#Chapter Fourteen
Królowa Joseon...
Cesarzowa MyeongSeong....
Jej klejnoty koronne...
Cicha aukcja...
Nie kontynuowali już tej rozmowy. Po prostu tego nie robili. Cieszyli się jedynie tym czasem. Tym tańcem. Tą bliskością. A trzeba było przyznać, że byli ze sobą naprawdę blisko. Ta bliskość wydawała się aż nadto intensywna i tak bardzo intymna. Była inna niż DaHee mogła sobie wyobrazić. I może właśnie to było powodem braku jakiejkolwiek rozmowy. Rozmowa mogłaby wszystko zniszczyć. Zniszczyć ten nastrój.
***************
Ten wieczór wydawał się naprawdę udany. Jednak kłopotem stawał się fakt, że każdy, kto tylko rozmawiał z JiMin'em pytał o to kim była DaHee. Oboje jednak nie wiedzieli co powinni odpowiedzieć. Prawdą było to, że była jego partnerką na ten wieczór. Była w końcu jego osobą towarzyszącą, ale czy można było powiedzieć coś więcej?
Nie.
Skądże. Nie mogli tego zrobić. Nawet, gdyby któreś z nich bardzo tego chciało. To jedynie wznieciłoby masę pytań i może nawet obelg. W końcu "Wielki, bogaty i potężny Park JiMin" przestałby być najbardziej pożądanym mężczyzną w Korei. Mężczyzną, który na koncie miał ponad siedem zer.
JiMin łapiąc kobietę pod ramię wyprowadził ją z zatłoczonej sali balowej. Prowadził długim pięknie przyozdobionym korytarzem aż znaleźli się w sporej sali. Cichej, jednak w środku zebrała się pokaźna liczba gości. Szeptali między sobą patrząc na gabloty przed nimi.
-Co to za miejsce?- spytała zerkając w stronę swojego partnera
-Wystawa. Właściwie to cicha licytacja. Najlepsza część tego wszystkiego.- stwierdził
-No tak. Przecież nie ma nic lepszego niż bogaci ludzie wydający bezsensownie swoje pieniądze.- mruknęła.
Naprawdę miała niewyparzony język. Jednak aż do tej pory nie zdawała sobie z tego sprawy. Zawsze mówiła to co przyszło jej do głowy. I to się tak łatwo nie zmieni. Po prostu tak już miała. Nie kontrolowała tego. Wcale.
Jednak JiMin nie przywykł do ludzi, którzy mówią wprost to co myślą. Zdecydowanie częstsze było ukrywanie przed nim swoich prawdziwych intencji. Nawet jego kontrahenci nie mówili wprost o tym czego oczekiwali. Oczywiście zdarzali się ludzie, którzy mówili wprost czego oczekiwali. I były to zdecydowanie kobiety.
"Pieprz mnie"
"Przeleć mnie"
"Chcę być twoja"
Tak. Właśnie to słyszał nieustannie JiMin. Ale DaHee była zupełnie inna. A ta zależność znów się powtórzyła. Ona nie była jak inni. Och. Zdecydowanie nie. I właśnie to było tak wspaniałe i tak niesamowite.
-Tak. Cóż. Bogaci ludzie licytują tutaj rzeczy, które nigdy im się nie przydadzą. A zysk z aukcji pójdzie na cele charytatywne. W tym roku chyba idzie na dom dziecka albo na schroniska dla zwierząt. Nie jestem pewien. Musiałbym spytać organizatora.- odpowiedział.
Wiedział, że DaHee od razu zareaguje na jego słowa. Może nawet uważał, że zrobi się jej chociaż trochę głupio za ten niewyparzony język. Język w który powinna się ugryźć. Albo co lepsze to on powinien go przygryźć.
-Dzieci? Schroniska?- pytała w tym samym czasie odwracając się w jego stronę. Jednak była zbyt blisko. Dosłownie wpadła w jego objęcia. To było niespodziewane, ale JiMin był przygotowany nawet na taką ewentualność. Objął ją w pasie i przytrzymał, aby przypadkiem nie upadła. -Ja... przepraszam. Nie powinnam tego mówić.- stwierdziła pospiesznie
-Nie masz za co przepraszać. Mam zamiar wziąć udział w aukcji więc z wielką przyjemnością chciałbym usłyszeć twoją opinię na temat tego co powinienem zalicytować.
-Ale... to nie ja będę to posiadała. Nie mogłabym decydować za ciebie.
Posiadała.
W uszach JiMin'a tylko to jedno słowo pozostało. Reszta jakimś cudem wyparowała.
Posiadała.
Jak on właśnie tego cholernie chciał.
Chciał ją posiąść.
Bez martwienia się o konsekwencje. Ale czy Park JiMin właściwie znał znaczenie tego słowa?
Konsekwencje? Nie.
JiMin zdecydowanie nie wiedział czym one były. I miał nadzieję, że nigdy się nie dowie.
-Tutaj nie chodzi o to DaHee. Tutaj chodzi o pomaganie. A jeśli możesz się do tego przyczynić to chyba warto, mam rację?- spytał. Jednak jego pytanie było zbyt retoryczne. Oczywistym było, że DaHee przytaknie. -Wspaniale, że się zgadzamy w tej sprawie. Dlatego teraz zapraszam. Musimy zobaczyć co warto licytować. W końcu pieniądze same się nie uzbierają.- skwitował uśmiechając się do niej. Puścił kobietę i wreszcie ruszyli w stronę pierwszej gabloty.
***************
Razem przechadzali się między dziesiątkami gablot w których znajdowały się najróżniejsze przedmioty. Wszystko było tak ekskluzywne i niesamowicie drogie. Zdecydowanie wyglądało na drogie. A DaHee zdawała sobie z tego sprawę. Przy każdym przedmiocie znajdował się jego opis. Data oraz to od jakiej ceny zacznie się licytacja.
Lee DaHee zatrzymała się przy jednej z nich. Podziwiała piękny przedmiot z zapartym tchem.
-Klejnoty koronne Cesarzowej MyeongSeong.- JiMin przeczytał napis na głos zerkając na wystawę -Nie pamiętam kiedy widziałem je ostatni raz. Może jakieś pięć lat temu.- zastanawiał się -Podobają ci się?- spytał stojąc ciągle za DaHee
-Są piękne.- przyznała patrząc na wystawę -Nie sądziłam, że to pozostało po królowej Min. To coś niesamowitego.
-Tak. Jakieś dwadzieścia lat temu archeolodzy je odkopali. Miały trafić do skarbu państwa, ale właściciel ziemi się nie zgodził na odebranie tego twierdząc, że to jego własność.
-Co się więc stało, że są tutaj i to na sprzedaż?- pytała
-Nie jestem pewien.- przyznał wzruszając ramionami -Wydaje mi się, że ktoś je odkupił, a teraz chce zebrać za nie niezłą sumę.
-Racja. Dwanaście milionów dolarów piechotą nie chodzi.- stwierdziła ciągle patrząc na cudownie mieniące się klejnoty koronne ostatniej królowej Joseon i pierwszej Korei.
-Wiesz mają swoje lata. Jestem pewien, że za historię i to jak wyglądają mógłby zgarnąć nawet dwadzieścia pięć albo i więcej.
-Aż tyle?- spytała zaskoczona
Naprawdę nie wierzyła, że ktoś byłby skłonny zapłacić taką sumę za biżuterię. Oczywiście, że jej się podobały. Jakiej kobiecie na tym świecie nie podobałaby się droga, historyczna biżuteria. No komu?
-Tak. Zdecydowanie. Podobają ci się?- spytał zmieniając zupełnie temat. Chciał tylko to wiedzieć. Czy DaHee podobają się klejnoty koronne ostatniej królowej Joseon.
-Tak. Są piękne.- przyznała wprost
-Mnie też. To co twoim zdaniem powinienem licytować?- spytał odwracając ją w swoją stronę
Patrzył w jej oczy. Głęboko w oczy. Czekał na jej odwiedź i był naprawdę ciekawy co ona wybierze. On już wiedział co będzie licytował. A raczej co po prostu kupi. Miał zamiar zapłacić masę pieniędzy tylko na jedną rzecz.
-Ta podpisana piłka była świetna. Wiesz, ta podpisana przez Son HeungMin'a.
-Tak myślisz?- spytał śmiejąc się cicho
-Jasne! Powinieneś ją licytować. Będzie dla ciebie idealna.
-Oby.- przytaknął i zostawiając ją samą ruszył w kierunku stołu przy którym odbywała się cicha aukcja.
Sięgnął po kartę. Zaczął ją wypełniać. Rozejrzał się po sali sprawdzając czy na pewno wpisze odpowiedni numer. Dodał jeszcze kosmiczną cenę i zgiął kartę na pół. Oddał ją kobiecie przy stole.
Powrócił do swojej towarzyszki i ku zaskoczeniu ich obojga pocałował ją w policzek.
-Możemy wracać na salę. Albo jeśli chcesz mogę zabrać cię do domu.- zasugerował
-Czy składa mi Pan jakąś niemoralną propozycję Panie Park?- spytała drocząc cię
"Nie zgadzaj się na nic."
"To nie była randka."
-Jeśli tylko tego sobie Pani życzy Panno Lee. Mogę to zapewnić.- odpowiedział uśmiechając się przebiegle
-Ciągle mówisz "Panno". Skąd ta pewność, że nie mam nikogo?
-Brak obrączki.- stwierdził pewnie, gdy DaHee otworzyła usta, żeby coś powiedzieć od razu dodał -Pierścionka zaręczynowego też brakuje.
-Może mam chłopaka.
-Może.- wzruszył ramionami, co zdecydowanie zaskoczyło Lee -Gdybyś miała to nie byłoby cię tutaj. Teraz. Ze mną. Wybacz, ale to wydaje mi się dość oczywiste, że jesteś panną.
-Może jestem rozwódką.- odpowiedziała patrząc mu w oczy
-Też o tym myślałem... ale tylko przez chwilę.- patrzył na nią z zaciekawieniem i zastanawiał się czy może się odezwie, jednak nic z tych rzeczy. Była cicho. Co dość mocno go zaskoczyło. DaHee nie potrafiła być cicho. Ona po prostu taka nie była. I kropka. -Ale widzisz... pomyślałem, że jesteś za młoda, żeby mieć męża a co za tym idzie również jesteś za młoda, żeby być rozwódką. Mam rację Panno Lee?
-To jest nieuprzejme.- mruknęła w jego kierunku -Nie jestem aż tak młoda.
JiMin objął ją w pasie i ruszył w stronę sali bankietowej śmiejąc się pod nosem.
-Ależ oczywiście, że nie. Dzielą nas zaledwie trzy lata.- przytaknął
Trzy lata. A więc miał dwadzieścia dziewięć lat.
DaHee była tym naprawdę zaskoczona. Naprawdę. Sądziła, że JiMin jest w jej wieku. Nie wyglądał na dużo starszego, ale była pewna, że są rówieśnikami. A tutaj taka informacja.
Ciekawe...
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Pozdrawiam was, Wanessa
PS
Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam!
W dodatku mamy NOWĄ OPOWIEŚĆ O JEONGGUK'U!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top