#Chapter Four

~Wiem, że ostatnio mnie tutaj nie było. Miałam trochę na głowie i szczerze mówić musiał odpocząć od wszystkiego co jest związane z internetem.

Jak niektórzy z was już zdążyli się dowiedzieć miałam problem z pewnym facetem, którego nawet nie znałam. Skończyło się na groźbach i w sumie to nie miła sytuacja.

Na szczęście mam już spokój i mogę wrócić do normalności. Wczoraj dopiero zobaczyłam, że wielu z was chciało mi pomóc. Dziękuję wam za to i cieszę się, że mogę liczyć na innych w tak trudnej sytuacji.

Na szczęście wszystko już zostało opanowane.~


Poznała go...

Zaczynała go pragnąć...

A to było najgorsze...

Zwierzęce pragnienie...

I cóż zostali sami.

Rin zostawiła ich jakieś pięć minut temu. JiMin jednoznacznie... cholernie stanowczo stwierdził, że chce pracować tylko z Lee DaHee i nie potrzebuje nikogo innego do tego. I tak właśnie było. Nie potrzebował nikogo innego. Nie potrzebował, bo chciał tylko ją.

Jego garniturowe trio zostawiło ich samych jeszcze wcześniej. Jednak ciągle kręcili się w pobliżu, w razie gdyby JiMin'owi zagrażało niebezpieczeństwo co było niesamowicie prawdopodobne, ale JiMin zdawał się tym wcale nie przejmować.

Siedział spokojnie na sofie rozkoszując się widokiem jaki miał przed sobą. Widokiem pięknej kobiety, która jednocześnie była najbardziej zestresowaną kobietą na świecie. Dawno nie pracowała z klientem. Nawet nie wiedziała czy zdoła zrobić coś dobrego dla Park JiMin'a, który wydawał się naprawdę wymagający, ale właściwie kto nie był wymagający przychodząc do "La Parure". Każdy był wymagający i to właśnie dlatego tak słono płacili za pracę ludzi.

***************

-Chciałbym usłyszeć od Pani coś więcej.- zaczął JiMin patrząc wyczekująco na kobietę. Jego dłoń już jakiś czas temu zniknęła z jej nogi. Pozostało po nim jedynie ciepłe miejsce, które z każdą sekundą stawało się coraz zimniejsze i zimniejsze.

-Co ma pan na myśli Panie Park?- spytała dokładnie analizując jego słowa. Co więcej?

-Jaki ma Pani pomysł na ten garnitur? Napomknęła Pani coś o bordzie. Wspaniale, ale co więcej?

Chwilę zastanawiała się co powinna odpowiedzieć. Patrzyła mu w oczy. Nie była pewna czy taki zwykły garnitur go uszczęśliwi. Nie wyglądał z resztą na kogoś, kogo zwykła rzecz potrafi zadowolić. I dlatego zaczęła się obawiać. Nie tylko o swoją pracę, ale i o to jak ten mężczyzna zareaguje na jej propozycje.

-Czy ma Pan jakieś szczególne wymogi? Właściwie to chciałabym dowiedzieć się na jaką okazję jest garnitur.

-Przyjęcie. Dużo znanych osób. Potrzebuję garnituru, naprawdę dobrego.

-Wspaniale Pan trafił. Nasza firma szyje najlepsze rzeczy.- dobrego marketingu nigdy za wiele. Właśnie z takiego założenia wychodziła DaHee. Nawet nie starała się przybliżyć mu w jakiś sposób tego co mogła dla niego uszyć. Chciała jedynie przekonać go, że są naprawdę najlepsi.

-To prawda panno Lee, dlatego tutaj jestem. Teraz... czy możemy przejść do rzeczy?- spytał i zerknął na swój zegarek, zegarek na którego tarczy mieniły się cholerne diamenty. -Mój czas jest naprawdę cenny. A mam jeszcze dużo do załatwienia tego dnia.

-Oczywiście. Cóż większość jest robiona z wełny, ale ja widziałabym pana w garniturze z odrobioną jedwabiu. Naprawdę będzie wyglądał rewelacyjnie. Podszewkę zrobiłabym złotą albo może srebrną. To już pozostawię panu, panie Park.- mówiąc to zaczęła sobie wszystko wyobrażać. Zaczęła widzieć tego człowieka w owym garniturze.

Obcisła biała koszula. Bordowy krawat, bordowe spodnie, bordowa marynarka... cholernie dobrze wszystko opięte. Jego szerokie ramiona... tak to było to co powinien mieć na sobie.

-Jeśli pani tak uważa. Zdam się na głos specjalisty.

-Och panie Park, to naprawdę mi schlebia, ale nie jestem specjalistą.

-Jesteś.- mruknął pochylając się nad nią -Jesteś DaHee. Jesteś tutaj managerem, a tylko ci najlepsi dostają takie posady.

-Skąd pan...

-Podejrzewam.- odparł obojętnie -Nikt bez wiedzy nie mógłby pracować w takiej branży. Znam to z mojego zawodu.

Pokiwała jedynie twierdząco głową. JiMin miał przecież rację. Awansowała, bo wiedziała co robić. Znała tę pracę od podstaw. Od samego dołu. Więc jednocześnie wiedziała dokładnie co ma robić. Co jest najważniejsze i jak pracować.

Ocknęła się jednak. Myślenie o tym jak JiMin wyglądał musiała odstawić na bok. Musiała być profesjonalistą. I dlatego właśnie przyszedł czas na pobranie wymiarów... cholera to będzie dla niej istna fantazja na jawie. Mogła zobaczyć jego ciało. Jego na pewno idealne ciało.

-Panie Park przyszedł czas na pobranie pańskich rozmiarów.- i zanim zdążyła się zorientować jej słowa wyszły z ust. Boże! To naprawdę zabrzmiało niestosownie. Poczuła jak jej policzki robią się czerwone. Czerwone ze wstydu. Poczuła nagły przypływ gorąca. Nagle zrobiło się jej duszno. Poczuła pieczenie nawet na nosie i czole. Czy musiała palnąć taką głupotę?

Spojrzała na niego niepewnie. Salon wypełnił nieskrępowany, cichy śmiech Park JiMin'a.

-Cóż jeśli właśnie tego potrzebuje specjalistka. Nie będę się kłócił. Pani wie najlepiej. Mam jednak nadzieję, że nie zawiodę pani oczekiwań.- odparł starając się brzmieć jak najbardziej profesjonalnie chociaż przez jego głos przebijało rozbawienie, a jego duża dłoń znów znalazła się na udzie DaHee. W naprawdę niebezpiecznej pozycji i zdecydowanie zbyt blisko niektórych intymnych miejsc.

-Naprawdę bardzo pana przepraszam, panie Park. To było tylko przejęzyczenie. Oczywiście chodziło mi o pańskie wymiary abym mogła stworzyć dla pana idealny garnitur.- powiedziała cicho. Naprawdę cicho ważąc każde słowo aby przepadkiem znów się nie pomylić.

-Oczywiście. Chociaż żałuję, że to było jedynie przejęzyczenie panno Lee.- mrugnął do niej uśmiechając się niewinnie. Jego uśmiech był naprawdę uroczy. I cholernie pociągający. Jedyny w swoim rodzaju.

***************

DaHee zaprowadziła JiMin'a do sporego pokoju. Była to jej dawna pracownia. Jej szef nie zmienił tego miejsca, pozostawił je takie jakie było kilka miesięcy temu. Właściwie to ciągle miał złudne nadzieje, że DaHee powróci do projektowania i szycia. W końcu była w tym cholernie dobra. Tak dobra jak mało kto. I cóż te złudne nadzieje właśnie się spełniły. Oto ona po ponad półrocznej przerwie weszła tutaj i miała zaprojektować swój własny garnitur dla tego tajemniczego mężczyzny.

-Co to za miejsce?- spytał wreszcie rozglądając się

-Moja pracownia. Właściwie to moja stara pracownia. Jak pan już słyszał, nie projektuję.

-Jasne.- mruknął kiwając twierdząco głową. Naprawdę jej nie wierzył. Ktoś kto miał własną pracownię nie mógł nie projektować. Rozejrzał się dokładnie. Nie było śladu po jakimkolwiek kurzu. Wszystko wydawało się ciągle w użytku. Nie mogłoby tak wyglądać po półrocznej przerwie.- Jednak panno Lee. Wydaje mi się, że jest z pani naprawdę dobra kłamczucha.- dodał odwracając się w jej stronę. Usiadł na brzegu jej biurka i patrzył na nią wyczekująco.

-Kłamczucha?- przełknęła ślinę. Nie rozumiała dlaczego ten przeklęty facet tak się jej uczepił. Przecież nic złego nie zrobiła!

-Tak. To miejsce nie wygląda na wyłączone z użytku. Pracuje pani tutaj. Zdecydowanie stara się pani coś ukryć. Ale mogę panią zapewnić. Nie ma takiej potrzeby. Jestem niegroźny.

Jak on kłamał. Jak on cholernie dobrze kłamał. Lee DaHee nawet o tym nie wiedziała, ale on właśnie ją okłamywał. Nie był niegroźny. On był cholernie groźny, ale DaHee nie miała prawa się o tym dowiedzieć. Nie mogła. To musiało pozostać tajemnicą na najbliższy czas i taką miał właśnie nadzieję.

-Dobrze.- mruknęła ignorując go prawie w zupełności. -Czy mogłabym zebrać pańskie miary?- spytała sięgając do szuflady z której wyciągnęła centymetr krawiecki, ołówek i kartkę papieru.

-Jestem pewien, że możemy.- przytaknął

-Proszę się rozebrać i stanąć tutaj.- wskazała na podwyższenie

Chociaż patrząc na niego. Patrząc na to jak wysoki był JiMin zaczęła wątpić czy to będzie dobry pomysł. Jeśli jeszcze stanie na takim podeście, który miał przynajmniej piętnaście centymetrów mogłaby mieć poważny problem. JiMin już sam w sobie był wysoki, ale jeśli tylko stanie na podwyższeniu stanie się nieosiągalny.

Nie spostrzegła nawet kiedy mężczyzna zaczął pozbywać się swoich ubrań. Spojrzała na swoje biurko. Marynarka. Spodnie. Krawat. Koszula. Skarpetki. Buty położył zaraz obok na podłodze. I nagle przed DaHee stał naprawdę zniewalający mężczyzna.

Mężczyzna o ciele Adonisa.

I duszy Lucyfera.

Był cholernie przystojny. Cudowny. Zjawiskowy. Już dawno nie miała przyjemności pracować z mężczyzną jego postury.

Szerokie ramiona. Cudownie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Wąska talia. Stalowe uda. Boże. To zasługiwała na więcej. Odwrócił się do niej tyłem zdejmując zegarek. Boże. Te pośladki. Lee miała wielką ochotę podejść do niego i sprawdzić jak cudowne są. Przyglądała mu się z niedowierzaniem.

Tatuaż.

Mimo, że miała mało czasu na dokładne zapamiętanie jego ciała spostrzegła kilka tatuaży. Na jego ramieniu. Na przedramieniu. Na plecach, który spływał na jego biodro. Był zjawiskowy. Dostrzegła też kilka blizn. W tym jedną naprawdę potężną na jego brzuchu. Miała nieodpartą chęć spytania go skąd się wzięła, ale jakie miała do tego prawo?

Żadnego.

-Możemy zaczynać panno Lee?- spytał po chwili uśmiechając się do niej, jakby wcale nie zdawał sobie sprawy z jej wzroku jakim go obdarzyła.

Ale zwrócił na to uwagę. Dobrze wiedział, że przyglądała mu się. W jej ciemnych oczach rozbłysło prawdziwe pożądanie. Naprawdę chciała go cholernie dotknąć. A JiMin o tym wiedział. I właśnie dlatego najlepszym sposobem na to wszystko było udawanie, że wcale o tym nie wie. Och jak bardzo bawiło go zachowanie kobiety. Kobiety którą chciałby już w tym momencie ostro przelecieć.

***************

Czy naprawdę jako managerka mogła ubierać się w taki sposób. I zdecydowanie nie miał tutaj na myśli nic złego. Wręcz przeciwnie. Już dawno nie spotkał tak seksownej kobiety. DaHee wydawała się wręcz idealna. Pod każdym cholernym względem. Była niska i drobna. Idealnie do niego pasowała.

Była niska. Ale miała długie nogi. I cholernie dobrze wyglądała w czarnych szpilkach. Szpilkach o których JiMin zaczął fantazjować. Zaczął zastanawiać się jakie to będzie cudowne uczucie, gdy obcasy wbiją się w jego plecy. Naprawdę zaczął o tym myśleć. A miejsce w którym się znajdowali zupełnie nie nadawało się do takich przemyśleń.

Miała na sobie czarną obcisłą, skórzaną spódnicę. Była krótka. Ale nie dość krótka. Chociaż pozostawiała małe pole do popisu dla wyobraźni. JiMin przyjrzał jej się dokładnie. Patrzył na jej idealne pośladki, które zostały podkreślone przez obcisły materiał. Gdyby mógł prześwietlić ją na wylot... ale nie potrafił. Jednak był wręcz pewien. Ona nie miała na sobie cholernych majtek! Tak zdecydowanie ich nie miała. Był tego pewien. Żaden materiał nie odbijał się na skórzanej spódnicy. Widziałby to. A tutaj nic. Czy ona oszalała. Wydawała się przez to jeszcze bardziej pociągająca.

Jej bordowa koszula przyprawiała o zawroty głowy. Złote guziki nie były zapięte po samą szyję. Dzięki Bogu! JiMin mógł dostrzec naprawdę wiele. Na przykład ramiączko stanika... bordowego stanika. I nagle ten gówniany kolor stał się jego ulubionym kolorem. A może ten kolor był jej ulubionym kolorem. Nie wiedział, ale chciał się o tym przekonać.

***************

JiMin stanął na podeście górując nad nią jeszcze bardziej. Był od niej wyższy o jakieś osiemnaście centymetrów, ale nagle stał się wyższy jeszcze o kolejne piętnaście. Przy jej cholernym metr sześćdziesiąt pięć nawet szpilki w tym momencie nie pomagały.

-Może jednak powinienem stanąć na podłodze?- spytał patrząc na kobietę, która ledwo sięgała mu do piersi.

Podobał mu się taki widok. Kiedy ta drobna kobieta podniosła głowę, żeby móc na niego spojrzeć. Ten widok zaparł mu dech w piersi. I nagle zdał sobie sprawę jak bardzo chciał być nad nią. Jak bardzo chciał, żeby z tych kurewsko ponętnych, czerwonych ust wydobyło się jego imię. Jej jęk usłyszeli inni. Boże! Co z nim robiła?! A nawet jeszcze go nie dotknęła.

Opuścił głowę. I wcale nie patrzył w jej oczy. Jego wzrok powędrował do jego czarnych bokserek. Tak... zaczęło się. Miał erekcję. Boże!

DaHee spojrzała na niego i niekontrolowanie jej spojrzenie również powędrowała niżej.

-Boże...- wymamrotała. Nie chciała, żeby to słowo wypadło z jej ust. Ale musiała przysiądź. On był wielki! Nawet jeszcze to nie była pełna erekcja, ale on już zasługiwał na poważną pochwałę. Czy on hodował w swoich bokserkach prawdziwego potwora?

-Przepraszam. Rzadko miewam takie sytuacje.- powiedział. Nie był zawstydzony. Zupełnie. Widząc wzrok DaHee nie miał powodu, żeby się wstydzić. Ta kobieta dosłownie pożerała jego erekcję wzrokiem, a powinna swoimi ustami. Tak. Zdecydowanie. To zadowoliłoby go w stu procentach.

Zszedł z podestu i stanął na panelach. Zimnej podłodze. Ale nie przeszkadzało mu to. Nawet lepiej. Może dzięki temu trochę się uspokoi. Otrzeźwieje. A przynajmniej miał taką nadzieję.

-Wydaje mi się, że powinienem tutaj stanąć. Przynajmniej nie góruję nad panią.- zasugerował grzecznie uśmiechając się do niej.

-Proszę się o to nie martwić panie Park. Nie byłby pan pierwszym, który góruje nade mną.

I nagle te słowa stały się najbardziej erotyczną rzeczą jaką tylko JiMin usłyszał w swoim życiu. Cholera! Tak bardzo pociągała go kobieta, która nieświadomie rzucała podtekstami jak z rękawa. Ona nawet nie robiła tego świadomie. Po prostu mówiła. A to, że z jej ust wydobywały się takie sprośne rzeczy to już zupełnie inna sprawa.

-Och panno Lee, proszę nie mówić mi takich rzeczy.- stwierdził. Zrobił dwa kroki w jej kierunku. Nachylił się nad nią. Jego usta znalazły się przy jej uchu -Naprawdę lubię słyszeć sprośne rzeczy, które wypływają z pani słodkich ust. Ale proszę mi wierzyć. Mogę przestać się kontrolować.

To było ostrzeżenie.

I obietnica.

JiMin dobrze wiedział, że to co mówił było szczerą prawdą, ale DaHee nie wiedziała o tym. Nie wiedziała nawet jak daleko ten facet może się posunąć.

***************

-Jeszcze chwila panie Park i kończymy.- odezwała się, jej słowa były niewyraźne przez trzymamy w ustach ołówek

DaHee postanowiła, że zrobi to wszystko najbardziej profesjonalnie jak tylko może. Oczywiście zważając na sam fakt, że stał przed nią prawie nagi mężczyzna, z pokaźną erekcją i obserwował każdy jej, nawet najmniejszy ruch. Ten facet naprawdę potrafił rozproszyć nawet tak dobrego projektanta jakim była DaHee.

-To dobrze. Zaczyna robić mi się zimno.- odpowiedział. Jego ramiona były wyciągnięte na całą szerokość. Liczył, że to naprawdę już koniec.

I wcale nie dało się po nim poznać, że było mu zimno. Ukrywał to wręcz po mistrzowsku. Nawet jego erekcja nie zmalała. DaHee zerknęła na jego bokserki. Zdało jej się nawet, że wypuklenie zrobiło się, cholera, jeszcze większe. A była przekonana, że większe być nie może.

Minęła chwila. DaHee odsunęła się od niego i odłożyła swoją kartkę na biurko. Zaraz obok rzeczy Park'a.

-Gotowe.- stwierdziła uśmiechając się w jego stronę -Może się pan ubrać.- zawahała się. Przygryzła niepewnie wargę. Raz kozi śmierć. -Czy... czy może chciałby pan napić się czegoś ciepłego?

Jimin stał dotychczas do niej tyłem, ale słysząc jej pytanie od razu się odwrócił. Stanął przed nią.

-Naprawdę byłbym wdzięczny panno Lee. Dozgonnie wdzięczny.- odparł. Jego głos był zachrypnięty. Z zimna? Nie. Z pożądania.

-Czego sobie pan życzy?

-Herbata.- odpowiedział, a DaHee ruszyła do drzwi. Planowała dać mu chwilę, aby w spokoju mógł się ubrać. Stanęła przy drzwiach otwierając je najmniej jak tylko mogła, aby przypadkiem nikt nie zobaczył mężczyzny. -Dziękuję, maleńka.- usłyszała. Albo tylko jej się wydawało. Nie odwróciła się. Wyprostowana wyszła i zamknęła za sobą.

Nie była pewna, czy to co usłyszała to jedynie jej wyobrażenie czy może naprawdę ją tak nazwał.

Maleńka.

I mogłaby się obrazić za to, że kpił z jej wzrostu, ale w jego ustach brzmiało to prawie jak coś sprośnego. Nie prawie.

A to brzmiało sprośnie.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top