#Chapter Six

Jego wizytówka...

Jego numer...

Odebrał...

DaHee pracowała ciężko. Bardzo. Naprawdę ciężko. Bardzo ciężko nad tym, żeby garnitur JiMin'a wyglądał wręcz idealnie. I żeby ten bogaty, władczy mężczyzna prezentował się genialnie. Chociaż trzeba było pamiętać, że przecież JiMin i bez jej pomocy prezentował się zabójczo.

I skończyła. Skończyła po dwóch tygodniach. Zajęło jej to masę czasu. Spędziła wiele godzin ponadplanowych w salonie, w swojej pracowni i tworzyła. Miała naprawdę trudne zadanie. Bo nie dość, że musiała wykonywać swoje zadania związane z byciem managerem salonu to jeszcze musiała uszyć garnitur. Naprawdę dawała z siebie wszystko. Ile tylko mogła. A nawet więcej. Była wręcz pewna, że JiMin będzie zadowolony. Miała taką nadzieję... naprawdę na to liczyła.

***************

Gdy garnitur był gotowy wypadało skontaktować się z Park'iem. Musiał przecież przymierzyć i sprawdzić czy na pewno to jest to co chciał.

Czego oczekiwał...

A DaHee miała naprawdę wielką nadzieję, że właśnie tego chciał. Nie wyobrażała sobie nawet, że mógłby chcieć coś zupełnie innego niż to co stworzyła.

Sięgnęła więc po wizytówkę, którą miała schowaną w szufladzie w swojej pracowni. Nie podał jej numeru. Dostała wizytówkę. Tak. Był wielkim szefem więc nawet nie zaskoczyło jej jego zachowanie. To normalne. W swoim życiu spotkała już masę takich mężczyzn więc i tym razem to nie było żadnym zaskoczeniem.

Wyjęła swój telefon i wybrała numer.

Jeden sygnał...

Drugi sygnał....

Trzeci sygnał....

Odebrał.

-Dzień dobry, biuro Park Company. W czym mogę pomóc?- usłyszała w słuchawce

Kobiecy głos. Kobiecy, delikatny głos. To nie był numer do JiMin'a. Ale do jego biura. Lee wydała się lekko zaskoczona. Może nie. Może od razu wiedziała, że tak właśnie będzie, że nie podał jej swojego numeru telefonu. Przecież JiMin nie był głupi, nie rozdawał czegoś tak cennego komu popadnie. A w szczególności nie komuś, kogo zobaczy tylko kilka razy w życiu. DaHee miała jedno zadanie. Stworzyć dla niego garnitur. I tyle.

-Dzień dobry, z tej strony Lee DaHee, manager salonu "La Parure". Miałam skontaktować się z Panem Park JiMin'em, gdy jego garnitur będzie gotowy.

-Ah tak. Pan Park wspominał. Chwileczkę, sprawdzę tylko jego grafik.- nastała chwila ciszy przerywana zgrzytami, przerzucanymi kartkami i stukaniem długopisu -Cóż z tego co widzę, Pan Park ma czas dopiero za pięć dni. Godzina ósma rano. Pasuje pani?

Była zaskoczona. Pięć dni? Cholerne pięć dni? Jakby tego było mało. Ósma rano? Oni salon otwierali dopiero o dziesiątej.

-Oczywiście, że mi nie pasuje.- zaczęła ostro. Nie lubiła się kłócić, ale właśnie musiała to zrobić -Po pierwsze godzina. Salon jest otwarty od dziesiątej do piątej. Nie pracujemy w innych godzinach. Poza tym mam czekać pięć dni? Pan Park powinien pojawić się jak najszybciej. Jeśli będzie potrzeba będę musiała wnieść poprawki do jego garnituru. Nie zdołam tego zrobić w jedynie kilka godzin.

-Przykro mi, ale nie ma innych terminów.

-W takim razie proszę połączyć mnie z Panem Park'iem. Chciałabym z nim omówić ten temat.

DaHee stała przy swoim biurku. Patrzyła na manekina na którym wisiał uszyty garnitur Park'a.

-Nie jestem w stanie tego zrobić.- odpowiedziała lekceważąco -Pan Park nigdy nie przyjmuje telefonów od niezapowiedzianych osób. I tak jestem zaskoczona, że ma pani numer do jego biura.

Zdecydowanie ta kobieta przegięła. Nie mówi się nigdy takich rzeczy kobiecie takiej jak Lee DaHee, która ma zamiar walczyć o  wszystko. Nawet o to, żeby Park JiMin odebrał od niej telefon i w tej chwili porozmawiał z nią.

-Dobra. Nie przedstawiłaś się nawet, więc nie wiem z kim mam do czynienia. Ale posłuchaj mnie uważnie głupia. Uszyłam garnitur dla twojego szefa. Jeśli przyjdzie do mnie za te cholerne pięć dni i okaże się, że nie jest idealny to nie zdołam go poprawić. I twój szef nie będzie z tego powodu zadowolony. A czyja to będzie wina? Oczywiście, że twoja.

-Pani Lee. Nie mam zamiaru tego tolerować. Rozłączam się.

Usłyszała w słuchawce jakiś huk. Skrzypienie i nastała cisza. Co za cholerna baba! Nie wierzyła, że właśnie to zrobiła. Była wściekła. Naprawdę wkurzona. Nie robi się takich rzeczy. Nie jej.

Nie minęły dwie minuty, a jej telefon zadzwonić. Biuro Park Company. Od razu odebrała nie dając dojść do głosu sekretarce.

-Słuchaj ty cholerna idiotko! Nie mam zamiaru znów z tobą rozmawiać! Masz mnie połączyć ze swoim szefem.

-Dzień dobry, panno Lee.

Och cholera. To nie był głos należący do sekretarki. Och nie. To był zupełnie inny. Męski. Zachrypnięty. Spokojny. Park JiMin.

To do niego należał głos. Boże. Właśnie z nim rozmawiała. Czy jego sekretarka przekazała mu telefon.

-Czy pańska sekretarka przekazała Panu, że dzwoniłam?- spytała spokojnie. Naprawdę. W jednej sekundzie stała się spokojna i zupełnie opanowana. Jak nigdy.

-Niezupełnie.- zaśmiał się, na ten dźwięk DaHee odsunęła swoje krzesło i usiadła. -Wróciłem do biura i słyszałem jak bardzo się wkurzyła. Dowiedziałem się, że dzwoniła jakaś bardzo pewna siebie, zadufana kobieta, która oczekiwała, że z nią porozmawiam i zupełnie zmienię swój grafik tylko dla niej.

-Panie Park to nie tak.- chciała zaprzeczyć, wytłumaczyć. Ale szybko jej przerwał.

-Spokojnie. Nie mam o to żalu panno Lee. Właściwie to cieszę się, że jest pani tak zdeterminowana, aby ze mną porozmawiać. Szczerze to czekałem na pani telefon. I właśnie się doczekałem. Więc panno Lee, kiedy chce mnie pani widzieć w swoim salonie.

-To nie jest mój salon.- dopiero po chwili ugryzła się w język. Nie musiała tego mówić. JiMin zdawał sobie zapewne z tego sprawę, ale wolała mu to przypomnieć. -A kiedy panu pasuje, panie Park?

-Jestem gotów zmienić swój grafik dla pani, panno Lee.

Westchnęła do słuchawki. Jej westchnienie zabrzmiało jak jęk. Dokładnie. Zażenowana zasłoniła szybko usta dłonią.

-Jest pani tam?- pyta. JiMin czeka na jakąś odpowiedź. Czeka, aż DaHee wreszcie się odezwie. Jednak ona ciągle milczy. A może raczej milczała.

-Czy pasowałby panu jutrzejszy dzień panie Park?- przygryza wargę. Zastanawia się czy JiMin będzie miał wtedy czas. Przecież najbliższy wolny termin będzie dopiero za pięć dni.

-Oczywiście. Która godzina pani pasuje? Dostosuję się do pani grafiku.

-Panie Park...- JiMin nie daje jej dokończyć zdania. Od razu wchodzi jej w słowo.

-Która godzina pasuje pani, panno Lee?- mówi. Jego głos jest spokojny. Jednak mocno akcentuje każde słowo. Lee do dziś nie sądziła, że można połączyć ze sobą spokój i nagle agresywny ton. Czy to było właściwie możliwe? Nie. Ale JiMin to potrafił. I to sprawiało, że był jeszcze bardziej seksowny. Jeszcze seksowniejszy niż kilka sekund temu.

-Jedenasta? Pasuje panu?

-Będę panno Lee. Proszę się nie martwić. Dla pani znajdę czas.- zapewnia ją

-Chodzi panu o to, że znajdzie pan czas na przyjechanie tutaj.- upewnia się. Naprawdę nie chce słyszeć tego co właśnie usłyszała. Liczy, że może jednak się przesłyszała. Że wcale JiMin nie użył takich słów. Że to jedynie zwykłe przejęzyczenie.

-Nie. Znajdę dla ciebie czas, DaHee.- mówi powoli. Akcentuje każde słowo. Każde pojedyncze słowo. -A teraz wybacz mi, ale muszę wracać do pracy. Do zobaczenia jutro.

Rozłącza się. Nawet nie daje szansy DaHee, aby odpowiedziała mu. Po prostu się rozłącza.

***************

Park JiMin zgodnie ze swoją obietnicą pojawił się pięć minut przed czasem kolejnego dnia. Wraz ze swoją świtą. Garniturowe trio weszło jako pierwsze. Dokładnie na spotkanie z Kim TaeHyung'iem, który dziś był w salonie.

-DaHee!- krzyknął na całe swoje gardło

W salonie o tej porze nie było jeszcze nikogo. Dlatego mógł sobie na to pozwolić. Jego głos rozniósł się po salonie. I najwyraźniej dotarł również do uszu kobiety. Ponieważ po kilku sekundach pojawiła się.

-Czemu tak krzyczysz?- spytała patrząc w swój telefon. Kim odchrząknął. Jedynie dlatego podniosła głowę. Jej wzrok napotkał ten należący do Park JiMin'a. -Och. Pan Park. Dzień dobry.- powiedziała uprzejmie i ukłoniła się

-Jak miło panią widzieć, panno Lee. Wygląda dziś pani naprawdę pięknie.

JiMin naprawdę przyjrzał się temu jak była ubrana. I szczerze zrobił to już, gdy tutaj szła. Jej wysokie czarne szpilki uderzały o marmurową posadzkę. Zagłuszając przy tym przyjemną melodię lecącą z głośników. Jej nogi zakrywały obcisłe białe jeansy z wysokim stanem. Miała na sobie również zwykłą czarną koszulkę z dekoltem w kształcie serka. I wyglądała naprawdę zjawiskowo. Jej długie ciemne włosy spływały kaskadami po ramionach.

-Panie Park. To zaszczyt pana poznać.- wtrąca się Kim TaeHyung odwracając tym samym uwagę JiMin'a od DaHee

-Pan arównież. Kimkolwiek pan jest.- mruczy cicho. Naprawdę nie chciał, żeby ktoś wtrącił się, a on musiał odwrócić wzrok od najseksowniejszej i najpiękniejszej kobiety jaką widział.

-Panie Park to Kim TaeHyung, mój bliski przyjaciel oraz model salonu.- przedstawia go Lee

A więc przyjaciel....

Dlatego JiMin od razu postanawia się poprawić. Podaje mu dłoń i z pewnym, uroczym uśmiechem patrzy przyjacielsko w stronę modela.

-Więc to pan prezentuje tutaj garnitury. To musi być naprawdę dobra praca.- zaczyna. Jeśli Kim jest na tyle dobrym facetem pociągnie tę rozmowę dalej. Jeśli nie. Będzie miał poważne problemy.

-Oczywiście. Nie mogę narzekać. Wokół kręci się tyle osób.

-Tyle pięknych kobiet.- stwierdza Park patrząc wymownie na Lee DaHee. Oczywiście, że w tym momencie ma tylko ją na myśli. Nikt inny go nie interesuje. Tylko manager Lee DaHee.

-Kobiet jak kobiet. Ale codziennie widzę tylu przystojnych mężczyzn.- Kim TaeHyung wypowiada na głos te słowa. Wszyscy nagle zamarli. Wszyscy. Włącznie z JiMin'em i DaHee. A Kim wcale nie patrzył na JiMin'a. Och nie. On patrzył na jednego z jego ochroniarzy. Patrzył na niego naprawdę intensywnie.

-Ah cóż. Panno Lee czy mógłbym spojrzeć na pani dzieło?- pyta wreszcie. Robi to jak najszybciej.

-Ależ oczywiście. Tae zająłbyś się panami, a ja zabiorę pana Park'a do mojej pracowni.

Ani Park ani Lee nie czekają na czyjąkolwiek odpowiedź. JiMin jest już prowadzony w stronę pracowni DaHee.

-Szefie!- krzyczy za nim jeden z ochroniarzy

-Słyszeliście! Zostańcie tutaj.

I tak oto JiMin zostaje zaprowadzony do pracowni DaHee w której to ma przymierzyć swój garnitur. Już nie może się tego doczekać. I nie tylko tego. Park JiMin nie jest głupi. I nie jest też brzydki. Brzydki... Boże to totalne niedopowiedzenie. Jest piękny. Dosłownie piękny. Przystojny i zdecydowanie należy do jednych z najseksowniejszych mężczyzn jakich widziała DaHee.  Chociaż... można by było się kłócić czy nie jest przypadkiem najseksowniejszym mężczyzną na świecie.

A teraz oto miał się przed nią rozebrać, aby móc przymierzyć garnitur. To naprawdę będzie moment wart zapamiętania. I na to liczyła DaHee.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top