#Chapter Seventy-Three
Odważyła się...
Zrobiła to co musiała...
Ślub...
Czternasta dwadzieścia siedem. O tej godzinie podjechała pod dom. Była cholernie spóźniona, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Były korki. To wcale nie tak, że postanowiła celowo się spóźnić. Wcale.
Dziesięć minut później weszła do mieszkania w którym kiedyś mieszkała. Czasem zastanawiała się co stało się z jej pokojem. Czy zrobili z niego siłownię czy może bibliotekę. Chociaż już jej to nie obchodziło. Miała swoje mieszkanie. A na dodatek mieszkała w Hannam z JiMin'em nie było powodu do myślenia o tym. Jednak tak się nie dało. To była cholerna psychologia. Kiedy wracasz do swojego starego domu... uderzają w ciebie wspomnienia. I dokładnie to samo przeżywała teraz DaHee.
Kiedy weszła do jadalni wszyscy już siedzieli przy stole. Matka. Ojciec. Jej rodzeństwo i dwóch obcych facetów. Nie wiedziała kim są i wcale jej to nie obchodziło. Jedli.
-Miło, że zaczekaliście.- stwierdziła na wstępie wchodząc do pokoju. Nie zamierzała nawet się witać. Po co ta fałszywa uprzejmość? Jednak potrafiła być złośliwa kiedy chciała. I w tym momencie naprawdę chciała taka być.
-Nie przeprosisz za spóźnienie?- odezwała się jej matka patrząc na nią wściekła.
O nie. Nie tym cholernym razem. DaHee poradzi sobie. Pomyślała o JiMin'ie. Nie chciałby, żeby odpuściła więc tego nie zrobi.
-Nie.- zaprzeczyła i zajęła wolne miejsce. Obok jednego z mężczyzn, zerknęła na niego. Nie wyglądał na najmłodszego i najprzystojniejszego. Jednak złoty zegarek na lewym nadgarstku mówił więcej niżby chciała wiedzieć.
-DaHee!- krzyknęła na nią uderzając dłonią w stół
-Mamo.- powiedziała cicho jej starsza siostra -Mamy gości i nie chcemy się kłócić.
-Racja. Przepraszam was za to wszystko.- doktor Lee natychmiast złagodniała, a DaHee przewróciła oczami -W końcu spotkaliśmy się tutaj w innym celu. Córeczko może ogłosisz to jeszcze raz.- zwróciła się do MiRin
Tak, zdecydowanie DaHee powinna usłyszeć chociaż raz o co tutaj chodzi i po co miała przyjechać do najwspanialszej rodziny w Korei Południowej.
-Tak. Jak już wszyscy wiedzą Kun mi się oświadczył i planujemy ślub.- odezwała się wyciągając dłoń nad stół i pokazując wszystkim pierścionek
DaHee plunęła z zaskoczenia. Sama nie wiedziała, że coś takiego zrobi. Ale jak widać potrafi.
-Co zrobił?- spytała ciągle będąc w szoku
-Przecież dodałam relację i zdjęcia na Instagramie. Jak mogłaś nie wiedzieć.- spytała MiRin jeszcze bardziej zszokowana niż DaHee
-Mam cię zablokowaną.- wzruszyła ramionami z obojętności
-Tego to nawet ja bym nie wymyślił.- wtrącił się TaeMin, ich młodszy brat.
-Mniejsza o to.- wtrąciła na szybko doktor Lee -MiRinnie kontynuuj.
-Ślub planujemy na najbliższy wolny termin. Więc DaHee czuj się zaproszona.
Nie, teraz to już przesada. Czuj się zaproszona?! Co to miało do cholery być. Była jej jebaną siostrą czy tego chciały czy nie. Była też ich jebaną córką. Więc jak do cholery mogli uwzględnić ją jako gościa, który może czuć się zaproszony, a nie po prostu z automatu ma tam miejsce, bo jest rodzinom.
Jednak DaHee postanowiła być spokojna. Opanowana jak jeszcze nigdy do cholery.
-Najpierw prześlij mi zaproszenie z terminem. Mogę być zajęta.- odpowiedziała krojąc steka. Nienawidziła krwistych, właśnie dlatego takiego dostała. Mogła się tego spodziewać.
-Czym ty będziesz zajęta? Przecież rzuciłaś pracę.- skwitowała starsza kobieta
DaHee odetchnęła ciężko. Musiała nabrać sił, żeby nie rzucić czymś.
-Jeśli cię to naprawdę obchodzi. Mam pracę. Zmieniłam ją. Dlatego chciałabym dostać zaproszenie i odpowiem najszybciej jak tylko dam radę.- skwitowała uśmiechając się do swojej matki w sposób, który tylko ją rozjuszył
1:0 dla DaHee
-Zaproszenie jest z osobą towarzyszącą. Tylko proszę nie zabieraj ze sobą TaeHyung'a.- odezwała się MiRin
1:1 zaczyna robić się niebezpiecznie
-Jeśli nie masz z kim pójść mam dla ciebie kogoś.- dodała ich matka
1:2 choler robi się coraz groźniej
-Kogo niby? Tego gościa?- spytała Lee patrząc na faceta, który siedział zaraz obok niej
Okulary. Zarost. Stary. Chudy. Brzydki. Ohyda. Czy one znalazły bezdomnego?
-Ten gościu to profesor medycyny. Mogłabyś się wreszcie zachowywać.- upomniała ją matka
Nie. Tego było już za wiele. Lee podniosła się, a krzesło upadło gwałtownie. Zwróciła tym uwagę wszystkich.
-Po pierwsze nie rozumiem po co mnie tutaj ściągnęliście. Mogłaś po prostu napisać, że wychodzisz za mąż. Swoją drogą współczuję twojemu przyszłemu mężowi. Nasza rodzinka jest nieźle pojebana.- zaczęła
2:2 szanse się wyrównują
-Po drugie, żeby sprawa była jasna. Skończyłam z szyciem. Nie zaprojektuję ani nie uszyję dla was sukni za które nie zarobię ani centa. Nie zrobię dla was nic.- dodała czym jeszcze bardziej zaskoczyła całą rodzinę
3:2 i kto tutaj rządzi
-Po trzecie nie wiem skąd wytrzasnęłyście tego faceta. Jeśli chciałaś mieć romans- zwróciła się do doktor Lee -Nie musiałaś mnie w to wciągać. Baw się dobrze z panem bezdomnym.
4:2 wreszcie wychodzimy na prowadzenie suki!
-I już tak na sam koniec. O ile dostanę zaproszenie. Mam kogoś. Nie potrzebuję nieudolnego szukania mi faceta. Poza tym odwalcie się od Tae, bo jako jedyny z was wszystkich mnie kocha.- sięgnęła po swoją torebkę. -Życzę wam udanego obiadu i mam nadzieję, że się nie udławicie tym gównem.- dodała i po prostu skierowała się w stronę wyjścia
5:2! Wygrała to!
Wreszcie powiedziała co chciała. Otwarcie. I czuła się z tym zajebiście. Już dawno nie czuła się tak dobrze jak dziś. To co zrobiła było jej własnym katharsis. Kompletnie nie obchodziło ją co reszta pomyśli. Ważne było co ona czuła.
Dlatego nawet nie odwróciła się kiedy słyszała krzyki za sobą. Miała to gdzieś. Wyszła z mieszkania, zjechała windą. I wreszcie wsiadła do samochodu. Czuła jego perfumy. A to ją uspokajało. Koiło zszargane nerwy. Nareszcie czuła się wolna. Jak nigdy przedtem.
Potrzebowała chwili. Cholernej chwili, żeby ochłonąć. Jezu to było tak zajebiste. Wreszcie! Wreszcie nie bała się powiedzieć tego co faktycznie myśli i co czuje. JiMin będzie z niej dumny.
Właśnie. JiMin.
Zerknęła na zegarek. Było dziesięć po trzeciej. Szybko się uporała z tym gównem. Wow. Godne podziwu nawet jak dla niej. Pomyślała więc, że JiMin mógł jeszcze nic nie jeść. Umówili się w Hannam więc powinna coś kupić do jedzenia. Stwierdziła, że dość dobrym pomysłem może być kupienie dokładnie tego samego co jedli podczas randki kiedy to ona zapraszała. Nie do końca miała po drodze, ale to nic. Przecież może się przejechać. Nie spieszyła się nigdzie.
***************
Taco.
Pojechała do knajpki w której serwowano taco. Przy kasie wyglądała niedorzecznie. Matko. Jak ona wyglądała. Jak totalna wariatka. Pojechała w BB, markowych ciuchach do zwykłej knajpy w której serwowano taco. Gdyby kupiła sushi albo cokolwiek innego byłoby okay. Ale nie takie żarcie. Jednak to były dobre czasy. Samo wspomnienie tej randki powodowało u niej rosnące ciepło w brzuchu. I to bynajmniej nie podniecenie, ale robiło jej się miło na samą myśl. Fajowo.
Wreszcie kiedy tylko odebrała swoje zamówienie napisała do JiMin'a, że już wraca i ma dla niego obiad. Oczywiście, że nie mogła napisać, że obiad jest dla nich obojga, bo nie chciała go martwić, że wcześniej skończyła tę rozmowę.
Zaparkowała samochód na wolnym miejscu i udała się do windy. Tak jak podejrzewała JiMin niemal na nią czatował. Kiedy tylko wpisała kod do drzwi Park stał już obok. Opierał się o ścianę. Zdecydowanie zmienił ubrania. Biała koszulka, szare dresy i okulary.
-Pracowałeś?- spytała przyglądając mu się
-Trochę. Załatwiałem parę spraw.- odpowiedział. Nie chciał wiele mówić więc podejrzewała czym są te sprawy. -Chcesz się przebrać?- zapytał
-Jasne.- przytaknęła jednak zanim udała się do sypialni podniosła papierową torbę do góry. -Zobacz co mam. Taco!- krzyknęła z radością
-Taco? Chcesz powtórzyć naszą randkę?- zapytał zaskoczony
-Hmm... może.- stwierdziła wymijająco
JiMin odebrał torbę od dziewczyny, a ta mogła pójść się przebrać. Założyła jego bluzę i czarne szorty, których pod bluzą wcale nie było widać. Wyglądała dość uroczo. Kiedy zeszła do salonu JiMin siedział już na sofie, a jedzenie było rozłożone na stole. Wszystko było gotowe.
-Chcesz najpierw opowiedzieć mi o obiedzie i rozmowie czy zjeść w spokoju?- spytał kiedy dziewczyna usiadła zaraz obok niego po turecku
-Mogę opowiadać w trakcie. Nie było tak źle.- stwierdziła
W zasadzie to miała rację to nie było aż tak przerażające jak na samym początku myślała. JiMin w ogromnej mierze pomógł jej sprawić, aby ten obiad albo raczej jego część nie była straszna.
-W takim razie zamieniam się w słuch. Chcę wiedzieć wszystko co moja dziewczyna zrobiła, że tak dobrze się czuje.- odpowiedział biorąc do ręki taco -I skąd miałaś czas, żeby pojechać po jedzenie?- dodał szybko
-Cóż to była naprawdę krótka rozmowa.- zaśmiała się -Ale zaczynając od początku. Weszłam tam spóźniona. Jakby tego było mało przy stole siedziało jakiś dwóch typów.- przerwała i spojrzała na JiMin'a. Słuchał jej. Patrzył na nią z zaciekawieniem i słuchał. Zrobiło jej się cieplej na samą myśl, że on faktycznie ją słucha. -Cóż chyba nie zostanę zaproszona na wesele.- stwierdziła czekając na reakcję chłopaka
-Wesele? Jakie?- spytał od razu
-MiRin. Też byłam zaskoczona, gdy mi o tym powiedziała. Niby wszyscy już wiedzą, ale ja mam ją zablokowaną na Instagramie więc to chyba nic dziwnego. Prawda?- spytała, a JiMin zaśmiał się na jej słowa. Spojrzała na niego zła.
-Wybacz maleńka, ale to po prostu jest zabawne. Sam fakt, że masz ją zablokowaną, ale chyba bardziej martwiący jest fakt, że nie zadzwoniła do ciebie z wiadomością, że wychodzi za mąż. Kim jest ten pechowiec?
-Nie mam pojęcia. To jakiś chińczyk i patrząc na wielkość jej pierścionka zaręczynowego. Zdecydowanie jest bogaty.- stwierdziła wracając pamięcią do tej chwili, kiedy jej siostra chwaliła się zaręczynami
Jednak z drugiej strony. Ona dostała klejnoty koronne. JiMin, kiedy jeszcze nawet nie byli razem, podarował jej coś znacznie droższego niż Kun. Więc czy mogła spokojnie mówić, że był bogaty? Niekoniecznie.
-Hm bogatszy niż ja?- JiMin ciągnął temat
Oczywiście, że nie był bogatszy. Albo mógł być skąpy. Bo JiMin kupił jej znacznie droższe rzeczy, które nawet nie były związane z zaręczynami.
DaHee podniosła się i zmieniając miejsce usiadła okrakiem na udach JiMin'a. Park złapał ją za biodra i spojrzał w oczy.
-Dla jasności.- zaczęła łapiąc jego twarz w dłonie -Kupiłeś mi cholerne klejnoty koronne cesarzowej Myeongseong. Jak mogłabym stwierdzić, że on jest bogatszy. Chyba, że jest sknerą.- dodała już ciszej
-Na ukochanej nie można oszczędzać więc po prostu nie jest aż tak bogaty.- stwierdził robiąc dziubek z ust, a DaHee od razu go pocałowała śmiejąc się przy tym -Mów dalej. Co się jeszcze działo?
-Cóż zaprosili mnie na ślub o ile nie przyjdę z Tae. To był cios poniżej pasa. Więc odpowiedziałam, że najpierw chcę dostać zaproszenie, bo mogę być zajęta. Zdążyłam pokłócić się o to, że nie pracuję, że zmieniłam pracę i o to, że nie zrobię sukni na ślub.
-Moja dziewczynka!- klasnął w dłonie przed jej twarzą. Był z niej dumny. Naprawdę dumny, że wreszcie potrafiła postawić się i pokazać jaka jest. Wreszcie była tą Lee DaHee, którą poznał w „La Parure".
-A to jeszcze nie koniec. Później stwierdziła, że skoro i tak nie mam z kim iść to matka znalazła mi idealnego faceta. Jakiś profesor medycyny. Starszy od niej. Wyśmiałam to i po prostu wyszłam. Później pojechałam po taco, bo i tak nic nie zjadłam.- zakończyła swoją opowieść. Przecież mu mówiła, że za wiele to tutaj nie ma do opowiadania. To był szybki obiad. Naprawdę cholernie szybki.
-Naprawdę cieszę się DaHee, że powiedziałaś to co czujesz. Wreszcie pokazałaś kto tutaj rządzi. A zdecydowanie rządzisz ty.
-Dziękuję JiMinnie.- odpowiedziała obejmując go. Naprawdę była mu wdzięczna. To dzięki niemu postawiła się rodzinie i zupełnie nie obchodziło ją czy zostanie zaproszona na ślub czy nie.
-Nie masz za co dziękować maleńka, ale jeśli dobrze zrozumiałem to przyjmujesz propozycję pracy?- zapytał z nadzieją, że właśnie tak się stanie
-Czy ja mam jakieś inne wyjście? Nikt mnie przecież nie przyjmie, bo jestem twoją dziewczyną. Nie mam pojęcia jak daleko masz zasięgi, ale chyba byłam już wszędzie pytać o pracę i nikt nie chciał mnie przyjąć.
-Hej! Jak mógłbym pozwolić, że jakiś inny klub miał najlepszą managerkę, a nie ten, którym ja się zajmuję. Muszę dbać o moje interesy i tak muszę już znaleźć kogoś do „La Parure" na twoje miejsce.
Na samą myśl o tym miejscu DaHee posmutniała. Tyle czasu tam pracowała. Tyle poświęciła dla tego miejsce, a teraz tak po prostu wszystko się zmieni. Przykre.
-Kang nadaje się do tej pracy. Kiedy mnie nie było to ona zajmowała się wszystkim. Pogadają z nią. Powinna się zgodzić.- odpowiedziała
-Jasne dziękuję.
Ich dzień trwał w najlepsze. Jedli. Pili. Oglądali telewizję i po prostu przytulali się. Wyglądali uroczo i co ważniejsze dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Wreszcie można było stwierdzić, że między nimi wszystko jest dobrze, a może nawet lepiej niż dobrze.
Chociaż nigdy nie wiadomo co czai się za rogiem, a przecież było coraz to bliżej do stania się managerką klubu w Gangnam. Nie było opcji, że wszystko pójdzie po ich myśli.
Przecież to Park JiMin i Lee DaHee.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top