#Chapter Forty-Nine

Istniała jedna osoba, której mogła zaufać...

Kim TaeHyung i Jeon JeongGuk...

Jej świat stanie się bordowy...

Nie było nic lepszego niż obudzić się u boku ukochanego. I tak właśnie było w tym przypadku. DaHee obudziła się wtulona w ciało jeszcze pogrążonego w śnie JiMin'a. Spał sobie smacznie. Kiedy to ona jakimś cudem zdołała wyśliznąć się z jego objęć. Wziąć prysznic. Umyć włosy i jeszcze je wysuszyć. Przy czym nie obudziła go. Cud. Po prostu cholerny cud.

Ubrała pierwsze lepsze rzeczy, które ciągle były w jego mieszkaniu i zostawiając mu jedynie małą karteczkę wyszła z mieszkania. Nie uciekła. Nie miała ku temu potrzeby. Ona po prostu musiała jak najszybciej pojechać do domu. Przebrać się i odwiedzić Tae. Nie gadała z nim dłuższy czas. Potrzebowała pogadać o tym co zaszło wcześniej. Musiała powiedzieć komuś, że jej facet wreszcie się jej zwierzył. Że wspomniał coś o swojej przeszłości. Jednak ona nie miała ku temu sposobności. Nie była jeszcze w stanie nic mu powiedzieć. Może za bardzo się bała. Pewnie tak.

To była jedna z opcji dlaczego jeszcze nic nie powiedziała. Chociaż JiMin wspomniał już o morderstwie. Nie. Nie powinna tak tego nazywać. To nie było morderstwo z zimną krwią. Jego ojciec, ten pojeb, znęcał się nad jego mamą. A mógł w przyszłości również nad nim. Musiał chronić swoją rodzinę. I zrobił to co powinien. Zrobił wszystko co mógł, aby zapewnić ukochanym spokój. Jeden z powodów przez które zaczynała go kochać. Był w stanie zrobić wiele. Naprawdę wiele. Wszystko, żeby chronić i zapewnić bezpieczeństwo ludziom, których kochał. Może Lee z czasem również stanie się jedną z tych osób, które będzie kochał. Może. Bardzo możliwe. Ale nie można mówić o tym zbyt szybko. Jeszcze nie teraz. Może za jakiś czas.

***************

Po tym jak przebrała się w mieszkaniu i zrobiła makijaż mogła spokojnie podjechać do Tae. Miał dziś wolne. Za to ona zaczynała dopiero w południe. Masa czasu, żeby obgadać najważniejsze sprawy. Pośmiać się i napić dobrej kawy zaparzonej przez najlepszego przyjaciela.

Nie dzwoniła. Nie musiała. Po prostu wsunęła klucz w zamek i przekręciła. Sądziła, że to nic wielkiego, ale gdy ujrzała to co ujrzała zamarła. Nie ze strachu. Nie panikowała. Nic z tych rzeczy. Dwa ciała. Dwa spocone. Nagie ciała. Głośne jęki. Odgłos dłoni uderzającej o pośladek. Nie powinna tego widzieć. Nie swojego przyjaciela z jego facetem.

Kim TaeHyung.

Jeon JeongGuk.

Zastała ich w naprawdę niekorzystnej sytuacji. Przyłapała ich na seksie. I to nie pierwszy raz widziała swojego przyjaciela nago, ale nie sądziła, że kiedyś ujrzy jak to jej niemalże brat jest botom. Tego to się kobieta nie spodziewała. Jednak właśnie to widziała.

TaeHyung, który opierał się o plecy sofy i zaraz przy jego ciele JeongGuk, który brał ukochanego od tyłu. To wcześniejsze plaśnięcie... to wcale nie była dłoń TaeTae uderzana o pośladek Jeon'a. Było kompletnie na odwrót. I nie wiedziała czy chciałaby zobaczyć to jeszcze raz czy może jednak powinna wymazać ten obrazek ze swojej głowy i wspomnień.

Odchrząknęła zdając sobie sprawę, że żaden z nich nie zwrócił na nią większej uwagi. Dopiero, gdy dała o sobie znać otrząsnęli się z transu i fali rozkoszy. Spanikowali. Doprawdy spanikowali.

-Wyjdę na balkon, a wy...- wskazała na to wszystko co działo się między nimi -Dokończcie. Weźcie prysznic.- stwierdziła kierując się w stronę balkonu. Po drodze sięgnęła po rogalik, który najwidoczniej został im ze śniadania, którego swoją drogą niemal nie ruszyli i wyszła zamykając za sobą drzwi balkonowe.

To będzie ciężki dzień. I była tego pewna. Kiedy to mężczyźni kończyli DaHee bawiła się swoim telefonem. Napisała do JiMin'a, żeby się nie martwił, że jest u TaeTae, a później jedzie do pracy i że najpewniej spotkają się dopiero jutro, bo jak wiadomo oboje są zarobieni. A JiMin ma do odrobienia wcześniejszy dzień, który to spędził cały z DaHee. Przeszła nawet trzy poziomy swojej ulubionej gry. Odsłuchała dwie nowe piosenki ulubionego wokalisty i zaczęła kolejny odcinek dramy.

Wiedziała, że TaeHyung lubił się bawić. Kochał seks podobnie jak ona. I oboje lubili się nie spieszyć, ale nie sądziła, że to może tyle potrwać. Jeszcze chwila, a oszaleje na tym balkonie.

Wreszcie drzwi się otworzyły, a zza nich wychyliła się głowa. Mokre włosy opadały na czoło. TaeHyung. Wreszcie skończyli.

-Możesz wejść.- stwierdził przeczesując włosy dłonią

-Jeszcze chwila, a bym do was dołączyła.- stwierdziła wchodząc do środka. Nie zastanawiała się nad tym. Im szybciej wejdzie tym szybciej pogadają.

-Wiesz, że nie miałbym nic przeciwko.- odpowiedział szturchając ją łokciem -Ale obawiam się, że twój facet mógłby mieć z tym problem. No wiesz zabawianie się z innymi to nie to co lubisz.- dodał szybko

Miał rację, ale nie po to tutaj przyszła. Nie miała zamiaru roztrząsać spraw związanych z monogamią lub poligamią. Chodziło tylko o jej faceta.

Więc usiadła spokojnie na fotelu, a Tae odziany jedynie w jedwabny, brzydki jak cholera, szlafrok Gucci na sofie. Spojrzał na nią z wyczekiwaniem.

-No mów.- ponaglił ją -Nie przyszłaś tutaj tylko, żeby sobie posiedzieć i popatrzeć na to jak Guk mnie pieprzy.

-Co do tego.. też bym chciała o tym pogadać. Zawsze byłeś Top. Co się stało Tae?- spytała, aby odwlec w czasie swój prawdziwy powód przyjazdu

-Zmieniamy się. On lubi być na górze. I ja też. Tak się robi w związku, DaHee. Wymienia. Daje szansę.- stwierdził, na co Lee mogła spokojnie przewrócić oczami. Przecież JiMin był na górze. I ona również go ujeżdżała. Więc jaki widział problem?

-JiMin opowiedział mi o swojej rodzinie.- wypaliła zaciskając powieki

-No dobra.- stwierdził z wahaniem -Więc w czym problem? No wiesz zazwyczaj to spoko jeśli partner opowie coś o swojej rodzinie.

Nie potrafiła powiedzieć wszystkiego. Nie. Ona nie chciała tego powiedzieć. Była pierwszą, której JiMin się zwierzył więc nie miała zamiaru powiedzieć o tym komukolwiek innemu. Nie mogła powiedzieć wszystkiego.

-Ja... nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Ale chodzi o to, że jego ojciec był pojebany. Powiedział mi o tym. Byłam pierwszą osobą, której o tym powiedział. Rozumiesz?- spytała patrząc na niego z nadzieją. Jej wielkie czekoladowe oczy patrzyły na przyjaciela i miała nadzieję, błagała w myślach, żeby tylko był w stanie coś jej odpowiedzieć. Bo już sama nie wiedziała co mogłaby jeszcze dodać.

-Okay czyli jeśli dobrze rozumiem moją dziewczynę. Powiedział ci coś strasznego. Ty, jak to ty poczułaś z nim jakąś magiczną więź, której nie potrafisz wytłumaczyć. Zrobiło ci się go szkoda. Zobaczyłaś w nim kogoś, kogo pokazał pierwszy raz. I jakby tego było mało mur, który od lat budujesz wokół siebie, swojego serca i uczuć zaczyna topnieć?- spytał tłumacząc wszystko

DaHee patrzyła na niego. Uniosła ręce do góry i zaczęła klaskać. Biła mu brawo. Nikt inny nie byłby w stanie powiedzieć tego w tak idealny. Konkretny sposób jak on. Niesamowite. Po prostu niesamowite.

-Wow! Jesteś zajebisty. Nawet ja nie byłaby w stanie tak tego powiedzieć jak ty.- przyznała zupełnie szczerze

Dlatego tak bardzo go kochała. Bo rozumieli się bez słów. Nie musiała mówić nic więcej, aby TaeHyung dobrze wiedział co ma na myśli. Kochała go. Był dla niej jak brat. Nie. On był jej bratnią duszą. Drugą połówką. Gdyby nie to co łączyło ich z przyjaźni mogliby zostać najlepszą parą na świecie. Z ich wspólnym libido nie wytrwaliby zbyt długo. Zeszliby z tego świata po kilkunastu godzinach. Ale to byłaby piękna śmierć. Podczas orgazmu.

-Więc to jest twój problem? Że zaczynasz się zakochiwać?- spytał dla jasności

-Nie zakochuję się!- zaprzeczyła natychmiast

Oczywiście, że się zakochuje. Było to po niej widać. Zakochuje się jak cholera. TaeHyung znał ją wystarczająco długo, żeby móc stwierdzić, że zakochuje się. Ale to dobrze. Podejrzewał, że to JiMin będzie w stanie złamać zaklęcie, którego wcale nie było jednak to co powstrzymywało DaHee przed angażowaniem się właśnie... ta era dobiegała końca.

-Okay. W porządku. Możesz mi wpierać ile tylko chcesz, że wcale się nie zakochujesz, ale ja wiem swoje DaHee. Zakochujesz się więc przestań pierdolić głupoty i brnij w to dalej. Jeśli JiMin powiedział ci coś pojebanego o sobie słuchaj tego. Nie musisz tego rozumieć. Po prostu uszanuj fakt, że powiedział ci coś o sobie. Uszanuj to, że zaufał ci na tyle, żeby powiedzieć ci coś czego nikt inny nie wie. A w pewnym momencie ty też będziesz w stanie mu zaufać. Związek to nie tylko zajebisty seks, ale i praca. Wiem, że wasz głównie opierał się na tym pierwszym. No bo umówmy się, kto do cholery nie chciałby mieć takiego seksu z takim facetem? No kto?- pytał retorycznie z czego DaHee zaśmiała się -Ale wy musicie szczególnie mocno pracować nad związek. On jest gotów się angażować. On chce, żeby to wszystko było realne, a co z tobą?

Czy była na to gotowa? No jasne, że nie. Ale czy miała inne wyjście niż wejść do głębokiej wody. Nie. Nie wejść. Rzucić się do głębokiej wody. Ona musiała się tam rzucić. JiMin był jak cholerny ocean. Jak Rów Mariański. Głęboki. Nieprzewidywalny. I przerażający. Ale nie było innego wyjścia niż tam zanurkować. I to bynajmniej nie chodziło o aspekt seksualny. Ona musiała mu zaufać. Skoro on jej ufał.

Lee powinna zrobić dokładnie to samo. Byli popierdoleni. Wiedziała o tym i setki razy to powtarzała, ale ta sytuacja nie była nigdy aż tak realna. Jednak nagle. W przeciągu jednego dnia wszystko się zmieniło. Oni. I ich relacja. Było zbyt intensywnie. I stara Lee DaHee już dawno powiedziała by „Adios". Jebałaby to wszystko i uciekła od związku gdzie pieprz rośnie. Ale nowa Lee DaHee nie miała takiego zamiaru. Planowała trwać w tym tak długo jak tylko zdoła. Może to będzie niebezpieczne. Może zostanie zraniona, ale dla tego faceta. Dla tych emocji. Było warte ryzyka.

***************

Definitywnie nie było nikogo lepszego z kim DaHee mogłaby porozmawiać o JiMin'ie niż sam Kim TaeHyung. Ten mężczyzna potrafił czynić cuda jeśli chodziło o jej samopoczucie i nastawienie do jej faceta. Potrafił jej tak doskonale doradzić. Jednak ich wspólny czas szybko się skończył, a ona musiała jechać do pracy. Pracy, którą kochała i czasami jej nienawidziła. Kochała to co robiła. Ale przez to, że kochała to co robi trafiła poczucie czasu. Potrafiła siedzieć do późnych godzin wieczornych nawet po zamknięciu tylko dlatego, że chciała mieć coś zrobione, że nie potrafiła od tak przerwać swojej pracy. I to ją gubiło. Ale od kiedy pojawił się JiMin. Zmieniła swoje podejście. Starała się sztywno trzymać wyznaczonych przez nią godzin pracy. Nie chciała przecież marnować czasu, który mogła spędzić ze swoim ukochany. Dokładnie. Ukochany. Bo już po takim czasie wypadałoby nazywać tego mężczyznę jej ukochanym, a nie jedynie facetem z którym się aktualnie spotyka. A już zwłaszcza zasłużył na ten tytuł po tym co powiedział jej Kim TaeHyung. No bo jakżeby inaczej.

Kiedy tylko pojawiła się w salonie zastała ją miła niespodzianka. Różowe róże z karteczką. Leżały na blacie. Sięgnęła po nie i przeczytała kartkę.

„Dla najwspanialszej kobiety jaką mogłem spotkać na swojej drodze. P.J"

Dobrze wiedziała kim był tajemniczy „P.J" Park JiMin zasługiwał na miano, może jeszcze nie najlepszego faceta na świecie, ale był coraz bliżej zdobycia tej statuetki. On niemalże miał ją już w ręce. Już witał się z gąską. Z każdym dniem, o ile nie z każdą godziną stawał się coraz to lepszy, coraz bardziej opiekuńczy i kochany. DaHee przestała już wątpić w jego ewentualną niewierność. Nie było już o tym nawet mowy. Narkotyki również przestały mieć znaczenie. To praca. A to co ich łączyło było zdecydowanie inne. Jego przeszłość? Nic nie znaczyła w obliczu uczuć.

Co ważniejsze DaHee sama się zmieniła. I pomyśleć, że na początku miała takie opory wobec swojego ówczesnego faceta? Przecież JiMin od samego początku był taki jakiego teraz go miała. Gentleman. Kochany. Opiekuńczy. Troskliwy. Wspaniały w łóżku. I poza nim również.

Jednak to było to co chciała widzieć DaHee. Chciała i będzie chciała. Dlaczego? Bo się w nim zakochiwała. Zakochiwała się w potworze, które przez długi czas nie widziała. I nie dostrzeże go. Nie.

Miłość jest ślepa? Patrząc na tę dwójkę? Tak. Miłość potrafi być tak ślepa. I potrafi być taką suką. Jednak może ta miłość jest w stanie uratować jej życie. Może to właśnie jego Lee DaHee potrzebowała w swoim życiu. Aby pomalował jej świat na... bordowo.


Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top