#Chapter Seventy-Four


Nadszedł czas pożegnań...

Nie przeżyłby tego...

Był potworem...

Już niedługo miała zacząć pracować dla przyjaciela swojego faceta, ale co z tego jeśli dalej nie zabrała rzeczy z „La Parure" cóż... musiała się tam wreszcie udać. Musiała się z tym wreszcie zmierzyć. Ze swoją przeszłością i swoją przyszłością. I dziś był idealny na to dzień. Naprawdę. Więc tak, kiedy JiMin pojechał do pracy ona wsiadła do swojego samochodu i pojechała do salonu. Nie chciała tam być. A może raczej nie chciała spotkać swoich pracowników, bała się, że jeśli tylko ich zobaczy to popłacze się jak dziecko. Nie zrobiłaby tego na widok TaeHyung'a, bo jego to akurat ciągle widziała, ale na widok reszty mogłyby łzy lecieć strumieniem. Kochała to miejsce. Kochała więc jak mogła od tak wyjść stamtąd bez wzruszenia i poruszenia. Przeżyła tam naprawdę dobry czas. Ba. To był jeden z najlepszych etapów w jej życiu. Więc nagle musiała to wszystko zostawić. Tak bardzo ją to bolało.

Jednak oto stała przed drzwiami i zastanawiała się co powinna zrobić, wejść czy może jednak nie. Miała jeszcze szansę zawrócić. Wystarczył jeden krok. Była tak blisko samochodu. Jedynie odwrócić się i odejść. Nie musiała tego robić.

Na jej nieszczęście dostrzegła ją jednak z dziewczyn. Kang, która miała przejąć jej stanowisko. Natychmiast otworzyła drzwi. DaHee nie miała już szansy odejść. Czas na ucieczkę już się skończył.

-DaHee dobrze cię widzieć.- zaczęła patrząc na swoją byłą kierowniczkę

-Hej. Reszta jest?- DaHee spytała niepewnie

-Niektórzy.- stwierdziła odsuwając się, aby kobieta mogła wejść do środka -Tae wyszedł na lunch.- dodała szybko, jakby to było najważniejsze, że go nie ma. Jednak trudno się oszukiwać, że to było ważne, żeby Kim'a nie było przy pakowaniu.

Przeszła przez cały salon, aż dotarła do swojej byłej pracowni i za razem biura. Nabrała powietrza do płuc i pociągnęła za klamkę. Weszła do środka.

Tyle wspomnień. Tyle tego wszystkiego. Prawie przytłoczył ją natłok wspomnień.

-JiMin mianował cię na kierownika?- spytała kiedy to Kang usiadła na sofie

-Tak. Dzwonił do mnie. Po południu Pan Park chce podpisać nową umowę. Nie jesteś zła, prawda?

-Skądże.- zaprzeczyła natychmiast -Sama chciałam, żebyś się tym zajęła. Rządziłaś kiedy mnie tutaj nie było. Wiesz jak się to robi.- dodała siadając na swoim do niedawna fotelu

-Będziesz za tym tęskniła?- spytała aby podtrzymać rozmowę, jednak obie dobrze wiedziały jaka będzie odpowiedź.

Bardzo...

-Jasne.- przytaknęła biorąc do ręki swój notatnik -To większość mojego życia. Sądziłam, że zestarzeję się pracując tutaj. Dziwnie tak nagle zmieniać pracę.

-Chociaż znalazłaś coś dobrego?- dopytywała. To nie była zwykła ciekawość, ale martwiła się o swoją koleżankę. Nie były blisko, ale pracowały ze sobą na tyle długo, że ich więź stała się mocniejsza.

-JiMin mi pomógł. Nasz wspólny przyjaciel prowadzi klub w Gangnam. Nie mają menagera więc pomyśleli o mnie. To lepsze niż bycie kelnerką albo praca w sklepie spożywczym.- odpowiedziała śmiejąc się gorzko

-Będzie nam ciebie tutaj brakowało.

Jej też.

Jednak nie mogła tego powiedzieć, bo zaczęłaby płakać. Dlatego postanowiła wziąć się do pracy. Zaczęła pakować swoje rzeczy do pudeł. Było tego naprawdę dużo. W życiu nie sądziła, że przez zaledwie kilka lat uzbiera aż tyle rzeczy w pracowni. Sądziła, że to w jej domu panuje totalny bałagan, ale tutaj to już przesada. Kiedy popakowała swoje rzeczy okazało się, że jej dotychczasowa pracownia jest praktycznie pusta. Koszmar.

Wreszcie kiedy pojawił się TaeHyung pomógł jej pakować wszystkie te pudła i manekiny do samochodu. Dodge wcale nie wydawał się najlepszym autem do robienia takich rzeczy. Boże ile ona tego wszystkiego miała.

-Może powinnaś zadzwonić do któregoś z chłopaków, żeby ci pomógł zabrać to do domu?- zasugerował Kim opierając się o maskę samochodu

-Nie jestem co do tego pewna.- zaprzeczyła -JiMin nie wie, że tutaj jestem, a jeśli tylko powiadomię któregoś z chłopaków od razu się dowie.

-Przecież i tak ma po południu spotkanie z Kang. Co to za różnica?

-Gdy się dowie sam zaraz przyjedzie.- odparła przysiadając się

-Nie przyjedzie. Ma jakieś ważne spotkanie. Guk mi mówił. A Joon jest wolny. No chyba, że jest u Jin'a. Wtedy nie jest. Ale i tak powinnaś zadzwonić.- namawiał ją

DaHee westchnęła szybko i wyjęła telefon. Wybrała numer NamJoon'a i wcisnęła.

Nie czekała zbyt długo, a od razu usłyszała jego głos.

-Wszystko okay? Powiedź gdzie jesteś, a ja postaram się być jak najszybciej.- odezwał się

Zaskoczyły ją jego słowa. Po pierwsze nie spodziewała się, że tak szybko odbierze, a po drugie nie sądziła, że od razu będzie chciał po nią przyjeżdżać.

-Ja...- zawahała się -Jestem w „La Parure" i pakuję swoje rzeczy. Chciałam cię poprosić o pomoc w wypakowaniu tego i przeniesieniu, ale jeśli jesteś zajęty to...

-Jestem w okolicy. Daj mi 10 minut i już będę. Do później.- zakończył połączenie nie dając DaHee dojść do słowa

Cóż... chyba musiała zaczął przyzwyczajać się do tych facetów i do sposobu w jaki rozmawiali. Oni nie owijali w bawełnę i to czasami ją martwiło, bo z wielką przyjemnością tak o porozmawiałaby z nimi.

Naprawdę przyjechał z prędkością światła. Zaparkował swoim Mustangiem obok jej auta i wysiadł. Stał w szarym, idealnie skrojonym garniturze.

-W czym mam pomóc?- zapytał od razu podwijając rękawy

-Spokojnie żołnierzu.- wtrącił się TaeTae -Musisz pojechać do jej domu i pomóc wnosić te rzeczy.- dodał od razu

-Hannam?- spytał

Nie.

Nie do cholery. Nie chodziło jej o apartament JiMin'a, a o jej mieszkanie. Jej cholerne mieszkanie. Wiedziała, że dawno nikogo tam nie było, ale to miejsce ciągle było jej więc czemu nikt nie może pomyśleć o tym, że ma swoje miejsce na ziemi.

-Chodzi o moje mieszkanie. To są moje rzeczy więc nie powinnam zagracać mieszkania JiMin'a.- odpowiedziała stając przed Kim'em

-Umm..- zawahał się NamJoon -Okay. Więc chcesz żebym jechał z tobą czy mam jechać swoim autem.

-Jak wolisz.- stwierdziła wsiadając do swojego samochodu

NamJoon odetchnął ciężko. Miała jeszcze gorszy charakter niż jego szef i wieloletni przyjaciel. A mimo to tak bardzo ją lubił i całkowicie rozumiał dlaczego Park tak bardzo ją lubi. Nie dało się ukryć, że byli dla siebie stworzeni. Oboje tak samo potrafili się złościć. Na samą myśl NamJoon prychnął.

Byli dla siebie idealni.

Pospiesznie obszedł auto i zasiadł na miejscu pasażera.

-Możesz jechać.- stwierdził patrząc w prawe lusterko

Stali w korku. Kolejnym już raz. Ileż można.

-Właśnie.- zaczął mężczyzna -Nie wspominałem jeszcze. Chciałem, żeby JiMin przekazał ci zaproszenie, ale będziesz wiedziała pierwsza.- dodał, a Lee zerknęła na niego z zaciekawieniem. -Kupiliśmy z Jin'em dom na Jeju. Chcemy tam polecieć w czwartek i opijać kupno. Byłoby nam bardzo miło, gdybyście byli tam z nami.- dodał

Dom. Kupili dom. Wow.

Kto normalny kupuje dom od tak sobie. Ktoś, kto ma cholernie dużo pieniędzy. Czyli oni. I wszystko jasne. Przerażające naprawdę. Dlatego DaHee nie mogła wydusić z siebie słowa. Ona z ledwością kupiła swoje mieszkanie w Itaewon. A co dopiero kupić dom. Szaleństwo.

-Zawsze jestem chętna na imprezę.- odpowiedziała uśmiechając się -Pogadam z JiMin'em czy nie ma nic w planach, ale już teraz dziękuję za zaproszenie.

-Przyjaciele zawsze są u nas mile widziani.- stwierdził jakby to, że DaHee należała do ich grupy, grupy bogaczy było zupełnie normalne i wcale nikogo nie dziwiło. Chociaż może właśnie tak było. Ona należała do ich grupy, a dla NamJoon'a i reszty było to zupełnie normalne. Coś co dla niej takie nie było, dla nich właśnie tak.

-Czy reszta też będzie?- spytała z zaciekawieniem

-Twój przyjaciel TaeHyung ma sesję w Chinach i jedzie tam z Guk'iem. HoSeok i MiRa chcą wykorzystać wolną willę, żeby się trochę pobawić. Lepiej, żeby JiMin nie wiedział o tym.- ostatnie zdanie rozśmieszyło DaHee

-Spokojnie nic mu nie powiem.- zapewniała go

-Więc będziemy tylko my, no jeśli JiMin nie planuje dla was żadnego wyjazdu.

-Myślisz, że nie będzie potrzebny w pracy?- dłuższy czas zastanawiała się czy może JiMin nie ma czegoś w planach związanych z pracą

-Nie. Znam jego harmonogram na pamięć. Czasem sam go układam. Jedyną przeszkodą, żebyście przylecieli mogą być jego prywatne plany, żeby gdzieś cię zabrać.

Nie była w stanie już nic na to odpowiedzieć, bo właśnie dojechali na miejsce. DaHee zaparkowała samochód na przypisanym jej miejscu. Oboje wysiedli z auta.

-Jaki mamy plan?- spytała otwierając bagażnik zapakowany po brzegi

-Weźmiesz jakieś lekkie rzeczy. Może tę torbę?- zasugerował wskazując na niewielką walizeczkę

-Serio? Nie jestem dzieckiem NamJoon. Mogę wziąć coś większego.

-Raczej nie. Z całym szacunkiem, ale DaHee nie mam zamiaru podpaść JiMin'owi za to, że musiałaś cokolwiek dźwigać. Znam go. Nie przeżyłbym tego.

Wtedy właśnie zaczęła się pierwszy raz zastanawiać nad tym co powiedział Kim NamJoon.

Zawsze wiedziała, że JiMin to nie człowiek pobłażliwy, miłosierny. Czy cokolwiek takiego. Znała go. Widziała tę jego stronę, której inni nigdy nie chcieliby poznać. Jednak ciągle sądziła, że związane było to jedynie z jego pracą. Normalne. Żył w ciągłym niebezpieczeństwie i ciężko, żeby patyczkował się z innymi.

Jednak kiedy z ust NamJoon'a wypadły te słowa.

Nie przeżyłbym tego.

Zaczęła się zastanawiać. Przecież byli tak dobrymi przyjaciółmi. Widziała ich nie raz. Więc dlaczego NamJoon powiedział coś takiego. Czy to DaHee żyła w jakiejś cholernej bańce i nie dostrzegała najprostszych rzeczy, które każdy inny dostrzegał. Może dawał jej znaki, żeby uważała, bo JiMin jest naprawdę niebezpiecznym facetem. I nigdy nie powinna się przy nim zbyt pewnie czuć.

-Żartujesz tak?- spytała dla pewności. Musiała usłyszeć jakiekolwiek potwierdzenie z jego ust

-DaHee.- zaczął NamJoon, a ona już niemal znała odpowiedź -Jeśli chodzi o JiMin'a, na jego temat nigdy się nie żartuje.

Rzadko miewała takie rozmowy z kimkolwiek, ale to ją przestraszyło. Kochała mężczyznę, który był tak potworny. Który mógłby skrzywdzić swojego przyjaciela. To chyba było najbardziej przerażające ze wszystkiego. Naprawdę. Zaczęła się obawiać, że to co czuje do niego jest jeszcze gorsze.

Dlaczego?

Bo wiedziała, że mogłaby mu wybaczyć nawet najgorszą zbrodnię. Byłaby w stanie to zrobić. Bo go kochała.

Potworne.

Koszmarne.

Toksyczne.

Jej uczucia były toksyczne.

Ona była zepsuta.

A to, że liczyła na to, że to właśnie JiMin ją naprawi potwierdza tylko to jak bardzo była zepsuta. Nieuleczalnie zepsuta.

Jednak nikt nie był w stanie jej uleczyć. Nikt.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top