tymi wariatkami?!- krzyczał na nią, gdy tylko przekroczył próg kawiarni
DaHee paliła się ze wstydu. Zazwyczaj mówi się, że ktoś spalił się ze wstydu, ale ona ciągle to przeżywała. TaeTae zachowywał się jak zupełny pojeb. I właśnie w tym momencie też tak był. Kompletnie szurnięty. Ale czego mogła się po nim spodziewać. No przecież nikogo i niczego normalnego.
-Siadaj!- krzyknęła na niego ciągnąc go za rękaw, kiedy był już blisko -Czy ty nie masz wstydu?- spytała
-A ty musiałaś się zwalniać?- jego kąśliwa odpowiedź była wkurzająca
-Nie miałam zamiaru pracować dla mojego chłopaka. Więc wiesz, że musiałam. JiMin kontroluje za dużą część mojego życia. Jeszcze trochę, a moje życie będzie jego życiem.- stwierdziła upijając trochę kawy
-Ale mogłaś to zrobić w domu, a nie przy wszystkich.
-Wszystkich?- spytała zaskoczona
-Tak. Nie zamknęliście drzwi. Każdy słyszał waszą rozmowę. Cóż... mogę śmiało stwierdzić, że JiMin jako nowy szef nie zrobił dobrego pierwszego wrażenia.
DaHee prychnęła, ale ze zrozumieniem pokiwała głową. To była nie tylko jej wina, ale przede wszystkim Park'a. Po pierwsze mógł ją uprzedzić, że ma takie plany. A po drugie mógł do cholery zamknąć drzwi za sobą.
-To raczej nie moja wina, że jest takim dupkiem.- wzruszyła ramionami
-W życiu nie powiedziałabyś tak o swoim facecie. Coś jest na rzeczy.
-Cały czas jest Tae.- odparła obojętnie -JiMin za bardzo stara się mnie kontrolować.
-A może chce cię chronić.- wszedł jej w słowo, co jedynie spotkało się z niezadowoleniem dziewczyny -Okay. Może jednak nie. Ale ja ciągle uważam, że JiMin ma w tym jakiś większy cel niż tylko kontrolowanie cię. W końcu po co miałby to robić?
-Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć TaeTae. JiMin jest kim jest. Często nie mam wpływu na to co robi więc wolałabym się nie zastanawiać dlaczego kupił miejsce w którym pracowałam.
***************
DaHee przestała się złości na JiMin'a jednak ciągle nie wróciła do jego apartamentu. Wolała zostać jak na razie w swoim mieszkaniu. Tutaj miała spokój i JiMin się nie wtrącał. Minęło kilka dni. Może nie za wiele, ale ciągle jakiś czas bez niego był dziwny. Szukała praca. Chodziła na rozmowy. Spotykała się z wieloma pracodawcami. Wszyscy powtarzali to samo, że jest idealna na to stanowisko, ale niestety nie mogą jej zatrudnić. A kiedy tylko pytała o to dlaczego i wymawiała nazwisko swojego chłopaka nagle każdy stawał się niespokojny. Dlatego już po szóstej rozmowie rekrutacyjnej zrozumiała. Wiedziała, że to wina JiMin'a. Jakby inaczej. Więc pozorny spokój wcale nie utrzymywał się długo, a zdenerwowanie wcale nie malało, a czasem nawet rosło.
Chciała z nim pogadać tak po prostu. Nawet nie o tym co zrobił i dlaczego. Ale chciała z nim spędzić tak po prostu czas. Jak kiedyś. Jak para. Tęskniła za nim w każdy możliwy sposób. Chciała być blisko niego, ale coś ją przed tym powstrzymywało. Czuła blokadę.
Dlatego, kiedy tego wieczoru do niej napisał, żeby się spotkali miała mieszane uczucia. Chciała się z nim spotkać. To przecież oczywiste. Był jej chłopakiem. Partnerem w związku. A co ważniejsze tęskniła za nim i kochała go. Ale z drugiej strony. Złość jeszcze nie minęła. Ciągle wkurzała się zarówno za kupno „La Parure" jak i sam fakt, że używał swoich kontaktów, władzy i majątku oraz pozycji, aby krzyżować jej plany. Za każdym razem, gdy już miała dostać pracę jego wpływy uniemożliwiały jej to.
Jednak ostatecznie odpisała mu, żeby podał jej adres, a ona zjawi się jeśli da radę.
Oczywiście, że dałaby radę. Nie miała nic innego do roboty poza użalaniem się nad sobą i piciem w samotności, bo Tae miał dziś randkę z Guk'iem, a MiRa i HoSeok wyjechali na kilka dni w „sprawach służbowych" jak to wszyscy nazywali. Tak naprawdę te służbowe sprawy nie miały nic związanego z praca. Chodziło jedynie o spędzenia czasu sam na sam z dala od JiMin'a i reszty. Co znaczyło hulaj duszo piekła nie ma.
***************
Dlatego właśnie DaHee zjawiła się w klubie o którym powiedział jej JiMin. Właściwie to nawet nie powiedział. Po prostu wysłał jej SMS'a w którym napisał, że właśnie tam chce się z nią spotkać. Czasami naprawdę go nie rozumiała. A czasem nawet nie chciała go rozumieć. Sądziła, że wybierze jakieś miłe spokojne miejsce, żeby mogli porozmawiać. Uzgodnić co dalej i przedyskutować na spokojnie kilka spraw o których dotychczas nie mieli czasu mówić. Zamiast tego on wybrał cholerny klub w którym w dodatku DaHee jeszcze nigdy nie była i może nawet nie chciała być. W końcu to klub w Gangnam.
Ciągle przecież była na niego zła za to co zrobił. Jak ktoś od tak może kupić czyjąś własność. Markę, którą ktoś budował przez lata JiMin od tak przejął. Wkurzyło ją to. A jeszcze bardziej wkurzył fakt, że JiMin stał się jej nowym szefem. Tak. To zdecydowanie było najgorsze. Fakt, że nad sobą miała swojego faceta. Tego nie mogła zdzierżyć. I najchętniej nie spotkałaby się z nim przez najbliższe kilkanaście dni, ale oto właśnie wchodziła do klubu o którym wspomniał JiMin. I nie sądziła, że się tutaj pojawi. Nogi same ją tutaj zaprowadziły. Nie potrafiła tego kontrolować. Szokujące.
***************
JiMin siedział przy jednym ze stolików. Z dala od innych. Tak jak lubił. Obserwował z tego miejsca wszystkich i wszystko. Miał idealny punkt obserwacji. W dłoni trzymał szklankę z której sączył szkocką. Od razu dostrzegł DaHee. Stała tam. W progu. Ubrana w zwykłe jasne jeansy i białą koszulę. Na nogach miała brązowe botki. Pytała o coś kobietę. Ta wskazała na stolik przy którym siedział JiMin. Kiwnęła głową w ramach podziękowania i ruszyła w jego stronę.
JiMin podniósł się widząc DaHee.
-Witaj piękna.- przywitał się i chciał ją pocałować, ale zamiast tego trafił w policzek. -Dalej jesteś na mnie zła?- spytał śmiejąc się cicho
Musiał jakoś zaradzić tej sytuacji. Bolało go to. Naprawdę bolał go fakt, że DaHee była na niego zła, wiedział, że stało się tak na jego życzenie. Sam zrobił coś co sprowadziło ich do tej sytuacji jednak ciągle miał nadzieję, że może po kilku dniach jej przejdzie.
Nic z tego.
Cieszył się jednak, że utwierdziła go w fakcie, że ciągle są razem, że nie zerwała z nim tak po prostu. Naprawdę cieszył go ten fakt. Sam nie wiedział co by wtedy zrobił. Od kilku dni źle sypiał i to wszystko przez to, że nie było jej u jego boku. Że nie mógł jej przytulić. Pocałować. Odezwać się. Potrzebował jej jak cholernego tlenu. Potrzebował i kochał. Więc nie było opcji, żeby wreszcie nie zrobił czegoś co pomoże ich związkowi zażegać ten kryzys.
Teraz jednak udawał spokojnego i wesołego. Był pogodny. Nie. Udawał takiego. Udawał. Bo miał swój plan. Jednak ten plan jest znacznie lepszy niż poprzedni o przejęciu „La Parure". Tym razem mu wyjdzie i oboje będą zadowoleni. Czuł to w kościach.
-A ty na moim miejscu nie byłbyś zły?- spytała krzyżując ramiona. Rozejrzała się i dostrzegając wolne krzesło na przeciwko JiMin'a od razu je zajęła. -Nie wkurzałbyś się, gdyby twoja dziewczyna kupiła miejsce w którym pracujesz? Nie wkurzyłbyś się przez to, że ktoś z kim sypiasz jest twoim szefem?- pytała i niemal rzuciła torebkę na stolik
-Tak.- przytaknął w zamyśleniu siadając na swoim miejscu. -Pewnie wkurzyłbym się. Ale tylko na początku. Potem dostrzegłbym masę plusów, które się z tym wiążą.- dodał spokojnie, jakby negocjował. Bo może właśnie negocjował.
-Plusy?- prychnęła -W takim razie oświeć mnie geniuszu. Bo ja w tym wszystkim nie potrafię znaleźć żadnego cholernego plusa. Ani jednego.
-To proste skarbie. Jako twój szef nie naciskałbym na ciebie. Miałabyś wolną rękę. Robiła co chcesz. Może nawet zostałabyś moją wspólniczką. Nie poczekaj. Ty byłabyś moją wspólniczką, bez żadnego może. W końcu ta renoma "La Parure" jest jedynie twoją zasługą i nikogo innego. Poza tym seks? Czy ty nigdy nie marzyłaś o seksie ze swoim szefem w miejscu pracy?- spytał oczyma wyobraźni już widząc ten moment. Ten cudowny seks.
-Mój szef miał ponad sześćdziesiąt lat i żonę. JiMin to nie jest moje marzenie.- zaśmiała się na jego słowa
-A gdyby to dotyczyło mnie? Nie marzyłabyś o tym?- dopytywał z ogromnym zaciekawieniem wypisanym na twarzy
DaHee na chwilę zamilkła. Zastanawiała się nad jego słowami. Faktycznie. Seks z nim był cudowny. Jak spełnienie marzeń. A seks z szefem... a tym szefem miał być Park Cholernie Seksowny JiMin. Pomysł pieprzenia z takim szefem wydawał się dość kuszący.
-Nie musisz odpowiadać. Wiem, że mam rację. Skoro już to uzgodniliśmy piękna, powinnaś coś zamówić.- stwierdził i pstryknął dwa razy palcami.
W mgnieniu oka pojawił się kelner. Okropność. Chyba nigdy nie przywyknie do czegoś takiego. JiMin nie szanował wielu osób, a w szczególności swoich pracowników jednak to miejsce nie wyglądało jakby należało do niego. Gdyby tak było ten klub tętniłby życiem. A wbrew pozorom nie było tu zbyt wielu osób.
-Tak Panie Park? Jeszcze szkockiej?- spytał
-Zgadza się, a dla tej Pani w..- nie zdążył dokończyć, bo wpół zdania wtrąciła się DaHee
-Podwójnego Blow Job i słodkie czerwone wino. To wszystko. Dziękuję.- wtrąciła i uśmiechnęła się do kelnera. Mężczyzna jedynie kiwnął głową i odszedł. Natomiast JiMin przyjrzał jej się dokładnie. -Co?- spytała marszcząc brwi
-Blow Job? Serio? Jeśli chciałaś mi obciągnąć to mogłaś powiedzieć.- wzruszył ramionami
-Nie miałam takiego zamiaru JiMin. Mam ochotę na cholernie słodkiego shot'a. Nic więcej kochanie. Nie rób sobie nadziei.- skomentowała jednocześnie zupełnie niszcząc jego marzenia o niej klęczącej przed nim.
-Zawsze je sobie robię, gdy patrzę na te słodkie, pełne usta.- wtrącił przygryzając wargę. Przesunął dłonią przez całą długość stolika aż ujął jej dłoń w swoją. Spojrzała na niego zaskoczona. -Brakowało mi ciebie. Naprawdę tęskniłem. Co robiłaś cały dzień?
-Nie zgadniesz. Szukałam pracy, bo jakiś kutafon kupił miejsce w którym pracowałam i musiałam się z niego zwolnić.- odparła patrząc na niego wymownie
-Okay. Zasłużyłem na ten przydomek.- przytaknął śmiejąc się cicho. Wcale jednak nie było mu do śmiechu. -Ale naprawdę nie chciałem tego osiągnąć. Chciałem tylko, żebyś się nie stresowała tak bardzo jak wcześniej. A bycie twoim szefem wydawało się najlepszym rozwiązaniem, żeby odciążyć się od obowiązków.
-Chciałeś kontrolować każdy aspekt mojego życia, JiMin.- odpowiedziała poważnie. JiMin właśnie teraz zrozumiał, że żartobliwa rozmowa już się skończyła. DaHee była już śmiertelnie poważna. -Kontrolujesz i tak zbyt wiele mojego życia. I mojego umysłu. Nie chcę, żebyś kontrolował również moje życie w tym aspekcie. Nie chcę, żebyś był moim szefem, ani nawet wspólnikiem czy czymś jeszcze. Chcę mieć wolność. Iść do pracy i wiedzieć, że nie jesteś jakimś gościem w zarządzie albo bezpośrednio nie stoisz nade mną i nie kontrolujesz tego co robię. Nie podoba mi się, że ingerujesz tak w moje życie.
-Ale czy to byłoby aż tak złe, żebym był twoim szefem? Przecież to nie jest tak, że kazałbym ci robić coś koszmarnie trudnego i robił ci na złość. Chciałem tylko żebyś czuła się bezpieczna w każdym miejscu.- odpowiedział. Sądził, że to dobry pomysł, aby być blisko niej. Aby w razie potrzeby był obok.
-Kim NamJoon.- wypowiedziała to imię jakby pluła jadem wprost w Park JiMin'a
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top