#Chapter Forty-Four
JiMin'a ciągle nie było...
Ziarno zostało zasiane...
Niepokój się pojawił...
Kolejne dni. Kolejne tygodnie w związku. Spędzali ten czas jakby to było normalne, jakby ich związek był normalny, ale on taki nie był. Każdy widział, że to był piękny, rozkwitający związek. Który przepełniał ich w każdym calu. Ale rzeczywistość była zupełnie inna. Inna niż wszyscy uważali. Inna niż nawet oni sami sądzili. Pełno kłamstw i zawiłości. Mimo, że na pierwszy rzut oka wcale tak nie było ich związek stał nad przepaścią. Był tam. Tak cholernie blisko, aby spaść. Od nieuchronnego końca dzieliły ich tylko milimetry.
***************
JiMin'a znów nie było. Znów wyjechał do Singapuru. Sam. Bez DaHee. I mimo, że zdarzyło mu się to już trzy razy Lee nie komentowała. Nie wtrącała się. Nie pytała. Było jasne. Oddzielamy życie prywatne od zawodowego. I ona starała się to robić. Naprawdę. Jednak gdy zaczyna się coś do kogoś czuć, nawet jeśli nieświadomie i z wielką niechęcią, to zaczyna też obchodzić. I właśnie zaczęło ją to obchodzić A przecież nie powinno. Nie powinno jak cholera. Ne musiała wiedzieć. JiMin nie musiał jej nic mówić. Po prostu. Tak powinno być. Jednak ta sytuacja zżerała ją od środka. Bo JiMin znów wyjechał. Znów go nie było. A Kim TaeHyung wcale w niczym nie pomagał.
-Może cię zdradza.- stwierdził nagle podając jej filiżankę z kawą.
Był dobrym przyjacielem. Najlepszym, ale kurwa czasem nie potrafił być współczującym. Czasem stawał się po prostu facetem, który mówi to co myśli i nie liczy się z jakimikolwiek konsekwencjami. I właśnie teraz to zrobił. Nie liczył się, że w ten sposób może ją zranić.
-Dzięki TaeTae.- mruknęła pod nosem -Właśnie takiego wsparcia potrzebowałam. Właśnie tego, żebyś powiedział mi, że JiMin mnie zdradza. No zajebiście przyjacielu.- dodała przenosząc się ze swojego fotela na sofę w swojej pracowni.
-No dobra racja. Nikt nie pomyślałby, żeby zdradzić taką laskę co ty. Zwłaszcza, że masz przyjaciół w policji.- odparł i zaczął zastanawiać się nad tym co powiedział. Wiedział, że nie powinien wspominać o policji. Zwłaszcza, że to łączyło się bezpośrednio z Im ChangKyun'em. A to przecież dość świeża sprawa. -Poza tym dlaczego miałby cię zdradzać? Co niby jakaś inna laska ma czego ty nie? Bo raczej nie chodzi o magiczną cipkę. Tylko jedna kobieta ma taką, a jest nią Lee DaHee.
I mimo, że DaHee bardzo, ale to bardzo nie chciała się śmiać właśnie to zrobiła. Nawet jeśli nie powinna się śmiać w tej sytuacji. TaeHyung po prostu ją rozbawił. I pocieszył. To dobrze. To naprawdę dobrze.
-Może w ramach mojej wdzięczności za pocieszenie wyjdziemy gdzieś razem?- spytała patrząc na niego z nadzieją. Nie wytrzyma kolejnej nocy sama w domu. W swoim domu. Z kilkoma rzeczami, które należą do JiMin'a. Ubrana w jego koszulkę. Leżąca w pościeli, która przesiąkła... nim. W pustym łóżku. Musiała wyjść i się z kimś spotkać.
-Zapraszasz mnie na randkę?- spytał łapiąc się teatralnie za serce.
-Coś w tym stylu. Weź ze sobą Guk'a, a ja poproszę Jin'a, żeby coś nam ugotował. Będzie fajne.
-Spoko. Dziś? O ósmej w jego restauracji?
DaHee przytaknęła. Przeprosiła Kim'a i wyszła przed budynek, żeby zadzwonić do SeokJin'a. Kiedy JiMin jeździł do Singapuru, NamJoon również tam był więc ona i SeokJin mieli wiele okazji do rozmowy. I do spędzania razem czasu. Nie lubiła siedzieć sama, podobnie jak Jin. Oboje tęsknili za swoimi partnerami więc jedyne co mogli zrobić to pocieszać się nawzajem. I teraz mieli ku temu najlepszą okazję. Wybrała jego numer, a on już po kilku sygnałach odebrał.
-Tak kwiatuszku?- spytał wiedząc, że dzwoni Lee
Od jakiegoś czasu byli ze sobą naprawdę blisko więc i SeokJin zaczął stosować pieszczotliwe słówka w stosunku do niej. Nie przeszkadzało to DaHee. Właściwie to naprawdę to lubiła. Było urocze. JiMin nazywał ją jedynie „maleńka" albo „mała" więc reszta słów była wolna i zarezerwowana jednocześnie dla Kim SeokJin'a. TaeHyung stosował wobec niej nieco mniej pieszczotliwe określenia. Ale cóż... przecież się kochali więc miał do tego prawo.
-Hej Jinnie.- odezwała się słodkim głosikiem. Jin już wiedział, że czegoś od niego chciała. Nigdy nie mówiła do nikogo w ten sposób. Chyba, że coś chciała.
-Co chcesz ode mnie dzieciaku? Jestem w pracy, a NamJoon, ani JiMin nie odzywali się. Przecież to wiesz.
Wiedziała. Dobrze wiedziała, że nie odezwą się do nich tak długo jak będą w Singapurze. Nie rozumiała jednak tego. Za cholerę nie potrafiła tego zrozumieć. Przecież to nie tak, że nagle w Singapurze nie ma zasięgu albo telefony magicznie przestają działać. Nie zapytała jednak o to nigdy. Nie wiedziała jak. Nie chciała wyjść na taką kobietę. Znała już nie jedną, która nie ufała swojemu facetowi. A DaHee nie chciała być kolejna. Nie mogła.
-Nie o to chodzi Jinnie.- zaprzeczyła szybko -Chciałam zapytać czy piszesz się na dziś wieczór. Wpadniemy do ciebie z Tae i Guk'iem. Możemy napić się, pogadać i zjeść coś dobrego. Potrzebuję towarzystwa i ty też. Więc jak? Dziś o ósmej?
Zanim odpowiedział roześmiał się pogodnie. Tak. Zdecydowanie lubił tę kobietę. Była kochana i mimo, że sama o sobie by nigdy tak nie pomyślała JiMin, TaeHyung. HoSeok. MiRa, NamJoon, JeongGuk i przede wszystkim SeokJin właśnie tak o niej myśleli.
Kochana.
Pomocna.
Szczera.
Była kimś kogo JiMin potrzebował w swoim życiu. Ale jego życie połączone było z życiem jego bliskich. Jego przyjaciół, którzy stanęli by za nim murem. Bronili za wszelką cenę. Więc i w ich życiu DaHee zagościła... mogło się zdawać, że na dobre.
-Jasne. Wpadajcie, kiedy tylko chcecie. Wszystko będzie czekało na was w loży. Jeśli nie będzie mnie o ósmej, to po prostu przyjdź do kuchni. Wiesz jak tam trafić, prawda?- spytał
Wiedziała. Przez te kilkanaście miesięcy zdążyła dobrze zapoznać się z jego restauracją. Więc i dobrze znała każdą drogę. Nawet tę do kuchni, mimo, że nie gotowała zbyt często. Patrzcie na to jak SeokJin jest w swoim żywiole i gotuje. Pokochała to niemal. Ale też lubiła patrzeć jak JiMin dla niej gotuje. Kochała to.
-Pewnie. To do później Jinnie.
-Na razie dzieciaku.
Zakończyli rozmowę, a DaHee wróciła do pracowni w której ciągle siedział Tae i pisał z kimś, kimś, pewnie był to nikt inny jak JeongGuk. Była tego pewna. Ich związek przybrał na sile. Była nawet przekonana, że TaeHyung zmienił swoją orientację. Że już nie był bi. Teraz był homo. Była tego pewna. W końcu nie pamiętała kiedy ostatni raz wspomniał coś o kobiecie. O jakiejkolwiek kobiecie.
Tylko Jeon to...
I Guk tamto...
W jego opowieściach nie przewijał się nikt inny tylko on. Więc miała słuszne podejrzenia, że jej przyjaciel zupełnie odpłynął.
***************
Była gotowa. Ubrana w biały garnitur i białe markowe szpilki z czerwoną podeszwą czekała, aż w jej mieszkaniu pojawi się TaeHyung. Nie mogła się doczekać aż wreszcie się spotka z Jin'em i napije. Potrzebowała zapomnieć o tym, że JiMin'a nie ma. Musiała odciąć się od tego i zabawić.
Wreszcie znaleźli się na miejscu. JeongGuk robił tego wieczoru za kierowcę, chociaż była pewna, że skończą w samochodzie kierowanym przez innego ochroniarza Park JiMin'a. Tak już było. Czuła się czasami śledzona przez jego ludzi. I wcale to nie wydawało się fajne, ale starała się to ignorować. Był bogaty. Musiał dbać o swoje bezpieczeństwo. Byli ze sobą już ponad trzy miesiące, a media ciągle jeszcze nie trąbiły o tym, że Park JiMin ma kogoś. Więc była pewna, że słono zapłacił za milczenie. To było wręcz niepodważalne.
Tak jak SeokJin wspominał nie było go wcale w loży. Siedział w kuchni i jak zwykle coś gotował. Mimo, że był znanym, sławnym i cholernie bogatym szefem, pracował wraz ze swoimi podwładnymi ramię w ramię. Lubił to. Lubił tę przyjazną atmosferę. To, że ludzie wcale się go nie boją, traktują go z szacunkiem na który zasługiwał, ale ciągle był z nimi blisko. Co wszystkim się podobało.
DaHee podeszła do niego i przytuliła się do jego szerokich pleców. Zazwyczaj nie była tak uczuciowa i nie przepadała za bliskością ludzi, ale od kiedy poznała tych konkretnych ludzi naprawdę to polubiła.
-Co tam dzieciaku?- spytał odwracając się w jej stronę -Nieźle wyglądasz.- stwierdził całując ją w czubek głowy
-Dzięki. Wszyscy już na ciebie czekają. Pewnie zaraz nie będzie alkoholu.
-Wszyscy to masz na myśli twój przyjaciel i Guk?- spytał unosząc brew
-MiRa i HoSeok mają dołączyć później. Więc oni też będą.
-Okay jasne. To daj mi jeszcze pięć minut. Zaraz przyjdę.
-Nie ma nawet takiej opcji Jinnie, znam cię. Nie przyjdziesz za pięć minut. Nie przyjdziesz też za dziesięć. Cholera! Ty przyjdziesz dopiero po godzinie!- krzyknęła tupiąc nogą jak małe dziecko.
Jednak jej dziecinne zachowanie miało swoje uzasadnienie. Jin faktycznie zatracał się w swojej pracy dlatego też musiała go przypilnować. A zależało jej, żeby spędzić z nim czas. W końcu oboje łączyli się w bólu... ich partnerzy byli setki kilometrów od nich. Tak bardzo tęsknili.
-No dobrze. Już idę.- stwierdził rozwiązując swój czarny fartuch.
DaHee złapała go pod ramię i razem, rześkim krokiem ruszyli do loży, gdzie zdążyli już pojawić się również HoSeok i MiRa. DaHee ucałowała dziewczynę i przytuliła HoSeok'a. Jak się okazało impreza nad basenem była przełomowa w znajomości tej dwójki. Stali się parą. I mimo, że JiMin kręcił nosem co do tego związku szybko odpuścił. Magia DaHee zadziałała. Dziewczyna była naprawdę dumna z siebie. W końcu to dzięki niej mogli spokojnie i bez problemów się spotykać więc dlaczego miałaby się tym nie cieszyć. W końcu wszyscy bliscy jej ludzie odnaleźli drugą połówkę więc jedyne co mogła zrobić to cieszyć się z tego powodu.
Litry alkoholu lały się niemal strumieniami. Jednak DaHee uważała. Nie lubiła czuć skutków na drugi dzień. Słodkie wino jej wystarczało. Podobnie jak MiRze. Jednak reszta zdecydowanie bardziej poddała się wpływom TaeHyung'a. I naprawdę nieźle popłynęli.
Jin za bardzo się rozluźnił. I zaczął gadać. Dużo... dużo za dużo.
-Tęsknię za Namim. Naprawdę mi go brakuje.- stwierdził pijacko opierając się przy tym na ramieniu DaHee.
-Tak Jinnie. Ja też tęsknię za JiMin'em. Mam nadzieję, że szybko wrócą.- odparła głaszcząc go po głowie. Przeczesywała dłonią jego delikatne, długie włosy. Były tak miękkie. Mogłaby robić to codziennie.
-NamJoona pisał, że jeszcze kilka dni ich nie będzie.
DaHee słysząc jego słowa oparła swoje dłonie na jego ramieniu i z całej siły odepchnęła od siebie. Jin niemal upadł na siedzącego obok JeongGuk'a.
-Jak to kurwa pisałeś z nim! Kiedy do cholery! I czemu nic mi nie mówisz, że masz z nimi kontakt! To ja zaczynam świrować. TaeTae stwierdza, że JiMin mnie zdradza. A ty pierdolisz, że masz kontakt z NamJoon'em?!- krzyczała na niego
Była wściekła. Naprawdę wkurwiona. Rzadko tak miała. Potrafiła się złościć. Ale z reguły szybko jej przechodziło. Jednak nie tym razem. Nie teraz. Teraz była wściekła. Jakim cholernym cudem zdarzyło się coś takiego? Uważała Jin'a za swojego przyjaciela. A przyjaciel powiedziałby jej, że może skontaktować się ze swoim facetem, nawet jeśli dla niej czasami to było trudne, aby zdefiniować ich związek, ale powiedziałby to. Powiedział. Tymczasem Jin milczał jak cholerny grób. Dlaczego? No dlaczego jej tego nie powiedział?!
-To nie tak kwiatuszku.- starał się ją uspokoić słodkimi słówkami. Nie w tym życiu. DaHee tak łatwo nie da się przekonać i nie złagodnieje. Nie było nawet takiej możliwości. -Piszę z NamJoon'em maile. Tylko tyle. Nie mamy kontaktu telefonicznego.
-No i co z tego?- spytała rzucając w niego kawałkiem kurczaka, który spadł na jego białą koszulkę, a później na garniturowe, czarne spodnie. Oj, pozostanie po tym plama. -Mogłeś mi to powiedzieć. Sądzisz, że ja nie chcę popisać z JiMin'em. Maile? Spoko odpowiada mi to.
-Nie, DaHee.- zaprzeczył kręcąc głową z dezaprobatą. Złapał się za głowę, a następnie spojrzał na nią. -To nie takie proste. JiMin nie używa swojej poczty. Tylko NamJoon. Zazwyczaj odpisuje mi po kilku dobrych dniach. JiMin pytał się o ciebie więc mu napisałem, że tęsknisz za nim i masz dość bycia samej. Odpowiedzieli, że niedługo wrócą i postara się jak najlepiej wynagrodzić ci ten czas rozłąki.- dodał co od razu pocieszyło kobietę.
Bo przecież jak mogłaby się nie uciszyć, że jej facet martwi się o nią. Naprawdę się cieszyła, ale jednocześnie zastanawiała. Czy dalej ją zdradza. Bo co z tego, że miałby się martwić o to co z nią. Może chodziło jedynie o to, że sam nie chciałby być zdradzony więc musiał się upewnić co z nią. A może on zdradzał i nic o tym nie wspominał.
-A...- zacięła się na chwilę. Naprawdę nie wiedziała czy powinna o to pytać. A co jeśli Jin nie wie? Albo co gorsza będzie go krył? Ale przecież oboje się przyjaźnili więc to logiczne... Jednak DaHee dotrzymywała mu towarzystwa, gdy oboje tęsknili więc oni też się przyjaźnili. Trudny wybór. Chociaż jeśli teraz się o tym dowie przynajmniej będzie miała czas, żeby zabrać swoje rzeczy i wyrzucić jego. Tak. To była dobra opcja. Najlepsza. -Czy JiMin mnie zdradza? Jeśli tak, to proszę cię. Powiedz mi teraz.
W loży zapadła głucha, niemal przytłaczająca cisza. Nikt nie śmiał się odezwać. No bo jakby mogli. Tutaj właśnie rozgrywała się najgorsza z rozmów. A oni byli w samym jej epicentrum. Wszystkich oczy skierowane były jedynie na DaHee i SeokJin'a. Czekali z niecierpliwością co powie mężczyzna. I jak DaHee zareaguje. Chociaż... ona wcale nie była zestresowana mimo, że powinna. Wydawała się dość spokojna. Naprawdę. A to było niepokojące. Trudno jednak stwierdzić czy była bardziej pewna tego, że JiMin ją zdradza czy może tego, że tego nie robi. Nie znała go przecież dobrze. Byli już jakiś czas razem, ale to ciągle milioner, a jak można się spodziewać takim ludziom wszystko uchodzi płazem więc i to powinno. No niestety, ale innej opcji nie było.
-Skąd ci to przyszło do głowy?!- krzyknął na nią -JiMin jest tylko z tobą i z nikim innym!- dodał uderzając otwartą dłonią w stół -Jak mogłaś tak pomyśleć? Jesteś szalona?!- ciągnął temat
Mimo, że DaHee powinna poczuć się lepiej po usłyszeniu jego słów. Wcale tak nie było. Jeśli nie zdradzał jej to musiało być to coś innego. Coś równie złego, o ile nie jeszcze gorszego. Nikt normalny nie wyjeżdża na tak długo i nie traci kontaktu ze światem. Nic dobrego z tego wyjść nie może. Była pewna, że coś tutaj nie grało. Miała nosa do kłopotów. Wiedziała, że JiMin, NamJoon i Jin, o ile nie reszta coś przed nią ukrywają. Ale ona była sprytna i miała zamiar dowiedzieć się co takiego. Za wszelką cenę.
Przeprosiła swoich przyjaciół i lekko chwiejny, bynajmniej nie ze względu na wypity alkohol, krokiem udała się do łazienki. Zamknęła pomieszczenie na zamek i opierając się o umywalkę spojrzała na swoje odbicie.
To był dopiero początek. Te wątpliwości zostały zasiane już jakiś czas temu. Już wcześniej podejrzewała, że coś tutaj nie grało. Puzzle nie składały się w jeden klarowny obraz. Podejrzewała... ale od kiedy? Od kiedy coś jej nie grało? Myślała nad tym chwilę.
Wiedziała....
Wiedziała kiedy to wszystko zaczęło być podejrzane. Od samego cholernego początku. To już wtedy było tak pojebane. Ale teraz stawało się jeszcze gorsze i gorsze.
Nagle usłyszała głośne pukanie do drzwi. Niemal walenie. Poderwała się przerażona.
-Panno Lee, czy wszystko dobrze?- usłyszała dobiegający z drugiej strony głos. Ochroniarz. Znała go. To jeden z ludzi JiMin'a.
Przemyła dłonie i poprawiając włosy wyszła z łazienki. Przed nią stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Stanęła naprzeciwko niego. Uniosła głowę do góry i przełykając ślinę odpowiedziała.
-Jasne. Wszystko okay. Nie musisz się martwić. Wiesz jakie są kobiety, w łazience potrzebujemy więcej czasu.- odpowiedziała starając się brzmieć zabawnie. Jednak wcale nie było jej do śmiechu.
Rozgryzie to. Rozgryzie to jak cholera. Nie było nawet takiej opcji, żeby ta zagadka nie została przez nią rozwiązana. Musi się jedynie postarać i da sobie z tym radę.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top