#Chapter Forty-One

Zmiany następują, są nieuniknione...

Pogodzenie się daje nowe szanse...

Zyskuję się nowe przyjaźnie...

Ta noc była niezapomniana. Niemal jak każda jednak spędzona z JiMin'em. Seks... mnóstwo seksu i niezliczone orgazmy. Aż w głowie mogło się zakręcić od tego wszystkiego. Jednak nie im. Oni wręcz można rzec... byli do tego przyzwyczajeni. Oboje kochali seks. Nie dało się temu zaprzeczyć. I oboje umieli dogodzić drugiej osobie. Czerpali z tego przyjemność w takim samym stopniu.

Innymi słowy... byli niesamowitymi kochankami.

Dlatego nikogo dziwić nie może, że tak dobrze im się spało. Dokładnie. Po tak męczących godzinach, ale jakże upojnych, potrzebowali dużo snu. Naprawdę dużo. Jednak nie było im to dane. JiMin wstał skoro świt... praca. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru budzić młodszej. Powinna móc jeszcze wykorzystać ten czas. Złożył na jej czole czuły pocałunek i poprawiając kołdrę wyszedł z sypialni. Wziął prysznic w sąsiednim pokoju i przebrał się w „zapasowy garnitur". Nie przewidywał jednak, że ten dzień nastąpi. Jaki dzień? Dzień w którym skorzysta ze swojego „zapasowego pokoju". Pomieszczenia, które przygotował, chociaż nie wiedział po co to robi.

Może gdzieś w głębi marzył o tym. O tym, żeby obudzić się obok kobiety z którą mógłby spędzić więcej niż kilka nocy, nie myślał jednak o tym jak „żyli długo i szczęśliwie", chociaż chciał jedynie aby kobieta obok której się obudzi mogła jeszcze spać i odpoczywać, podczas gdy on będzie zajęty pracą.

A jednak. Stało się. I właśnie to robił. Przeklął pod nosem, ale nie przejmował się tym zbyt mocno. Nie teraz, miał do zrobienia kilka rzeczy. Po tym jak już się przygotował od razu wsiadł do samochodu i skierował się do swojej firmy. W drodze zadzwonił do TaeHyung'a. DaHee miała rację. Nie miał prawa go wyzywać. Nie mógł tego zrobić. W prawdzie TaeHyung mu pomagał w sprawach związanych z Lee DaHee, a on traktował go naprawdę źle.

-Ymm.- wymruczał do telefonu odbierając. Fakt. Było wcześnie. Cholernie wcześnie. Szósta dwadzieścia. A on właśnie budził biednego, niewyspanego Kim TaeHyung'a. Cholera, to wcale nie pomagało.

-TaeHyung. Wybacz, że budzę cię tak wcześnie.- zaczął niepewnie. Cholera. Brzmiał niepewnie! Nie zdarzało mu się to... nigdy. Mógłby przysiądź, że nigdy tak nie miał.

-Coś nie tak z moją dziewczynką?- spytał od razu się pobudzając

JiMin zacisnął mocniej dłonie na kierownicy. Jego dziewczynka? Też mi coś. Ta laska należała tylko do Park JiMin'a. i jej cholerny przyjaciel już dawno powinien o tym wiedzieć. I powinien wiedzieć jak ma się do niej zwracać. Na pewno nie „jego dziewczynka". Na sto cholernych procent.

-Ta.- mruknął -Chodzi bardziej o to co wczoraj widziałem i powiedziałem. Chciałem cię przeprosić za to co mówiłem. Naprawdę nie chciałem tego wszystkiego, ale wiesz...- zrobił krótką przerwę -Jestem cholernie o nią zazdrosny, stary. Nawet jeśli wiem, że jesteś tylko jej przyjacielem. Ponosi mnie. Nie bierz do siebie tego co mówiłem.

-Czy to są cholerne przeprosiny?- spytał... o dziwo brzmiał na rozbawionego -Powinieneś to poćwiczyć gościu. Naprawdę.- okay. Właśnie w słuchawce było słychać śmiech Kim TaeHyung'a. -Nie mam ci tego za złe. HeeHee to zajebista laska i każdy facet o tym wie. Gej czy nie. Naprawdę cię rozumiem. I żeby było jasne. Nie mam ci tego za złe. Jeśli to oznacza, że młoda miała udaną i upojną noc. Wszystko jest w porządku.

Tak. Zdecydowanie miała właśnie taką noc. Długą. Mokrą. Głośną. Upojną noc. I zdecydowanie rano obudzi się z bólem gardła. Bioder. Pośladków. I każdej cholernej części ciała. JiMin już o to zadbał. Nawet jego mięśnie bolały. A mógł przysiądź, że jest seksualnym bogiem. Bogiem. A jednak były partie ciała, które musiały pracować bardziej niż sam się tego spodziewał.

-W każdym razie. Chciałem ci to wynagrodzić. Co powiesz na piątek? Zabierzesz ze sobą JeongGuk'a i spędzimy czas w moim domu.- zasugerował

-Spoko. Pasuje mi to, a teraz naprawdę muszę się rozłączyć. Jestem tak cholernie zmęczony, a ty człowieku dzwonisz do mnie o tak nieprzyzwoitej godzinie.

Rozłączyli się. A z JiMin'a zeszło napięcie. Całe, które kumulowało się w nim od wczoraj... dziś tego poranka się go pozbył. Nareszcie. Najwyższy czas, żeby poczuł się lepiej. A co się z tym wiązało, również jego praca będzie dużo bardziej efektywna i tym szybciej to skończy. Czy również szybciej wróci do Lee DaHee?

***************

JiMin'a nie było w willi od dobry dwóch może nawet trzech godzin, a Lee jednak ciągle się tutaj znajdowała. Kiedy się obudziła pierwsze co zrobiła... to jęk bólu który wydobył się z jej ust. Okay. To była ciężka noc dla jej mięśni. W końcu na każdego dnia spotyka ją tak dobra zabawa. Zerknęła na telefon, zaraz po tym jak się przeciągnęła.

Dziewiąta pięćdziesiąt.

I może byłaby przerażona, ale dostrzegła wiadomość od Kim TaeHyung'a, która głosiła:

„Wyluzuj i odpocznij. Zajmę się wszystkim w salonie. Twoja ciasna cipka musi być nieźle wymęczona. Twój facet zaprosił mnie na piątkowe spotkanie. Jest naprawdę spoko gościem. Zrób mu loda ode mnie."

Kiedy tylko przeczytała tę wiadomość na głos. Niemal wybuchła gromkim śmiechem. Niemal. Bo pierwsze co zrobiła to wściekła się na niego. Znów używał niecenzuralne słowa wobec niej. „Ciasna cipka"; „Zrób mu loda ode mnie."

Czy on naprawdę nie mógł się czasami powstrzymywać. Przecież nie oczekiwała od niego zbyt wiele. Tylko czasami kultury. Chociaż... zdarzało mu się mieć rację. Była obolała. To fakt. Ale przecież nie musiał wiedzieć nic więcej. I wręcz nie powinien. Znając jednak Kim TaeHyung'a... dowie się wszystkiego przy pierwszym ich spotkaniu przy kawie i ciasteczkach. Tak już było. Pewnych rzeczy się najzwyczajniej w świecie nie da zmienić. I to było jedna z tych rzeczy. Ich dziecinne zachowanie wobec siebie. Dlatego również musiała mu odpisać.

„Nie martw się o moje ciało, które jest zajebiście zaspokojone. Bój się lepiej o siebie i swojego kutasa. Czy JeongGuk ci wystarcza? Takie szybkie pytanie, ty czy on ma obolały tyłek?
PS moje usta robią dużo lepsze rzeczy niż tylko obciąganie."

Po tym była z siebie dumna. Odpowiedziała dokładnie w taki sam sposób jak TaeHyung. Zniżyła się do jego poziomu. Brawa dla niej! W końcu przysłowie „Z kim przystajesz, takim się stajesz." Było jak najbardziej trafne w ich przypadku. Dobrze czy źle, nie innym to oceniać. Oni odnajdywali się w tym świecie i to najważniejsze.

Wreszcie wstała z łóżka i natychmiast udała się do łazienki. Musiała wziąć prysznic. Potrzebowała tego jak cholera. Nie miała wyjścia... użyła szamponu i żelu pod prysznic JiMin'a. Nie żałowała. Była wręcz szczęśliwa. Lubiła... uwielbiała jego zapach. A teraz miała go wręcz na sobie. Otulał każdy skrawek jej skóry. KAŻDY. To niemal tak jakby sam Park JiMin ją otulał. Mogłaby się do tego przyzwyczaić.

Wyszła jednak mając na sobie jedynie dwa ręczniki. Jeden na głowie, a drugim była owinięta. I oczywiście, że mogłaby zabrać z garderoby jednak z koszul należących do JiMin'a. Mogłaby, ale nie zrobiła tego. Miała pewne zasady, których się trzymała, a to było zbyt wiele. Jak poprzednio mogła liczyć na wszechobecną i wszechwidzącą MiRę. Tak dziś po kobiecie nie było nawet śladu. Cholera. Czyżby JiMin ją zwolnił? A może sama odeszła. Naprawdę była tego ciekawa.

Nie na tym etapie. Więc po prostu wyszła z łazienki, a następie z sypialni. Postanowiła coś zjeść zanim wróci do domu. Chociaż już teraz wiedziała, że będzie musiała zabrać od JiMin'a samochód. Jej został w domu. Cholera. Nie lubiła takich zobowiązań. Nie takich sytuacji. Wolała je unikać. Zeszła więc po schodach... boso, bo jakby inaczej i weszła do kuchni. Ku jej zaskoczeniu nie spotkała tam wcale kucharza Ko. Oh nie. Spotkała tam kilku pokaźnych facetów... z bronią. I nie tylko.

Cholera! Ona nie była wcale w domu faceta o którym myślała. To wyglądało jak kadr wyjęty z włoskiego filmu o mafii. Nie zaczęła jednak krzyczeć. Ani nie uciekała. Stała. Po prostu stała i patrzyła. Patrzyła na nich. Na wielkich mężczyzn w garniturach z bronią w dłoni lub odłożoną na blacie. Wyglądali na równie zaskoczonych co ona. Nie byli do niej groźnie nastawieni. Skądże. Nie mieli nawet zamiaru rzucić się na nią i zabić. Okazali co najmniej wielki szacunek wobec jej osoby. Każdy z nich ukłonił się pod kątem czterdziestu pięciu stopni.

-Panno Lee. Proszę nam wybaczyć. Już stąd wychodzimy.- odezwał się jeden z mężczyzn

-Nie.- odpowiedziała natychmiast wyciągając dłoń przed siebie, aby ich przed tym powstrzymać. -Nie ma takiej potrzeby. Przyszłam tylko licząc na to, że znajdę coś do jedzenia albo pana Ko. Jeśli wam w czymś przeszkodziłam to bardzo przepraszam.- dodała uśmiechając się do nich

Mimo, że była przerażona jak diabli, nie dawała po sobie tego poznać. Poza tym to oni oddali jej szacunek. Wywnioskowała więc, że pracują dla JiMin'a, co oznaczało, że dobrze wiedzą kim jest. A co za tym szło nie zrobią jej krzywdy, a jeszcze zadbają o jej bezpieczeństwo.

-O DaHee!- zza jej pleców dobiegł znajomy jej głos. Odwróciła się i oto zobaczyła Jung HoSeok'a. Mężczyzna uśmiechał się do niej pogodnie, jednak kiedy zobaczył z kim rozmawiała i jak wyglądała spoważniał.

-HoSeok'a.- odezwała się uśmiechnięta, chcąc go przytulić wyciągnęła w jego stronę ramiona. Zdała sobie sprawę dość szybko z tego jak jest ubrana, a raczej z tego, że niemal nie ma na sobie nic. Bo do cholery nie miała. Wycofała się więc szybko z tego pomysłu.

-Widzę, że poznałaś już chłopaków. Pracują dla JiMin'a. Jednak zastanawia mnie jedno. Twój strój. Dlaczego do cholery nie masz na sobie nic, poza pieprzonym ręcznikiem?- spytał zdenerwowany

Okay. Nie spodziewała się takiej reakcji z jego strony.

-Ja.. MiRy nie było więc po prostu zeszłam, bo chciałam coś zjeść. Przecież to nie zbrodnia, gdy mam na sobie ręcznik. Nie chodzę nago.- przewróciła oczami obrażona

-Posłuchaj. Może i to nie jest zbrodnia, ale jestem pewien, że JiMin dostanie białej gorączki jak tylko dowie się o tym jak wyszłaś. Posłuchaj Lee. Ten dom nie jest taki jak twój. Tutaj kręci się masa ludzi, a JiMin nie chce dzielić się tobą w żaden cholerny sposób. Dlatego błagam cię. Idź do jego sypialni. Zaraz przyślę do ciebie MiRę i ogarniemy to bagno.- stwierdził informując ją o całym planie i potarł skronie.

Dobra może i miał prawo się na nią wkurzyć za to jak wyglądała. I właściwie to rozumiała. Ale czemu od razu robić z tego tak wielkie halo. Przecież JiMin wcale nie musiał się o tym dowiedzieć. Wystarczyło mu nie wspominać o tej sytuacji i potraktować to jako nauczkę dla nich wszystkich. Chyba tyle mogli dla niej zrobić? Tylko tyle do cholery.

***************

DaHee czekała w jego sypialni. Odsłoniła zasłony wpuszczając do pokoju światło i usiadła na jednym z welurowych foteli. Czuła się niemal jak królowa w prawdziwym wygodnym tronie. Po kilku minutach do pokoju ze wcześniejszym głośnym pukaniem wpadła zdyszana Choi MiRa.

-Wyglądasz jakbyś przebiegła maraton.- stwierdziła patrząc na dziewczynę, która w dłoniach trzymała stertę ubrań -To wszystko dla mnie?- spytała zaskoczona patrząc na rzeczy

-Tak. Jezu tak bardzo przepraszam, że jestem dopiero teraz. Proszę.- położyła ubrania zaraz obok dziewczyny i odwróciła się w stronę wyjścia. -JiMin mnie zwolni.- mruknęła sama do siebie. Jednak Lee to słyszała. Głośno i wyraźnie. Mimo, że nie powinna.

-Czekaj. Czekaj.- zawołała ją, a Choi odwróciła się przestraszona. Czyżby ubrania jej nie odpowiadały? Wybrała przecież najlepsze jakie tylko mogła. -JiMin cię zwolni? Za co?

-Panno Lee..

DaHee nie dała jej jednak dokończyć.

-DaHee. Albo HeeHee. Jak wolisz. A teraz lepiej mi wytłumacz czemu JiMin miałby cię zwolnić?- spytała krzyżując ręce

-Ja... nie było mnie kiedy potrzebowała pa... potrzebowałaś pomocy. Park nie toleruje takiej nieodpowiedzialności. Więc mnie zwolni. HoSeok pewnie już mu o wszystkim powiedział.- stwierdziła

Nastała chwila ciszy, jednak szybko została przerwana przez rozdzwaniający się telefon. Choi wyjęła go z tylnej kieszeni spodni. O wilku mowa. Właśnie dzwonił Park JiMin. Przełknęła nerwowo ślinę i pokazała Lee telefon wciskając przy tym zieloną słuchawkę.

-Tak, panie Park?- spytała, jednak zanim zdążyła coś jeszcze dodać mężczyzna natychmiast przeszedł do ataku

-Pakuj rzeczy Choi! Zwalniam cię!- krzyknął. Był na tyle głośny, że nawet DaHee mogła go usłyszeć, a stała kilka dobrych kroków od telefonu. Wzięła telefon od kobiety i zaczęła.

-Cześć JiMin. Ciebie też miło słyszeć z rana.- stwierdziła siadając na łóżku. Zasłoniła słuchawkę i wyszeptała do Choi.- Zajmę się tym. Zrobisz mi kawę?- spytała, a kobieta uśmiechając się niepewnie pokiwała twierdząco głową i natychmiast opuściła pomieszczenie

-Maleńka?- spytał zaskoczony -Czemu masz telefon Choi? Zwolniłaś ją już? Bardzo dobrze. Nie ma opcji, żeby więcej u mnie pracowała. Nie znajdzie nigdzie pracy.

-Nie, masz rację. Nie będzie musiała niczego szukać. Bo zostaje tutaj.- odpowiedziała pewnie. Usłyszała ciężkie westchnienie. -Chcesz mi coś powiedzieć JiMinnie?- dodała słodkim głosem

-Ona nie może więcej dla ciebie pracować rozumiesz? Miała się tobą zajmować, jak twoja cholerna asystentka, ale jej nie było. HoSeok powiedział mi o wszystkim.

-Jest peplą.- stwierdziła wzruszając ramionami. Bo w istocie nią był, ale nie chciał nic złego. On po prostu był wiernym przyjacielem i pracownikiem. Więc dlaczego miał teraz za to obrywać? Nie powinien i tak samo powinno być z Choi MiRą, która była naprawdę kochaną osobą.

-DaHee proszę cię. Nie utrudniaj tego.

Czas zastosować najlepiej działającą technikę. Sprośne teksty.

-Naprawdę dobrze zaczęłam ten dzień JiMin. Czuję cię w sobie i wzięłam prysznic. Wiesz... pachnę cała tobą. Cała JiMin. Na zewnątrz i wewnątrz też.- stwierdziła. To była prowokacja. Początek prowokacji. Dalsza część jeszcze przed nimi. -Naprawdę chcę żeby została, nie możesz tego dla mnie zrobić? Ten jeden raz?- spytała

Głośne, przeciągłe westchnienie. Później chwila ciszy.

-Dobra. Niech będzie. MiRa może zostać, ale przekaż jej, że to moje jedyne i ostatnie ostrzeżenie. Nie toleruję tego. A teraz wybacz mi maleńka, ale muszę wracać do pracy.

-Jasne. Uwielbiam cię!- krzyknęła do słuchawki i natychmiast się rozłączyła

Zamarła. Nie miała zamiaru tego mówić. Nie mówiła ludziom, że ich lubi. Nie powiedziała nigdy, że kogoś uwielbia. A przed chwilą była gotowa powiedzieć to słowa na „K".

Kocham cię... cholera było tak blisko.

Zawahała się. Czy naprawdę chciała to powiedzieć? Nie! No pewnie, że nie. No może... Prawdopodobnie tak... Ale przecież nie byli długo więc JiMin nie miał prawa wywoływać w niej takich emocji jakie teraz czuła. Nie miał prawa sprawiać, że pierwszy raz od miesięcy chciała powiedzieć, że kogoś kocha, poza Kim TaeHyung'iem oczywiście. Przerażające. Naprawdę cholernie przerażające.

***************

Przebrała się. Kurczę. Choi MiRa, jeśli to naprawdę ona wybierała te ubrania, była cholernym geniuszem. DaHee znała się przecież na modzie, dobieraniu wszystkiego, aby prezentowało się jak najlepiej, ale cholera. MiRa również potrafiła coś takiego. I nigdy nie spodziewałaby się takich umiejętności od kobiety, która chodziła w garniturze szpilkach i mocno zaciśniętym kucyku. A jednak.

Więc oto stała w malachitowym garniturze a pod spodem miała jedynie czarną koronkową bieliznę. Cholerne koronkowe body. I co gorsza. Leżały na niej jak ulał. Wow! Ta laska była niesamowita. Czarne lakierki z obcasem symbolizującym markę Saint Laurent. Kultowe budy. A ona właśnie miała je na sobie. Zakochała się w nich. Naprawdę. Były piękne.

Gotowa zeszła na parter, gdzie w holu czekała na nią MiRa z filiżanką kawy.

-Gdzie chciałabyś zjeść śniadanie?- spytała obserwując niemal swoją wybawczynię, właściwie to wybawczynię

-Zjedź ze mną.- poprosiła -Jeśli ścieżka jest już gotowa i nie jest głośno możemy zjeść w ogrodzie.- stwierdziła uśmiechając się do młodszej.

Jak można byłoby odmówić takiemu uśmiechowi... Nie dałoby się.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top