#Chapter Seventy-One
Dzwoniący telefon, który kończy sielankę...
"Kochaj się ze mną"...
DaHee otwiera się przed JiMin'em...
DaHee obudził dźwięk jej telefon. Spojrzała na zegarek. Ósma rano. Nie ustawiała budzika. Tego była pewna. Z resztą po co miała go ustawiać skoro był niedzielny poranek. A ona do cholery była bezrobotna. To nawet przeczyło prawą jakiegokolwiek życia. Starała się znaleźć swój telefon, ale leżąc na brzuchu nie należało to do najłatwiejszych zadań. Poza tym była zupełnie naga, odziana jedynie w czarną, satynową pościel, która jeszcze cudownie pachniała. Czasami zastanawiała się jak wiele takich kompletów miał JiMin.
-Jest w twoich spodniach.- wymruczał mężczyzna podnosząc się
Na szczęście mogła liczyć na JiMin'a. Mężczyzna najwyraźniej również obudził się przez dzwoniący telefon. Wyplątał się spod kołdry i wstał. DaHee patrzyła na niego zaskoczona. Miał na sobie bokserki, białe bokserki, których wczoraj zdecydowanie na sobie nie miał. Czyżby coś ją ominęło? Pochylił się sięgając po spodnie kobiety. Wyjął z nich telefon, który zdążył już ucichnąć.
DaHee w tym czasie okręciła się na plecy i podsuwając do pozycji półleżącej owinęła się kołdrą. JiMin bez skrępowania, trzymając w dłoni telefon wsunął się obok niej pod kołdrę. Podał jej telefon. Gdy tylko przeczytała kto do niej dzwonił przeczesała włosy przygryzając przy tym wargę. Była zdenerwowana. A JiMin już dobrze wiedział jak ona reaguje na nerwowe sytuacje.
-Coś złego?- spytał całując jej nagie ramię
-Matka.- odpowiedziała -A później ojciec. I siostra. To naprawdę coś poważnego.
-Może powinnaś oddzwonić.- zasugerował dalej nie odrywając ust od jej skóry
-Nie. Zadzwonią jeszcze raz.
Nie minęła nawet minuta, ale telefon znów zawibrował i na wyświetlaczu pojawił się napis "Matka". DaHee pokazała wyświetlacz JiMin'owi i westchnęła ciężko. Owinięta kołdrą wstała i odebrała. Stała przy oknie i patrzyła na piękny, tętniący kolorami ogród w którym pracowało dwóch ogrodników, a basenowy czyścił basen.
-Halo?- zapytała jeszcze zaspana
-Czemu nie odbierasz? Dzwoniłam do ciebie chyba ze sto razy. Tak samo tato i MiRin. Co się dzieje?- pytała jej matka. DaHee przewróciła oczami. Nie sto razy, a raptem dwa.
Nawet nie wiedziała czy powinna jej odpowiadać czy może dać sobie z tym spokój. Najwyraźniej to nie było aż tak ważne, jak mogła podejrzewać, skoro matka miała czas wygłaszać jej kazanie to nie paliło się ani nie waliło. Tyle dobrego.
-Idę wziąć prysznic.- usłyszała za sobą zachrypnięty poranny głos. Odwróciła się w jego stronę i uśmiechając się pokiwała głową.
-Kto to był? Jesteś z kimś?- tym razem głos odezwał się z telefonu
-Nic mamo. Nic. Czy coś się stało, że dzwonisz do mnie w niedzielę rano?- spytała
-Tak. Właściwie tak. Byłam w salonie. Powiedziano mi, że już tam nie pracujesz. Zwolniłaś się. Czym się teraz zajmujesz?- pytała. I bynajmniej jej głos nie był zmartwiony. Była zażenowana. Może rozczarowana. A nawet zła, ale DaHee już tam nie pracuje. Jak zawsze. Zawsze to samo. Czego DaHee by nie zrobiła jest źle.
-Więc to jest powód dlaczego do mnie dzwonisz o ósmej rano. Żeby zapytać czemu rzuciłam pracę?
-Nie.- zaprzeczyła, chociaż DaHee nie do końca wierzyła w prawdziwość jej słów -Chcę się upewnić, że pamiętasz o dzisiejszym obiedzie. MiRin specjalnie przyleciała do Korei, żeby się z nami zobaczyć. Ma coś ważnego do powiedzenia. A na ostatnim obiedzie cię nie było więc musiałam zadzwonić i upewnić się, że będziesz.
-Będę.- przytaknęła z niechęcią, chociaż zupełnie zapomniała. Nie. Ona po prostu nie chciała pamiętać o co niedzielnych obiadkach na których i tak nigdy się nie pojawiała. I tym razem również nie miała w planach tam być.
-Wspaniale. Dziś o czternastej. Nie spóźnij się.
-Jasne. Do zobaczenia później.- nie czekając na odpowiedź rozłączyła się
Odetchnęła ciężko. Szykował się naprawdę długi i ciężki niedzielny dzień. A miała spędzić go w spokoju z JiMin'em. Wreszcie po tych kilku dniach odizolowania byli razem, a tutaj taka niemiła niespodzianka. Jednak była w stanie to naprawić już teraz. Podeszła do łóżka i odłożyła na nie kołdrę, którą dotychczas się zakrywała.
Drzwi do łazienki były zamknięte, ale gdy złapała za klamkę okazało się, że JiMin nie zamknął w nich zamka. Dlatego bez problemu otworzyła je i weszła do środka. Przywitało ją gorąco i parująca woda. JiMin stał pod prysznicem, a spadające na kafelki krople zagłuszały ją. Po cichu podeszła do prysznica i weszła do środka. JiMin stał odwrócony do niej tyłem. Nawet jej nie widział. Stał pod jedną z deszczownic. Nieruchomo. Jakby nad czymś myślał. DaHee bez chwili zawahania przylgnęła do jego mokrego ciała. Jej dłonie wsunęły się pod ramiona mężczyzny i niewinnie spoczęły na jego klatce piersiowej.
-Czy to ja tak długo tutaj jestem czy tak szybko skończyłaś rozmowę?- spytał odwracając się w jej stronę. Kobieta obejmowała go. Więc Park nie miał zamiaru pozostać jej dłużny. Objął ją w pasie przysuwając do siebie jeszcze bliżej. O ile było to możliwe.
-Naprawdę potrzebuję, żebyś mnie przytulił.- powiedziała to tak cicho, że Park ledwo zdołał to usłyszeć. Ale usłyszał.
-Czy coś się stało? Coś z twoją rodziną? Coś złego? DaHee proszę cię. Musisz mi powiedzieć.
-To...- przełknęła ślinę -Nic wielkiego. Naprawdę.- zarzekała się ignorując jego pytania. Nie chciała, żeby JiMin wiedział cokolwiek o jej rodzinie. A przynajmniej nie to co ją tak bardzo martwiło. Nie mogła znieść tego wszystkiego. Po prostu nie mogła. Musiała czymś jednak zająć myśli. -JiMin.- odezwała się, a mężczyzna spojrzał na nią wyczekująco -Kochaj się ze mną.
Nie musiała długo czekać na jego reakcję. Naprawdę. Zrobił to błyskawicznie. Aż zbyt szybko. Jednak właśnie tego w tym momencie pragnęła i potrzebowała. Jego wypełniającego ją w zupełności.
JiMin rozumiał ją bez słów. Jednak miło było usłyszeć, że ona nie chce tylko seksu, ale coś więcej. Stwierdzenie „kochaj się ze mną" wchodziło już zupełnie na inny poziom. To nie miało być to co zawsze. Nie chodziło o zwykłe zaspokojenie podstawowych potrzeb i pożądanie. Nie. Nie tym razem. Teraz potrzebowała czegoś więcej. To miała być forma potwierdzenia, że mu na niej zależy. Że jest przy nim bezpieczna. Może nawet, że ją kocha. Ale zdecydowanie chodziło o utwierdzenie jej w przekonaniu, że przy jego boku jest bezpieczna i, że komuś na niej zależy. Nie mogła liczyć na rodzinę więc JiMin mógł stać się jej oparciem w tym trudnym czasie. Nienawidziła rodzinnych obiadków. A teraz musiała się pojawić i stawić im czoła. Jeśli JiMin odpowiednio to rozegra DaHee będzie niepokonana i przeświadczona o tym, że bez problemu może się z nimi spotkać.
***************
JiMin bez słowa złapał ją za biodra i podniósł. Cóż. DaHee uważała, że rozegra to jak zawsze. Jak zawsze kiedy są pod prysznicem. Weźmie ją tu i teraz. Bez skrupułów. Przyciśnie ją do ściany i wejdzie w nią. Woda dalej będzie leciała z deszczownicy zagłuszając ich głośne jęki.
Nie.
Myliła się. Nie miał zamiaru robić tego z nią tutaj. Seks. Tak. Pieprzyć się tutaj. Również. Ale DaHee prosiła o coś innego, bardziej intymnego. Prosiła o to, żeby kochał się z nią. Więc zamierzał spełnić jej pragnienie. Nie pragnienie. Żądanie.
Pochwycił ją w ramiona. To nic, że byli cali mokrzy. Teraz to najmniejszy problem. Naprawdę. Liczyło się, żeby dobrze to wszystko rozegrać. Brakowało róż czy świec. A godzina również im nie sprzyjała. Ósma rano. Wcześnie i jasno. Ciemność sprzyjała intymności i dobremu nastrojowi. Ale z drugiej strony czy jeśli zupełnie obnażą się w takich okolicznościach przy dziennym świetle nie stanie się jeszcze bardziej intymne? Możliwe.
JiMin ostrożnie położył DaHee na łóżku. Dbając przy tym, aby znalazła się na samym środku.
-Zrobię wszystko o co poprosisz.- stwierdził wchodząc na łóżko
DaHee wiedziała o tym. Była przekonana, że tak się stanie. Ale JiMin mimo to postanowił ją utwierdzić w tym przekonaniu.
Naprawdę miał zamiar zrobić wszystko co w jego mocy, żeby sprawić jej przyjemność. Pocałunki wydawały się odpowiednie na sam początek. Nie miał zamiaru się śpieszyć. Powolne, niczym w ślimaczym tempie, pełne, długie i zmysłowe pocałunki. Na swój sposób niemal leniwe. Dokładnie. Leniwe. Chciał pokazać, że nie muszą się nigdzie spieszyć. To było miłe. Takie jakie powinno być.
Podpierał się na ramionach i całował ją. Jej dłoń znalazła swoje miejsce na jego karku zaraz przy linii włosów. Kochała go. I kochała to w jaki sposób ją traktował. A teraz traktował ją jak coś świętego, jak swoją boginię. Wielbił ją. Na ich sposób. Pokazywał to, że przy nim jest bezpieczna, że nic jej grozi.
Nawet to w jaki sposób uprawiali seks. Kochali się. JiMin, ale również DaHee uwielbiali wszystko co szalone. Dla nich pozycja misjonarza nie była odpowiednia. Była nudna. Najzwyczajniej na świecie była nudna. A oni lubili się bawić. Jednak teraz. Tutaj. W tym cholernym momencie. To właśnie ta pozycja wydawała się odpowiednia i jedyna słuszna.
Nieustanny kontakt wzrokowy. Pełna bliskość. To było tym czego potrzebowali. JiMin idealnie usadowił się między jej nogami. Rozłożył jej uda szerzej i spojrzał jej głęboko w oczy.
To wydawała się być idealna okazja, żeby powiedzieć „Kocham cię". Jednak nie zdecydował się na użycie tak poważnych słów. Nie potrafił. Wolał przemilczeć ten temat. Tym bardziej, że to nie był idealny moment z perspektywy psychologów, aby mówić coś takiego. Mogłaby stwierdzić, że jego słowa nie są w żadnym stopniu prawdziwe. A tego przecież nikt by nie chciał.
Trzymając w garści penisa, powoli przyłożył go do najwrażliwszej części jej ciała. Przejechał główką od samego początku do jej wejścia. DaHee wydała z siebie cichy jęk. Jednak nie odwróciła wzroku, ani nie zamknęła oczu. Lubiła ten widok. Lubiła patrzeć na niego. W każdy możliwy sposób. Nawet teraz. A może szczególnie teraz.
Powoli wsunął się do środka. Patrzyli sobie w oczy. Oboje czuli to napięcie. To pożądanie, którego nie dało się inaczej określić. Wykonał dwa pchnięcia. Oboje jęknęli. DaHee poruszyła biodrami, sprawiając, że JiMin był jeszcze bliżej i głębiej.
Złapał ją za dłonie splatając palce w uścisku. Ułożył je za jej głową. Lee objęła jego uda w najciaśniejszym uścisku. Byli blisko. Bardzo blisko. Każdy centymetr ich ciał łączył się ich oddechy mieszały się w trakcie pocałunków. Przerywanych jedynie łapaniem płytkich oddechów i wydawaniem z siebie pojękiwań, mruczeń, oznak przyjemności jaką sobie fundowali. JiMin poruszał się powoli. Jednak stabilnie. Systematycznie i głęboko.
Był precyzyjny. Jak zawsze z resztą. Jednak ten jeden razy wydawał się zupełnie inny. Tak intymny. Tak bardzo ich. Szokujące. Jednak powinni zacząć się do tego przyzwyczajać, bo właśnie wchodzili na nowy poziom związku.
***************
Leżeli w łóżku. Mokrzy. Spoceni. Ale tak cholernie dobrze zaspokojeni jak jeszcze nigdy. To nie było mocne i szybkie pieprzenie, ale kochanie się. Prawdziwe uprawianie miłości jakby to niektórzy powiedzieli. JiMin leżał na boku podpierając się na łokciu i patrzył na DaHee. Kobieta miała zamknięte oczy. Leżała na brzuchu z podłożonymi rękoma pod głową. Nie widziała go, ale czuła, że się na nią patrzy. Przyglądał jej się dokładnie. Zastanawiał się co sprawiło, że jej humor zdecydowanie się pogorszył, ale po ich zbliżeniu poczuła się dużo lepiej. Czy miała jakieś problemy? Czy coś w jej życiu było nie tak? Co ją tak martwiło? I ważniejsze dlaczego nie chciała mu o niczym powiedzieć?
-Chodzi o moją rodzinę, JiMin.- odezwała się i wspierając na ramionach położyła się na boku patrząc mu w oczy. Była dokładnie przykryta kołdrą, aż po sam biust. -Oni... są naprawdę specyficzni i wymagający. Cóż... są po prostu pojebani. Cała moja rodzina jest.- zaśmiała się gorzko
-Skarbie- przerwał na chwilę wahając się -Nie musisz mi nic mówić jeśli nie chcesz.
I jeśli nie jesteś na to gotowa.- chciał dodać
-Wiem o tym, ale powinieneś wiedzieć skoro jesteśmy razem. Powinieneś o tym wiedzieć.- stwierdziła -Mój ojciec jest prawnikiem, a mama lekarzem.
-Jaka specjalizacja?- zapytał z ciekawości jednak nie wiedział czy właściwie powinien o to pytać w tym momencie. Czy to było istotne? Nie wiedział. Ale miał przeczucie, że to pytanie pomoże mu lepiej zrozumieć całą historię.
-Zajmuje się medycyną estetyczną. Wiesz, operacje plastyczne. Moja starsza siostra jest prawnikiem jak tato, a młodszy brat jest głównym lekarzem jednego z klubów sportowych. Właściwie to wszyscy robią coś "ważnego", "prestiżowego".- zawahała się czy powinna dalej mówić
-Mów. Mów jeśli chcesz. Jeśli chcesz mi to powiedzieć, mów. Nie bój się. Chcę usłyszeć. Chcę poznać twoją historię.- stwierdził i musnął opuszkami palców jej rozpalone ramię
-Moi rodzice byli... są wymagający. Od zawsze liczyli, że każde z nas będzie miało taką pracę jak oni. Że będziemy ich dziedzictwem. I faktycznie, moje rodzeństwo jest takie, ale ja... ja wyłamałam się z systemu. Nie chciałam być lekarzem jak matka. Od zawsze liczyła, że to właśnie ja będę tą co codziennie będzie poprawiała komuś nos. Dobrze się uczyłam i miałam dobre oceny, ale od zawsze ciągnęło mnie do... do mody. Nawet nie wiesz jak bardzo wściekli się, gdy po najlepszym liceum poszłam na studia związane z modą. Byli naprawdę źli. A wściekli się jeszcze bardziej, gdy przerwałam naukę.- stwierdziła
Nie powinien o tym wiedzieć. W zasadzie to wiedział o czymś takim tylko TaeHyung. Nikt poza nim nie znał całej historii. A oto proszę. JiMin właśnie poznawał całą jej opowieść. Leżeli w łóżku. Nadzy. A ona mówiła o sobie. O swoim największym koszmarze. Zwierzała mu się będąc zupełnie nagą.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top