#Chapter Seventy-Nine
Oni wiedzieli...
On ją kochał...
A ona jego...
Oficjalna randka...
DaHee wiedziała, że tego dnia nie pojawi się na dole. Nie dlatego, że nie chciała albo się bała. Skądże. Chciała jednak ominąć niewygodne pytania. Nie miała w planach narażać się na ciekawość chłopaków. Jednak Park JiMin był gentleman'em. Obiecał jej, że do momentu aż ona nie zaśnie nie odejdzie od łóżka. Tak właśnie zrobił. Czekał cierpliwie przy jej boku, aż zaśnie. Chciał spędzić trochę czasu ze swoimi przyjaciółmi jednak DaHee była znacznie ważniejsze niż oni. Przecież to z nią się spotykał, a nie z nimi. Dopiero teraz docierało do niego jak bardzo dorósł. Przestał być tym Park JiMin'em, którego wszyscy znali. Przestał być miliarderem, który tylko się bawił.
Kiedyś. Znaczy przed DaHee nigdy nie siedziałby przy kobiecie. Przyjaciele zawsze byli na pierwszym miejscu jednak teraz. Od kiedy pojawiła się DaHee wszystko się zmieniło. Wywróciła jego świat do góry nogami i pozostawiła w takim stanie. Nie zapowiadało się nawet, że ten stan rzeczy wróci do normalności, bo ona stała się jego normalnością. Jego teraźniejszością i jego przyszłością. Wiedział to. Czuł to. I chciał tego. DaHee była inna. Wiedział, że to głupie. Miał świadomość, że jednak kobieta nie może być totalnie inna niż pozostałe. To nawet się nie kalkulowało. Jednak ku własnemu zaskoczeniu tak właśnie było. Ona była inna. Był jedyna w swoim rodzaju i był tylko jego. I taka miała pozostać tylko jego. Miała stać się Panią Park.
Kochał ją i troszczył się o nią. I właśnie tego został. Nie złamał obietnicy. Odczekał jeszcze chwilę, aby upewnić się, że słodko zasnęła. A wyglądała na tak bezbronną. Tak niewinną i tak potrzebującą go. Wiedział, że zrobi dla niej wiele. Że zrobi wszystko, aby obronić ją przed złem tego świata. Nawet jeśli to oznaczało, że musiałby ochronić ją przed sobą samym. Zrobiłby to.
Zdał sobie sprawę, że nie był świadom niektórych kwestii. Musiał poprosić o radę. Potrzebował pomocy. A jedynymi osobami, które potrafiły pomóc byli Kim'owie.
Swoich przyjaciół znalazł w kuchni. Bo gdzieżby indziej? Jin właśnie coś gotował, a NamJoon siedział przy wyspie i popijał piwo. Nie zaskoczył go ten widok. Zdawało mu się nawet, że to aż nadto normalne. Oni byli tacy zawsze. Dosłownie zawsze. Od kiedy tylko ich poznał.
-Co z nią?- zaczął Jin, gdy tylko zobaczył JiMin'a
-Śpi.- odpowiedział przysiadając się do NamJoon'a, DaHee co prawda dała mu przyzwolenie na wytłumaczenie całego zajścia jednak jak na razie sam wolał nie mówić za wiele. Będą pytania. Będzie odpowiedź. I tyle. Po co miał wyprzedzać fakty? Jeśli oni nie będą ciekawi to nie muszą wiedzieć za wiele.
-Rozumiem, że DaHee nie będzie z nami jadła.- stwierdził ponownie SeokJin
-Nie. Później zrobię jej coś do zjedzenia.- odpowiedział zastanawiając się na co powinien postawić i na co DaHee miałaby ochotę.
-Może wreszcie opowiesz nam co się przed chwilą działo.- wtrącił wreszcie NamJoon -To była naprawdę dziwna akcja, JiMin. Czy powiedzieliśmy albo zrobiliśmy coś nie tak?- dodał
JiMin westchnął ciężko. Naprawdę nie chciał być tym, który będzie musiał o wszystkim opowiedzieć. Wolałby, żeby DaHee mówiła albo żeby wcale nikt nie mówił. Przecież po co wszyscy mieliby wiedzieć o jej życiu. Wystarczyło, że on wiedział.
I tak w tym momencie ujawniła się w nim nie tylko od dawna ukrywana troska o nią, ale i zazdrość. Prawdziwa cholerna, męska zazdrość o kobietę. Nie uważał, że oni musieli wiedzieć. Bo przecież sam ledwo co się dowiedział. Więc czemu ktoś kto nim nie był miał wiedzieć dokładnie to samo? Niedorzeczne.
-Jin.- zaczął Park, a starszy zesztywniał patrząc na niego. Co złego zrobił? Nie sądził, żeby złe samopoczucie Lee było akurat jego winą, ale kto wie. Może coś przeoczył. -Kobieta z twojej opowieści to matka DaHee.
Chłopaki milczeli. JiMin dał im chwilę na przetrawienie tego co powiedział. I przede wszystkim na zrozumienie co przed chwilą usłyszeli od niego. Jej matka. To mogło naprawdę wiele wyjaśnić. I zdecydowanie wiele tłumaczyło.
-Przecież to niemożliwe. Mówiła, że ma jedną córkę.- zaprzeczył natychmiast najstarszy
-Dokładnie.- przytaknął JiMin z rozżaleniem w głosie -I dlatego DaHee się tak zachowała. Ślub o którym mówiłeś, to ślub jej siostry.- dodał
-Wiesz, że jeśli chcecie to możemy odwołać rezerwację w każdej chwili. DaHee jest naszym priorytetem.- zapewniał go NamJoon
JiMin wiedział o tym bardzo dobrze. Znał ich i wiedział, że nie musiałby wybierać między kobietą, a pieniędzmi zarobionymi z tego eventu. Dlatego nie zaskoczyły go słowa Kim'a. Jednak miło, że ta propozycja nie padła od niego, ale od jego przyjaciół. Przynajmniej wiedział, że może na nich polegać. A skoro już o tym mowa...
-Właściwie kto u was powiedział pierwszy „kocham cię"?- zapytał Park
Trzeba było przyznać dość nietypowe pytanie. Kim'owie spojrzeli po sobie. Naprawdę nie wiedzieli co powinni odpowiedzieć. JiMin nigdy jeszcze nie pytał ich o coś takiego. Szczególnie dlatego, że nigdy nie musiał wiedzieć takich rzeczy. Jin oparł się o wyspę i spojrzał młodszemu w oczy.
-Czy powiedziałeś DaHee, że ją kochasz?- spytał podejrzliwie
JiMin prychnął natychmiast. To było jak reakcja obronna. Mimo, że chciałby wreszcie jej to powiedzieć i wiedzieć jak czuje się osoba szczerze zakochana. On taki nie był. Jego skorupa ciągle istniała. Ciągle starał się ukryć swoje emocje i nie pokazywać, że może coś czuć, bo przecież tak było łatwiej, ale przy DaHee naprawdę chciał powiedzieć co szczerze czuje. Ona zmieniała zasady gry. Bo to już nie była dłużej gra. To było życie. Ich życie. Zatem wreszcie powinien przestać zachowywać się w ten sposób. Dlatego natychmiast odchrząknął i spojrzał na Jin'a.
-Jeszcze nie.- odpowiedział cicho -Chciałbym to zrobić tutaj. Ale nie wiem jak. Dlatego chciałem prosić was o radę.
-Chyba muszę zapisać ten dzień jako coś niesamowitego.- stwierdził natychmiast NamJoon
-Pytam się was o radę, a słyszę jedynie kpinę. Zajebiści z was przyjaciele.
JiMin brzmiał na obrażonego, ale wcale taki nie był. Nabijanie się z zakochanej osoby było dla nich czymś normalnym. Robił to wielokrotnie więc czemu teraz tak reagował? Bo to dotyczyło niego, a nie któregoś z jego przyjaciół. Bo tym razem obiektem drwin był on sam.
-Okay. Wyluzuj.- zaczął Jin łapiąc przyjaciele za ramię. -DaHee nie należy do romantyczek, ale fajnie by było, gdybyś powiedział jej to przy wschodzie albo zachodzie słońca. Na plaży. Tylko wasza dwójka. Odrobina romantyzmu nikomu nie zaszkodzi.- stwierdził od razu
Nagle do JiMin'a coś dotarło. On nie wiedział czy DaHee jest romantyczką czy może jednak nie. On tego nie wiedział. Zaczął zdawać sobie sprawę, że naprawdę nie wiedział o niej wielu rzeczy. Czy nie jest tak, że każda kobieta jest romantyczką? Nie? A może tak? Nie wiedział. Znał wiele kobiet i każda z nich rozpływała się na widok bukietów czy drobnych upominków. Ale pamiętał bardzo dobrze jak zła była DaHee kiedy podarował jej bukiet kwiatów. Bardzo dobrze to pamiętał. Więc czy ona również należała do grona takich kobiet co chcą romantyzmów? Nie wiedział i bał się o tym przekonać.
-Mogę przygotować dla ciebie kosz z jedzeniem i razem z NamJoon'em przyozdobimy dla was plażę. Co ty na to?- dopytywał
-A ty, NamJoon masz jakiś pomysł?- zapytał JiMin
-Właściwie to nie widzę nic lepszego. To naprawdę dobre. Aż sam żałuję, że nie zrobiłem czegoś takiego jak oświadczałem się.- stwierdził wzruszając ramionami
No tak. Włożenie pierścionka na palec po dobrym seksie w domu nie wydawało się najszczęśliwszym pomysłem do zaręczania się, ale przecież to był NamJoon. On nie mógłby zrobić tego w odpowiedni sposób.
Plan mieli już ustalony. Teraz jedynie czekać na kolejny dzień. I tym razem JiMin miał nadzieję, że DaHee obudzi się ze zdecydowanie lepszym nastrojem. W zasadzie jakby się tak nad tym zastanowić przecież już nie miała powodu do tego, aby źle się czuć bądź aby miało jej być smutno. JiMin był wyjściem z każdej sytuacji. Więc nie powinno być tutaj nawet mowy o martwieniu się o cokolwiek. JiMin był obok i zrobiłby wszystko, żeby czuła się dobrze. Już jego w tym głowa.
***************
DaHee wstała w znacznie lepszym nastroju. I to nie była zasługa jedynie długiego snu, bo przespała naprawdę pół dnia i całą noc, ale w głównej mierze pomogła jej rozmowa z JiMin'em i jego bezcenne wsparcie w każdym momencie. Lubiła tę stronę JiMin'a tego kochającego i troskliwego JiMin'a. Dlatego postanowiła odwdzięczyć się mu... no i przy okazji zrobi coś miłego dla reszty. Postanowiła coś ugotować na śniadanie. Nie lubiła gotować. To nawet nie było tak, że nie potrafiła, ale nie lubiła. Jednak dla nich... dla niego postanowiła to zrobić. Dla JiMin'a, który robił tak wiele, aby czuła się dobrze. Wstała znacznie wcześniej. Znacznie. I na szczęście Jin nie był tym, który jako pierwszy siedział w kuchni. Zaczęła wszystko przygotowywać.
Minęło może z czterdzieści minut aż reszta pojawiła się w jadalni. Naprawdę zaskoczył ich widok zastawionego przez nią stołu.
-Sama to zrobiłaś?- spytał zaspany jeszcze Jin wchodząc jako pierwszy
DaHee w odpowiedzi pokiwała jedynie głową uśmiechając się do nich pogodnie.
-Chyba zaczynasz mieć konkurencję Jinnie.- stwierdził ze śmiechem NamJoon siadając do stołu -Wygląda pysznie.- dodał
-Dziękuję. Naprawdę chciałam się wam odwdzięczyć za to, że znosicie moje zmiany nastroju.- stwierdziła siadając na swoim miejscu, brzmiało jakby co najmniej była chora na zaburzenia dwubiegunowe.
Zapadła chwilowa cisza. Ani NamJoon ani SeokJin nie wiedzieli jak powinni zareagować, a co dopiero odpowiedzieć. Naprawdę woleli, żeby JiMin był tutaj teraz i jakoś zareagować. A tak nie wiedzieli czy powinni udawać, że o niczym nie wiedzą czy wesprzeć ją i powiedzieć, że rozumieją.
-Zawsze możesz na nas liczyć, DaHee.- stwierdził Jin zaczynając w dość dyplomatyczny sposób -Wiem, że jesteśmy dla ciebie dość obcy. W końcu jesteśmy jedynie przyjaciółmi twojego faceta, ale naprawdę potrafimy pomóc w trudnej sytuacji. Więc jeśli będziesz miała jakiś problem. Nie bój się przyjść z tym do nas.- dopowiedział patrząc na dziewczynę z nadzieją, że go rozumie
-Dokładnie. Nie tylko TaeHyung potrafi być tym pomocnym gejem. Masz do wyboru jeszcze dwóch.- dodał NamJoon rozluźniając całą atmosferę. Tego właśnie potrzebowali. Śmiechu. I udało się. NamJoon sprawiał cuda.
-Co tutaj tak wesoło?- usłyszeli głos. JiMin właśnie wchodził do pokoju. Był już przebrany i zdecydowanie mokre włosy świadczyły o tym, że wziął już prysznic. Za to DaHee ciągle, jako jedyna pozostawała w piżamie. Podszedł do Lee i złożył pocałunek na czubku głowy.
-Właśnie rozmawialiśmy.- stwierdził najstarszy
-Okay. Kto przygotował to wszystko? Jin?- pytał dalej siadając obok swojej kobiety
Trzeba było przyznać. DaHee poczuła się trochę zraniona. Chociaż nikt nie podejrzewałby jej, że zrobi coś takiego. Może nawet sama siebie nie podejrzewałaby, że zrobi dla nich śniadanie i to tak obfite. Jeśli miałaby się nad tym dłużej zastanowić to jeszcze nie zdarzyło jej się przygotować czegokolwiek dla JiMin'a. Więc jak miałby niby myśleć, że to ona?
-Wtopa przyjacielu.- stwierdził NamJoon kiwając z dezaprobatą -Twoja dama zrobiła dla nas to wszystko.
JiMin wyglądał na skruszonego. Dziś chciał wyznać jej, że ją kocha. Początek dnia, a on już sobie nie radzi. Jeśli cały dzień będzie szedł tak źle, to o przyjęciu jego uczuć nawet nie ma co marzyć.
-Nie dziwię się, że nie zgadł. Jeszcze nigdy nic dla niego nie przygotowałam.- odpowiedziała DaHee łapiąc JiMin'a za dłoń.
Musiała dodać mu otuchy. Przecież to nie tak, że celowo nie zgadł. Albo że chciał sprawić jej przykrość. Zrobiło mu się natomiast naprawdę miło, że DaHee była wyrozumiała i potrafiła mu wybaczyć ten naprawdę poważny błąd.
Zaczęli zatem jeść. DaHee w końcu przygotowała niesłychaną ucztę, która mogła dorównać tej wyprawianej przez Kim SeokJin'a.
-Dziś wieczorem macie wolną chatę.- stwierdził nagle Jin popijając swoją kawę
-Hm?- zapytała zaskoczona dziewczyna
-Wychodzimy z Nam'em. Więc będziecie mieli cały dom dla siebie.- wytłumaczył
To tylko mała dywersja, aby odwrócić uwagę DaHee od tego co planowali. Znaczy... faktycznie mieli wyjść z domu, a przynajmniej udawać, że wyszli. Przecież nie przegapiliby czegoś takiego. Znaczy Jin nie przegapiłby momentu w którym JiMin wyznaje komuś miłość. No nie było nawet takiej opcji. Więc musiał to jakoś wyjaśnić.
-Tak. Tylko proszę was.- zaczął NamJoon -Nie bawcie się w naszej sypialni. A nawet jeśli już to zrobicie, to powiedźcie nam. Nie chcę leżeć między dziećmi Park'a.
Na te słowa jedynie DaHee zareagowała cichym parsknięciem. Żaden z chłopaków nie był w stanie się z tego śmiać. No cóż i tak czasem bywa. Nie wszyscy muszą śmiać się z żartów o spermie.
***************
Przedpołudnie minęło w spokoju, podobnie jak popołudnie. JiMin zabrał DaHee na spacer, a w tym czasie Jin i NamJoon mieli czas wszystko przygotować. Najbardziej w to zaangażowany wydawał się SeokJin. I w zasadzie to był. W końcu to wielki dzień dla JiMin'a i całej ich relacji. Więc musiał wspierać swojego najlepszego przyjaciela. Randka na plaży o zachodzie słońca to naprawdę coś romantycznego. Koc. Poduszki. Jedzenie. Wino. Świecie. I zachód słońca. Czego chcieć więcej.
Niczego.
DaHee i JiMin dalej spacerowali po okolicy trzymając się za ręce. Miło. Naprawdę miło. I tylko tego teraz potrzebowali. Siebie.
-Mam dla ciebie małą niespodziankę.- zaczął Park
-Tak? Co to takiego?- spytała zerkając na niego. Nie przepadała za niespodziankami. Po prostu ich nie lubiła, a jeśli chodziło o JiMin to już naprawdę za nimi nie przepadała. JiMin był nieobliczalny i cholernie bogaty więc po jego „niespodziankach" wszystkiego można było się spodziewać.
-Randka dziś wieczorem.- odpowiedział jej jakby to było zupełnie normalne. No poniekąd to było normalne. Przecież to tylko randka. Nic wielkiego.
-Och. Okay. Dokąd pójdziemy?
-Randka na plaży. Także liczę na kostium i jakiś sweterek, bo może być zimno. Więcej jak na razie nie mogę ci zdradzić.- odpowiedział całując jej policzek
Dziwne.
Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Generalnie nie spodziewała się, że JiMin zaprosi ją na randkę. Jakby miała się nad tym zastanowić jeszcze nigdy nie byli na zupełnie, całkowicie oficjalnej randce. Ani razu nie byli nigdzie oficjalnie. Tyle razem byli gdzieś razem, ale żeby nazywać to randką.
Nigdy.
Aż tutaj przyjechali sobie na Jeju i wszystko nagle się zmienia. Dziwne. Doprawdy dziwne. Jednak nie może narzekać. Ma cudownego. Opiekuńczego. Kochanego. I świetnego w łóżku faceta. W którym się zakochała. Może on nie czuł tego samego w jej mniemaniu, jednak ciągle ona go kochała. W życiu nie sądziła, że coś takiego ją spotka. A tutaj proszę. Spotyka się z miliarderem. Więc randka na plaży wydawała się fajna. Zaskakująca i raczej nie w jego stylu, ale ciągle świetna.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
*
Do końca został już tylko rozdział.
*
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top